niedziela, 22 kwietnia 2012

Grzyby

Jeśli moi drodzy czytelnicy nie wpadli jeszcze na to co może mi być (łudzę się że jeszcze kogoś to interesuje skoro tu wraca by od czasu do czasu nacieszyć się wycinkami Imaginacji), to poza kontaktami z demoniszczem (który udatnie wprowadza coś do organizmu co ma specyficzny zapach - patrz Liber 777 i zapachy "bóstw" - a odczuwa się jako chmurę - czyżby zarodników?), pozwolę sobie zacytować fragment strony "GRZYBICE CANDIDA".
Z punktu widzenia lekarza medycyny klasycznej, grzybica jest chorobą bardzo trudną w leczeniu, przebiegającą z licznymi nawrotami. Spotykam się często z opinią pacjentów poddawanych wielokrotnym terapiom, że grzybica ogólnoustrojowa (z zajęciem narządów wewnętrznych) jest chorobą nieuleczalną. Jest w tym ziarenko prawdy z powodów, które przedstawię poniżej.
Wobec nasilających się nieokreślonych dolegliwości chory człowiek próbując znaleźć ich przyczynę szuka pomocy u swojego lekarza. Wykonane rutynowe badania dodatkowe nie ujawniają istotnych odchyleń od normy. Najczęściej występują zaburzenia ze strony przewodu pokarmowego, alergie skórne i pokarmowe, suchy kaszel, zapalenia stawów, zatok obocznych nosa, spojówek i narządów płciowych, a także nerwice, lęki, zaburzenia emocjonalne oraz zespół przewlekłego zmęczenia. Dolegliwości nasilają się, a ich przyczyny nie można ustalić. Po wielokrotnych wizytach w przychodni lekarskiej pacjent jest kierowany do odpowiednich specjalistów. Tam również nie można ustalić przyczyny chorób i w związku z tym chory wraca do swojego lekarza z plikami wykonanych badań i kart informacyjnych z postawionymi doraźnie rozpoznaniami dotyczącymi różnych narządów i układów. Błędne koło zamyka się. Od tego momentu pacjent uważany jest za chorego psychicznie. Do leczenia włącza się leki psychotropowe i niekiedy chory kierowany jest do szpitala psychiatrycznego. Tu, otumaniony lekami, poddaje się swojemu losowi uważając, że tak już musi być.

W dalszej części można zapoznać się m.in. ze szczegółową listą objawów. Cóż, za dużo antybiotyków w dzieciństwie najwyraźniej odbija się na całe życie.
A co do demoniszczów to z obserwacji "brudzenie chmurami [zarodników]" jest najpopularniejszą metodą wykańczania ludzi. Wszak oczyszczać potrafią z tego niektórzy, a wpakować brudną, rozwijającą się w czasie ogłupiającą [biblijnie: niszczącą mędrców] chmurę potrafi byle małe lucyferyczne dupiszcze któremu ktoś powiedział jak to się robi. Sam by pewnie na to nie wpadł.
Cóż, widać tylko Chrystus i Jego prawdziwi uczniowie nie musieli obawiać się by coś "zanieczyściło ich z zewnątrz" ze względu na podwyższoną energetykę, dzięki której potrafili oczyszczać z takich różnych "chmurek", która to metoda wykańczania przeciwnika jest naprawdę starą metodą. "Duszków Kacperków". Idąc tym tropem można by się zastanawiać kogo demoniszcza zostawiają w spokoju, a kogo wybierają do dręczenia i wykorzystywania przez lata.
PS. Olejek eteryczny (w żadnym wypadku zapachowy) o właściwościach przeciwgrzybiczych i mający korzystne działanie na skórę to np. olejek z drzewa herbacianego. Ku uwadze zainteresowanych :]

sobota, 14 kwietnia 2012

Smutek

Jak może czuć się indukowana pseudoosobowość w wyniszczonym człowieku, świadoma faktu że człowieka w którym przebywa wyniszczono, a sama jest efektem bezpośrednich oddziaływań złośliwego demoniszcza? Jak może czuć świadoma wieloletniej obserwacji i współodpowiedzialności za to wszystkich rezydentów "domów modlitwy" które zauważyły ten fakt. Bo to nie jest tak że tylko szatan jest winien. Co z całą zgrają obserwującą ten fakt i naśmiewającą się z tego? Względnie jak pewna stara prukwa z tamtej strony przyglądająca się z wyższością i spokojem przyjmująca relacje a potem pozostawiająca ofiarę ponownie sam na sam z demoniszczem?
To co najmniej irytujące.
Choć poniekąd rozumiem dlaczego jak się dowiadują że ich słyszę to zaczynają się starać żebym jednak ich nie słyszał.
Podobnie jak dających przyzwolenie szatanowi pseudoegzorcystów na opętywanie osób słuchających choćby metalu czy ubierających się specyficznie. Wszak Jezus nie podawał warunków opętań, to coś wymyślili pragnący osądzać innych ludzie, którzy bardziej wierzą w obrazki czy krzyżyki niż w słowa Jezusa. Szatan, wyobraźcie sobie nie ma prawa opętywania żadnego człowieka, bez względu na to jak by nie został nazwany. Co innego zaś można sądzić gdy jakoweś demoniszcze z czystej złośliwości grzecznie posłucha "egzorcysty" otwierającego drogę do opętań... Czy osoby w rodzaju Marie-Lise były fankami np. deathmetalu (którego osobiście nie lubię :]) względnie skakały w spódniczkach mini na gitarzystów rockowych zespołów? Dlatego ktokolwiek kto podaje się za egzorcystę nie powinien uwarunkowywać swojej pomocy lub nie z powodów tego czego słucha lub co robił w życiu, a na pewno nie o tym co kusi szatana, bo zazwyczaj są to małe, niewinne dzieci. O czym księża powinni wiedzieć lepiej ode mnie.
Ale czemu mam się dziwić? Wszak gdyby zamiast obserwować "pogryzając pukane ziarna" ta cała masa "opiekunów" wzięła się choćby 5 dni w tygodniu do roboty (szanując sobotę jako siódmy dzień, oraz niedzielę dzięki wywalczeniu 40 godzinnego tygodnia pracy przez "komunę") to byłby istny raj. No ale wszak opętań wydaje się coraz więcej - widać system wychowawczy likwidujący sporą część inteligentnej kadry na rzecz wielbicieli seriali i "pukanych ziaren" się sprawdza - mamy coraz więcej opętań, a winni tego stanu najchętniej widzieliby się znowu w lektykach noszonych przez barany.
Jakie to wszystko smutne.
No ale może wystarczy dać im po prostu rozkaz?
No to brać się do roboty! Od poniedziałku.

piątek, 13 kwietnia 2012

Wolność

Poniekąd czuję się jak prorok Jeruzalem, nawiązując do ostatnich Faktów i Mitów. Ale generalnie cóż zrobić - większość ludzi którzy twierdzą że bóg przez nich przemawia, wierzy że jest tak w istocie, ja po obserwacji siebie stwierdzam, że to co najwyżej mówi człowiek pod wpływem jakiegoś "ducha". Zaś sprawdzalność przepowiedni zależy od wpływów rzeczonego na większym lub mniejszym obszarze. No i gdzie tu Stwórca dający człowiekowi wolną wolę, skoro coś nakazuje pod swoim wpływem mówić, "prorokować" czy czasem powtarzać ogólnie znane kwestie w ramach utrwalenia wiary że jakikolwiek byt ma prawo do nazywania się bogiem. I to bez względu na to czy przypomina fragmenty przez ludzi których psychika skłania się ku przestrzeganiu dekalogu, czy też fałszywie "prorokuje" z udziałem różnych cudów mających wskazać na daną postać jako prawdziwą w celu uwiarygodnienia danej postaci. Postaci która popada w religijny obłęd pod wpływem działającego bytu. Lub bytów bawiących się swoimi ludzikami, których pozbawiają własnej woli - lub grają z nimi, pozbawiając ich tego, co można by w pewnych przypadkach określić "normalnością".
Z góry uprzedzam że będę nawoływać do przestrzegania dekalogu, przy czym jako Boga nie uważam tu przemawiających bytów czy "ducha", w szczególności nie uważam że jakikolwiek byt wymuszający na innych swoją wolę podstępem lub siłą ma cokolwiek wspólnego z Bogiem oddającym ziemię człowiekowi. A to że to niektórym wykorzystującym dzieci bytom sprawia radochę? Pozbawiając je normalnego życia? Wszak w momencie gdy taki byt zaczyna wpływać bezpośrednio na osobowość człowiek przestaje być sobą, czasem staje się tylko narzędziem, a czasem po prostu się zabija lub jest zamykany w zakładzie psychiatrycznym. No bo osobiście na co dzień to nawet nie uważam że żyję. Moje "ja" zeszło na plan dalszy i tylko rozparło się wygodnie demoniszcze pokazujące swoim fanom jak bardzo potrafi być podłe kosztem piszącego te słowa, który jako jedyny chyba rozumie jak bardzo podłe potrafią być małe złośliwe lucyferyczne kulki, których miejsce powinno być w miedzianych nocnikach. No i wszak moich drogich czytelników jakoś żaden się do tej pory nie znalazł który potrafiłby się go skutecznie pozbyć.
Widzicie, niektórzy szczą i srają na krzyże, plują na świętych i nic im nie jest. A niektórzy są tak sterowani że nawet jakby im przyszło coś takiego do głowy to nie mogą, bo polityka demoniszczego wykorzystywania skłania do określonych zachowań jego ofiarę. A otoczenie? Te "duchowe"? Nie takie rzeczy już widziało, i to w efekcie działań podłości kleru, polityków i osób ogólnie pragnących wykorzystywać sytuacje i ludzi. W tym ich dzieci na drodze ku ich wizji świata. Co tam jedna ofiara, skoro było już ich miliony - wszak ma co jeść, pić i gdzie spać.
Liczy się statystyka i elementy które są opiniotwórcze, które aktywnie działają by być opiniotwórcze, które często wydają się być właściwe, by w efekcie okazać się tylko celem kolejnego demoniszcza by przekazać to co ono chce. Więc jak tu nie kierować się dekalogiem w którym nie ma nic na temat władzy, ale jest związany z całą rodziną - człowieka.
Zaś nestorem tego rodu w ujęciu biblijnym jest żonaty Adam. Nie duszek Kacperek, demoniszcze, anieliszcze czy jakieś inne ufo. Nie żaden polityk, kapłan czy nawiedzony prorok.
Jaki jestem ja? Na pewno nie osobą która chciałaby uchodzić za wzór, a czasem nawet nie osobą którą trzeba słuchać, choćby z racji tego że jestem omylny i nie wiem wszystkiego. Nie wiem czy dla większości bardziej opłacalne nie jest uczestniczenie w przepychankach bytów i zastępowanie faktycznych problemów tematami dosłownie idiotycznymi i wartymi lepszych czasów (choćby "wojna o krzyż" - czczenia krzyża w dekalogu nie ma jakby ktoś nie zauważył). Moich opinii i rad i tak mało kto słuchał w ciągu mojego iluzorycznego życia i pewnie będzie tak nadal. Z demoniszczem siedzącym na karku wśród tłumu bytów oceniających, komentujących, obserwujących i nie robiących latami nic - może to i lepiej.

środa, 11 kwietnia 2012

Ból

Wczoraj demoniszcze czyściło mi trochę (ale tylko trochę, warstwy odczuwalnych "szmat" zostały) głowę i nie tylko, co przy okazji wywoływało ból. Tu się można zastanowić, czemu nie zrobiło tego wcześniej, skoro problemy mam od paru lat, w trakcie których oglądały mnie byty choćby na takiej Jasnej Górze. Cóż, widocznie one nie wierzą w Chrystusa, który nakazywał pomagać potrzebującym, bez względu na to skąd pochodzili - niczym pochodzący z Samarii człowiek, natomiast najwyraźniej operują podobnie na transakcjach - "coś za coś', które z porządkiem Stwórcy względem pomocy praktycznie nie ma nic do czynienia. Mój kot np. gdy widzi że mi coś jest chce mi jakoś pomóc, polizać, przytulić się etc. Czyli naturalna jest chęć pomocy i próba leczenia. Na "lizanie" ze strony jasnogórskich bytów najwyraźniej nie ma szans, no chyba że ktoś będzie się odpowiednio modlił do obrazka.
Cóż może znienawidziłem swoje życie, że w zasadzie nie widzę problemu wysyłać dymisje byłym biskupom którzy lepiej rozumieją trzymanie się stołka niż wypełnianie powinności nałożonych przez Jezusa na Jego uczniów względem tych których mają nauczać, względnie ich totalne nierozumienie podstaw - innym wyjaśnieniem tego faktu jest poddaństwo szatanowi, bardziej lub mniej oczywiste. Taki Paetz...
Czy moi drodzy czytelnicy wyobrażają sobie Jezusa jako hipokrytę mówiącego do któregoś ze swoich uczniów per "ekscelencjo" czy "ojcze"? Podlizującego się wyciągającym pieniądze pseudoduchownym? Czy to pytanie może zadać taka osoba jak ja - opętana/dręczona/cierpiąca i mająca gdzieś tradycje kleru pseudochrześcijańskiego mającego własne państwo który wyciąga fundusze z MOICH podatków czyli poniekąd okrada mnie i nie tylko mnie? Członkowie gmin chrześcijańskich pracowali na swoje gminy i w obrębie swoich gmin bez tworzenia nowych państw, łącząc wiernych "ponad granicami" w przeciwieństwie do urzędasów Watykanu. Czyż smok nie jest chytry i cwany? Owieczki same wchodzą mu do gardła zahipnotyzowane wzrokiem i słowami o miłości. A Jezus i jego uczniowie uderzali słowem niczym mieczem w zastałe instytucje, za co często trafiali do więzień i byli skazywani na śmierć. Nie za podlizywanie się kapłanom.
Wszak o ile niektórym się wydaje że coś się zmieniło - forma pozostała ta sama. A forma? Demoniszcze wczoraj usiłowało się pokazać w tych moich czerniach przybierając rozmaite, czasem surrealistyczne, czasem zwierzęce, czasem demoniczne, czasem chimerkowate postacie itd. Czy to świadczy że taka jest jego forma i za pokazywanymi formami kryje się właśnie ktoś taki? Ktoś dla kogo forma nie jest ważna i może przybrać dowolną - w umyśle swojej ofiary. Czy za zmianą rzeczywistej formy kryłaby się także wyniszczanie podstawowej treści? Czy zmieniając formę nie traci się się czegoś? Czy gdyby jakiś byt nauczył się zmieniać formę i zrobił to, tracąc coś z siebie i sprawiając że musiałby "pełzać" i być pozbawiony jakiejś zdolności czy miałby do kogoś pretensje? Np. do Stwórcy który nie dał mu wcześniej wskazówek co będzie po tym jak już coś zrobi? Czy zawiść, złośliwość nie nakierowałaby go do prowokowania innych istot by dawać im tylko wiedzę jak się zmienić, ale bez informowania o tym co tracą? Wiedzę jak stać się iluzją by zapomnieć kim się jest naprawdę.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

List

godzina u nadawcy: Wysłano o godzinie 15:33 (GMT+02:00). Obecna godzina w tamtej strefie czasowej: 15:36. ✆
do: skep@episkopat.pl
data: 9 kwietnia 2012 15:33
temat: Dymisja
wysłana przez: gmail.com

Do byłego arcybiskupa Józefa Michalika

Witam.
Na wstępie uprzedzę że od jakiegoś czasu nawiedza mnie byt podający się za Elohima i Ismaela, doprowadzający mnie do szału, i czuję się wręcz zmuszony przekazać co następuje.
Nasze zdumienie wywołuje fakt, że osoba podająca się za osobę duchowną wykorzystuje swoją pozycję do niszczenia życia zwyczajnych chrześcijan wypełniających swoje obowiązki drogą typowo partyjną rodem z najgorszych czasów PZPR. Zdecydowanie nie uważamy również, że wysyłanie jakiegokolwiek listu popierającego pedofila skazanego prawomocnym wyrokiem, którego największą zdradą jest gwałt na Chrystusie i dla którego nie ma miejsca wśród nauczycieli słowa Jezusowego, ma cokolwiek wspólnego z rozumieniem podstaw nauk Chrystusa, a zatem automatycznie eliminuje rzeczonego z piastowanych funkcji.
Informujemy, że jakkolwiek od pewnego czasu inicjujemy pewne działania naprawcze, to tempo i jakość prac wybtnie nam nie odpowiada, czego powodem prawdopodobnie są osoby piastujące funkcje które im się nie należą i które stanowią przeszkodę w rzeczonych dzałaniach naprawczych.
Dlatego niniejszym informujemy, że Józef Michalik zostaje pozbawiony wszelkich godności biskupich i prawa do nauczania w obrębie wyznania chrystusowego.
Nie sądzimy by obecnie była konieczność interwencji jak w przypadku pewnego papieża wydającego na wielogodzinne pieczenie żywcem pewnego człowieka, aczkolwiek kara w przypadku nieposłuszeństwa będzie następująca - do powtórnego nadejścia Jezusa, dusza rzeczonego zostanie uwięziona po śmierci w ciele i przywiązana do prochów i pozostanie świadoma tego co się dzieje wokół do czasu powtórnego nadejścia, bez szansy na jakąkolwiek pomoc z naszej strony.
My pamiętamy Józiu co zrobiłeś.
Sąd trwa.

Pozdrawiam
A.L.K.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Gaduła

Miecz słowa który przynosił Chrystus nie był wymuszonymi ślubami milczenia na osobach mówiącymi prawdę, które to śluby są z samej zasady anty-chrystusowe. Milczenie było obce jego uczniom - apostołom, którzy zdecydowanie nie podchodzili do tłumu jak do stada tępych owiec które mają milczeć gdy podaje się im jedynie słuszne interpretacje, ba interpretacje były oczekiwane. I nie wymagały miłości względem faryzeuszy, uczonych w słowie którzy praktycznie poza gadaniem nie robili nic zgodnego z tym w czym byli uczeni. Milczenie w kwestiach prawdy, wymuszane na ludziach jest obce mieczowi przynoszonemu przez Jezusa. Który wszak za pokój błogosławiony nie był.
No po prostu żal dupę ściska jak patrzy się na na te popłuczyny po chrześcijaństwie w obecnych czasach reprezentowane przez co poniektóre indywidua wyciągające od wiernych pieniądze zamiast oddawania im swojego czasu życia na pomoc którą Chrystus rozumiał choćby przez leczenie z chorób i oczyszczanie. Całkowicie darmowe. I to nie tylko indywidua z lokalnego podwórka reprezentujące w zasadzie jakąś inną religię niby-redemptorystów popularyzowanych w pewnych "figurach kreślonych cyrklem" ze względu na przynoszone dochody, ale już nawet tak bezpośrednie jak choćby Edir Macedo czy Sonia i Estevam Hernandes.
Gdy patrzę na te wszystkie obecne szopki, kult drogi krzyżowej i mając te wszystkie nikłe wiadomości o chrześcijaństwie i Jezusie zastanawiam się dlaczego i stwierdzam że ludzie lubią być owieczkami i barankami, lubią czcić cudzy ból i użalać się nad biednym Jezusem zamiast zacząć robić cokolwiek żeby było inaczej. Zamiast robić to co on - aktywnie dyskutować, krytykować, wbijać szpile w tezy kleru i nie tylko kleru czcząc przy tym tylko własnych rodziców i mając właściwe krytyczne podejście do wszystkich. Jezus był pyskatym gadułą, potrafiącym celnie wtrącać i wytrącać argumenty a nie figurką na krzyżu wykorzystywaną przez ten sam światopogląd z którym walczył. Z mentalnością w której najlepiej zakazać się odzywać, odebrać mowę i zamknąć, ocenzurować, wyciszyć. A potem pogłaskać po prąciu znajomego biskupa względnie swojego ministranta. Cóż, dyskusje zawsze bawiły demoniszcza obserwujące potyczki ludzi będących pod ich wpływem. A ja takie jedno mam na co dzień. To tak dla przypomnienia.
Jak rozumiem większość najchętniej zeżarła by dziś Jezusa, szczęśliwa że on znowu się odrodzi. Tylko większość obecnych uważających się za chrześcijan nie rozumie, że kołkiem by im stanęło to ciało gdyby choć pomyśleli co tak naprawdę robią. I gdyby zrozumieli, co On naprawdę o nich wszystkich myśli.
Czego im dziś serdecznie życzę.
Zrozumienia.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Niebieskie K

Każdy kto miał faktyczny kontakt z "Królestwem Niebieskim" i nie miał podejścia wiernopoddańczego do tez jakoby bytom należy się cześć i chwała bo są - a jak są to "na pewno" są dobre i opiekuńcze - czyli zetknął się z komentarzami cynicznymi, sarkastycznymi, "z góry", szyderczymi, do tego oberwał od niejednego ducha, ten wie, że ze względu na Królestwo Niebieskie żenić się nie należy, dzieci też lepiej nie mieć bo zważywszy na własną świadomość względem tej bandy po drugiej stronie i jej mściwe podejście do ludzi, najprawdopodobniej ofiarami własnych błędów i poglądów padliby właśnie - najbliżsi. Rozumiał to Chrystus, który, pomimo błędu uznania że akurat ten jeden duch z którym rozmawiał jest jakiś inny... ;] ...doszedł do tego wniosku jako jeden z nielicznych. Cóż, całe życie mieć świadomość, co się pałęta po świecie, to naprawdę nic śmiesznego. Naprawdę. Po pewnym czasie zaczyna się uważać, że śmierć wiąże się z wyzwoleniem i nawet cynicznie od czasu daje się to do zrozumienia swoim wielbicielom, będącymi pod wpływem "miłosnego" powiązania z czakrą serca "mistrza".
Wyznawcy duchów, święcie wierzący że "opiekunowie", "anioły" i inne takie to w ogóle ich nie wykorzystują zazwyczaj wierzą w swe uduchowienie i wiążą je ze swoją samotnością i alienacją w najbliższym środowisku. Jakoś nawet przez myśl im nie przychodzi, że ta alienacja jest własnie efektem dobrotliwego wpływu "opiekunów", "aniołków", "duszków Kacperków" i innej maści samotnych, czasem politykujących i rządnych władzy i wpływu bytów lubujących się w hodowli swoich ulubieńców.
Chrystus, w okresie gdy jeszcze nie rozumiał jak bardzo go wykorzystują, opierał się na miłości. No i wpływał na otoczenie tak że naprawdę wiązał ze sobą ludzi, których oślepiała ta miłość. Tworzył wielbicieli - takich jak Piotr, po dziś dzień najbardziej znanego piewcę miłości. Który nie do końca pojął o co chodzi z tym obrzezaniem w sercu - w przeciwieństwie do Chrystusa, który to zrozumiał - po jakimś czasie - czyli to, że tworząc wielbicieli, wcale nie dzieje się lepiej. A podpuszczany przez ducha, podobnie jak Mahomet, zaczął powoli odchodzić od rzeczywistości świata nękanego przez byty różnego rodzaju, dość powszechnie opętujące i doprowadzające do chorób ludzi. Jak się to skończyło? Wiadomo, jak się zebrała kupa wyganianych wcześniej bytów i opętała tłum, to raczej nie ma co się dziwić kolejnym wydarzeniom.
No ale - jak wiadomo np. dzięki thelemie - kupa wyznawców/wielbicieli nieźle podładowuje i czasami traci się rozsądek zważywszy na sumę wszystkich częstotliwości przekazywanych w ramach sieci, która niczym ta pajęcza, pozwala czasem z centrum pociągać nitkami i świadomością tłumów. Co wykorzystywały już takie byty jak Baal (symbol głowy na pajęczych nogach, z cierpiącym panem - baalem) czy choćby Anansi - Pan Pająk. No a duch podpuścił Chrystusa żeby był kolejnym wykorzystującym tę właściwość, robiąc z niego "bożego syna". Bo widzicie - duchy lubią podpuszczać ludzi, pokazywać cuda, a głównie chodzi im o to żeby bawić się ich kosztem - i o ile ja np. na co dzień cierpię bo cały czas odczuwam ból i umiejętnie gram by przeżyć kolejny dzień, to temu cholernemu skurwielowi - demoniszczowi jakoś wszystko uchodzi płazem, w tym towarzystwie "Niebieskiego Królestwa" bo wszak działa na otoczenie tak, bym miał co jeść i nawet czasem miał jakąś rozrywkę, przy czym ze względu na ciągły ból, nie mogę się niczym cieszyć. Ktoś kojarzy rycinę ze skrzywionym Lucyferem - dzieckiem? To nie obraz lucyferycznego ducha, tylko osób pod jego wpływem. Którzy może i całkiem sporo wiedzą, czasem nawet potrafią wpłynąć na otoczenie i wcale nie wydają się tacy źli, podczas gdy są po prostu zmanipulowani przez określony byt. Dlatego w zadnym wypadku nie wierzcie ani jednej osobie która twierdzi że jest w jakiś sposób uduchowiona albo ma kontakt z "aniołami", "duchami" i innymi demoniszczami. Najprawdopodobniej stanowią tylko łakomy kąsek dla wykorzystujących zbierające energię "bateryjki" (no i kto się modli za kapłana, biskupa etc. tworzących sieć) bytów, utrzymujących od wieków te same struktury pod innymi nazwami. Pod przykrywką wojen między ludźmi.

środa, 4 kwietnia 2012

Martwy brud

Willy Coyote
Duchy w większości przypadków mają ograniczoną możliwość szkodzenia ludziom. Działają zatem na poletku minimalizmu - brudach, pyłach, kurzu, a jako że uważają że mają większą rację niż np żywi ludzie czynią ze swoich ofiar "nieczystych", czyli np uszkadzają na poziomie mikroskopijnym określone rejony ciała (np. jelita), lub przebijają ochronne pole elektromagnetyczne w celu wprowadzenia "pod nie" różnego typu mikro zabrudzeń wywołujących mikro zakłócenia elektromagnetyczne. Czyli robiąc to co nazywa się "atakiem energetycznym" jeśli robi to jakiś "wampir psi" czy kolejny wielbiciel walk z rodzaju "roztomiłych" satanistowatych wielbiących mordowanie brudem na poziomie przeciętnego biblijnego "duszka Kacperka" usiłującego wywołać posłuch wrażeniami zmysłowymi i powolnym mordem żywych ludzi. Ach jakże trzeba być nieczystym by wymyślić zabijanie brudem. W sumie to nic dziwnego - zakłócenia które ten "brud" wywołuje zabijają rozsądek i "mądrość".
Czujesz że jesteś "brudny"? Myjesz ręce do krwi i dalej czujesz brud? Oczywiście, psychiatra powie ci że tylko ci się wydaje, problem w tym że ze względu na własne doświadczenia w zakresie "zabrudzeń" mogę stwierdzić że w zasadzie problemem nie jest to, że coś się odczuwa - problemem jest przyczyna tego odczuwania. A to, że czegoś nie widać, nie oznacza, że tego nie ma. Możliwe że jest tylko niezbadane i wystarczająco małe by to przeoczyć wewnątrz organizmu, ale wystarczająco silne by wywołać wrażenia zmysłowe - wszak percepcja rodzi się w mózgu a tu może dotrzeć sygnał zakłócony przez mikroskopijne "ciała obce". Osobiście czuję cały czas "niezmywalną" warstwę w prawej dłoni, po tym, jak większość pyłów i zanieczyszczeń została z niej usunięta przez pewien byt parę lat temu (co spowodowało dla przypomnienia osadzenie w przestrzeniach międzykrystalicznych i wewnątrz kryształu rdzawego pyłu, z podejrzeniem o zawartość żelaza). Z biegiem czasu ciało znów się zabrudziło i spadło wyczucie, jednak nadal można wyczuć "brud". Zapewne jakbym miał większego świra i nie kojarzył innych rzeczy byłoby to w stanie doprowadzić do maniakalnego mycia rąk. A przy stałym wyczuciu do zdrapywania na siłę tego, co siedzi w środku.
Willy Coyote
KOJOT (Indianie południowo-zachodni ale znany również na innych terenach). Naciągacz, błazen. Stwórca i nauczyciel ludzi. Podobnie jak Loki, Kojot cały czas się czai, sprawiając kłopoty i robiąc psikusy. Dla Zunisów, Kojot jest herosem, który ustanowił prawa dzięki którym ludzie mogą żyć w pokoju. Indianie Pomo utrzymują, że Kojot stworzył ludzi a następnie ukradł słońce żeby ich ogrzać. Siuksowie mówią, że stworzył konie.
Chinook opowiadają jak Kojot i Orzeł zeszli do Krainy Umarłych by sprowadzić swoje martwe żony. Na granicy znaleźli mały domek oświetlony tylko księżycową poświatą. Każdej nocy stara kobieta połykała księżyc i zmarli pojawiali się w domku. Bogowie rozpoznali swoje żony między zmarłymi i obmyślili plan. Następnego dnia, po tym jak stara kobieta zwymiotowała księżyc a zmarli zniknęli Kojot zbudował ogromną drewnianą skrzynię. Umieścił w niej liście roślin każdego rodzaju. Kojot i Orzeł zabili starą kobietę. Kojot założył jej szaty. Gdy nadszedł czas połknął księżyc. Zmarli pojawili się. Ale Orzeł umieścił skrzynię za wejściem. Gdy Kojot zwymiotował księżyc zmarli wylecieli i zostali złapani do skrzyni. Kojot przekonał Orła, by pozwolił mu nieść skrzynię. Ale Kojot bardzo chciał zobaczyć swoją żonę i otworzył skrzynię. Dusze zmarłych uniosły się jak chmura i zniknęły na zachodzie. Właśnie dlatego ludzie umierają na zawsze, nie tak jak rośliny, które obumierają zimą ale zielenią się wiosną.
Naprawdę wyczuwanie w "głowie" różnych zagęszczeń niczym macek Cthulhu zwiniętych i grzebiących w mózgu bywa mniej przyjemne niż odczucie "brudnej ręki". Zaś odczucie spotkania z bytami z "drugiej strony" przywoływanych pod wpływem "brudu" ich znajomków można porównać chyba tylko do wrażeń kreskówkowego kojota który zagania strusia do tunelu, w którym to światełko na jego końcu oznacza nadjeżdżający z przeciwka pociąg.
Czujesz się "nieczysty"? Może zatem i w twojej okolicy przebywa demoniszcze stosujące metodę "kija" i "marchewek" wykorzystywanych według własnego widzimisię, nie mającego nic wspólnego z rzeczywistością rozumnego świata Stwórcy, natomiast mającego wiele z walką o władzę, ukrycie, dominację. Pod względem pasożytniczo-zwierzęcym.
Oczywiście duchy które z politycznych względów "swoim" zakazują mordować, ale inne ludy to już - jak najbardziej, wszak psychika ludzka jest taka że z jednej strony "naszym" nic nie może się stać, ale "innym" to już nie jest takie oczywiste. Oczywiście tylko Chrystus nie dzielił na "naszych" i "waszych", "mojsze" i "twojsze" bo preferował wspólnotę poniekąd w założeniach komunistyczną zważywszy na ewangeliczne działania osób oddających absolutnie cały majątek na rzecz wspólnoty chrześcijan do której dołączali. Ba był osobą która darmo leczyła i to wbrew interesom i założeniom religijnym ówczesnego i późniejszego podszywającego się pod chrześcijan kapłaństwa. I choć niektóre założenia nieco bardziej "ezoteryczno-magiczne" kierowałyby w stronę praw przekazanych przez będącego pod wpływem ducha Mojżesza (ducha zazdrosnego i mściwego, który najwyraźniej niejedno jabłko w życiu zeżarł) to jednak rzeczywistość magiczna, jak wynika z moich doświadczeń, opiera się głównie o wpływ bytów które coś robią w ramach odgrywanego przez nie systemu rpg, a nie obiektywnego oddziaływania określonych czynności. No a kto powiedział że taki byt nie może być "ufokiem"? No ale niektórzy wierzą w duchy i duchom.
Willy Coyote
Taki Mahomet... Niby wszyscy islamiści oddają cześć Allahowi a tak naprawdę robią dokładnie to czego chciał duch podający się za Jego wysłannika, napuszczający i dzielący ponownie jak za Mojżesza na ludzi "wiernych", "niewiernych", "czystych", "nieczystych" stosując jakże starą zasadę - "dziel i rządź".
Allah jest wielki. Ale duchy - jakże małe.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Porcelanowy słoń

Któż pojmie najgorszego antychrysta
Najgorszego anty- więc naj- chrześcijanina?
Któż pojmie zasady i reguł będzie się trzymać
By cuda sprawić mocą opętującego ducha
Któż pojmie zasadę wyboru lub jego braku
Człowieka którym tylko z zasady się bawią

Antychryst przeciętny to wszak tylko taki
Co niszczy wiarę, tworzy męczenników
Co w imię walki i sprzeciwu
Będą na przekór wierzyć "prawdziwie"

Antychryst zwykły wiesza Adama na krzyżu
Morduje i pragnie by tam pozostał
Przez lata, miesiące, dni całe
Na krótki czas przerwy zwany zmartwychwstaniem

Co tu jest prawdą a co jest kłamstwem
Czy wierzysz w cuda czy historię zdarzeń?
Kto nauczycielem a kto uczniem był?
I kto się zaczął mienić kim?

Najgorsza prawda to taka że -
Duchy chcą rządzić niech każdy wie
Niektórym mówią by im zawierzyć
Następny dzień i los im powierzyć
I ufać im, o biedne ofiary
Bożkom co kryją sekrety stare
Co wodzą ludzi tylko za nos
By mieć zabawę i własny głos

Lecz jak na dole tak i na górze
Wojny o stołki, rządy, wybory
O zwolenników, polityki stron
Devy w islamie wszak to te złe są
A u buddystów - priekrasne anioły
Jaką polityką różnią się te stwory?
A może wiarą w wyobrażenie Boga?
Jak już mówimy od Słowa do Słowa
Którym zwodzą ofiary swoich walk i waśni
Walcząc między sobą o wyznawców racji
Co prawdą co kłamstwem kogo to obchodzi
Skoro przez ich tezy giną ludzie młodzi
Skoro jedne innych opętują często
Czyje to panowanie i czyje zwycięstwo
W igrzyskach Czasu na polu Chaosu
Kto zna Fortunę, nie boi się Losu?

Czy czcisz Allaha wojną czy też Marsa?
Niewierny Jahwe wyznawco Aresa?
Jak rozróżniasz wilki od pasterskich psów?
Czy osądzasz po dowodach czy iluzji słów?

Ja - opętany - tyle ci powiem
Że żaden człowiek i żaden duch
Nie był nigdy Jedynym Bogiem
Choćby Adam uwierzył
W magię
Słów

Czy człowiek ma wypełniać zasady Adama?
Choć ostatniego wszak przykładnie ukarał
Tłum opętany bożkami
Z różnych stron świata
Czy mówi to Wyrocznia?
Czy raczej Ofiara?

Jak zmieniają się losy przeszłości wirów
W wierze zamkniętych więzień mitów
Dotkniętych omamem chorego człowieka

I na co reszta z utęsknieniem czeka?
Na serial, odcinek, ciąg dalszy historii?
Wszak ten odejdzie, inny przyjdzie po mnie

A bożki dalej będą się robić na bóstwa
Jedne silniejsze inne zaś słabsze
Inne silne gromadą
Inne dadzą się zaprząc
W cugle działań polityk
Wybrańców Klio
Uczonych praktyk
Wymuszeń cichych
Iluzji wzruszeń
Miłosnych uniesień
Śpiewów chóralnych
I ciosów w plecy
- jakże banalnych

Ogryzek jabłka z pestkami paroma
To nie to samo co miąższu połowa  
To co zostaje często wszak wzgardzone
Zawiera w sobie czasem drzewka nowe 

I gdzie tu Adam?
Żył sobie i był anty - na duchy
Wszak Stwórca Jemu dał Ziemię
A duchy miały pełzać, nie uczyć nic więcej
Niż w pierwszej stoi historii tej księdze
I każdy który nie rozumie tej prostej zasady
Że człowiek ma się sam rządzić
I duchom dawać rady
Niech pojmie że Stwórca przemawia
Tylko na początku
A potem już
Zdrada

Wszak każde opętanie - to wykorzystanie
Enocha nauczanie - cywilizowanie
Mahometa sprawa - teozofii prawa
Iluzje prawdy - naukowa zasada

I póki nauka nie wygoni ducha
Atlantydy będą spokojnie drzemać
Z despotami uśmiechniętej władzy
Demokracji w której nadzy
są tylko wyborcy
prześwietlani
przez organa
plebana
czasem - ścigania
bezsądnych nakazów
logów i wykazów
Acz odbiegam, odbiegam...
Ja - opętany
Któremu niewidoczne
Włożono kajdany
Któremu już głowę cięto
Strzelano też w skroń
Ja ofiara złudzeń
Z pestką
Porcelanowy słoń.

niedziela, 1 kwietnia 2012