wtorek, 31 stycznia 2017

Imaginacje

Od początku roku, kiedy to odkryłem że przez lata w różnych okresach czasu - patrząc z obecnej perspektywy - moja matka dosypywała mi różnych środków do jedzenia (bez mojej wiedzy i zgody, nie przyznaje się do tego), co czasami dawało różne efekty gdy np. wyszedłem do pubu na piwo, schudłem ok 10 kg. Okres co drugiej bezsennej nocy minął po niecałych 2 tygodniach - podobnie jak we wcześniejszych latach gdy wyjeżdżałem na dłuższy okres na wakacje bez kontaktu z maminą kuchnią, byłem kilka tygodni w szpitalu w ramach wlezienia pod samochód na przejściu i złamania kostki, czy gdy rodzice jechali do sanatorium. Ot życie.1)
Czasem ma się tylko kota który jest kotem bez względu na to w co się wierzy. Jedynego futrzastego przyjaciela, któremu można ufać pod względem jego kotowatości. Sensu istnienia i znaczenia słowa "kot". Innym formom niestety pewnie już nie zaufam nigdy w stopniu wystarczającym do bycia w pełni szczęśliwym.
Imaginacje czasem są ucieczką a czasem objawem efektów cudzych działań, których paranoiczność zaraża ofiarę złudzeniami co do ograniczenia własnych możliwości. Czasem blokują możliwość myślenia o powodach zamknięcia w sobie lub jakiekolwiek podejrzenia o tym co ktoś bliski może zrobić, zwłaszcza gdy wie o wszelkich możliwych działaniach na rzecz odtruć związanych ze środowiskiem życia i pracy. Czasem pozostają do końca życia jedyną alternatywą rzeczywistości w której wyjście na ulicę może skończyć się pobiciem przez neofaszystów popieranych przez rządzących. Czasem jest nią eskapizm w los emigranta poszukującego ratunku jak najdalej od miejsca gdzie dzieje się źle. I gorzej.
Czasem trzeba zmienić pracę i zmienić zamki, może zainstalować kamery.
Nauczyć się gotować.
1) Edit. (08.07.2021)
Dawno tu nie zaglądałem a wygląda na to że tekst jest czytany wg Google Analytics - tu należy zauważyć że po instalacji kamerek w mieszkaniu okazało się że dłubiącym namiętnie przy moim zamku jest stary religijny fanatyk (po napisaniu tego tekstu opisywałem to na FB) - cap mieszkający nade mną, który najprawdopodobniej we współpracy z innymi starymi żmijami z mojej klatki schodowej, w tym niedawno zdechłymi, folgował sobie swobodnie w moim mieszkaniu pod moją nieobecność, grzebiąc w bieliźnie, niszcząc sprzęt i zabawiając tak jak to zazwyczaj starzy katoliccy świętoszkowaci degeneraci potrafią jak można zauważyć obecnie w Kanadzie w blasku płonących kościołów. Nad udziałem bywającej na sabatach w mieszkaniu capa matką jednego z policjantów lokalnej komendy powiatowej nie będe dywagował - wystarczy dodać że na na komendzie nie mieli zamiaru przyjąć żadnej próbki domieszkowanych substancji, ani też wysyłać kolejnych do zakładu kryminalistyki (nie mówiąc o tak prozaicznych kwestiach jak drukowanie binarne bazy danych bez wyciągania z niej dokumentów) - ot sucze syny. Po objawach jakie mam obecnie zakładam że ta banda zbrodniczych odpadów genetycznych mogła podtruwać moją babkę (zaciekłą ateistkę i antyklerykała z komunistycznym podejściem do polityki) jak również mieszkającego obok niej przez jakiś czas sąsiada do śmierci przez wiele lat powodując stopniowe pogarszanie się stanu zdrowia, przez cały czas udając świętoszków i będąc najbardziej szatańską bandą starych degeneratów jaką można sobie wyobrazić w sąsiedzctwie.
Oby zdechli w mękach i męki ich się nigdy nie skończyły, tak jak i rozgrzeszających to robactwo, pełzających przed ołtarzami gadzich pomiotów na całej planecie. Przekleństwo na nich i ich rody do 7 pokoleń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz