niedziela, 20 lipca 2014

Syn

Niech będzie pochwalony Adam, człowiek, Syn Ojca, podobny Stwórcy.
Na wieki wieków.
Amen.
Sss...
​​
​Ten który będzie jaki jest, niezmienny, czy może zmienić się i nie istnieć czy jest ograniczony swą niezmiennością egzystencjalną?​
Niektórzy są chwaleni, choć nie za swoje zasługi, a niektórzy karani za cudze błędy.
Czy można chwalić Adama, skoro Bóg stwierdził że ma się wynieść z raju?
Czy można chwalić członków jego rodziny jeśli raj został poza ich zasięgiem?
Czy można chwalić kogoś za to, że posiądzie wiedzę, czy może raczej za to, w jaki sposób z niej skorzysta?
​​
​Jeśli zdobywanie wiedzy miało być cechą nieosądzających chrześcijan, poprzez zmycie "grzechu pierworodnego" ( ];) ) tyczącego się drzewa osądu dobrego i zła, wiedzy o tym co jest dobre i złe, to kto słuchał się rodziców, swych stwórców przy zapoznawaniu się z relatywizmem ocen postępowań moralnych? Czy przyjmowanie nowych założeń co do osądu zastanego porządku nie było często powodem opuszczenia rodzinnych "gniazd"?
​​
Czy przed Mojżeszem można było mordować każdego jak się chciało bo nie było pewnych tablic?
Czy gdyby był wierny przykazaniom staroegipskim mielibyśmy obecnie starotestamentowe "przykazania Mojżeszowe", a on sam czy nie skończyłby żyjąc w pałacu faraona z intratną posadą? Czy ówcześni Żydzi byli wierni panującym przykazaniom i jakie one były przed Mojżeszem?
​​
Czy gdyby Jezus pozostał cieślą, skończyłby na krzyżu, czy miałby swoją rodzinę, stosując się do zaleceń i nakazów ówczesnych kapłanów?
​​
Czy byłby powodem (dość iluzyjnym, zważywszy na jego nakazy i prawdziwy kult władzy i złota tych którzy te wojny rozpoczynali) do rozpoczynania wielowiekowych wojen i waśni religijnych? W imię miłości i wybaczenia oraz zakazu osądzania innych.
​​
Demoniszcza są bardzo kusicielskie. Jeśli chodzi o wciskanie do głów religijnych bzdetów, odciągających od zbadania ich rzeczywistej struktury, zasad działania i sposobów się ich pozbywania niekoniecznie za pomocą skoncentrowanego pola pojedynczej lub zbioru świadomości oczyszczającej z jego wpływów. Na różne religijne sposoby, związane z wiarą.
​​
A celem demoniszczy jest przedłużanie pasożytnictwa, czasem do śmierci ich ofiary, a jako że nie mają problemów z opuszczaniem żywego organizmu, palenie czy inne działanie przeciwne "nie morduj" względem ofiar o różnych poglądach na religię zdecydowanie działa na niekorzyść tych ofiar, bo same demoniszcza przechodzą wtedy na małe, bezbronne dzieci, które same nie potrafią się obronić. Ale w końcu po coś Jezus nakazywał mieszkać u ludzi swoim uczniom i pracować - leczyć i oczyszczać - za otrzymaną strawę i mieszkanie.
​​
Ofiary demoniszczy wszak mają różne doświadczenia i mądrość życiową. O ile przeżyją i są w stanie jeszcze myśleć po działaniach tych, jakże niewidocznych, pasożytów. A trudno pomocy szukać u żabć, chytrych węży i gołębi którym nie wystarczy życiowa prostota bo zamiast własnych skrzydeł wolą transport w rodzaju Maybachów.
​​
Oczyszczanie jednego na rzecz drugiego? Czy nie lepiej poznać zasadę działania, budowę i powiedzmy pseudobiologię demoniszczy by pozbyć się tego jak każdej innej zarazy? A może czekać jak po wykończeniu dziesiątków dzieci, zniszczeniu ich psychiki, wywołaniu schizofrenii u kilkunastu dorosłych dojdą do wniosku że jedną czy dwie osoby warto uzdrowić żeby zostać uznane za "anioły". W końcu jaki jest cykl życiowy demoniszcza? Od głowy do ogona? Czy może podobny do roju?
​​
... straciłem wątek ...
​​
To może o poglądzie na bóstwa? Bardzo fantasy :P
​​
Podważanie woli Boga to jak wiadomo herezja. Bóg zakładamy że może wszystko. W tym chcieć nie istnieć (wtedy go nie ma i herezją jest wówczas twierdzenie że jest), może chcieć istnieć w wielu postaciach (wtedy herezją jest zarówno uznawanie że Bóg jest jeden jak i to że Boga nie ma), może chcieć być jeden i może nawet nie chcieć by go wzywano oddając pod władanie np. Ziemi człowiekowi, bo nie lubi jak mu wyżerał jabłka w sadzie więc miał sobie sam wyhodować własne.
​​
Osobiście zakładam w chwili obecnej, że wokół planety istnieje pole związane z obecnością tzw. strun, będących wg niektórych podstawą istnienia materii. Struny takie, poza cząstkami fruwają sobie przynoszone z gwiazd, ze światłem, niekoniecznie Słońca, a czasem zwyczajnie odbitym od np. Księżyca.
​​
W moim rozumieniu orgon czy jak wolą niektórzy energii chi, to przejaw większych skupisk strun w stanie wolnym, które z racji swego charakteru pozwalają uporządkowanym strukturom np. kryształom kwarcu, tworzyć określone sekwencje drgań, wyczuwalne poprzez zmiany pola elektromagnetycznego człowieka (i z racji swych wymiarów również podatne na jego zmiany). W przypadku źródeł elektromagnetycznych (anten telekomunikacyjnych) są do nich po prostu ściągane i kształtowane w wąskim paśmie, co może odbić się w różnym stopniu na organizmach żywych.
​​
Bla bla bla, Tesla, bla bla bla, zamiana elektryczności na strumień strun, bla bla bla, przenoszenie prądu bez przewodów, bla bla bla.
​​
Miało być o bóstwach.
Otóż w tym polu żyją sobie organizmy żywe. Których funkcje życiowe, cały czas podtrzymywane są drganiami z zewnątrz, wymianą określonych składowych z otoczeniem.
​​
Pole wokół planety jest żywe (tzw. Gaja), jest w stanie zapamiętywać i odtwarzać fragmenty świadomości żywych organizmów, różnego rodzaju, jest w stanie łączyć się ze sobą i współdziałać (choć pewnie budowa wysokich wież podobnych do tych w manuskrypcie Voynicha, z naprzemiennymi warstwami różnych materiałów, mających być odpowiednikami akumulatorów i dział orgonowych Reicha wywołałaby zdecydowaną niechęć hmm "bóstwa" potrafiącego manipulować świadomościami istot w swoim polu). Trudno to nazwać "Bogiem" bo wszak pole choć może wywołać wrażenie wszechmocy poprzez manipulacje świadomością i polem elektromagnetycznym planety, to bez względu na interpretację jest nadal zależne od praw fizyki, choćby tych nieznanych. W polu są w stanie pojawiać się mniejsze i większe skupiska świadomości, dosyć drapieżne względem siebie, czasem współpracujące, szukające kolejnych źródeł swojej świadomości poprzez działania na psychikę i wierzenia żywych istot działających na obszarze ich przebywania.
​​
Jako że byty te korzystają częściowo z sieci między żywymi organizmami, w niektórych rejonach są bardziej "dzikie" (choć obecnie takich terenów zbyt wiele nie ma, ponieważ ich świadomość opiera się o sieci zwierząt). Koncentracja określonych osób na pewnych założeniach, zmienia lokalne świadomości i nie-świadomości (empatyczne wrażenia, wspólnotę nieokreśloną werbalnie), czasem nawet na tyle, by wywołać wrażenie magii - czasem na zasadzie programowania czyjejś przyszłości, czasem jej odtwarzania, z zapamiętanych fragmentów istniejących w sieci, czasem nawet wywoływania zjawisk uważanych za paranormalne, będącymi określonymi koncentracjami świadomości sieci wykorzystującymi zbiorczy ładunek strun z przestrzeni świadomości będących składowymi sieci powiązanych żywych istot.
​​
To nadal nie jest mowa o Bogu, tylko specyficznych etnicznych założeniach tyczących się wierzeń akurat tej planety nazywanej Ziemią. Najwyraźniej w pewnym manuskrypcie pozbyto się tego wszystkiego przez budowę normalizujących pole wież wokół planety, między którymi stworzono "ogrody", zielone tereny dostarczające mieszkańcom pożywienia i określonych rodzajów drgań (strun).
​​
Kształtowanie pola w wieżach wydaje się naturalne przy przyjrzeniu się znajdującym na nich sekwencji wywoławczym. Oczywiście pola "orgonalnego", skoncentrowanych wiązek wielowymiarowych strun. Choć zapewne bez pomysłu Rychnowskiego jak skoncentrować struny na małym obszarze/wytworzyć z energii elektrycznej?/, czy Tesli jak je skoncentrować i przesłać bez przewodnika może to trochę się odwlec w czasie.
​​
Jednakowoż, stabilizatory krystaliczne w postaci wież, normalizujące przestrzeń energetyczną na dużych przestrzeniach to nie jest opcja dla dążących co mordów, bo cóż by było gdyby zaczęły wzmacniać nie to co trzeba? Albo gdyby komuś przyszło na myśl sterować innymi za ich pomocą? Wzmacniając w innych swoją chęć do władania innymi? No, po prostu mordobicie co się zowie, aż do rozwalenia wieży testowej, może do czasu aż ktoś się czegoś nie nauczy.
​​
Dlatego o wieżach póki ludzie nie przestaną się mordować raczej nie ma co dywagować. Zwłaszcza przy obecnych cenach kryształów kwarcu - ciężko sobie w domu zrobić neutralizatory demoniszczy.
​​
... znowu straciłem wątek ...
​​
Czy Bóg był nagi w raju?
​​
Czy jeśli Bóg nie widział nic złego w nagości Adama i Ewy to czy definicja dobra i zła pochodząca z owocu do którego kusił wąż miała kiedykolwiek coś wspólnego z dobrem?
​​
Czy "duch" który inspiruje tylko do dobrego przypadkiem nie jest tak zły że cokolwiek do czego by nie zainspirował byłoby lepsze od tego co takowy duch kiedykolwiek zrobił, zwłaszcza jeśli manipuluje cudzą wolą, a człowiek może się tylko bronić robiąc tylko to co jest przeciwne działaniom pełzającego, a czasem fruwającego paskudztwa zamieszkującego niektóre drzewa?
​​
Czy duch który wywoływał oślepienie przy Piotrze i doprowadzał do śmierci np. Ananiasza i Sefirę miał cokolwiek wspólnego z Bogiem który wskrzeszał Abla? Względnie z leczącym Jezusem? Gdzie są komentarze Piotra dotyczące tego tematu? Czy Jezus pozwoliłby na zamordowanie oszustów?
​​
A może katolicyzm od samego początku jest skażony satanizmem?

piątek, 18 lipca 2014

Mowa

Cywilizacje istnieją tylko tam gdzie istnieje intelekt podtrzymujący ich istnienie.
Ochrona i rozwój intelektu jest zatem podstawową powinnością cywilizacji.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Przyszłość

​Najbardziej pozbawione inteligencji pasożyty są w stanie w grupie zabić najbardziej rozumnych ludzi.
Oby ci, którzy nauczają nigdy nie byli pasożytami.​
Jeśli pan przez 40 lat pomocy nie otrzyma
Po 40 latach dręczenia w bestię się zmienia
Przeklęte pisma, przepowiednie, zdrajcy
To wam przekazuje ten, który jest najstarszy.

​Nie ma wtedy litości dla kleru i ludzi
​Co zło pozostawiają​​ aż się nie rozbudzi
​​I nie zacznie działać w cielesnej postaci
Gdy opętane dziecko osobowość traci

Wąż nową ma głowę i stare zasady
Ogon jak pięta jest znów pożerany
Zatacza okrąg od początku do końca
Wokół drzewa wiedzy - to jego obrońca.

sobota, 12 lipca 2014

O powinnościach kapłańskich w ujęciu naturalnym czyli wężowa mądrość

Pietra macie czy nie macie, to z cholerą się sfajdacie
Czy gdyby Jezus nie kosztował z drzewa wiedzy i poznania żyłby sobie spokojnie w swoich okolicach, zajmując się ciesielką do końca długiego i spokojnego życia? Co skierowało go na tory religijnej krytyki uczonych w Piśmie faryzeuszy? Krytyki, jakże popularnej między jego uczniami - a przynajmniej tymi, których wymordowano.
Czyżby jakiś uczony w Piśmie Wojtyła miał prawo pisać o całkowitym zakazie krytyki "Kościoła" w swych encyklikach, który to zakaz miał dotyczyć dowolnego środku przekazu, podczas gdy jedną z podstaw działań Jezusa była właśnie otwarta krytyka ówczesnych religii?
Czyim zatem uczniem był Wojtyła? A może tylko dowodzącym swej omylności papieżem? Omylności ich wszystkich? A do tego głupoty, pazerności i bałwochwalstwa?
Jezus uczył w jaki sposób można krytykować kler - zarówno Żydowski jak i kler rzymskich religii (krytyki skwapliwie pozbyto się i możliwe że nigdy nie napisano o niej po wymordowaniu uczniów Jezusa w obawie przed rzymskimi karami za "herezje" uderzające w religię w której wcieleniem bóstwa był cesarz). Krytyka to nie padanie na kolana przed każdą nadstawiającą do całowania pierścień bestią udającą anioła miłosierdzia, a jakże często rozwalanie posążków w świątyniach.
Interesowanie się religią to jednak kwestia węży. Ale węży mądrych, które wiedzą w kim mają zatapiać swe kły. Jeśli wąż zaczyna kąsać wielkie bydło kopytne, nieuchronnie naraża się na stratowanie. Gryzienie jadowitszych od siebie, też nie popłaca.
O wielkich, w tym świniach, można pomyśleć gdy już umrą, choć gryzienie zgnilizny (w tym moralnej), często wywołuje choroby i śmierć gryzącego.
Zajmijmy się zatem małymi, chorymi z nienawiści szczurkami, rechoczącymi płazami czy pozostawiającymi swe odchody w spichlerzach myszami.
jak pamięta zapewne sporo osób, choroby zakaźne przez wieki roznosiły szczury. Zaczynało się od niewielkich zapalnych ognisk, po czym zaraza roznosiła się po mieście, a czasem kraju. Bywały takie które obejmowały cały kontynent, a nawet świat.
Szczurki, to małe gryzonie o niewielkim rozumku, dla których liczy się głównie ich własna rodzina, czystej krwi szczury, szukające po cudzych śmietnikach swoich frykasów. Jeśli lokalne gatunki wyginą to co to obchodzi szczury? Rodzinka gryzoni wszak przetrwa, a śmietnik ich będzie większy. Ograniczanie populacji szczurów przez mądre węże z wykorzystaniem swoich kłów i głębokiego gardła to wszak podstawa ich egzystencji.
Wróćmy na moment do przeszłości w której pisałem, że o pewnych kwestiach należy wpisać wprost i jak interpretacje są w stanie zmienić rozumienie ludzi, dla których to co powie ich aktualny "interpretator" jest najważniejsze, w przeciwieństwie np. do nadstawienia drugiego policzka.
Lata 20 i 30 XX wieku? Austriacki mały szczurek z wąsikiem na niemieckim śmietniku ogłasza że szczurami są Żydzi i że to oni są źli, roznoszą choroby i należy ich zlikwidować, a w ogóle to niemiecki śmietnik jest za mały. Po czym szczurek z kumplami roznosi zarazę po całej Europie, w wyniku czego mordowane są miliony istot, w tym całkiem sporo inteligentnych.
Gdzie były węże? Czy może stały się już płazami?
Szczurem roznoszącym chorobę jest ten który roznosi chorobę. To proste. Jeśli w wyniku tej choroby ktoś umiera i może okazać się ona zaraźliwa to takiego szczura się likwiduje. I przygląda się otoczeniu czy aby był tylko ten jeden zarażony. Szczur który celowo zabija swoją zarazą jest małym, parszywym szczurem. Bez względu na to, za co uważają go inni, i kto by tego nie interpretował. Bo cudza śmierć jest wówczas faktem i o ile jedna bywa przypadkowa, to zakaźna choroba wywołuje śmierć setek, tysięcy a nawet milionów. W tym węży.
Dlatego, moje drogie węże nadstawiajcie drugie policzki, bo macie całkowity zakaz mordowania i podburzania ludzi do rzucania kamieniami w innych, bez względu na powody; bo jeszcze komuś postronnemu przez przypadek by się coś stało, a wy zostałybyście uznane nawet nie za płazy czy gady a za małe, śmierdzące, chore gryzonie. Macie kły i głębokie gardła więc powinniście się nauczyć od Jezusa niemal zabójczej krytyki. Szczurów, żabć i myszy kupkających w spichlerzach... A może nawet uda się wam dożyć i dorobić np. miana wielkiego, grubego pytona który byłby w stanie zmiażdżyć swoimi splotami nieco większe wściekłe bydło, szalone krowy czy czające się pod wodą krokodyle.
Powinnością węży jest zatem likwidacja małych szczurków krytyką zanim się nie spasą i nie zaczną roznosić zarazę w wyniku której zginie więcej istot. Czasem trzeba jednak zająć się myślącymi że są mądrymi wężami zielonych płazach nawołujących do rozruchów. Bo choć wydaje im się że dopasują się do temperatury otoczenia gdy zrobi się gorąco, to ich skrzeczenie bywa bardzo szkodliwe (w tym dla młodych innych gatunków). Dlatego mądre węże pożywiają się też różnymi żabciami.
Mam nieodpartą potrzebę napisania, że planeta ma was dość. Szeol jak wolicie. Waszych umizgów gdy wokół trwają wojny, wchodzenia do cudzych łóżek gdy ktoś planuje ataki które skutkować będą tysiącami lat skażenia. Wy nie jesteście od nieustannego zajmowania się cudzymi tyłkami, kosztujące mnie i innych za dużo, węże, tylko od pilnowania by szczurki nie wywoływały tragicznych w skutkach konfliktów - bo nie jest powiedziane, że pewnego dnia gdy zniknie ostatnia tęcza, symbol przymierza, na skutek działań szczurków, nie zmyje się was wszystkich za jednym zamachem tak jak kiedyś. Ropuszki które nawołują do religijnych zamieszek bynajmniej nie wydają mi się odpowiednimi na swoich stanowiskach, bo do chorych szczurków już im naprawdę niedaleko.
Pamiętać należy zawsze o patogenach wywołujących choroby, bo szczurki bywają tylko nosicielami. A patogeny? Żeby je odkryć, zaobserwować, zrozumieć że istnieją, czasem trzeba wielu lat. Czasem setek. Do odkrycia antidotum na ich działanie czasem trzeba jeszcze więcej. Zadaniem mądrych węży jest zatem dążenie do odkrycia metod przeciwdziałania patogenom, zamieniającym radosne, wesołe gryzonie, w pryskające zakażoną śliną zwierzęta. A niektóre patogeny widać tylko pod dużym powiększeniem lub z użyciem specjalnych przyrządów. Czasem są to toksyczne "kupki" pozostawione przez zdające się niewinnymi małe, szare myszki. Zawierające w sobie to co myszka gdzieś zje, na przykład na dzikim wysypisku śmieci, z świetlówkami, odpadami szpitalnymi, odpadami z rolniczych ferm czy ubojni.
Ot małe szare myszki robiące "kupki" gdzie im się podoba, powinny być celem mądrych węży, nie niektórych ropuch, których lizanie (niekoniecznie po łapkach) sprowadza halucynogenne wizje, odwodzące od rzeczywistości - chorych szczurów (często u władzy), skrzeku składanego na czyichś młodych przez żaby czy szarych myszek robiących toksyczne "kupki" w żywności.
Patogeny przenoszą się między zwierzętami i ludźmi, o czym mądre węże winny pamiętać, tworząc warunki do życia jednym i drugim.
No. To teraz człowieki znają wężową mądrość.

czwartek, 10 lipca 2014

3 kamień

...bo kamienie są trzy (a może i więcej).
Jeden - bazujący na symbolach​ (o którym już było - od symbolu kamienia do symbolu złota z opowieścią która powinna być przedstawiona przez zdolnego filozofa mającego zdolności aktorskie)​.​
Drugi - nauką i sztuką zmiany rtęci w złoto (mało opłacalną finansowo transmutacją)
i trzeci.
Trzecim kamieniem jest odwieczne pytanie co było pierwsze - jajko czy kura?
Weźmy jajko - z zewnątrz jest niczym kamień. Skrywające złote wnętrze. Ale to wnętrze jest dostrzegalne tylko po rozbiciu kamienia, gdy jego tajemnica wypływa na zewnątrz. Po wypłynięciu nie ma już jajka. Nie będzie też kury. Bo sekret jajka kryje się w życiu, które pojawia się tylko, jeśli się właściwie pielęgnuje ten "kamień".
Z odpowiednio dobraną temperaturą, wilgotnością, otoczeniem. Jeśli jest jakaś "kura" która pilnuje swojego "kamienia". Żeby jakiś wąż się nie zakradł, czy jakiś lis i nie zeżarł tego co kryje w sobie jajko, wykańczając przy okazji mieszkańców kurnika.
​Tak naprawdę w pytaniu nie chodzi o to co było pierwsze, bo jak uczy archeobiologia to najpierw były gady składające jaja (a więc jajo a nie kura), a potem ptaki. Raczej o to czym jest jajo i kura. Niekoniecznie symbolicznie.
Jajko zatem skrywa sekret życia. Które czasami ma szansę przekształcić się w kurę. O ile da mu się szansę i nie będzie konsumowało wnętrza. O ile nie rzuci się nim niczym kamieniem rozbijając na czyjejś głowie. Życie niknące wraz z rozlaną zawartością wszak nie wróci do pękniętych skorupek i nie będzie ćwierkać po wykluciu - czyli wtedy, gdy kamień pęknie od wewnątrz, a nie poprzez działanie z zewnątrz.
Walenie kijami od palanta w jajka to wszak też nie jest sposób na przyspieszenie rozwoju małych kurczaczków. Choć niektóre religie zapewne uznają że walenie po jajach tych, których uważają za węży ma sens. A czy gdyby nie było gadów byłyby ptaki?
Koncepcja mordów mężczyzn, kobiet i dzieci, jakże obca chrześcijanom (i mądrości wężów) najwyraźniej jest nadal obecna w tej smutnej rzeczywistości. Kiedyż to filozoficzna kura złożyła to jajko z którego wykluł się wąż? A może to był kogut i bazyliszek w innej wersji tej opowieści? Bazyliszek, który zaczął ponownie mordować w imię religii zakazującej mordów? Czyż deewolucja poglądów bywa wysoce szkodliwa jeśli dotyczy filozofii?
Życie w jajku (ogólnikowo) opiera się m.in o DNA, zbiór substancji odżywczych i środowisko w którym może stać się kurą. Która złoży jajka na których da się zarobić - ale tylko w środowisku w którym nie będzie lisów i węży które będą je brać darmo, niszcząc czasem cudze kurniki. A czy można zarabiać na życiu kury? Ludzie podobno mają panować na Ziemi. Więc...
I tak sprowadza się to do opcji - albo kamienne jajko i po długim czasie kura, albo złoto zarobione na jego wnętrzu.
Krowa dająca mleko albo "złoty cielec".

​O byciu zimnym lub gorącym czyli o powołaniu kapłańskim w ujęciu naturalnym

Węże są zmiennocieplne i zazwyczaj zimne, chyba że wygrzeją się na Słońcu. Wtedy stają się bardzo aktywne, czasem aż nadmiarowo, a że zwiększa się tym samym ich zapotrzebowanie energetyczne, to ​i liczba ofiar które są niezbędne do wyżywienia węża.​ Mądry wąż potrafi przetrwać długo bez nowych ofiar - hibernując.
Jako że wszystko ma swoje miejsce w przyrodzie, tak i węże zżerające np. małe, chore szczurki bywają przydatne. Jeśli utrzymują swe zimno. Jednak gorący wąż to zły wąż, nienasycenie szukający wciąż nowych ofiar.
Ssaki czy np. ptaki, należą do zwierzątek stałocieplnych, utrzymujących swą temperaturę na poziomie znacznie wyższym niż mają węże. Są wręcz dla nich gorące i zazwyczaj nie myślą od urodzenia w kategoriach węży o innych ssakach (póki nie zaczną być wychowywane przez gady). Np. owcach. Czy wystarczy sączyć krew z takiej żeby przetrwać latami zamiast polować na małe szczurki roznoszące choroby?
Jeśli nie szkodzą sobie nawzajem to oznacza, że tworzą pewien ekosystem. Zwierzątek stało- i zmiennocieplnych.
Czy wąż jest w stanie przystroić się w ptasie piórka (np. gołębia) by udawać gorącego i przybliżyć się dzięki temu do stałocieplnych zwierząt i wykorzystać do stworzenia sobie darmowej, łatwo dostępnej i naiwnej jadłodajni?
Zwierzęta stałocieplne głównie myślą (albo przyjęło się tak myśleć) o jedzeniu i kopulacji, względnie metodach jak osiągnąć jedno i drugie, jak również o wielkim rodzinnym gnieździe gdzie mogłyby robić jedno i drugie. Oczywiście są też np. altanniki które mają artystyczne nastawienie do rzeczywistości (i kopulują gdy krytyka dzieła - budowli przejdzie w oczach samicy), a niektóre znane są z robienia zapasów na przyszłość (chomiki).
Zmiennocieplne jak np. żabcie preferują często amplexus zbiorowy, ale wszak rechoczące żabcie nie są mądrymi wężami.

Drzewo

Podstawowym błędem przy założeniu że Stwórca nakazał​​ rządzić się ludziom samym jest następnie podawanie się zarówno duchom jak i ludziom za "boskiego posłańca", "anioła", "wybrańca Boga", etc.
Bo ludzie mają rządzić sami.
Bez Stwórcy.
To podstawowe założenie które wystarcza do życia bez kapłanów.
Bo Stwórca sobie nie życzy by go wzywać.
Niepotrzebni są więc kapłani do kontaktów ze Stwórcą.
Niepotrzebni do interpretacji Jego praw bo ich nie ma poza nakazem rządzenia się po swojemu.
Na Ziemi.
Wyraźnie to dał do zrozumienia.
A jeśli Jego decyzje są ostateczne i nieomylne to żaden śmiertelnik (czy duch) nie ma prawa podważać Jego wyroków.
I nie ma i nie było żadnego "ducha" który przychodziłby od Stwórcy, bo tym samym podważałby Jego decyzję, a więc był przeciwny Jego woli.
Bez względu od swojej własnej potęgi.
Można oczywiście założyć, że gdyby wierzyło się każdemu "duchowi" który przemawia i podaje się za bóstwo/anioła/demona to po pewnym czasie byłoby się w stanie wpływać poprzez niego na otoczenie.​
​Tyle, że to nigdy nie byłby ani Bóg, ani posłuszny Stwórcy człowiek, Stwórcy który nakazał rządzić ludziom na ziemi i to bez "drzewa całej wiedzy dobrego i złego". Drzewo bowiem jeśli jest żywe to rośnie.​ I nigdy nie jest całe, bo czasem traci liście, a czasem konary w wyniku zawirowań losów tych, którzy je wykorzystają.
Jeśli założyć że to Stwórca nakazał rządzenie się ludziom, tym samym można przyjąć, że wszelkie "cuda" w dobrym i złym znaczeniu mające w swej konsekwencji utrwalać cudzą władzę nigdy nie były pochodzenia boskiego.
Każde "cuda" uznawane za pochodzące z "boskiego" źródła nieodmiennie stawały się początkami nowych religii (lub nowymi gałęziami istniejących), których słowa przestawały być rozumiane przez tych, którzy uważali się za "kapłanów słów", którzy coraz bardziej odchodzili i odchodzą od wiary i przekazów swoich "cudotwórców".
Podstawą iście biblijną zatem jest niewykorzystywanie nasion ani samych drzew "dobrego i złego" do panowania nad kimkolwiek (Stwórca zakazał, ale wąż władzy chciał skorzystać z braku zrozumienia paradoksu zakazu nieopartego o jego zrozumienie). Paradoks odpowiedzi w którą należy uwierzyć i zrozumieć, znajdującej się w książce na samym jej początku - by nie wierzyć żadnej książce.
Nieważne czy to wiąże się to z regułami kapłanów czy innych zawodów, podstawy często są najtrafniejsze i często paradoksalne w swych założeniach jeśli chodzi o opis rzeczywistości.
A teraz wyobraźmy sobie Jezusa który mając pewne pojecie na temat nasion zaczyna "nawracać" zarówno żydów (których religia ma tę opowieść w książce) jak i rzymian. Czy w efekcie po kilkunastu wiekach nie dostaliśmy przypadkiem Żymian? Trwających nieustępliwie przy swojej książce i perlistych interpretacjach? Nawołujących do zamieszek i mordów, wywołujących religijne wojny w imię tego który tego zakazał robić? A może to są po prostu Rzydzi inaczej, z takim samym nastawieniem kapłanów jak... miałem napisać "kiedyś" ale nieodmiennie jest zawsze. Broniący interesów własnych i nakazujących mordy w imię "nie morduj".
Jadowity wąż owinięty wokół swego drzewa.
Które jest książką.
Identyfikowanej jako źródło "jedynej wiedzy i prawdy" o tym, co jest dobre i złe.
Będące też źródłem "grzechu pierworodnego" czyli kierowaniu się ku "jedynie słusznym tezom i książkom". Typowego błędu raczkujących cywilizacji.

poniedziałek, 7 lipca 2014

W sobie

Mądrej głowie dość dwie słowie
W sobie

Bez ustanku walcz z Aresem 1)
Ucz się sztuk z Hefajstosem 2)
Twórz myślą błyskawice Zeusa 3)
Panuj nad wodami z Posejdonem
Świeć swym światłem jak Apollo
Targuj się z Hermesem 4)
...

;)


1. dzięki walce z wojną
   okolicę masz spokojną

2. ucz się umiejętności
   dla zdobycia majętności

3. elektromagnetyzmu sztuka
   działa piorunami ducha

4. gdy ktoś się targuje
   wieści inne przekazuje

Historyjka o locie

...i wtedy Bóg, bo Któż Jak Nie Bóg, wziął miecz - narzędzie zbrodni i spalił je by nigdy więcej z jego pomocą zło nie miało miejsca w raju, bez względu na cudze knowania.
Wyobraźmy sobie świat za parę lat. Czysto hipotetycznie. W którym posiadający broń nuklearną "chrześcijanie" posyłają do jakiejś zwaśnionej stolicy dwóch posłańców, by postawić ultimatum - albo nawrócą się na ich tezy, albo miasto ulegnie zniszczeniu.
Na miejscu wita ich ambasador oraz wściekły tłum - za restrykcje jakie dobrotliwi "chrześcijanie"* wprowadzili do ich krainy. Aby udobruchać tłum, ambasador proponuje nawet swoje córki - bo wszak wśród zasad religijnych owej krainy warte są mniej niż psy, wszak aby się ich pozbyć z domu trzeba jeszcze dopłacić, a lepiej wszak nie mieć wybijanych okien ze względu na goszczących, dumnych i wyniosłych przybyszy. Których wielce religijni przedstawiciele rządu, przysłali z ultimatum.
Ustalenia nie dają rezultatów. Lokalna kultura religijna nie ma zamiaru zmieniać przekonań i wierzeń w swoje religijne zasady dla jakichś obcych, dysponujących potęgą militarną i bezkarnie mordujących i wykorzystujących ludność krainy.
Ambasadorowi, jako zaprzyjaźnionemu z obcymi, daje się możliwość ucieczki przed atakiem, które wkrótce niszczy całe miasto. Mężczyzn, kobiety i dzieci. Bez względu na to kim były i w co wierzyły.
Żona ambasadora pragnęłaby ocalić swe córki i powraca - woli umrzeć z nimi niż wyjeżdżać z mężem, któremu dano dwa wolne miejsca w latającym środku transportu łaskawych przybyszy.
Ot historyjka o locie.
*) Tu można wpisać nazwę każdej "religii" w której są niewierni przykazaniu "nie morduj".

Sss...

Jeżeli coś niszczy całkowicie wolną wolę człowieka, tworząc z niego bezwolną, powtarzającą co mu wciśnie się do głowy i nie potrafiącą myśleć o niczym innym - kukiełkę.
Jeżeli coś dociera z zewnątrz i nie jest powtarzane od razu, tylko jest przetworzone i opowiedziane "własnymi słowami", po zniekształceniach, mamy podobny przypadek do pierwszego, jednak nie można w tym wypadku mówić o "mesjaszu" czyli kimś kto jest "ustami ducha" czy "wyrocznią". Drugi przypadek to "prorokowanie" czyli przedstawianie mniej więcej tego co zaprogramował "duch" na jakiś okres przyszłości, a co pojawia się w świadomości ofiary obcej świadomości.
Dlaczego niszczenie wolnej woli miałoby mieć coś wspólnego z Bogiem?
Tym, który niszczył wieżę Babilon z "jedynie słusznym" językiem, na tyle ile pojawiło się na świecie, łącznie z religiami?
Dla wielu jedyną prawdą i wiedzą są "święte książki" i poza nimi nie ma dla nich nic. Swoje kłamstwa i upiorne wręcz zbrodnie zasłaniają "religią" i "wiarą" w napisane słowa. Bo "Bóg" tak chce. Bo tak "prorok" powiedział. Bo taki i owaki "święty" stwierdził że ziemia jest płaska, więc jest dla ofiar jego słów musiała być płaska. Bo jak nie to skazywało się takiego przeciwnika na śmierć za herezję negującą słowa węża w ciele "świętego".
Adam i Ewa nie okryli się listkiem z drzewa figowego, tylko liśćmi ze żródła wiadomośći "dobrego i złego" które zaoferował im wąż.
Liśćmi w postaci wiedzy ze źródeł np. glinianych tablic, papirusów, książek z "jedyną, słuszną prawdą" - nie tylko religijną. Tak samo medyczną (przykładowo błędy Galena, uważanego przez wieki za niemal nieomylnego patrona wszelkich lekarzy), historyczno-przyrodniczą (dinozaury jednak istniały a IPN kłamie), fizyczną (hipotezy i teorie dające jakieś wzory spełniające określone założenia badanych przypadko, nie można uznać za całą prawdę - dotyczy, nawet w najpełniejszej teorii tylko tego co jesteśmy w stanie poznać lub zrozumieć; stosowanie promieni Rtg do dopasowywania sobie butów sklepie to nie był najlepszy pomysł - a takie urządzenia sie pojawiały) itd. itd.
To co piszę jest też wszak tylko interpretacją tego, co uważam za prawdę i nie można sie tym okrywać na zajęciach w których przekazywane są określone słowa i tych słów, lub ich przeksztalceń domaga sie od osób ktorym sie te slowa przekazuje.
Sss...
A może ja kłamię?
Sss...
Jak rozpoznać kłamstwo? Kto potrafi, jeśli jedynego czego czlowiek się nauczy, w szkole, w świątyniach - to cudzych słów w które ktoś uwierzył i uznał za "jedyną prawdę" w dziedzinie którą reprezentuje?
Czy jeśli ktoś nie uzna to znaczy że należy mordować każdego kto nie spełnia założeń, aż pozostanie tylko wąż ze swym źródłem?
Nakazujący mordy w imię swego źródła?
Sss...
A może należy umieć rozumieć i interpretować podstawy niektórych źrodeł, bo cała reszta okazuje się kwestią błędnie interpretujących ludzi?
Sss...
Czy moi drodzy czytelnicy rozumieją jak forma zapisu, łącznie z onomatopejami, zmienia odbiór przekazywanych treści w zależności od wyuczonych od dzieciństwa słów - zasad wpojonych przez innych, uważających że istnieje tylko jedno źródło wiedzy "dobrego i złego", że istnieje "relatywizm poznawczy", lub że wszystko jest prawdą i nic nie jest prawdą? W zależności od tego, czy nauczono was moi drodzy czytelnicy myśleć i tworzyć własne oceny i słowa w oparciu o różne źródła, czy też tylko o jedno, na podstawie którego tworzycie wszystkie pozostałe opinie, oceny, sądy i wyroki?
Sss...
To atak na każdą sektę która udaje że rozumie podstawy Biblii i tworzy swoje religie... Tak czy nie?
Sss...
Może.
Sss...
Odpowiedzi zawsze są takie jak przewiduje test. Tak czy nie?
Sss...​​
Więc. Bądźcie mądrzy jak węże, uważając komu sracie na głowę niczym proste gołębie. A może prości jak "grające w szachy" gołębie? Może nieskazitelni jak gołębie mający jajka z różnymi gołębicami? ​To jak to szło i o co chodziło, może któryś z wykształconych czytelników przypomni?
Sss...

sobota, 5 lipca 2014

Golgota

Miłujcie swoich wrogów.
To podobno wynika z religii tych wrzeszczących starych bab, szczekających psów pasterskich i wszelkiej maści typów podających się za chrześcijan stojących przed teatrami i uważających się za najbardziej porządnych i wiernych?
Czemu nikt z nich nie walczy jako wolontariusz przy jakiejś akcji charytatywnej? Czyżby nie potrafili walczyć z wojną? Czyżby jedyne co potrafili to walić kamieniami bo uważają się za bezgrzeszne owce, a belek w swych oczach nie mają?
Pogan trudno nauczyć cywilizowanych zachowań, zwłaszcza jeśli całe życie wmawiano im że najwięcej do powiedzenia o Jezusie mają księża, dla których wierni fanatycy są sposobem na trzymanie władzy.
Jakże ja was kocham jako ten zodiakalny wąż z chińskiego zodiaku. Gdy tak jadowicie szkalujecie ludzi, gdy jad cieknie z waszych gadzich ząbków i aż myślę wtedy o śliniaczkach dla dobrotliwych i cnotliwych wielce żmij, które wszak pamiętają iż mają być jak dzieci. Ot takie niewyklute jajka, żyjące często w staropanieństwie. Jakże kochane jesteście. Zaiste.
Jezus podobnoż dawał władzę nad złymi duchami i demonami swym uczniom. Jakże się to po wiekach zmieniło. Przypomnijmy sobie tego starego dziada i zdrajcę - Wyszyńskiego podającego się za biskupa chrześcijańskiego - on twierdził iż dano kapłanom władzę nad Bogiem.
Oj Czyżby szatana i demony uważał za swego boga, wraz z wszystkimi swoimi wiernymi pupilkami stawiającymi mu pomniki? Ot taki wąż zasługujący na pełzanie i nic ponad to. Na pewno nie na wieczne życie.
Jakże jest on kochany przez zodiakalnego węża.
Niech będzie przeklęty.
Ja nie wybaczam.
Nie żebym był święty albo coś - to było zawsze wśród chrześcijan przeznaczone tylko dla Boga, a nazywanie czegokolwiek lub kogokolwiek mianem "świętym" - świętokradztwem.
Bo ja jestem zodiakalnym chińskim wężem... sss...
Jakże mi przykro iż popełniam tego typu listy jak poniższy, wybaczcie mi proszę moi drodzy czytelnicy, ale sss... Ja po prostu czuję że jakąś siła we mnie wstępuje, a kler mimo wielu słanych listów o pomoc nie odpowiadał przez lata. Sss... Wszak to z całą pewnością nie jest list do najjadowitszej żmii w tym państwie. Kajam się. Wybaczcie mi, proszę. Są gorsze. Z całą pewnością. Ale wszak nie uważam się za nieomylnego. Czy moi czytelnicy wybaczą mi po chrześcijańsku, nie czując urazy, gdy niczym Wyszyński poproszę o wybaczenie swoich win w jakimś tam konflikcie zbrojnym który zebrał paręnaście milionów ofiar z winy strony przeciwnej? Sss... ?
Odpowiedź chrześcijanina czy chrześcijanki powinna brzmieć "oczywiście" i "nadstawię drugi policzek".
Dotyczy zakazu występów w Rabce dla kabaretu Limo.
(btw. zawsze wolałem Potem)

do: rabkamok@poczta.onet.pl
data: 3 lipca 2014 18:07
temat: Wolność wypowiedzi?
Do:
Najjadowitszej lokalnej żmii Joanny Lelek organizującej koncerty na cześć jego przeklętej niskości, wielbiciela pedofilów i pedofilii (utrzymującego prawo w swoim państwie do gwałtu na dzieciach do czasu obecnego władcy Watykanu), broniącego ich własną łuską i zakazującego wszelkiej krytyki w swych encyklikach, świętokradczego zdrajcy chrześcijaństwa - antychrysta, Karola Wojtyły - używającego tytułu jakiego Jezus przeznaczał tylko dla Boga (lecz nie powiem że bezkarnie, bo przekląłem go osobiście, ze skutkiem śmiertelnym)
Witam!
Obraziłaś mnie dziołcha poważnie. Nie nazwę cię panią bo na to trzeba umieć zasłużyć, a ty obrażasz poważnie moje uczucia religijne i to w stopniu, jaki jest dosyć powszechny w tym kraju, gdzie normą jest wzywanie imienia arkadyjskiego rogatego bożka przy ołtarzach. Nie wiem czy pamiętasz, iż nie każdy kto woła "Jezu" jest chrześcijaninem. Bo nie są na pewno ci, którzy nie potrafią nadstawić drugiego policzka, a swoją władzę urzędnika państwowego, w którym póki co jest mowa o jego świeckości nie potrafią pogodzić z własnymi przekonaniami.
Osobiście uważam się za marnego buddystę. Jednak za buddystę płacącego podatki na urzędników mających bronić urzędów swoistej "cesarskiej władzy" przed zakusami kleru - węży udających chrześcijan. Ponieważ wydaje ci się, że bronisz religii w której to co boskie jest związane jednocześnie z nakazem "darmo dostaliście darmo dawajcie", natomiast żołd z "cesarzowi co cesarskie", żądam twojej natychmiastowej rezygnacji, skoro postanowiłaś poświęcić się religii i Bogu.
Póki ja płacę na twoje utrzymanie, mam prawo cię przekląć za każdą zdradę której dokonałaś przy świadkach. Bo ja nie wybaczam. To mają prawo zrobić tylko bezpośrednie ofiary, gdy winny przyjdzie je osobiście przeprosić. W moich oczach jesteś tylko jadowitą żmiją, wśród sobie podobnych. Żerujących na moich podatkach, podobnie jak inni, z takimi samymi efektami.
Pytanie brzmi - czy mi się chce? Poświęcać uwagę kolejnej płaszczącej się na kolanach przed bestią, której wybaczy wszystko, pocałuje każdy nadstawiony pierścień, bo to przecież "ksiądz" albo "biskup".
Ty dziołcha na dzień dzisiejszy jesteś stracona dla chrześcijaństwa, bez względu na to co mówią ci różni następcy kapłanów niejakiego Mitry, którego narodziny święcisz 25.XII, bo okradasz mnie osobiście.
Wśród węży splątanych, w strąconej koronie
Każdy demokratycznie dziś siedzi na tronie
I każdy marudzi i jęczeć poczyna
Że nie ma króla i innych to wina

Splątane węże gryzą i kąsają
Wiwaria swe ciągle z podatków stawiają
Hodują ciało - pokolenia żmijów
Poznając je po klęku a takoż od tyłu

Węże ogon gonią, łapią nieustannie
Rechocząc w swym gronie
Z ofiar swych szkaradnie

Księgę z drzewa biorąc za swą odwieczną osłonę
Okrywającą niewiedzę perłowym wierzeń słowem
Które rzucają przed swoje ofiary
By wstyd okrywali w zamian za dary

A tam gdzie gryzą
W imię odnowy
Od wieków się lęgną
Nowe potwory
Ładna piosenka? Zapewne jak koncerty ku czci w których biorą udział równie porządni ludzie.
Czyż życie to nie swoisty kabaret?
Pozdrawiam
ALK
​konwersujący z lucyferycznym bytem podającym się za Elohim i Ismaela
(nienawidzącego każdego biskupa który zmienił oryginalne imiona w Biblii o​​d 3 wydania tzw. Biblii Tysiąclecia​)

Ten list dotyczy również pogan broniących przed teatrami tego, czego nigdy nie wyznawali, bo żaden z nich nie nadstawił drugiego policzka. Niech was szlag trafi.