poniedziałek, 31 grudnia 2012

Płaszcz

Ból - król królów
Panują nim i nim są zwyciężani
Zamknięci w klatkach
Złudzeń władzy

Przymusem zaleceń
Tortur i kar wszelkich
Ból - sprawiają
Niepojęty

Płaszczem okryty bólu
Ze znakiem - król królów
Koronę duch i lud nakłada
Za sprawą woli - szatana

Słowem co ból zadaje
Rózgą co pismem uderza
Biczem prawdy twórz pręgi
Na plecach kłamstw papieża

Dręcz, wydawaj go na cierpienie
Niech uczy się katorgą i bólem
Zadawaj mu proste pytania
Niech przenikają przez skórę

Niech jad niewinnych pacholąt
Ścieka i wżera się w rany
Niech sól łez zgwałconych mniszek
Zadaje mu ból - niezrównany

Tłumy klęczące przed bestią?
Od wieków gną przed nią kolana
Zło udające dobro
Władza zawsze ta sama

...

Koniec czasem przynosi
Uśmiech kota z gałęzi
Kapelusznika choroba
Lustro srebrnej pieczęci

Puk, puk - pukam w zwierciadło
Woda, srebro czy rtęć?
Jaką odpowiedź przyniesie [odbicie]
Gdy zamkniesz już oczy swe...

niedziela, 30 grudnia 2012

Anathema

Egzorcystyczna Modlitwa Chrześcijan
(Międzynarodowe Bractwo Katolickie Odnowy Ducha Świętego i Ruchu Obrony Rodziny)

Oto katolickie wyklęcie - excommunicatio maior, celebrowane przez biskupa w asyście 12 księży z zapalonymi świecami.

"Przeklęty(a) niechaj będzie w domu i na dworze, przeklęty w mieście i na roli;
Przeklęty niechaj będzie siedząc, stojąc, jedząc, pijąc, robiąc i śpiąc;
Przeklęty niechaj będzie tak, iż w nim zdrowego członka nie będzie, od wierzchu głowy aż do stopy nożnej.
Niechaj wypłyną wnętrzności jego, a ciało jego niech robactwo roztoczy.
Niechaj będzie przeklęty z Ananiaszem i Zafirą,
Niechaj będzie przeklęty z Judaszem zdrajcą,
Niechaj będzie przeklęty z Abironem i Dathanem, których ziemia żywcem pożarła;
Niechaj będzie przeklęty z Kainem mężobójcą;
Niechaj mieszkanie jego będzie spusztoszone,
Niechaj będzie wymazany z ksiąg żyjących i ze sprawiedliwymi niechaj nie będzie pisany i pamiątka jego na wieki niechaj zaginie.
Niechaj na ostatnim sądzie przeklęty będzie z diabłem i z anioły jego i na wieki niechaj zginie, jeśli się nie upamięta. Fiat! Fiat!"

Na hasło" Anathema!" - księża rzucają świece na ziemię aby zagasły i depcą je nogami. Równocześnie rozlega się bicie w dzwony.

Czy wiecie jak taka klątwa rzucona przez papieża w asyście purpuratów podziałała na Polaków? Czy rozumiecie że nie za bardzo wiedział jak ją potem ściągnąć, po wygranej przez polskiego króla, a może raczej jak zadufany dupek nie uważał tego za stosowane mając się za Boga na ziemi. Rzucona zarówno na mężczyzn jak i kobiety w tym brzemienne? Rzucana przez pseudoboga i oddająca kraj pod panowania czarta?
Nie ma wybaczenia.
Nie było.
Nie będzie.
Żadnego z rzucających tego typu klątwy, zwłaszcza bez wyszczególnienia na kogo nie uważam za swego brata. O wielbiciele Jezusa. W żadnym wypadku Jego uczniowie.
Nie wybaczam klątwy rzuconej na komunistów.
Zarówno na mężczyzn jak i na kobiety, w tym brzemienne.
Nie wybaczam.
Za żadną klątwę która we mnie trafiła.
Nie wybaczam.
Żaden nie prosił mnie o wybaczenie.
Nie wybaczam.
Nie uznaję katolików za chrześcijan, tylko za tępą, otumanioną klątwami działającymi od wieków bandę satanistów oddających cześć bestii. Czynami i działaniami.
Jesteście poddanymi praw bóstw z których czerpaliście zmieniając sens całego chrześcijaństwa.
Nie wybaczam.
Każdy katolik przeklinający komunistę zasługuje na stos, według waszych starych praw, tym samym pozbawia się prawa do nazywania się chrześcijaninem i oddaniem hołdu szatanowi przez uczynienie krzywdy swoim współbraciom - ludziom.*)
Wyrzekam się tej wiary. I każdej pochodnej która powielała jej błędy.
Nie wybaczam.
Nikt nie błagał o wybaczenie przeklętych.
Nikt.

Banda satanistycznych pedofilnych starych zboczonych chorych psychicznie biskupów nie ma prawa ani do jednego grosza z moich podatków. Każdy który zostanie im przekazany wbrew mojej woli uznam za kradzież za którą obcinano ręce. Wieczność bez jęzorów i kończyn może być problematyczna w Otchłani.

Oby trafiło was wszystko to, co życzyliście ludziom o których nic nie wiedzieliście. O klerze niedotrzymujący umów. Pomimo uznania Mitry i innych bóstw i duchów w swoim kalendarzu i oddawania im pokłonu pod innymi imionami.
*) Uczeni religii w szkołach rezygnujący z Jezusa popełniali tę samą zdradę co wszyscy pierwsi uczniowie Jezusa, łącznie z Piotrem. Czy zasługiwali oni na tę klątwę? Osoby nie uczone religii w szkole jakiej Judaszowej zdrady mieli się dopuścić nie znając nauk Jezusa? Czy i oni zasługiwali tę klątwę? Banda antychrystów na papieskich stołkach od wieków nie rozumiejących niczego z poletka swojej własnej wiedzy ezoterycznej, korzystająca z zasad sieci o topologii gwiazdy i nie pamiętająca swoich własnych wyroków.
Sądziliście wydając wyroki - będziecie sądzeni.

sobota, 29 grudnia 2012

Apokryficznie

"Będzie jak postanowicie" - mniej więcej coś takiego podobno Jezus rzekł Piotrowi, a więc możliwość stanowienia praw. Podobno dawał też władzę nad duchami. Czy jednak nie było tego już wcześniej? Konkretnie w momencie gdy Stwórca przekazywał władzę na ziemi człowiekowi?
Oznaczało to ni mniej ni więcej że od samego początku "duchy" miały się słuchać prawa stanowionego przez ludzi. Nie na odwrót. To że Jezusa za to pierwotne podejście do tematu znienawidziła cała masa bytów to inna kwestia. No a prawo - względem wykorzystujących ludzi bytów trzeba by wykorzystać takie, jakie aktualnie obowiązuje w np. Kodeksie Karnym. Tylko gdzie zamykać złośliwe, psychicznie chore byty, których istnienie według np. Prawa Mojżeszowego kończyłoby się ostateczną śmiercią danej istoty. Motyw na siłę wprowadzanego wybaczania (które dotyczy tych którzy przyjdą do osoby której zawinili bez kogoś dodatkowego - oczywiście jeśli są chrześcijanami a nie wyznawcami idei opowiadania komuś co się zrobiło bez rozwiązania rzeczywistego problemu, komuś kto wolał cesarski urząd nad prawdę Jezusa) oczywiście większości bytów by odpowiadał - większość życia niszcząc i programując niszczoną ofiarę a potem z udawaną pokorą prosiłyby o wybaczenie.
W takich wypadkach trzeba wiedzieć, że z premedytacją wyniszczający byt na siłę wprowadzający określaną wiarę nie ma nic wspólnego z byciem "bratem" czy "siostrą" w rozumieniu chrześcijańskim. To że katolicy (i nie tylko) przez wieki na siłę konstantynowali podbijane ludy nie oznacza że należy im wybaczyć. Na pewno nie tym, którzy nauczali nie rozumiejąc czego nauczają. Którzy dopisywali nowe treści do starych tekstów. Np. typu sekt Maryjnych nie mających nic wspólnego z naukami Jezusa - w takich sektach kapłan zamiast opowiadać czego nauczał Chrystus wszak powinien przyjść ze swoją matką jako przykładem osoby która powinna być na pierwszym miejscu wyznawanego przez się kultu. Matki księży na ambony - aż chciałoby się krzyknąć, bo odpowiada to wyznawaniu kobiety która nie nauczała i która nie była zbyt przychylnie przyjmowana przez ówczesny kler - ze wzajemnością (ot dosyć antyklerykalna była jak na tamte czasy, co można odczuć w naukach Jezusa będącym wrogiem wszelkich uczonych faryzeuszy, zresztą - cóż się dziwić - skoro była brzemienna i jak mnóstwo ludzi obecnie stwierdziło nie z Józefem, co zazwyczaj powoduje określone konsekwencje wśród starych bab i chłopów którzy nie lubią tego typu osób w budowlach sakralnych, a co do judzenia na tematy z kim i gdzie to zawsze byli chętni, w tym do rzucania kamieniami i skłaniania do ucieczki np. na osiołku swoich ofiar, które doskonale zapamiętywały milczenie lub współudział kleru w takich sprawach).
Jednakowoż jeśli ktoś chce mieć spokój powinien wybrać wyznawanie jakiegoś ducha w okolicach, zwłaszcza prowincjonalnych, w których kręcą się byty mało oświecone, za to bardzo mściwe, złośliwe w swej istocie będące starymi zboczonymi ramolami. Nie że to coś właściwego czy będzie mieć cokolwiek wspólnego z wyznawaniem Stwórcy, chrześcijaństwem czy tym podobnym. Jednakowoż usatysfakcjonuje tych, którzy mają gdzieś życzenie Stwórcy względem oddania ziemi człowiekowi. Wszak bestie wolą by przed nimi klękać. A czasem nawet całować pierścienie i zlizywać śmietanę z kolana.
Wierzący w Torę (a właściwie Torze) jednak zawsze powinni pamiętać że Stwórca dał panowanie nad ziemią człowiekowi. I duchy, niezależnie od imion, niezależnie od swej wiedzy i potęgi nie mogą się tu rządzić. A władzy ma ktoś nad nami tyle ile sami mu dajemy. No chyba że zrobi z premedytacją zaprogramowanego na określone poglądy człowieka po tzw. "praniu mózgu" po którym zaczyna się klękać wbrew wszelkim oryginalnym naukom i przestrogom - kto oczekuje klękania.

wtorek, 25 grudnia 2012

Ogłoszenie parafialne

Z nieubolewanym żalem, w związku z ustawicznym nieopłacaniem naszych usług pomimo zawartego paktu, informuję iż tzw. czyściec i dotychczasowa umowa przestaje funkcjonować z dniem dzisiejszym, co wiąże się z pozostawianiem członków sekty katolickiej, w szczególności kapłanów i arcykapłanów, w tym samym miejscu do którego kierowali członków innych sekt od wieków i to bez względu na modły oszukiwanych ludzi.
Jednakowoż dziękujemy za udział w naszym Planie.
Względem nieopłaconych dotychczas rachunków informujemy o wysłaniu w najbliższym czasie Komornika do przedstawicieli waszej sekty.
Wesołych obchodów rocznicy narodzin Mitry.
הילל בן שחר
(Φώσφορος)
PS. Używanie nakrycia głowy nazywanego "mitrą", do czegoś powinno zobowiązywać, zważywszy że Mitra był bóstwem patronującym dotrzymywaniu umów i zgody między ludźmi, czego najwyraźniej nie zrozumiało wielu czczących jego narodziny od czasów niewierzącego Konstantyna wywołujących religijne wojny. A tak BTW - zgadnijcie jakie są imiona aniołów przygrywających na trąbkach w pewnym objawieniu.

sobota, 22 grudnia 2012

Sługa

Sprzedam biblię z autografem
Dzisiejsze motto już w czasach mojej podstawówki figurowało jako dowcip, już wtedy stary i oklepany. Niestety, po latach, gdy nabyłem 5 wydanie (na nowo opracowane i poprawione) tzw. Biblii Tysiąclecia okazało się ono smutną rzeczywistością. Na początku tejże książki pojawił się przedrukowany autograf niejakiego Jana Pawła II. Arcykapłana niepokalanej Jezusem dziewicy, który przywłaszczył sobie tytuł Boga a mianowicie - Ojca Świętego (pamięta ktoś że Jezus twierdził że jest tylko jeden święty ojciec?), czyli tak jakby ktoś żyjący w nieco innej iluzji rzeczywistości niż moja, uważał że to nic nie znaczy gdy przywłaszczy sobie boskie imię, miano (określone przez Jezusa) i będzie potem podpisywał Biblię, w której podmieniono imiona głównych bohaterów na bardziej odpowiadające podpisującemu je człowiekowi.
Naprawdę trudno dziwić się katarom, widzącym w papieżu antychrysta, skoro w podpisywanej przez niego książce, imię przychodzącego Sługi - Jezusa (który właśnie tym mianem się określał), zamieniono na Pan. Które to imię lub inaczej miano określa kogoś kto ma własne sługi, kogoś kto decyduje za innych, odbierając im prawo do decydowania za siebie. Obce znaczeniu imienia o którym mówił Jezus i działalności samego Jezusa. Ale jakże bliskie katolickiemu sposobowi pojmowania służby w której się panuje i daje do całowania pierścienie czy koci dzieci dając do zlizywania śmietanę ze swoich kolan. Pojmowania tradycyjnego, dzięki ustaleniu zasad panowania przez Konstantyna nad naiwnymi ludźmi - dla wszystkich swoich urzędasów. Pojmowania tradycyjnego do której wielokrotnie odwoływał się pozostawiający swój autograf w Biblii arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy.
Panujący - Pan, to wszak nie jedyne znaczenie tego słowa, które w języku polskim odnosi się także bezpośrednio do imienia arkadyjskiego bożka - Pana. Rogatego, z kopytkami i ogonem o niepochamowanym popędzie seksualnym, bożka pasterzy i lasów. Jednego z pierwowzorów diabła takiego jakim widzieli go ludzie przed wiekami. Zaiste, katarzy mogli by potraktować arcykapłana niepokalanej Jezusem dziewicy, któremu podlegali oprawcy i gwałciciele dzieci czy misjonarek - dziewiczych sióstr zakonnych w sutannach, których bronił i ukrywał przez całe życie, jako antychrysta, uważającego że ma prawo do manipulowania imionami biblijnymi i sygnowania swoim podpisem wszystkie zmiany i poprawki w piśmie uważanym za święte. I o ile Jezus może by się tylko wściekł i nawet kamieniami by nie rzucał (w kogoś) o tyle Elohim z którego zrobiono arkadyjskie bóstwo falliczne byłby w stanie mieć nieco bardziej krwiożercze poglądy do zaistniałej sytuacji. No jak tu nie rozumieć katarów i ich przepowiedni.
Czasem puste księgi wozi się na konwenty fantastyki. Można pokazywać nawet ich pustą zawartość i używać jako dzienników magów, graczy rpg... Czasem nawet wspomina się na takich konwentach takie książki jak Diuna w której figuruje zreformowana biblia protestancko-katolicka w której zapewne przynajmniej imiona wróciłyby do stanu pierwotnego w celu nie doprowadzania do pewnych kataklizmów w wyniku doprowadzania do szału pewnych bytów.
Cóż, to że proroków się nie rozumie w wyniku przemieszania znaczeń kulturowo-symbolicznych oraz języków nie oznacza że ich nie ma. Chyba że ograniczają się ściśle do terminologii naukowej i jednego kręgu kulturowego, wtedy łatwiej zrozumieć o co komu chodzi lub chodziło. Nie żebym ja rozumiał wszystko, ja się za Stwórcę czy inaczej Świętego Ojca w żadnej mierze nie uważam. Na pewno także nie uważam że pedofile czy gwałciciele powinni funkcjonować na stanowiskach związanych z nauczaniem w przeciwieństwie do sporej części zarządzających sektą katolicką.
Zaś co do imion czy tez mian nie należy używać ich nadaremno. Jeśli kogoś nazywa się zajadłych kłamców kierujących do nauczania dzieci chorych zboczeńców to w żaden sposób nie należy używać imion w rodzaju "łaskawy", "dobry" czy "mądry", "wiedzący" lub "miłosierny". Użycie takich imion względem bandy wykorzystujących zwyczajnych ludzi starych ramoli byłoby nadaremne, tak samo jak użycie znaczenia w tłumaczeniu wszelkich imion, w tym dosyć znanych 72 hebrajskich do wszystkich którzy choć bardzo by chcieli być stworzeni na podobieństwo Boga, nie zasługują na żadne z tych imion. Choć są też inne poza 72... Ale nie należy używać ich nadaremno. Dotyczy to np. miana "pasterza".

piątek, 21 grudnia 2012

Petycja

Z okazji przejścia do nowej ery życzę wszystkim ludziom, którzy rozmawiali ze mną w ciągu ubiegłego roku, wszystkiego najlepszego.
Mój kot - Petycja - zazwyczaj dostaje to co chce. Miauczy, znacząco się ociera, czasem oblizuje pyszczek i kieruje raźnym krokiem w stronę lodówki. Czasem potrafi siedzieć i uporczywie wpatrywać się w pustą miskę, czekając aż ją zauważę i coś mi przyjdzie do głowy. Poranne budzenia też bywają różnego typu.
Jako że konserwy stoją tuż obok puszek z jedzeniem dla kota, kicia wiedząc że stamtąd bierze się jej paciaja na talerzyku często obciera się o inne puszki - niekoniecznie z tym co dla niej najlepsze. Jednakowoż traktując identycznie to co jeść może, jak i to co czasem po otwarciu powącha, czasem skosztuje (kukurydza) ale w zasadzie nie jest jej ulubionym pokarmem. Ot taka humorzasta Petycja.
Petycja czasem pragnie miłości. Bardzo. I wtedy płaszczy się i udaje jamnika wręcz na kocich kolanach. Byle zaznać odrobiny miłości. W takich momentach trzeba pamiętać że kot to zawsze kot i myśli instynktownie, bez przewidywań na przyszłość "co będzie później".
I o ile można powiedzieć kotu "tak, tak, zaraz cię nakarmię" o tyle klęczącej, udającej czarnego, niskiego psa, Petycji pragnącej zaspokoić swą potrzebę miłości należy zdecydowanie powiedzieć "nie, nie - weź mi ten tyłek sprzed nosa", albo liczyć się z konsekwencjami związanymi z zaspokojeniem przedłożonej petycji. Zazwyczaj trzeba zadbać o to, co się urodzi. Wszak ileż można komuś wciskać efektów niezbyt udanych decyzji związanych z pełnymi fałszywej miłości petycjami w których tak naprawdę chodzi o zaspokojenie własnych, zwierzęcych potrzeb? Nie, trzeba wiedzieć kiedy odmówić. Kotu.
Trzeba wiedzieć co będzie później z małymi Petycjami, żeby nie wylądowały na śmietniku czy na dnie stawu, względnie by w drastycznych przypadkach nie zostały spalone przez domorosłego satanistę narażającego się poważnie (i to bardzo) pewnemu bytowi przedstawianemu zazwyczaj z głową kota. No bo kto adoptuje małe Petycje?
Ja już swoją mam, dostałem ją jako urodzinowy prezent. Dlaczego miałaby ona dostawać racje głodowe wraz z małymi Petycjami w wyniku szerzenia zgody na fizyczną, zwierzęcą, instynktowną, bezrozumną i kopulatywną miłość bez ograniczeń reproduktywnych? Zwierzę wszak nie potrafi się zabezpieczać przed skutkami instynktownego zewu natury, zgłaszanego donośnym miauczeniem swojemu ulubionemu członkowi stada - z punktu widzenia iście kociego.
Zwierzę które nie myśli kopuluje i nie myśli co będzie potem. Zdaje się na czyjś rozum. I przyrodę. Pełną śmietników. Miłość pani natury. Na łonie której silniejszy zagryza i zjada słabszego. Naprawdę trzeba uważać na Petycje, bo w obecnych czasach wypuszczenie jej na dwór może skończyć się dla niej postrzałem z wiatrówki. Przez kogoś z obcego stada, wyznającego zasady efektów niepohamowanej miłości cielesnej. Przed którymi broni ją jej ulubieniec. Ograniczając i więżąc na małym obszarze własnego mieszkania.
Być może byłaby szczęśliwsza i bardziej pokiereszowana na terenach na których nie ma kogoś takiego. Być może zdechłaby, rozjechana przez nieuważnego kierowcę lub zaraziłaby się jakąś poważną chorobą. Może miałaby więcej szczęścia - nie wiem.
Śpi teraz w moim mieszkaniu. Ma okres śpiewów nocnych więc pewnie śpi.
Z Petycjami trzeba uważać.

czwartek, 20 grudnia 2012

Hokus pokus

[roboczy]

Puk puk
Pukam do pieczęci bram
Otworzy mi je ktoś
Czy otworzę je sam?

Ostatnimi czasy obecny arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy udzielił szatańskiego błogosławieństwa osobie, która obiecała karę śmierci jako świąteczny prezent.
Nie błogosławieństwo dla ofiar pedofilii swoich podwładnych, nie dla osób które w sposób rzeczywisty działają na rzecz pokoju. Dla tych, którzy chcą zmienić prawo tak, by móc zabijać, pomimo jawnego przeciwstawiania się tym "nie morduj" z 10 przykazań. Obecny arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy wskazuje zatem komu tak naprawdę służy. I za co został przeklęty kolejny urzędas hierarchii postkonstantynowej. Bynajmniej nie za trzymanie pod swoją opieką domu schadzek jak niejaki Cyryl za wschodnią granicą.
Przeklęty... Co to znaczy?
Np. jak wprowadzenie do podświadomości "klątwy" czyli swoistego "czegoś nałożonego", "oddzielającego", "bariery" ma wpływ na żywy organizm oraz na otoczenie w którym się bezpośrednio znajduje. Jak "bariera" znajdująca się w świadomości organizmu generującego pole biolelektromagnetyczne wpływa na jego zachowanie? Np. funkcje związane z wymianą tlenu i jonami względem skóry objętego "klątwą" organizmu.
Załóżmy że ta bariera powstaje. Skóra przestaje normalnie funkcjonować, "oddychać". Nie w 100% ale wystarczająco silnie by zatrzymywać w mięśniach, tkankach toksyny. Wraz z postępującym zatruciem pojawiałyby się wszak problemy związane z psychiką. Czasem większe, czasem mniejsze, zależne od pracy nerek, sposobu odżywiania, warunków życia itd. Skóra już nie usuwa tego co normalnie, pojawiają się miejscowe "zgrubienia", reakcje alergiczne jako efekt nieusuniętego "czegoś", trądzik, etc. Organizm staje się zatruty, pojawiają się depresje, czasem halucynacje (i to nie koniecznie takie jak u posła M. który w czasach studenckich popalał marihuanę a po latach tropi ruskie pochodzenie każdej brzozy - co jest najlepszym dowodem na to, że lepiej jednak nie popalać bo nigdy nie wiadomo jakie efekty będzie się miało na starość).
Bariera jonowa generowana przez własny mózg, do którego ktoś coś wprowadził za pomocą sieci bioelektromagnetycznej żywych organizmów. Bariera której nie stwierdzi lekarz standardowymi badaniami np. morfologii krwi. I której nie pozbędzie się organizm jeśli dostarczy mu się leków psychotropowych.

Skóra gadów jest sucha, szorstka lub delikatna, wytwarzająca rogowe tarcze (żółwie i krokodyle) lub tarczki i łuski (jaszczurki, węże), nieprzepuszczalna dla gazów, nie mogą więc oddychać przez skórę. (źr. Wikipedia)

Ograniczona wymiana gazowa u ssaków zatem zamienia skórę ofiary w skórę gada, przynajmniej w pewnym zakresie.
Czy komuś coś świta w związku z pewną opowieścią?

Czy ktoś pamięta przerzucających się wzajemnymi klątwami średniowiecznych i późniejszych tzw. duchownych? Rzucających klątwy na ludzi którzy przez powiązania energetyczne i fałszywe nauki oddawali im hołd, wzmacniając działania osób które przez samo rzucenie choćby jednej klątwy stawali się niczym innym jak zwykłymi czarownikami, dla których miejsce było na stosie w ówczesnych czasach? Według ówczesnych zasad.

Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?
Królowa siedzi na tronie i piękniejsze od siebie skazuje na śmierć. W białym lukrowanym pałacu z balkonem z którego macha do poddanych i w którym zjada się ciało człowieka. Przez całe wieki. Piękniejsze - bo bardziej naturalne i nie wychowane wśród iluzji bogactwa, wyklęte przez macochę. Ach jakże przeklina inne które mogłyby zagrozić jej pozycji. Królowa - wiedźma - wykańczająca męża - dziewica - bo przecież nie matka.
Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?

Po przerywniku (z okazji 200 lecia baśni Grimmów) wróćmy do jednej z podstawowych "klątw". A w zasadzie oddziaływania psychiczno-psychologiczno-fizycznemu z utrwaleniem efektu za pomocą środków wewnętrznych i/lub z pomocą zewnętrznych ustabilizowanych generatorów drgań, przygotowanych w celu zrobienia komuś poważnej krzywdy. Wszak to tylko kwestia spojrzenia na "magiczne" przyrządy jak na elementy składowe, efekty przez nie generowane i powiązanie ze zjawiskami fizycznymi oraz założeniu że nie posiadamy w tej chwili wszystkich możliwych narzędzi badawczych i nie wiemy wszystkiego, aczkolwiek jeśli coś działa, to znaczy że istnieją elementy które generują odpowiednie zmiany w ramach fizyki wszechświata lub są generowane w sposób celowy - tu mamy do czynienia ze skutkami wtórnych działań "obcych" świadomości a te działania mogą opierać się o sztuczne zasady swoistych "systemów rpg". Aby poznać pierwotne zasady trzeba by się uniezależnić od efektów tych systemów. Poznać wszechświat taki jaki stworzył go Stwórca, a nie taki jaki ktoś chce nam pokazać że jest. Opisany na bazie wymysłów lub błędnie zinterpretowanych wizji rozmaitych form. Opisany i zbadany w nikłej cząstce.
Do tego nie można być wierzącym w Boga czy wierzącym w ateizm. Do tego trzeba być sceptykiem względem wszystkiego. Łącznie z tym, w co się wierzy i uznaje za pewnik. Całej otaczającej rzeczywistości. Jak to stwierdził Budda - sprawdzać, wszystko sprawdzać.
Zwłaszcza te wszystkie kolorowe reklamy i polityków... Ale to tak na marginesie.
Miało być o klątwie.











wtorek, 18 grudnia 2012

Kozioł ofiarny

Anielskie skrzydła i skóra węża
A w tle gdzieś czai się symbol
- tęcza
Gmina chrześcijańska opierała się o wspólną pracę wszystkich jej członków dla jej dobra. Wspólna praca przy minimalistycznym traktowaniu własnej własności, zgodnie z przykazaniami Jezusa zgodnie z którymi - para sandałów i szata to wszystko co posiadał uczeń Chrystusa w ramach własności osobistej. I nie dotyczyło to tylko tzw. apostołów. To dotyczyło każdego, kto przyjmował Jezusa za swego nauczyciela, co wiązało się z przyjęciem stanowiska ucznia, posłusznego nakazom Chrystusa. Robotnik wart jest swej strawy? Dotyczyło to każdego. We wspólnocie natomiast wypracowany majątek był własnością komuny dzielącej się wyprodukowanym zyskiem w zależności od potrzeb. komuny w której byli tylko bracia i siostry, gdzie nie było ani różnic narodowościowych ani w ramach statusu społecznego, nie było niewolnictwa i podległości związanej z całowaniem cudzej błyskotki na palcu.
Jakkolwiek niektórym się wydaje że są "sługami bożymi" to zapominają o bardzo podstawowej kwestii. Jezus nie służył Bogu jako takiemu. On służył ludziom - pomocą, leczeniem, egzorcyzmami i to niezależnie od wyznania chorych. Nie zmuszał do podążania za nim. Nie stawiał warunków przy udzielaniu pomocy. Przychodził jako sługa nie "pan papież", "pan biskup" czy "pan ksiądz" względnie "pani stara panna zakonna". Sługa to ktoś kto służy ziemi na której żyje. Służy nawet cesarzowi, choćby miał inne poglądy niż te które ma się samemu.
Zabawne że trzymanie za mordę kleru przez tzw. komunę pozwalało na rozwój wspólnot i zachowań prochrześcijańskich. W socjaliźmie, bo komunizmu to tu nigdy nie było. Na pewno nie dzięki panom biskupom dybiącym na majątki, nie dzięki cinkciarzom i dorobkiewiczom wykorzystującym koneksje polityczne byle tylko nakraść i wykorzystać sytuację ile tylko się da.
Sług wśród nich nie było. Ale klękających wielbicieli Jezusa - miliony. Złośliwego, cynicznego, czasem naiwnego, walczącego z faryzeuszami Jezusa zapatrzonego w pewna wizję świata. Naprawdę ciężko to zrozumieć. Jak głupi potrafią być ludzie. Niektórzy nie rozumieją że pewne restrykcje zawsze są konieczne bo inaczej ludzie zaczynają głupieć przy tendencji do ciągłej zabawy. I wykorzystywania naiwnych ludzi.
Kler jest podły. Poza wybitnymi jednostkami, większość zazwyczaj jest głupia albo podła. Głupia, bo pomimo umiejętności czytania ewangelii nie stosują się do przykazań bezpośrednio przekazanych przez Jezusa cedując sposób postępowania na siedzących na tronach panków dających pod nos do całowania symbole zdrady zasad chrześcijańskich. Poniżania jednych ludzi przed innymi. Zgodnie z bestialskim planem Konstantyna. Podła, bo wykorzystuje wiarę innych ludzi w celu bogacenia się lub zabawy choćby w zlizywanie z ich kolan śmietany.
To nie są w żadnym wypadku chrześcijanie.
Tylko żerujące na ludziach pasożyty.
Głupie czasem są w stanie jeszcze czasem czegoś się nauczyć, podłe można zaliczyć, co mogę przyznać, do wielbicieli Jezusa, wykorzystujących cudzą wiarę do własnych celów. Jezus nie pytał się jakiej wiary jest człowiek któremu pomagał. Ochrzczonych - może raczej ojanowionych - na świecie prawie nie było. Ludzie byli dla niego ludźmi. Nie niewolnikami, świadkami Jehowy, muzułmanami, ewangelikami, kalwinistami czy żydami. Nie Grekami, Francuzami, Samarytaninami, Egipcjanami czy Polakami. Byli ludźmi. Niezależnie od wiary i światopoglądu.
Zabawne, że dzięki trzymania za mordę kleru nie było w tym kraju wykorzystywania dzieci na taka skalę, jak w krajach które były tolerancyjne i demokratyczne. A czasem ultrakatolickie w których jedni podający się za chrześcijan rzucają kamieniami w drugich, i to w tej optymistycznej wersji. Tak to bywa gdy nikt nie trzyma za mordę sługusów hierarchii ustanowionej przez niewierzącego w Jezusa Konstantyna, przed którego zaleceniami klęknął kler tzw. katolicki i których tradycyjnie się trzyma od wieków. Wywołując wojny religijne, paląc naukowców i innowierców, rzucając kamienie, pisząc księgi służące wzywaniu duchów, paktując z Lucyferem i niepokalaną Jezusem dziewicą babilonu. Siedząc i pozycji tronu podstawiając pierścienie do całowania klękającym ludziom. Na pewno nie służąc. Wielbiciele sług. Wielbiciele służenia im. Wielbiciele wiernych, bezmyślnych niewolników. Nie świadomie interpretujących pismo ludzi. Rozumiejących to co czytają, co widzą, co ich otacza. Wielbiciele tradycji w której mają prawo decydować za innych. Iluzoryczne prawo nie mające nic wspólnego z chrześcijaństwem. Chrześcijaństwem gmin, w których każdy pracował dla dobra wspólnoty, a nie tylko czerpał z nich korzyści. Wspólnoty, którą opuszczano by nauczać mając nie setki bagaży ze sobą i stada ochroniarzy tylko parę sandałów i szatę na sobie oraz wiarę. Wiarę której nie miał żaden noszący się w lektykach biskup czy papież, wielbiący tradycyjne poddaństwo innych wobec siebie.
Sługa nie jest noszony.
Sługa nosi.
Żaden z ludzi którzy wykorzystywali innych w sprawach wiary nigdy nie miał nic wspólnego z chrześcijaństwem. Uczeń Jezusa załatwia sprawy chodząc na piechotę lub korzystając ze wspólnych środków dostarczanych i wypracowanych przez wspólnotę dostępnych najbiedniejszemu jej członkowi za darmo, zwłaszcza religijne. Bo najbiedniejszy członek wspólnoty chrześcijańskiej ma dokładnie tyle samo co najbogatszy.
Tylko - chrześcijan nie ma.
Jednemu cesarzowi udało się zlikwidować wszystkie teksty i ludzi związanych ze zrozumieniem zasad życia we wspólnotach chrześcijańskich i powiązań ewangelicznych z tym zyciem oraz konsekwencjami określonego sposobu życia, wymagającego pracy dla dobra wspólnoty i rozumu od każdego jej członka.
A inny wykorzystał mit i tęsknotę za leczącymi i uzdrawiającymi uczniami Jezusa.
Ludzie często wykorzystują naiwność. Fałszywie rozumianą dobroć. Naiwni wierzą, że jak wszystko komuś dadzą to jest to słuszne. Nakarmić głodnego - tak. Dać mu na alkohol - nie. Doprowadzić do lekarza i wyleczyć - tak. Dawać wszystko co chce - nie.
Ta mowa to tak, tak ,nie, nie. Rozum potrafiący zarówno się zgodzić jak i odmówić. Rozum potrafiący zdecydować i osądzić co jest słuszne.
Sądźcie. Bo was każdy ocenia. Lepiej lub gorzej. Często z uśmiechem wbijając nóż w plecy.
Jadowicie, złośliwie komentując za plecami i udając przyjaciół tuż przy was.
Tworząc imaginacje rzeczywistości. Złudzenia książek dla dzieci w których dobro zwycięża zawsze a świat jest pełen przyjaznych ludzi, a nawet jeśli pojawi się ktoś mniej przyjazny to ten ktoś na pewno przegra. Tylko... Że świat składa się z ludzi którzy wielbią politykę Kalego, którzy "kocą" dzieci i podstawiają im do lizania kolana - jeśli nie coś innego. Dla których świat składa się ze sług i panów. Żaden z panów nie jest chrześcijaninem. A słudzy... Nie wszyscy rozumieją podstawowe zasady. Łącznie z tymi że w oczach panów są sługami, niezaleznie od narodowości czy pochodzenia. W oczach panów są zawsze niewolnikami którzy mają spełniać ich życzenia. Bezmyślną tłuszczą, którą trzeba trzymać z dala od nauki, zrozumienia i pisma. Trzymać z dala od poglądów które są w stanie zagrozić panom. Wielbiącym sługi za ich głupotę, dzięki której mają to czego tylko zapragną.
Sługi które czasem stają się panami stosującymi politykę Kalego.
Bycie sługą nie jest jednoznaczne z byciem chrześcijaninem.
O nie.
...i nie każdy mógł być członkiem wspólnoty. Świadome decyzje powodowały o tym czy ktoś oddawał cały majątek wspólnocie, godząc się na zasady Jezusa czy pozostawał jej wielbicielem. Wspólnocie pracującej na swoje utrzymanie, nie żerującej na osobach "z zewnątrz". Nie wykorzystującej innych jako sługi i mających się za panów właścicieli miasteczek i wsi, panów ludzi i niewolników nie mających prawa do własnego zdania. Torturowanych bezlitośnie gdy mieli inny pogląd na gwałcenie ich żony przez lokalnego panka.
Żaden z nich nigdy nie był i nie będzie chrześcijaninem, choćby twierdził że wielbi Jezusa. Stając się czyimś panem i każąc sobie usługiwać, kogokolwiek poniżać, okazywaliby tylko swoją totalną ignorancję w sprawach zasad życia chrześcijan i poglądów Jezusa. Który przychodził jako Sługa. Nie jako Pan.
Stając się czyimś panem, każącym przed sobą klękać, przestaje się być chrześcijaninem.
Ja wam nie wybaczam.
Niczego.
W chrześcijaństwie wybacza osoba której się zawiniło. Wśród chrześcijan z których każdy jest uczniem i każdy stosuje się do zasad nakazanych przez Jezusa, których uczniowie mieli strzec, nie zmieniać i nie wymyślać nowych.
Wśród chrześcijan z których każdy posiada parę sandałów i szatę a cała reszta jest wspólnym majątkiem wspólnoty. Wśród których każdy ma tyle samo co inny i każdy się dzieli ze sobą tym co ma na pamiątkę Jezusa, a jeśli chce przyjąć Jezusa do siebie to adoptuje osierocone dziecko (nawet będąc dziewicą można mieć Jezusa za dziecko ];P ). Nie ma rytuałów i świąt innych niż siódmy dzień - sobota. Chyba że cała wspólnota uznaje że stać ją na wspólne świętowanie w inny dzień. Ale wspólne. Nie wybiórcze.
Czy wiecie jaką Inkowie rzucili klątwę za parszywą zdradę działającego za zgodą papieża mordercy?
Czy wiecie jak poskutkowała klątwa rzucona przez papieża na Polskę?
Od której skutecznie odwoływał się polski król i która pomimo wygranej w sądzie nigdy nie została zdjęta przez żadnego zdrajcę sprawiedliwości na papieskim stolcu? Łącznie z kremówkowym wielbicielem Jezusa oddającym się w całości jego matce?
Jak poskutkowała klątwa rzucona na wszystkich - brzemienne matki, embriony, niemowlęta, dzieci, kobiety i mężczyzn w tym kraju?
Rzeczpospolitą sprzed wieków?
Kremówkowy zdrajca Polski nawet nie pomyślał o tym by ściągać klątwy szatańskiej sekty paktującej z Lucyferem która rozsiadła się na Watykańskim tronie, prawdaż?
Jak poskutkowały te wszystkie wzajemnie rzucane klątwy między różnymi odłamami pseudochrześcijaństwa? Klatwy, za rzucenie których, każdy, niezależnie od pozycji i piastowanego urzędu rzucający powinien trafić na stos, zgodnie z zasadami którymi się kierowano. Łącznie z papieżami i biskupami - zarówno katolickimi jak i luteranami.
Klątwy wywołujące waszą wzajemną głupotę. Głupotę związaną z całkowitym brakiem zrozumienia działania klątw. Psychologiczno-fizjologicznymi powiązaniami organizmów i własnym umiejscowieniem biologiczno-fizycznym świecie Stwórcy. Głupotę skazująca na śmierć wszystkich, którzy śmieli dowiadywać się więcej niż grono starych hipokrytów mających kochanki i sadowiących swoich bękartów na kardynalskich stołkach.
Nie wybaczam.
Niczego.
Konkordatu z Hitlerem.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam w imieniu wszystkich objętych papieskimi klątwami dzieci.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam w imieniu wszystkich oczernianych, przeklętych przez papieża, prawdziwych komunistów i ich dzieci.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam tortur i wojen religijnych.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam i za każdą przeklętą w tym kraju brzemienną przeklinam kolejnego papieża.
Nie wybaczam.
Ja który piszę w obecności ducha podającego się m.in. za Elohima.
Ogłupiony klątwami ochrzczonych i bierzmowanych satanistów figurujących w kościelnych księgach jako katolicy i tak opisywani przez lubujących się w 98% statystykach biskupów.

...byle do piątku.
Polak, Niemiec i Rusek, spotykają diabła. Diabeł mówi:
- To są wyścigi do nieba, kto ma najmniej grzechów, dostanie lepszy transport.
Rusek dostał samochód, bo miał 0 grzechów, Niemiec dostał skuter, bo miał 15 grzechów, a Polak miał 100 grzechów i dostał rower.
Rusek do nieba dotarł pierwszy, Niemiec drugi.
Czekają, czekają i Polaka nie ma, w końcu postanowili poszukać go.
W połowie drogi zobaczyli zepsuty rower i obok krzaki, a w krzakach podrapanego i śmiejącego się Polaka. Pytają:
- Czemu się śmiejesz?
A Polak odpowiada:
- Bo widziałem papieża na rolkach.

środa, 12 grudnia 2012

Powtórka

Najgorszą herezją dla kłamców zawsze będzie prawda.
Jezus twierdził że przyszedł służyć i z punktu widzenia ducha podającego się za Boga takie twierdzenie było mu na rękę. Z jego punktu widzenia wszak służenie to to czego oczekiwał od ludzi. Z tego punktu widzenia Jezus niewątpliwie był Mesjaszem dla ludzi oczekujących służenia Stwórcy, który już jasno dał do zrozumienia co myśli o całej sprawie.
Jednakowoż z punktu widzenia Stwórcy wyganiającego Adama, człowieka, z raju by rządził na ziemi to lekko dziwne podejście. Oferowanie przez tzw. szatana Jezusowi ziemskich królestw, w ten sam sposób w jaki ujęto to w jednym z psalmów Dawidowych przez hmm Elohim, wszak kolidowało z postanowieniem Stwórcy. Wszak Stwórca miał nie wpływać na ludzi, człowiek miał rządzić na ziemi danej nie duchom by miały prawo "oferować królestwa", tylko żywym ludziom. A to co sobie ubzdurały duchy wpływające na ludzkość, pragnące sług i grające między sobą swoimi ofiarami, okłamywanymi przez swoje sługi, niezależnie od wyznawanej religii.
Idea prawa do rządzenia ziemią człowiekowi, symbolicznemu Adamowi, odnosi się do równości wszystkich ludzi do rządzenia, takich samych praw przy ujęciu człowieka jako Adama i całego jego potomstwa. Czyli wszyscy mieli mieć takie same prawa. Bez lepsiejszych cesarzy, monarchów czy kleru. Ba, Stwórca pokazując wymowny palec na wyjście z raju Adamowi nie mówi nic na temat religii.
Czyli również nic na temat kleru. Wszyscy mają mieć te same prawa.
Jak w pierwszych chrześcijańskich gminach.
Gdzie nie było podziału na narodowość ich członków, gdzie nie było kleru - wszyscy wyznawcy nauk Jezusa stosowali się do jego bezpośrednich nakazów, w tym odnoszących się do posiadanego majątku, nadwyżki uważając za majątek wspólnoty o którym decydowali wszyscy jej członkowie wspólnie, na równych prawach. Niezależnie czy z punktu widzenia Rzymu byli niewolnikami czy ówczesną szlachtą.
Ktoś kto się nie stosował do wszystkich nakazów Jezusa - nie był chrześcijaniem. Co najwyżej marnym naśladowcą.
Ludzie którzy z pokorą przyjeli życzenia Konstantyna, dostosowując się do jego wyznania w imię określonych korzyści cesarskich urzędników, stracili prawo do nazywania się chrześcijanami w tym samym momencie, gdy pokłonili się nowemu panu i przestali stosować się do przykazań Jezusa, łącznie z tym do zachowania jego przykazań czyli nie wprowadzania swoich własnych, a raczej przykazań nowego pana. Ktoś naprawdę myśli że katechizm katolicki ze zmienionymi 10 przykazaniami czy uznaniem pierwszego dnia za siódmy ma cokolwiek wspólnego z przykazaniami Jezusa?
Ja wiem, że demoniszcze ciągle manipuluje moją biedną głową, pozostawiając niedopowiedziany problem co zrobić takimi jak on bytami przez całe życie wpływającymi na ludzi, ich decyzje, a czasem - otępienie. Nie "potępienie" tylko "otępienie". Wywołane oddziaływaniami związanymi z zapaskudzaniem układu oczyszczającego układ nerwowy, wywoływaniem psychoz, odcinaniem od ludzi.
Sprawiające ból fizyczny i psychiczny i mający destruktywny wpływ na ofiary.
Stwarzające pozory pomocy w celu uznania go za "świętego", pozory wartości przebywania w jego otoczeniu.
Nie.
Stwórca oddał ziemię człowiekowi. Nic poza nim nie ma prawa decydować o jego losach na tej planecie. Wpływać na niego czy to chytrością, manipulacją innymi ludźmi, z poziomu siły czy olśnienia swoją potęgą i wiedzą.
Nakazywać mu by zabijał i niszczył innych ludzi. Choćby w niezwykle poetycki sposób.
I nie znaczy to by się okłamywać czy mordować, mieć setki bóstw czy wyznawanych duchów obok Stwórcy. Tylko zrozumieć, że ta ziemia jest dla ludzi którzy wszyscy mają te same prawa, ich i ich wszystkich dzieci. Z których żadne nie jest ważniejsze od innego. Trzeba nauczyć się rozumieć pewne zasady, pozwalające na współistnienie różnych ludzi oraz sposób na pozbywanie się wszelkich duchów ze swego otoczenia. Które jak nie kijem to marchewka chcą skłaniać do swoich poglądów swoje ofiary, jakże często mające smutny żywot, który poświęcają na konwersacje z duchami zamiast życiu na tej ziemi.
A ludzie? Oszukiwani domieszkami trucizn powodujących ślepotę i jednocześnie wzmacniających smak i zapach przetwarzanej żywności, pewnego dnia wymrą. No chyba, że producenci przestaną okłamywać ludzi nazywając substytuty żywności - żywnością. Chyba że handlarze przestaną sprzedawać iluzję jedzenia.
Chyba... No bo przecież religie uczą tylko pierdół o raju który Stwórca zamknął przed handlarzami fałszu i obłudy, przed mordercami, w tym z powodów religijnych.
No żal Jana Pawła I, który mógł być całkiem niezłym pismakiem z żelazną rózgą chłoszczącą wszelkich oszustów. Począwszy od tych mających czelność nazywać się chrześcijanami.
Przypominam że ja się za takiego nie uważam, zważywszy na pewne kwestie związane z poddawaniem się duchom które potrafią tworzyć niezłe efekty dźwiękowe 3D, a i wizualnie też pewnie umieją oszukać zmysły.
A tak btw mam pytanie na maturę z religii :)
Czy "straszliwy sędzia" będzie:
  1. miłosierny,
  2. cierpliwy,
  3. wybaczający,
  4. straszliwy.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Pryszcz

Według instrukcji watykańskich pedofilia to mały pryszcz przy homoseksualiźmie. Traktowanemu jako choroba - wyleczalna, czasem jako efekt działania szatana a najczęściej efekt braku ojca.
O braku ojca najwyraźniej świadczy homoseksualizm wśród kleru, np. poznańskie orgietki duchowieństwa i im podobne cytowane w prasie konwersacje SMSowe z 18 latkami - ani chybi brak opieki ze strony ojca. Którego podobno katolicy mają tylko jednego. Brak wiary? Czy też choroba psychiczna, dość popularna w pewnych kręgach kleru zdającego się tylko na opiekę matki - wszak o ojcu zapominają zbyt często tworząc w sobie kompleksy Edypa.
Choroba psychiczna?
Któż zatem zezwala na to, by chorzy psychicznie nauczali ewangelii? Inni wariaci? A może to opętanie? Szatańskie opętanie zarówno tych którzy podsuwają pedofilom kolejne tereny gdy tym się omsknie nóżka, jak i zmieniających tereny szaleńców. Psychicznie chorych wielbicieli roszczących sobie prawa do nauczania. Nauczania ewangelii z punktu widzenia tradycji katolickiej - zdrajców Chrystusa. Którym zawsze pasowało nauczanie przez psychicznie chorych, zakompleksionych miłośników mamuś i nie potrafiących się bronić przed nienormalnymi zachowaniami i działaniami kleru - dzieciaczków.
Czy papież jest chory psychicznie? Opętany? Czy jest tylko głupim figurantem spiskujących purpuratów?
Jak głupim trzeba być by zezwalać na pedofilię wśród nauczycieli ewangelii? Czy wystarczy nazwać to psychiczną chorobą? A może już opętaniem? Opętaniem babilońską dziewicą? Niepokalaną Jezusem? Dziewicą nie mającą nic wspólnego z macierzyństwem? Dziewicą nie przekazującą ani jednej nauki w chrześcijaństwie, które nazywa się chrześcijaństwem ze względu na Jezusa a nie jego rodziców.
Czy tego typu głupota/choroba/opętanie nie koliduje z piastowanym urzędem? I to nie tylko papieskim. Kardynalskim. Arcybiskupim. Biskupim etc. etc.?
Fani małoletniego Jezusa lubią go zapewne za to, że jako niemowlę nie wygłaszał poglądów i nauk które stanowią podstawę chrześcijaństwa. Że nie pyskował z faryzejskim klerem tylko ciumkał cycka jak każde małe dziecko? Fani, którzy przestaliby by być fanami gdyby przyszło im w rzeczywistości z nim dyskutować z pozycji wykładowców Pisma a nie przyglądania się z satysfakcją wiszącemu na krzyżu upokorzonemu bezrozumną siłą człowiekowi.
Lud zawsze wielbił widowiska, a wypowiedzi Jezusa przyciągały uwagę. W tym również widowiska kończące się śmiercią głównego bohatera, nawet jeśli wcześniej był ich ulubieńcem. Oto mentalność Kalego - jak my pyskujemy to dobrze, jak nam pyskują to się zamyka i morduje. Lub pozbawia pracy dzięki swoim wpływom jak niejaki Michalik policjanta który śmiał wlepić mu mandat, ten sam Michalik który psychicznie chorym na mocy watykańskich instrukcji i mocy zysków ze strzyżonych owiec pozwala nauczać i wykorzystywać kolejne ofiary. Katolicki kler pod tym względem ma wielowiekową tradycję, do której tak chętnie odwoływał się poprzedni arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy, mający niczym Stalin już za życia swe pomniki. I podobne, encykliczne, podejście do prawa do dyskusji z głoszonymi przez się tezami.
Cóż, z chorymi psychicznie względnie opętanymi czy też głupcami nie ma co dyskutować. I tak wiedzą lepiej. Gołąb wszak w swoim rozumieniu wygrywa na szachownicy na którą nasra i poprzewraca figury.
Wydaje im się że wiedzą. Zwłaszcza jeśli opierają się o tradycje, o których czasem zapomnieli celowo, bo nie chcą pamiętać, jak również koliduje to z ich oficjalnym wizerunkiem medialnym, kolidującym z możliwością zysków. Zwłaszcza, gdy opierają się o tradycje klątw na narody, których nie raczą ściągnąć pomimo wygranych procesów jak chociażby Polska z Watykanem swego czasu. Gdy opierają się o tradycję rzezi i wojen religijnych, nepotyzmu i nominacji małoletnich wypierdków do godności kardynalskich. Niektórzy pamiętają tych dupczących co podleci padalców, wykorzystujących koneksje z tatusiem na papieskim tronie.
Jakże psychicznie chorym trzeba być by odwoływać się do katolickiej tradycji? A może opętanym? Czy też bezkreśnie głupim dobrodusznym figurantem kliki trzymającej w rękach fundusze watykańskiego banku, mającym pozory władzy i swój balkonik do machania do uśmiechniętych tłumów. W których nie widać zbyt wiele uśmiechniętych ofiar papieskich instrukcji dotyczących m.in. pedofilii. I nie tylko pedofilii. Mającego pozory wpływów na politykę i reprezentowaną przez siebie religię. Żyjącego w swoim własnym iluzorycznym świecie. W świecie gdzie nie ma ofiar swoich decyzji. W którym wszystko jest piękne, białe i najlepiej finansowane przez inne kraje, do których zamiast piechotą, jak wymagał Chrystus, wybiera się samolotami, kuloodpornymi autkami i gdzie radosne tłumy spijają kremówkowe opowiastki z uwielbieniem i uniżonością. Poddaństwem i tradycyjnym padaniem na kolana przed łaskawą ręką z wyciągniętym pierścieniem - przynajmniej nie kolanem ze śmietaną. Przed dobrotliwym uśmiechniętym staruszkiem który odpowiada jako udzielny władca za wszystkie czyny swoich podwładnych.
W tym kilkadziesiąt tysięcy sprawców pedofilii w takiej np. Holandii czy Irlandii.
Odpowiedzialny za miliony tradycyjnych kłamstw i zdrad na całym świecie.
Uśmiechnięty dobrotliwy staruszek.
Nie wygląda na takiego złego...
Stara panna Teresa też nie wyglądała na jędzę pastwiącą się nad pensjonariuszkami w swojej instytucji.
Kiedy ostatni raz w Rzymie był potępiający kler za faktyczne przewiny i niezgodność działań z przykazaniami Jezusa uczeń Jezusa? Czyżby czasach tzw. apostołów? Przecież nie od czasów poddaństwa wymogom Konstantyna względem religii. A public relations opanowano bez wątpienia już wieki temu. Służ albo giń - prawdziwa dewiza Watykanu. Wszak nie każdy chce wykazać się odwagą jak Jan Paweł I w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej wśród swoich wyborców. Niektórym wystarcza pisanie, wspominki o kremówkach, machanie z balkonu i grzebanie się we wszystkim, tylko nie w pomyjach i purpurowym szambie własnych terenów.

sobota, 8 grudnia 2012

Sen

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdy ma siostrę i każdy ma brata
Gdzie nie ma władców i nie ma poddanych
I każdy w rodzinie jest wespół kochany

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdą sierotę przyjmują jak pana
Gdzie nie ma królów i nie ma narodów
I nie ma między ludźmi wrogów

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdy ma prawo do własnego zdania
Gdzie nie ma kapłanów i nie ma rytuałów
I każdy używa mądrości - nie czarów

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdy te same prawa posiada
Gdzie nie ma szlachty i nie ma też wojska
I wszędzie rządzi prawda i to całkiem prosta

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie nikt nie klęka i nie używa bata
Gdzie każdy na pamiątkę z głodnym się dzieli
Jadłem i napojem nie tylko przy niedzieli

Moje królestwo jest nie z tego świata
...
Ot taki sen
...
Wariata

środa, 5 grudnia 2012

Tik tak, tik tak...

Czy w buddyźmie figuruje coś pod podobnego do "modlitw o uwolnienie". Choć zapewne niektórzy wskażą mantry do tzw. "wielkiej matki" ew. może jakiś dewów (które to duchy bodajże na bliskim wschodzie uważane są za złe czyli "szatany") to należy pamiętać, opierając się historię jego życia, że Budda medytował opierając się wszelkim duchom. Kuszeniu przez "władcę demonów", "jego córek", wszelkiej potrzebie nawiązania z nimi rozmowy. Kłamliwej i oszukańczej u samej jej podstawy, mającej wpłynąć na wolę człowieka pod każdym możliwym względem. Ile z tego opierania się było u jednego z Karmapów który utworzył, na podstawie konwersacji z duchami, księgi mające "związywać duchy" i bronić przed "demonami".
Zagwozdka - w którym wieku zaczęto stosować mantry które zaczęły odwoływać się do duchów które mają pomagać w uwolnieniu się od duchów? Dlatego z mojego punktu widzenia mantry tego typu nie mają nic wspólnego z buddyzmem Buddy.
A skuteczność?
Skoro celem ducha jest wprowadzenie opętanego człowieka w błąd to przekonanie go do skuteczności którejś z metod pozbywania się duchów za pomocą innych duchów, za które wszak są w stanie się podać w przyszłości. Np. jako różne "matki boskie" proszące naiwne dzieci o pozwolenie na opętanie. Przekonanie człowieka ma tu główne znaczenie - zaczyna wierzyć w nadrzędną rolę duchów w swoim życiu. Bez względu na to czy jest to tzw. "demon" czy "anioł".
Stwórca wyraźnie pokazał palec Adamowi każąc wynieść się z raju, a to co za nim popełzło na tę ziemię zawsze chciało być uważane za ważniejsze od jej żywych mieszkańców. Skutecznie przekonany, padający przed duchem na kolana człowiek oddaje pokłon bestii. I o ile Budda najwyraźniej rozumiał ten problem, o tyle cała masa jego wielbicieli najwyraźniej tego nie zrozumiała.
A strażnicy nauk? Wolą by nauki buddy nie wychodziły poza kolorowe warstwy kłamstw i są w stanie dać największą moc tym, którzy będą się trzymać ich systemów rpg.
Ich filozofii.
Ich zasad.
Ich hierarchii.
Czy Budda korzystał z amuletów? W czasie medytacji? Ze "świętych obrazków", "posążków" etc. etc.? Czy miał taką potrzebę?
Jak bardzo są w stanie niszczyć ludzi "duchy"? Doprowadzać do ich upodlenia? I jaki wpływ na "duchy" mają masy oszukanych wyznawców nienawidzących często ludzi, których nie znają osobiście, a z racji poglądów o których sednie nie mają żadnego pojęcia, są totalnymi ignorantami opierającymi się o zdania "tych co wiedzą lepiej" lub oceniających idee na podstawie wypierdków idei którzy nigdy nie wykorzystywali ich w praktyce inaczej niż po to by uzyskać własne korzyści manipulując innymi. Kler, politycy, mafia.
A demokracja ateńska to taka piękna idea w której każdy ma pojęcie o polityce i ma prawo decydować o każdej sprawie. Fakt że tyczyła się mężczyzn. Ale za to wszystkich obywateli państwa-miasta. Nie wybiórczej, partyjnej bandy swojaków, oligarchów, wielbicieli nepotyzmu - niezależnie od reprezentowanej strony.
O wspólnotach chrześcijańskich zapomniano już kilkanaście wieków temu, na rzecz hierarchicznych struktur wielbicieli Mitry podobnych niejakiemu Konstantynowi, przed którym upadli na twarz tzw. biskupowie chrześcijańscy, uznając wyższość swojego nowego pana i jego poglądy i wierzenia nad zasady chrześcijańskie.
Świąt tzw. Bożego Narodzenia 25-26.XII w tym roku nie będzie i nie było. Chyba że ktoś wyznaje Mitrę, jak Konstantyn, nie dający się ochrzcić do śmierci. Wśród chrześcijan tego święta nie było.
Tradycja kleru katolickiego (i nie tylko) od wieków odwołuje się do padania na twarz przed nowymi panami, dostosowując swoje zasady pod cudze wyznania, tworząc setki nowych "świąt". I typki w białych szatach odwołujący się do tej tradycji zamiast do podstawowych zasad i nakazów Jezusa, jak próbował zamordowany Jan Paweł I (którego zastąpił aktor - btw od którego wieku zaczęto zezwalać na aktorstwo polegające na zawodowym łganiu wśród tzw. chrześcijan? - wyznający Sami-Wiecie-Kogo), nie mają z chrześcijaństwem absolutnie nic wspólnego. Poza wykorzystywaniem go do własnych celów.
Podobnie jak wszyscy głosujący za wojną z Irakiem w USA, za uderzanie kamieniami w imię ropy i dochodów z przemysłu zbrojeniowego. Bez względu na to na ilu mszach by nie uczestniczyli, jak bardzo by nie wzywali Jezusa i jak bardzo nie pokazywali się jako wzory moralistów, każdy głos jak kamień rzucony przeciwko narodom, ludziom, odbiera im prawo do nazywania się chrześcijanami. Tak jak odbierało to prawo każdemu papieżowi wzywającymi do wojen i mordów w imię Chrystusa.
A. I nie uważam się za moralnego. Byłbym pod tym względem zbyt wielkim hipokrytą, choć patrząc czasem w to zakłamane pudło z ruchomymi obrazkami zauważam, że hipokryzja wielu nie przeszkadza. Zwłaszcza jeśli nie pokazuje się tej hipokryzji, na mocy cichych umów właścicieli mediów które podobno są tak "oszczercze" a tak naprawdę nie pokazują prawie nic, co najwyżej 5-cio rzędne sprawy 6 rzędnych księży, pozostawiając w błogim spokoju pedofilno-mafijne wierchuszki kleru, budząc przy tym agresję klękających przed narzuconymi przez Konstantyna zasadami propagowanymi przez kler.
Agresję, rzucanie kamieniami i rozwalanie kamer godne wyznawców Bestii, a nie kogoś nadstawiającego drugiego policzka.
Nie uważam się przy tym za chrześcijanina, choć z drugiej strony pozew zamiast kamieni byłby całkiem ciekawą opcją. Uczniowie Chrystusa też siedzieli w więzieniach - w tym za głoszenie poglądów godzących w ówczesne rządy - i jakoś nie rzucali się z łańcuchami czy kamieniami na ówczesnych stróżów porządku podległych ówczesnym monarchicznym systemom władzy. W przeciwieństwie do całkiej sporej liczby strajkujących swego czasu robotników, podburzanych przez kler dyszący chęcią odebrania majątku państwu, stanowiącego podobnoż wspólnotę 98% katolików.
Za oszukiwanie wspólnoty chrześcijańskiej Ananiasz z żoną padli trupem.
Czekamy na powtórkę z rozrywki?
Pełne miłości teksty Piotra i rzeczywistość trupów oszustów?
Ach boska sprawiedliwość...
Owoce przemian... Cóż każdy chciał swego czasu przecież kolorowych parad homoseksualistów, seksu i wróżek w telewizji, 16 godzin dziennie pracować żeby wyżywić rodzinę i oddawać sowity haracz oligarchom i watykańskim monarchistom oferującym co pewien czas jak wiernym, służalczym pieskom tresowanym kolorowym marketingiem i reklamami, kiełbaskę wyborczą w której, dzięki owocom przemian, mamy zamiast mięsa iluzję, o smaku polityki oddzielanej mechanicznie od kości zwierząt, równie fałszywym i sztucznym, jak ci którzy dopuścili do stosowania fałszujących żywność maszyn.
Czyż nie warto podziękować za to kolejnym pomnikiem kremówkowemu arcykapłanowi niepokalanej Jezusem dziewicy i wszystkim tajnym służbom obcych państw oczekującym zysków z kraju religijnych naiwniaków, które usadowiły go na tronie, po jakże prędkiej i niespodziewanej śmierci poprzednika? W końcu - czy mówił coś o byciu posłusznym władzy pochodzącej z ludu i nadstawianiu drugiego policzka, czy też miał nieco inne podejście - takie nieco buntowniczo-wyzwoleńcze? Miłośnie lucyferyczno-pedofilskie zważywszy na brak ostrych zmian w pewnych kwestiach i instrukcjach, znacznie bliższymi poglądom i metodom Jezusa, jakie sugerował jakże niespodziewanie szybko zmarły poprzednik? Umowa o czyśćcu z Lucyferem tym "lśniąco-oślepiającym" i "najbardziej kochanym" oddającym część swego splendoru posłusznym - obowiązuje?
No ale niektórym nie podoba się kolejna wspólnota która nie daje się tak łatwo oszukiwać "na cele religijne" toteż, pomimo pomocy udzielanej w różnych obszarach żywym ludziom, będzie nadal na celowniku wszelkich oddających pokłon cesarskim tradycjom umiłowania władzy Konstantyna i antychrześcijańskiemu poglądowi na wszelkie wspólnoty, w których każdy ich członek miał takie samo prawo głosu i decydowania o wspólnym majątku. Agent Lolek wzorowo wypełnił swoje zadanie na polu wzywania tradycji na świadka.
- Ostrzegamy cię, ostrzegamy - odezwał się głosik demoniszcza z otoczeniem w trakcie oddziaływań na mą biedną głowę. Przed czym? Spierdalać niczym Rincewind czy nie spierdalać niczym Jezus? Najpierw podpuszcza, steruje, wykorzystuje pół życia, a potem - "ostrzegamy". No i oczywiście kto obrywa? Człowiek. Z rechoczącym gdzieś w tle demoniszczem.
Nie należy ufać duchom.
A niektóre kwestie podejmować - imaginacyjnie w celu uzyskiwania pewnych procesów myślowych u istot do tego nieprzyzwyczajonych w przeciwieństwie do bezkrytycznego zlizywania podstawionej słodkiej śmietany i opowiastek o kremówkach. W takim otoczeniu brakuje wszak tylko piernikowej chatki - bo reprezentantów jej głównego lokatora, wabiących słodyczą zamkniętych w ciasnych, szarych i ponurych komórkach, jest aż nadto.

piątek, 30 listopada 2012

Urocznie

Jest urocznie.
Z powodu niezapłacenia jednego rachunku za gaz przedwczoraj zniknął licznik w ramach odcięcia od sieci gazowej. Rozumiem, że zakręcenie zaworu i późniejsze odkręcenie jest dopiero na trzecim miejscu w takich przypadkach (najpierw mamy usunięcie licznika, potem demontaż instalacji przyłączeniowej, aż wreszcie zamknięcie zaworu przed licznikiem - nie ma się o co złościć, niektórzy po prostu muszą robić punkt po punkcie pewne rzeczy bez analizowania zasadności kolejności i ich treści), a to z takiego powodu, że za ponowny montaż licznika - trzeba płacić dodatkowo. Nieważne że się zapłaci rachunek - licznika już nie ma.
No i jak tu nie zastanawiać się czy nie żądać comiesięcznej analizy i ekspertyzy w punkcie końcowym przesyłanego gazu, wszak coś takiego musi odbyć się na koszt rzeczonej gazowni. Zgodnie z regulaminem. I naprawdę mnie może nie obchodzić co pokazują standardowe urządzenia kontrolne na drodze przesyłowej. Ja chcę wiedzieć co dostaję bezpośrednio w mieszkaniu. A wszelkie różnice jakościowe muszą być, zgodnie z umową, uwzględnione w rachunku. No jak się nie zastanawiać czy nie żądać comiesięcznej analizy i ekspertyzy w mieszkaniu. Oraz potwierdzonych danych z wszystkich urządzeń kontrolnych po drodze do mieszkania...
Dobra. Marudzę.
Ale jest urocznie.
Efekt dramatyczny niczym u Hitchcocka pogłębił się wczoraj.
Nie, nie zamontowali jeszcze licznika z gazu - najwcześniej w poniedziałek. Nic nie wybuchło.
Wyłączyli prąd. Takoż z powodu jednego rachunku. Z informacją w skrzynce ile trzeba zapłacić za ponowne podłączenie.
Nauka na przyszłość - nie zostawiać pieniędzy rodzicom na rachunki tylko płacić samemu. Niestety nie zawsze ma się głowę do tego co jest do płacenia gdy się jeździ po szpitalach, nefrologach, ma zabiegi w ramach zaćmy cukrzycowej i trzeba załatwiać rentę. Ubezpieczenie od pobytu w szpitalu? Zgłoszenie przyjęte, odleżane, przejęte przez inny oddział ubezpieczyciela po likwidacji poprzedniego, odleżane ponownie, reklamowane telefonicznie. Odpowiedź wysłana kilka dni (data stempla pocztowego) po dacie ostatniego terminu na piśmie informującym, że z powodu przekroczenia czasu zgłoszenie nie będzie respektowane. Reklamowane. Z koniecznością wizyty jeszcze raz w szpitalu, zrobienia kopii dokumentacji i przesłania. Na koszt, rzecz jasna, zgłaszającego. Przynajmniej będąc na zasiłku chorobowym można liczyć na pensję na koncie. Większą niż kwota płacona od stawek godzinowych (łącznie niższa) różnych od zapisanej w umowie pensji minimalnej do której podobno dopłaca państwo z racji zatrudniania osób z III grupą inwalidztwa.
Czyż to nie uroczne?
Można sobie posiedzieć romantycznie przy świeczkach. Z kotem. I rozmrażaną (wreszcie - element pozytywny) lodówką.
No a jak trzeba będzie się trzeba połączyć zdalnie z serwerem w pracy?
Olać.
Ten weekend i tak będzie trzeba jechać na zajęcia. Do propagującej oszustów szkoły reklamującej się darmowym laptopem za przyprowadzenie 5 znajomych. Z których żaden nie zostaje na dłużej w szkole i znika wraz ze zdobytym sprzętem dzieląc się kasą ze sprzedaży. Unia płaci. Ileż dzięki temu można się nauczyć w ramach darmowych zajęć. Problem gdy rozwiązują grupę bo z ponad 30 osób robi się 5, a czasem 6. Trzeba się przenosić do innego miasta, nawet jeśli w semestrze nie było się dosłownie na jednych zajęciach. Płacić za kolejne zdjęcia do indeksu, bo stary niby z tej szkoły ale nie z tej szkoły. 98% katolików, cóż się dziwić, w końcu bazują na religii w której czyściec powstał na mocy umowy z Lucyferem. Toteż i oni i kler kłamać potrafią niezgorzej. I to o wiele lepiej od oficjalnych tzw. Kościołów Szatana. W końcu mają swoje umowy. Z których się muszą wywiązywać. W końcu to nie umowa ze Stwórcą o wolnej woli tylko umowa z drobnym druczkiem o przymusowe publiczne łganie z bytem nazywanym księciem kłamstw.
Tradycyjnie chwalone przez wszelkich kremówkowych jak i inkwizytorskich, nawołujących do mordów, krucjat i stosów arcykapłanów niepokalanej Jezusem dziewicy.
Coś jak niektórzy podający się za wyznawców Allaha kapłani, będący pod tym samym wpływem bytu dla którego "nie morduj" jest pustym nakazem bez znaczenia.
Jest urocznie.
Ani chybi.
Dopisek: Po powrocie o 22 od rodziców do domu okazało się, że w międzyczasie przywrócili zasilanie. Widać pomógł list do boku z listą transakcji na koncie (przelewów na ichni rachunek) i pytaniem czy na weekend mam kupować świeczki i/lub baterie... Dni robocze dla gazowni to jednak nie przewidują soboty - niby mają 2 dni robocze - wbrew przepisom jakiegoś kodeksu ;]

piątek, 16 listopada 2012

Zarodek

J.Christa: Zanim zacznie się szukać jabłka dla najpiękniejszej daleko, czasem warto zajrzeć do własnego sadu.
Dawno, dawno temu własność mężczyzny traktowana była zgodnie z przykazaniami, w tym 10, nieodmiennie jako coś czego nie należy pożądać. Dotyczyło się to zarówno żony jak i bydlątek, jak również wszystkiego co jego jest - czyli potomstwa na różnym stadium rozwoju. To że traktowano zarodki jako własność świadczą zapisy Biblijne tyczące się odszkodowania za np. spowodowanie aborcji u żony innego mężczyzny, nie traktowanego jako zabójstwo a jako uszkodzenie lub zniszczenie własności. Mężczyzna miał prawo decydować co się dzieje z jego własnością. Nikt nie miał prawa pożądać i decydować za niego co wolno a czego nie wolno zrobić z jego zarodkiem. W tych bliższych Chrystusowi czasach nie dywagowano nad tym ile diabłów zmieści się na łebce szpilki i oczywistym było traktować zarodki jako coś, co jest własnością która nie podpada pod zabójstwo.
Nie należało pożądać dzieci czyli własności bliźniego swego, czego najwyraźniej nie rozumiały stada katolickich klechów, niczym stada wilków korzystających ze swoich wmówionych ludziom przywilejów - których nigdy nie mieli prawa posiadać. Nigdy. Nie mieli też nigdy prawa decydować o cudzej własności związanej z ciałem. Banda urzędasów Konstantyna wymyśliła sobie swój raj w którym będzie rządzić innymi, pod warunkiem że będzie w stanie wystarczająco ogłupić ludzi.
Dziecko póki nie osiągało psychicznej dojrzałości i świadomości było traktowane jako własność swoich rodziców. Niektórzy po określonym rytualnym okresie np 13 lat zaczynali uważać je za mężczyznę, ale zależało to od kultury w której dorastało. Czy było człowiekiem świadomym, myślącym i miało jakieś prawa przed tym okresem?
Stwórca określał zasady na swoim podwórku, w swoim sadzie, po złamaniu których wygonił z własnego planetarnego sioła gospodarstwa swoje dzieci. Pozostał w raju swoich własnych zasad, podczas gdy jego dzieci miały zacząć rządzić ziemią, poza jego terenem, jak uważały za stosowne. Skoro uważały, że mogą się sprzeciwić swojemu ojcu, dał im całkowicie wolną rękę - niech robią co chcą na nowych terenach, byle nie u niego. Stwierdził, że nie będzie ingerował w wolną wolę żadnego z nich, ale oni mają się nie mieszać do działań w jego ogrodzie. Przy okazji wywalił też z raju całą masę pasożytów, ach cóż to była za wojna - różnych ślimaków, węży i wieloskrzydłych owadów itp. trutni które najchętniej by nic nie robiły, tylko żarły, piły i dupczyły (np. z ziemiankami rodzącymi później gigantów niekoniecznie umysłowych), podczas gdy zarabiać na ich przyjemności miały naiwniaczki które dawały się nabrać na ich słodkie gadki. Dla których iluzyjną nagrodą były iluzyjne rządy, bo skoro byli na tyle naiwni by dać się wrabiać w raju różnym słodkoustym, zamiast słuchać tatusia, to i na ziemi wśród zsyłanych lub może inaczej - przymusowo emigrujących węży, raczej nie liczono się z czymś innym.
Patrzenie smutno wśród kręgów w gwiazdki na niebie nie zmieniało sytuacji. Stwórca, naiwniaków oraz wykorzystywaczy naiwniaków, pozostawił własnemu losowi i własnym rządom. Co nie znaczy że trutnie nie kombinowały dalej jak się urządzić, i że nie miały wiedzy, której naiwniakom zbyt chętnie nie przekazywały, zwłaszcza, że oni zawsze coś przy tym psuli. A to pogodę, a to jakieś wybuchy nuklearne znane z Bhagavadity, albo coś innego. Nawet im się obiecało że potopu nie będzie. No i nawet szczątkowej wiedzy jak go wywołać i kontrolować pogodę też nie dawano. Bo nie. Bo psuły wielbicieli trutni, węży i innych ślimaków, a nawet powodowały to, że nie miał kto na nich robić. Oczywiście nie obywało się bez rewolucji wśród zesłanych.
Do tego przydawali się naiwniacy którym dawano szczątkową wiedzę o zamysłach Stwórcy, czasem założeń filozoficznych źródłowego dowcipu, z wiedzą o stworzeniu raczej marną, co chroniło odwłoki skrytych rewolucjonistów bawiących się poczynaniami naiwniaków. Im większa wiedza o świecie tym wszak większe ryzyko że jakiś naiwniak wpadnie kiedyś na to, jak dać wielkiego kopa w łuskowate odwłoki za tysiące lat zabaw gatunkowych. Któż, poza eksperymentatorami nie potrafiącymi przewidzieć elementarnych konsekwencji swoich działań lub klaunami robiącymi to dla pieniędzy, ścina gałęzie na których sami siedzą?
Ach te marzenia o powrocie do raju... Królestwach Niebieskich... Jakby wszędzie nie dało się urządzić. Przy odpowiednich zdolnościach to nie ważne są narodowości tylko własne zdolności. Ot co. Nie musi być Żydów czy Greków, ale warto jeśli istnieją struktury uczące naiwnej wiary i wmawiające od dzieciństwa istnienie altruistycznych niewidzialnych bytów, które czasem się faktycznie - zdarzają. W takim procencie jak wśród ludzi.
Cóż. Moja iluzja życia opiera się o dbanie przez demoniszcze żebym miał co jeść i żebym jak wpadam w depresyjne stany mógł czasem porozmawiać z kimś - by na chwilę pomyśleć że coś się zmienia - kto potem znika z horyzontu kontaktów, co jednak pozwala przez chwilę funkcjonować, podobnie z jakąś gierką z tymczasowym impulsem jakiegokolwiek sensu i celu. No i z ciągłą warstwą i zagęszczeniem w głowie. Wpływ na mnie i otoczenie. Nieświadome swego niewolnictwa. Trutniów.
Które za leczenie biorą się dopiero jak coś się powie lub napisze.
Dla niektórych ludzie pozostaną bydłem. Niedawno na zajęciach u pewnego miłośnika Orwella usłyszałem jak to właśnie ludzie się dzielą w dużej części m.in. na bydło bez własnego zdania, idące ślepo za wszystkimi. Cóż, niektóre zwierzęta, jak u Orwella, po okresie wspólnego uznawania się za wspólnotę zwierząt, zaczynają dopisywać do przykazań swoje własne katechizmy, zasady, zmieniające podstawowe przykazania i klasyfikujące na tych którzy mogą ustalać prawa i na resztę mają siedzieć cicho w oborze czy pod gołym niebem. Nie bójmy się tego napisać - to świnie. Obecne wydają się całkiem "uczłowieczone". Z medialnymi ryjkami i metodami oddziaływań na tłumy oraz elektorskimi głosami lepsiejszych od innych.
Czasami można liczyć tylko na siebie. Bez względu na to jak wielkim baranem się jest dla innych i jak jadowicie wężowy język się prezentuje, czasami jest się samotnym, nawet w największym tłumie wielbiącym cukierniano-kremówkowy odór sztucznych barwników u największych antychrystów historii, którzy za pięknymi słówkami kryli od samego początku istnienia swojej funkcji obślizłą zgniliznę swoich podwładnych.
Złe wiedźmy - czasem jak u gumisiów udające młode i piękne dziewice, będące w rzeczywistości starymi raszplami, czasem jak w Willowie w rodzaju Bavmordy - zamieniają ludzi w zwierzęta. Tylko ile trzeba się potem naczekać aż jakiś knypek weźmie różdżkę i dziobnięty do krwi przez zaklętego kruka przywróci świniom ludzkie oblicze...

sobota, 10 listopada 2012

Klocek

Loża w "The Muppet Show" ;]
Wczoraj w TV pochwalono się wojskami amerykańskimi które zaczynają pobyt w naszym kraju oraz przeszczęśliwym, twitującym po polsku, nowym ambasadorem USA popijającym polskie piwo. Taki swojski obrazek jak z okresu przyjaźni polsko-radzieckiej i stacjonowania wojsk radzieckich w Polsce, przy czym nie wspominano nic o poczynaniach jednostek wojsk amerykańskich w innych krajach, oraz o działaniach ichniej prokuratury wojskowej w ramach efektów po poczynaniach. Nic nowego. Kwiatki i bankiety jak zawsze.
Jutro z okazji Narodowego Święta Niepodległości będą zapewne zadymy między obywatelami tego kraju zamiast kwiatków "w lufach karabinów". No jak tu się nie cieszyć z objęcia urzędu w takim państwie.
Narodowość i przynależność narodowa to coś co z chrześcijaństwem nie ma nic wspólnego. Społeczności chrześcijan nie uznawały państwowości, co wiązało się z ryzykiem dla władców którzy tępili podobne pomysły. Niektórzy nawet chwalili się, że wytępili doszczętnie, łącznie z wszystkimi którzy je głosili. Po nich przyszły urzędasy Konstantyna, ale oni już nie rozumieli podstaw chrześcijaństwa związanymi z naukami o równości wszystkich członków wspólnoty. Łącznie z tymi do interpretowania i czytania ewangelii. Nauczaniem czytania i pisania członków wspólnoty by byli w stanie rozumieć przekazywane słowa Jezusa. Tworzenia zbiorów pism jak te znad Morza Martwego by przetrwały prześladowców.
Urzędasy poddane nieposłusznemu nakazom Jezusa nieświętemu Konstantynowi nie miały już pojęcia o podstawach związanymi z brakiem własności stricte prywatnej i ograniczonej do ewangelicznego nakazu cytowanego wcześniej fragmentu z ewangelii wg. Mateusza - cała reszta majątku była wspólną własnością komuny chrześcijańskiej.
Wszystkich jej członków.
Nie było kleru.
Własnością komuny, do której można było przystąpić po sprzedaży całego własnego majątku i przekazaniu go na rzecz wspólnoty na rzecz której pracowało się 6 dni w tygodniu, ze świąteczną sobotą.
Aczkolwiek nie należało sobie nic zostawiać (poza ewangelicznie dozwolonymi przedmiotami) - nic, bo w przeciwnym wypadku można było się spotkać z negatywnym ustosunkowaniem ducha względem oszustwa i oszustów - czego doświadczył przytaczany już parokrotnie Ananiasz z żoną. To były czasy uczniów Jezusa i działającego ducha wśród duchów wpływających na wyznawców krzyży i śmierci dla potrafiących czytać, uczących i rozpowszechniających różne treści, mających niezbyt ciekawe jak dla władców podejście względem narodowości czy pochodzenia etnicznego względnie statusu społecznego, pyskujących jak Paweł na rynkach, chrześcijan.
Nepotyczne urzędasy Konstantyna nie miały o niczym pojęcia.
Prawdaż?
Ciekawe tylko czemu Watykan (lub raczej "ludzie dobrze poinformowani w Watykanie") drży gdy tylko odnajduje się jakieś teksty związane z chrześcijaństwem? I pomyśleć że niektórych sekrecików strzegą technologie pod okiem robiących czasem różne numery anonimowych hakierów, a wokół pełno jest strażników z kraju do którego swego czasu zbiegli zdradzeni templariusze. Hi hi hi.

piątek, 9 listopada 2012

Uczucia

Boli mnie głowa wypełniona jakimiś strukturalnymi paprochami. Moje zachowanie... Cóż. Adekwatne do stanu wieloletniego poniżenia i wywoływania psychozy przez demoniszcze, przy całkowitej obojętności, a czasem nawet współpracy innych bytów. Co głupszych - rozbawianych sytuacją i opowiastkami demoniszcza na mój temat.
Świat duchów? Dla nich poniekąd apokaliptyczna wizja Chrystusa jako całe życie poniżanego "baranka" przez bestie(ę?) to standard. W końcu ile razy przychodził do kleru czy innych pseudochrześcijan którym wmawiano że są chrześcijanami (których co najmniej 17 wieków na tym świecie nie było) przez urzędasów Konstantyna to był albo zamykany jako szaleniec, a to palony na stosie, a to zabijany za głoszenie herezji zgodnej z ewangeliami ale sprzecznymi z naukami kleru czy innych władyków, szlachetków i innych wierzących w strukturę hierarchiczną władzy uważającej że ma "przyrodzone" większe prawa do rządów od innych ludzi. W ostatnim czasie Chrystus może natomiast liczyć co najwyżej na obciąganie (arcy)biskupich i księżowskich fiutów (względnie innych wielbicieli turystyki seksualno-pedofilnej), po czym być zlekceważony przez całą hierarchię kleru a przy uporczywym nagabywaniu na podstawie szatańskich instrukcji Watykanu, oprawca może liczyć w innej parafii na kolejny darmowy dziecięcy tyłek i ryjki oraz równoważniki czasu ich życia poświęcanego na pracę wiernych rozmodlonych o dobrobyt jego i jego mocodawców.
Duchy? Dla nich obozy koncentracyjne stanowiły rozrywkę i pole do doświadczeń. To co tam jeden chory i ośmieszany człowiek. Chrystus? A niby kto miałby uznać najbardziej upodlonego człowieka w swoim otoczeniu za Chrystusa? Przecież nie ma uczniów Chrystusa. Nie ma chrześcijan. Przynajmniej nie wśród tzw. katolicyzmu a gdzie indziej to też w bardzo wąskim gronie. Jest kler który z przyjemnością zabija symbolicznie rybę co roku w czasach świętowania narodzin Mitry, na polecenie swego protoplasty - niewierzącego, ale potrafiącego całkiem nieźle wykorzystać ludzką głupotę i wierzenia ludzi polityka - Konstantyna. Chrześcijanie nie uznawali żadnych świąt poza siódmym dniem - sobotą. Absolutnie żadnych. Nie uznawali żadnej wiary w duchy ludzi. Wiary w cudowne obrazy, posążki czy sraniołki czy sremony mające w rzeczywistości niezłą rozrywkę z poczynań różnych demoniszczy. Wiary w państwowość i symbole związane z narodowością czy przynależnością etniczną.
Po latach przekonałem się że owszem - tego typu byty istnieją, jednakowoż obojętność z jaką podchodzą do ludzi raczej nie świadczy o ich boskości.
Mój kot jest bardziej boski jeśli chodzi o chęć udzielenia pomocy członkowi swojego stada - czyli mnie, na tyle na ile potrafi. Minerały które mam są bardziej boskie bo mają określone właściwości które są w stanie pomóc. Demoniszcza? Darujcie sobie, taka sama banda zboczeńców jak ci którzy z lubością będą stosować się do instrukcji wyciszania pedofilnych spraw wśród kleru. i wiecie co? Mam wrażenie że całkiem spora liczba z nich to właśnie były kler, który ma swój raj - raj zboczeńców którym nikt nie robi krzywdy, a który jest w stanie zaszkodzić żywym ludziom. Dobrzy umierają jako pierwsi na tym świecie, reszta która potrafi się obronić to zazwyczaj mordercza, pasożytnicza banda. Wszak pasożytów - na tym świecie Stwórcy, o owadzich formach, jest najwięcej. Jak na dole, tak na górze. A o zdrowie niektórych pasożytów, w kościołach nakazuje się modlić.
Pasożytów, duchowych, nie należy spożywać. Choć niektóre szkoły magii zalecają zjadanie pochłaniającego bytu. Cóż, jeśli da się komuś robaka który nauczył się wyjść z labiryntu, to może też z niego wyjdzie, ale nie jest powiedziane że nie nabierze innych cech czy formy, czasem nawet ze "skrzydełkami". Owadzimi skrzydełkami. I rozumkiem śpiewających cykad powtarzających wciąż tę samą frazę. Nadmienię, że leczenie metodą Belzebuba czyli czerwiami, larwami astralnymi wyżerającymi chorą psychikę nie jest moją specjalnością, choć zapewne niektórzy mają w tym swoiste sukcesy. Oskarżanie o wykorzystywanie jej przez Jezusa uważam za co najmniej nieporozumienie i brak elementarnego pojęcia na temat metod leczenia przez Belzebuba przez kapłanów Żydowskich dwa tysiące lat temu.
Naprawdę czuję się obrażony. Codziennie obraża się moje uczucia religijne. Uczucia religijne związane z nazywaniem bandy nie potrafiącej ze zrozumieniem czytać ewangelii uczniami Chrystusa. Czytania ze zrozumieniem i poddawaniem się żądaniom Jezusa.
Urzędasy Konstantyna od samego początku nie miały nic wspólnego z chrześcijaństwem, które podstawy życia społecznego zostały zapomniane po wybiciu większości uświadomionych członków wcześniej istniejących wspólnot, przez cesarskich władyków - poprzedników Konstantyna. Codziennie obraża się moje uczucia religijne nazywając arcykapłana niepokalanej Jezusem dziewicy "ojcem świętym".
Jakby nie było jasne że jedyny Ojciec dla chrześcijanina to Bóg, a ktoś kto uważa inaczej jest tylko podającym się za chrześcijanina kultystą innej religii nie mającym bladego pojęcia o tym kto jest, a kto nie jest "świętym ojcem" - ale skoro uczą tego przedstawiciele urzędasów Konstantyna odwołujących się do tradycji a nie do słów Jezusa to czemuż mam się dziwić.
Nie żebym ja uważał się za chrześcijanina - dla mnie ojcem jest mój rodzony ojciec, a Stwórca - Allah - kimś kto pokazał całej rodzinie człowieka palec i stwierdził "wynocha z raju", "rządźcie się sami". No i można uznać że jest jedynym świętym dzięki tej wolnej woli i prawu do rządzenia ziemią dla ludzi, w przeciwieństwie do wielu pseudochrześcijan których niedouczone i wiernopoddańcze klechy nazywały świętymi a byli przeciwni podstawowej zasadzie - wolności, czy prawu do samostanowienia.
Jednakowoż obraża się moje uczucia religijne związane z historyczną prawdą o Jezusie ignorując pedofilów wśród kleru, kleru watykańskiego mającego jako jedyne państwo europejskie zasady sprzyjające pedofilii. Obraża mnie świadomość że z moich pieniędzy - moich podatków - jakiś klecha wydaje rozpustną [hetero/bi/homo]seksualną orgię dla swoich totumfackich, a potem idzie do ludzi i każe im się modlić za jej uczestników. Obraża się moje uczucia. A na dodatek okrada. Ja nie mam zamiaru płacić na organizację tego stada, które, gdyby jej członkowie byli chrześcijanami nigdy nie miałoby prawa posiadać na własność żadnego majątku. Poza dozwolonym ewangelicznie.
No i co?
I nic.
Nie ma piorunów.
No może czasem. Z ładną burzą.
Wymagającej specyficznej irytacji.
A ludzie mimo że są inni to nadal tacy sami - ot taka rzeka, niby kamienie co roku w tym samym miejscu inne ale ogólnie ten odcinek jej biegu się nie zmienił.
Mam głowę pełną paprochów, których nie potrafię z niej wyciągnąć.
Wegetuję, uśmiecham się i trwam.
W pustce psychicznej starości.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Medytacja

Kup główkę czosnku.
Rodzimego.
Albo dwie.
Zjedz ząbek.
Ostry.
Śmierdzący.
Aromatyczny.
Poczuj go.
Jak wypełnia ciało.
Zbadaj go.
Smak.
Zapach.
Odczucie czosnku.
Reakcje organizmu.
Poznaj wszystkie reakcje.
Od głowy po czubki palców.
Odczucia w żołądku.
Wszystko co przenika.
Wszystkie percepcyjne odczucia.
W całym ciele.
Dotyk.
Fakturę główki czosnku.
Falę drgań materii.
Ciepło właściwe łupin.
A potem wyobraź to sobie.
Zwielokrotnij.
Przepływające ostre wrażenie.
Przez ciało.
Odtwórz go.
Bądź czosnkiem.
A jak ci się uda to zacznij z lawendą.
Olejkiem eterycznym do aromaterapii.
W żadnym wypadku zapachowym - sztucznym paskudztwem.
Kontynuuj z czymś co wiesz jak wygląda i jak rośnie.
Stopniuj i powtarzaj.
Naucz się tego.
Od najmocniejszych i najostrzejszych.
Brudny organizm tylko to odczuje.
Jeśli będzie ci niedobrze to ok.
Wiedz, że Coś się dzieje.
Powtarzaj z mniejszymi dawkami.
Aż przestanie - wtedy wróć do dawki.
Ząbku czosnku.
Lub kropel esencjonalnej rośliny.
Zobacz jak to jest być sosną.
Bursztynem żywicznych soków.
Drzewem wrośniętym w ziemię.
Sączącym wodę.
Odżywiającym korzenie.
Z wiatrem we włosach.
...a na razie bądź czosnkiem.
Niech Cię poczują.

czwartek, 1 listopada 2012

Okazyjnie

Zgaszony ogarek świecy
Jakbym kiedyś umarł to życzę sobie by me ciało skremowano, a prochy rozsypano w morzu. Przemów, wieńców i innych takich sobie nie życzę - jak ktoś będzie miał ochotę wydać kasę to lepiej niech ją przeznaczy na jakiś konkretny cel realizowany przez świecką organizację charytatywną zamiast na "msze", kwiatki itp.
W tej rzece czasu ktoś nadal będzie pływać, a czasem się topić.
To taka fanaberia z okazji dnia dzisiejszego.
gate gate pāragate pārasaṃgate bodhi svāhā
Πάντα ῥεῖ

środa, 17 października 2012

Ech

Czy warto być takimi jak sterujące ludźmi potwory?
Bawić się ludźmi jak kukiełkami, elementem rozgrywki na "ekranach" drugiego końca wszechświata? Zabijać dzieci, wykorzystywać je z bezkarną swobodą i bezkarnością? Efekty widoczne już teraz - np. w League of Legends - mordercze postacie małych dziewczynek które są zabijane przez innych "bohaterów", dezawuując znaczenie słów i pojęć kto jest kim. Kto projektuje nakładki do Skyrima pozwalające mordować postacie dzieci? To normatyw? Czy chora demoniszcza rzeczywistość?
Zresztą... To tylko gry - kiedyś "krucjaty dziecięce", ofiary wojen, pedofilii... kiedyś? Czy jakoś teraz jest tego więcej?
40 tysięcy dziecięcych ofiar kleru podległego papieżowi kontra pojedyncze "cuda" kremówkowych papieży. Zestawienie? "Święty" bo tak chce lud. Bo tak chce kler który wpływa na lud. Moim zdaniem zaś przeklęty jest każdy u władzy który nie robi nic żeby przeciwdziałać nowym ofiarom. Przeklęty który trzyma się "tradycyjnych" zasad zamiast zmieniać je dla dobra ludzi. Przeklęty, przeklęty, przeklęty.
W wężach splecionych...
Masoni swego czasu ukrywali się przed szlachetkami ceniącymi bardziej władzę i przed klerem który uważał że to Bóg dał mu władzę, tę samą władzę nad światem którą podobnoż szatan proponował Jezusowi. Klerem który nie miał obiekcji skazywać na śmierć za poglądy inne niż przeklętych papieży, za tzw. herezje, za poglądy które mogłyby zachwiać władzę i dominację kleru. Kleru który wykorzystywał ludzi, uważał za swoją własność którą, jak mu się wydawało, miał prawo kupować i sprzedawać.
Wolność, równość, braterstwo - te poglądy rozwijały się u oczytanych elit, potrafiących czytać - w tym Biblię, Biblię która w językach narodowych była zakazana przez wieki dla ludu. Elit, które były świadome równości wobec Boga. Które jak Kościuszko dawał pistolet indiańskiemu wodzowi po to żeby się bronił jak ktoś będzie na niego i jego lud nastawał - tym pistoletem miała być wolność wyborów. Elit, które miały świadomość, że w sposób jawny nie są w stanie przeciwstawić się na terenach Polski otaczającym, podległym klerowi koronującemu władyków mocarstwom. Elit, które traktowały wszystkich ludzi jako równych wobec Boga. W przeciwieństwie do kleru, który sprzedawał odpusty i cenił dusze ze względu na możliwość zyskania brzęczącego złota bardziej lub mniej warte piekła lub raju. Kleru, który jako pierwszy kontakt z chłopstwem, uczył podporządkowania i określonych zasad - klękania przed każdym możnowładcą.
Spisek kleru by zachować szatańską władzę wszak ma wielowiekową tradycję, a każdego kto wskazywał i uczył o równości lub zasad bliższych nakazom Jezusa niż katolickiego kleru skazywano na śmierć - np. waldensów.
Precz z masonerią - krzyczą nauczeni tak krzyczeć zwolennicy pańszczyzny. Nauczeni nienawidzić tych, którzy dali im prawo tak krzyczeć. I to nie z bólu przy pręgierzu czy na stosie, na który by trafili za głoszenie na ulicach, niczym komuniści, potrzeby walki o równość i sprawiedliwość, równe prawa, prawa do własnego zdania. Jak Chrystus - Żyd, który walczył z faryzejskim klerem, masoni, komuniści - wszyscy z początku zrzekają się władzy w imię prawa do wolności wszystkich, równości wszystkich dzieci Adama, masoni w skrytości elitarnych lóż, później komuniści w ramach rewolucyjnych zmian poprzez lud dla ludu. Zawsze ze sprzeciwiającym się klerem, trzymającym się panowania i poddaństwa, spiskującym w tle by zachować swoje majątki i wpływ na ludzi paktując choćby z mafią czy oferując choćby złoto Lucyferowi za iluzję czyśćca.
Na początku - wszyscy walczą o równość, a później stają się mieszaniną idealistów, ludzi którzy tylko udawali by zdobyć władzę, czasem tych którzy sami nie wiedzą po co było to wszystko, czasem przyjmują bez podejrzeń oferowane królestwa których wcześniej się wyrzekali. W efekcie łańcuch kołysze się u nóg nowym śpiewakom starych pieśni. Niektórych krzyżują gdy zaczynają głosić to co przekazuje "anioł światłości" któremu zaczynają wierzyć, niektórzy w imię dobra własnych krajów poświęcają ideały własnej loży i życia cudzych narodów, niektórzy przyjmują że każdy chłop i robotnik ma pojęcie o komunizmie bo się wyuczy dialektyki marksistowskiej bez zrozumienia podstawowych idei za którymi szedł komunizm, co skutkuje powstawaniem struktur Kalego w strukturach władzy. I to nie tylko w komunizmie którego nigdy w Polsce nie było wbrew usilnym staraniom ludzi, którzy odebraliby innym prawo do walki o równe prawa w imię własnego pojmowania komunizmu (rewolucyjnego doprowadzenia do stanu równości wszystkich, z określonymi związkami ekonomiczno-społecznymi wszystkich komórek z których najmniejszą stanowiłaby rodzina) - dotyczy to też tak zwanej demokracji parlamentarnej wywalczonej w imię równości praw.
Państwo jest silne siłą jednostek. Co rozumieją mieszkańcy Szwajcarii, państwa do którego zbiegli co poniektórzy templariusze po zdradzie papieskiej i rzezi rozpoczętej pewnego piątku 13 od której to daty zaczęto przyjmować że to dzień przynoszący pecha. Jak zresztą każda papieska zdrada. No i jak się dziwić np. tzw. 3 przepowiedni Fatimskiej w której facet białych szatach [papież] jest skazywany na śmierć i zabijany przez anioły, a nie dane jest mu zmartwychwstanie. Czyżby ktoś już dostał zawału w trakcie wizyty w Watykanie po takiej interpretacji?
Struktury Kalego zazwyczaj powodują nową walkę o równość. Tyle że komunistów którzy z szabelkami transparentami w ręku krzyczą "precz z komuną" i uważają dyrektorów rozgłośni radiowych za najważniejsze osoby w swoim życiu. Masonów którzy tworzą spiskowe organizacje walczące o wolność słowa krzycząc "precz z masonerią". Bo zostali tak wychowani i nauczeni by widzieć wrogów wszędzie poza tymi którzy najbardziej korzystają na tych naukach. Nie by walczyć ze strukturami Kalego - w obrębie których panuje przekonanie że jak my zabrać to dobrze, jak nam zabrać to źle - tylko by walczyć z ideologią która u samych podstaw walczyła z tymi strukturami, by jej przedstawiciele stopniowo sami zaczęli tworzyć te struktury. Wraz z tworzeniem różnic między poszczególnymi jednostkami, względem ich własnych praw - w tym obywatelskich.
Elity które wiedziały i rozumiały więcej - już ktoś postarał się wykończyć wcześniej. Zostawiając rzesze mentalnych pańszczyźnianych chłopów podległych klerowi. Nie widzącego niczego złego w klękaniu przed nim i lizaniem na kolanach śmietany z kolan jego przedstawicieli. Kabareciarzy którzy są często źle postrzegani przez reprezentowane przez nich środowiska, służby Genetix i Archeo dla których najważniejsze jest życie obywateli - nieważne że pod ziemią, nawet jeśli prawda o skażeniu Ziemi jest inna, ważne by utrzymywać się u władzy, a kluczem jest trzymanie łapy nad hodowlą i rozwojem embrionów. Wielka Rada Watykańska zapewne pogłaszcze po główkach i da śmietanki posłusznym służbistkom Genetix. Na mnie nie liczcie w tym względzie.
BOHATEROWIE
DAWNIEJ
DZIŚ
Elity jednak zapominają zawsze o tym, że pistolet wolnego wyboru który daje się indiańskim wodzom, powinien być umiejętnie wykorzystany. U niektórych wszak powoduje chęcią strzelania do każdego, dla niektórych to powód do organizowania się w bandy mordujące ludzi po II wojnie światowej - jak niektórzy uważani za bohaterów przez obecnych posłów czy co poniektórych lustratorów. Z mojej strony niech nie liczą na wybaczenie. Pistolet wolności u niektórych kończy się rosyjską ruletką lub strzelaniem na oślep. Pistolet wolności u niektórych rdzewieje w szafie. U niektórych jest zamknięty w ozdobnej gablocie. Niektórzy zaś zbierają cudze pistolety.
Elity zapominają o tych, którzy trzymają te pistolety. Masoni, podobnie jak Szwajcarzy mają lub mieli świadomość że państwo jest siłą wszystkich wchodzących w jego skład obywateli. O różnych poglądach. W tym religijnych. Politycznych. Elity zapominają o wychowaniu w tym duchu, szukając wrogów jeśli nie poza krajem to wewnątrz kraju, podczas gdy ten brak pamięci staje się główną przyczyną problemów.
Ten kto klęka przed jednym, klęknie i przed drugim. Kogo uczy się klękać ten zrobi dokładnie to, czego go nauczono. O czym się dowiedział. I odda swój pistolet komuś kto tego klękania się domaga. Bestia która nie potrafi obyć się bez cudzego poddaństwa pozostanie bestią, bez względu czy ma na sobie szaty biskupa czy polityka.
Ale o jakich elitach ja piszę? Niby gdzie one są? To raczej nie one rozbiły system edukacji wprowadzając zamiast godzin matematyki tzw. religię ze śmietanowymi dyrektorami szkół? Czy to ubzdurało się w służbach Genetix i Archeo liżących na klęczkach biskupie czy papieskie pierścienie w swoich chłopsko-robotniczo-zagrodoszlachcianych-pańszczyźnianych główkach? Gdzie tu nauka o obsłudze pistoletu nazywanego wolnością i prawem wyboru?
By złamać pieczęć nie wystarczy ją przetargać na pół, trzeba ją także rozkodować na różne sposoby i zrozumieć jej istotę. Niekoniecznie finezyjne wzorki ale kluczowe nośne pojęcia trzymające je w całości. A pieczęci wszak jest kilka - w ujęciu apokaliptycznym - no i począwszy od typowo symbolicznych - krzyżach na ten przykład - po większe w rodzaju tzw. pism uznawanych za święte, każdej religii... Z tych większych.
Zniszczyć krzyż bo jest się satanistą? Iluzja. Dowód głupoty.
Odwrócić krzyż i ustawić wiszącego w pozycji tarotowego wisielca? Inna perspektywa, ale przybicie jest to samo. Cały czas niesie się krzyż i jest się do niego przybitym. Uzależnionym. Przybitym do symbolu i wiary w symbol. Nałożonej pieczęci ograniczeń.
Zniszczyć czyjąś własność np. krzyż to satanizm? Kler palił cudze biblie. Uważa się go obecnie za moralny - kto u władzy ten decyduje co można, a co nie i kiedy?
Dokonanie symbolicznego zniszczenia własnego krzyża do którego ktoś przybija? Do którego przybijają zdradami przyjaciele, otaczający ludzie którzy witali swego czasu z palmami w ręku, na który skazuje kler, władze by nieść taki lub inny ciężar, krzyż nie mający nic wspólnego z naukami Jezusa, i w nauce jego uczniów pojawiający się tylko jako nauka o zmartwychwstaniu - nauka krzyża - a nie jako nauka o krzyżu i łamaniu przykazaniu o czczeniu kogokolwiek lub czegokolwiek poza własnymi rodzicami.
Krzyż który zastąpił chrześcijańską rozpoznawczą rybę.
Czasem wystarczy krzyż zakopać i mieć świadomość że istnieje, pozwolić mu rozłożyć się przez czas, bo publiczne niszczenie pieczęci bywa zazwyczaj źle widziane, zwłaszcza przez tych, którzy wierzą bardziej w pieczęcie niż w sens treści w nich zawartych. Dla wielu końcem świata było ich naruszenie, kończyło się to zazwyczaj ich zgonem jako naruszeniem "świętości" karanej śmiercią. No ale u niektórych kultur zamiast uczyć co jest istotą np. zakazem mordowania w tym z pobudek wyznaniowych zaczęto rozdrabniać się powiedzmy - w imię Chrystusa - na drobne i powoli odmykać, dzięki czemu idee wolności, równości i braterstwa rozchodziły się po świecie i to wbrew tradycjom urzędasów Konstantyna, pilnujących by dla każdego kto naruszy ich ukochaną pieczęć kończył się świat. W płomieniach. No ale ukochanych pieczęci raczej nie powinno się zmieniać - w tym manipulując imionami własnymi zawartymi w oryginale. Bo może się okazać że ktoś zrobi wielkiego focha.
Czy wolność zabijania dzieci w Skyrim-ie po zainstalowaniu nieautoryzowanego dodatku jest elementem polityki wolności i równości? Polityki wychowawczej rodziców którzy nie wiedzą w co grają ich pociechy i polityką wyborów dorosłych którzy mają satysfakcję z zabicia na ekranie wyobrażeń dziecięcych form? Kolejne spalone Simy w psychice otaczających anonimowych ludzi? Ludzi do których żaden klecha się nie ruszy? Uczniowie Jezusa mieli obowiązki i przykazania które wypełniali. Obecny kler... 40 tysięcy ofiar pedofilii. W jednym państwie. I całkowita cisza w przypadku wysyłania listów do kurii biskupich. Jedna ma nawet przepełnioną skrzynkę pocztową, widać dba o kontakt z wiernymi tak bardzo, że nawet nie odbiera poczty. Czegóż oczekiwać więcej od oczekujących lizania z kolan śmietany i oddawania majątku narodowego klechom nie mającym nic wspólnego z przestrzeganiem i przekazywaniem przykazań Jezusa?
Czy mantry przekazane pewnemu Karmapie przez jakowyś byt wiążą demona czy też formę czującej istoty? Puk puk puk [w czoło]. Zdrowi i rozsądni ludzie nie zastanawiają się nad takimi kwestiami. Nie wierzą w rozmaite symboliki, nie pociągają ich coraz bardziej wydumane symboliki i znaczenia że coś jest czymś innym niż jest. Abstrakty odciągające od rzeczywistości na rzecz wiary w iluzje znaczeń od których tylko krok do czczeniu martwych symboli. Czczenia iluzyjnego abstraktu znaczeniowego.
A ja piszę to będąc pod wpływem niewolącego i doprowadzającego do niewoli demoniszcza nie mającego nic wspólnego z wyzwalaniem, czując gęstą warstwę w głowie, chłodniejszą i drobne paprochy które przemieszczają się po wewnętrznej stronie skóry. Mając świadomość że drobne punkciki przy zamkniętych powiekach to możliwy efekt niedotlenienia i blokady jak by ktoś to ujął - energetycznej, otępienia dzięki któremu łatwiej jest sterować i tworzyć iluzje moim drogim czytelnikom z wykorzystaniem świątyni tego ciała. W którym demoniszcza mają swoje ołtarze. Od wieków. Wśród cichych, nie rzucających się w oczy ofiar wielbicieli aren na których rozgrywa się spektakl.
Demoniszcza nie lubią być ignorowane.
Ołtarze łączników z przeszłością. Ołtarze symboli i znaczeń. Teksty pieczęci lub może pieczęcie tekstu. Kreowane w świadomości nauką znaczeń, przydziałem funkcji, bez formy w mroku, znaczeniem wiary w normatyw i podświadomym rozumieniem matematycznej sprzeczności semantyki znaczeniowej funkcjonującej w otaczającej rzeczywistości idei która walczy z samą sobą. Brakiem akceptacji i bycia ofiarą. Czyichś wyobrażeń. Cudzej rzeczywistości w nielogicznie etnicznym deprecjonującym kontakcie z bytem fałszu wyniszczającym możliwość samorealizacji. Prowadzącym do upadku i iluzji wielkości. Tworzącym maski uśmiechu w rzeczywistości bólu. Redundantnym piekle jednego człowieka.
Po cóż więc symbole? W pustce wygranej nicości. Brakiem aksjomatycznych koncepcji i ich oznaczeń, wzajemnych relacji? W pustce samotności, gdzie jest tylko mrok i brak własnych myśli, w sterowanej klatce rzeczywistości w której jest się zbyt martwym by żyć i zbyt żywym by umrzeć. Gdzie jest się tylko iluzją chwili, dającym innym uśmiech bo tyle jest w stanie dać sterowany człowiek.
Iluzję organizmu który stara się pocieszyć innych i który jest obcy, tak bardzo obcy i jednocześnie tak bardzo podobny. Iluzja życia i śmierci. Wśród miraży miasta upadłych aniołów. Wśród miraży zdradzieckiego kleru. Wśród miraży wolności władzy. Iluzja... Mnie nie ma. A może jestem?
Wątpię więc myślę?
A jeśli piszę tylko wprowadzony wcześniej tekst mający na celu wprowadzić iluzję wątpienia? Wątpienia od początku kontaktu z demoniszczym bytem podającym się za rozmaite bóstwa i nie mającego nic przeciwko rozbiciu mojej świadomości na kawałki w celu łatwiejszej kontroli nad pozostałością? Doprowadzającego pośrednio za pomocą otaczających ludzi lub bezpośrednio do niewoli piszczącego o tym ciała. Ciała na arenie platformy blogowej.
Funkcja terapeutyczna? Podrzeć wszystkie teksty symbolicznych znaczeń i dać sobie spokój? Skasować i spalić wszystkie fotografie wydarzeń z przeszłości, trzymające mnie z "tu i teraz" i zniknąć w pustce? Jak liczyć na własną pamięć pod demoniszczym wpływem?
We wrotach raz w tekście widać złoto przekazywane świątyni, a drugi królowi, raz wilki między owce, a drugi owce między wilki, ach siedzieć u wrót z drewnianym ćwiczebnym mieczem, który zapłonąć i spłonąć może. Pozostawiając popiół i zgliszcza. Iluzje rzeczywistości demoniszczych hipnotycznych wprowadzeń. Alternatywnych szaleństw wyborów wariantów wiary i generowanych zachowań destruktywnych.
Wierzysz w "nie morduj"? Czy wolisz znaleźć się na krzyżu pewnego dnia?
Wolisz naukę zmartwychwstania od preferowanego przez kler narzędzia tortur?
Narzędzia tortur, nie mającego nic wspólnego ze zmartwychwstaniem.
Czy demoniszcza liczą na wyrok który pozwoli im zająć ciała w świątyniach i potem wskazać winnego - na wydającego ten wyrok? Czyje ciała? Iluzje demoniszczych hipnotycznych oddziaływań. Wszak jeśli Stwórca dał człowiekowi panowanie nad ziemią to żaden duch nie ma prawa ani do niej, ani do żadnego ciała człowieka. A sama idea oddawania przez jakiegoś ducha człowiekowi planety na której się urodził i żyje jest sprzeczna z podstawową tezą - Stwórca dał ziemię by się na niej rządzić, bez duchów, ufoków i innych takich wpływających na decyzje ludzi. Bez bytów opętujących ludzi, bez demonów, bez aniołów i innych tego typu. Ziemia dla ludzi.
A wiecie co jest potem? Jak ci którym się wydaje że są oświeceni podchodzą z oświeconymi poglądami do wyuczonych pańszczyzny mas? Śpiewak ląduje w łańcuchach, mury rosną, a struktury Kalego mają się w najlepsze. Niektórzy podchodzą bardziej egoistycznie do wykorzystywanej władzy. Niektórzy jakąś bombkę atomową dla zastraszenia wykorzystają, albo najadą na inne państwo dla ropy, majątków fabrykantów przemysły zbrojeniowego - zdradzając wszelkie ideały "ojców założycieli", członków "loży zachodu". I jeszcze liczą na bożą opatrzność. Urocze [to jest sarkazm, jeśli ktoś nie rozumie].
Nie, to nie wina homoseksualistów jeśli chodzi o pewne katastrofy hmm naturalne (jak życzyłoby to sobie grono entuzjastów szukania winnych w Nowym Orleanie), szukałbym raczej wśród iluzjonistów własnych wyborów, zwłaszcza gdybym wierzył w sprawiedliwość taką hmm globalną, karzącą np. za podrzucanie plemionom indiańskim zakażonych bronią bakteriologiczną kocy, czy też eksperymenty podobne do tych z Oświęcimia w trakcie zakażania i obserwowania powolnego umierania i cierpień obywateli własnego państwa.
Czy manitou Internetu wygra? Hmm? To takie luźne odwołanie do G.Mastertona. No i kiedy sieć osiągnie tę oczekiwaną współbieżność prędkości bliskiej prędkości światła w hipotetycznej neuronalnej sieci optycznej dającej interesujące efekty względności wśród krystalicznych struktur. Hi hi hi.
Może w następnym odcinku.
A teraz moi drodzy czytelnicy bądźcie dobrzy dla siebie nawzajem i wszystkich czujących istot.
Sarkazm logiczny.
Ech.