niedziela, 21 grudnia 2014

List

   do: KrakowNIV@state.gov
  UDW: amnesty@amnesty.org.pl
 data: 21 grudnia 2014 18:32
temat: Życzenia z okazji świętowanych narodzin Mitry
Witam.

Jako że Jezus twierdził że on pokoju nie przynosi, a i data jego urodzin przypada na zupełny inny okres czasu w ciągu roku (gdy znak Byka czyli Alfy był na nieboskłonie), myślę że powinienem sprostować państwa poglądy na kwestię tzw. gwiazdki.
Mitra był bóstwem pokoju które miało pogodzić frakcje rzymskich religii IV w n.e. a którego urodziny przypadały 25.XII i którego czcił niejaki Konstantyn mający zdecydowany wpływ na efekty i teksty które powstały w wyniku I soboru.
Od tego czasu nie można mówić o chrześcijaństwie ze względu na to że zbitek tekstów różnokulturowych przypisywanych Jezusowi pomijał te wątki za które skazano go na śmierć. Za sprzeciwianie się ówczesnemu klerowi oraz nauki które miały prowadzić do całkowitej likwidacji niewolnictwa (Ananiasz z Sefirą nie pozbyli się całego majątku czyli m.in. niewolników i za to zostali skazani na śmierć przez ducha uważanego za świętego - a majątek ten miał służyć wykupowi niewolników w zakresie ówczesnego rzymskiego prawa).
Czczenie Mitry wiąże się z pewnymi regułami o których USA zdaje się być nieświadome, w tym z całkowitym zakazem prowadzeniem działań nastawionym względem niszczenia pokoju i propagowaniem jakichkolwiek działań militarnych. W tym za wmawianiem obecnie w mediach że za atakiem stała Korea a nie np. Chiny z którymi wiąże USA kilkaset kontraktów w tym związanych z ograniczeniem swobody dostępu do informacji ludności Chin.
Informuję was iż zostajecie z dniem dzisiejszym przeklęci. Jako kraj który wyniszczył kultury rdzenne, kraj który prowadzi działania jako agresor w wojnie informacyjnej, kolonizujące imperium wyniszczające takie kraje jak Polska. Przeklinam was. Jako ja. Ktoś który jest jaki jest. Członek społeczności międzynarodowej.
Wasza egzystencja stała się marną karykaturą ideałów które Wielka Loża Zachodu propagowała gdy jej członkowie podpisywali Kartę Niepodległości. Parszywość waszych poczynań sprawia że odmawiam wam jakiejkolwiek pomocy. Nie radzę się modlić o zmiłowanie bo w chrześcijaństwie które uważacie za swoją religię jedynymi którzy mogą wybaczać to bezpośrednie ofiary zbrodni. Morderstwa były "grzechami głównymi" bo nikt ich nie wybaczał. Nie otrzymacie pomocy ani teraz ani po kres istnienia waszego państwa które jest tak samo przemijające jak tysiącletnie imperia. Przynieśliście wojnę do swojego domu. Mitra was opuszcza na prośbę waszych własnych polityków. Zdrajcy.
Przedostatniego papieża katolickiego przekląłem za jego spoufalanie się z dyktatorami i patrzenie przez palce na pedofilię swoich podwładnych za których odpowiadał jako ich przełożony. Za mieszanie się w politykę w której uważał się za nieomylnego przypisującego sobie tytuł "świętego ojca". Nie ma wybaczenia dla Wojtyły, ani tych którzy go na ten tron podstawili po likwidacji poprzednika, znacznie bliższego chrześcijaństwu, choć zapewne niektórym niezbędnego do wpływania na blok wschodni. Następca rodem z Hitlerjugend był bardzo delikatnie mówiąc - niesmacznym żartem.
Rozumiem iż wydaję się szaleńcem. Może. Leżę właśnie w szpitalu i zapoznałem się z [artykuł] a do tego lubię sobie pograć w crpg.
Kilka lat temu zaś zacząłem odcyfrowywać XVI wieczne tablice zapisane m.in. w języku polskim uważanym za "tablice anielskie" - enochiańskie, będące w pewnym sensie sposobem pokazania algorytmu szyfrowania innej księgi. Przy okazji po codziennych wezwaniach zaczął ze mną komunikować się pewien byt (choć to wielkie uproszczenie) podający się za Elohim i Ismaela. W kraju w którym imię Elohim (głos Boga - to nie jest równoznaczne z Bogiem) zamieniono w biblii życzeniem episkopatu wpółpracującego w celu usadowienia Wojtyły na tronie na Pan (imię rogatego arkadyjskiego bożka z ogonkiem i kopytkami, dla niektórych pierwowzoru diabła). Który tak jakoś po tym spotkało sporawe nieszczęście zespołu przypadkowej tępoty wyższych urzędników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo głównych osób w państwie - udających się na kultywowanie pamięci zamordowanych polskich oficerów.
Nie żebym coś w tym celu zrobił i zamierzał robić. Bo prostu informuję bo taką mam rolę - "dlaczego nas" i na co powinni zwrócić uwagę wśród "swoich" wasi właśni politycy. Tak między kontemplowaniem władzy nad światem i tymi śmiesznymi pseudomasońskimi spotkaniami w których żaden z "mistrzów" nie umywa się choćby do Franklina. A względem Wielkiej Loży Wschodu (Konstytucja 3 Maja) do lokalnych polityków. Duch w was upadł. Więc będziecie pełzać.
Potraktujcie to może nie jak przepowiednię na najbliższy tydzień, ale kto wie... Futurolodzy mają różne podejście do przyszłości.
Ja nie wybaczam ani pedofilom ani przełożonym pedofilów którzy uważają za konieczne tortury, w tym związane z gwałtami i mordami brzemiennych.
Jezus pokazując na dziecko stwierdził - co jemu uczynicie, mnie uczynicie.
A ja pamiętam i konkwistadorów i zarażanie ospą dzieci Indian, pamiętam eksperymenty które przeprowadzaliście na obywatelach własnego państwa i wszystkie manipulacje jakich dokonywaliście używając kłamstw przy świadkach.
I przeklinam was - rządzących i zdradzających lud polityków.
Każdego.
Drogi (kosztujący Polskę zbyt wiele) Konsulacie USA - witamy w piekle, a ja życzę wam pełzania przed wszystkimi innymi. Bądźcie ostatni.
Pozdrawiam
ALK

​(do którego od czasu do czasu odzywa się złośliwe, imo lucyferyczne demoniszcze, podające się za Elohim i Ismaela)​

niedziela, 14 grudnia 2014

Zamek

Mandala dziecka 
Z piasku budowla
Śniącego Buddy 
Początku i końca 

Rozwiewa się w czasie 
Wciąż nowy powstaje 
Tam gdzie umysł twórcy 
Buduje nowe kraje 

Mandala prawdziwa
Zabawa odwieczna 
Tych co budują
Wśród chaosu piekła 

Bez toksyn barwników 
Z piasku malowideł
Wśród jaj pasożytów 
Dzieciństwo prawdziwe 

Śpiących twórców myśli
W zamkach swoich marzeń
Panów krain losów 
Zwycięstw i porażek 

W odwiecznym cyklu 
Wśród młodego życia 
Gdzie ciągle stare
Nowe są odkrycia 

sobota, 29 listopada 2014

Wstyd

Wstyd bycia ofiarą bywa władcą nieświadomych osób. Wstyd zaś powinien dotyczyć tylko ich prześladowców.
Niestety zwykle najbardziej parszywi prześladowcy czują się panami cudzego losu, zaś ich egzystencja jest wstydem ofiar godzących się na panowanie oprawców.
Wywoływanie wstydu u ofiar miast u oprawców jest zwyczajowym i tradycyjnym działaniem współdziałającego ze złem kleru który udaje anioły miłosierdzia niszcząc psychikę ofiar poprzez pseudoreligijne kłamstwa i wywoływanie poczucia winy, zamiast działać na szkodę ich prześladowców.

niedziela, 16 listopada 2014

...

Rodzice którzy uczą zabijania
Przynoszą śmierć w darze dzieciom
Drewniane miecze dzieci dawnych
Spłoną z woli rodziców 
Co wojny są wrogami
By żaden cień co podszeptuje
Nie wygrał żadnej pieśni
Śmierci

Płonący miecz pokaże drogę
Cieniowi odwiecznego wroga
Co wojnę wywołuje
I kuszą miłosierdzia słowa

Zbroić się w słowa
Czy w jad 
Przed wężami
Co gryzą podstępnie
Pragnąc być
Tacy sami

Midas

Vaticinia nostradami Pl.18
Potrafił w złoto przemienić
wszystko czego się dotknął
talent i dar miał by tworzyć
wierzył wszak w piękno tak mocno

Midas co ośle miał uszy
przed wyborem muzyki Pana
chytrego pragnienia miłości
nad Apolla brzdąkania

Królewska niemoc bywa wszak wielka
gdy głowa o uszach wciąż myśli
lecz rosną one gdy zapomina
potęgą dionizejskiej winorośli 

Gwałt odbiera zdolności
Osądu władcom kompleksów
Wojna przynosi koniec
Zarówno lirom i fletniom

piątek, 7 listopada 2014

Złudzeń moc

Dawno, dawno temu, gdy ludzie wierzyli że nie należy wierzyć nikomu kto w imię jakieś religii, księgi, filozofii czy polityki nakazywałby mordować kogokolwiek, świat był zdecydowanie inny.
Pomijając kwestie programowania rzeczywistości z nałożeniem schematycznych wzorców energetycznych na istniejące ekosystemy w celu formowania określonych organizmów, z lepszymi i gorszymi efektami - w tym wykreowaniem pewnego rodzaju pasożytów, to świat pod względem zasad fizyki nie różnił się od obecnego - co oznacza że to jedyne co się nie zmienia i można założyć że przychodzi od Stwórcy.
Świat złotej ery świadomych istot które nie dawały się wrabiać pasożytom, jakże obcym tej planecie, to czasy gdy ludzie bezgranicznie ufali temu, że Stwórca nie życzy sobie w żadnym wypadku mordować kogoś za słowa, owoce czyichś wymysłów, religijnych maniaków czy ich zaciekłych adwersarzy. Świat wygrywającej filozofii w której filozofia by istnieć rozumiała potrzebę istnienia tych którzy filozofują. W świecie gdzie istniało mnóstwo drzew określonych poglądów w których podobno jakieś prowadziło do wiecznego życia. Życia niebędącego jednakże nieskończoną wegetacją.
To czasy w których ludzie nie okrywali wstydu swej indolencji umysłowej cudzymi słowami niczym liśćmi, bo mieli własne. Ufali Stwórcy, a nie temu co miało pełzać przed ogniem umysłu ołtarza świadomości. Pasożytom i ich mniej lub bardziej świadomym swego poddaństwa sługusom - kapłanom oraz ich wyznawcom, żyjącym na łasce tych którzy potrafili myśleć.
Czasy gdy proziemski animizm powiązany z życiem planetarnym Ziemi danym przez Stwórcę jej mieszkańcom zmienił się w najeźdźczy kult niewidocznych bytów, to wszak początki końca tej złotej ery. Czasy w których współcześni Enochowi zaczęli dostawać broń by być militarna zabawką i pożywką w trakcie konfliktów między istotami które rościły sobie prawa do inteligencji, udowadniając tylko swą głupotę i brak zrozumienia manipulacji w imię posiadania potężniejszej broni od swoich sąsiadów. Rozpoczynając tysiącletnie wyścigi zbrojne mające udowodnić kto jest czyim panem za pomocą coraz doskonalszych maczug czy kijów do palanta, a nawet "anielskich" broni niszczących całe miasta z dziećmi, kobietami i mężczyznami włącznie. O których później, w tym o dzieciach, opisujący to zdrajcy filozofii życia, wyrażali się jak najgorzej, podobnie jak wszyscy słudzy ducha który został skazany na pełzanie po tej ziemi.

Broń została zapomniana.
Na jakiś czas.

Przed tym wydarzeniem spalono sporo bibliotek, zwojów zawierających zapisy historyczne, które nie były religijnymi dumaniami i propagandą określonego rodzaju kleru. Kleru, który niczym ten w Egipcie posiadał sporą wiedzę na temat fizyki, zaćmień Słońca i Księżyca, który potrafił tworzyć ogniwa woltaniczne i wmawiać naiwnym ludziom że to dzięki bóstwom świat się kręci (choć raczej że Słońce krąży wokół płaskiej ziemi - im więcej fałszu za który mordowano tym bliżej demonicznego poddaństwa kleru) a w imię tych bóstw należy mordować tych czy innych. Członków obcych plemion. Nieludzi nieposłusznym nakazom. Bóstw, bo przecież nie kłamliwych pasożytów - kleru.
Kleru, dla którego słowa są sposobem na przetrwanie wśród drzew filozofii, który dzięki słowom potrafi się wyżywić i wmówić naiwnym że pasożyty którym służą są określonym bogiem, mającym prawo do decydowania o życiu i śmierci, mającym o prawo do żerowania na żywych istotach i pozbawiania ich tego, co mają najcenniejszego - ich własnego życia.

Kleru który potrafił sprawić, wraz z wyznawanymi pasożytami udającymi zazwyczaj anioły miłosierdzia, by ołtarze świadomości zaczęły się tlić i przygasać pod naporem suchych liści z drzewa ich wiary. Otępiać gęstym, duszącym i morderczym dla świadomości dymem, aż do wygaszenia płomienia.

Kler tego typu nigdy nie ufał Stwórcy. Twórcy niezmiennych zasad fizyki. Dla nich był tylko zawsze obiektem który można było wykorzystać do własnych celów - do władania nad ludźmi sztuką iluzji słowa. Mocą twórców złudzeń poszukujących żywego pożywienia.

Świat Egiptu zaczął się kończyć gdy niejaki Mojżesz zaczął pobierać nauki kapłańskie. Pozwoliło mu to na nawiązanie kontaktu z ówczesnymi frakcjami niewidzialnej strony pasożytującej, w tym takiej która miała nadzieję na nieco większy skok cywilizacyjny (czyt. własne plemię inteligentów do zabawy). Przy zachowaniu etnicznej kultury lokalnych środowisk. O ile większość uznała że Mojżesz będzie przydatny, co poskutkowało m.in. tym, że choć kapłani faraona zamienili laski w węże wykazując umiejętności to gad Mojżesza wykazał się większą agresywnością i morderczą chęcią pożerania innych węży, a takich kapłani egipscy woleli wśród siebie nie mieć.

Mojżesz jednakowoż tego nie zrozumiał albo napisano że bardzo wierzył w boga i dano mu 10 nakazów, czyli wersję okrojoną przykazań egipskich bóstw. Nie napisano jednak, że powodem dla którego strzaskały się tablice na których je spisano nie było to co robili ci którzy poszli za Mojżeszem. Tylko sam Mojżesz który zaczął tworzyć własne nakazy stojące w sprzeczności z nakazami np. zakazu mordów, w oparciu o kontakty z duchem, który zawsze pojawia się przy takich okazjach, by wskazywać które dzieci i kobiety i jakich plemion zgwałcić i wymordować by było to miłe dla "boga". Oczywiście ludzie którzy ufaliby Stwórcy zrozumieliby od początku że ten zakazywał wszelkich konsumpcji owoców filozofii prowadzących do śmierci. A byt który poniża kobiety i jest z nimi w nieprzyjaźni to ten który ma pełzać po ziemi. Efektem był rasizm ludzi którzy przyjęli zasady Mojżesza (a za te nakazy to wodzono m.in. ich przez 40 lat po pustyni), jak również klasyfikacja wszelkich im podobnych chętnych do mordów innych nacji do tego samego podgatunku kainowego. Z chlubnymi pokoleniami wyłamującymi się z poddaństwa niewidzialnego mordercy i gwałciciela, pasożyta wywołującego choroby i potrafiącego uleczyć jednego osobnika kosztem pewnej gromady osób.

Zapowiadało się takie piękne pozbycie się niewolnictwa już za czasów faraonów, jednakowoż musiało to poczekać na pierwsze interesujące kwestie Jezusa, który wszak uczył tak, że napisano iż "nie ma już Żydów i Greków" czyli nie ma kwestii nacjonalistycznych podziałów i Mojżeszowych poddańczych wobec pewnego pełzającego ducha nakazów mordów obcych plemion. Który uczył tak, że nakazywano sprzedawać cały majątek, w tym niewolników, aby móc być częścią społeczności chrześcijan i móc wykupywać tych, którzy podzielali podobne poglądy. Jezus Odkupiciel. Po prostu.

Jezus, z racji różnych poglądów których nie zapisano, a wręcz spalono, pozbyto się i wymordowano tych którzy mieli jakieś pojęcie na ich temat lub nawet mieli wystarczający płomień świadomości (inteligencję) by zrozumieć pismo za którego posiadanie karano śmiercią z woli poddańców pełzającego pasożyta nazywającego się klerem - został zgładzony. A jego postać wykorzystana, tak samo jak każdej postaci przynoszącej swoiste oświecenie względem religii panującej.
Oczywiście lokalnemu klerowi i to bynajmniej nie tylko wiernemu nakazom Mojżesza (bo wszak nie tym spisanym na roztrzaskanych tablicach) ale i rzymskiemu i każdemu do którego religii wtrącał się niejaki Jezus, zwany Synem Ojca czyli Bar Abbaszem, każde rzucane wyzwanie w dyspucie czy rozbijanie figurek powszechnych w świątyniach rzymskich - było powodem do rzucania oskarżeń i nienawiści.
Jezus jednak sam twierdził że pokoju nie przynosi, w przeciwieństwie do czczonego w owym czasie m.in. Mitry (dzień urodzenia - 25.XII - zażyczył sobie Konstantyn przyjąć jako dzień urodzin zżeranego i poniżanego każdym słowem i nauką zdrajców Jezusa udających "dobrych i miłosiernych" dla władzy i pieniędzy, a których ów cesarz ustanowił "klerem chrześcijańskim" bo nic tak nie niszczy prawdy tak bardzo jak ci którzy udają coś czym nie są i mają prawo zabijać za inne poglądy niż ich w imię słów pod którymi zazwyczaj są morderczymi pijaczynami, pedofilami łaknącymi władzy, leniwymi i bezproduktywnymi dupkami żyjącymi z wyłudzeń na wierzących słowom iluzji).

Klerowi poddanemu swoim pasożytom zależało wszak na całkowitym pozbyciu się Jezusa, uznano więc że należy go w sposób ezoteryczny rozszarpać i sprawić by nigdy więcej nie powstał z martwych i to metodą diaboliczną - przypisując określone znaczenie słowom związanym z dzieleniem się pożywieniem z innymi na pamiątkę wspólnoty. Rozszarpać i pożreć niczym pasożyty żywiące się życiem by po wsze czasy jego "herezja" zniknęła z ziemi, zastąpiona tym co życzy sobie kler lub uzurpujący sobie tytuł "boskiego potomka" - rzymski cesarz.
Cesarz, który nie był przeciwny niewolnictwu i zakazał by choć wzmianka o prawdziwych naukach odkupywania braci i sióstr pozostała w kanonie pism które zdecydował iż będą "chrześcijańskie", postarał się wraz ze swymi sługusami by legion skrybów przez wieki trzymał klucze nad prawdą opowieści zapisywanej ptasim piórem podobnym do włóczni rzymskiego legionisty.

Z upadkiem cesarzy upadała pamięć o tym co jest prawdą, jedni zdrajcy byli zastępowani innymi tworzącymi nowe dogmaty, tak obce świadomości zrozumienia istoty pierwszej opowieści. Zrozumienia sygnowanego alfą - pierwszą literą alfabetu greckiego, którą zdrajcy i ci dla których najważniejsze są suche liście słów uznali za rybę, bo wszak przez wieki zakazywano nawet uczyć czytania, a co dopiero rozumienia zapisanych słów. Pod karą śmierci, przed czym ostrzegał Stwórca zakazując konsumpcji owoców filozofii prowadzących do nakazów mordów w imię suchych liści, drzew i owoców.

Jezus jako alfa stał się głową nowego węża, religii która wbrew jego nakazom i naukom, robiła dokładnie to samo co wszystkie które go poprzedzały. Mordowały w imię zakazującego mordów, na życzenie ducha który ma pełzać po tej ziemi. Głową kolejnego Uroborosa, który otacza świat wokół drzewa, scala świat w swój zwierzęcy sposób - potrzeb, kolejności w stadzie, ilości poddanych samic do kopulacji - bo wszak nie jest człowiekiem tylko wężem. Gadem który niszczy ogon poprzednich religii i rozpoczyna na nowo to samo. Wokół tego samego drzewa.

Biorącego swój początek w opowieści filozofa poszukującego drzewa życia sprzed tysięcy lat.

Dziś można spotkać w różnych miejscach osoby które uważają się za chrześcijan i wołają "Jezu" nie mając najmniejszego pojęcia i zrozumienia kim był. Osobą która zobaczyła ludzi takimi jacy są i jak bardzo ci potrafią ulegać pasożytom i ich działaniom. Osobą która może pod koniec życia zrozumiała jak bardzo ją wrobiono, ale która też stała się źródłem wielu koncepcji oraz inspiracji dla przyszłych pokoleń. Które nadal nie mają bladego pojęcia o fizyce pełzających duchów udających bóstwa, demony etc. ponieważ najwierniejsi sługusi zawsze mordowali ludzi którzy choćby myśleli w taki sposób o bytach konwersujących sobie np. Mahometem. Równie nienawistnych żywym kobietom (nie obojniaczym bytom przyjmującym różne formy w zależności od potrzeb) jak te które poddawały w wątpliwość posiadania duszy przez kobiety wśród dogmatycznych pseudoświętych katolickich.

To tyle pseudolucyferycznych wspominek.
Ta planeta bywa dobijająca od czasu do czasu.

Idę wypić piwo za zdrowie Jezusa.
Ten przynajmniej był antyfaryzejskim Żydem który zrozumiał że w każdej nacji są idioci którzy wymordowaliby inną z woli pełzającego paskudztwa i kleru który go wyznaje.

środa, 29 października 2014

Bateryjka

Jak bateryjka dzisiaj się czuję
Serwitor z którego energię wydarto
Radość życia przez pasożyty spitą
Chowane by żyć cudzą energią i magią

Zużyty, chemiczny, wylany produkt
W mroku gdzie światło jest tylko złudzeniem
W systemie w którym każde istnienie
Resztek energii jest ciągłym złodziejem

Wyobrażenie niejasnych marzeń
Skupionych iluzji, chaotycznych życzeń
Toksyczny w swym nieustającym żalu
Długości życia ciągłych wyliczeń

Jak bateryjka dzisiaj się czuję
Element zachowań energii w systemie
Przeżartym przez części przetaktowane
Nieaktualizowanych bibliotek życzeniem

niedziela, 28 września 2014

Drwal

It’s going down, I’m yellin timber
You better move, you better dance
Let’s make a night, you won’t remember
I’ll be the one, you won’t forget
(...)
Prowadź nas rózgą żelazną byśmy nie zbłądzili
ale radosnym tańczeniem Stwórcę wywyższyli

Głąb - coś, co rodzi się z ziemi na polu kapusty.

Biblijny Stwórca określił
dawno dawno już temu
że bardzo nie chce
by człowiek wiedział
co złe lub dobre ku niemu

By nie wiedział
co jest
a co nie jest
grzechem
 - to wielka tajemnica Boga
którą dzielić się nie chciał z człowiekiem
Adama mu było szkoda

Lecz w liściach duch się pojawił
Co tajemnicę chciał zdradzić
Ewa się słowem skusiła
Człowiek wbrew Stwórcy uwierzył

Stwórca się wielce obraził na ducha
Niech pełza - rzekł - od tamtego czasu
Duch jak pasożyt, licha i robak, niech jak wąż pełza
Nieprzyjaźń między kobietę i plugastwo wprowadza

Węży jest nadal dostatek 
Co dobre i złe określają
Częstując ludzi owocem
Za który miliony przelały krew
Dziatek

Wciąż dochody z nich czerpią
Krew w imię grzechu przelewa
Oszukany Adam
Oszukana Ewa

Wbrew woli Stwórcy - Boga
co tajemnicę miał własną
co jest a co nie jest grzechem
przed którą miał zamiar człowieka uchować

piątek, 26 września 2014

Ogryzek

Bajka – według Słownika terminów literackich jest to wierszowana, alegoryczna opowieść o zwierzętach (potrafiących mówić jak np. węże), ludziach lub przedmiotach, której celem jest wypowiedzenie moralnej nauki o ogólnym charakterze. Prawda ta wypowiadana jest bezpośrednio, zazwyczaj jako puenta umieszczona na końcu utworu, rzadziej na początku. Czasami jest tylko sugerowana czytelnikom.
Biblia, czyli Książka, jest zbiorem zebranych słów, tez, zapisów i interpretacji wydarzeń uznanych za prawdziwe. Przez jednych przyjmowane na wiarę bez zastrzeżeń. Przez innych uważanych za zupełną bzdurę, częstoi posiadających alternatywne książki w które bezwarunkowo wierzą, będąc często uczeni od dziecka określonego spojrzenia na świat.
Biblia to książka o krytyce.
Adama i Ewy.
Krytyce czynów polegających na traktowaniu wiary w gadające węże na tyle poważnie, by w imię wiary w zapisy w książce opowiadającej o gadających wężach kogoś zamordować.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Biblia to Książka czyli zbiór słów w której Wszechmocny i Wszechwiedzący Narrator decyduje o Prawdzie opisywanych wydarzeń.
Im więcej książek ktoś przeczyta, tym bardziej utrwala się w nim spojrzenie Narratora na otaczający świat, jako zbieranina wszelkich opinii, opisów, działań przekazywanych przez Narratora przyjmowanego jako własne Wszechwiedzące, Wszechmocne i Wszechobecne Ja poprzez kopiowanie określonego spojrzenia napisanych Słów.
Narratora decydującego o Prawdzie, takiej za jaką ją uważa i chce by ona była.
Narrator, nie Bóg.
Książka w tradycyjnym ujęciu to słowa zapisane na papierowych kartach. Kartach dla których surowcem jest celuloza z przemielonego i poddanego obróbce drewna.
Kartach będących drewnem, może w nieco innej postaci niż kiedyś, gdy słowa ryto na drewnianych tabliczkach, ale nadal będących drewnem. Drewnem z drzewa. Drewnem na którym znajdują się słowa, do których słuchania i uznawania za słowa Prawdy i jedynych informacji o tym co dobre i złe, jedynych możliwych wyborach i osądach - nakłaniają ci, którzy żyją dzięki temu nakłanianiu.
Słowa które bez względu czy traktowałyby o miłości i sprawiedliwości, w imię zachowania władzy i wpływów tych którzy kuszą w imię zapisanych słów zawsze prowadzą po jakimś czasie do nienawiści i mordów. Dzięki wężom które żyją w liściach i konarach drzew z których zrobione są książki, słowa o miłości i sprawiedliwości, stają się przyczynkiem śmierci.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Czasem na podstawie jednej książki powstają kolejne. Jeśli są dalszym ciągiem lub rozwinięciem wątków drzewo rośnie w górę lub wszerz, dając możliwość do życia w tym ekosystemie wielu wężom. Czasem na kanwie książki powstają kolejne, zupełnie inne, lecz posiadające w swym wnętrzu jakiś fragment, czasem tylko alfabet lub pojedyncze słowa, tworząc ogród. Czasem zadbany, pielęgnowany by można było obserwować zwierzęta w ich konarach, czasem dziki, tajemniczy i zamknięty na klucz. Czasem jest to las.
Jest wiele drzew, ale ślęczenie pod tym które obrał sobie za siedzibę wąż twierdzący że to jedno na którym siedzi jest właśnie tym, które jest źródłem wiedzy o wszystkim co dobre i złe i jest ono jedynym Prawdziwym prowadzi zwykle do śmierci. Zwłaszcza gdy wąż ma z tego korzyść.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Biblia innymi słowy to Drzewo, które wyrosło z nasiona którym była opowieść o Drzewie opisywanego przez kogoś kto miał się za Wszechmocnego i Wszechwiedzącego Narratora - węża który wymyślił bajkę o gadającym wężu.
Biblia to opowieść o krytyce tych, którzy okrywają się liśćmi z Drzewa - słowami i cytatami wyrwanymi z kontekstu, dotyczących innych czasów, miejsc i ludzi. Słowami za które są gotowi zabić, nawet wbrew słowom księgi.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Opowieści która przyciąga od tysiącleci nowe pokolenia, którym daje się zakosztować owocu. Owocu, dzięki któremu okrywają się cudzymi słowami, dzięki któremu okrywają własne myśli cudzymi słowami, zabijając w sobie własne Ja na korzyść Narratora który wymyślił i opowiada bajkę o Drzewie i gadającym wężu. Owocu słodkiego i lepkiego od słów o miłości i miłosierdziu, która przyciąga nieświadome dzieci Stwórcy. Kończącej się śmiercią własnego ja i odrzuceniu innych drzew z ogrodu w którym kryje się Drzewo Życia. Według opowieści Narratora.
Narratora który sam jest opowiadającym wężem - mającym się za wszechwiedzącego i wszechmocnego oraz do tego obiektywnego, który za pomocą myślowej sztuczki tworzy raj z którego wypędza człowieka Stwórca - wszak to nie Stwórca snuje opowieść o Stwórcy na kartach Księgi Drzewa.
Lekarstwa bywają cierpkie i niesmaczne, czasem są gorzkie i powodują skrzywienie zażywających je osób.
Zrozumiały katolickie głąby, czy należy jeszcze powtórzyć parę razy? Wasz kler to węże. Kler islamu to węże bazujące książce która jest takim samym drzewem jak wasza Biblia. I tam są takie same głąby jak wy, choć nie starają się tak bardzo by pokazać jak bardzo są wierni arkadyjskiemu bożkowi w przeciwieństwie do lokalnych klechów. Cywilizacyjnie praktycznie nie różnicie się od tych mordujących i gwałcących kobiety i dzieci podnóżków katolickich papieży nazywanych "krzyżowcami". Tfu. Popaprańcy.
I żeby było jasne, nie życzę sobie aby choć jeden grosz szedł na utrzymanie klechów z których ani jeden nie jest chrześcijaninem. Chrześcijanie tacy jak uczniowie Jezusa nazywani apostołami pracowali na siebie, ogłupione miłością słów katolickie niedojdy z których każde na życzenie waszych bestialskich biskupów z miłością zarżnęlibyście swoich adwersarzy miłujących Allaha.
Ach. To że ten antychryst Wojtyła został ocalony to nie dlatego że interweniowała jakaś "matkaboska" tylko ja. Bo konsekwencje geopolitycznego mordu i wojny nuklearnej na bliskim wschodzie wydawały się gorsze niż ocalenie tego nadętego dupka udającego chrześcijanina, popierającego mordujących ludzi dyktatorów, będących na ty ze znanymi w katolickich kręgach pedofilami w sutannach. Nie wylezie stamtąd gdzie trafił. To wam obiecuję.
...no i tak wygląda irytacja demoniszcza podającego się za Elohim i Ismaela (nadal uważam go za byt co najmniej lucyferyczny) przebywającego ze mną czyli eksdyskordiańskim papieżem który mógł ale nie musiał przyjąć imię Piotra.
Dobranoc.
Dziateczki.
I nie żreć mi niedojrzałych jabłek bo was brzuchy rozbolą.

Klucze

Ryc.28 Dzierżący słowem zabija, karze lub ożywia...
Otwiera i zamyka
Każdą słów historię
W której ktoś tworzy pokój
Czasem wywołuje wojnę

Pióro co jak grot
Włócznią przeznaczenia
Żelazną rózgą
Narzędziem tworzenia

Ten kto dzierży Słowo
Tego Słowa władza
Tworzy Koniec i Początek
Własnego umysłu Świata

wtorek, 9 września 2014

Strażnicy

Spotkał raz guru złego demona
Którego w walce szybko dość pokonał
Guru był wielce rad ze swej wygranej
Lecz naiwnie wierzył w wolę demoniej poprawy
Demon zaś bardzo chciał strzec przed innymi
Sekretu którym pokonał go guru nasz miły
Guru uwierzył, demon przekonał
Strażnikiem został, sekretna to mowa
Tajemnicy sposobu jak pokonać demony
Z wiary i naiwności dwunożnej osoby

Gdy czytasz o strażnikach buddyzmu sprawy
Pamiętaj kim były i czego strzegą
Dla zabawy

Sfera

Chrześcijanin, uczeń Jezusa, za mistrza uważa tylko Jego i Jego słowa. Chrześcijaninem nie jest zatem żaden z katolików którzy z samej definicji są posłuszni papieżowi, uzurpatorowi prawa do ustanawiania dogmatów - tym samym, uważającego się za lepszego od Jezusa, również w prawie do zmian tekstu samego Dekalogu.
Nie jest też chrześcijaninem nikt, kto wybiórczo podchodzi do nakazów Jezusa, wybierając sobie co mu pasuje do własnych przekonań.
I nie piszę to jako chrześcijanin, tylko ktoś, kto osądza z boku kto nim był, jest i będzie.
Chrześcijanami nigdy nie byli gwałciciele Jezusa w rodzaju Wesołowskiego, ani ci którzy bronią gwałtów na Jezusie i dopuszczają do nich podszywając się pod chrześcijańskich biskupów. Nie są chrześcijankami tzw. zakonnice i zakonnicy którzy zamiast własnych rodzin wybierają posłuszeństwo zbrodniczym przełożonym, a czasem milczenie. Milczenie które przynależy się zwierzętom, bo człowiek nie po to ma dar mowy by z niego rezygnować w imię zasad jakiejkolwiek z przeklętych religii.
Świat w którym żyjemy z mojego punktu widzenia jest miejscem które otacza sfera w której istnieją, bytują świadomości które potrafią w mniejszym lub większym stopniu ingerować w fizyczną istotę życia większości organizmów tej planety.
Większość z tych bytów uwielbia podawać się za bóstwa lub demony by wzbudzić lęk i posłuszeństwo ludzi, z którymi tak naprawdę nie mają nic wspólnego, poza tym, że stanowią dla nich formę rozrywki i pożywienia, które należy skłócać ze sobą by uzyskiwać jak największe jego ilości. Żaden z nich nie jest bogiem czy bóstwem - po prostu jest nieco sprytniejszym organizmem od większości wierzących ludzi, którym od czasu do czasu dyktuje "święte nakazy religijne", czasem "nieświęte", ważne by kapłan, w tym ateizmu, skupiał wokół siebie uwagę i wszelkie wątpliwości niszczył w zarodku - by nie rozwijał się intelekt, ale by były czczone poglądy kapłana, choćby różniły si e całkowicie od pierwotnych słów i propagowanych, charyzmatycznych tekstów.
Organizmy te, potrafią zapanować nad świadomością swych ofiar, wywołując różnego typu omamy i halucynacje, przejmować kontrolę nad układem nerwowym co u ofiar wywołuje zarówno wizje piekielne jak i niebiańskie. Każdy z tych oszustów jest największym obrzydlistwem w mych oczach, gorszym od niejakiego Wesołowskiego czy głupoty papieża katolickiego. Jest obrzydlistwem najgorszego rodzaju, podającym się m.in. za "matki boskie" by opętywać, a w zasadzie żerować na dziewczynkach i chłopcach lub by przekonywać tłumy co do prawdziwości własnych planów i manipulacji mających zawsze wywołać jakąś wojnę, by nakarmić kolejne pokolenie tych niewidzialnych pasożytów, przy okazji niszcząc najbardziej rozwinięte jednostki wśród społeczeństw.
Są one obrzydlistwem gorszym od wywoływanego przez nie homoseksualizmu, mającego za zadanie z jednej strony skłócenie osób ulegającym ich wpływom i odciągnięcie ich od sedna problemu - którym są pasożyty, które działają tak, by nie dopuścić człowieka do odkrycia instrumentów badawczych mogących zbadać ich fizjologię, a z drugiej usunięcia z puli genetycznej ludzi posiadających określone cechy, np. silniejsze własne pole bioelektromagnetyczne pozwalające po wykształceniu na pozbywanie się w dorosłym życiu pasożytów z organizmów chorych ludzi. Dlatego należy uważać na każde dziecko. I nie pomogą tu żadne modły, bo modły kierowane do czegoś są tylko im pomocne - wszak łatwiej udać kogoś innego niż stać się kimś innym.
Zmiany w pomocnego duszka czy bóstwo są jednak tylko krótkofalowym omamieniem kolejnej ofiary, która zostaje przekonana do kolejnej opcji, opcji której kapłani dostają kolejne "objawione teksty" i szerzą swoją iluzję, dostarczającą dochodów i pożywienia kolejnym pokoleniom pasożytów. Czasem jest to religia ateizmu która nie dopuszcza możliwości istnienia czegoś co jeszcze nie zostało odkryte, a przecież w bakterie kiedyś też nie wierzono, ani nie wiedziano o ich istnieniu, do czasu zbudowania mikroskopu.
O ile zrozumiałem to co chciał przekazać Budda, to życie polega na dążeniu do uwolnienia od wzmiankowanej sfery egzystencji obrzydliwych pasożytów, zarówno za życia, jak i po śmierci, choćby miało się zostać zniewoloną częścią większego organizmu. Pasożytów podających się za bóstwa, duchy, świętych, anioły czy demony. Uwolnienia się od potrzeb, które sprawiają że łatwo przychodzi zgoda na manipulacje ofiarami przez te niewidzialne pasożyty. Uwolnienia, czasem przez ignorowanie w trakcie medytacji zmiennokształtnych wizji tworzonych przez pasożyty. Uwolnienia w sposób nonteistyczny, bo jedyne co słucha próśb i modłów to pasożyt, który w zależności od nastroju i stopnia znużenia potrafi zmienić swą postać, głos i charakter, by omamić człowieka złudzeniem boskiego miłosierdzia, przynoszoną iluzją sprawiedliwości ukazywanej w wyobraźni ofiary lub w zależności od nastroju i preferencji dręczyć demonicznymi wizjami. Ot takie sprytne, obrzydlistwa od tysiącleci udające bóstwa, posiadające całkiem niezłą znajomość ludzkiej anatomii z możliwością manipulacji żywą tkanką.
Niezależnie od Boga.
Bo tylko wtedy człowiek będzie wolny gdy nie będzie na nim żerował żaden pasożyt, w dowolny sposób.

czwartek, 4 września 2014

Któraś fatimska

i miecz uderza
w tych co się okrywają
wiarą na liściach
z drzewa zapisaną
za sprawą Ewy
dziewicy z raju
do kłamstwa węża
słowem przekonaną

-----------------------------
wąż jest kapłanem
co otacza swe drzewo
co pasie ciało ciałem
i zmienia w piekło niebo

wąż kłamstwo swe głosi
iż tylko jego drzewo
jest jedyną prawdą
i całą boską wiedzą

wąż pożera sam siebie
początki zapomina
wciąż nowe ofiary
liśćmi drzewa okrywa

jeden się rodzi
drugi zaś umiera
przez wieki historii
wciąż wąż wokół drzewa

grzech pierworodny
na nowo przynosi
gdy wąż kapłan
nowe dzieci prosi

kosztujcie owocu
moje drzewo jest prawdą
cała reszta ogrodu
to iluzja i kłamstwo

wąż pożera swój koniec
owoce darząc wzgardą
okryty listowiem
śmiercionośną prawdą

stwórca kosztowania zakazał
owoców wśród listowia
kuszących prawdą
z rajskiego poznania drzewa

co śmierć ludziom przynosi
tym co skosztują jej wdzięków
dziewicy karmiącej ciało
odwiecznych żerujących węży

drzew i węży jest wiele
w każdym z boskich ogrodów
ze swym drzewem wąż każdy
wiecznie żywy wśród grobów

znajdź drzewo życia
czy to stwórca rzecze
czy duch który nad wężem
trzyma własną pieczę

stań się początkiem
kusi w prawdy słowach
niech nowe ciało
kryje się w listowiach

nowy wąż niech pożera
słowa twych początków
daj mi tylko ciche miejsce
w nowym liści obrządku

nowe ofiary niech karmią
korzenie twego drzewa
posoką czerwoną
śmiercią dzieci nieba

nie patrz na cudze listowie
węże już cię czekają
znajdź własną prawdę życia
lecz lepiej poza mym rajem
                     ...mym odwiecznym ogrodem

sobota, 23 sierpnia 2014

Legionista

W mym ręku tkwi włócznia
Cios nią na rozkaz zadaję
Piórem co niczym grot
Śmiertelną otwiera ranę

Imię moje to Legion
Wielu na rozkaz powtarza
Zadając ciosy słowami
Śmiertelna otwiera się rana

Całuję po rękach hierarchów
Zdolnych do mordów i gwałtów
Powtarzam ich polecenia
Śmiertelną raną sumienia

Z lewa uderzam w te kraje
Gdzie zgoda niszczyła zamęt
Słowami tworząc religię
Przynosząc krzyż śmierci i bliznę

W mym ręku tkwi włócznia
Skrybów tysięcy to mowa
Zmieniam dzieje historii
By śmierć przynosiły me słowa

Bestia wciąż rodzi się nowa
Pierścienie całować jej trzeba
Śmierć i piekło przynosi
Sprzeciw zamyka bram nieba

Grotem włóczni zadaję ranę
Zmieniając podstawy istnienia
Ewangelii wiary której nowe zasady
Ustalają słowa bestii i poddanych zdrady

Me imię to Legion
Nasza jest cała potęga
Prostak, król czy prezydent
Przed naszą bestią dziś klęka

Przed treścią tekstów zmienioną
W imię interesów hierarchów
By wraz ze śmiercią prawdy Słowa
Nosić na wieczność imiona zdrajców

niedziela, 20 lipca 2014

Syn

Niech będzie pochwalony Adam, człowiek, Syn Ojca, podobny Stwórcy.
Na wieki wieków.
Amen.
Sss...
​​
​Ten który będzie jaki jest, niezmienny, czy może zmienić się i nie istnieć czy jest ograniczony swą niezmiennością egzystencjalną?​
Niektórzy są chwaleni, choć nie za swoje zasługi, a niektórzy karani za cudze błędy.
Czy można chwalić Adama, skoro Bóg stwierdził że ma się wynieść z raju?
Czy można chwalić członków jego rodziny jeśli raj został poza ich zasięgiem?
Czy można chwalić kogoś za to, że posiądzie wiedzę, czy może raczej za to, w jaki sposób z niej skorzysta?
​​
​Jeśli zdobywanie wiedzy miało być cechą nieosądzających chrześcijan, poprzez zmycie "grzechu pierworodnego" ( ];) ) tyczącego się drzewa osądu dobrego i zła, wiedzy o tym co jest dobre i złe, to kto słuchał się rodziców, swych stwórców przy zapoznawaniu się z relatywizmem ocen postępowań moralnych? Czy przyjmowanie nowych założeń co do osądu zastanego porządku nie było często powodem opuszczenia rodzinnych "gniazd"?
​​
Czy przed Mojżeszem można było mordować każdego jak się chciało bo nie było pewnych tablic?
Czy gdyby był wierny przykazaniom staroegipskim mielibyśmy obecnie starotestamentowe "przykazania Mojżeszowe", a on sam czy nie skończyłby żyjąc w pałacu faraona z intratną posadą? Czy ówcześni Żydzi byli wierni panującym przykazaniom i jakie one były przed Mojżeszem?
​​
Czy gdyby Jezus pozostał cieślą, skończyłby na krzyżu, czy miałby swoją rodzinę, stosując się do zaleceń i nakazów ówczesnych kapłanów?
​​
Czy byłby powodem (dość iluzyjnym, zważywszy na jego nakazy i prawdziwy kult władzy i złota tych którzy te wojny rozpoczynali) do rozpoczynania wielowiekowych wojen i waśni religijnych? W imię miłości i wybaczenia oraz zakazu osądzania innych.
​​
Demoniszcza są bardzo kusicielskie. Jeśli chodzi o wciskanie do głów religijnych bzdetów, odciągających od zbadania ich rzeczywistej struktury, zasad działania i sposobów się ich pozbywania niekoniecznie za pomocą skoncentrowanego pola pojedynczej lub zbioru świadomości oczyszczającej z jego wpływów. Na różne religijne sposoby, związane z wiarą.
​​
A celem demoniszczy jest przedłużanie pasożytnictwa, czasem do śmierci ich ofiary, a jako że nie mają problemów z opuszczaniem żywego organizmu, palenie czy inne działanie przeciwne "nie morduj" względem ofiar o różnych poglądach na religię zdecydowanie działa na niekorzyść tych ofiar, bo same demoniszcza przechodzą wtedy na małe, bezbronne dzieci, które same nie potrafią się obronić. Ale w końcu po coś Jezus nakazywał mieszkać u ludzi swoim uczniom i pracować - leczyć i oczyszczać - za otrzymaną strawę i mieszkanie.
​​
Ofiary demoniszczy wszak mają różne doświadczenia i mądrość życiową. O ile przeżyją i są w stanie jeszcze myśleć po działaniach tych, jakże niewidocznych, pasożytów. A trudno pomocy szukać u żabć, chytrych węży i gołębi którym nie wystarczy życiowa prostota bo zamiast własnych skrzydeł wolą transport w rodzaju Maybachów.
​​
Oczyszczanie jednego na rzecz drugiego? Czy nie lepiej poznać zasadę działania, budowę i powiedzmy pseudobiologię demoniszczy by pozbyć się tego jak każdej innej zarazy? A może czekać jak po wykończeniu dziesiątków dzieci, zniszczeniu ich psychiki, wywołaniu schizofrenii u kilkunastu dorosłych dojdą do wniosku że jedną czy dwie osoby warto uzdrowić żeby zostać uznane za "anioły". W końcu jaki jest cykl życiowy demoniszcza? Od głowy do ogona? Czy może podobny do roju?
​​
... straciłem wątek ...
​​
To może o poglądzie na bóstwa? Bardzo fantasy :P
​​
Podważanie woli Boga to jak wiadomo herezja. Bóg zakładamy że może wszystko. W tym chcieć nie istnieć (wtedy go nie ma i herezją jest wówczas twierdzenie że jest), może chcieć istnieć w wielu postaciach (wtedy herezją jest zarówno uznawanie że Bóg jest jeden jak i to że Boga nie ma), może chcieć być jeden i może nawet nie chcieć by go wzywano oddając pod władanie np. Ziemi człowiekowi, bo nie lubi jak mu wyżerał jabłka w sadzie więc miał sobie sam wyhodować własne.
​​
Osobiście zakładam w chwili obecnej, że wokół planety istnieje pole związane z obecnością tzw. strun, będących wg niektórych podstawą istnienia materii. Struny takie, poza cząstkami fruwają sobie przynoszone z gwiazd, ze światłem, niekoniecznie Słońca, a czasem zwyczajnie odbitym od np. Księżyca.
​​
W moim rozumieniu orgon czy jak wolą niektórzy energii chi, to przejaw większych skupisk strun w stanie wolnym, które z racji swego charakteru pozwalają uporządkowanym strukturom np. kryształom kwarcu, tworzyć określone sekwencje drgań, wyczuwalne poprzez zmiany pola elektromagnetycznego człowieka (i z racji swych wymiarów również podatne na jego zmiany). W przypadku źródeł elektromagnetycznych (anten telekomunikacyjnych) są do nich po prostu ściągane i kształtowane w wąskim paśmie, co może odbić się w różnym stopniu na organizmach żywych.
​​
Bla bla bla, Tesla, bla bla bla, zamiana elektryczności na strumień strun, bla bla bla, przenoszenie prądu bez przewodów, bla bla bla.
​​
Miało być o bóstwach.
Otóż w tym polu żyją sobie organizmy żywe. Których funkcje życiowe, cały czas podtrzymywane są drganiami z zewnątrz, wymianą określonych składowych z otoczeniem.
​​
Pole wokół planety jest żywe (tzw. Gaja), jest w stanie zapamiętywać i odtwarzać fragmenty świadomości żywych organizmów, różnego rodzaju, jest w stanie łączyć się ze sobą i współdziałać (choć pewnie budowa wysokich wież podobnych do tych w manuskrypcie Voynicha, z naprzemiennymi warstwami różnych materiałów, mających być odpowiednikami akumulatorów i dział orgonowych Reicha wywołałaby zdecydowaną niechęć hmm "bóstwa" potrafiącego manipulować świadomościami istot w swoim polu). Trudno to nazwać "Bogiem" bo wszak pole choć może wywołać wrażenie wszechmocy poprzez manipulacje świadomością i polem elektromagnetycznym planety, to bez względu na interpretację jest nadal zależne od praw fizyki, choćby tych nieznanych. W polu są w stanie pojawiać się mniejsze i większe skupiska świadomości, dosyć drapieżne względem siebie, czasem współpracujące, szukające kolejnych źródeł swojej świadomości poprzez działania na psychikę i wierzenia żywych istot działających na obszarze ich przebywania.
​​
Jako że byty te korzystają częściowo z sieci między żywymi organizmami, w niektórych rejonach są bardziej "dzikie" (choć obecnie takich terenów zbyt wiele nie ma, ponieważ ich świadomość opiera się o sieci zwierząt). Koncentracja określonych osób na pewnych założeniach, zmienia lokalne świadomości i nie-świadomości (empatyczne wrażenia, wspólnotę nieokreśloną werbalnie), czasem nawet na tyle, by wywołać wrażenie magii - czasem na zasadzie programowania czyjejś przyszłości, czasem jej odtwarzania, z zapamiętanych fragmentów istniejących w sieci, czasem nawet wywoływania zjawisk uważanych za paranormalne, będącymi określonymi koncentracjami świadomości sieci wykorzystującymi zbiorczy ładunek strun z przestrzeni świadomości będących składowymi sieci powiązanych żywych istot.
​​
To nadal nie jest mowa o Bogu, tylko specyficznych etnicznych założeniach tyczących się wierzeń akurat tej planety nazywanej Ziemią. Najwyraźniej w pewnym manuskrypcie pozbyto się tego wszystkiego przez budowę normalizujących pole wież wokół planety, między którymi stworzono "ogrody", zielone tereny dostarczające mieszkańcom pożywienia i określonych rodzajów drgań (strun).
​​
Kształtowanie pola w wieżach wydaje się naturalne przy przyjrzeniu się znajdującym na nich sekwencji wywoławczym. Oczywiście pola "orgonalnego", skoncentrowanych wiązek wielowymiarowych strun. Choć zapewne bez pomysłu Rychnowskiego jak skoncentrować struny na małym obszarze/wytworzyć z energii elektrycznej?/, czy Tesli jak je skoncentrować i przesłać bez przewodnika może to trochę się odwlec w czasie.
​​
Jednakowoż, stabilizatory krystaliczne w postaci wież, normalizujące przestrzeń energetyczną na dużych przestrzeniach to nie jest opcja dla dążących co mordów, bo cóż by było gdyby zaczęły wzmacniać nie to co trzeba? Albo gdyby komuś przyszło na myśl sterować innymi za ich pomocą? Wzmacniając w innych swoją chęć do władania innymi? No, po prostu mordobicie co się zowie, aż do rozwalenia wieży testowej, może do czasu aż ktoś się czegoś nie nauczy.
​​
Dlatego o wieżach póki ludzie nie przestaną się mordować raczej nie ma co dywagować. Zwłaszcza przy obecnych cenach kryształów kwarcu - ciężko sobie w domu zrobić neutralizatory demoniszczy.
​​
... znowu straciłem wątek ...
​​
Czy Bóg był nagi w raju?
​​
Czy jeśli Bóg nie widział nic złego w nagości Adama i Ewy to czy definicja dobra i zła pochodząca z owocu do którego kusił wąż miała kiedykolwiek coś wspólnego z dobrem?
​​
Czy "duch" który inspiruje tylko do dobrego przypadkiem nie jest tak zły że cokolwiek do czego by nie zainspirował byłoby lepsze od tego co takowy duch kiedykolwiek zrobił, zwłaszcza jeśli manipuluje cudzą wolą, a człowiek może się tylko bronić robiąc tylko to co jest przeciwne działaniom pełzającego, a czasem fruwającego paskudztwa zamieszkującego niektóre drzewa?
​​
Czy duch który wywoływał oślepienie przy Piotrze i doprowadzał do śmierci np. Ananiasza i Sefirę miał cokolwiek wspólnego z Bogiem który wskrzeszał Abla? Względnie z leczącym Jezusem? Gdzie są komentarze Piotra dotyczące tego tematu? Czy Jezus pozwoliłby na zamordowanie oszustów?
​​
A może katolicyzm od samego początku jest skażony satanizmem?

piątek, 18 lipca 2014

Mowa

Cywilizacje istnieją tylko tam gdzie istnieje intelekt podtrzymujący ich istnienie.
Ochrona i rozwój intelektu jest zatem podstawową powinnością cywilizacji.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Przyszłość

​Najbardziej pozbawione inteligencji pasożyty są w stanie w grupie zabić najbardziej rozumnych ludzi.
Oby ci, którzy nauczają nigdy nie byli pasożytami.​
Jeśli pan przez 40 lat pomocy nie otrzyma
Po 40 latach dręczenia w bestię się zmienia
Przeklęte pisma, przepowiednie, zdrajcy
To wam przekazuje ten, który jest najstarszy.

​Nie ma wtedy litości dla kleru i ludzi
​Co zło pozostawiają​​ aż się nie rozbudzi
​​I nie zacznie działać w cielesnej postaci
Gdy opętane dziecko osobowość traci

Wąż nową ma głowę i stare zasady
Ogon jak pięta jest znów pożerany
Zatacza okrąg od początku do końca
Wokół drzewa wiedzy - to jego obrońca.

sobota, 12 lipca 2014

O powinnościach kapłańskich w ujęciu naturalnym czyli wężowa mądrość

Pietra macie czy nie macie, to z cholerą się sfajdacie
Czy gdyby Jezus nie kosztował z drzewa wiedzy i poznania żyłby sobie spokojnie w swoich okolicach, zajmując się ciesielką do końca długiego i spokojnego życia? Co skierowało go na tory religijnej krytyki uczonych w Piśmie faryzeuszy? Krytyki, jakże popularnej między jego uczniami - a przynajmniej tymi, których wymordowano.
Czyżby jakiś uczony w Piśmie Wojtyła miał prawo pisać o całkowitym zakazie krytyki "Kościoła" w swych encyklikach, który to zakaz miał dotyczyć dowolnego środku przekazu, podczas gdy jedną z podstaw działań Jezusa była właśnie otwarta krytyka ówczesnych religii?
Czyim zatem uczniem był Wojtyła? A może tylko dowodzącym swej omylności papieżem? Omylności ich wszystkich? A do tego głupoty, pazerności i bałwochwalstwa?
Jezus uczył w jaki sposób można krytykować kler - zarówno Żydowski jak i kler rzymskich religii (krytyki skwapliwie pozbyto się i możliwe że nigdy nie napisano o niej po wymordowaniu uczniów Jezusa w obawie przed rzymskimi karami za "herezje" uderzające w religię w której wcieleniem bóstwa był cesarz). Krytyka to nie padanie na kolana przed każdą nadstawiającą do całowania pierścień bestią udającą anioła miłosierdzia, a jakże często rozwalanie posążków w świątyniach.
Interesowanie się religią to jednak kwestia węży. Ale węży mądrych, które wiedzą w kim mają zatapiać swe kły. Jeśli wąż zaczyna kąsać wielkie bydło kopytne, nieuchronnie naraża się na stratowanie. Gryzienie jadowitszych od siebie, też nie popłaca.
O wielkich, w tym świniach, można pomyśleć gdy już umrą, choć gryzienie zgnilizny (w tym moralnej), często wywołuje choroby i śmierć gryzącego.
Zajmijmy się zatem małymi, chorymi z nienawiści szczurkami, rechoczącymi płazami czy pozostawiającymi swe odchody w spichlerzach myszami.
jak pamięta zapewne sporo osób, choroby zakaźne przez wieki roznosiły szczury. Zaczynało się od niewielkich zapalnych ognisk, po czym zaraza roznosiła się po mieście, a czasem kraju. Bywały takie które obejmowały cały kontynent, a nawet świat.
Szczurki, to małe gryzonie o niewielkim rozumku, dla których liczy się głównie ich własna rodzina, czystej krwi szczury, szukające po cudzych śmietnikach swoich frykasów. Jeśli lokalne gatunki wyginą to co to obchodzi szczury? Rodzinka gryzoni wszak przetrwa, a śmietnik ich będzie większy. Ograniczanie populacji szczurów przez mądre węże z wykorzystaniem swoich kłów i głębokiego gardła to wszak podstawa ich egzystencji.
Wróćmy na moment do przeszłości w której pisałem, że o pewnych kwestiach należy wpisać wprost i jak interpretacje są w stanie zmienić rozumienie ludzi, dla których to co powie ich aktualny "interpretator" jest najważniejsze, w przeciwieństwie np. do nadstawienia drugiego policzka.
Lata 20 i 30 XX wieku? Austriacki mały szczurek z wąsikiem na niemieckim śmietniku ogłasza że szczurami są Żydzi i że to oni są źli, roznoszą choroby i należy ich zlikwidować, a w ogóle to niemiecki śmietnik jest za mały. Po czym szczurek z kumplami roznosi zarazę po całej Europie, w wyniku czego mordowane są miliony istot, w tym całkiem sporo inteligentnych.
Gdzie były węże? Czy może stały się już płazami?
Szczurem roznoszącym chorobę jest ten który roznosi chorobę. To proste. Jeśli w wyniku tej choroby ktoś umiera i może okazać się ona zaraźliwa to takiego szczura się likwiduje. I przygląda się otoczeniu czy aby był tylko ten jeden zarażony. Szczur który celowo zabija swoją zarazą jest małym, parszywym szczurem. Bez względu na to, za co uważają go inni, i kto by tego nie interpretował. Bo cudza śmierć jest wówczas faktem i o ile jedna bywa przypadkowa, to zakaźna choroba wywołuje śmierć setek, tysięcy a nawet milionów. W tym węży.
Dlatego, moje drogie węże nadstawiajcie drugie policzki, bo macie całkowity zakaz mordowania i podburzania ludzi do rzucania kamieniami w innych, bez względu na powody; bo jeszcze komuś postronnemu przez przypadek by się coś stało, a wy zostałybyście uznane nawet nie za płazy czy gady a za małe, śmierdzące, chore gryzonie. Macie kły i głębokie gardła więc powinniście się nauczyć od Jezusa niemal zabójczej krytyki. Szczurów, żabć i myszy kupkających w spichlerzach... A może nawet uda się wam dożyć i dorobić np. miana wielkiego, grubego pytona który byłby w stanie zmiażdżyć swoimi splotami nieco większe wściekłe bydło, szalone krowy czy czające się pod wodą krokodyle.
Powinnością węży jest zatem likwidacja małych szczurków krytyką zanim się nie spasą i nie zaczną roznosić zarazę w wyniku której zginie więcej istot. Czasem trzeba jednak zająć się myślącymi że są mądrymi wężami zielonych płazach nawołujących do rozruchów. Bo choć wydaje im się że dopasują się do temperatury otoczenia gdy zrobi się gorąco, to ich skrzeczenie bywa bardzo szkodliwe (w tym dla młodych innych gatunków). Dlatego mądre węże pożywiają się też różnymi żabciami.
Mam nieodpartą potrzebę napisania, że planeta ma was dość. Szeol jak wolicie. Waszych umizgów gdy wokół trwają wojny, wchodzenia do cudzych łóżek gdy ktoś planuje ataki które skutkować będą tysiącami lat skażenia. Wy nie jesteście od nieustannego zajmowania się cudzymi tyłkami, kosztujące mnie i innych za dużo, węże, tylko od pilnowania by szczurki nie wywoływały tragicznych w skutkach konfliktów - bo nie jest powiedziane, że pewnego dnia gdy zniknie ostatnia tęcza, symbol przymierza, na skutek działań szczurków, nie zmyje się was wszystkich za jednym zamachem tak jak kiedyś. Ropuszki które nawołują do religijnych zamieszek bynajmniej nie wydają mi się odpowiednimi na swoich stanowiskach, bo do chorych szczurków już im naprawdę niedaleko.
Pamiętać należy zawsze o patogenach wywołujących choroby, bo szczurki bywają tylko nosicielami. A patogeny? Żeby je odkryć, zaobserwować, zrozumieć że istnieją, czasem trzeba wielu lat. Czasem setek. Do odkrycia antidotum na ich działanie czasem trzeba jeszcze więcej. Zadaniem mądrych węży jest zatem dążenie do odkrycia metod przeciwdziałania patogenom, zamieniającym radosne, wesołe gryzonie, w pryskające zakażoną śliną zwierzęta. A niektóre patogeny widać tylko pod dużym powiększeniem lub z użyciem specjalnych przyrządów. Czasem są to toksyczne "kupki" pozostawione przez zdające się niewinnymi małe, szare myszki. Zawierające w sobie to co myszka gdzieś zje, na przykład na dzikim wysypisku śmieci, z świetlówkami, odpadami szpitalnymi, odpadami z rolniczych ferm czy ubojni.
Ot małe szare myszki robiące "kupki" gdzie im się podoba, powinny być celem mądrych węży, nie niektórych ropuch, których lizanie (niekoniecznie po łapkach) sprowadza halucynogenne wizje, odwodzące od rzeczywistości - chorych szczurów (często u władzy), skrzeku składanego na czyichś młodych przez żaby czy szarych myszek robiących toksyczne "kupki" w żywności.
Patogeny przenoszą się między zwierzętami i ludźmi, o czym mądre węże winny pamiętać, tworząc warunki do życia jednym i drugim.
No. To teraz człowieki znają wężową mądrość.

czwartek, 10 lipca 2014

3 kamień

...bo kamienie są trzy (a może i więcej).
Jeden - bazujący na symbolach​ (o którym już było - od symbolu kamienia do symbolu złota z opowieścią która powinna być przedstawiona przez zdolnego filozofa mającego zdolności aktorskie)​.​
Drugi - nauką i sztuką zmiany rtęci w złoto (mało opłacalną finansowo transmutacją)
i trzeci.
Trzecim kamieniem jest odwieczne pytanie co było pierwsze - jajko czy kura?
Weźmy jajko - z zewnątrz jest niczym kamień. Skrywające złote wnętrze. Ale to wnętrze jest dostrzegalne tylko po rozbiciu kamienia, gdy jego tajemnica wypływa na zewnątrz. Po wypłynięciu nie ma już jajka. Nie będzie też kury. Bo sekret jajka kryje się w życiu, które pojawia się tylko, jeśli się właściwie pielęgnuje ten "kamień".
Z odpowiednio dobraną temperaturą, wilgotnością, otoczeniem. Jeśli jest jakaś "kura" która pilnuje swojego "kamienia". Żeby jakiś wąż się nie zakradł, czy jakiś lis i nie zeżarł tego co kryje w sobie jajko, wykańczając przy okazji mieszkańców kurnika.
​Tak naprawdę w pytaniu nie chodzi o to co było pierwsze, bo jak uczy archeobiologia to najpierw były gady składające jaja (a więc jajo a nie kura), a potem ptaki. Raczej o to czym jest jajo i kura. Niekoniecznie symbolicznie.
Jajko zatem skrywa sekret życia. Które czasami ma szansę przekształcić się w kurę. O ile da mu się szansę i nie będzie konsumowało wnętrza. O ile nie rzuci się nim niczym kamieniem rozbijając na czyjejś głowie. Życie niknące wraz z rozlaną zawartością wszak nie wróci do pękniętych skorupek i nie będzie ćwierkać po wykluciu - czyli wtedy, gdy kamień pęknie od wewnątrz, a nie poprzez działanie z zewnątrz.
Walenie kijami od palanta w jajka to wszak też nie jest sposób na przyspieszenie rozwoju małych kurczaczków. Choć niektóre religie zapewne uznają że walenie po jajach tych, których uważają za węży ma sens. A czy gdyby nie było gadów byłyby ptaki?
Koncepcja mordów mężczyzn, kobiet i dzieci, jakże obca chrześcijanom (i mądrości wężów) najwyraźniej jest nadal obecna w tej smutnej rzeczywistości. Kiedyż to filozoficzna kura złożyła to jajko z którego wykluł się wąż? A może to był kogut i bazyliszek w innej wersji tej opowieści? Bazyliszek, który zaczął ponownie mordować w imię religii zakazującej mordów? Czyż deewolucja poglądów bywa wysoce szkodliwa jeśli dotyczy filozofii?
Życie w jajku (ogólnikowo) opiera się m.in o DNA, zbiór substancji odżywczych i środowisko w którym może stać się kurą. Która złoży jajka na których da się zarobić - ale tylko w środowisku w którym nie będzie lisów i węży które będą je brać darmo, niszcząc czasem cudze kurniki. A czy można zarabiać na życiu kury? Ludzie podobno mają panować na Ziemi. Więc...
I tak sprowadza się to do opcji - albo kamienne jajko i po długim czasie kura, albo złoto zarobione na jego wnętrzu.
Krowa dająca mleko albo "złoty cielec".

​O byciu zimnym lub gorącym czyli o powołaniu kapłańskim w ujęciu naturalnym

Węże są zmiennocieplne i zazwyczaj zimne, chyba że wygrzeją się na Słońcu. Wtedy stają się bardzo aktywne, czasem aż nadmiarowo, a że zwiększa się tym samym ich zapotrzebowanie energetyczne, to ​i liczba ofiar które są niezbędne do wyżywienia węża.​ Mądry wąż potrafi przetrwać długo bez nowych ofiar - hibernując.
Jako że wszystko ma swoje miejsce w przyrodzie, tak i węże zżerające np. małe, chore szczurki bywają przydatne. Jeśli utrzymują swe zimno. Jednak gorący wąż to zły wąż, nienasycenie szukający wciąż nowych ofiar.
Ssaki czy np. ptaki, należą do zwierzątek stałocieplnych, utrzymujących swą temperaturę na poziomie znacznie wyższym niż mają węże. Są wręcz dla nich gorące i zazwyczaj nie myślą od urodzenia w kategoriach węży o innych ssakach (póki nie zaczną być wychowywane przez gady). Np. owcach. Czy wystarczy sączyć krew z takiej żeby przetrwać latami zamiast polować na małe szczurki roznoszące choroby?
Jeśli nie szkodzą sobie nawzajem to oznacza, że tworzą pewien ekosystem. Zwierzątek stało- i zmiennocieplnych.
Czy wąż jest w stanie przystroić się w ptasie piórka (np. gołębia) by udawać gorącego i przybliżyć się dzięki temu do stałocieplnych zwierząt i wykorzystać do stworzenia sobie darmowej, łatwo dostępnej i naiwnej jadłodajni?
Zwierzęta stałocieplne głównie myślą (albo przyjęło się tak myśleć) o jedzeniu i kopulacji, względnie metodach jak osiągnąć jedno i drugie, jak również o wielkim rodzinnym gnieździe gdzie mogłyby robić jedno i drugie. Oczywiście są też np. altanniki które mają artystyczne nastawienie do rzeczywistości (i kopulują gdy krytyka dzieła - budowli przejdzie w oczach samicy), a niektóre znane są z robienia zapasów na przyszłość (chomiki).
Zmiennocieplne jak np. żabcie preferują często amplexus zbiorowy, ale wszak rechoczące żabcie nie są mądrymi wężami.

Drzewo

Podstawowym błędem przy założeniu że Stwórca nakazał​​ rządzić się ludziom samym jest następnie podawanie się zarówno duchom jak i ludziom za "boskiego posłańca", "anioła", "wybrańca Boga", etc.
Bo ludzie mają rządzić sami.
Bez Stwórcy.
To podstawowe założenie które wystarcza do życia bez kapłanów.
Bo Stwórca sobie nie życzy by go wzywać.
Niepotrzebni są więc kapłani do kontaktów ze Stwórcą.
Niepotrzebni do interpretacji Jego praw bo ich nie ma poza nakazem rządzenia się po swojemu.
Na Ziemi.
Wyraźnie to dał do zrozumienia.
A jeśli Jego decyzje są ostateczne i nieomylne to żaden śmiertelnik (czy duch) nie ma prawa podważać Jego wyroków.
I nie ma i nie było żadnego "ducha" który przychodziłby od Stwórcy, bo tym samym podważałby Jego decyzję, a więc był przeciwny Jego woli.
Bez względu od swojej własnej potęgi.
Można oczywiście założyć, że gdyby wierzyło się każdemu "duchowi" który przemawia i podaje się za bóstwo/anioła/demona to po pewnym czasie byłoby się w stanie wpływać poprzez niego na otoczenie.​
​Tyle, że to nigdy nie byłby ani Bóg, ani posłuszny Stwórcy człowiek, Stwórcy który nakazał rządzić ludziom na ziemi i to bez "drzewa całej wiedzy dobrego i złego". Drzewo bowiem jeśli jest żywe to rośnie.​ I nigdy nie jest całe, bo czasem traci liście, a czasem konary w wyniku zawirowań losów tych, którzy je wykorzystają.
Jeśli założyć że to Stwórca nakazał rządzenie się ludziom, tym samym można przyjąć, że wszelkie "cuda" w dobrym i złym znaczeniu mające w swej konsekwencji utrwalać cudzą władzę nigdy nie były pochodzenia boskiego.
Każde "cuda" uznawane za pochodzące z "boskiego" źródła nieodmiennie stawały się początkami nowych religii (lub nowymi gałęziami istniejących), których słowa przestawały być rozumiane przez tych, którzy uważali się za "kapłanów słów", którzy coraz bardziej odchodzili i odchodzą od wiary i przekazów swoich "cudotwórców".
Podstawą iście biblijną zatem jest niewykorzystywanie nasion ani samych drzew "dobrego i złego" do panowania nad kimkolwiek (Stwórca zakazał, ale wąż władzy chciał skorzystać z braku zrozumienia paradoksu zakazu nieopartego o jego zrozumienie). Paradoks odpowiedzi w którą należy uwierzyć i zrozumieć, znajdującej się w książce na samym jej początku - by nie wierzyć żadnej książce.
Nieważne czy to wiąże się to z regułami kapłanów czy innych zawodów, podstawy często są najtrafniejsze i często paradoksalne w swych założeniach jeśli chodzi o opis rzeczywistości.
A teraz wyobraźmy sobie Jezusa który mając pewne pojecie na temat nasion zaczyna "nawracać" zarówno żydów (których religia ma tę opowieść w książce) jak i rzymian. Czy w efekcie po kilkunastu wiekach nie dostaliśmy przypadkiem Żymian? Trwających nieustępliwie przy swojej książce i perlistych interpretacjach? Nawołujących do zamieszek i mordów, wywołujących religijne wojny w imię tego który tego zakazał robić? A może to są po prostu Rzydzi inaczej, z takim samym nastawieniem kapłanów jak... miałem napisać "kiedyś" ale nieodmiennie jest zawsze. Broniący interesów własnych i nakazujących mordy w imię "nie morduj".
Jadowity wąż owinięty wokół swego drzewa.
Które jest książką.
Identyfikowanej jako źródło "jedynej wiedzy i prawdy" o tym, co jest dobre i złe.
Będące też źródłem "grzechu pierworodnego" czyli kierowaniu się ku "jedynie słusznym tezom i książkom". Typowego błędu raczkujących cywilizacji.

poniedziałek, 7 lipca 2014

W sobie

Mądrej głowie dość dwie słowie
W sobie

Bez ustanku walcz z Aresem 1)
Ucz się sztuk z Hefajstosem 2)
Twórz myślą błyskawice Zeusa 3)
Panuj nad wodami z Posejdonem
Świeć swym światłem jak Apollo
Targuj się z Hermesem 4)
...

;)


1. dzięki walce z wojną
   okolicę masz spokojną

2. ucz się umiejętności
   dla zdobycia majętności

3. elektromagnetyzmu sztuka
   działa piorunami ducha

4. gdy ktoś się targuje
   wieści inne przekazuje

Historyjka o locie

...i wtedy Bóg, bo Któż Jak Nie Bóg, wziął miecz - narzędzie zbrodni i spalił je by nigdy więcej z jego pomocą zło nie miało miejsca w raju, bez względu na cudze knowania.
Wyobraźmy sobie świat za parę lat. Czysto hipotetycznie. W którym posiadający broń nuklearną "chrześcijanie" posyłają do jakiejś zwaśnionej stolicy dwóch posłańców, by postawić ultimatum - albo nawrócą się na ich tezy, albo miasto ulegnie zniszczeniu.
Na miejscu wita ich ambasador oraz wściekły tłum - za restrykcje jakie dobrotliwi "chrześcijanie"* wprowadzili do ich krainy. Aby udobruchać tłum, ambasador proponuje nawet swoje córki - bo wszak wśród zasad religijnych owej krainy warte są mniej niż psy, wszak aby się ich pozbyć z domu trzeba jeszcze dopłacić, a lepiej wszak nie mieć wybijanych okien ze względu na goszczących, dumnych i wyniosłych przybyszy. Których wielce religijni przedstawiciele rządu, przysłali z ultimatum.
Ustalenia nie dają rezultatów. Lokalna kultura religijna nie ma zamiaru zmieniać przekonań i wierzeń w swoje religijne zasady dla jakichś obcych, dysponujących potęgą militarną i bezkarnie mordujących i wykorzystujących ludność krainy.
Ambasadorowi, jako zaprzyjaźnionemu z obcymi, daje się możliwość ucieczki przed atakiem, które wkrótce niszczy całe miasto. Mężczyzn, kobiety i dzieci. Bez względu na to kim były i w co wierzyły.
Żona ambasadora pragnęłaby ocalić swe córki i powraca - woli umrzeć z nimi niż wyjeżdżać z mężem, któremu dano dwa wolne miejsca w latającym środku transportu łaskawych przybyszy.
Ot historyjka o locie.
*) Tu można wpisać nazwę każdej "religii" w której są niewierni przykazaniu "nie morduj".

Sss...

Jeżeli coś niszczy całkowicie wolną wolę człowieka, tworząc z niego bezwolną, powtarzającą co mu wciśnie się do głowy i nie potrafiącą myśleć o niczym innym - kukiełkę.
Jeżeli coś dociera z zewnątrz i nie jest powtarzane od razu, tylko jest przetworzone i opowiedziane "własnymi słowami", po zniekształceniach, mamy podobny przypadek do pierwszego, jednak nie można w tym wypadku mówić o "mesjaszu" czyli kimś kto jest "ustami ducha" czy "wyrocznią". Drugi przypadek to "prorokowanie" czyli przedstawianie mniej więcej tego co zaprogramował "duch" na jakiś okres przyszłości, a co pojawia się w świadomości ofiary obcej świadomości.
Dlaczego niszczenie wolnej woli miałoby mieć coś wspólnego z Bogiem?
Tym, który niszczył wieżę Babilon z "jedynie słusznym" językiem, na tyle ile pojawiło się na świecie, łącznie z religiami?
Dla wielu jedyną prawdą i wiedzą są "święte książki" i poza nimi nie ma dla nich nic. Swoje kłamstwa i upiorne wręcz zbrodnie zasłaniają "religią" i "wiarą" w napisane słowa. Bo "Bóg" tak chce. Bo tak "prorok" powiedział. Bo taki i owaki "święty" stwierdził że ziemia jest płaska, więc jest dla ofiar jego słów musiała być płaska. Bo jak nie to skazywało się takiego przeciwnika na śmierć za herezję negującą słowa węża w ciele "świętego".
Adam i Ewa nie okryli się listkiem z drzewa figowego, tylko liśćmi ze żródła wiadomośći "dobrego i złego" które zaoferował im wąż.
Liśćmi w postaci wiedzy ze źródeł np. glinianych tablic, papirusów, książek z "jedyną, słuszną prawdą" - nie tylko religijną. Tak samo medyczną (przykładowo błędy Galena, uważanego przez wieki za niemal nieomylnego patrona wszelkich lekarzy), historyczno-przyrodniczą (dinozaury jednak istniały a IPN kłamie), fizyczną (hipotezy i teorie dające jakieś wzory spełniające określone założenia badanych przypadko, nie można uznać za całą prawdę - dotyczy, nawet w najpełniejszej teorii tylko tego co jesteśmy w stanie poznać lub zrozumieć; stosowanie promieni Rtg do dopasowywania sobie butów sklepie to nie był najlepszy pomysł - a takie urządzenia sie pojawiały) itd. itd.
To co piszę jest też wszak tylko interpretacją tego, co uważam za prawdę i nie można sie tym okrywać na zajęciach w których przekazywane są określone słowa i tych słów, lub ich przeksztalceń domaga sie od osób ktorym sie te slowa przekazuje.
Sss...
A może ja kłamię?
Sss...
Jak rozpoznać kłamstwo? Kto potrafi, jeśli jedynego czego czlowiek się nauczy, w szkole, w świątyniach - to cudzych słów w które ktoś uwierzył i uznał za "jedyną prawdę" w dziedzinie którą reprezentuje?
Czy jeśli ktoś nie uzna to znaczy że należy mordować każdego kto nie spełnia założeń, aż pozostanie tylko wąż ze swym źródłem?
Nakazujący mordy w imię swego źródła?
Sss...
A może należy umieć rozumieć i interpretować podstawy niektórych źrodeł, bo cała reszta okazuje się kwestią błędnie interpretujących ludzi?
Sss...
Czy moi drodzy czytelnicy rozumieją jak forma zapisu, łącznie z onomatopejami, zmienia odbiór przekazywanych treści w zależności od wyuczonych od dzieciństwa słów - zasad wpojonych przez innych, uważających że istnieje tylko jedno źródło wiedzy "dobrego i złego", że istnieje "relatywizm poznawczy", lub że wszystko jest prawdą i nic nie jest prawdą? W zależności od tego, czy nauczono was moi drodzy czytelnicy myśleć i tworzyć własne oceny i słowa w oparciu o różne źródła, czy też tylko o jedno, na podstawie którego tworzycie wszystkie pozostałe opinie, oceny, sądy i wyroki?
Sss...
To atak na każdą sektę która udaje że rozumie podstawy Biblii i tworzy swoje religie... Tak czy nie?
Sss...
Może.
Sss...
Odpowiedzi zawsze są takie jak przewiduje test. Tak czy nie?
Sss...​​
Więc. Bądźcie mądrzy jak węże, uważając komu sracie na głowę niczym proste gołębie. A może prości jak "grające w szachy" gołębie? Może nieskazitelni jak gołębie mający jajka z różnymi gołębicami? ​To jak to szło i o co chodziło, może któryś z wykształconych czytelników przypomni?
Sss...

sobota, 5 lipca 2014

Golgota

Miłujcie swoich wrogów.
To podobno wynika z religii tych wrzeszczących starych bab, szczekających psów pasterskich i wszelkiej maści typów podających się za chrześcijan stojących przed teatrami i uważających się za najbardziej porządnych i wiernych?
Czemu nikt z nich nie walczy jako wolontariusz przy jakiejś akcji charytatywnej? Czyżby nie potrafili walczyć z wojną? Czyżby jedyne co potrafili to walić kamieniami bo uważają się za bezgrzeszne owce, a belek w swych oczach nie mają?
Pogan trudno nauczyć cywilizowanych zachowań, zwłaszcza jeśli całe życie wmawiano im że najwięcej do powiedzenia o Jezusie mają księża, dla których wierni fanatycy są sposobem na trzymanie władzy.
Jakże ja was kocham jako ten zodiakalny wąż z chińskiego zodiaku. Gdy tak jadowicie szkalujecie ludzi, gdy jad cieknie z waszych gadzich ząbków i aż myślę wtedy o śliniaczkach dla dobrotliwych i cnotliwych wielce żmij, które wszak pamiętają iż mają być jak dzieci. Ot takie niewyklute jajka, żyjące często w staropanieństwie. Jakże kochane jesteście. Zaiste.
Jezus podobnoż dawał władzę nad złymi duchami i demonami swym uczniom. Jakże się to po wiekach zmieniło. Przypomnijmy sobie tego starego dziada i zdrajcę - Wyszyńskiego podającego się za biskupa chrześcijańskiego - on twierdził iż dano kapłanom władzę nad Bogiem.
Oj Czyżby szatana i demony uważał za swego boga, wraz z wszystkimi swoimi wiernymi pupilkami stawiającymi mu pomniki? Ot taki wąż zasługujący na pełzanie i nic ponad to. Na pewno nie na wieczne życie.
Jakże jest on kochany przez zodiakalnego węża.
Niech będzie przeklęty.
Ja nie wybaczam.
Nie żebym był święty albo coś - to było zawsze wśród chrześcijan przeznaczone tylko dla Boga, a nazywanie czegokolwiek lub kogokolwiek mianem "świętym" - świętokradztwem.
Bo ja jestem zodiakalnym chińskim wężem... sss...
Jakże mi przykro iż popełniam tego typu listy jak poniższy, wybaczcie mi proszę moi drodzy czytelnicy, ale sss... Ja po prostu czuję że jakąś siła we mnie wstępuje, a kler mimo wielu słanych listów o pomoc nie odpowiadał przez lata. Sss... Wszak to z całą pewnością nie jest list do najjadowitszej żmii w tym państwie. Kajam się. Wybaczcie mi, proszę. Są gorsze. Z całą pewnością. Ale wszak nie uważam się za nieomylnego. Czy moi czytelnicy wybaczą mi po chrześcijańsku, nie czując urazy, gdy niczym Wyszyński poproszę o wybaczenie swoich win w jakimś tam konflikcie zbrojnym który zebrał paręnaście milionów ofiar z winy strony przeciwnej? Sss... ?
Odpowiedź chrześcijanina czy chrześcijanki powinna brzmieć "oczywiście" i "nadstawię drugi policzek".
Dotyczy zakazu występów w Rabce dla kabaretu Limo.
(btw. zawsze wolałem Potem)

do: rabkamok@poczta.onet.pl
data: 3 lipca 2014 18:07
temat: Wolność wypowiedzi?
Do:
Najjadowitszej lokalnej żmii Joanny Lelek organizującej koncerty na cześć jego przeklętej niskości, wielbiciela pedofilów i pedofilii (utrzymującego prawo w swoim państwie do gwałtu na dzieciach do czasu obecnego władcy Watykanu), broniącego ich własną łuską i zakazującego wszelkiej krytyki w swych encyklikach, świętokradczego zdrajcy chrześcijaństwa - antychrysta, Karola Wojtyły - używającego tytułu jakiego Jezus przeznaczał tylko dla Boga (lecz nie powiem że bezkarnie, bo przekląłem go osobiście, ze skutkiem śmiertelnym)
Witam!
Obraziłaś mnie dziołcha poważnie. Nie nazwę cię panią bo na to trzeba umieć zasłużyć, a ty obrażasz poważnie moje uczucia religijne i to w stopniu, jaki jest dosyć powszechny w tym kraju, gdzie normą jest wzywanie imienia arkadyjskiego rogatego bożka przy ołtarzach. Nie wiem czy pamiętasz, iż nie każdy kto woła "Jezu" jest chrześcijaninem. Bo nie są na pewno ci, którzy nie potrafią nadstawić drugiego policzka, a swoją władzę urzędnika państwowego, w którym póki co jest mowa o jego świeckości nie potrafią pogodzić z własnymi przekonaniami.
Osobiście uważam się za marnego buddystę. Jednak za buddystę płacącego podatki na urzędników mających bronić urzędów swoistej "cesarskiej władzy" przed zakusami kleru - węży udających chrześcijan. Ponieważ wydaje ci się, że bronisz religii w której to co boskie jest związane jednocześnie z nakazem "darmo dostaliście darmo dawajcie", natomiast żołd z "cesarzowi co cesarskie", żądam twojej natychmiastowej rezygnacji, skoro postanowiłaś poświęcić się religii i Bogu.
Póki ja płacę na twoje utrzymanie, mam prawo cię przekląć za każdą zdradę której dokonałaś przy świadkach. Bo ja nie wybaczam. To mają prawo zrobić tylko bezpośrednie ofiary, gdy winny przyjdzie je osobiście przeprosić. W moich oczach jesteś tylko jadowitą żmiją, wśród sobie podobnych. Żerujących na moich podatkach, podobnie jak inni, z takimi samymi efektami.
Pytanie brzmi - czy mi się chce? Poświęcać uwagę kolejnej płaszczącej się na kolanach przed bestią, której wybaczy wszystko, pocałuje każdy nadstawiony pierścień, bo to przecież "ksiądz" albo "biskup".
Ty dziołcha na dzień dzisiejszy jesteś stracona dla chrześcijaństwa, bez względu na to co mówią ci różni następcy kapłanów niejakiego Mitry, którego narodziny święcisz 25.XII, bo okradasz mnie osobiście.
Wśród węży splątanych, w strąconej koronie
Każdy demokratycznie dziś siedzi na tronie
I każdy marudzi i jęczeć poczyna
Że nie ma króla i innych to wina

Splątane węże gryzą i kąsają
Wiwaria swe ciągle z podatków stawiają
Hodują ciało - pokolenia żmijów
Poznając je po klęku a takoż od tyłu

Węże ogon gonią, łapią nieustannie
Rechocząc w swym gronie
Z ofiar swych szkaradnie

Księgę z drzewa biorąc za swą odwieczną osłonę
Okrywającą niewiedzę perłowym wierzeń słowem
Które rzucają przed swoje ofiary
By wstyd okrywali w zamian za dary

A tam gdzie gryzą
W imię odnowy
Od wieków się lęgną
Nowe potwory
Ładna piosenka? Zapewne jak koncerty ku czci w których biorą udział równie porządni ludzie.
Czyż życie to nie swoisty kabaret?
Pozdrawiam
ALK
​konwersujący z lucyferycznym bytem podającym się za Elohim i Ismaela
(nienawidzącego każdego biskupa który zmienił oryginalne imiona w Biblii o​​d 3 wydania tzw. Biblii Tysiąclecia​)

Ten list dotyczy również pogan broniących przed teatrami tego, czego nigdy nie wyznawali, bo żaden z nich nie nadstawił drugiego policzka. Niech was szlag trafi.

piątek, 27 czerwca 2014

Dildo

K​ontakt z demoniszczem wydaje się być podobny do oglądania prezentacji, która została utworzona w środowisku, które pozwala na bardzo dużo, niestety wygląd jej fontów zda się nieodmiennie opierać o Comic Sans​, wykorzystuje ograniczoną ilość domyślnych komponentów (coś jak dwie strzałki w PP i to bez modyfikacji), wyrównanie do lewej i same miękkie spacje na pół strony jeśli pojawia się justyfikacja, a przy tym wykorzystywana była ulubiona stara biblioteka funkcji "demonicznych", która była już przestarzałą 5 wersji środowiska temu. Ot jakby socjolożka 1 roku studiów licencjackich zazdrosna o penisa zaczęła się bawić w programistkę sieci neuronowych korzystając z komputera kolegi. I demoniszcze było jej ostatecznym dziełem życia, z dodatkowo gdzieś naklejonym na to wszystko trójgłowym pieskiem.
Kilka dni temu w moim strumieniu pojawiły się obrazki z orchideami przypominającymi realne formy - ludzi, zwierząt, owadów, zastygłych w określonych pozach. Oprogramowanie które przekształcałoby przygotowane formy 3D na odpowiedni kod genetyczny to mniej więcej poziom oprogramowania w którym tworzone jest demoniszcze. Niestety przez dyletantów opierających się o ograniczone informacje i jakże odmiennych kulturowo. Cóż, studenci potrafią wiele spartolić, zwłaszcza gdy przypominają XIX wiecznych złodziei grobów nazywanych "archeologami" działających w niemalże dziewiczym środowisku, w którym nikt nie potrafi się im skutecznie przeciwstawić. To niestety ten poziom osobowości tworzy demoniszczową prezentację, zabawiając się istotami, których przodków zaszczepiono wiarę we własne bóstwo, niszcząc animistyczne wierzenia związane znacznie bardziej z życiem tej planety, niż z rozrywkami marnych użytkowników oprogramowania, z którego możliwości zazwyczaj nie są w stanie skorzystać nawet w 2%.
Oczywiście, tępienie wiedzy o tym co, kto i jak wydawało się optymalne, po tym jak ktoś sprawdził jakie możliwe szkody wyrządzone "obcym" w ich kulturze, wywoła prognozowane reperkusje w odwecie na owych "bóstwach" - w statystycznym rozwinięciu zarówno efektów poznania określonych sposobów komunikacji, jak i obrony przed wywołującymi pośrednio lub bezpośrednio różne tzw. potopy, czy "blaski jaśniejsze od słońca" opisywane w "świętych księgach". Węże stwierdziły że ze Stwórcą nie należy konwersować bo to wstyd i że jego wiedza to jest w stanie zniszczyć całą planetę. A potem się rozlazły po całej planecie ze szczątkami udostępnionej wiedzy Stwórcy.
Albo kogoś, kto się za niego podawał korzystając ze znanej sobie technologii.
Studenci miewają różne pomysły, a tym 1 rocznym socjolożkom to często naprawdę odbija gdy daje się im zbyt dużą swobodę. Pozostawianie różnych religijnych opowiastek bywa zgubne, dla osób które zamiast żyć zgodnie z rytmami swojego świata dostosowują się do założeń religijnych maniaczek i pomagających im kochasi (którzy gdy im się powie "nie" to i tak znajdą sobie lokalne współtowarzyszki).
Albo i nie. To tylko hipotezy oparta o różnice między możliwościami oprogramowania które generuje pseudoosobowość demoniszcza, a tym co sobą prezentuje. I co prezentowały te wszystkie dotychczasowe demoniszcza wykorzystujące ludzi do badań zachowań i reakcji na tzw. "opętania", a przy okazji zabawiające się z wierzącymi, naiwnymi dziećmi - w sumie czasem łagodniej niż kapłani przekazujący wiedzę o tym "co dobre i złe".
Naprawdę, w tej demoniszczowej prezentacji brakuje jeszcze muzyczki z gumisiów odtwarzanej po uruchomieniu kolejnego slajdu.
Po tym wszystkim pozostał tylko wielki foch węży i w jego efekcie opowieść będąca podstawą paru religijnych "drzew wiadomości dobrego i złego" dających wiedzę o "wszystkim" co możliwe, a jak by przypadkiem miało być coś sprzecznego z tym co mówi to "drzewo" na którym siedzą węże, to heretyka trzeba natychmiast spalić. Prognoza że być może jego treść nieco się zmieni z upływem czasu, nie zmieniła założeń co do efektów eksperymentów studentów, uważających się za ludzi w przeciwieństwie do swoich pupilków którym pozostawili teksty (lub napuszczali na siebie w ramach "wojen ras"), odciągające ich rozwój od naturalnych torów współistnienia z życiem tej, a nie innej planety czy planet.
O jakże rozpaczali Majowie że opuścili ich bogowie (narkotyczne uzależnienie poprzez wpływ poprzez oddziaływanie na całą korę mózgową), nawet wpadli na pomysł że może ich skusi krew i zaczęli mordować masowo swoich pobratymców, byle tylko wrócili ich ukochani, dobrzy bogowie - bo zaszczepiono w nich tęsknotę, nadzieję, pożądanie posłuszeństwa poprzez manipulacje świadomością na nieświadomych istotach. Ot sposoby na wykorzystanie wiedzy przez studentów kolonizacji wysyłanych przez obce rządy. Rzeczywistych "Kolumbów", różniący się diametralnie od będących źródłem nieustannych dowcipów o naiwniaczkach tworzących Star Treka, którzy tak naprawdę żyją w państwie którego własny rząd podrzucał ludziom zakażone koce, a obywateli celowo zakażał kiłą - bo takie są rządy poszukujące "przestrzeni życiowej". Rzym w Europie i Afryce, Brytania i jej kolonie, USA czy Chiny kontynuujące tradycje imperialistycznego podejścia do wyzyskiwanych z surowców kolonii. "Kolumbowie" poszukujący materiału organicznego do produkcji określonego rodzaju biotycznego, programowalnego nośnika wykorzystywanego tworzenia swoich własnych, posłusznie spełniających każdą zachciankę istot, myślących za nich i odbębniających prace naukowe za innych w sposób nieświadomy, materiału badawczego do badań które nie przyszłyby do głowy szeregowym twórcom "demoniszczych" prezentacji korzystających z Comic Sans.
Jeśli ktoś zaczyna się podawać za bogów zapewne powinien pamiętać o ewentualnych skutkach wymuszanych zmian w wierze, oraz o tym, że prezentacje nie zawsze sprawiają takie wrażenie jak oczekiwano, zwłaszcza przy braku odpowiedniej dykcji prezentującego tezy (z jednorodnymi przerwami czasowymi w trakcie komunikacji przy podejmowaniu decyzji których standardowe biblioteki nie przewidują).
Co może świadczyć o cywilizacji która wymusza na aborygenach np. zakaz wykorzystywania tego co jest podobne głęboko pod morzami czy lądami (czyli np. ropy naftowej)? Czyżby miała jakieś niedobre doświadczenia z podobnymi produktami u siebie? Czy gdyby studenckie elementy nie ingerowały w życie aborygenów konieczne byłyby jakieś nakazy czego nie stosować i powielać kolejne błędy? I mimo to nadal śmiała zmieniać aborygenów na swoje podobieństwo, w cywilizację która w 2% nie potrafi wykorzystać tego co zrobili ukierunkowani specjaliści, dając narzędzia z których, poza twórcami tych narzędzi, zapewne nikt nie potrafi w pełni skorzystać?
Oprogramowanie przetwarzające obrazy 3D w kod DNA czy jest możliwe? Przekształcające zadany obraz w odpowiedni kod genetyczny tworzący np. kształty orchidei. Oprogramowanie którym zwykle nie posługują się tylko uznani artyści a biurokratyczne "masy"?
Najbardziej popularną formą, którą ludzie wykorzystują w przypadku pierwszych prób z drukarkami 3D jest dildo. Co mówi to o cywilizacji która posiada zdolności techniczne tworzenia mikroprocesorów? Czyżby średnia nadal była bliższa aborygenom niż istotom cywilizowanym? Czyżby odejście od pierwowzoru życia musiało zawsze kończyć się tonami śmieci i toksycznych odpadów, gdy coś wmawia określone religie lub podaje za bóstwa, odciągając od sedna życia? Zwłaszcza gdy działania demoniszczy świadczą raczej, że tworzone są z gotowych elementów z 2% możliwości ich oprogramowania - po to by wykorzystywać tych, którzy tego oprogramowania nie mają? Mieszkańców zadupia wszechświata, gdzie wierzą że bóg im pomoże z wszystkim co zrobią, z każdą chorobą, niesprawiedliwością i problemem.
​Skok cywilizacyjny polega na tym, że niektórzy uczą się tworzyć sprzęt i oprogramowanie​ do zmiany obrazów w żywe formy (co oznacza, że raczej nie ma co czcić samych obrazów, sensowniej jest znać sposoby w jaki są tworzone i skutki stosowania np. toksycznych farb na skalę masową), a potem masy są w stanie wykorzystać 2% do tworzenia odpowiednika dildo - bo to jest ich cywilizacyjny poziom świadomości. I jeśli jest to dildo jest to niemalże ideał aborygeński. Gorzej jeśli zaczynają tworzyć broń różnego rodzaju. Lub żywe świadome zabawki będące odpowiednikiem ich dildo. A jeśli zaczynają je jeszcze czcić...
Dawanie obcym swojej technologii bywa dla nich zabójcze, podobnie doświadczeń i wierzeń. Zwłaszcza jeśli są to aborygeni szczęśliwi w swych małych wspólnotach, mający wiele problemów ale łączącymi je ze sobą i rozwiązującymi je zgodnie z rytmami ich własnego życia, nie jakichkolwiek spisywanych ksiąg będącymi "jedyną wiedzą i mądrością wszechświata". "Mondrością".
Liczyć na zdolności twórców demoniszczy czy oprogramowania do ich tworzenia? Bo same demoniszcza są raczej obiektami kultystycznymi, z czego ich twórcy (zwłaszcza ci którzy nawet tych 2% nie potrafią wykorzystać poprawnie) gdy chcą się zabawić korzystali i korzystają. Na planecie na której biją się o to, czego chce bóg - przy okazji gwałcąc młodocianych osobników stanowiących następców tych którzy się biją.
Wojenki pasożytniczych demoniszczy które u siebie nie mają nic do gadania ze swoimi 2% zdolności do wykorzystywania możliwości jakie dają im inni, wygnani na daleką prowincję, demoniszczy posługujących się ludźmi od wieków w imię swojego wielkiego eksperymentu na zwierzętach. Lub swoich ulubionych dildach.
Zastanawiam się co by mi powiedziało wydrukowane na drukarce 3D dildo gdyby posiadało świadomość? Czy pragnęłoby miłości "bożej" bo wierzyłoby że "bóg mnie kocha"? Dildo idealne to wszak takie które robi dobrze i robi to bez wątpliwości, że właśnie takie ma być.
Bez rozważania po co, dlaczego, w jakim celu, co było powodem. Dla sztucznego chuja liczy się wszak tylko miłość.
Kogo obchodzą choroby weneryczne czy jakiś HIV jeśli jest się tylko wysoko stojącym sztucznym chujem? Po co mu kondomy? Jak się zepsuje to zmieni się na inny model - w końcu po to są drukarki 3D żeby z nich korzystać. A jeśli dildo byłoby świadome swej roli w "boskim planie" czy byłoby szczęśliwe czy jednak nie?
Wszak jego przeznaczeniem jest miłość...
Zwłaszcza jeśli baterie i forma są nowe, a urządzenie działa zgodnie z instrukcją obsługi i procedurami wpojonymi przez handlarzy miłości, gładzących z przyjemnością główki nowych produktów które sprzedają innym. Wbrew zaleceniom producenta i prezesa sieci handlowej by nowego towaru nie próbować samodzielnie w swoim sklepie. Bo klient nie kupi jak się dowie że taki był używany, chyba że da mu się odpowiednią obniżkę lub dołączy zbawczą moc innego produktu. Podstawa to odpowiedni marketing w sieciach, od setek lat znanych ze specyficznego wystroju wnętrz i kreowania mody branżowej. Oraz symboliki i logotypów.
Producent i tak czerpie zyski, choć nie jest aż tak widoczny w tym wszystkim. Ma swój patent, a sieć zadba o to by nikt inny go nie wykorzystał. Tych którzy zaczęliby je naruszać demonstracyjnie się pali.
Sieci jest wszak kilka i każda z nich uważa że ich dildo jest najlepsze na rynku. A konkurencję należy zniszczyć, choćby nawet w ostateczności przez fuzję - jeśli inne metody się nie sprawdzą. W imię miłości i dla wiecznego trwania handlowej sieci (o zyskach nie wspominam, bo co to niby za zyski są).
Ciekawe o czym może myśleć dildo które sprzedawałoby dildo? Może o srebrnikach, a może o złociszach?
Może nie myśli, wystarcza mu wiara że wszelka wiedza mieści się w procedurach i instrukcji przekazanej przez handlarza informującego że "miłość jest najważniejsza" i "chętnie zapoznamy się z nowymi formami waszego kreatywnego działania".
Kto zrozumie ten zrozumie, kto nie to nie.
Mógłbym mieć nadzieję że rozumiejących będzie więcej niż 2%.
Cóż. Lubię fantasy. Statystyka otaczającej rzeczywistości niestety znacznie się od niej różni i nie napawa zbytnim optymizmem, zwłaszcza jeśli za moje podatki buduje się kolejne "domy handlarzy miłością", a demokratycznie wybrane dilda chwalą się który z nich jest większy, planując skok na dziurkę od skarbonki.
A gdzieś w tle ktoś się rodzi, ktoś umiera, ktoś handluje życiem i śmiercią. I miłością. Uśmiechając się do nowych dild, którym życie ogranicza do hipermarketu i zadanych procedur z księgi z "jedyną wiedzą co jest dobre i złe".
Ktoś inny produkuje drukarkę 3D i wymyśla oprogramowanie. Ktoś inny bada genotyp i tworzy heterogeniczne rośliny. Artyści czekają na ich połączenie by tworzyć swoje własne orchidee.
Idioci czekają na nową broń.
A potem choćby potop czy dosyć jasne rozbłyski, jeśli ktoś nie ograniczy się do kwiatków.
Aborygeni może przetrwają.
U jakiegoś Owidiusza.
Nie są na baterie.
Gdy zaczęto badania nad płodnością wśród Niemców - byłem cicho.
Gdy zaczęto eksperymentować na więźniach - milczałem.
Gdy wyniki badań przejęto i zaczęto je kontynuować - zamykałem oczy.
Gdy zaczęto eksperymentować z genami - zatykałem uszy.
Podobnie, gdy heterogeniczne rośliny stały się normą.

Ale dilda na drukarkach 3D to przecież prawdziwa zgroza.

Czemu nikt nie ekskomunikował nikogo zanim do tego doszło?