poniedziałek, 31 października 2011

Trójca

Popularną kwestię nauki kleru katolickiego dotyczącą Boga w trzech osobach chyba każdy z mych czytelników zna. Problem z tym, że podejście jakie ma do tej nauki ma się nijak do jej związku z Torą, Stwórcą, Duchem który potem ma pełzać i Adamem - poniekąd synem Stwórcy, stworzonym na Jego podobieństwo.
Otóż każda z tych 3 postaci ma w opowieści własną świadomość i własną wolę - zatem Bóg przejawia się właśnie w każdej z nich poprzez posiadanie własnego "ja". Przynajmniej tak wynikałoby z nauk Chrystusa, gdyby brać pod uwagę, skąd czerpał inspirację. Syn boży - Adam - człowiek, posiadający własną świadomość i możliwość decydowania o sobie ma swoją rodzinę - ludzi przez którą również przejawia się Bóg. Zgadnijcie jak chrześcijanie nazwali rodzinę Adama? Ależ tak, to właśnie kościół - ogół chrześcijan wierzących, że pochodzą od Adama i działających na korzyść tej rodziny. Zatem jaki jest wniosek związany z powyższym? Otóż prawo ustanowione przez cały kościół (a nie tylko pragnący zachować władzę kler, który otrzymał władzę od ochrzczonego dopiero na łożu śmierci Konstantyna, trzymający łapę na sposobie przekazywania nauk oraz kluczach do Pisma - umiejętności pisania i czytania - to jeśli ktoś by nie wiedział co symbolizują klucze papieskie ;) [Α&Ω]). Bóg, jako przejaw świadomej woli - woli która stworzyła Wszechświat jest w każdej z tych trzech, wymienianych w Torze postaci. Niestety potrafił zauważyć to tylko Jezus, w przeciwieństwie do wolących zdobywać fundusze na własne przyjemności kapłanów Żydowskich. Podobno historia się powtarza. Co można zauważyć np. po właścicielach Maybachów wielbiących niepokalaną Jezusem panienkę.
Panienka wszak to inna forma "panny" a więc nie żony Józefa, dziewica to wszak nie matka - Jezusa. Czyli krótko mówiąc innowiercza sekta wzięła górę nad naukami prawdziwych spadkobierców nauk Chrystusa.
Co zaś do ducha nazywanego świętym - to jakoś mi się nie widzi żeby gwałt na Marii można nazwać czymś innym niż stosunkiem pozamałżeńskim. Względnie zapłodnieniem in-vitro. No chyba że to był faktycznie syn Józefa, któremu zaplanowano życie w sposób, które skończyło się dosyć tragicznie - sposób, zapowiadany przez duchy, nazywane aniołami. Zwiastowanie gwałtu jednak mi się nie widzi żeby miało coś wspólnego ze świętością - jednak czyż Chrystus nie był synem Józefa? Wszak wychował go pomimo knowań Heroda z 3 astrologami, którzy dzięki nieświętemu duchowi zapisali się w pamięci ludzi jako "trzej królowie", będąc jedynie wróżbitami wskazującymi ofiary królowi. Tak własnie działa kłamliwy pełzacz i tak nagradza przydatnych mu ludzi - fałszując historię.
A Bóg cóż. Kocha wszystkich.

sobota, 29 października 2011

Pułapka

Boże Stwórco,
któryś jest tam, gdzie chcesz być,
chwała Twemu Istnieniu - ukrytemu w Imieniu
bądź wola Twoja - Ziemia rodziny człowieka
...
Proszę Cię o spalenie wszystkich opętujących i dręczących duchów
Bo pełzanie ich nie odstrasza.
Czy wiecie na czym polega pułapka w odwoływaniu się do ojca Adama - Stwórcy w modlitwie?
Jak dla mnie w tym, że on aktualnie sobie odpoczywa, a ziemię oddał Adamowi i Ewie, ludziom, po to, żeby sami sobie radzili z problemami, a nie odwoływali go ciągle od swojego odpoczynku. Dlatego jeśli masz problem - spalaj ogniem, choćby wyobrażonym, każdego ducha który chce cię dręczyć lub eksperymentować na tobie, mój drogi czytelniku, zanim będziesz w takiej sytuacji, kiedy nie będziesz wierzył w to, że to potrafisz, zdasz się na żebranie u duchów lub będziesz wzywał odpoczywającego Stwórcę.
Problem w tym, że tego typu duchy, w dzieciństwie "oślepiają" ludzi powodując u nich brak "widzenia" snów, doprowadzając do tego, że "świadomy" uśpiony umysł widzi co najwyżej kontury szarość w czerni, a nieświadomie ma stale koszmary, a później już prawie nie myślą i nie potrafią się bronić, zaś otoczenie... Otoczenie woli wierzyć albo sobie albo w nauki zakłamanych lub oślepionych kiedyś ludzi, często nieświadomie autorytarnie kłamiących przy świadkach np. o tym jak wygląda świat, nie mając o nim praktycznie żadnego pojęcia, co nie przeszkadzało im zostawać "świętymi". "Świętymi" którzy zamiast samodzielnie zbadać ten świat i jak Chrystus podróżować wychodząc do ludzi i oglądać Stworzenie, siedzieli na dupie i pisali książki o swoich wyobrażeniach na temat świata. Pisali, będąc najwyraźniej oślepieni podobnie jak ja niemocą przez byty które chciałyby się uważać za anioły, diabły, bogów, będąc bezsilne w przypadku ludzi którzy potrafili rozwinąć się samodzielnie na tyle, by móc je niszczyć wrzucając w płomienie, jak chciał Chrystus, a którzy często zamiast je niszczyć, dołączają do ich grona skazując ich ofiary na cierpienie. Mając się za lepszych, będąc jedynie bardziej zakłamanymi i uważającymi się za lepszych od reszty ludzkiej rodziny. Wrzucając w płomienie nie po to by miały piekło, tylko po to by je zniszczono i nikomu już nie groziło ani opętanie ani dręczenie, ani też jakieś cudaczne przyzwanie.
Dlaczego ja to piszę? Bo jakoś demoniszcze nadal sobie robi ze mną co chce, moi drodzy czytelnicy lubią o tym czytać i siedzieć sobie przy lekturze, a ja cóż... marnieję.
Strzeżcie się ludzi którzy nie widzą swych snów, nie dlatego że są źli, ale dlatego że mogą nieświadomie być pod wpływem czegoś, co im ten wzrok odebrało, co powoduje że sami już nie wiedzą w co wierzyć i trzymają się cudzych nauk zamiast samodzielnie myśleć i oceniać ich prawdziwość pod względem zgodności z rzeczywistością, strzeżcie się bezkrytycznie wierzących w cudze nauki i przekazy nauk, bo nie wiadomo nigdy czy ktoś nie zrobi błędu i przestanie rozumieć co było podstawą do ich głoszenia. Strzeżcie się. Mnie też.

piątek, 28 października 2011

Tchórz

Ludzie którzy są wykorzystywani przed duchy, nazywane czasem przez niektórych "świętymi" pozostają wykorzystywanymi ludźmi. Przez tchórzliwe, nie mające do tego prawa byty, podające się za bogów, anioły, szatana, czasem wykorzystujące statyczne obrazki i naiwność dzieci, czy nawet dorosłych ludzi. Bóg nie musi się obawiać, wszak jest wszechmocny i zależą od niego reguły istnienia całego wszechświata. Bóg, nie potrzebuje mesjaszy czy proroków przez których miałby przemawiać. Bóg zrobiłby to osobiście. Bóg który daje wolną wolę człowiekowi. Przemawianie przez kogoś, nawet jeśli temu komuś wydaje się to słuszne, jest zaprzeczeniem samej istoty wolnej woli. Nawet jeśli mówi wtedy o bogach, Bogu, lub czymkolwiek związanym z religią bądź etyką prowadzącą do wyniszczania się nawzajem lub bezwarunkowego kochania.
Dlatego demoniszcze pozostanie tchórzliwym, zboczonym demoniszczem, bez względu jak by się nie nazwało - czy to Elohimem czy Ra czy Ismaelem - ja i tak będę wiedział swoje.

wtorek, 25 października 2011

Świnia 2

Ostatnim razem pisząc na temat świni doszedłem do wniosku że należy uznać że nikt całej świni nie spożył. I niestety, stwierdzam że to był błąd. Fakty wszak mówią same za siebie, nawet jeśli nie chodzi o kwestie kabalistyczno - pojęciowe. Fakty mówią o RNA pokarmów w krwioobiegu. RNA, które sobie działa, wpływając na strukturę ciała, a czasem na umysł. RNA zachowujące czasem drgania ze spożytych organizmów.
Weźmy sobie hipotetyczną rasę "istot świetlistych" których struktura bazuje w oparciu o pewne, hmm, "pole", które zaczynają konsumować coś ziemskiego. Jak na ich strukturę wpłynęłyby jakieś, hmm, obce struktury? Czy upodobniliby się do spożywanych zwierząt? Czy swoisty genom nie uległby zmianie pod wpływem narażania na długotrałe oddziaływanie np. RNA zawartego w wieprzowince? Czy co pewien czas okazywałoby się że ten genom ulega coraz bardziej, a życie staje się coraz krótsze i bardziej zbliżone do długości życia zwierzaków mieszkających na tej planecie, po przejęciu właściwości RNA? No a kto chciałby żyć niczym świnka w chlewiku? Matuzalem? No ale może właściwego jedzonka - nie było i nie było wyboru i te tysiące lat życia ulegały skróceniu? No wyobraźmy sobie że teoretyczne urządzenia do "materializacji" jedzonka by się zepsuły, względnie źródło energii by się skończyło - i co wtedy? Świnki? Powolne wymieranie? Zaszczepienie w lokalnych istotach "ciała niebiańskiego"? Ewolucja a może i deewolucja lokalna po tym jak już się stwierdziło że "ekspedycji ratunkowej" nie będzie? Ale to taka hipotetyczna sutuacja zakładająca sferę rozrywkową w oparciu o socjotechnikę i działania na ewoluowanych istotach. Które co parę tysięcy lat były "resetowane" po utracie jakiejś kolejnej części swojego pierwowzoru. Oczywiście względem niektórych "wybrańców" zastosowano zakaz stosowania pożywienia które mogłoby w sposób negatywny wpłynąć na ich życie, względnie degenerację genomu lub wpłynąć na gonady rozmnażających się istot, by istotnie skrócić ich życie na przestrzeni wieków lub tysiącleci względnie wpłynąć np. na zdolności umysłowe kreowanych przez specyficzną socjotechnikę i zabawy rpg - ludzi. No a ileż razy można odtwarzać z kamieni - jak w "Metamorfozach" czy nawet z gliny - pierwowzór? Zwłaszcza jeśli się zapomina jak wyglądał początkowy układ cząsteczek i kolejne eksperymenty nie dają sensownych odpowiedzi na populacji która odżywia się inaczej niż konkretnie wybrana pula?
Tak czy inaczej co hipotetycznie mogłoby wywołać RNA wieprzowinki? Wszystkożerność? Chrumkanie? Co by to nie było, jeśli się ktoś dowie, to proszę o informacje, moi drodzy czytelnicy. Bo w sumie to nie wiadomo czy dla populacji korzystne jest RNA z wieprzowinki czy może wręcz przeciwnie. I jak na działanie mózgu może działać RNA drobiu? Może faktycznie przejść na całkowity wegetarianizm? Zważywszy na to, że i tak procent mięsa w mięsie ostatnimi czasy spadł kosztem wzrostu cen i sporej podaży. Ach gdzież te czasy w których mięso było 100% mięsem, szynka 100% szynką, a kiełbasa 100% kiełbasą w cenach i jakości którym odpowiadały. Teraz to nawet badań na populacji nie trzeba robić jak się wie jakie skutki mają chemikalia dodawane do pożywienia. Wiecie jakie to paskudne uczucie jak męczysz się setki lat nad znalezieniem sposobu na rozwój z określonym koszernym jedzonkiem, ograniczeniem czynników mogących powodować niszczenie genomu a tu szast prast ktoś dla kasy wymyśla że dodawanie sztucznych składników może poprawić jakość (!) pożywienia... Jeszcze konkurencja doprowadza do wyniszczenia badanej populacji próbując na chybcika uzyskać odpowiedzi nad którymi się pracuje od tysiącleci, tysiącleci w czasie których wpływa się na całą resztę żeby też się nie mordowała i mieć jakiś materiał porównawczy - co prawda zawsze jest druga opcja w której zaszczepia się przekonania o konieczności obrony za wszelką cenę swojej wiary - no ale. To nie to samo. Naprawdę paskudne uczucie jak się okazuje że osoby które miały pilnować żeby badania miały swój sens okazują się żałosnymi dupkami, którzy nawet nie pojmują, że mają zareagować jak mordują ich braci - ludzi. Ale widać od czasu do czasu trzeba "walnąć błyskawicą" żeby się przypomnieć. Zobaczymy co to będzie... A w końcu ma się też inne placówki do sprawdzenia. Ale to tak tylko wiadomo - imaginacyjnie i hipotetycznie. Gorzej że ludzie znowu się spaskudzili jeśli chodzi o jedzenie i teraz chyba nie wystarczą jakieś standardowe sztuczki z przekonywaniem do standardowej religii.
Choć zważywszy na całokształt to wystarczy drobna manipulacja by tłumy oddawały hołd obrazkowi, niestety. Nie żebym miał jakieś szczególne pretensje o kopiowanie wzorców ze środowiska i robienie ich obrazów - prędzej czy później i tak iluzje obrazów u niektórych biorą górę nad rzeczywistym środowiskiem i większą wagę zaczynają przyjmować nie do prawdy ale swoich wyobrażeń na temat prawdy. Żeby to jakieś sensowne jeszcze było. Ale z jednej strony iluzja "ojca Mateusza" z drugiej biskup w którejś z szatek liturgicznych z niepokalaną Jezusem dziewicą otoczoną gwiazdami niczym w dodatkowej koronie (no i nie pasuje to do pewnego opisu?) twierdzi że "Pan z Tobą" względem jego wyobrażenia Marii. Nie żebym się naśmiewał, ale co miałby robić arkadyjski bożek z mężatą Marią, która nie przepadała za klerem żydowskim i jego wciskaniu się do życia prywatnego, to w zasadzie kwestia imaginacji które przy użyciu nieoryginalnego języka zmieniają nieco swoje znaczenia, zwłaszcza w przypadku stosowania imion własnych i ich tłumaczeń. Wszak nie podejrzewam że biskup chciałby uchybić Bogu twierdząc że obecnie to Bóg jest u Marii a nie np. Maria u Boga. Bo wtedy to nic tylko "walnąć błyskawicą" by trzeba było. No ale to taka drobna złośliwość w porównaniu z niemalże całkowitym wyniszczeniem badanej populacji. Naprawdę paskudne uczucie. Ale może to faktycznie efekt jedzenia wieprzowiny? Zsyła się kogoś żeby uświadomił że zabijać nie wolno i co? I dupa. No ale zwiększenie agresywności jednej z dotychczasowych badanych populacji może spowodować jej ekspansję i możliwość utrzymania diety - czyż nie? Przynajmniej się słuchają, ładnie ułożonych wersów i chwalą Boga. W przeciwieństwie do osób które już nawet swoich własnych oryginalnych języków nie znają. No i na co było to rozproszenie i mieszanie? Ale kim ja jestem żeby podejmować takie hipotetyczne kwestie. Paskudne uczucie. Wzdech.

poniedziałek, 24 października 2011

Bestia

Czy 666 jest liczbą człowieka? A może liczbą dwóch 333 która jest jak chciał niejaki Crowley liczbą Choronzona, złośliwego szatana który pojawił się w ramach "enochiańskiej magii"?
Czy ktoś kto zniszczyłby cały świat byłby bestią? Według Apokalipsy świat zostanie zniszczony w wyniku otwarcia pieczęci przez "baranka", czy zatem "baranek" ma się okazać apokaliptyczną bestią? A może w ogólności chodzi tu o "chrześcijan" otwierających sobie dostęp do "zakazanej" wiedzy, co nie spodobałoby się kontroli bytów, które w rezultacie, chroniąc swoje własne "astralne" tyłki, doprowadziłyby albo do kolejnego potopu, albo kataklizmu, po którym niczym u Owidiusza w "Metamorfozach", trzeba by odtwarzać ludzi, przy okazji odpowiedzialność zrzucając na jakąś biedną ludzką ofiarę, a swoje działania pokazując jako "boską karę" - a Stwórca musiałby skończyć swój sobotni odpoczynek i zacząć nowy tydzień pracy?
Czy zatem 666 jest liczbą człowieka czy liczbą dwóch jednocześnie działających istot dążących do władzy, które chcą posłużyć się ludźmi? Dwóch szatanów posługujących się antynomiami przeciwko sobie, a figurkami na ich "szachownicy" są ludzie w świecie Stwórcy, świecie reguł fizyki.
Czy Apokalipsę dyktował Chrystus, czy też coś co się za niego podawało? Chrystus, który raczej magią się nie interesował i nakazywał nadstawiać drugiego policzka miałby zniszczyć Świat? Baranek miałby zniszczyć świat? Dekalog zakazuje mordowania, islamiści, przynajmniej niektórzy, również potrafili we wszystkim dostrzec Boga, skąd więc zatem odezwy do "mordowania" niewiernych? Czyżby Mahometowi chodziło o wrzucanie "duchów" namawiających do łamania m.in. zakazu zabijania w płomienie? Wszak jeśli tak bardzo pragną mordu, to powinny same go odczuć. Oko za oko - ząb za ząb. Ludzie wszak bywają słabi i omylni, a Iblis potrafi namieszać w głowach, nawet w głowach osób uznawanych za "świętych" - jak uczy historia osób uznawanych za święte w kościele katolickim. A wszak kwestia interpretacji słów działających pod wpływem duchów musi mieć jakiś określony wyznacznik - korzystny dla ludzi lub wręcz przeciwnie. A ziemia wszak została przez Stwórcę oddana ludziom a nie jakimś "duszkom Kacperkom o mentalności lucyferycznych iblisów".
Kto pierwszy zaczął numerować ludzi? Czy księgi indeksów kościelnych zawierają jakieś numery identyfikujące ludzi? Czy państwa nadają numery ludziom? Kto potrzebuje historii postępków i archiwum numerowanych działań na listach? Logowania wycinków działań, przypadków i historii nie opisujących człowieka, tylko jego czasem błędne działania, przechowując często w nieskończoność to co mogło zostać już dawno wybaczone. Co to za numery w Apokalipsie?
Czy człowiek potrafi być bestią? Istnieje to prawdopodobieństwo że potrafi, sztuka w tym by zmniejszać prawdopodobieństwo zaistnienia sytuacji w której mógłby nią być, przez stopniowy proces wychowawczy.
Proces oparty o nauki, które oświecają pod wpływem "ducha", bywają dobre i złe, niczym kęsy jabłka z drzewa poznania dobrego i złego, a w końcu prowadzą do pożerania samego siebie przez istotę samych nauk. Uroboros czy myśli o czymś poza pożeraniem swego ogona?
Np. o ludziach którzy się w niego wpatrują? Jak i czy nauki "pożarły" Chrystusa, Mahometa i poprzedników oraz nastepców? Jabłuszko z drzewa poznania dobrego i złego i duch który wywołuje religijne obsesje pseudonauk odciągających od podstaw. W przypadku Biblii - postawy Abla którego ożywia Stwórca, "ojciec" Adama, na której wzoruje się Chrystus, a w przypadku tzw. chrześcijaństwa nauk dręczonych przez "diabły" świętych którzy tworzyli nowe religijne iluzje będąc często naprawdę omylnymi zwłaszcza jeśli np. chodzi o to jak wygląda Ziemia, odciągając od prawdy, naukowej prawdy nieskażonej chęcią zdobywania funduszy i stanowisk, kultem Mamony - religią naprawdę starą, a nielicującą z godnością prawdziwego naukowca.
Odciągając od prawd na temat tego, jak właściwie wygląda "szatan" pod względem fizyki świata Stwórcy - ośmieszając i niszcząc naukowców którzy byliby w stanie odkryć metody badawcze i technikę pozwalającą udowodnić że szatan istnieje, że nie ma nic wspólnego z Bogiem (w kwestii Boga pozostaje kwestia pudełka z kotem Schrodingera), i że głównym motorem jego postępowania jest tworzenie nowych religijnych nauk w celu zabawy w swoje gierki i scenariusze rpg kosztem dręczonych i opętywanych ludzi. Zamieniając naukowców w magów, alchemików... "pożerających" swoje własne życie na rzecz poznawania nowych prawd i wierzeń na temat prawdy.
Czy duch kusi kobiecą naturę człowieka? Hmm. Może o tym kiedy indziej.
Chrystus zatem z mojego punktu widzenia wziął przykład z Abla. Pominął kwestię Mojżesza, przy czym stosował się do przekazanych przez niego praw z założeniem, że nie powinien działać jak Kain czyli m.in. nie powinien nikogo zabijać, pomimo tego co nakazywało prawo Mojżeszowe. To się nazywa bunt przeciwko tradycji i "nakazom boga" przy dochowywaniu wierności dekalogowi. Czy jednak tak do końca? Hmm. Następnie przekazał mnóstwo nauk, leczył ludzi, oczyszczał, wyganiał złe duchy etc. zapoczątkował niby to nową erę. Oświecał i nauczał. Przyniósł światło nadziei wyzwolenia się z okowów szatańskich podstępów i nakazów mordów, a co w rezultacie otrzymał? Kler żydowski posłuszny nakazom zasadom zabijania potępił go i wyklął oraz skazał na śmierć.
A kolejny kler zaczął wyznawać krzyże, posążki, obrazki, duchy ludzi, Maryję zapominając poniekąd o Stwórcy, rodzinie Adama, Ablu, Kainie i powodach dla których Chrystus nauczał co nauczał, oraz o tym, że Abel nie zabijał, dzięki czemu Stwórca go ożywił.
Niestety szatan działał skutecznie wpływając na jednostki tak, by utworzyły ponownie klerykalną strukturę hierarchiczną, zamiast uczniów wychodzących do ludzi. W strukturze hierarchicznej zaś wystarczy jeden błąd na górze, by przez setki lat doły cierpiały z jego powodu. Działając na ludzi tak, by tworzyli sekty skupione wokół pojedynczych osób i powielały ich błędy i zamiast usuwać przeszkody, tworzyli nowe kłody na oczach swoich wyznawców. Swoich, a nie wyznawców Chrystusa. Swoich, którym nakazywano mordować "za wiarę" zamiast przyjmować cios w policzek, swoich, którym nakazano czcić śmierć na krzyżu, bronić materialnego krzyża zamiast jego nauki. Swoich, przed którymi ukrywano treści pisma, zabijano za jego posiadanie, ukrywano znaczenie w imię zachowania własnych interesów i władzy. Do czasu, gdy już niemalże całkowicie zapomniano dlaczego, do czasu aż indoktrynowani przez lata w seminariach przestali myśleć na rzecz bezkrytycznej wiary w hierarchię która nie wypełnia już praktycznie ani jednego polecenia Chrystusa, pozostawiając sobie tylko symbolikę i magiczne rytuały mające zrobić wrażenie na naiwnych ludziach.
Żaden uczeń Chrystusa nie ma prawa posiadać ani kawałka ziemi, bo ich królestwo nie jest z tego świata. Każdy który pragnie majątku oddaje hołd mamonie. Dla takich nie ma miejsca w królestwie niebieskim. Miejsce uczniów Chrystusa jest przy ludziach a nie w budowlach.
Tako, moi drodzy czytelnicy, rzecze wam zodiakalny wąż, który stwierdził że w tej erze wodnika trzeba by zadbać o rybki w stawie oraz o jakość wód w których pływają.

niedziela, 23 października 2011

Rasa

Wierząca osoba w prawdy zapisane w Biblii, wie, lub powinna wiedzieć że absolutnie wszyscy ludzie, bez względu na kolor skóry, pochodzenie, wiarę, umiejętności i zdolności, ba nawet preferencje seksualne pochodzą od Adama (Kadmona?) - choć niekoniecznie w to wierzą. Są więc jedną wielką rodziną - braćmi i siostrami. Homo sapiens sapiens.
Największym zaprzaństwem zatem tej prawdy jest tworzenie mitów o wyższości jednej "rasy" nad drugą, doprowadzanie do niewolnictwa pod względem przekonań o swej "wyższości", uważanie innych za gorszych i dyskryminowanie właśnie ze względu na kolor skóry, przekonania, czy choćby płeć. Jest to wyrzeczenie się własnego braterstwa z innymi, a zatem w takim wypadku nie ma wybaczenia - bo choć Chrystus mówił że bratu należy wybaczyć (po tysiąckroć), ale wszak wtedy, gdy poprosi o to wybaczenie - poprosi i uzna się za brata, a nie wyrzeknie się swej rodziny, rodziny Adama, tak jak i np. wszelcy zwolennicy niewolnictwa z powodów "rasowych", na własną prośbę.
Jeśli zaś takie osoby przyznają się do Chrystusa, to Chrystus przyznaje się do nich. I sądzi, uznając, jeśli trwają w swych przekonaniach i nie zmieniają ich, nie wracając do rodziny Adama i uznając jej członków za swych braci - braci takich jak np. wierzący w rodzinę Adama Żyd, czy też komunista uznający prawa wszystkich ludzi do życia i niosący im pomoc jak np. pewien mieszkaniec Samarii - za winnych bycia bardzo letnimi chrześcijanami. Co wiąże się zgodnie z Jego słowami z wrzuceniem w płomienie i zakończenie w ten sposób istnienia i "wiecznego życia".
Jakże letnim chrześcijaninem trzeba być, by tego nie zrozumieć siedząc na stolcu Watykanu i utrzymywać że Prawa Człowieka nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem. Pius XII, jak i jego poprzednicy, najwyraźniej nie uważał np. Żydów za swoich braci. Dlatego też został przeze mnie wyklęty z grona chrześcijan. M.in. za głupotę, niewiarę w biblijną rodzinę Adama oraz niezrozumienie grzechu mordu dokonywanego na milionach przez wypierających się swego braterstwa z innymi ludźmi.
Zresztą to nie dotyczy tylko ludzi. Byty które wykorzystują ludzi mają ich najwyraźniej za zwierzęta sprowadzając na nie nieszczęścia i choroby, wymuszając na nich swoją wolę, sprowadzając na nich nieszczęścia i choroby. I to, jak warto zauważyć często nie za popełnione mordy czy kłamstwa, łamiące dekalog, ale np. za łamanie niektórych praw Mojżeszowych, które było wymawiane przy duchu który dzielił ludzi na tych którzy mogą być kapłanami a którzy nie. Dzielił by rządzić. Decydował kogo zabijać a kogo brać za niewolników. Bo choroba to nie tyle efekt niełaski boga, ile ingerencja szatana nie respektującego wolnej woli człowieka (to nie znaczy że każda jest efektem jego działań), który woli chorobą zamordować powoli, by wywołać cierpienie i wykorzystywać prawa łamiące boski dekalog niż ulec jego zasadom. Zasadom pozwalającym istnieć w pokoju Istnienia - HVIH.
Dlatego każdy byt, który nie szanuje prawa dowolnego człowieka do życia i chce nad nim zapanować, opętać i wykorzystać, zwłaszcza wbrew jego woli (czasem najpierw oddziałuje tak, że ofierze wydaje się że czegoś chce lub w coś wierzy, co zaprzecza często samym podstawom wiary, na podstawie fałszywych przekazów i nauk), należy traktować jako wypierającego się braterstwa świadomości Adama Kadmona, i jako takiego należy "wrzucić w płomienie". Wybaczenie wykorzystanego i oszukanego następnie człowieka, które uzyskuje się podstępem nie ma żadnej wartości i nie wpływa na złagodzenie kary.
Wracając do rodziny Adama - krzywdzenie jakiegokolwiek człowieka, to krzywdzenie członka swojej własnej rodziny. Wiąże się z tym też kwestia tysiąckrotnego wybaczenia bratu (ale nie nieskończonego wybaczania, często wybaczenia dopiero po tym jak dany brat odejmie sobie członek ciała którym zgrzeszył - czy to ręka czy to oko czy coś innego - np. ksiądz pedofil któremu miano by wybaczyć z mojego punktu widzenia musiałby sobie samodzielnie odciąć genitalia zanim można by pomyśleć o wybaczeniu mu i traktowaniu go jako realnego ucznia Chrystusa). Osobiście z tego powodu trudno mi by było być uczniem Chrystusa, z racji tego, że nie mam osobiście tyle samozaparcia by sobie coś odcinać, jeśli zaś to ktoś by zrobił za mnie i mi coś odciął, to nie miałby to nic wspólnego z wiarą w słowa Chrystusa tylko z zemstą i to w dodatku na pewno nie chrześcijańską w której należy jeśli dobrze rozumiem - nadstawić drugiego policzka. I niczym Abel, a jeśli zostałby zabity jako członek rodziny, zostać wskrzeszonym przez Stwórcę.

czwartek, 20 października 2011

Gnoza

Mózg generując określone fale mózgowe wpływa na działanie określonych części ciała. To mało odkrywcze jak na dzisiejsze czasy stwierdzenie, które pozwoliło stworzyć listę częstotliwości powiązanych z różnymi rejonami organizmu, daje w powiązaniu ze sposobami działań bioenergoterapetów odpowiedź na temat tego co się dzieje w umyśle i jak materia wpływa na ducha a duch jak może panować nad materią organizmu.
Bioenergoterapeuta zazwyczaj generuje określoną częstotliwość (pasmo) którym wpływa na organizm chorego, powodując zmianę drgań i układów cząstek w jego organiźmie. Jednak często bez utrwalenia tego zjawiska i z koniecznością powtarzania zabiegów, czesto bez końcowego sukcesu. Dlaczego tak się dzieje? Z mojego punktu widzenia w mózgu istnieje kompleksowy obraz ludzkiego organizmu w którym informacje o nim zapisane są jako określone drgania związane z poszczególnymi organami, obraz pola o różnych drganiach i amplitudach całości. Choroba ducha mającego wtórnie efekt na ciało fizyczne to w takim wypadku efekt zakłóceń prawidłowego obrazu ciała i niszczenia - dopasowywania do uszkodzonego lub zniekształconego obrazu "ducha" ciała fizycznego.
Bioenergoterapeuta generując określone drganie działa tylko w paśmie określonego organu lub tkanki, może np. wyspecjalizować się na niszczenie raka, przy czym z mojego punktu widzenia usuwając sam nowotwór nie usuwa w wielu przypadkach przyczyny - zniekształconego obrazu organizmu. Zniekształcenia mogą być efektem chorób ciała materialnego np. porażenia mózgowego - powodującego zmianę obrazu w sposób ciągły (wiara w swoje możliwości ozdrowienia i przywrócenia sprawności pozwala na odbudowę, choćby częściową informacji o polu, a poprzez zapamiętanie przez mózg i przejęcie części funkcji przez inne jego ośrodki - trwałe działanie na resztę ciała fizycznego określonymi częstotliwościami); mogą być też efektem zanieczyszczeń organizmu powodując "rozmazanie" się obrazu pola w mózgu, co skutkuje następnie osłabieniem pola elektromagnetycznego wokół organizmu i drgań związanych z poszczególnymi organami, spadek odporności, osłabienie funkcji poszczególnych organów a rezultacie jako efekt wtórny "choroby ducha" choroby fizyczne organów.
Z mojego punktu widzenia, tak na marginesie opętanie to stan przejęcia przez zewnętrzny byt ośrodka w mózgu odpowiedzialnego za utrzymywanie obrazu tego pola - co oznacza, że dany byt, jego pole, nie musi być duży, wystarczy że wie gdzie uderzyć i co zmienić. Ośrodek ten wykorzystują też wszystkie osoby które mają się za "magów" rzucających klątwy itp. - wpływających swoimi drganiami i polem na zmiany w umyśle innych osób, które następnie pociągają za sobą destabilizację obrazu pola i dopasowywanie organizmu do zmienionego, na szkodę, obrazu. Czasem ta zmiana polega na zniszczeniu pewnego rejonu pola odpowiedzialnego, bez wdawania się w szczegóły, za pracę układu krwionośnego, powodując np. atak serca.
Leczenie osoby powinno zatem rozpocząć się od usunięcia przeszkód zniekształcających w podświadomości obraz własnego ciała - od przekonań na jego temat, patogenów, elementów powodujące fizyczne niedotlenienie mózgu, czynników zewnętrznych "zmieniających świadomość" typu alkohol czy narkotyki po wszelkiego rodzaju nadmiarowość pokarmów i efektów wtórnych związanych z ich cząsteczkami w organiźmie - RNA spożywanych białek itp. Otoczenie chorego nie powinno być do niego wrogo, niechętnie czy obojętnie nastawione ze względu na wzajemne oddziaływanie pól elektromagnetycznych organizmów na siebie - obojętność czy niechęć jest często bardziej szkodliwa niż się wydaje ludziom uważających się za lekarzy, zważywszy na to, że istniejący uszkodzony obraz jest w stanie podlegać dalszej degradacji pod wpływem oddziaływań zewnętrznych. (Drgania zewnętrznego pola elektromagnetycznego wywołują reakcję pola osłabionego organizmu - mogąc np. spowodować niechęć pacjenta czy to do otoczenia, czy terapi, czy sposobu terapi, czy też jeszcze bardziej osłabić wzór własnego organizmu i informacji o prawidłowym rozkładzie magnetoelektrycznym każdego organu). W drugą stronę - przywrócenie doskonałego obrazu i utrwalenie go w połączeniu z wzbudzeniem elektrycznym całości hipotetycznie mogłoby spowodować efekt "ożywienia martwego".
Wracając do tematu. Kolejnym punktem byłoby aktywizowanie świadomości pacjenta, zachęcanie do wyobrażania siebie zdrowego ze szczegółową informacją jak miałaby wyglądać terapia, dlaczego pojawiają się w niej pewne elementy i jakie efekty ma wyćwiczenie pewnych elementów świadomości oraz z wyjaśnieniem wszelkich zagrożeń związanych z podejmowaniem zachowań niszczących własny obraz własnego ciała, które prawdopodobnie po śmierci fizycznej pozostanie w postaci określonego quasi-cząsteczkowej istoty wiązanej polem własnej świadomości - co w przypadku osób które niszczą swój organizm i świadomość, może okazać się finalnie dosłownie śmiertelnym rozpadem przy niedostatkach własnej "wiary" utrzymującej dane pole w całości.
Farmakoterapia i wszelkie metody wymagające wprowadzania do organizmu różnych substancji biologicznych i chemicznych stosowane byłyby dodatkowo tylko w zakresie, jaki byłby niezbędny i nie przeszkadzający w odbudowie obrazu zdrowego pola w świadomości - poprzez np. kopiowanie fragmentów "zachowań" obserwowanych bezpośrednio ludzi, a właściwie pasm drgań obcych pól i dopasowywanie własnego względem odczuwanego otoczenia, określone drgania akustyczne ("każdy dźwięk jest mantrą", ale nie każdy wie jakiemu fragmentowi ciała odpowiada dany dźwięk, choć dzięki Internetowi - zakresy częstotliwości są dostępne powszechnie), fototerapie i inne. Odtwarzenie samodzielne pełnego obrazu w umyśle chorego wiąże się niestety z wieloma niebezpieczeństwami, przynajmniej na dzień dzisiejszy, i jak pokazuje historia najprawdopodobniej stosował go w pełni Chrystus (poza oczyszczaniem organizmu wzbudzaniem drgań i jak mi się wydaje po dotychczasowych doświadczeniach wirującymi synchronicznie w płaszczyznach nitkowatymi strukturami pełniącymi rolę "tarki" w naczyniach krwionośnych), a aspiracje miał do tego gnostyk - Szymon Mag.
Wracając do bionenergoterapi, to w przypadku działania tylko określoną częstotliwością, podobnie jak niewłaściwa farmakoterapia może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Zwłaszcza jeśli bioenergoterapeuta wprowadza z pasmem częstotliwości odbieranymi przez organizm jako "miłość" własne zanieczyszczenia lub wady, bezwarunkowo przyjmowane jako korzystne przez chorego a mające dla niego później zgubny wpływ.

wtorek, 18 października 2011

Atak

Życie wieczne w którym złośliwe demoniszcza niszczą dzień po dniu wszystkie możliwości i wybory ludziom? To tylko ciągły koszmar a nie życie. Dlatego należy uwierzyć Chrystusowi i jak stwierdził spalać złośliwe potworki. Wtedy można myśleć o wiecznym życiu a nie bać się że coś podstępnie wejdzie do domu i wywoła chorobę, zabawi się z dzieckiem, czy będzie dręczyć latami pozostawając niezauważonym dla postronnych. Tylko przez słowa Chrystusa zbawienie żywych od złośliwych demoniszczy - pod warunkiem że ci będą się słuchać i spalać "duchowe" pasożyty zamiast je miłować bez pamięci. Zbawienie dla żywych.
A pasożytów wszak coraz więcej wraz z efektami eksperymentów magów (np. pozostawione samym sobie serwitory), "astralnych larw" (a skąd to się bierze? hmm?) czy lekceważenia problemu i słów Chrystusa przez podających się za jego uczniów...
Zresztą to co piszę to efekt religijnej manii jaką wpada się pod wpływem demoniszczy. Które tak naprawdę odciągają od istoty problemu czyli tego jak się ich pozbyć na rzecz rozważań o czymś co było, odciągają od normalnego życia i ludzi, rodziny, przyjaciół.
Patrząc na takiego św. Franciszka z Asyżu - zostawił żonę i syna dla kazań dla zwierząt. Dobry naiwny człowiek, którego wykorzystano bo jakiemuś demoniszczowi się nudziło. Czy zwierzęta odpowiadały dobrotliwie uśmiechającemu się Franciszkowi? Kto wie co on słyszał, demoniszcza wszak świetnie udają potrafią ukierunkować złudzenie głosu dochodzącego z dowolnej lokacji. To akurat wiem po własnych doświadczeniach. Czy zatem powinienem zacząć mówić o miłości i dobroci, albo robić za świętego żeby potem ktoś przyprawił mi aureolkę? Nie. Naiwni dobrzy ludzie są często zbyt oszukani a głupcy nie dostrzegają kwestii powodów dla jakich niektórzy stają się świętymi pomimo że zwykle są oni po prostu zbyt naiwni i zakładają że inni są o wiele lepsi niż oni sami. Czy wpływające na życie byty mają prawo to robić? Nie. I słowami Chrystusa - należy wrzucać je w ogień. Pozbywać się raz na zawsze tego typu pasożytów. Z lekcją dla innych które by tego próbowały. Ale. Kto ma to robić? Naiwni, dobrzy ludzie którzy nigdy w życiu by nikogo świadomie nie skrzywdzili? A może zasiedziałe w budowlach sakralnych byty, dla których ważniejsza jest hierarchia niż słowa Chrystusa? Dla nich wszak to bez różnicy - albo dręczony zaczyna słuchać zakłamanego kleru i niszczy prawdę która ma w sobie na rzecz nauk które mają się nijak do rzeczywistości, albo zaczyna głosić kazania, które mają się nijak do jego własnych zainteresowań i zdolności - będąc pod wpływem zewnętrznym, albo nawraca na coś w co sam wierzy, albo w co wydaje mu się że wierzy, podczas gdy jego własna świątynia ciała - upada.
Świadomość tego że tego typu prawdy są nie na rękę nikomu, kto lubi się zabawić kosztem innych - czy to jeśli chodzi o "duchy" czy "pasterzy" naiwnych owiec, polityków czy wszelkich sił które mają za nic własne życie innych, a które jest im potrzebne tylko na tyle by samemu utrzymać się na powierzchni. Wykorzystać, by po trupach dostać się gdzieś wyżej. Ciekawe czy moje demoniszcze awansuje gdzieś w hierarchii za to dręczenie, poza satysfakcją zabawy laleczką - dzieckiem ateizujących komunistów? Najwyraźniej nie sprawia to problemu zasiedziałym rezydentom budowli sakralnych, dla których najważniejsze jest trzymanie w posłuchu i kłamstwie naiwnych owiec, którym największe kłamstwa wskazuje się od dzieciństwa jako objawione prawdy.
Osobiście przeklinam w imię Jezusa Chrystusa każdy byt który podając się za chrześcijański nie spalił do tej pory dręczącego mnie i innych pasożyta. Pasożyta który ma czelność podawać się za Elohima, Ra, Ismaela, bogów, czy twierdzić że przychodzi od ojca. Będąc jedynie kłamcą, oprawcą i pasożytem, który przejawia sadystyczne skłonności do dręczenia ofiar. I najwyraźniej nie przeszkadza on rezydentom budowli sakralnych w których nauczają ci którzy jawnie postępują wbrew słowom Chrystusa, których nauczono tak postępować w sposób bezmyślny i służący tylko kłamcom wykorzystującym ludzi. Po czynach ich poznacie. Ktoś, kto nie oczyszcza ludzi w sposób rzeczywisty a nie symboliczny, nie ma nic wspólnego z uczniem Chrystusa. Wiara w symbole to wszak domena szatana odciągającego od wiary w życie.
Tak samo jak kłamanie pod jego dyktando, mordowanie pod jego dyktando itd itp. Nie jest ważne jak przedstawia się "duch" - ważne jakie efekty ma jego działanie, oraz skutki jego wpływu. Jeśli coś przedstawia się słodkim głosem jako Maryja i chce by ktoś zgodził się na opętanie to jest to pasożyt którego należy spalić, nie wyganiać tylko spalić i to nie z ciałem opętanego czy dręczonego, bo pasożyt potrafi bardzo szybko uciekać. Dlatego palenie czarownic i czarowników nie miało żadnego sensu - co najwyżej dostarczało uciechy gawiedzi lubującej się w okrucieństwie i mściwości podżeganej słowami kleru i bytom które najpierw doprowadzały do upadku, a potem bawiły się cierpieniem swoich ofiar, pozostając nienaruszone przez ówczesnych rezydentów budowli sakralnych, przyzwyczajonych do żebrania u nich o pomoc i nie pragnących zmieniać tego systemu w którym podobno to ludziom Stwórca oddał ziemię pod panowanie.
Jednym z iluzorycznych symboli jest krzyż. Krzyż który podobnie jak gilotyna czy powróz był/jest narzędziem zabijania. Czcić symbol zabijania? Nazywać go symbolem miłości? Rozumiem jeszcze formę runy gebo, ale klasyczny krzyż na którym umierały tysiące osób? Walczyć o obronę symbolu śmierci, zagłady i męczeństwa zamiast kierować się ku życiu? Zamiast przypominać słowa żywego Chrystusa? Zamiast przypominania słów chociażby dekalogu?
Krzyż jest niczym fetysz dla niektórych. Bez niego nie wyobrażają sobie świata - podobnie jak bez gilotyny czy powrozu mających podobne znaczenie symboliczne. Ich prawo. Ale to znaczy że część siebie oddają nie Bogu tylko symbolom. Wierze w symbole - amulety. Bez nich czują się słabi. Słabi i bezbronni jeśli nie mają na sobie symbolu śmierci. Poddaństwa szatanowi, który takich jak oni, naiwnych głupców, pozostawia w spokoju, dręcząc tych którzy mogą dojść do prawdy. Bo noszony krzyż tylko świadczy o bezwzględnej wierze w czyjeś słowa i to nie słowa Chrystusa, który co do obrazków czy posążków oraz wiary w Boga, miał dosyć zasadnicze podejście. Noszony krzyż świadczy o tym, że się uwierzyło - ale nie Chrystusowi tylko komuś innemu. A to już wystarcza by zostawić naiwniaka w większości przypadków w spokoju - wszak z takim nie będzie później problemu, uwierzy każdemu. Takiego nie trzeba niszczyć, wystarczy nim manipulować. Gorsi są ci którzy rozumieją znaczenie krzyża na przestrzeni wieków. Nie tłum który działa tylko na zasadzie "anty", "bo nie" itd. O wiele gorsi są ci którzy rozumieją że to bezsensowne by czcić coś, co jest reprezentacją sposobu zabijania, a jedyna miłość przy tym to chyba litościwa śmierć po pobycie na świecie pełnym oprawców po obydwu stronach egzystencji. O wiele gorsi są ci którzy czują obrzydzenie na myśl o całowaniu figurki udręczonego faceta na krzyżu w ramach przeprowadzenia "egzorcyzmów" np. na Jasnej Górze - ale to wszak tylko test dla sprawdzających duchów czy osoba faktycznie dała się już przerobić na podległego systemowi barana, który w kłamstwach ma widzieć jedyne prawdy, a bałwochwalstwo uznawać za słuszne w chrześcijaństwie. Cóż, kiedyś kobiety kopulowały z posągami aby być płodne, czemu zatem nie całować wykończonego, krwawiącego faceta, przywiązanego do krzyża Judaszowym pocałunkiem? To że nie ma to nic wspólnego z prawdziwym chrześcijaństwem wszak mało obchodzi kler i rezydentów budowli z "cudownymi" obrazkami. Czczenie krzyża, jak dla mnie, odrzuca od wiary w żywego boga na rzecz ukrzyżowanego i mordowanego. Żywy zaś - przemawia, ukrzyżowany - milczy.
A co do palenia - zamknięcie bytu w izolatce informacyjnej miedzianego nocnika na czas odpowiadający odpowiednim przestępstwom uznawanym przez sądy bazującym na kodeksach ustalanych przez chrześcijan w obecnych czasach wydaje mi się bardziej idące w stronę podejścia Stwórcy do problemu niż zwyczajne pozbywanie się na zawsze rzeczonego problemu w duchu Chrystusowym. Ale to chyba kwestia wiary i posłuszeństwa.

sobota, 15 października 2011

Choroba

Choroby i pasożyty największych ludzi doprowadzały do stanu śliniących się obłąkanych, nie potrafiących samodzielnie podetrzeć sobie tyłka chorych. Choroby i pasożyty niszczono - paląc rzeczy chorych - nie po to by skazywać je na wymyślone piekło, tylko by już więcej nie szkodziły.
Wszelkiego rodzaju demoniszcza to właśnie elementy wywołujące chorobę, pasożyty które wyniszczają ludzi. Ludzi, którzy w systemach w których rządzi głównie kapitał lub chęć władzy nad innymi, w którym zachodzi podział na "lepszych" i "gorszych" (bez względu na ustrój - w tym warianty pseudokomunistyczne) odchodzą na drugie miejsce. Ludzi którzy nie są osobami celebrującymi życie, a raczej osobami które mają problem przetrwać w istniejących układach tej i tamtej strony do następnego zasiłku lub wypłaty, która zazwyczaj jest poniżej wpisanej w umowę "najniższej krajowej", a na którą ludzie się godzą bo nie mają innego wyjścia.
Ludzi do których już nie przychodzą "uczniowie Chrystusa" częściej odwiedzają właśnie byty, które nigdy nie miały prawa przekraczać progu żadnego domu, czy mieszkania. Nie miały, nie mają i nigdy mieć nie będą. Bez względu na to czy nazwie się je "aniołami stróżami" czy "szatanem" czy też "demoniszczami". Świat ludzi miał być światem ludzi a nie światem żebraków dopraszających się łaski czy też światem dręczących zabawiających się ludźmi "demoniszczy", pasożytów egzystencji, w której im jest się dalej ich ofiar tym wygodniej. Uczniowie Chrystusa mieli wychodzić do ludzi między innymi po to by zauważać problemy i niszczyć w płomieniach "astralne" pasożyty. Niestety, uczniów Chrystusa już najwyraźniej nie ma. Zastąpili ich wymieniający parafie pedofile, wyciszający sprawy o molestowanie biskupi wyciągający haracze od swych owieczek, będący coraz dalej i dalej od tych którym mieli służyć. Ofiarom świata duchów. Ostre zęby psów pasterskich broniących stad zamieniły się w skamlenia o łaskę względem duchów ludzi, których nazwano świętymi bo np. zbudowali parę budynków dla kleru i przymusili do zmiany wiary poddanych będąc przy tym chciwymi zdrajcami i zajadłymi mordercami jak np. niejaka Olga. Dlatego uważam że nie warto istnieć. Na żadnym świecie. Skoro tak niesprawiedliwe zasady panują i tam i tu. Jak na ziemi tak i w niebie? Pluję na takie niebo i taki kler który stosuje podobną politykę. Judaszowi jakoś nie wybaczono jego srebrników ale z takiej Olgi to zrobiono świętą. Zresztą w tym kryptoszatańskim klerze jest tylko tylu uczniów Chrystusa ilu w rzeczywistości leczących, oczyszczających i służącym ludziom - co oznacza że spora ilość rządzących w zakonach realnymi uczniami stanowi rolę pasożytów do spalenia, w tej drugiej rzeczywistości, bo na życie wieczne zdecydowanie nie zasługuje - podobnie jak ignorujący cierpienia ofiar wywołane przez podwładnych papieży - z papieżami włącznie. Wybaczenia nie ma dla pasożytów i chorób.
Trzeba jednak być obrzezanym w sercu by zrozumieć że kochając pasożyta wcale się nie pomaga jego ofiarom, a tylko powoduje jego wzmocnienie. Dlatego pasożyty w ludzkiej skórze trzeba kochać rozsądnie i rozsądnie zmienić je w coś pożytecznego, żyjącego w symbiozie z innymi. Dla ich własnego dobra - wszak ich życie jest tak cenne że nie warto pozwolić im na zostanie spalonym po śmierci i by stracili wieczne życie. Tylko że żebranie o zmianę kogoś przez coś ma statystycznie znacznie mniejsze szanse powodzenia niż zrobienie tego samodzielnie. Ignorowanie pasożytów sprawia wszak że jest ich tylko z czasem coraz więcej. Zarówno po tej, jak i tamtej stronie egzystencji, a nie wiem czy ktoś z podających się za uczniów Chrystusa jeszcze potrafi rozpalić płomień niszczący niewidzialne byty - bo to że podający się za uczniów potrafili spalić ofiary "duchów" - ludzi - to każdy chyba z historii pamięta.
Nauka religii w świecie w którym fani H.Pottera zakładają szkoły magii w Internecie powinna wszak również objąć naukę samoobrony - fizycznej i psychicznej przed atakami "kolegów" zarówno na płaszczyźnie fizycznej, jak i duchowej. Wampiry energetyczne wszak działają, podobnie jak mnóstwo ezoteryków z mniejszymi lub większymi zdolnościami wykorzystującymi swych bliźnich, a mających poglądy nazistów jak np. spotkany przeze mnie na #ezoteryka ludzik o ksywie BezimiennyMAG dzielący świat na ludzi i podludzi. W takim świecie - prowadzącym do realnego lub zakamuflowanego niewolnictwa kto miałby się opowiedzieć po stronie ofiar? Siedzący na tronie czy w pałacyku biskupim? Toż to zdrada samych podstaw chrześcijańskiej postawy osobistej pomocy ludziom, a nie żebraczej, modlitewnej w której robotę psów pasterskich ma wykonywać pogryziony przez nie pan zsyłając łaski za siedzenie na dupie i mędrkowanie. Po czynach ich poznacie nie po słowach. Siedzący i nie leczący, oczyszczający czy służący osobistą pomocą mędrkujący ksiądz, biskup, arcybiskup, kardynał czy papież to zwykły faryzeusz odprawiający wymyślone rytuały, których sam Chrystus nie odprawiał.
Dzielenie się choćby ostatnim posiłkiem w czasie drogi z najuboższymi, w tym duchowo, wszak już nakazał Chrystus w czasie tzw. ostatniej wieczerzy. Msze z rytualnym "ciałem Chrystusa" to nic innego jak dzielenie się ciałem tzw. smoka chaosu Tiamat, która najwyraźniej wpłynęła na kler uważający się za chrześcijański, który zamienił realną pomoc ludziom w symbolikę która odpowiada tylko tym którzy chcą władać słowem z pozycji tronu, podczas gdy dla Chrystusa liczył się czyn, a nie symbol, posążek, obrazek, czy np. skrzyżowane dwa patyki. Gdyby wszak to ciało było realne na płaszczyźnie duchowej i należało do Chrystusa, to byłby on w tej chwili bardzo obgryzionym i obolałym duchem, na czym najbardziej zależałoby właśnie szatanowi względnie np. Tiamat - podobnie jak umieszczenie go i czczenie na krzyżu zamiast, jeśli już, stosowania znaku rozpoznawczego - ryby. Oddawanie czci symbolom oddala od Boga, ich forma to sprawa drugorzędna, nad którą debatują i przywiązują do niej wagę tylko faryzeusze lub szatan odciągający od żywego Boga na rzecz martwych przedmiotów i symboli (w tym krzyży pod wszelką postacią) - co nie znaczy że kształty "fetyszy" roli nie odgrywają poprzez oddziaływanie na świadomość.
Kler jednak tępił księgi w których istniały informacje o tym jak działa szatan, tak by nie można było poznać że sam oddaje mu hołd i sprowadza innych na swoją ścieżkę. Tępił tłumaczenia, a właściwie interpretacje pisma uznanego za święte (tłumaczenie nigdy nie odda w pełni ukrytych w wartościach liczbowych znaczeń, ani powiązań i związków między wyrazami i zdaniami, a zatem tłumaczenie - interpretacja - nigdy nie będzie pismem uznanym za święte, co nie znaczy że nie mają one prawa istnieć, ale rozumieją to chyba w obecnych czasach tylko Islamiści).
Komu służy palenie mądrości? Choćby sprzecznej z najbardziej popularnymi założeniami? Foton już nie jest najszybszą cząstką? Zgodnie z założeniami niektórych trzeba by teraz spalić wszystkie podręczniki fizyki. Podręczniki w których foton pełni rolę ważną, ale nie jest jedynym opisywanym elementem rzeczywistości. Podobnie jak zawartość palonych ksiąg i procent prawdy w nich zawarty. Mądrość można zyskać wszak podchodząc sceptycznie do lektur, w sposób wątpiący w podane założenia, wątpiący a więc mający zalążki myślenia prowadzącego do wniosków. Ślepa wiara w miłość wzmacnia pasożyty które wszak na miłość nie zasługują. Ślepa wiara w słowa, które często zostały przeredagowane, a czasem nawet zmienione, często niewłaściwie wykorzystane, często niezrozumiane, zasłania Boga. Fizykę stworzenia. A nawet znaczenie i powód wypowiadania niektórych słów przez wyznawanego proroka czy Mesjasza.
Jak dla mnie jednym z pierwszych elementów które powinno się brać uwagę przy rozważaniu słów, jest to dlaczego zostały wypowiedziane, co powodowało daną osobą że je wypowiedziała. Wnioski bywają często zaskakujące, zwłaszcza przy zbiorze osobistych doświadczeń i interpretacji innej niż przyjęto by za jedynie słuszną. Lub jedynie słuszną antagonistyczną do niej. Nie jest to może dobre dla żołnierzy, ale Chrystus nie tworzył armii. Nie walczył, nie oddawał ciosów. Dyskutował. I nie znosił posążków i obrazków (podobnych "cudownemu obrazkowi Maryji z dzieciątkiem" - swoją drogą czemu nie "Dzieciątka z Maryją" - ktoś tu chyba na nim jest ważniejszy?) którym oddawano cześć, na których widok Jezus się wściekał i wpadał w szał, podobnie jak na widok kupczenia w świątyniach.
Niestety religia nauczana obecnie w szkołach obejmuje naukę mitów, żebrania, bezmyślnej wiary w jedynie słuszną naukę, niewolnictwa, poddaństwa i przygotowuje do roli bezmyślnej owcy, która nie zna nawet podstaw łaciny, żeby sobie poczytać coś z pisma uznanego za święte, a przy okazji wyćwiczyć umysł logiką tego języka. Nie zna hebrajskiego by policzyć sobie co i gdzie i w którym momencie może nastąpić na podstawie pism Starego Testamentu. Nie zna podstaw greki i systemu liczbowego słów zamkniętych w słowach Nowego Testamentu. Krótko mówiąc nie zna Pisma Świętego w żadnej postaci, poza interpretacjami. Ba, często jest psychicznie nieświadomą ofiarą bytów demonicznych krążących w okolicy, a których jakoś nikt nie tępi i jedyną pomoc jaką w rozumieniu kleryka można udzielić to nakaz żebrania o litość i pomoc, względnie samodzielne żebranie o pomoc dla dręczonego.

Jakkolwiek ktoś widziałby w tym amulet chroniący przed demonami, to ja tu widzę udręczonego, spętanego człowieka w którego mierzy się wszelkimi ostrymi przedmiotami, podczas gdy układne ciało przemawia w tym czasie głosem przymilnego "demoniszcza", czy też tzw. "bóstwa".
Inaczej mówiąc - prawda spętana tradycją - ostrzem i naukami którymi ma się poddać dręczony człowiek zatracając istotę samego siebie.
Dlatego wole buddyzm. Przynajmniej niektóre założenia, nie wynikające z dyskusji V Dalaj Lamy z "boginiami" czy innymi "duchami" prowadzącymi do zrytualizowania buddyzmu i zrobienia sobie z podstawowych założeń nieco odmiennego systemu rpg dla nudzących się po drugiej stronie bytów wykorzystujących również w innych rejonach świata ludzi. Gdyby V Dalaj Lama był wcielonym buddą to wiedziałby że ma siedzieć i medytować i ignorować wszelkie "demoniszcza" czy "boginie" a przynajmniej to co się za nie podaje i ukazuje zwodniczą formę czy to to wizualną czy dźwiękową. Najwyraźniej nie był wystarczająco oświecony, a może już tradycja zaczynała brać górę gdy mający wokół tylko dobrych ludzi, uczących go jedynie słusznych prawd mnichów - nawiązał kontakt z bytem który do niego zaczął przemawiać. Budda wyszedł ze swego pałacu w którym trzymał go ojciec by zrozumieć że ludzie kłamią i oszukują, a rzeczywistość nie jest idealna, dzięki czemu zarówno kuszące go "córki" "władcy demonów" nic nie wskórały (przynajmniej według legendy), jak i inne elementy rzeczywistości nie wpłynęły szczególnie na tok medytacji. Wszak jeśli oszukują ludzie to dlaczego wierzyć w formę prezentowaną przez gadających "bogów"? Problem V Dalaj Lamy związany był z tym że nie wątpił. Uwierzył w część nauk o niewątpiącym umyśle, ale nie zrozumiał jak doszło do tej nauki oraz tego, że relatywna prawda do której dochodzi umysł nie jest zawsze prawdą obiektywną dla mniej oświeconych, lub z drugiej strony dla tych, którzy biorą otoczenie takie jakie jest a nie jak chce widzieć je świadomość. Dla niewątpiącego umysłu wszystko jest prawdą. Jednak nie wszystko jest prawdą. Zatem należy wątpić by umieć ją rozpoznać. Dla umysłu szaleńca halucynacje zadają ból. Jednak pozostawione przez V Dalaj Lamę amulety i zapiski stworzyły tylko oprawę do kolejnego rpga dla bytów znudzonych wiecznością, wprowadzając przy tym w błąd swych następców. Ludzie bywają omylni wierząc w formy, w piękne formy za którymi często kryją się obrzydliwe treści mające pozór piękna i dobra. V Dalaj Lama uwierzył w formę, uznając ją za prawdę.
Pomijając jednak pewne słabostki buddyzm opracował niezłą metodę obrony - poprzez naukę w klasztorach zarówno dyscypliny, nauk związanych z kontrolą własnego ciała, zarówno świadomości jak i ciała fizycznego, czasem nauki samoobrony na różnych planach przy dążeniu do usunięcia cierpień wśród ludzi - przynajmniej w założeniach tych którzy określali ten system był on optymalny. Na pewno lepszy niż żebranie o pomoc, zamiast znalezienia rozwiązań na miarę dziecka Stwórcy - a nie wychudłej beczącej owcy wykorzystywanej przez pasterskie psy. System ten jest przeciwny agresji a jednocześnie szkoli w ramach obrony przed innymi bytami. Problem w tym że niewinne pogaduszki V Dalaj Lamy z "boginiami" spowodowały nadmierną rytualizację i przywiązanie zbyt dużej wagi do flag modlitewnych, amuletów, symboli etc. zamiast do własnego umysłu, swego ciała, lub swej świątyni jak ująłby to Chrystus w której powinien palić się płomień niszczący wszystko co spróbuje ją naruszyć i wedrzeć się do środka. Wiara, że istnieje coś poza własną świadomością co może uratować i nie jest to świadomość kogoś kto ma większe doświadczenie lub wiedzę jak się pozbyć niechcianych pasożytów - "demoniszczy" - oddaje niewiadomemu władzę nad sobą. Stwórca pozostawił ludziom ziemię i poszedł odpocząć 7 dnia. Jeśli ktoś uważa że jest stworzony na Jego podobieństwo, to powinien też zrozumieć, że sam ma podobne zdolności, w tym zamieniania demoniszczy w małe pełzające paskudztwa. Przy czym budda zapewne medytowałby i ignorował próby "kuszenia", Chrystus zaś wrzuciłby letniego pasożyta w płomień kończąc z nim sprawę raz na zawsze, Stwórca zaś zamieniłby, jak uczy Stary Testament (czyli w płomienie by nie wrzucał), w pełzające coś. Osobiście wolałbym wsadzić to coś na parę miliardów lat z gumisiową piosenką do miedzianego nocnika, bez względu na formę jaką by to miało.

poniedziałek, 10 października 2011

System

Domeną demoniszczy jest niszczenie zdrowia lub przyglądanie się zniszczeniom i czerpanie z tego przyjemności. Obojętność całej reszty otoczenia świadczy tylko o tym, jak bezsensowne jest jakiekolwiek istnienie i posiadanie własnych poglądów. Odmiennych od systemu który działa w tej odmiennej rzeczywistości. Systemu, który miał głęboko gdzieś mordy hitlerowców, czy też krucjaty wszelkiego typu. Bo ten system nie dba o to, by ludzie mogli przestrzegać przykazań. Nie. On wykorzystuje ludzi po to żeby mieć stałe poletko do zabawy - mniejsze lub większe. Systemu, który od początku nie miał nic wspólnego z dobrem ludzi, tylko z dobrem wykorzystywaczy i wyzyskiwaczy wszelkiego typu.
To system który promuje żebraków, żebrzących o pomoc od bytów, które zamiast pozbyć się spośród siebie tych, którzy wykorzystują innych, przyglądają się tylko gnębionym latami, od czasu do czasu podleczają chorych oczekując wzamian pochwalnych peanów, a problem pozostaje - dla innych. Chrześcijan wśród nich - nie ma. Gdyby byli - już dawno zniszczono by ostatniego złego ducha krążącego np. w mojej okolicy.
Nie ma ich także wśród tych którzy modlą się nie do Boga - tylko do duchów ludzi, choćby proroków czy Mesjasza. Aniołów - posłańców - z rodzaju tych co to się przedstawiały jako IHVH, przekazując swoje podejście do rzeczywistości poznanej dzięki gnozie ludziom - podając się za Boga, a mając wiedzę i umiejętności takie, by być zdolnym ukryć i zakodować informacje w przekazywanych słowach. Tych, które wykorzystują sytuację by zacząć się podawać za bóstwa. Tych, które w zasadzie zostawiają ludziom ziemię by sami się rządzili, co nie znaczy że nie da się ich ściągnąć z powrotem. Zwłaszcza gdy ilość demoniszczy przekroczy możliwości ludzi, którzy będą znowu tak zakłamani jak byli dawniej, dzięki tępiejącym kapłanom dla których trzeciorzędne postacie biblijne, które niczego nie nauczały są ważniejsze od pierwszoplanowych proroków.
Miłość? Jezus dopełniał Prawo, ale go nie zmieniał. Z wszelkimi tego konsekwencjami.
System zabił leczących i oczyszczających uczniów Chrystusa, dając w zamian podnóżki szatanów, duchów, bytów żerujących na ludzkim nieszczęściu. Sąd ostateczny? A kto miałby wypełniać wyrok kary ostatecznej śmierci wrzucenia w zalecane przez Chrystusa "płomienie"? Wśród litościwych i odpuszczających sobie wszelkie przewinienia szatanom, wyniszczającym małe dzieci, dorosłych i starców? Kto miałby wypełniać te wyroki, zważywszy że na spalenie ze wstydu nie można by liczyć u zawodowych kłamców? Miłosierny Chrystus? Maryja miałaby dodawać węgla do "piekielnych piecy"? A może to mr Hitler zawiadywałby krematorium w którym niszczono by "letnich" chrześcijan, podobnych jemu samemu? Czy komuś się nie wydaje że wybaczając potworom daje się przyzwolenie na gorsze okropności, albo pokazuje, że w zasadzie nie ma się już na nic wpływu?
Niektórzy lubią machać z okienka i opowiadać o kremówkach, gdy w tym samym czasie z głodu umierały tysiące osób? Niektórzy lubią machać z okienka i wypuszczać gołąbki pokoju zamiast zakazywać rozpoczynania jakiejkolwiek wojny, konfliktu zbrojnego każdemu z chrześcijan. Niektórzy lubią głaskać dzieci po główkach i się do nich uśmiechać, gdy ich podwładni w tym samym czasie gwałcą ministrantów. Ale... Przecież naiwnych uważających za "świętych" tych, którzy są w stanie zrobić coś więcej niż tylko dobrotliwie poczytać parę słów, z interpretacji pisma świętego i to niekoniecznie niezmienionego przez swoich poprzedników, jest wielu.
Ale ja was osądzam. Bo ktoś najwyraźniej sądził o mnie tyle, że mam być od dzieciństwa dręczony i wykorzystywany. Przeklęty przed wiekami obywatel Narodu Polskiego, klątwą papieską nie ściągniętą przez żadnego papieża, w tym niejakiego Karola Wojtyłę który niesprawiedliwe klątwy nad swym narodem z którego pochodził miał najwyraźniej głęboko w dupie, objęty klątwą Piusa XII oraz wszelkimi konsekwencjami nie wpuszczania zarazy kłamstw kleru katolickiego pod swój dach. Więc sądzę teraz dręczycieli. I skazuję na "spalenie", choćbym sam miał zostać unicestwiony. Przynajmniej o jednego demoniszcza będzie na tym czy tamtym świecie mniej, a przy okazji świat będzie też szczęśliwszy bez kolejnego, moi drodzy czytelnicy, ględzącego starego marudy.
Osądzam, bo mogę. Bo nadal demoniszcza działają w okolicy, a osoby które miały dbać o to by ich nie było siedzą sobie i wiążą ręce kajdanami niepokalanej Jezusem dziewicy, zaadoptowanym i przywiezionym przez wyklętych templariuszy narzędziem buddystów, żebrząc o łaski, zamiast samodzielnie wychylić nos z przytulnej parafii i uśmiechniętych nieswoich dziatek względnie cycatej gosposi. A skoro demoniszcza działają to znaczy że nikt nie słucha się Chrystusa - zatem nie ma co liczyć na raj po drugiej stronie, co najwyżej towarzystwo podobnych wam wykorzystywaczy dzieci, morderców, kłamców, oszczerców, złodziei, cudzołożników i innych którzy będą wykorzystywać nieuwagę waszych krewnych, począwszy od nieletnich, by móc się z nimi zabawić lub wykorzystać. Bo władza hierarchów będzie sobie wygodnie siedzieć w lokalnym kościołku zgodnie z systemem jaki przyjęto za optymalny dla podnóżków szatana, całym sercem miłujących niepokalaną Jezusem dziewicę. I jeśli będziecie mieć krewnych którzy nie poddadzą się temu władcy - zostaniecie sami jeśli będziecie chcieli ich bronić. Sami, bez względu na to co twierdzono za życia. Albo po prostu umrzecie w zetknięciu z fauną i florą tej nieco innej rzeczywistości. Chyba że będziecie wykorzystywać niczym Chińczycy wino z myszy - drzewo życia - np. nienarodzone dzieci karmiąc się ich energią i powodując u nich kalectwo po narodzinach - psychiczne lub fizyczne.
Alternatywą będzie system i łaskawe przygarnięcie - o ile byliście naiwni i w niczym nie wątpiliście do grona wierzących że można bezkarnie gnębić, dręczyć i bawić się życiem inaczej wierzących. Nie liczcie na wolność. Tylko w rajską zabawę kosztem dręczonych dzieci.
Zwłaszcza, jeśli uznasz je za "niewierne". Bo system działa globalnie - a czyż nie ma większej rozkoszy z punktu widzenia fanatyka religijnego niż wykańczanie "niewiernych" po śmierci? Gwałcenie obiecanych "po śmierci" dziewczynek? Czyż Iblisa obchodziłoby co one myślą?
System już zadbał o to by mieć pod swymi błonami lotnymi wszystkich którzy nienawidzą bliźnich innowierców i kochają wykorzystywać innych, mordować i niszczyć im życie. Skłacać i niszczyć wzajemnie. I to dawno, dawno temu. Podczas gdy złośliwe małe kulki latają sobie bezpiecznie i od czasu do czasu dają znać że istnieją pod postacią dobrotliwych aniołków prowadzących do budowli kościelnych.
System w który wymienia się swoimi simami. Wykorzystując do wzajemnych rozgrywek i walk. Walk, które powinny od dawna być skierowane w stronę wtrącających się demoniszczy, które, zgodnie ze słowami Chrystusa - niezależnie od tego czy traktowanego jako Mesjasza czy proroka - należy wrzucać w ogień.

piątek, 7 października 2011

Pustelnik

Pustelnik idzie na górkę
Żeby nakarmić kota
Wokół ścieżki ostępy
Niesie latarnię Boga

Wiara jego jak górka
Szczyt wielu niedościgniony
Samotne życie przekonań
Że sukces mu przeznaczony

Pustelnik idzie na górkę
Oset nęci osiołka
Pewny swojego losu
Wierny swemu do końca

Widok z górki w oddali
Gór wysokich tysiące
Z których ludzie choć mali
Wpatrywali się w Słońce
Ludzie i podludzie to domena nazistów czy feudałów oraz wszelkiej maści zwolenników hierarchii i sekt.
Demoniszcze które mnie nęka przejawia czasem objawy fanatycznego katolicyzmu - niszczy tych, na których nałożona jest klątwa czy ekskomunika globalna, mając głęboko w dupie wytyczne Chrystusa, podobnie zresztą jak większość papieży. Zostawia w spokoju tych, którzy przykładnie wierzą w kłamstwa siedzącego na dupie kapłanatu, który również nie robi nic względem wychylenia się poza wieloletnią indoktrynację seminaryjną i przedstawione "jedynie słuszne prawdy". "Prawdy" w cudzysłowie, zważywszy na to że żaden jakoś nie niszczy tego typu demoniszczy, a raczej nastawia się na pogadanki i gromienie z ambon błedów wszystkich, poza swoimi. Na leczenie i oczyszczanie chrześcijan jakoś chęci i czasu nie mają, poza "symbolicznym" odstawianiem spektaklu dla naiwnych.
Efektem zapewne bywają fanatycznie nastawione duchy, które z cheścijaństwem, nie mają nic wspólnego. Za to mają sporo wspólnego z katolicyzmem i powielającymi jego błędy innymi odłamami religii, zwanej szumnie chrześcijaństwem. Jeśli wierzysz i dołączysz się do którejś zakłamanej opcji, szatan zostawi cię po pewnym czasie w spokoju, bo on lubi zakłamanych i naiwnych ludzi którymi daje się sterować, którzy uznają nad sobą panowanie - acz czasem trafi się jakiś wolący najpierw pobaraszkować z dziećmi i dla przykładu i pamięci że reszta ma wierzyć wykańcza psychicznie i fizycznie "opętanych", wszak jakiś "papież" czy pseudoświęty potem mu to wybaczy, bo wszak to "dla lepszej srawy". Z mojego punktu widzenia nie ma "lepszej sprawy" zwłaszcza jeśli wymaga ona niewinnych ofiar głupoty poglądów zakłamanego hierarchy. Jak ktoś opętuje lub zezwala na opętanie i dręczenie kogoś innego (bez względu na formę czy to ducha, demoniszcza czy ufoka - po czynach go poznacie a nie po wyglądzie) jest bardzo letnim chrześcijaninem zasługującym na spalenie w tym duchowym wymiarze, a na pewno nie na "życie wieczne". Bez względu na to czy to jest "święty", "papież", członek kleru czy oficjalny szatan. Ktoś kto zaczyna od dręczenia i nawiedzania dzieci, bez względu na ich wiarę i przeknania oraz niszczenia ich psychiki od dzieciństwa również jest bardzo letnim chrześcijaninem, bezpośrednim zdrajcą Chrystusa podobnie jak pedofile w sutannach. Bo widzicie, moi drodzy czytelnicy, Chrystus nie jest masochistą, który po umieszczeniu na krzyżu ma pałać miłością z bólu.
Zwłaszcza z powodu demoniszczych Goebbelsów czy innych naziMagów czy miłośników wampiryzmu dla których świat dzieli się na nad- i pod- ludzi których można wykorzystywać. Ale jak tu zmienić wielowiekową tradycję ignorowania zaleceń które miały nie dopuszczać do opętań i robienia sobie z ludźmi co się chce przez tę gorszą stronę? Stwórca nie po to oddał ziemię człowiekowi by twierdzić że rządzi nią szatan i jeszcze mu przyklaskiwać i wybaczać. Oddawać mu ją dobrowolonie - podczas gdy miał pełzać.
Bo to taka mała złośliwa kulka, która potrafi niszczyć życie jak kleszcz który wywołuje boreliozę, która potrafi manipulować i wpływać na umysły, zwłaszcza na umysły nieświadomych dzieci, wykluczonych dzięki m.in. papieżom i poglądom rodziców czy otoczenia (także pod wpływem kulki, a także świadomości zakłamania kleru) ze wspólnot. Kler, który nie zrozumiał że chrześcijanie-komuniści byli wolą Chrystusa i nacjonalizacja miała na celu przywrócenie kościołowi dóbr zagarniętych przez małostkowych, uważających się za wybrańców zakłamanych durni, którzy w żadnym razie nie byli wolą Boga traktując ludzi jak podludzi. Łacznie z dziećmi. A skoro tak traktowali dzieci, tak traktowali Chrystusa.
Uczniowie Chrystusa mieli i mają prawo posiadać tylko parę sandałów (parę obuwia) i jedną szatę. I korzystać z gościny ludzi w trakcie wykonywanej przez siebie pracy by poznać realne problemy ludzi a nie wydumane faryzejskie iluzje seminarzystów. Natomiast nie mają prawa posiadać ani jednego skrawka ziemi, a jak chcą osiąść na stałe i założyć rodzinę - proszę bardzo, ale wtedy to już nie można mówić o uczniach i służbie Chrystusowi. O nakazie Chrystusa najwyraźniej zapomniał lub zlekceważył lub zignorował jak poprzednicy, noszący się w lektyce Pius XII, który oddał złośliwym "kulkom" zarówno wszystkich chrześcijan o poglądach komunistycznych, jak również w rezultacie ich dzieci (podobnie jak wcześniej ekskomunikowanych ludzi - np. protestantów). Wszak szatan lubi rządzić z tronu głosami ludzi pod jego wpływem i mieć kogoś z kim mógłby się zabawić w inny sposób niż tylko udając niepokalaną Jezusem dziewicę przed tłumem naiwnych wiernych, czemu służą decyzje ludzi pod jego wpływem, martwiących sie głównie o swoje majątki.
Osobiście czuję się jak kontrolowany przez demoniszcze człowiek, który woli wywoływać "kontrolowane zamieszanie" i mieć swoich adwersarzy pod kontrolą. Adwersarzy, których najpierw niszczy w dzieciństwie by pozbyli się odruchów obronnych, a potem wykorzystuje, pod okiem "anielskich" rezydentów i zakłamanych zdrajców, często nieświadomych swej zdrady. Bo człowiek jest w stanie się oprzeć "kulkom", pod warunkiem że się go nie zniszczy i nie dręczy po to, by nie mógł się odbudować - psychicznie i fizycznie. Oprzeć dzięki ćwiczeniom. Zalecanym przez buddystów.

czwartek, 6 października 2011

Kryształ

Stwierdziłem że prędzej pomoże ci zwierzę niż jakikolwiek mający się za inteligentny i świadomy byt. Prędzej można liczyć na chęć pomocy u zwierzęcia niż całego uważającego się za "boski" i "wierzący" świat. Zatem...
Niech rozpuszczą się perły kłamstw i uwolnią okruchy bolesnej prawdy, niech się stopią w kryształ całości.
Kryształ rozgałęziający się niczym drzewo.
Kryształ - symbol Gabriela.
Niech przeniknie mnie kryształowa struktura światła i odkształci ciało i świadomość.

Z dedykacją dla całego kleru i siedzących z nimi w budynkach "anielskich" rezydentów.