niedziela, 29 grudnia 2013

Włócznia przeznaczenia

Ach ileż ran zadaje
Stara włócznia przez lata
Co w swej istocie jest
Piórem jakiegoś ptaka

Jad węża jej atramentem
Zmienia słowa prawd wszelkich
Od małostkowych chwil
Do kwestii naprawdę wielkich

Rzymianin w swym ręku trzymał
A bestia mu dyktowała
Słowa które zmieniały
We wrogów siostrę i brata

Odmieniała naturę
Włócznia słowami kłamstwa
Będąc przyczyną mordów
Każdego innego draństwa

Gdy patrzę na cię w butelce Gdy stoisz na mojej półce Myślę ile świat zawdzięcza gęsiom Bażantom czy jakiejś przepiórce A potem patrzę na pióro Żelazne w swojej oprawie Co zdaje się bywać rózgą Dla wielbicieli bajek
Pióro

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Szczur

Laboratoryjny szczur zbyt wiele z życia nie ma. Siedzi w klatce, obserwuje się go, eksperymentuje na nim, bada zachowania, czasem uczy wychodzić z labiryntu by ponownie wsadzić go do klatki.
Ludzie twierdzą iż zagładę nuklearną są w stanie przeżyć tylko szczury i karaluchy i to one będą panować na ziemi.
Czy gdy kiedyś ktoś porozumie się ze szczurem, którego nauczy zapisywać przekazy, stanie się dla niego objawieniem? A słowa zostaną uznane za święte i prorocze? Czy szczur zacznie oddawać hołd swemu stwórcy, który sprawił iż zwykły laboratoryjny szczurek zaczął rozumieć co się do niego mówi? Czy szczurem który nauczy się przechodzić labirynt da się karmić inne szczury by te przejęły tę właściwość?
Nie rzecz jasna żeby wyszły ze swych szczurzych klatek, ale by przechodziły sztucznie stworzone labirynty, dawały radość laborantom i możliwości eksperymentowania na nich - wywoływania różnych chorób, mutacji, a nawet wiwisekcji.
Czy ktoś kiedyś zrobił lub zrobi hybrydę szczura i karalucha? Toż to boss byłby w panowaniu na ziemi, pokrytej śmieciami, toksycznej i radioaktywnej. Środowisku w którym te żyjątka bytują na co dzień.
Czy karaluchy będą może jednak konkurować ze szczurami w walce o śmieci? Choćby w wersji minimalistycznej, testowej, w warunkach laboratoryjnych? Czy będzie się ktoś temu przyglądać i robić zakłady, stawiając na to który szczur czy karaluch wyjdzie pierwszy z labiryntu, a potem którym się nakarmi inne by też nauczyły się tej sztuczki? Czy któryś ze szczurów będzie piszczeć "oto ciało moje, wybawienie z labiryntu"? A może zrobi to jakiś karaluch?
A klatka zostaje ta sama.
Szkoda tylko że to szczurami, a nie karaluchami, żywią się węże.

niedziela, 22 grudnia 2013

Klimat Styksu

   do: bozecialo@onet.eu
 data: 22 grudnia 2013 15:27
temat: Ekskomunika

Witam,
z racji swej sytuacji osoby będącej pod wpływem dość morderczo nastawionego do zdrajców ducha przypominającego w tym nieco tego przy którym Ananiasz z Sefira padli trupem za oszustwo związane z majątkiem wspólnoty, a do tego podającego się za Elohim i Ismaela, chciałbym się odnieść do słów diabła Henryka Kowalskiego pastwiącego się i osadzającego na kazaniu, kłamliwe i przy świadkach a zatem łamiąc dekalog względem Jadwigi I. i jej dzieci. Której nie prosił na kolanach o wybaczenie za swój śmiertelny grzech. Swój i swoich parafianek których nie powstrzymał przed fałszywym oskarżeniem ściągając tym samym na głowę swoją i swej parafii klątwę której nie ściągnie nawet papież.
Dla wyjaśnienia - co czynisz dziecku mnie czynisz, a wdowy wychowane wśród surowych katolików należy mieć w poważaniu, diabelskie ścierwo.
Informuję cię właśnie że po śmierci zostaniesz jako świadomy byt zamknięty w jednym z kamieni kanalizacji miejskiej bo to jedyna atmosfera w której nie będzie czuć diabelskiego fetoru twego cielska. Jeśli Jezus osobiście cię nie uwolni (nie jako naiwne dziecko) nie zrobi tego nikt.

Życzę nieprzyjemnej wieczności
ALK

PS. Zwyczajowa ekskomuniki całej parafii w której nie znalazł się ani jeden sprawiedliwy wydaje się nieodzownym elementem.

sobota, 21 grudnia 2013

Święta

Zbliżają się dni w których wszędzie będzie słychać o dniach pokoju, przyjaźni, siedzenia przy rodzinnym stole i otwierania serc w czasie tych "dni".
Bullshit.
Jako że dni o których piszę dotyczą bożego narodzenia Mitry, którego kapłani ustalili założenia religii katolickiej na życzenie niejakiego Konstantyna w III w. n.e, mogę zrozumieć iż dla niektórych kult i bycie dobrym i otwierania serc oraz dzielenia dotyczy kultu Mitry - którego właśnie w ten sposób czczono w ciągu jego dni. Bo był bożkiem pokoju i zrozumienia, porozumienia między podziałami, tym który godził zwaśnionych.
Bla, bla, bla.
Jezus zaś nie przynosił pokoju, jak sam twierdził. On tworzył konflikty sumienia. prowadził dysputy, niszczył kramy handlarzy w w budowlach świątynnych, miał zatargi zarówno z kapłanami Żydowskimi, jak i innych religii (o czym kapłani Mitry - to od niego nazwano czapki noszone przez pseudochrześcijan - nie raczyli wspomnieć przy ustalania tekstów katolickich ewangelii, na zasadzie iż teksty te mogłyby rodzić niepotrzebne konflikty).
Dla Jezusa nie było "świąt" kiedy należałoby albo i nie być lepszymi dla innych. To była codzienna podstawa egzystencji.
Niech będzie przeklęty ten który zaczął uważać iż istnieją jakiekolwiek chrześcijańskie święta i zaczął tego nauczać ludzi, którym odebrał prawo poznania prawdy.
Przez kilka następnych dni obżarstwa ku chwale przesilenia zimowego, względnie pokoju przynoszonego przez bożka którego wyznaje całkiem spora ilość pseudochrześcijan na życzenie kleru który ukląkł przed życzeniami Konstantyna dopasowania prawdy pod religię Mitry, kiedy będziecie raz do roku dzielić się czymkolwiek z ludźmi wokół siebie - oczywiście na tyle na ile pozwala wasze skąpienie sumienie, czyli cienkim, niemal przeźroczystym kawałkiem ciasta - do którego przyzwyczaił was kler, przypomnijcie sobie o tych wszystkich uczniach Chrystusa i ich przekleństwach na oszustów podających się za chrześcijan. Oraz o wspólnocie w której nie istniała własność prywatna, zatem dzielono się właściwie wszystkim co materialne.
Osobiście czasem leżąc na kanapie i pojadając winogrona mam wrażenie że żyję w nieco bardziej antycznych czasach, wśród niewolników kapitalizmu.
W sumie Piotr nie był papieżem, no, a ja w zasadzie abdykowałem ze stanowiska dyskordiańskiego.
To co teraz będzie z tym całym Watykanem?

środa, 18 grudnia 2013

Gdy ideał sięga bruku....

Gdy ideał sięga bruku
Strzeż się strzeż
Wiedz że coś się dzieje
Gdy ideał sięga bruku

Kamień w ręce wyważony
I zbadany z każdej strony
Ze strukturą, kryształami
Wszech pierwiastków atomami
Zdaje się zbadany wielce
Każdą miarą będąc w ręce

Cóż jest celem ideału
Rozpoznanie wszech wymiarów
Tej kamiennej bryły bruku
Bez litości i posłuchu

Choćby grał i jęczał skrycie
Czy w cierpieniu czy w zachwycie
Drgając swemi cząsteczkami
Ideału jest to kamień

Gdy podnosisz go do ręki
Panem bądź swej wszech udręki
Czy wiesz wszystko o nim już?
Czy też rani cię jak nóż?
Twa świadomość nie-rozumu
Godna tłumu, pustki tłumu

Czy odrzucisz go do kogoś?
Ciężką perłę prochów gwiazdy
Której prawdy wszak nie pojmie
Ani jeden... czasem każdy

Gdy ideał sięga bruku
Zważać musisz na swe cele
Gdy obliczy trajektorię
Dziać się może wszakże wiele

Lecz gdy wieprz oberwie głazem
Wiedza umknie wraz z nim razem

Więc tak zważaj mój nieszczęsny
Na to co w swym trzymasz ręku
Czy poświęcisz go swym wieprzom
Czy też nauce oraz pięknu...

O ewolucji

Ewolucja starodawnego węża, wielce jadowitego i straszliwe rany zadającego, od zawsze prowadzi tym samym torem cielska, które początkowo uzbrojone w wielkie zębiska i paszczę z groźnie ślepiącymi oczyskami, wypatrującymi wrogów, kończy się chudym, bezbronnym ciałem zaskrońca lub innego padalca. Paszczę kąsającą wszystko co różni się choćby nieco od ciepłoty otoczenia - czyli to, co jest albo bardzo gorące albo bardzo chłodne.
Jako że wraz z ewolucją czasu ciało staje się coraz bardziej nagrzane przez słońce, ogon temu zwierzowi przedwiecznemu zdaje się innym w ciepłocie od głowy jego, co powoduje początek jego pożerania. W tym czasie zazwyczaj wąż starodawny jest już wielu kopulacjach z sobie podobnymi, jak również zniewolonymi bestiami, z jaj nienawiści wykluwają się mu podobne - nowe, lecz jakże podobne mu żmije.
Tak oto przebiega ewolucja starodawnego węża, którego ciało wielkie jest i oplata całą ziemię swoimi splotami. Nie należy jednak zapominać iż węży jest więcej, a tylko jeden naprawdę stary i że te młode są zwykle bardziej wściekłe od innych za młodu, kąsając każdego o odmiennej ciepłocie, z wiekiem nabierając chytrości i wyszukując coraz bardziej bezbronne ofiary, które bez wysiłku są w stanie pożreć i w swym cielsku przemienić na własne podobieństwo.
Wąż różne ma imiona, lecz w swym gatunku jest jeden i zawsze kusi i nakłania do swoich racji - lecz dopiero gdy staje się stary. Za młodu pożera swych przeciwników
Został wygnany z raju.
We wszelkich swych postaciach.
Ofiary jego jadu, uzależniają się od niego i czasem stają jego obrońcami.
Kapłaństwa w każdej możliwej postaci.

Ikar

Jak wieść niesie, Klio prawi
W dawnych czasach w cnej rodzinie
O doktryny spór prowadził
Dedal ojciec - ze swym synem

Ikar skrzydła swe rozwijał
W religijnych wątpliwościach
Dedal chwalił zaś Apolla
Niskim lotem w powinnościach

Spór był głośny
W państwie prawa
Które wszak stanowił
Kapłan

Więc bez zwłoki
W jednej chwili
Ojciec przeżył
Syna - zabili

Ty mój drogi czytelniku
Wspomnij patrząc czasem w Słońce
Że co lubi grzać się w cieple
Jadem tworzy cudze końce

Zważaj zatem na kapłanów
Co się grzeją w cudzej łasce
I pełzają tu na ziemi
Prawa ustalając własne

Bo ci pierwsi, Słońcu radzi
Grzali się tak samo wtedy
Jak w dzisiejszych czasach zwykli
Gwałciciele dzieci

poniedziałek, 16 grudnia 2013

...

Gdzie się łączy
Tlen z wodorem
Wieczny życia
Ogień płonie 

Fale śpiewu
Setki drgań
Skrzydła wiązań
W sobie mam

Płomień fuzji
Wieczny śpiew
Ma baranek
Oraz lew

Puk puk
Pukam
Ktoś otwiera
Ktoś się rodzi
Ktoś umiera

Wodny ogień
Wodór, tlen
Była noc
Teraz dzień

...

Kolejność

Z mojego prywatnego punktu widzenia najgorszymi pasożytami są te, których nie widać a celowo działają na szkodę, a zatem nie można poznać ich i bezpośredniego wpływu jakie wywołują u organizmów na których pasożytują.
Do takich należy zaliczyć wszelkie duchy (istoty) wpływające na ludzi które zabierają czas ich życia lub wywołują choroby by ograniczyć możliwości zainfekowanych organizmów lub kradną czas ich życia na własne potrzeby.
Drugie w kolejności są pasożyty które czczą poprzednie - niezależnie od strony którą wyznają, gdyż jakiekolwiek zajmowanie się którąkolwiek ze stron świadczy o wpływie pierwszej grupy na zmieniane organizmy w pasożyty grupy drugiej. Są pasożytami, ale akceptują swój stan, ze względu na to iż rzeczywiste pasożytnictwo traktują jako łaskę możniejszych od siebie.
Tu należy uwzględnić każdy kler odwołujący się do kultu przedmiotów, obrazów, symboli, duchów, bytów niewidzialnych, "aniołów", "demonów" lub tez zmarłych osób, które nie mogą się obronić przed kłamstwami wypowiadanymi w ich imieniu. Piszący tego bloga w aspekcie zajmowania się religią pod przymusem działalności niewidzialnego demoniszcza też się tu zalicza, choć przynajmniej nie żyje tylko i wyłącznie z pracy innych i nie traktuje tej pisaniny jako elementu zarobkowego, w przeciwieństwie do kleru, który tym samym zdradził przykazanie wymogu pracy przez 6 dni w tygodniu i poświęcania jednego dnia Bogu. Nie każdego, tylko jednego dnia w tygodniu. Zabawa w rytuały katolickie (i nie tylko) to nigdy nie była pracą, w żadnej formie.
Trzeciego rodzaju to politycy, aktorzy i lichwiarze. Politycy którzy żerują na obywatelach państwa w różnych ustrojach, wykorzystujący swoją władzę dla dobra własnego, a nie wszystkich obywateli państwa którego władzę stanowią. Aktorzy tworzący iluzje i noszący maski, żyjący z kłamstw i ich przedstawiania, tworzący potrzebę stania się jak aktorzy, kukiełki bez własnych słów, marionetki scenarzystów i reżyserów, wypełniający swe role za pieniądze, łamiący kłamstwami jedno z przykazań. Lichwiarze pożyczający na procent ludziom których nie stać czasem na jedzenie. Bankierzy którzy wyniszczają społeczeństwa walutą bez pokrycia w złocie czy srebrze. Nie ma i nigdy nie było wśród nich ani jednego chrześcijanina. Choćby aktor lub lichwiarz został papieżem, nigdy nie zostanie uznany przeze mnie za chrześcijanina.
Czwartego rodzaju pasożyty to robactwo pośledniego rodzaju, wykorzystujące innych na małą skalę. Oszuści którzy nie nauczają innych swoich tez, a przez to nie powodują dalszych szkód u kolejnych osób które przyjmują je za własne. Wyłudzacze i naciągacze, oszuści podatkowi oszukujący wspólnotę w której żyją, żerujący na naiwności ludzkiej pseudożebracy, religijni (w tym ateiści) maniacy którzy są gotowi zabić lub skrzywdzić inną osobę w imię wiary w iluzje pasożytów rodzaju pierwszego, drugiego i trzeciego.
Piąte w kolejności są pasożyty które nie są świadome swego pasożytnictwa, działające bez świadomego celu oszukania innych.
Później to już tylko roztocza, pierwotniaki, pchły, tasiemce, glisty i inne.

środa, 11 grudnia 2013

Bzduromysł

Jednym najbardziej szatańskich pomysłów kleru wszech auspicji jest rzecz jasna piekło w którym rządzą diabły i karają grzeszników.
Wyobraźmy sobie zatem zdrajcę Jezusa nazwanego przez niego diabłem - domniemanego Judasza - jak zawiaduje piekłem i kara zwykłych ludzi (bo podobnoż z założenia każdy jest grzesznikiem). Albo arcydiabła Michalika czy diabła Rydzyka (podstawą bycia diabłem jest świadome podawanie za ucznia Jezusa i zdradzanie jego nakazów, oraz wymuszanie tej zdrady u swoich podwładnych przez np. nakazywanie służenia dwóm panom - arcydiabłom czy diabłom bezwarunkowo, a Jezusowi to tak jak nakaże arcydiabelska hierarchia - bo Jezus podobno wybaczy - a oni nie).
Piekło wymyślone przez watykańskich arcyzdrajców kilkanaście wieków temu (choć krystalizacja tych poglądów nastąpiła dopiero w okresie wznoszenia przez namiestnika Lucyfera na Watykańskim tronie toastów za zdrowie diabłów) polegało na tym, że świadoma, oddająca się szatańskiej rozpuście, gwałtom na dzieciach, morderczych rytuałach i wywoływaniu wojen w imię własnych interesów w których ginęły pokolenia zwyczajnych ludzi) miało właśnie temu służyć - by oni dzięki oddaniu szatanowi (w małej watykańskiej, lecz nie tylko, klice po dziś dzień pilnujących by papież o słuszniejszych poglądach niż ich własne dłużej nie pożył) mogli po śmierci zażywać rozkoszy mordując i wykorzystując zwykłych ludzi, za życia, a jakże, nazywanych grzesznikami, a oni wszak - karający mordercy, kłamcy i zdrajcy, wszech pasożyty ludzkości, którzy nigdy nie zaznali pracy w 6 dni w tygodniu choć jakże często powołują się na przykazania których sami nie stosują wobec siebie, mieli piastować władzę. Wszak diabły kochały i kochają wszystko co pozwala im zachować władzę, której wszak w trakcie kuszenia przez szatana wyrzekł się Jezus. Władzę nad cudzym prawem do głosu, do myślenia, do decydowania o sobie. Władzę w której poza określoną kliką wszyscy są szatańskimi niewolnikami ich pragnień o iluzorycznej potędze, za którą handlują cudzymi istnieniami z bytami, pasożytującymi od wieków na człowieku. W końcu gadające demoniszcza przypełzły podobno za człowiekiem z tzw. raju, jednak z obserwacji wynika że wystarczy być odpowiednim skurwielem który potrafi albo mordować innych albo małą parszywą gnidą która wykorzystuje człowieka jak tarczę przed innymi - czyli spełniać któryś z kryteriów parszywych zdradzieckich gnid podających się za chrześcijańskich biskupów z woli lucyferycznego namiestnika Rzymu sprzedających m.in. koronę polski sąsiadującym mocarstwom i to po wielokroć, względnie trzeba być wielbicielem morderców milionów ludzi, ze smutkiem wybaczającym mordercom (którzy bynajmniej nie wyrazili skruchy jak życzył sobie Jezus, a zatem wybaczenie nigdy nie miało miejsca w rozumieniu chrześcijańskim) i prosząc o wybaczenie w imieniu ludzi którzy nigdy nie dali mu tego prawa, zapewne za to że nie udało się swoim mentalnym przyjaciołom zlikwidować tego co osobiście uważał za zarazę Europy. Jak każdy diabeł. Bo wszak należy pamiętać iż wśród chrześcijan ani pochodzenie ani narodowość nigdy nie była ważna (choć Żydzi jako pierwsi powinni byli zrozumieć iż wszyscy ludzie pochodzą od Adama i Ewy i bez względu na to kim są - stanowią tę samą rodzinę).
Diabły zaś jak wiadomo czują awersję do chrześcijaństwa i wszystkiego co jest z nim związane. Bez problemu proszą o wybaczenie za o że komuś nie udało się całkowicie wymordować jakiejś nacji, czy za to że nie udało się całkowicie podbić kraju w którym rezydują jako ambasadorzy piekła decydujący o karach dla ludów gdzie stawiają swoje przybytki kaźni dla swego adwersarza - upokarzanego wieszaniem na krzyżu, którego nienawidził każdy uczeń Jezusa i na którym umierali, przez bestialstwo Rzymu które nie uznawało chrześcijańskiej doktryny braku własności prywatnej a tym samym całkowitej likwidacji niewolnictwa. Wśród chrześcijan nie było, nie ma i nigdy nie będzie niewolników. A jeśli ktoś twierdził, twierdzi lub będzie twierdzić inaczej jest diabłem, który tęskni za tym, z czego wyprowadzał Jezus - z szatańskiej niewoli Rzymskiego cesarstwa i bestii rządzących imperium, z lubością posługujących się krzyżami przeciwko ludziom. Diabły czczą krzyże po dzień dzisiejszy, bo wszak nie naukę krzyża o której nawet nie wspominają w obawie że jeszcze by ktoś zmartwychwstał i dowalił każdemu diabelskiemu faryzeuszowi, który doszedł do władzy dzięki szantażom i wiedzy o zdradzieckich czynach swoich kumotrów - jak dosyć znany arcydiabeł. Zdradzający się lapsusami, w którym bynajmniej nie obwinia gwałcące dzieci diabły, idąc drogą piekielnej tradycji, tylko grzeszników - ich rodziców, karając matki że urodziły dzieci i ojców że starali się by gwałcone i wykorzystywane dzieci miały co jeść. Ot taka piekielna tradycja przepraszania gwałcicieli pielęgnowana w tym kraju.
Piekło w którym diabły karają grzeszników to bynajmniej nie piekło Jezusa.
Osobiście uważam, że zamknięcie arcydiabłów i ich wielbicieli w grobach, w ciemnościach, na wieczność i to świadomych braku możliwości opuszczenia grobu, urny, czy innego więźienia jest dosyć ciekawszą opcją. Bo ja nie wybaczam.
Wybaczyć mogą tylko ofiary.
Nie Bóg.
Tylko ofiary.
Dlatego pewne grzechy są główne i śmiertelne.
Bo są niewybaczalne gdy ofiara już nie może wybaczyć.

Niech na głowę całego diabelskiego kleru w tym kraju, spadnie każda klątwa którą rzucał na grzeszników przez wieki.

Zemsta.
Nie sprawiedliwość.
Zemsta.

środa, 4 grudnia 2013

Jałowa kraina

BT, EwgJ, 6:70
Na to rzekł do nich Jezus:
«Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem».

W piekle diabły uczą religii w której kultem otaczają narzędzie mordu ich adwersarza.
W piekle diabły gwałcą dzieci, a winą za to obarczają ich rodziców.
W piekle diabły decydują o tym, czego uczył ich przeciwnik.
W piekle nazywanym Polską.
Jednym z elementów nazistowskiej koncepcji panowania nad ludami było znalezienie sposobu na to, by panować w sposób niedostrzegalny dla podbitych narodów. Koncepcja ta miała bazować na badaniach nad ludzkim organizmem i sposobami jego wytrzymałości na skrajne niedobory związane z żywnością i jej składnikami - wszak eksperymenty bazujące tylko na podawaniu określonych szczepów bakterii i wirusów to tylko fragment tego, co niemieckie koncerny farmaceutyczne robiły z więźniami obozów koncentracyjnych, dokumentując - a jakże - i po wojnie przekazując ją za nietykalność swoich pracowników m.in. przedstawicielom władz USA.
Aby panować nad ludźmi mając określoną wiedzę wystarczy coś bardzo prozaicznego - nie robienie niczego w ramach kontroli żywności pod względem nie tyle jej kaloryczności i toksyczności, ile zawartości tzw. pierwiastków śladowych, nawet jeśli będzie to podawane w sposób jawny. Wszak najbardziej ukryte rzeczy są podawane do publicznej wiadomości, opis konsekwencji - nie.
Władze aliantów wiedziały o pewnych metodach już od kilkudziesięciu lat, teoretycznie wiedzą o tym wszyscy lekarze i fizjolodzy, jednak osobiście nie spotkałem się do tej pory żadnym z nich, który przepisywałby np. selen czy cynk swoim pacjentom w przypadku grypy czy depresji (cynk odpowiedzialny jest za produkcję m.in. endorfiny).
Na ile to efekt nauczania pochodzącego ze szkół aliantów z określonymi programami dla podbitych narodów możemy tylko przypuszczać.
Ilościowa przeżywalność osób które stosują np. związki rtęci w ramach tzw. szczepionek (które i tak tracą po pewnym czasie swoje właściwości) jest niewątpliwie duża. Większa jednak była przed laty, gdy w pożywieniu występowało większe stężenie m.in. selenu pozwalającego na częściową neutralizację wprowadzanych toksyn, jak również na walkę z wprowadzanymi do organizmu wirusami.
Jakościowo natomiast od czasu stosowania kompleksowych szczepionek wzrosła zachorowalność na autyzm wśród dzieci (niczym epidemia), które rosną w środowisku w którym nie tylko zwiększyła się toksyczność warunków zewnętrznych - środowiska (powietrza etc.), ale także wewnętrznych - poprzez antybiotyki w mięsie zwierząt, toksyny, przy dodatkowo ograniczeniu możliwości obronnnych organizmów poprzez wycięcie w pewnych sytuacjach całkowicie z diety określonych składników niezbędnych do myślenia, bo pracować bez nich można
.
Przykładowo - powszechnie stosowany E330 - kwas cytrynowy, który znajduje się w cytrynie sam w sobie nie jest cytrynianem - solą tego kwasu i pierwiastków typu potas czy magnez, towarzyszących w cytrynie samemu kwasowi - a to właśnie z nich organizm czerpie swoje zapasy wykorzystywanych pierwiastków.
O ile sam kwas toksyczny nie jest (w małych dawkach, wszak to dawka czyni truciznę) o tyle efekty dodania go bez dodatkowych soli powoduje poza reakcją z dotychczasowymi jonami (bez otoczenia cytrynianów w reakcję wejdą jony które już są w organizmie albo z tym co zostanie dostarczone wraz z E330) swoiste wypłukanie składników (przy soku z cytryny mieliśmy E330+cytryniany+witaminy to po dodaniu E330... mamy tylko E330 reagujący z tym co znajdzie w organizmie, a wcześniej w tym do czego został dodany).
Na krótką metę może wydawać się to nieznaczące, jednak jak wygląda to na skalę przemysłową na przełomie kilku pokoleń?
Jak wyglądają niedobory cynku lub innych pierwiastków u pacjentów psychiatrów, którzy żyją z przepisywania farmaceutyków produkowanych przez koncerny bazujące na badaniach nazistów współpracującymi w przyjacielskiej atmosferze z organami m.in. Piusa XII (nazistów na których temat peany pochwalne pisał w latach 30 w redagowanym przez siebie piśmie niejaki przeklęty Stefan Wyszyński, ten co to przepraszał zbrodniarzy za to, że im nie wyszło tak jak sam sobie wymarzył).
Jak na procesy myślowe na dłuższą metę działają niedobory wspomnianego cynku? Czy da się to wykorzystać do sprawowania władzy gdy otępi się tłum? Gdy powiedzmy 12 korporacji będzie mieć 90% wszystkich sprzedawanych marek żywności na świecie z opatentowanymi recepturami i dawkowaniem określonych składników w zależności od kraju przeznaczenia?
Czy łatwiej panuje się nad myślącym człowiekiem czy nad zombie, który spożywa normalną dzienną dawką kaloryczną (albo i nadmiarową) bez uzupełniania diety w pełnowartościowe pożywienie które nie składa się np. w 70% z wody i NaCl (optymistyczne założenie, dotyczące obecnie większości wędlin na rynku, którym celowo zwiększa się masę dodając określone środki chemiczne i wodę) wiążące się ze spadkiem soli mineralnych w diecie o te 70%. Władzę zazwyczaj jednak stać na to, co nie dotyczy standardu półek hipermarketów.
Jak na płodność działa brak selenu? Jeśli ktoś unika piwa to w jaki sposób w warunkach europejskich może go uzupełnić? Czy populacja wielbicieli piwa wzrasta nad tą która go unika? Czy i jeśli tak to jak statystycznie ma to znaczenie na inteligencję nowych pokoleń?
Jakie wady rozwojowe u płodów wywołują niedobory tego pierwiastka w diecie? Wszak wspomaga organizm w zatruciach metalami ciężkimi, a te niszczą w sposób gwałtowny komórki niewykształconych w pełni organizmów.
A co się stanie gdy do tego spadnie zawartość cynku i potasu w diecie? Lub tylko jednego z nich? Ot takie podstawy fizjologii?
Dla niektórych na wszystkie choroby najlepszy jest konserwant - antyoksydant - witamina C, wywołujący w większych ilościach pośrednio m.in. kamicę nerkową, tworzenie się i gromadzenie kwasu moczowego w tkankach, zwiększenie toksyczności własnego organizmu i krótko mówiąc - depresje, ociężałość umysłową, tępotę wręcz. Konserwowane nią napoje cieszą oczy "bogactwem witaminy C bez konserwantów" dzięki którym szklanka czy dwie wystarcza do zapewnienia dziennej dawki wymaganej przez organizm.
U wyborców i pacjentów osób które dostają określone premie za promowanie leków tworzonych przez koncerny które opierają się o nazistowskie badania nad fizjologią człowieka i które to leki czasami kontrolowane są na toksyczność kreowanych preparatów przez władze żyjące z tępoty podatników, nie oczekuje się wszak zbyt inteligentnych zachowań.
Podatnicy wszak nie muszą być szczęśliwi (brak cynku=brak endorfin), ważne by mieli siłę pracować (kaloryczność posiłku) i posłuszni (igrzyska i chleb medialny).
Ktoś powie że są dostępne preparaty witaminowe, mineralne etc.
Owszem ,są.
Po stosowaniu przez parę dni jednego z nich (Vigor Complete 20+) było mi gorzej niż przed, Niestety, każdy człowiek ma inne zapotrzebowania na określone składniki i nie ma idealnej mieszanki - ba, zwłaszcza takie mieszanki, w których jednych składników jest po 18% a niektórych po 150% wg czyjegoś uznania dziennej dawki danego składnika dla człowieka, powinny budzić wątpliwości u kupujących.
Wchłanialność bywa różna w przypadku różnych składników preparatów.
Pomijając powyższe jest jeszcze jedna interesująca kwestia - proponowane dawkowanie.
Niedawno przeczytałem że w ramach badań podawano 5g (zalecane jest 4,7g) potasu dziennie pewnym osobom, co po 2 tygodniach pozwoliło na pozbycie się arytmii, nadciśnienia etc.
W czym tu problem? Otóż "mocny, chemiczny potas" wg pewnej pani aptekarki który niedawno kupiłem (były też "słabsze" z bananowców) w jednej kapsułce zawiera wg opisu 15,75% dziennej dawki, informacja na ulotce mówi by nie przekraczać dziennie 3 kapsułek. Czyli magicznych 47,25%. Ile to jest 47,25% w mg? ok 1,83mg dawki. Dla niektórych jest to 47,25% z 4,7g. (Katelin).
Ciekawe jest, że te 4,7mg zalecanej dawki nie jest określone jako chlorek potasu zawarty w kapsułce, czy jakaś inna jego sól, tylko jako potas.
W 610mg chlorku potasu jednej kapsułki, jonów potasu jest około 315mg (to jest ok 6,7% gdyby przyjąć 4,7g za 100%).
Gdzie indziej piszą iż wystarczy 2-3mg potasu dziennie. Ale jonów czy związków potasu?.
To 4,7mg czy 2-3mg? Jonów czy związków?
Kto ustala normy na możliwe problemy z układem krążenia wynikające z niedoboru pierwiastków takich jak potas? Amerykańscy badacze z amerykańskich koncernów farmaceutycznych czy może niemieccy badacze z niemieckich koncernów farmaceutycznych - lobbyści opłacanej władzy planujący zyski ze sprzedaży leków związanych z problemami z układem krążenia?
W przypadkach leczniczych a nie profilaktycznych stosuje się większe ilości (do 12 kapsułek w przypadku Katelinu - to ok. 80% jonów z 4,7g traktowanego jonowo potasu) - jednak co widzi zwykły śmiertelnik?
Procenty. Od czegoś co nawet nie jest 100% zalecanej dziennej dawki.
Zakładam że w każdej mieszance mineralno-witaminowej są różne procenty od różnych zalecanych dawek, i to nie zawsze traktowane jako jony pierwiastków ale jako związki - czyli jest ich po prostu mniej.
Większość preparatów jest "słabsza", przez co profilaktyka kończy się niedoborami, problemami ze zdrowiem i koniecznością wizyt u lekarza, któremu przecież zwykle się mówi że profilaktycznie zażywało się takie a nie inne tabletki - profilaktycznie, więc dlaczego lekarz ma podejrzewać niedobory jakiegokolwiek pierwiastka, skoro pacjent się suplementuje a za badania surowicy (krwi) musi zapłacić by określić stężenie pierwiastków?
BTW Czy któryś z moich drogich czytelników zna kogoś osobiście, komu zrobiono bez problemów (lekarz sam wpadł na to że trzeba) badania krwi w tym zakresie?.
Nie wspominam o ziołach które teoretycznie też zawierają określone składniki - problem w tym że tak do końca to nie wiadomo jak to jest ze źródłem materiałowym skąd pochodzą i jak wygląda przechowywanie np. suszu co jest dosyć ważne w fitoterapii, więc suplementacja wywarami bywa bardziej losowa od aptecznych preparatów w których trzeba się doczytywać składu i porównywać z różnymi tabelkami żeby dojść do tego co w tym jest.
A jak wygląda dieta?
  1. Brak śniadania - nie ma czasu - 0mg potasu
  2. Drożdżówka albo pączek + kawa
  3. Obiad z mrożonek
  4. Kolacja - chleb z serem do smarowania
Nie mówię tu o zdrowej diecie, mówię o codziennej diecie na którą czasem nie stać przeciętnego Polaka, który nie musi stać w kolejkach po wędliny w których jest 30% wędliny w wędlinie.
A ile w tym jest potasu? Jak wygląda proporcja sód do potasu?
Jedno odpowiada za wprowadzanie czegoś do komórek a drugie za wyprowadzanie.
Zachwianie proporcji bywa wszak niebezpieczne dla zdrowia i ilościowo trzeba pamiętać by nie zachwiać proporcji jednego z drugim a do tego by odpowiednia dawka miała być w określonej jednostce masy. To 4,7mg, 2-3mg potasu czy jednak w zależności od organizmu, spożycia innych pierwiastków i ogólnej masy człowieka?
Czy przeciętny lekarz wie o tym i rozumie konsekwencje nierozpoznania niedoborów pierwiastków u swoich pacjentów?
Ach jakież można mieć schizy w przypadku niedoboru pierwiastków w tym cynku, wynikających m.in. z niewłaściwego stosowania urządzeń typu zapper, bazujących na przewodnictwie prądu elektrycznego w organizmie człowieka. Elektrolitach w których krążą różne pierwiastki. Które się wytrącają, albo robią coś innego - w każdym razie nikną z organizmu...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Sakkara

Dumni panowie
skryci w ciałach zwierząt
energie pola
gwiazdy co wiedzą

Jakżeż łatwo
zmieniono was w niebyt
w proch kości
świadomych byków

Apisa z Adumlą
Izis skrytą w cieniu
objęła was zgnilizna
opętanych zwierząt

Zdrada kapłanów
czy jednego z was?
Kara na Egipt spadła
kontynent i kraj

Jakie myśli skrywały
w mroku sarkofagi 
wiarę w ludzi i czas
czy zemstę i strach?

Nikt nie owinął
ciał zwierząt w bandaże
byle szybciej się pozbyć
demonicznych wrażeń

Zemsta nadeszła z ogniem
krwią rzeka spłynęła
w bezmiar piaszczysty
krainę zmieniła

Co dzień tysiące
od wieków umiera
nie znając woli
piekielnego nieba

Do dziś bawią się ludźmi
nienawistne byty
gdzież sarkofagi
i opętane byki?

Gdzież inne zwierzęta
miejsca ich przestojów
zakazanych w spożyciu
przeklętych świętych bogów?

Ludzi dziś używają
od wieków się zdaje
jak dawniej zwierząt
bez względu na kraje

Złudzenia wiary
przynoszą od wieków
by nikt nie zrozumiał
jak duch się zawiódł
w swej wierze
o naiwnym człowieku

piątek, 22 listopada 2013

50 rocznica

   do: airc_warsaw@state.gov
 data: 22 listopada 2013 23:14
temat: Prawo dekretów

Witam.

Dziś na jednym blogów przeczytałem fragment tekstu znajdującego się pod adresem Executive order 11110 dotyczącym tzw. dekretów prezydenckich. Chciałbym się dowiedzieć, gdzie mógłbym znaleźć informacje na temat kar obowiązujących w SZAP (Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej) względem osób nie przestrzegających lub ignorujących Dekrety Prezydenta SZAP, zwłaszcza tych które nigdy nie zostały zmienione lub anulowane, a więc w kwestii formalnej obowiązują cały czas.

Pozdrawiam
ALK
​(który ma pecha konwersować od czasu do czasu z czymś co podaje się za Elohim i Ismaela, nie wybacza, zdecydowanie nie uznaje pożyczki na procent wśród chrześcijan oraz jakiś czas temu zaczął odczytywać śmieszne teksty z XVI wiecznych pieczęci "enochiańskich" Dee i Kelleya które w sporej części są po polsku, tak jakoś przed co większymi kataklizmami na waszym i nie tylko terytorium)​

Krótko

Weźmi sól* i krąg zatoczy by śmród trupich robaków pochłonął.
*) Na2CO3
Frank Zappa podobnoż twierdzi iż:
Istota chrześcijaństwa jest wypowiedziana w historii kuszenia Adama w Raju. Owoc zakazany był na drzewie WIEDZY. Podtekst tego jest taki, że powodem wszelkiego naszego cierpienia jest to, że chcieliśmy DOWIEDZIEĆ SIĘ, co tak naprawdę się dzieje. Moglibyśmy wciąż żyć w Raju, gdybyśmy tylko trzymali nasze pier*** gęby zamknięte na kłódkę i NIE ZADAWALI ŻADNYCH PYTAŃ.
Zastanówcie się przez chwilę nad regułami chrześcijaństwa: co to było, co zjadł Adam, a czego nie powinien był zjeść? To nie było zwykłe jabłko – to był OWOC Z DRZEWA WIADOMOŚCI DOBREGO I ZŁEGO.
Podtekst? "Jak będziesz chciał być za mądry, to ci tak wpier****, że się nie pozbierasz" – mówi Pan. Bóg jest najmądrzejszy i nie życzy sobie żadnej konkurencji.
Czyż nie jest to wobec tego religia w najwyższym stopniu antyintelektualistyczna?


Bynajmniej. Religia źródłowa wskazuje kierunek dla intelektualistów którzy zrozumieli dowcip autora pierwotnej opowieści. Otóż Bóg nie życzy sobie mieć kontaktów z człowiekiem, skoro ten już zmądrzał to ma się rządzić sam - bez niego. Ogólnie jak w żydowskim dowcipie - raj jest wtedy jak już dzieci są odchowane i się wyprowadzą z domu. Tu nie chodziło o raj dla ludzi, tylko dla Boga który, skoro stwierdził że człowiek nauczył się już jak zdobyć okrycie i pożywienie, to może spokojnie egzystować bez niego. I nie życzy sobie nadal zakłócania mu rajskiego spokoju.
Zważywszy na puentę, ten kto wymyślił tę historię bez wątpienia był cynicznym ateistą w świecie wierzących w bóstwa ludzi, co niewątpliwie kazało wejść mu w rolę kapłana.
Oczywiście niektórzy uważają za raj siedzenie w domu rodziców do usranej śmierci, nie licząc się z ich problemami wychowawczymi. Osobiście rozumiem założenia raju po wyprowadzce Adama. Nie przed. Po.
Wyobraźcie sobie ciągłe bieganie i pilnowanie dużego dziecka, sikającego gdzie popadnie (i nie tylko), nie potrafiącego przygotować sobie jakiegokolwiek posiłku. I do tego zadręczającego infantylnymi pytaniami swojego stwórcę. My o genetyce a ten ma problemy ze zrozumieniem podstaw samodzielnego przeżycia. Tragedia po prostu. Kobieta okazała się sprytniejsza, choć niby miała podobny potencjał i zaczęła kojarzyć nauki nieco szybciej.
Jednak ponieważ żadna do tej pory na to nie wpadła, to ten potencjał wydaje się nadal tylko podobny.
Jako że Stwórca nie życzy sobie kontaktów, to osobiści uważam że nie należy mu zawracać czterech liter. To że że coś przypełzło na tę planetę za człowiekiem (wszak jeśli miał pozjadać wszystkie rozumy dzięki jabłku to powinien mieć tę świadomość że to co do niego przemawia w różnych sytuacjach to na pewno nie jest Stwórca - który według założeń jest najmądrzejszy i wyrokuje ostatecznie i niepodważalnie - co oznacza że nigdy nie będzie z nim już żadnego kontaktu. Co nie znaczy że we wszechświecie nie ma cosi chętnych podszyć się za wszystko byle mieć z tego jakąś rozrywkę (korzyść) dysponujących nieco większymi możliwościami lub wiedzą niż wykorzystywane ofiary.
Teraz należy wytężyć intelekt w celu pozbycia się owych cosi. I ich kapłanów.
Oto religia wybitnie intelektualistyczna mająca źródło w Biblii.

wtorek, 5 listopada 2013

Opowiastka najpiękniejsza #1

W dawnych to było czasach
gdy Gabriel polował i hasał
od jednej dziewczyny do drugiej
nie grubej a często zbyt chudej

Syn lokalnego rabina
wielmoży z wsiowej wszech łaski
bezkarnie działał wśród dziewic
wszak lubił swoje igraszki

Trafił razu pewnego
na zbyt ubogą dziewczynę
uznała go za jedynego
a on obdarzył ją synem

Jakiż poniósł się rwetes
we wsiowej dosyć mieścinie
gdy syn lokalnego rabina
bez ślubu dał życia przyczynę

Posagu panna nie miała
choć lice było niewinne
rabin spojrzał do prawa -
Ukamienować dziewczynę!

Bez ślubu, bez grosza przy duszy
uciekać jej przyszło po nocy
zanim jej dobrzy sąsiedzi
kamieni nie wbili pod oczy

Anioł to ten co słowa boże przynosi
pamiętać o tym wszak trzeba
nim jakiś kolejny Gabriel
zechce dziewicę zabrać
                    do nieba

Co się stało z niebogą?
Wdowiec się przed nią postawił
wykształcony, nie powiem
za brzemienną się wstawił

Józef mu było na imię
Joszuę przyjął za syna
i tak się szybko stworzyła
dosyć znana rodzina

Później zaś Joszua przypomniał
iż kto by sierotę przyjmował
do rodu swego własnego
to właśnie przyjąłby - tak właściwie to Jego

Cynizmu nie brakowało
wśród anielskich wspominek
dobroci kapłanów, sąsiadów
i braci wypominek

...

Stagnacja

Kolejny dzień kiedy czuję się jak zapewne czuli się więźniowie Oświęcimia gdy przybywały inspekcje z krajów wizytujących.
Z tym że nieco w innym kierunku. Zintensyfikowanie bólu głowy i zwiększenie otępienia i działań samodzielnych warunkuje niższą wydolność pracy oraz warunkowanie jej od oczekiwań innych osób z ograniczeniem, zapewne związanym z uciskiem na płaty skroniowe. Oczywiście w tle co pewien czas pojawiają się "niezależni" obserwatorzy, jednak zważywszy na konwersacje demoniszcza z nie tylko starymi prukwami należy spodziewać się układów i układzików w których na pewne sytuacje przymyka się oczy - czyli wykorzystywanie dzieci pewnych rodzin, pod warunkiem że nie kontaktują się z rodzinami własnych pupilków.
Świadczy to o korupcji w której ofiarami są ludzie. "jak na dole tak na górze" - choć niektórzy traktują Jezusa jakby rządził to w rzeczywistości każdy pseudochrześcijanin wiesza sobie go na krzyżu, nie pojmując iż jedyna wzmianka o krzyżu z ust Piotra tyczyła się nauki dotyczącej zmartwychwstania. Jak na dole tak na górze? No iluż tych wszystkich biskupów władających chłopami pańszczyźnianymi traktowało poważnie nakazy Jezusa? I iluż wyrzekło się władzy stając się pracującymi normalnie ludźmi? Korupcja wśród bytów uważanych za "opiekunów". Nie powinna dziwić, w końcu niektórzy wyspecjalizowali się w dostarczaniu specyficznej rozrywki innym, bazującej na ludzkim materiale.
Moje życie to nieustanny tępy ból. Ograniczenie i działania pod wpływem zewnętrznych decyzji. Ograniczone niedotlenieniem i wpływającym na ograniczanie samodzielnych wyborów, dążących do niemal ich całkowitej eliminacji i wycofania się z życia. Uwięziona świadomość której nie pomaga nikt i nic, na której eksperymentują coraz to nowsze sposoby jednoczesnego utrzymywania funkcjonalności życiowej pozwalającej na przedłużenie istnienia w stanie podporządkowanej psychozie egzystencji, zdolności pracy i iluzyjnego życia. Doskonalenia sposobów tworzenia szatańskich niewolników. Niewolników na których wpływa pasożytująca na ludziach pseudocywilizacja "duchów", których celem jest uzyskanie osobników którzy nie myślą, pracują, rozmnażają się i dają sobą niezauważalnie kierować.
Na tyle niezauważalnie by nie brano ich w otoczeniu za szaleńców, chorych psychicznie, psychopatów etc. jednocześnie by szkolić inne byty na kolejnych ofiarach - co do wpływu na ludzki organizm różnych substancji, zdawałoby się naturalnych w organizmie, oddziaływań na różne ośrodki mózgowe etc.
Cóż, wiara i grożenie niektórym że "jak będziesz się zachowywał jak Jezus to trafisz za krzyż" czasem pomaga, problem w tym że wydaleni z pewnych rejonów wszechświata zbrodniarze trafiają właśnie na tę smutną planetę i wykorzystują naiwność i głupotę jej prawowitych mieszkańców.

poniedziałek, 28 października 2013

Kultura

Dotyczy: Atak katolickiego kleru na Świętowita na Ślęży!

   do: kancelaria@parafiasulistrowice.pl
 data: 28 października 2013 16:45
temat: Anatema

Witam.

Niniejszym informuję iż z dniem 26 października 2013 roku wasza parafia przestała być traktowana jako zbór chrześcijański.
Ze względów niechęci co do powtórki z historii informuję iż anatemą obejmuję każdego przedstawiciela duchowieństwa i elementów związanych z władzami którzy nie zrozumieli iż zgodnie ze Starym Testamentem Bóg życzył sobie wielokulturowego i wielojęzycznego świata. Nie bandy sekciarzy którzy padli przed Konstantynem na kolana, ani ich następców przyjmujących antychrześcijańskie zasady w imię władzy której wyrzekł się Jezus w trakcie kuszenia przez szatana.
Radzę przypomnieć sobie nakazy Jezusa oraz w jaki sposób traktował posągi w świątyniach żydowskich, oraz nakazy jakie pozostawił swoim uczniom, bo choć nie uważam się za jego ucznia, to mam nieprzyjemność kontaktowania się po kilkuset tzw. "zewów enochiańskich" z bytem podającym się za mi.n Elohim. Który najwyraźniej wie lepiej czego chce Bóg niż przeciętny zdrajca katolicki widzący świętych w duchach martwych ludzi. Co jest zdradą jeśli chodzi o zasady i nakazy Jezusa.
Niejakiego Michalika pozbawiłem godności biskupiej już jakiś czas temu, myślę że w tej chwili splendor z niego uchodzi wraz z kolejnymi "lapsusami" i będzie coraz gorzej.

Pozdrawiam
ALK


Dla wyjaśnienia - osobiście mam dość totalnego niezrozumienia konieczności istnienia wielojęzycznych i wielokulturowych społeczeństw, które zostały podzielone po upadku wieży Babel - nie po to by jakakolwiek sekta - czy to pseudochrześcijańska czy pseudoislamska czy pseudożydowska (wszak iluż Żydów wierzy w to, że każdy człowiek pochodzi od Adama i Ewy - czy to Palestyńczyk, nazista hitlerowski, papież chrześcijański, buddysta, pracownik w chińskiej fabryce, czy też głodujący i umierający na AIDS afrykańczyk etc.). Jakikolwiek przedstawiciel jakiegokolwiek kleru wtrącający się w cudze religie i wyznania zostaje od dnia dzisiejszego wyklęty. BTW. jeśli ktoś kiedyś pomyślałby choćby o stawianiu mi jakiegokolwiek posążku to życzę mu tego samego co ten kto wymyślił pierwowzór opowiadania stanowiącego podstawę Biblii, oby go szlag [piorun] trafił, żeby zdechł i oby pamięć o takim zaginęła. Pluję na śmierdzieli którzy choćby o tym pomyślą. Nie mam zamiaru mieć potem takich problemów jak Jezus z tymi wszystkimi krzyżami :P Nie życzę sobie.

wtorek, 8 października 2013

S.f. c.d.

[roboczy]

Zakładając że da się układać sekwencje ruchów elektronów w chmurach, co pozwala na tworzenie pseudokrystalicznych układów makroskopowych oddziaływań zapewne dawałoby się w jakiś sposób zobaczyć to ułożenie. Np. poprzez oddziaływanie sekwencją biomagnetoelektryczną porządkującą na cząsteczki wody. Po zamrożeniu w zależności od energii  i rodzaju sekwencji tworzyłyby rozmaite układy - im bliższe układom harmonicznym tym bardziej regularne. Ot takie sekwencje w postaci mantr skierowane na układy nieuporządkowane, względnie muzyka - sekwencje fal akustycznych porządkujących układy zewnętrzne.
Świecenie układów uporządkowanych cząstek - elektroidu jak nazywał je Rychnowski, wcale nie musi być widoczne "gołym okiem". Stopień uporządkowania wszak nie musi dawać widocznych bezpośrednio efektów makroskopowych - dwie cząstki mogą wydawać się identyczne a mieć elektrony na różnych pozycjach, ba, same elektrony mogą mieć budowę nieco różną w przestrzeni, a efekty makroskopowe ich działania mogą być różne - dla tego samego typu pierwiastka i to nie dlatego że jest jakimś izotopem.
Ludzkie organizmy zazwyczaj są zbudowane o tę samą zasadę i te same pierwiastki. Niektórzy widzą "aurę" i jej "kolory". Co tak naprawdę widzą? Według mnie stopień i sposób uporządkowania cząsteczek organizmu. O ile chaotyczny, wywołany zanieczyszczeniami - zarówno w sensie chemicznym jak i elektromagnetycznym będzie generował "szarości" zmieszanych częstotliwości różnych części organizmu, o tyle "kolory" (subiektywnie odbierany zakres promieniowania elektromagnetycznego) w danym zakresie świadczyłyby o zdrowiu i sposobie porządkowania całości organizmu przez układ nerwowy.
Co by było gdyby uporządkować cały organizm (cząsteczki) np. metodą Rychnowskiego? Czy człowiek zacząłby świecić, zwłaszcza w miejscach generowania porządkującego pola elektromagnetycznego tworząc np. "aureolki"? Hi hi hi. Czy zaobserwowane przez Rychnowskiego efekty grawitacyjne pod działaniem "elektroidu" (zmiana wagi) pozwalałyby na np. w określonych szczególnych przypadkach np. chodzić po wodzie? Hi hi hi. Względnie "unosić się" w powietrzu jak robił to podobno niejaki Szymon - gnostyk - który twierdził że wie jak Jezus czynił to co czynił? (zanim ktoś podobno zakłócił uporządkowanie co wywołałoby upadek - dlatego jakby ktoś kiedyś próbował coś z lataniem - niekoniecznie na miotłach - to niech nie lata za szybko i za wysoko, bo nigdy nie wiadomo czy jakiś fanatyk mający własne ustabilizowane pole działaniami zewnętrznymi, nie spowoduje gwałtownego upadku przez destabilizację układu pozwalającego na "bycie na górze").
Uważać też trzeba gdy jakiś wierzący w "energie" uzdrowiciel zmieniałby punktowo układ drgań w organizmie, działając nie zgodnie z sekwencją generowaną przez pole bioelektromagnetyczne pacjenta, a tak jak mu się wydaje że ma być - "kolorowo", czego efektem u niektórych są długotrwałe odczucia "bólu", "gorąca" lub wręcz przeciwnie - "chłodu" w miejscach zmienionych sekwencjami drgań "uzdrowiciela".
...





poniedziałek, 7 października 2013

S.f.

Załóżmy że nie istnieje eter, orgon czy chi.
Co mogło zatem generować światło w doświadczeniach Franciszka Rychnowskiego?
Zakładam że źródłem były cząsteczki, znajdujące się w powietrzu. Jednak co o nich można powiedzieć opierając się o opisy? Zważywszy na pojawiający się poza światłem świeży zapach, myślę że poza jonizacją udało się coś więcej - a mianowicie uporządkować ruch elektronów, wymuszając utworzenie pseudokrystalicznej struktury, która oddziałując z cząsteczkami nieuporządkowanymi wewnętrznie, niszczyła tę strukturę oddając energię wiązań w postaci światła (promieniowania elektromagnetycznego).
Mogłyby o tym świadczyć opisywane rozpadające się "kulki światła" na coraz mniejszy, tracący się "pył", względnie po zamknięciu doprowadzić do obrotów kuli w której zostałyby zamknięte, aż do zerwania i wypromieniowania energii wszystkich wiązań - wywoływanymi reakcją z polami cząsteczek "chaotycznych", w polu magnetycznym Ziemi.
Przy określonym warunkowaniu w tunelu magnetycznym zapewne mogłyby one "płynąc" w powietrzu przenosić ładunki elektryczne - ot taki bezprzewodowy tunel Tesli.
Gdyby Reich użył jak Rychnowski zamiast kryształów kwarcu - porządkujących ułożenie elektronów w cząsteczkach (siatka) - pseudokryształów cząstek już uporządkowanych - elektroidu, działanie jego urządzeń zapewne byłoby znacznie efektywniejsze. Porządkowanie cząstek w organizmie i usuwanie niepodobnych z sieci organicznej z użyciem maszyny Rychnowskiego wydawało się nieco bardziej pro zdrowotne, niż eksperymenty Reicha, same w sobie mające dosyć archaiczny, jak na warunki ziemskie, element porządkujący.
...

sobota, 5 października 2013

Reakcja

Dotyczy: Dyrektorka kazała zdjąć plakat ateistów. "Niezgodny ze statutem szkoły"

do:    poczta@sp20.lublin.eu
data:  3 października 2013 18:58
temat: Statut

Witam.

Z przykrością przesyłam ten list, gdyż po dzisiejszych doniesieniach medialnych związanych z powoływaniem się na Statut Szkoły jako powód do usunięcia billboardów promujących wśród dzieci i młodzieży zawartość Konstytucji RP, jestem co najmniej rozczarowany postawą pani dyrektor.
Postawą, która wybitnie łamie Statut a mianowicie prawo do wychowania dzieci zgodnie z wiarą chrześcijańską (bo tak zapewne życzą sobie rodzice wychowanków), w której Jezus - nauczyciel - miał wyraźne poglądy względem rozdziału powinności względem cesarza (władzy) i Boga (religii).
O ile mogę zrozumieć że kler, podległy zasadom bestii Konstantyna (który pragnął niewolnictwa z powodów ekonomicznych cesarstwa, co było wbrew zasadom chrześcijańskim), z przyjemnością uklęknąłby przed każdym kto ofiarowywałby mu złoto, ziemię i godności, o tyle nie rozumiem jak dyrektor szkoły, która powinna znać Konstytucję i kształtować poglądy uczniów zgodne z jej zawartością, może wykazywać tak antychrześcijańską postawę ulegania wpływowi kleru podającego się za chrześcijański, a mającego w zamyśle wychowywać posłusznych i wiernych poddanych państwu, które bynajmniej nie jest pod władaniem Rzeczpospolitej Polskiej.
Jezus uczył że "zły to sługa który dwóm panom służy" - jeśli dyrektor świeckiej placówki służy zarówno klerowi jak i oświacie to jest po prostu złym sługą na obu polach, zwłaszcza gdy zdradza hymn swej własnej placówki:

  Nauką buduj Ojczyznę
  Z nauką wiąż każdą myśl
  Każdy z nas chórem to przyzna
  To cel nas wszystkich od dziś

Nie religią. Nauką.
Smutne.
I jakże powszedne w tym przeklętym bezprawnie przez katolickiego papieża za Jana III Sobieskiego kraju.

Pozdrawiam
[ALK]

poniedziałek, 30 września 2013

Opcja 0

Wierzący iż Bóg ma jakieś plany, oraz że ich życiem kieruje jakaś siła muszą założyć że wolna wola człowieka to mit. Wszak cokolwiek by nie ustalało dla niego losów czy historii byłoby sprzeczne z samą istotą wolnej woli - i to nie na zasadzie wyłamujących się jednostek z raz ustalonych scenariuszy. Bo scenariusze wcale nie muszą być realizowane przez określonych aktorów - czasem wystarczy marna trupa by rzeczy zaczęły przejawiać określony, często niezbyt korzystny dla ogółu - bieg rzeczy.
Manipulacje ludźmi bywają rozmaite. Czasem mają na celu i w założeniu wywołać całkowite wyniszczenie określonej nacji lub wyznawców określonych religii. Dla niektórych byłby to rzeczywisty koniec świata, jednakowoż dla tych, którzy zazwyczaj przeżywają byłoby to nieszczęście które spada na - innych. A jeśli do tego wierzacych w coś innego byłoby to określone jako "boska kara". Tyle, że z Bogiem nie mająca nic wspólnego.
Co mogłoby w dzisiejszym świecie - albo raczej za kilkadziesiąt lat, gdy islam zwycięży Europę nie militarnie czy z udziałem żywych bomb, a za pomocą prostego przyrostu naturalnego - doprowadzić do "przewidywanego", a raczej wymyślanego na bieżąco pod wpływem innego demoniszcza bawiącego się w scenariusze rpg (bo jeśli Bóg miałby określać plany i tworzyć role dla ludzi to byłby graczem rpg (jako żywy Bóg) względnie mistrzem gry (określający scenariusze cudzych losów), co jak bodajże twierdzi katolicki kler oznacza że jest pod wpływem szatana bo wszak gdyby nie był to byłby za wolną wolą człowieka ;] ) np. wymordowania katolickiego kleru i jego wiernych fanów?
Biblia. A jak? Gdyby na ten przykład udowodniono że fragmenty zostały przekłamane przez kler i to nie tylko pseudochrześcijański. Również przez Żydów i to wiele wiele wiele wieków przed tym niż ktoś pomyślał o Chrystusie. Kler, któremu hojnie płacono za dopasowywanie zasad nauczania, czy pismo uznawane za święte pod potrzeby lokalnych władyków. Udowodniono za pomocą sumy kontrolnej wersów przekazywanych przez "duchy" ludziom. Matematycznego kodu dzięki któremu można by poznać co jest a co nie jest prawdą. Prawdą w ujęciu faktycznego przekazania określonych treści. Niekoniecznie prawdziwych.
Oczywiście zakładając że Islam w tej chwili trzyma się oryginalnej wersji zapewne suma kontrolna wypadałaby o wiele lepiej niż w przypadku pisma w którym pewien król opłacał świątynie 666 talentami złota. Niekoniecznie z rodu Dawida, jednakowoż, kto by się dziś spierał o to z kapłanami. Względnie ileż to talentów złota humorystycznie można by zliczyć gdyby określić sumę którą przekazał niejaki cesarz Konstantyn klerowi niby chrześcijańskiemu za przyjęcie określonych założeń religijnych?
To bynajmniej nie jest nowy pomysł. Kler katolicki miał wiele powodów by palić wszelkie biblie i mordować osoby które umiały je czytać w przeszłości. Oczywiście łamiąc tym samym wszelkie przykazania Jezusowe i trzymając się faryzejskiej nauki pisma. A nie jego ducha. Coś jak litery i ducha prawa biblii, którego każdy protestancki czy katolicki inkwizytor skazujący ludzi na tortury był najwyraźniej całkowicie pozbawiony. Wszak do zrozumienia by być dobrym dla innych nie trzeba stosów i wielu lat studiów teologicznych.
Gdyby istniał kod który potrafiłby bez wątpliwości pokazać fałsz kapłanów określonej religii - bez względu na to, czy faktycznie by wierzyli swoim poprzednikom i jacy by nie byli w rzeczywistości, jakimż objawieniem i tryumfem ich adwersarzy byłoby gdyby okazało się, że od wieków, ba tysiącleci - zwyczajnie łżą. I jaki cudowny, objawiony, boski wręcz powód do mordów "niewiernych".
Czyż fanatyzm nie jest zły? Zważywszy na to że każdą z tych ksiąg, które dotyczyłyby kody weryfikujące dyktował w mniejszym lub większym stopniu - jakiś "duch". Planujący, wymyślający scenariusze wręcz ponadczasowe, realizowane przez jego ofiary. Mordujące się nawzajem i łamiące tym samym podstawowe zasady - w tym "nie morduj".
Oczywiście można by się pokusić o zastosowanie podobnych zasad rozkodowywania pisma jak w przypadku tzw. "enochiańskich tablic" w których po rozkodowaniu można znaleźć nieco imion "standardowych" goeckich demonów, czy bytów uznawanych za bóstwa czy bogów, jednakowoż jak mi się wydaje alfabet łaciński nie zawiera tych wszystkich możliwości wartości liczbowych które pojawiają się w alfabecie hebrajskim. Dlatego tak sobie tylko gdybam...
Jednakowoż gdyby komuś jednak udało się dojść do sumy kontrolnej to powinien pamiętać, że jabłuszko z drzewa poznania i wiara w słowa różnych bytów może spowodować dosyć szybkie wygnanie z dotychczasowego raju na rzecz obszarów objętych morderczą wojną fanatyków, dla których ważniejsze jest słowo ducha niż życie człowieka. Wojny w której różne byty podające się za "anioły" (tylko - tu taki mały kruczek - jakiego boga?) zbierałyby krew zarżniętych ofiar.

sobota, 21 września 2013

Azyl

[roboczy]
W ramach wczorajszego przejmowania lokalnych portali w Ingress, wraz z gronem "zielonych" zawędrowaliśmy na cmentarz, na którym znajduje się kilka lokacji portali. Na cmentarzu, na którym świeciły się gdzieniegdzie znicze było cicho. Pomijając oczywiście przekomarzania naszej ekipy oraz szepty i oddalone ciche głosy rozmów tak jakby nie z tego świata, dosyć smutne i z treści - obserwujące nasze działania. Niektóre smutne, niektóre przestraszone. W pewnym momencie, kącikiem oka dało się dostrzec nieco przygiętą, pochyloną postać przy jednym z grobów, a później łagodny głos szepczący me imię i wrażenie ucisku na ramionach.
Nic specjalnego, jak to zwykle bywa przy takich okazjach.
Lydia z Beetelgeusa zapewne wytłumaczyłaby dlaczego inni tego nie dostrzegają, jednakowoż wytłumaczyłaby to w oparciu o pewien podręcznik survivalu dla żywych po śmierci będący jednym z filmowych rekwizytów.
Dorastanie w mieście, gdzie byle byt włazi do łóżka małym dzieciom, a inny strzela w głowę za wyobrażanie sobie różnych świetlistych pieczęci nad głową z wiadomym imieniem tego który podobno jest z tekstem "giń Żydzie", po którym ma się różne przewiewne energetyczne problemy w okolicach skroniowych - i to póki dwóch znajomych po jakimś roku nie załatało dziury, gdzie przebywają byty bezkarnie przekraczające domowe progi by kaleczyć i odcinać energetyczne części ciała nieświadomym ludziom bywa dosyć problematyczne.
W dawnych czasach istniały miejsca azylu, gdzie tego typu byty prawa wejścia nie miały, bo pilnowano tego z całą sumiennością - i robili to lokalni rezydenci świątyń - różnego typu, by żaden tego typu byt nie przekroczył chronionego miejsca. Oczywiście rezydenci byli wyszkoleni w obronie i niszczeniu wszelkich pasożytów pragnących zaszkodzić im i wchodzącym do chronionych obiektów ludziom i to nie dlatego że na kolanach błagali o pomoc, tylko bez litości niszczyli każdy pasożytniczy byt.
W obecnych czasach - przyjaźnie się z nimi konwersuje, a ich przyjście ich ofiar komentuje słowami "a po co tu przyszedł".
Trudno się dziwić temu smutkowi po cmentarzach, krewnych osób wyniszczanych przez plugawe pasożyty, nie mające wrogów w miejscach które kiedyś były azylami i w których rezydenci nie padali na kolana przed każdym kto łaskawie ulituje się po tym jak zostaną skopani lub oszukani przez "trzymające władzę" rezydujące istoty, lecz aktywnie likwidowali wszelkie zagrożenia.
Oczywiście, gdyby zamiast użalania się można by się zastanowić gdzie w okolicy są jakieś źródła energetycznego wsparcia o odpowiednim drganiu (bo wszak na kształtowanie ich przez budowle o przeznaczeniu azylu w dzisiejszych czasach nie ma co liczyć, zważywszy na głupotę i brak elementarnej wiedzy zarówno architektów jak i tych którzy powinni im towarzyszyć przy projektowaniu "po drugiej stronie". Dziś widać tylko nieco surrealistyczne ruiny cywilizacji duchowej - każde nowomodne gówienko architektury sakralnej jest tego dowodem - która opierała się kiedyś o zasady współpracy z inną egzystencją, zanim została ogłupiona i wyniszczona przez kler. Bo to nie był przypadek że w pewnych miejscach tworzono tzw. świątynie i były one tworzone według określonych zasad - w końcu jak się coś chroni, to skądś trzeba brać na to energię, a placówki bez strategicznego zaplecza, zostają no cóż... przejęte, a energia czerpana z przebywających w nich żywych ludzi.
Oczywiście jakieś dwa czy trzy tysiące lat temu mieliśmy okres, w którym całkiem spora liczba osób przejmowała ciała ludzi, zgodnie z wyuczoną za życia instrukcją z psalmów (cóż przejmowanie pasterzy takich jak Dawid, nie tylko w celach instruktażowych, znane jest w różnych kulturach np. te igraszki z ludźmi w mitologii greckiej), wierząc że ich "pan będzie tarczą" (bo wszak według księgi z której je wzięto to panem na ziemi jest człowiek), jednak w tym okresie działał jeszcze podział plemion i niektórzy mieli całkiem nieźle ulokowane świątynie (o architekturze nawet nie wspominając).

piątek, 20 września 2013

Baal

Jak już kilka razy opisywałem w Polsce od wieków króluje pogaństwo wykorzystujące pismo nazywane "świętym" w którym zmieniono kilka elementów - niby nieznacznych dla tych którzy je zmieniali, zatwierdzali i podpisywali się m.in. podszywając się pod Boga - jedynego ojca świętego w chrześcijaństwie.

Imię Pan, które jest wszak imieniem rogatego arkadyjskiego bożka z ogonkiem i kopytkami, ma też znaczenie kogoś kto włada - tu w znaczeniu ducha, bóstwa władającego człowiekiem wbrew biblijnym podstawom, które wszak dają jasno do zrozumienia że to Adam ma rządzić ziemią, a nie jakieś gadające byty manipulujące jego działaniami. A jak nazwać tego kto włada w tych starożytnych językach? Otóż imię to - Baal, czyli po spolszczeniu jako tytulatura "pan", względnie z angielska - "lord".

Fascynujące że kler w Polsce, zmieniając imiona oryginalnego tekstu, nie zrozumiał tego dosyć istotnego szczegółu, który skutkował tym, że inne duchy nakazywały mordować wszystkich wyznawców Baala (czyli nakazując łamać "nie morduj", no i uważając że mają prawo panować nad poczynaniami człowieka), niszczyć jego świątynie i eufemistycznie - być przykrym w obyciu dla czcicieli Baala - czyli tytularnego pana.

Gdyby obecną wersję Biblii, jednej z najbardziej prosatanistycznych (tzn. zakłamanej, ze zmienionymi fragmentami w tym imionami, fatalnie przetłumaczonej) przetłumaczyć na języki semickie to w całym tekście, zamiast oryginalnych imion-tytułów pojawiłoby się imię Baal.

Moi drodzy czytelnicy zapewne rozumieją, że towarzyszący mi pasożyt podający się m.in. za Elohima gdybym w niego wierzył byłby w stanie zmienić mnie w chętnego do "mordowania zdrajców i niewiernych Bogu" oddających kult Baalowi w świątyniach w których w przeciwieństwie do chrześcijaństwa wiernego duchowi Stwórcy oddające pod panowanie ziemię ludziom, a nie duchom, uważa się za cudowne figurki, obrazy etc. etc.

Jednakowoż według Jezusa to ciało jest świątynią - ciało każdego człowieka, a po moich doświadczeniach zauważam, że pasożyt chętnie widziałby je jako swój cichy domek, z człowiekiem jako swoją tarczą przed niebezpiecznym światem zewnętrznym, człowiekiem (a w zasadzie jego ciałem) który tego drania pasie przez lata swoim własnym kosztem.

Czciciele baala (bo jako że to tytuł, a nie imię, to powinno się go pisać z małej litery według obecnych zasad pisowni) w obecnych świątyniach nie rozumieją nawet tego, jak wielkimi są poganami. Według ich nauczyciela "zły to sługa który ma dwóch baali - panów" - a oni wszak mają swoich suwerenów którym muszą być posłuszni i wygląda na to że bardziej niż nakazom swojego nauczyciela.

Gdy wybierano obecnego papieża akurat w tym czasie na mieście zdobywałem portale w Ingressie, w pewnym momencie coś podłączyło mi się energetycznie do mojego biednego serduszka, co mnie jak zwykle rozeźliło, po czym zaczęli wychodzić ludzie z kamienic zadowoleni bo wybrano nowego pana państwa Watykan. O ile dwóch poprzednich przekląłem za ich w pierwszym wypadku bezpośrednią zdradę Jezusa - za kult Jego matki zamiast Boga, co jest niedopuszczalne na piastowanym przez niego urzędzie, uznawanie się za Boga - świętego ojca, przymykanie oczu na gwałcicieli Jezusa - pedofilów wśród kleru i tuszujących jak niejaki np. Dziwisz ich sprawek (jak swojego dobrego znajomka którego niedawno odwołano z Dominikany), o tyle drugi, członek Hitlerjugend najwyraźniej sam zrozumiał że ze swoją opieszałością w wykonywaniu poleceń Jezusa i tym samym tuszowaniem - nie tylko pedofilii - nie nadaje się na to stanowisko.

Obecny ma jeszcze czas, jednakowoż "śrubkę" polskiemu (i nie tylko) klerowi bez wątpienia trzeba jeszcze przykręcić, za swoje wielowiekowe zdrady i doprowadzić go do wykonywania poleceń Jezusa, a nie swoich kumotrów dalszych lub bliższych w czasie.

Tak czy inaczej, moi drodzy czytelnicy powinni zapamiętać, że Stwórca oddał ziemię człowiekowi, nie panoszącym się tu duchom i ich wielbicielom.

środa, 18 września 2013

Sodomia i gomoria

I przejęci przez pasożyty przyszli mówiąc: daj nam twoich gości, zabawimy się z nimi.

Podstawą dla pasożytów jest niewiara że jakikolwiek bóg, w którego po prostu nie wierzą, jest w stanie cokolwiek im zrobić, przez co nie mają problemu w podawaniu się za bóstwa. Bo nie wierzą w żadne konsekwencje podawania się za bogów, anioły etc etc. Zwierzątka, za które uważają ludzi, oczywiście im wierzą i dają się wykorzystywać, wierząc, że wypełniający lub "dotykający" ich pasożyt, potrafiący wywoływać określone reakcje biochemiczne w organizmie żywiciela to bóstwo, "święty duch" etc.

Czy Sodoma i Gomora w której zniszczono ludzi będące swoistymi gniazdami w którym ludzi wykorzystywano - zwłaszcza mężczyzn za to że ich organizmy dostarczały niemal narkotycznego wrażenia dla pasożytów w trakcie stosunków płciowych, opętując dzieci i niszcząc ich przez lata, poszukując kolejnych żywicieli - im mniej wyniszczonych tym dostarczających większych wrażeń - były jedynymi miejscami w których jawnie działały pasożyty?

Oczywiście - człowiek jeszcze posiadał w tym czasie technologię pozwalającą wyniszczyć zarówno strukturę fizyczną człowieka jak i dotknąć zniszczeniem pasożyty.
Jednakowoż zniszczenie miast i żywicieli lokalnych pasożytów nie dało rezultatów - wszak przetrwały i przez tysiąclecia rękami kapłanów wyniszczały wszelkie możliwości rozwoju, zamieniając rozwój umysłu i technologii człowieka w coraz bardziej popadające w ruinę i zapomnienie wydarzenia, zamieniając je w obrastające legendy i mity historyjki kapłańskich bajek. Kapłanów którzy zapomnieli czym są pasożyty i jak je zniszczyć, a wręcz zaczęli czcić jak poganie - bóstwa.
Bynajmniej nie płomieniem stosu, bo raz że pasożyt ma wówczas zbyt dużo czasu zanim cokolwiek mu się stanie na ucieczkę, która nie jest żadnym problemem. Takim płomieniem który zmieniał strukturę organizmów żywych, wysuszając je w jednej chwili, pozostawiając tylko krystaliczne struktury ciała stałego... swoistą sól. A ludzie którzy mieli bezpośredni kontakt z pasożytem i posiadający informacje na jego temat, zmieniający się czasem w diametralny sposób po tym jak opuścił ich ciało - cóż, płonęli zabierając informacje do grobu.

Równie oczywiście hipotetycznie nie jest powiedziane że ten który wydał rozkaz zniszczenia miast nie miał przy sobie pasożyta, który pragnął dominacji swojego gniazda na tej planecie, zważywszy na wyniszczanie i traktowanie jak zabawki populacji ludzkiej, nieco bardziej sprytny bo pozostający w ukryciu, cieniu, manipulujący bez widocznych negatywnych skutków dla swoich bezpośrednich ofiar - żywicieli.

Obecny kler, jak zresztą od wieków, bardziej interesuje się kiedy pierdnął jakiś człowiek nazywany świętym, rozmawiający z "duchami", względnie czy jakiś niezidentyfikowany byt pomógł jednostce by utrwalić wiarę milionów wyniszczanych przez pasożyty nakłanianych do wiary w "święte duchy" przez kler, każdego autoramentu, niż w to jak w rzeczywisty sposób niszczyć rzeczone pasożyty - tak jak przed tysiącleciami, dzięki współpracy z gośćmi niejakiego Enocha oferującymi broń do walki z lokalnymi duchowymi pasożytami. Oczywiście to kto stał za atakiem na Sodomę i Gomorę, oraz powody dla których zostały zniszczone dla kleru są jasne - to bóg (czy to ten który oddawał ziemię pod panowanie ludzi?) za niegodziwość zniszczył...

Naprawdę, te "enochiańskie zewy" po których zaczyna się słyszeć różne rzeczy z "drugiej strony" naprawdę bywają problematyczne gdy osoba na którą wpływa pasożyt, nie ma żadnych powodów by wierzyć jakiemukolwiek klerowi, a pasożyty wydają się coraz większym problemem jego otoczenia.

No ale Jezus was kocha. Podobno. Tak twierdzi gwałcący dzieci kler.
Moi drodzy czytelnicy.

Jeśli o mnie chodzi, to klerowi nie wybaczam.
Nie wiem jak mój pasożyt podający się za Elohima posiadający mnóstwo uciesznych historyjek o swoim pochodzeniu.

O metafizyce bytów mających dużo wolnego czasu i określających scenariusze wykorzystujące zmanipulowanych ludzi w okolicach Smoleńska to może innym razem.

wtorek, 17 września 2013

Mentalność tchórzy

Gwałcenie dzieci jest tchórzostwem pasożytów, niszczących ludziom życie. Podobnie jak obojętność całej przeklętej zgrai konwersujących z tymi pasożytami bytów nazywanych "opiekunami", nie uznających żadnych praw ustanowionych przez podobno chrześcijan.
Bezprawne naruszanie przestrzeni życiowej ludzi to dla nich norma, a obojętność z którą podchodzą do tego wynika z ich podobnej wszom mentalności, której ofiarą padają zazwyczaj najsłabsi, zazwyczaj bez rozwiniętego systemu obronnego organizmu.

Jezus może i twierdził że "co ustanowicie to będzie obowiązywało", jednak najwyraźniej były to mrzonki wierzącego w sprawiedliwość człowieka. Niestety, rzeczywistość jest pełna patogennych istot wywołujących choroby, mających się często za bóstwa lub "bożych posłanników".
Niestety, w większość to tchórze ukrywający swą obecność i wpisujący strach swoim ofiarom gwałtów i przemocy która jest niewidoczna dla postronnych, a mimo to wywołuje psychozy, co w połączeniu z destruktywną działalnością wszawych pasożytów powoduje coraz większe odchodzenie od rzeczywistości w której można by uzyskać pomoc ludzi względem wyniszczających zdrowie psychiczne i fizyczne, niedostrzegalnych mentalnych gnid.

O ile typowe patogeny daje się dostrzec, choćby przy dużym powiększeniu - co sprawia że wydają się cokolwiek bliższe dziełu stwórcy, o tyle wyniszczające działanie niewidzialnych, współpracujących ze sobą niszczycieli życia jest często brane przez postronnych który potrafią ich dostrzec za korzystne, podczas gdy w rzeczywistości tego typu osoby które potrafiłyby im zaszkodzić są omijane lub manipulowane by, zgodnie z wykładnią kleru, ludzie byli posłuszni duchom. Najbardziej zdradzieckim pasożytom we wszechświecie.
Doprowadzanie do kalectwa jest dla nich codziennością, tchórzliwe, skryte i wyrachowane nie mające nic wspólnego ze znanym, ziemskim ekosystemem. I jako obcy patogen, powinny zostać wyeliminowane.

Niestety patogenty mają swoich wiernych fanów w osobach religijnych wielbicieli duchów, i to nie tylko filmowych Kacperków, ale nazywanych świętymi morderców ludzi - mordujących i gwałcących przez wieki ludzi - mężczyzn, kobiety i dzieci. Nie ma wśród nich świętych. Tak jak nie ma świętych wśród roztoczy, wirusów i bakterii. Dobrych mordują, okłamują religijnymi lub ezoterycznymi mitami lub czynią niewolnikami na początku, by sprawiedliwość nigdy ich nie dosięgła. Małych parszywych tchórzy gwałcących małe dzieci, za wiedzą i przyzwoleniem pasożytów nazywanych "aniołami stróżami".
Oczywiście, że mi nie wierzycie. Nie ufacie. Uważacie za świra.
Moi drodzy czytelnicy.
A może fantastę...

Cóż, jeśli któryś z was się kiedyś przekona, że pisałem prawdę, to już mi go żal. Tak jak siebie, wszystkich straconych lat spowodowanych wpływami niewidzialnych pasożytów. Wpływami religijnych matołów odciągających ludzi od zbadania fizyki istnienia niewidzialnych pasożytów, matołów dla których zrozumienie prostego faktu że Stwórca wg ich świętej księgi nie dał żadnego prawa duchom do ustanawiania jakichkolwiek praw dla ludzi i że nigdy nie będzie powrotu do raju określając miejsce życia dla ludzi jako Ziemię. Stwórca wyroków nie zmienia w swej nieomylności. Każdy byt podający że przychodzi od Stwórcy łamał zasadę wiary w nieomylność wyroków Stwórcy, tym samym będąc kłamcą i jego przeciwnikiem. Każdy. Każdy kler czczący "prawa duchów" jest zatem zdradzieckim, tępym motłochem, oddającym cześć nie Stwórcy, tylko podającym się za niego bytom, służącym nie Bogu czy ludziom a szatanom, w mniejszym lub w większym stopniu.
Można co prawda przyjąć, że jeden z bytów nie podawał się za Elohim (głos "pana") tylko za tego kim był - jestem który jestem, błędnie uznanego za boga dzięki posiadanej przez niego potędze. Jedynym bogiem wszak był i pozostanie Stwórca oddający ziemię pod panowanie człowieka, a nie ducha, kimkolwiek by nie był i jakie nie było jego prawdziwe imię czy potęga jaką by nie dysponował. Czy jednak to byt podawał się za bóstwo, "mściwe" i do tego karzące ludzi a mordujące ludzi niewidzialne byty - nie?
I żaden prorok, podający się za proroka czy nawet "mesjasz" nigdy tego nie zmieni.

I tak wygląda wkopiowanie osobowości małego podłego wszawego demoniszcza, maniaka religijnego w osobowość człowieka. Ani nie głosi tez na ulicach, siedzi w domu i nie rusza się z niego. Nieustanny ból głowy i ustawiczne osłabienie nie pozwalają na robienie czegokolwiek. Eksperymenty jakie wykonuje i dręczenie na ofierze sprawiają że traci ona powoli rozum, na oczach wiernych czytelników którzy mają to głęboko w dupie. A w tle konwersujące z oprawcą byty nazywane opiekunami łaskawie przyzwalają mu na sadystyczne zabawy ze swoją ludzką zabawką, która wszak nie może zagrozić a nie ma nikogo kto by jej był w stanie pomóc, co oznacza że jest niegroźna dla tychże pasożytów.

Ofiara nie ma przyjaciół. Ma znajomych, wirtualnych. Jednakowoż nie może zbliżyć się do nikogo, bo jeśli nawet otworzy się przed kimś to dostaje po głowie, ośmieszana za plecami i obgadywana. Jest zazwyczaj lekceważona, osuwana od życia, traktowana jako źródło pomocy jednakowoż nie jako kompan. I trudno się dziwić, bo ofiara jest psychicznie stara, zdziecinniała i nie potrafi znaleźć się w towarzystwie osób, dla których pasożyty są obce, gdyż nigdy w dzieciństwie ich nic osobiście i bezpośrednio nie dopadło we własnym łóżku. I nie rodzic - pedofil. Tylko niewidzialny pasożyt, bliższy gwałcącym ludzi mitycznym "bóstwom" czy mordującym zarówno brzemienne kobiety jak i dzieci - mieszkańców Sodomy i Gomory. W co nie wierzył i nie wierzy nikt.

Oczywiście są osoby, które kiedyś coś dopadło, i po jakimś czasie doszły do jakiegoś rozwiązania, albo poprzez naśladownictwo swoich oprawców niszczyć pseudoprzyjaźnią nowych znajomych, albo pogodzić się z rzeczywistością, czasem wybaczyć i zacząć zupełnie nowe życie. W przypadku ofiary niewidzialnego pasożyta problem nie mija, nawet po farmaceutykach, ba wtedy ofiara staje się bardziej podatna i bardziej bezbronna. Wszak dręczenie jest codziennością, związaną z fizycznym bólem i brakiem możliwości samoobrony, po oślepieniu w dzieciństwie na możliwość dojrzenia swoich prześladowców.

Czego może oczekiwać ofiara od kleru? Milczenia. Kler z którym się kontaktowałem albo milczał, nie odpowiadając na żaden list, albo lekceważył problem w tym możliwość manipulowania umysłem ofiary. A nawet życzył sobie modlitw do duchów względem wybawienia z opresji. Bytów do których kierują wszak mniej opornych ludzi sadystyczne pasożyty, nakłaniając do wyznawania religii w których duchy pełnią pierwszorzędną rolę. Cóż, któż niszczy opętujące byty? Jezusa jakoś też parę razy spalono za "herezje" na życzenie katolickiego kleru.
Mahomet? Ładnie spisał co mu duch kazał.
I końca świata jakoś nie było.

Moi drodzy czytelnicy zapewne nie rozumieją że to nie jest przypadek medialny. Ludzie wolą w dzisiejszych wiadomościach obejrzeć telewizję i skupić się na tym co powiła jakaś kobieta z rodziny panującej niż dojrzeć nieszczęścia u swoich własnych sąsiadów. Oto dzieło katolickiego kleru w Polsce i ich całującej pierścienie Solidarności, której członkowie byli najaktywniejszymi twórcami donosów i pomówień w zakładach pracy w latach 80 ubiegłego wieku. Kleru któremu od początku zależało tylko na nie-swoich włościach, do których nigdy nie mieli żadnych praw bo własność w chrześcijaństwie jest własnością iście komunistyczną - wspólnotową wszystkich wiernych (jak uczy przypadek Ananiasza i Sefiry, według ducha który został uznany za świętego zdrada tych założeń zasługiwała na śmierć). Ale tego zdrajcy którzy uklękli przed Konstantynem nigdy nie nauczali w swoich katechetycznych salkach, ucząc później, że zlizywanie śmietany z ich kolan to nic złego, i nie mającego nic upodlajającego w swoim źródle. I delikatnie zapominając o tym, że ich ukochany "zamach smoleński" mógł mieć nieco bardziej metafizyczne źródło, którym był on sam - katolicki kler, przeklinający ten kraj jeszcze przed rozbiorami, po którym to przekleństwie następowało coraz więcej klęsk. Belki w swych oczach wszak trudno dostrzec, będąc najbardziej zdradzieckim, skurwiałym, spedalonym, pedofilnym... a może nie najbardziej pedofilnym bo wszak mamy jeszcze muzułmanów gwałcących dziewczynki, na życzenie osób będących pod wpływem duchów... "duchowieństwem" - które to słowo brzmi jak przekleństwo.

Ja nie wybaczam klerowi. Moich drogich czytelników mogę zrozumieć, że są niewierzący, lub mogą się nie znać na opisywanych problemach. Ale klerowi który sobie lekceważy informacje o opętaniach i dręczeniach? I może to mój pasożyt (podający się m.in. za Elohima) mówi przeze mnie, manipulując moimi krokami i działaniami, bo ta mała gnida uwielbia być w centrum zainteresowania, jednak nie po to by ofiara miała się lepiej, co po wprogramowaniu psychozy ofierze bywa dosyć problematyczne do uzyskania innymi środkami niż za pomocą pisma.

Zło faryzeuszy, uczonych w piśmie, którzy trzymają się wielokrotnie fałszowanych przez Watykan pism, trzymają się swoich budowli i fanów swoich założeń nie ma nic wspólnego ani z chrześcijaństwem ani nawet podstawowymi założeniami Biblii. Założeniami w których coś gadającego będzie pełzać po ziemi, i nie jak wąż, ale jak larwa dość rozmownych pasożytów - nie przychodząc z nieba, ale udając w swej "motylej" formie, "anioły miłosierdzia". I pomyśleć że swego czasu było jasne że do domów, w których przestrzega się prawa mojżeszowego "anioły" nie wchodzą, wierne zasadzie że w środku to już tylko łamiący przykazania siedzą związane z kultem obrazów. No ale wszak coś przychodzi gdzieniegdzie, a może wszędzie, tyle że jakby tych wiernych nie ma.


Może kiedyś dokończę.

poniedziałek, 16 września 2013

Przyjście

Czemu żaden Jezus się nie pojawił od wieków?

O ile kiedyś zwyczajnie mordowano go za to co mówił dzięki klerowi uważającemu że ma prawo mordować za czyjeś poglądy które były poglądami chrześcijan a nie zdrajców którzy uklęknęli przed propozycjami bestii - Konstantyna, i to bez względu na to czy rodził się niewolnikiem czy bogaczem, o tyle obecnie wszelkiego rodzaju - demoniszcza - pasożyty ludzi, naganiające wiernych do pseudochrześcijańskich zborów, w których bynajmniej nie są niszczone do cna by nikomu już nie zagrażały, ale "odganiane" by kolejna ofiara miała problemy w życiu i tworzyła problemy innym. W rzeczywistości to "odganianie" jest przez pasożyty traktowane jak zabawa, w której one nie ponoszą szkody a ludzie zaczynają wierzyć w cudowne zdolności sekciarzy, którzy uzyskali od Konstantyna - bestii podległej szatanowi prawa do manipulowania umysłami ludzi, a przez to władze nad królestwami i prawo do stanowienia królów.

Istnienie pasożytów niszczących umysły co zdolniejszych dzieci jest wszak korzystne dla pasożytów zamieszkujących domostwa ludzi, obojętnie patrzących na wyniszczanie ich właścicieli, bezprawnie przebywający w ich siedzibach, dopuszczających się zbrodni na ludzkości.
Gwałcą i otępiają małe dzieci, manipulują nimi i wyniszczają, przy biernym lub czynnym współudziale pozostałych pasożytów. Wyniszczają latam, przy całkowitej obojętności zdrajców nazywającym się klerem chrześcijańskim.
W chrześcijaństwie nie ma, nie było i nie będzie kleru.

Jezusa, póki tego typu byty bezkarnie działają przez lata też nie będzie. Podobnie tak długo jak kler będzie sobie lekceważył problemy ludzi z pasożytami wszelkiej egzystencji. Jednakowoż kler sam stał się pasożytem, więc z tej strony na pomoc nigdy nie będzie można liczyć.

Nie można liczyć ani na lekarzy, ani na przyjaciół - w tym stanie nie ma się przyjaciół, jest się tylko tłem o którym ktoś sobie przypomina gdy chce je wykorzystać, tłem od którego wymaga się pomocy, tłem od którego chce się coś dostać. I o którym zapomina się w momencie gdy uzyska się to czego się chciało.

Na wiernych czytelników pragnących tylko wpatrywać się w pisane teksty przez świra, religijnego maniaka też nie można liczyć.

Na Boga, który wszak stworzył możliwość zaistnienia tego typu pasożytów - też nie, choć kochać można, wszak długotrwałe otwarcie czakry serca poskutkowałoby niezależnym od obiektu miłości polepszeniem stosunków między otaczającymi osobami. Czy można liczyć na naukę by pozbyła się pasożytów? Większość naukowców którzy byliby w stanie coś zdziałać nawet nie wierzy w istnienie tego typu bytów. Nieprzypadkowo.

Pisanie tego jest marnowaniem mojego czasu. Religijnym bzdetem nie zbliżającym mnie ani do pozbycia się pasożyta, ani do przekonania kogokolwiek względem istniejącego problemu. Ponieważ jedynym sensownym rozwiązaniem byłoby pozbycie się pasożyta bez udziału jakiegokolwiek kleru, z wykorzystaniem sposobów naukowych i to nie polegających na umożliwieniu dalszego opanowania resztki świadomości przy udziale środków farmakologicznych otępiających ofiarę a przepisywanych przez idiotów którzy z psychiatrą pożegnali się w momencie gdy zamienili się w inkasujących za wypisanie recepty handlarzy.

Kogo obchodzi codzienne dręczenie jakiegoś blogera, naigrywanie się z niego, udawanie przyjaznego i podstawianie mu osoby które tworzą tylko nowe problemy w życiu względnie nowe rany w psychice. No kogo? Moich drogich czytelników?
Nie ma co się czarować, jestem dla was nikim. Kolejnym świrem.

Tego typu problemy stają się dopiero zrozumiałe dopiero wtedy gdy dotyka was to osobiście. Bezpośrednio lub najbliższych a i wtedy wierzycie najczęściej, że to coś zupełnie innego. Nie jakiś niewidzialny pasożyt, jeden z tych które od wieków towarzyszą ludziom, ukryte w małych miastach, w dzielnicach biedy, tam gdzie szaleństwo wydaje się czymś normalnym. Cóż, pasożyty sobie trenują na kolejnych pokoleniach dzieci, kler każe wierzyć duchom, a Stwórca już dawno dawno pokazał człowiekowi palec na wyjście z raju, po którym miał rządzić na ziemi, nie ulegając żadnym duchom - pasożytom, zwłaszcza tym, które podawały się za bóstwa kuszące jabłkami.

czwartek, 12 września 2013

Mesjanizm

Jeśli po latach dręczenia pojawi się byt który niby rozprawi się z twoim ciemiężycielem spytaj się czy to nie ten sam który cię dręczył tyle, że zmienił formę na inną byś był mu wdzięczny po latach tortur za pomoc.

Zwłaszcza że przez lata absolutnie nic nie zrobiło mu nic, tylko sobie konwersowało z nim na różne tematy.

Czy gdy komuś pomagasz to pomagasz ze względu na tego kogoś czy ze względu na swoją wiarę na temat pomocy czyli ze względu na siebie i swoje samopoczucie względem wiary w słuszność swoich przekonań? Czy jeśli ten ktoś nie spełnia oczekiwań co do własnych przekonań to należy go niszczyć lub skazywać na zniszczenie? Czy chciało się zatem pomóc sobie, własnej iluzji wiary, czy komuś potrzebującemu pomocy? Czy brak pomocy ofierze uderza w ciemiężyciela czy tylko mu pomaga kontynuować to co robi?

PASOŻYTY. Bez wyjątku.

Samarytanin chrześcijaninem nie był by powoływać się na wiarę w coś lub kogoś by pomagać.

Jezus wypędzał duchy nie z chrześcijan, bo ich nie było, tylko z ludzi o różnych wierzeniach i przekonaniach.

Mesjanizm w ujęciu biblii w której Stwórca daje ziemię człowiekowi musi zakończyć się jedynym logicznym wnioskiem że Mesjasz zrobi dokładnie to co Stwórca - pozbędzie się duchów, bez wyjątków, które rządzą ludźmi - twierdząc że przychodzą od Boga, ustalając i wmawiając ludziom takie zasady, by mordowali się między sobą i nienawidzili, pozostawiając w spokoju prawdziwy powód wielu chorób i problemów - niewidzialne pasożyty, pełzające po tym świecie twierdzące co jest dobre i złe i mające całe rzesze wyznawców i swoich kapłanów.

Jezus był na dobrej drodze do zostania mesjaszem wypędzając z ludzi duchy...
Ale najwidoczniej mu nie wyszło.
Ten który wykończy wszystkie duchy będzie niewątpliwie mesjaszem z woli Stwórcy, bo tylko cud boski sprawiłby że udałoby mu się uniknąć wszystkich czyhających na niego duchów. Nie jest powiedziane że w efekcie swoich działań nie doprowadzi że absolutnie wszyscy "staną przed Stwórcą", łącznie z "duchami", ludźmi i wszystkimi istotami które mają coś z ducha w sobie. Naprawdę mało prawdopodobne, choć odpowiednia technologia może już i byłaby możliwa do utworzenia. W końcu... Czy to pierwszy raz?

środa, 11 września 2013

Odpowiedzi

Lady Pank
Siedmioramienna tęcza

Siedmioramienna tęczo prowadź nas
Po krawędzi nieba w nowy świat
Zieleń i róż leczą serca ze wszystkich trosk
Po każdej z burz, gdy rozbłyśnie twój złoty most
Siedmioramienna tęczo świeć nam, świeć
I nadzieję w sercu nową wznieć

Będziemy biec każdą z siedmiu podniebnych dróg
Dopóki się nie dopali twój jasny łuk
Będziemy biec każdą z siedmiu podniebnych dróg
Dopóki się nie dopali twój jasny łuk
Dopóki się nie dopali... Siedmioramienna
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Dopóki się nie dopali twój jasny łuk
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Odpowiedzi nie są odpowiedziami.
Rozwiązania działań zamkniętych określonymi założeniami nie tworzą otwartych odpowiedzi. Odpowiedzią są pytania i sposób w jaki są zadawane. Rozwiązanie zagadki nie tworzy nowej - nauczenie się tworzenia zagadek jest ich opanowaniem. Wygraną z niezadanymi pytaniami.
...bo krainy marzeń umysłu ogarnęła czerń wymuszona przez pasożytniczy byt wymuszając logikę tekstu bez formy, byt wykorzystujący i niszczący złudzeniami swoją ofiarę.

piątek, 6 września 2013

Hierarchia

Jezus odmawiał szatanowi gdy ten mu proponował władzę nad krajami (królestwami), gdyż rozumiał konsekwencje podejmowania decyzji za innych. Nie mówiąc już o tym, że szatan nigdy nie miał prawa czegokolwiek ofiarowywać człowiekowi, ani od niego wymagać, zwłaszcza na planecie otrzymanej od Stwórcy, będącej kolebką ludzi - rodziny Adama.

Zwykły kłamca gdy kogoś oszuka może poprosić o wybaczenie osobę którą okłamał. Kłamca u władzy oszukuje wielu, czasem wszystkich, wykorzystując swoją władzę dla korzyści własnej lub bliskiej mu garstki osób - w porównaniu z wykorzystywaną większością.

Poseł który nie spełnia obietnic wyborczych, nie pracuje by je spełnić i nie działa aktywnie by je spełnić jest kłamcą, oszustem i wymaga odpowiedniego osądu. Jeśli uzyskuje korzyści np. w ramach poparcia w przyszłości na wysokopłatne stanowiska za określone ustawy, lub uniki prawne, względnie zaciąganie długów wśród państw które mają później gwarantować odpowiednie stanowiska takiej osobie, to jest to zdrada narodowa kwalifikująca się nie tylko pod trybunał stanu ale także pozbawienie wszelkich praw obywatelskich do końca życia.

W chrześcijaństwie (nie mylić z katolicyzmem) wybaczyć mogły tylko ofiary swojemu winnemu, po tym jak winny przyszedł do ofiary i poprosił o wybaczenie. Jeśli ofiara była chrześcijaninem, to jak uczył Jezus powinna mu wybaczyć. Ale nie musi.

Poseł będący oszustem, doprowadzający do zwiększania np. deficytu budżetowego elementarnymi brakami względem swojego wychowania obywatelskiego (traktowanie wyborców "z góry" nie oznacza że nie ma się tego samego punktu siedzenia pełzającego robactwa jak większość podających się za bogów duchów, których pełzanie w szlamie polityki porównywane do ruchów węża jest uwłaczające dla tego biednego zwierzęcia) czyli zrozumienia swojej służalczej roli względem wyborców, jak również brakami w liczeniu wywodzącymi się zapewne jeszcze ze szkoły podstawowej gdzie zamiast uczyć się liczyć, dbał głównie o swój zewnętrzny wizerunek i odpowiednie znajomości - nie jest raczej w korzystnej sytuacji z punktu widzenia wszelkich "sądów ostatecznych".

Wyobraźmy sobie, że taki poseł musi przeprosić osobiście każdą ofiarę którą oszukał i uzyskać od niej wybaczenie, względnie zapracować na to by mu wybaczyły (i doprowadzić do tego by ofiara wybaczyła, czyli została albo chrześcijaninem względnie buddystą choć ci ostatni z biegiem czasu względem głoszonych nauk są jeszcze dalej od swego protoplasty niż pedofile podający się za arcybiskupów wśród katolików).

Wybaczyć musiałaby ofiara - nie Bóg, nie Jezus, nawet nie jakiś duch podający się za anioła czy bóstwo, nie jakiś klecha dla którego liczy się głównie to, co dostanie na tacę czy odpowiednie fundusze za poparcie takiego czy innego posła ze swojej mównicy i rzecz jasna uprawiający odpowiednia politykę swojego suwerena któremu musi być bezwarunkowo posłuszny (musząc bezwarunkowo łamać nawet przykazania dawane przez Jezusa swoim uczniom) - ale ten któremu zawinił. Każdemu z osobna.

No i czy Jezus nie postąpił sprytnie nie garnąć się do polityki czy kapłańskiego osądzania ludzi i określania taryfy - tyle za to przewinienie, tyle za tamto? Przecież stwierdził - nie sądźcie to nie będziecie sądzeni, a jak ktoś przyjdzie osobiście, to powinno się mu wybaczyć.

To takie cudowne rozwiązanie dla każdego widzącego świat przez różowe okulary, cieszącego się z towarzystwa duszków - Kacperków, uczciwych polityków i prawa do wolnej wypowiedzi i kończącego na palach, krzyżach, stosach względnie - ciupie i w łańcuchach jeśli nie szafocie w innych czasach lub miejscach.

Oczywiście te różowe okulary to drobna przesada, bo tkwi w tym mały kruczek. Otóż trzeba być takim chrześcijaninem jakim nauczał Jezus, a nie jakim naucza kler. Jezus, który święcie wierzył że lepiej by sobie ktoś odciął to czym grzeszy nim miałby się spotkać z karą po śmierci.


Ach, ileż czasu zajmie takiemu Rostowskiemu szukanie po śmierci wszystkich oszukanych obywateli tego państwa i proszenie ich o wybaczenie za oszustwa jakich dokonuje, za braki w swoim wykształceniu... a może po prostu ma problemy ze wzrokiem? ...któremu umyka wielomiliardowe zwiększanie deficytu wspólnoty, której częścią się nie czuje, bo zrezygnował z niej na rzecz obcych państw i wspólnoty członków ich rządów z którymi czuje się lepiej niż z najbiedniejszymi, uczciwymi płatnikami podatków w Polsce, dla których tacy jak on stanowią prawo?
No i kogóż się wyśle by go pilnował aż nie wybaczy mu każda osoba?
Każda oszukana osoba...

Czy też może wystarczy odpowiednio spreparowany program nadzorczy bazujący na określonych zasadach scalających wszechświat i takie bezduszne "piekiełko" kontroli przez bardzo, bardzo, bardzo długi czas? Oparte o neuronalne siatki i pola energetyczne... No ale pstt... Jakby politycy, wojsko albo kapłani się dorwali do narzędzi władzy absolutnej to znowu trzeba by potopu, a po wiekach jakiś Owidiusz opisywałby jak to tylko naiwnych oszczędzono, którzy nie mieli bladego pojęcia o dokonaniach co poniektórych ludzi.


Niech będą przeklęci za życia posłowie za niedotrzymanie swoich obietnic, wszyscy którzy przysięgali na Boga i złamali tę przysięgę. Niech dopadnie ich to, co mnie. Podające się za Elohima demoniszcze.


Jezus zdecydowanie odradzał przysięgi. Władzy którą mógł uzyskać przez szatańskie manipulacje np. kłamstwa, w tym wyborcze, zdecydowanie się wyrzekał w trakcie kuszenia.


Czy moim drogim czytelnikom podoba się taki wyrok ostateczny?

BTW Czy wiecie jak wygląda klasyfikacja kolejnych stopni "szatańskich kapłanów" widziana z zewnątrz okiem ezoteryków? Dawno, dawno temu znalazłem taką w Internecie, kiedy jeszcze neostrada nie opanowała polskich młodocianych i można było znaleźć faktycznie interesujące artykuły. Choć ludzie tak jakby potem odchodzili a to wyjeżdżali do Izraela, a to zaczynali kolaborować z buddyzmem... Oczywiście, że dręczący mnie pasożyt wywołuje zidiocenie mojego własnego "ja" i wymuszanie konkretnych religijnych tematów, które moje ateistyczne "ja" uważało za bezsensowne do rozważań, bo jak świadczą tysiąclecia zakłamań w religiach świata, każdy kler znajdzie coś żeby wykorzystać wiarę ludzi, a do tego olać ciepłym moczem ciążące na nim obowiązki. I tak coraz mniej we mnie - "mnie".