sobota, 28 lipca 2012

Eugenika

Wczoraj i przedwczoraj na #ezoteryka naczytałem się o przekazach w których to jedni ludzie dostaną cudowne ciała by żyć długo i pełnić rolę "opiekunów", a inni połączą się z boskością. Czyli jedni uzyskają rolę nadzorców a drudzy po prostu zginą. W tym celu trzeba praktykować bezwarunkową miłość, kochać wszystko i wszystkich oraz wybaczać wszystko wszystkim.
Gówno prawda.
Bóg, stworzył świat tak, byśmy mogli na nim istnieć, stworzył zasady na podstawie których istnieją i współistnieją różne gatunki roślin i zwierząt. Z punktu widzenia zwierząt, najkorzystniejsze są te gatunki, które dobrowolnie pchają się same na miskę i mówią im smacznego kochając tego kto je spożywa. Tak wygląda z wszelkimi religiami w których nakazuje się kochać bezwarunkowo i bezwarunkowo wybaczać każdemu. A nie np. braciom którzy sami przyjdą po to wybaczenie.
Świat Stwórcy jednak pokazuje że nawet jeśli stworzonko jest niewielkie i niepozorne, to nie znaczy że nie ma w sobie czegoś toksycznego i odpowiednim ubarwieniem nie odstrasza potencjalnego drapieżcy. Cóż to nie jest zbyt korzystne dla drapieżcy, który starałby się wszak udomowić istotkę, np poprzez krzyżówki, nakazy, eliminację tych które są bardziej toksyczne od innych, a nade wszystkie preferując te które z miłością usiądą na talerzu i z wdzięcznością będą spożywane. Takie owieczki i baranki. Oczywiście czasem przyda się jakiś nadzorujący owce wierny swoim panom "wilk", ale jeśli byłyby zbyt sprytne to lepiej żeby się nie rozmnażały. Celibat wydaje się w takim wypadku idealny.
No ileż można się dowiedzieć o Stwórcy i panujących zasadach z samej przyrody - czyż nie?
Jednostki w ramach gatunków często mają swoją hierarchiczną rolę zależną od zdolności, umiejętności, drapieżności itd. ale w ramach wyznawanych religii nie atakują osobników swojego gatunku - co innego jeśli chodzi o terytorium, władzę, samice czy pożywienie. No ale to są te boskie zasady koegzystencji w ramach "prawa naturalnego". Cóż się dziwić zatem podającym się m.in. za anioły bytom które mają idealne poletko doświadczalne na gatunku wierzącym, że jest myślący i słuchającym bzdetnych przekazów "anielskich" z rażącymi błędami na poziomie fizyki szkoły podstawowej. Przynajmniej wtedy kiedy ja chodziłem do podstawówki. Cóż im więcej religii tym mniej fizyki w szkole i mniej myślenia. Wszak jeśli każdy miałby "opiekuna - anioła" to każdy musiałby być chroniony, leczony etc., nie byłoby wojen a świat byłby cudownym rajskim ogrodem w którym zamiast ropy wykorzystywano by np. ogniwa wodorowe. Zamiast tego mamy nakazy "bezwarunkowej miłości" i "wybaczania". Gdzie te nakazy były np. tysiąc lat temu?
Eugenika prowadząca do utworzenia gatunku głupich, posłusznych owiec skutkuje tym, że przeżywają tylko ci, którzy udowadniają swoją wierność kłamliwym dogmatom, modlą się tak jak się im każe, nie wątpią w największe głupoty i nie podważają słów lokalnych hierarchów - np. wielbicieli pedofilii czy religijnych wojen. Eugenika prowadząca do powstania głupich wściekłych owiec to mamy w innych rejonach świata - owiec wierzących że wściekłości i zemsty pragnie Bóg, a nie małostkowy złośliwy "Iblisek" napuszczający przedstawicieli jednego gatunku na siebie - kiedyś pseudochrześcijan na islamistów teraz pseudowyznawców Allaha na pseudochrześcijan - lub nawet chrześcijan. Eugenika promująca geny wiary. Nie myślenia. Rozumowania. Oj takie Stalinowskie podejście do polskiej inteligencji, która bynajmniej nie była w 100% przydupasami klerykałów, o czym raczą zapominać w obecnych czasach co poniektórzy, zagarniając ofiary wszelkich zbrodni. Jaką rolę pełnił Stalin w ramach wyżynania inteligencji? Wszak tych którzy mu wierzyli pozostawiał zazwyczaj w spokoju. Wierzyli i wybaczali, a nawet - kochali. Eugenika promująca geny wiary, miłości, wybaczenia. No a co się dzieje z usiłującymi się wyłamać? Eksperymenty na ludziach dzięki którym dogłębnie poznano funkcjonowanie różnych ośrodków mózgu? Zwiększająca się ilość "chorób psychicznych" o podłożu schizofrenicznym? Ach ta wirtualizacja środowisk i wpływów na określony rejony mózgu - na kimś ta "rasa panów" - "wybranych" - "opiekunów" musi wszakże trenować. A ludzie? Jacy ludzie? Wszak dla przywódców "duchowych" to zwykłe bydło - owce i barany. Dlaczego więc ta "niewidzialna" rzeczywistość nie doprowadziła do poznania siebie w tym samym stopniu co ludzie dają się poznać im? Czyż władza nie jest najlepiej sprawowana w ukryciu, na nieświadomym, nie myślącym, nie wątpiącym społeczeństwie? A może gdyby się poznała okazałoby się że ludzie potrafią być dla nich wielce "toksyczni". O ile nie jest za późno. Wszak ile tysiącleci można dać się wykorzystywać by eugenika nie dała wreszcie dać o sobie.
Dlatego też moi drodzy czytelnicy, którzy w życiu nie uwierzylibyście że to dzieje się naprawdę, patrzcie się na przyrodę, ginącą przyrodę Boga który ukochał różnorodność. I uczcie się póki macie z czego, a rzeczywistości nie stanowi wam jedynie słuszna interpretacja jedynie słusznego doboru religijnych przekazów. Niezależnie od znanych "religii".

poniedziałek, 23 lipca 2012

Barbarzyński

TZW ERUYSI
IRWEDLE BHOZDCUWB
OCLRIZHI SJUANCEA
ERYAJR CIZG
JUQUMAVY TUMPEDOCRAHAR
JUQUMAVY WAQUOTH
JUQUMAVY AIHERA
ULAV XINGOCDEN
QEDRADER JAFRIX FOTCHPANG
BICOW SOCAGI CHAR
DEGAJOX TIRAJ
Budowla życia
Symboli fragmenty
Roślinny ruch
Muzyki kamiennych

środa, 18 lipca 2012

Kwintesencja życia

Statek pasażerski przepływa obok maleńkiej wysepki, na której brzegu skacze, wymachując rękami, długowłosy, brodaty mężczyzna, odziany w strzępy ubrania.
- Co to za człowiek? - pyta kapitana jeden z pasażerów.
- To jakiś psychopata! Od dziesięciu lat, gdy tędy przepływamy, on skacze i macha nam jak starym znajomym.

czwartek, 12 lipca 2012

Archonci

Załóżmy, że moje demoniszcze to archont - takie martwe zło (na podstawie tekstów z Nag Hammadi). Z mojego punktu widzenia to raczej zalgorytmizowany (a więc martwy), avatar komunikacyjny. Ukrywający czasem parominutowe problemy transmisyjne wprogramowanymi scenariuszami odpowiedzi, które w przypadku pytań spoza zakresu określonego wcześniej nie dają sensownych odpowiedzi, mający zdolność sekwencyjnego wprogramowywania określonych treści, wprowadzania do umysłu złudzeń percepcyjnych - zarówno zwirtualizowanego środowiska dźwięków (w celu wywoływania paranoi, udawania "duchów" i innych "atrakcji") jak i innych w tym "dotykowych", dzięki którym jest w stanie np. leczyć za pomocą reakcji własnych mózgu poddawanej określonym operacjom ofiary.
Archonci to, jak wieść sieciowa niesie, określani byli przez gnostyków z przeszłości jako rasa martwa, pasożytnicza i lubująca się w wirtualizacji. Zapewne przybywająca z miejsc w których najpierw spierdoliła życie wyniszczając swoją planetę pod względem biologicznym, a następnie przechodząc w tryb uwielbienia gier komputerowych rozwinęła sobie wirtualne środowiska w których czułaby się niczym jak bogowie, rozwinęła możliwości transmisyjne względem wykorzystania swoich "avatarów" oraz ich możliwości działania jako NPC. Zapewne poszukując życia trafili na pechową Ziemię. No i co? Samopoczucie marne, bo tu bogactwo biologiczne a tam ścieki (to mało powiedziane), zazdrość zżera a i wkrada się pragnienie wtrącania do wszystkiego i manipulacji. Upodobnienia do siebie. Niewątpliwie początkowo bardziej trzeba polegać na NPC i gotowych algorytmach co sprawia że pasożyty wydają się "martwe" i dają się łatwo rozpracować gnostykom.
No a takie wydaje się demoniszcze. Trochę bardziej rozwinięty Cleverbot, zawierającym nieco wzorców etnicznych działań leczniczych. Odczuwane okadzanie miotełkami w moim przypadku było w typie fantasy, w przeciwieństwie leczenia "na ufo" z dłubaniem zdalnym w głowie. Ech. Czy należałoby współczuć niedoskonałemu algorytmowi (już starożytni dostrzegali jego "martwotę"), samouczącemu się, działającemu na bazie swoich twórców, który działa i przekształca swoje ofiary w podobne do jego nie liczące się z życiem kukiełki światów wirtualnych, które dla graczy są tylko elementami rozgrywki na "ekranie komputera"?
Życie jako materiał do poddania obróbce, zbadania, określenia, zastosowania określonych schematów, skwantyfikowania. A z kwantyfikacją jest ten problem że pewne stany ulegają zatracie, tak jak stosowanie metod demoniszczowego algorytmu wykańcza to, co miałoby badać podając odpowiedzi które są błędne z uwagi na same zastosowane metody działań. Łącznie z wprowadzaniem określonych informacji i badaniem reakcji na nie. Maszynowe podejście do pewnych problemów, podejście cleverbota do nieposiadanej przez siebie percepcji niezwiązanej z numerycznym określeniem parametrów środowiska. Poszukującym funkcji na niszczonych danych, wprowadzających dalsze błędy. Czyli generalnie algorytmie napisanym przez kogoś kto za dużo życia spędził przy komputerze, algorytmie, który w przypadku zastosowania określonego wzorca modlitewnego/mantr potrafi przyjąć rolę odpowiednią do założeń, a przynajmniej symulowane środowisko generowanych percepcyjnych wrażeń zaczyna odpowiadać wzorcom związanym z praktykowanymi tekstami (np. głos współczującego Ganeszy).
Oczywiście po jakimś czasie gdy zaczyna się wierzyć w określoną "jedynie słuszną" ścieżkę, która daleka jest do wyjaśnienia "how it works", potrafi pozostawić ofiarę, przekonaną że pomogło mu określone bóstwo/anioł/demoniszcze/itp. Niestety, nawet jeśli człowiek pozbędzie się wpływów, odczuwalnych fizycznie np. "zagęszczeń", "ucisków", "mazi" "wypełniających" ciało i zrobi się lżej, albo uzyska się wrażenie "uwolnienia", nie oznacza to że algorytm dał sobie już spokój. Po prostu ofiara zaczyna wierzyć w uleczenie, nie mające się nijak do rzeczywistości, w której staje się ofiarą kolejnego oszustwa. Demoniszcze wygrywa, bo nabiera kolejną ofiarę, same pozostając niezbadanym elementem mijającej rzeczywistości, pozostawiającym po sobie fikcję określonych przekonan, pasujących mu do ustalenia realiów ukrywających jego prawdziwe działania, funkcję, budowę fizyczną, cele - oraz przede wszystkim błędy i usterki avatara - "energetycznej, lucyferycznej kulki", który często uszkadza mózg ofiary, by nie była w stanie poznać i wykorzystać funkcjonującego algorytmu NPCa i by poprzestała, na religijnej adoracji fikcji.

piątek, 6 lipca 2012

Happening

Tak mi przyszło do głowy w ramach przyglądania się "gównianej" sztuce - począwszy od puszkowanego kału który sprzedawany był za niebotyczne kwoty, po pomniki wszelkich kup i inne "artystyczne" wymysły.
Dlaczego nikt jeszcze nie zorganizował flashmoba - artystycznego happeningu pod archidiecezją czy też jakąś katedrą - polegającego na nasraniu na papieskie instrukcje odnośnie ukrywania pedofilii w obrębie kleru. W końcu przybijanie tez do drzwi kościołów wyszło z mody. Sztuka zaś zeszła do kanałów. Wszak wbiłby się on w obecne pojmowanie artyzmu, walki o wolność, wyrażania poglądów, pomoc dzieciom itd. Jeśli ktoś by się wstydził publicznie srać, to przecież mógłby przyjść z odpowiednio wykarmionym pieskiem który dokonałby obstrukcji na rzeczone instrukcje. W końcu instrukcje to nie Jezus czy genitalia na krzyżu. A może podrzucanie niewymownej kupy w jakąś ustaloną noc pod drzwi budynków sakralnych? Obraza uczuć religijnych? Za ukrywanie pedofilii? Nie za mordowanie za pedofilię tylko za ukrywanie przed wymiarem sprawiedliwości bandy nie mającej nic wspólnego z chrześcijaństwem klerykałów? Więc może kupka przed każdym kościołem i podtarcie się wymysłami papieży? Wszak tylko tego są warte, o czym każdy prawdziwy uczeń Chrystusa by wiedział i co by zrobił, gdyby ktoś mu kazał ich przestrzegać. No ale w tym świecie liczy się poklask, posłuszeństwo i iluzje.
A smród powinien pójść do smrodu, choć żal drzew które zostały poświęcone na napisanie tak antychrystusowych zaleceń obrażających wiarę każdego prawdziwego chrześcijanina. Niezależnie od tego czy akurat wyznaje Chrystusa czy nie.
Ach Sztuka gówna.
Magnifique.
Czy któryś z moich drogich czytelników chciałby uczestniczyć w ataku wymierzonym w instrukcje kleru przeciwko małoletnim członkom Kościoła? Czy będzie nadal klękał przed bestią w czasie mszy, przestrzegającą tego typu nakazów. Dzień sądu wszak powinien się zbliżyć, zwłaszcza dla tych którzy nim straszą, a uciekają od sprawiedliwości. Cóż wszak można zrobić samotnie w takich sprawach? A w kupie siła.
Gówniane teksty czyli instructio de modo procedendi in causis sollicitationis i crimen sollicitationis

wtorek, 3 lipca 2012

Technicznie

DO: Zespół LinEye
Dotyczy - systemu wymiany linków.

Witam :)

Otrzymałem informację o wstrzymaniu ostatniego z postów z powodu cyt. "Powodem jest umieszczenie tekstu w obrazku. Z naszych badań wynika, że obrazki nie zawierające tekstu wywierają zdecydowanie lepszy efekt na potencjalnych czytelnikach".

Jak wynika ze wskaźników CTR wyświetlanych artykułów, to akurat te obrazki na których znajdowały się jakiekolwiek teksty przyciągały znacznie większą uwagę niż całkowicie ich pozbawione. Powód uważam poza tym za bezpodstawny bo to ja mam decydować, a nie państwo o tym, co zostanie umieszczone na stronie i czy w obrazku znajdzie się lub nie jakikolwiek tekst. Co innego gdyby podniesiono kwestię słowa "chuj" które się na nim znalazło... choć zauważyć należy że ja się zgodziłem na umieszczanie linków z "lekką pornografią" a słowo "chuj", poprawne ortograficznie, nie zostało użyte w celu obrażenia kogokolwiek w formie np. "chuj wam w dupę", "ale z was chuje", "chuja mi zrobicie" itp. Wskaźniki przekierowań z mojej strony do innych wydają się również wyższe niż z innych do mojej. I ta ostatnia kwestia sprawia, że stwierdziłem że niestety muszę się pożegnać z witryną lineye.pl. W związku z tym, proszę o usunięcie mojego konta i wszelkich danych, rzecz jasna począwszy od teleadresowych, z państwa bazy.

Pozdrawiam
To tyle jeśli chodzi o system wymiany linków LinEye. Pozostały statystyki innego rodzaju, z których wynika, że Google Analytics jest co najmniej nieprecyzyjne, lub po prostu ukrywa niektórych userów - żeby to jeszcze jakieś echelony tkliwe na zestawy określonych słówek ];) na tym blogu zostawiały swoje ipki - a to tylko nadgryzione jabłuszka skrytych wielbicieli zza oceanu.

Statystyki z Blogspota z ostatniego tygodnia.

Statystyki z Google Analytics z ostatniego tygodnia.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Laski

Czy kogoś kiedyś nie zastanawiało jak ci "bezbożni" egipscy kapłani w czasach mojżeszowych potrafili zamieniać laski w węże? Kapłani którzy należy dodać pod względem matematyczno-astronomicznym potrafili całkiem nieźle obliczyć zaćmienia Słońca, przy wciskaniu całej publiczce motywu religijnego całego tworzonego spektaklu. Jak bardzo trzeba było być wtajemniczonym, by lekceważyć religię na rzecz nauki...
Najłatwiej oczywiście stwierdzić, że to niemożliwe, a opisać to jako wymysł lub efekt działania alkoholu lub palenia pewnych ziół. Zapewne efekty te znają lepiej ci, którzy podawają się za wyznawców "szatana", "satanistów" czyli osoby stające po stronie mas wykorzystujących kłamstwo i prawdę tylko dla własnych korzyści, względnie szerzenia własnych poglądów. Często wzorując się na katolickim klerze. Najlepszym przykładem jest tu niejaki "Nergal", po tym jak palił biblię, będąc wtórnym względem kleru, przekazuje honoraria na cele charytatywne - kler wszak działa tak samo, niby przekazuje ale i tak go stać na "maybachy" dzięki honorariom otrzymywanym od wiernych za świadczone usługi związane ze spektaklami na tle religijnym (uczniowie Chrystusa tym się różnili od ówczesnego i obecnego kleru właśnie m.in. sposobem podejścia do własności prywatnej), twierdzi że jest "satanistą" więc wyznawcą jakiegoś ducha (to że w niego nie wierzy to jakoś go specjalnie od niektórych księży nie odróżnia, oni też liczą na zysk), a jakby zaczął nawoływać do mordów w imię wiary to miałby iście papieskie podejście z pewnego okresu pseudochrześcijaństwa. To że krytykuje kler to naturalne. Prawie cała historia pseudochrześcijaństwa to historia krytykowania kleru, schizm i wojen o dominację mojszej a nie twojszej wiary w Chrystusa. Świat kocha błaznów, choć niektóre dzieci boją się klaunów.
Nawet jeśli sobie rytualnie piją wino, a czasem kopulują dla przyjemności i tworzą nepotyczne struktury w obrębie kleru. To nie o Nergalu... Chyba.
Zaiste, jak oni te węże przed faraonem zrobili z tych lasek. Pomijając Mojżesza i jego agresywną laskę, zżerającą te dwie inne. Można sobie oczywiście wyimaginować specyficzne fantasy w których zaczęto kombinować z energią nuklearną, co poskutkowało co najmniej dwoma kataklizmami i drobnymi późniejszymi wzmiankami w "świętych księgach" jacy to niegodziwcy wówczas żyli i zostali zamienieni w popiół - coś jak Hiroszima i Nagasaki, tyle że w tym okresie przedstawiciele kleru raczej działali na rzecz europejskich obozów śmierci na terenach okupowanych przez nie ekskomunikowanych, a więc popieranych (niezależnie od protestantyzmu czy katolicyzmu rzeczonych) członków władz tzw. III Rzeszy - niż działali jako posłańcy, "aniołowie" boga pokoju - no ale wszak najgorsi okazali się ci spaleni żywcem. Czyż historii nie piszą zwycięzcy? Czasem są to dziennikarki krajów na których terenie rzezie i zarażanie czarną ospą autochtonicznej ludności były na porządku dziennym, a bogactwo zależało do amerykańskich obozów zagłady niewolników. To w końcu nie są strasznie odległe czasy, a obwiniać inne narody można w ten sposób przez wieki, nawet jeśli winni już dawno nie żyją.
Gorzej, że te kraje napadają na inne korzystając z wieloletnich doświadczeń z bronią jądrową, biologiczną i chemiczną - choćby napalmem w Wietnamie, oraz torturowaniem więźniów. Och. Naprawdę czujecie się urażeni - "amerykanie" -, gdy wyszkoleni w waszym kraju terroryści, należący do rodziny podejmowanej przyjacielsko przez byłego prezydenta robią wam kuku, w wyniku czego ogranicza wam się swobody obywatelskie i cieszycie się z tego jak dzieci? Zawsze jest jakiś kraj "tych złych" gdzie można sobie pobaraszkować i wykorzystać swoje militarne zabawki, dziwiąc się że was nie lubią, gdy waszym głównym celem jest np. "ropa"? Ropa boga rozkładu gadzich szczątków.
Niektórzy za najgorszy okres uważają "komunę" w Polsce - jakieś 40 lat państwa. Zapewne dla niektórych to był koszmar. Podobnie jak w tym samym czasie koszmarem choćby w takiej Holandii było powiedzenie "nie" przez siedmiolatków księżom, które kończyło się kastracją - w Irlandii to po prostu był gwałt. Niektórym się wydaje, że u nas było jak w NRD - agent na każdym kroku, u każdego sąsiada. Nie, u nas wystarczył dobrze ustawiony ksiądz. To tak dla informacji szczerze wierzących wielbicieli zwiewnych zefirków. Pełniących tę samą funkcję od czasów niejakiego nieochrzczonego Konstantyna. Urzędasów cesarskich, mających określone role w kreowanym przez siebie spektaklu.
Czyż Nergal nie jest zabawny w swoim parodiowaniu działań kleru podającego się za chrześcijański i podawaniu się przy tym za satanistę?
Jak bardzo można kochać siedząc na tronie opowiadając dowcipy o kremówkach? Machać do tłumów i uśmiechać się, żyjąc w świecie, w którym niczym u Pratchetta, gdy kończy się szukać w jedzeniu szkła dosypywanego przez pragnących szybkiego awansu to widomy znak że chce się zrezygnować z piastowanej funkcji. W świecie w którym utrzymuje się tysiące niepełnoletnich ofiar przestępstw podwładnych w nakazie wybaczania podległym sobie oprawcom w imię tradycji. Z którą walczył Jezus Chrystus. Pytanie brzmi - komu bardziej zależało na klękającym przed tradycją i za wszelką cenę ją utrzymującą, przymykającym oczy na zbrodnie i kajającym się populistycznie za jedną ofiarę i to jeszcze nie swoją (ofiary Jana Pawła II to wszyscy ci, którzy doznali uszczerbku od niego, jego podwładnych za jego pontyfikatu, a nie zabici za czasów jego poprzedników, ofiary jego kardynałów i jego biskupów, ofiary jego księży - dla których nie zrobił nic, poza żebraniem i wywoływaniem "świętego ducha" który za czasów apostołów przyprawiał o zawał zdrajców wspólnot chrześcijańskich) polskim księżyku na tronie, zamiast na przedwcześnie zeszłym, pragnącym radykalnych zmian i rozumiejącym zależności finansowe Watykanu kardynała? Jakie wiatry doprowadziły go do "lepszego świata"? Czyżby "zefirki"?
Ale to tylko imaginacje z "satanistą" - Nergalem działającym charytatywnie w tle, który na koncie nie ma tysięcy ofiar pedofilii. Czy to oznacza że jest "świętszy od papieża"? Wydaje się to całkiem prawdopodobne.
Ciekawe jakie efekty miałyby ćwiczenia umysłu bazujące na odkryciach Tesli na rzeczywistość. Zważywszy na generowane bioelektromagnetyczne pole, sterowane umysłem, w którym wszak można wyobrazić sobie ruch, działające cewki, transformatory opierające się o części własnego organizmu.
Wyobrażany "wir chaosu" z którego czerpie się energię do "działań magicznych"? To żłobek. Rezonans to słowo klucz, podobnie jak fraktal i synchronizacja. Nauka Boga fizyki. Nie religijnych wizji przedstawianych przez wielbicieli duchów dyktujących kolejne księgi. Allaha - Boga fizyki obejmującej wszystko i wszystkich swym działaniem. Niezależnie od koloru skóry, poglądów politycznych czy preferencji seksualnych. Ludzi, posiadających zdolność wyobrażeń i wzorowania się na Stwórcy - matematyki, fizyki, nauki w ogólności na podstawie której istnieją zasady świata w którym może żyć człowiek. Kochający swoich bliźnich w tym wyimaginowanym świecie fantasy w którym laski kapłanów zmieniają się w węże. I to bez podtekstów.