poniedziałek, 31 grudnia 2012

Płaszcz

Ból - król królów
Panują nim i nim są zwyciężani
Zamknięci w klatkach
Złudzeń władzy

Przymusem zaleceń
Tortur i kar wszelkich
Ból - sprawiają
Niepojęty

Płaszczem okryty bólu
Ze znakiem - król królów
Koronę duch i lud nakłada
Za sprawą woli - szatana

Słowem co ból zadaje
Rózgą co pismem uderza
Biczem prawdy twórz pręgi
Na plecach kłamstw papieża

Dręcz, wydawaj go na cierpienie
Niech uczy się katorgą i bólem
Zadawaj mu proste pytania
Niech przenikają przez skórę

Niech jad niewinnych pacholąt
Ścieka i wżera się w rany
Niech sól łez zgwałconych mniszek
Zadaje mu ból - niezrównany

Tłumy klęczące przed bestią?
Od wieków gną przed nią kolana
Zło udające dobro
Władza zawsze ta sama

...

Koniec czasem przynosi
Uśmiech kota z gałęzi
Kapelusznika choroba
Lustro srebrnej pieczęci

Puk, puk - pukam w zwierciadło
Woda, srebro czy rtęć?
Jaką odpowiedź przyniesie [odbicie]
Gdy zamkniesz już oczy swe...

niedziela, 30 grudnia 2012

Anathema

Egzorcystyczna Modlitwa Chrześcijan
(Międzynarodowe Bractwo Katolickie Odnowy Ducha Świętego i Ruchu Obrony Rodziny)

Oto katolickie wyklęcie - excommunicatio maior, celebrowane przez biskupa w asyście 12 księży z zapalonymi świecami.

"Przeklęty(a) niechaj będzie w domu i na dworze, przeklęty w mieście i na roli;
Przeklęty niechaj będzie siedząc, stojąc, jedząc, pijąc, robiąc i śpiąc;
Przeklęty niechaj będzie tak, iż w nim zdrowego członka nie będzie, od wierzchu głowy aż do stopy nożnej.
Niechaj wypłyną wnętrzności jego, a ciało jego niech robactwo roztoczy.
Niechaj będzie przeklęty z Ananiaszem i Zafirą,
Niechaj będzie przeklęty z Judaszem zdrajcą,
Niechaj będzie przeklęty z Abironem i Dathanem, których ziemia żywcem pożarła;
Niechaj będzie przeklęty z Kainem mężobójcą;
Niechaj mieszkanie jego będzie spusztoszone,
Niechaj będzie wymazany z ksiąg żyjących i ze sprawiedliwymi niechaj nie będzie pisany i pamiątka jego na wieki niechaj zaginie.
Niechaj na ostatnim sądzie przeklęty będzie z diabłem i z anioły jego i na wieki niechaj zginie, jeśli się nie upamięta. Fiat! Fiat!"

Na hasło" Anathema!" - księża rzucają świece na ziemię aby zagasły i depcą je nogami. Równocześnie rozlega się bicie w dzwony.

Czy wiecie jak taka klątwa rzucona przez papieża w asyście purpuratów podziałała na Polaków? Czy rozumiecie że nie za bardzo wiedział jak ją potem ściągnąć, po wygranej przez polskiego króla, a może raczej jak zadufany dupek nie uważał tego za stosowane mając się za Boga na ziemi. Rzucona zarówno na mężczyzn jak i kobiety w tym brzemienne? Rzucana przez pseudoboga i oddająca kraj pod panowania czarta?
Nie ma wybaczenia.
Nie było.
Nie będzie.
Żadnego z rzucających tego typu klątwy, zwłaszcza bez wyszczególnienia na kogo nie uważam za swego brata. O wielbiciele Jezusa. W żadnym wypadku Jego uczniowie.
Nie wybaczam klątwy rzuconej na komunistów.
Zarówno na mężczyzn jak i na kobiety, w tym brzemienne.
Nie wybaczam.
Za żadną klątwę która we mnie trafiła.
Nie wybaczam.
Żaden nie prosił mnie o wybaczenie.
Nie wybaczam.
Nie uznaję katolików za chrześcijan, tylko za tępą, otumanioną klątwami działającymi od wieków bandę satanistów oddających cześć bestii. Czynami i działaniami.
Jesteście poddanymi praw bóstw z których czerpaliście zmieniając sens całego chrześcijaństwa.
Nie wybaczam.
Każdy katolik przeklinający komunistę zasługuje na stos, według waszych starych praw, tym samym pozbawia się prawa do nazywania się chrześcijaninem i oddaniem hołdu szatanowi przez uczynienie krzywdy swoim współbraciom - ludziom.*)
Wyrzekam się tej wiary. I każdej pochodnej która powielała jej błędy.
Nie wybaczam.
Nikt nie błagał o wybaczenie przeklętych.
Nikt.

Banda satanistycznych pedofilnych starych zboczonych chorych psychicznie biskupów nie ma prawa ani do jednego grosza z moich podatków. Każdy który zostanie im przekazany wbrew mojej woli uznam za kradzież za którą obcinano ręce. Wieczność bez jęzorów i kończyn może być problematyczna w Otchłani.

Oby trafiło was wszystko to, co życzyliście ludziom o których nic nie wiedzieliście. O klerze niedotrzymujący umów. Pomimo uznania Mitry i innych bóstw i duchów w swoim kalendarzu i oddawania im pokłonu pod innymi imionami.
*) Uczeni religii w szkołach rezygnujący z Jezusa popełniali tę samą zdradę co wszyscy pierwsi uczniowie Jezusa, łącznie z Piotrem. Czy zasługiwali oni na tę klątwę? Osoby nie uczone religii w szkole jakiej Judaszowej zdrady mieli się dopuścić nie znając nauk Jezusa? Czy i oni zasługiwali tę klątwę? Banda antychrystów na papieskich stołkach od wieków nie rozumiejących niczego z poletka swojej własnej wiedzy ezoterycznej, korzystająca z zasad sieci o topologii gwiazdy i nie pamiętająca swoich własnych wyroków.
Sądziliście wydając wyroki - będziecie sądzeni.

sobota, 29 grudnia 2012

Apokryficznie

"Będzie jak postanowicie" - mniej więcej coś takiego podobno Jezus rzekł Piotrowi, a więc możliwość stanowienia praw. Podobno dawał też władzę nad duchami. Czy jednak nie było tego już wcześniej? Konkretnie w momencie gdy Stwórca przekazywał władzę na ziemi człowiekowi?
Oznaczało to ni mniej ni więcej że od samego początku "duchy" miały się słuchać prawa stanowionego przez ludzi. Nie na odwrót. To że Jezusa za to pierwotne podejście do tematu znienawidziła cała masa bytów to inna kwestia. No a prawo - względem wykorzystujących ludzi bytów trzeba by wykorzystać takie, jakie aktualnie obowiązuje w np. Kodeksie Karnym. Tylko gdzie zamykać złośliwe, psychicznie chore byty, których istnienie według np. Prawa Mojżeszowego kończyłoby się ostateczną śmiercią danej istoty. Motyw na siłę wprowadzanego wybaczania (które dotyczy tych którzy przyjdą do osoby której zawinili bez kogoś dodatkowego - oczywiście jeśli są chrześcijanami a nie wyznawcami idei opowiadania komuś co się zrobiło bez rozwiązania rzeczywistego problemu, komuś kto wolał cesarski urząd nad prawdę Jezusa) oczywiście większości bytów by odpowiadał - większość życia niszcząc i programując niszczoną ofiarę a potem z udawaną pokorą prosiłyby o wybaczenie.
W takich wypadkach trzeba wiedzieć, że z premedytacją wyniszczający byt na siłę wprowadzający określaną wiarę nie ma nic wspólnego z byciem "bratem" czy "siostrą" w rozumieniu chrześcijańskim. To że katolicy (i nie tylko) przez wieki na siłę konstantynowali podbijane ludy nie oznacza że należy im wybaczyć. Na pewno nie tym, którzy nauczali nie rozumiejąc czego nauczają. Którzy dopisywali nowe treści do starych tekstów. Np. typu sekt Maryjnych nie mających nic wspólnego z naukami Jezusa - w takich sektach kapłan zamiast opowiadać czego nauczał Chrystus wszak powinien przyjść ze swoją matką jako przykładem osoby która powinna być na pierwszym miejscu wyznawanego przez się kultu. Matki księży na ambony - aż chciałoby się krzyknąć, bo odpowiada to wyznawaniu kobiety która nie nauczała i która nie była zbyt przychylnie przyjmowana przez ówczesny kler - ze wzajemnością (ot dosyć antyklerykalna była jak na tamte czasy, co można odczuć w naukach Jezusa będącym wrogiem wszelkich uczonych faryzeuszy, zresztą - cóż się dziwić - skoro była brzemienna i jak mnóstwo ludzi obecnie stwierdziło nie z Józefem, co zazwyczaj powoduje określone konsekwencje wśród starych bab i chłopów którzy nie lubią tego typu osób w budowlach sakralnych, a co do judzenia na tematy z kim i gdzie to zawsze byli chętni, w tym do rzucania kamieniami i skłaniania do ucieczki np. na osiołku swoich ofiar, które doskonale zapamiętywały milczenie lub współudział kleru w takich sprawach).
Jednakowoż jeśli ktoś chce mieć spokój powinien wybrać wyznawanie jakiegoś ducha w okolicach, zwłaszcza prowincjonalnych, w których kręcą się byty mało oświecone, za to bardzo mściwe, złośliwe w swej istocie będące starymi zboczonymi ramolami. Nie że to coś właściwego czy będzie mieć cokolwiek wspólnego z wyznawaniem Stwórcy, chrześcijaństwem czy tym podobnym. Jednakowoż usatysfakcjonuje tych, którzy mają gdzieś życzenie Stwórcy względem oddania ziemi człowiekowi. Wszak bestie wolą by przed nimi klękać. A czasem nawet całować pierścienie i zlizywać śmietanę z kolana.
Wierzący w Torę (a właściwie Torze) jednak zawsze powinni pamiętać że Stwórca dał panowanie nad ziemią człowiekowi. I duchy, niezależnie od imion, niezależnie od swej wiedzy i potęgi nie mogą się tu rządzić. A władzy ma ktoś nad nami tyle ile sami mu dajemy. No chyba że zrobi z premedytacją zaprogramowanego na określone poglądy człowieka po tzw. "praniu mózgu" po którym zaczyna się klękać wbrew wszelkim oryginalnym naukom i przestrogom - kto oczekuje klękania.

wtorek, 25 grudnia 2012

Ogłoszenie parafialne

Z nieubolewanym żalem, w związku z ustawicznym nieopłacaniem naszych usług pomimo zawartego paktu, informuję iż tzw. czyściec i dotychczasowa umowa przestaje funkcjonować z dniem dzisiejszym, co wiąże się z pozostawianiem członków sekty katolickiej, w szczególności kapłanów i arcykapłanów, w tym samym miejscu do którego kierowali członków innych sekt od wieków i to bez względu na modły oszukiwanych ludzi.
Jednakowoż dziękujemy za udział w naszym Planie.
Względem nieopłaconych dotychczas rachunków informujemy o wysłaniu w najbliższym czasie Komornika do przedstawicieli waszej sekty.
Wesołych obchodów rocznicy narodzin Mitry.
הילל בן שחר
(Φώσφορος)
PS. Używanie nakrycia głowy nazywanego "mitrą", do czegoś powinno zobowiązywać, zważywszy że Mitra był bóstwem patronującym dotrzymywaniu umów i zgody między ludźmi, czego najwyraźniej nie zrozumiało wielu czczących jego narodziny od czasów niewierzącego Konstantyna wywołujących religijne wojny. A tak BTW - zgadnijcie jakie są imiona aniołów przygrywających na trąbkach w pewnym objawieniu.

sobota, 22 grudnia 2012

Sługa

Sprzedam biblię z autografem
Dzisiejsze motto już w czasach mojej podstawówki figurowało jako dowcip, już wtedy stary i oklepany. Niestety, po latach, gdy nabyłem 5 wydanie (na nowo opracowane i poprawione) tzw. Biblii Tysiąclecia okazało się ono smutną rzeczywistością. Na początku tejże książki pojawił się przedrukowany autograf niejakiego Jana Pawła II. Arcykapłana niepokalanej Jezusem dziewicy, który przywłaszczył sobie tytuł Boga a mianowicie - Ojca Świętego (pamięta ktoś że Jezus twierdził że jest tylko jeden święty ojciec?), czyli tak jakby ktoś żyjący w nieco innej iluzji rzeczywistości niż moja, uważał że to nic nie znaczy gdy przywłaszczy sobie boskie imię, miano (określone przez Jezusa) i będzie potem podpisywał Biblię, w której podmieniono imiona głównych bohaterów na bardziej odpowiadające podpisującemu je człowiekowi.
Naprawdę trudno dziwić się katarom, widzącym w papieżu antychrysta, skoro w podpisywanej przez niego książce, imię przychodzącego Sługi - Jezusa (który właśnie tym mianem się określał), zamieniono na Pan. Które to imię lub inaczej miano określa kogoś kto ma własne sługi, kogoś kto decyduje za innych, odbierając im prawo do decydowania za siebie. Obce znaczeniu imienia o którym mówił Jezus i działalności samego Jezusa. Ale jakże bliskie katolickiemu sposobowi pojmowania służby w której się panuje i daje do całowania pierścienie czy koci dzieci dając do zlizywania śmietanę ze swoich kolan. Pojmowania tradycyjnego, dzięki ustaleniu zasad panowania przez Konstantyna nad naiwnymi ludźmi - dla wszystkich swoich urzędasów. Pojmowania tradycyjnego do której wielokrotnie odwoływał się pozostawiający swój autograf w Biblii arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy.
Panujący - Pan, to wszak nie jedyne znaczenie tego słowa, które w języku polskim odnosi się także bezpośrednio do imienia arkadyjskiego bożka - Pana. Rogatego, z kopytkami i ogonem o niepochamowanym popędzie seksualnym, bożka pasterzy i lasów. Jednego z pierwowzorów diabła takiego jakim widzieli go ludzie przed wiekami. Zaiste, katarzy mogli by potraktować arcykapłana niepokalanej Jezusem dziewicy, któremu podlegali oprawcy i gwałciciele dzieci czy misjonarek - dziewiczych sióstr zakonnych w sutannach, których bronił i ukrywał przez całe życie, jako antychrysta, uważającego że ma prawo do manipulowania imionami biblijnymi i sygnowania swoim podpisem wszystkie zmiany i poprawki w piśmie uważanym za święte. I o ile Jezus może by się tylko wściekł i nawet kamieniami by nie rzucał (w kogoś) o tyle Elohim z którego zrobiono arkadyjskie bóstwo falliczne byłby w stanie mieć nieco bardziej krwiożercze poglądy do zaistniałej sytuacji. No jak tu nie rozumieć katarów i ich przepowiedni.
Czasem puste księgi wozi się na konwenty fantastyki. Można pokazywać nawet ich pustą zawartość i używać jako dzienników magów, graczy rpg... Czasem nawet wspomina się na takich konwentach takie książki jak Diuna w której figuruje zreformowana biblia protestancko-katolicka w której zapewne przynajmniej imiona wróciłyby do stanu pierwotnego w celu nie doprowadzania do pewnych kataklizmów w wyniku doprowadzania do szału pewnych bytów.
Cóż, to że proroków się nie rozumie w wyniku przemieszania znaczeń kulturowo-symbolicznych oraz języków nie oznacza że ich nie ma. Chyba że ograniczają się ściśle do terminologii naukowej i jednego kręgu kulturowego, wtedy łatwiej zrozumieć o co komu chodzi lub chodziło. Nie żebym ja rozumiał wszystko, ja się za Stwórcę czy inaczej Świętego Ojca w żadnej mierze nie uważam. Na pewno także nie uważam że pedofile czy gwałciciele powinni funkcjonować na stanowiskach związanych z nauczaniem w przeciwieństwie do sporej części zarządzających sektą katolicką.
Zaś co do imion czy tez mian nie należy używać ich nadaremno. Jeśli kogoś nazywa się zajadłych kłamców kierujących do nauczania dzieci chorych zboczeńców to w żaden sposób nie należy używać imion w rodzaju "łaskawy", "dobry" czy "mądry", "wiedzący" lub "miłosierny". Użycie takich imion względem bandy wykorzystujących zwyczajnych ludzi starych ramoli byłoby nadaremne, tak samo jak użycie znaczenia w tłumaczeniu wszelkich imion, w tym dosyć znanych 72 hebrajskich do wszystkich którzy choć bardzo by chcieli być stworzeni na podobieństwo Boga, nie zasługują na żadne z tych imion. Choć są też inne poza 72... Ale nie należy używać ich nadaremno. Dotyczy to np. miana "pasterza".

piątek, 21 grudnia 2012

Petycja

Z okazji przejścia do nowej ery życzę wszystkim ludziom, którzy rozmawiali ze mną w ciągu ubiegłego roku, wszystkiego najlepszego.
Mój kot - Petycja - zazwyczaj dostaje to co chce. Miauczy, znacząco się ociera, czasem oblizuje pyszczek i kieruje raźnym krokiem w stronę lodówki. Czasem potrafi siedzieć i uporczywie wpatrywać się w pustą miskę, czekając aż ją zauważę i coś mi przyjdzie do głowy. Poranne budzenia też bywają różnego typu.
Jako że konserwy stoją tuż obok puszek z jedzeniem dla kota, kicia wiedząc że stamtąd bierze się jej paciaja na talerzyku często obciera się o inne puszki - niekoniecznie z tym co dla niej najlepsze. Jednakowoż traktując identycznie to co jeść może, jak i to co czasem po otwarciu powącha, czasem skosztuje (kukurydza) ale w zasadzie nie jest jej ulubionym pokarmem. Ot taka humorzasta Petycja.
Petycja czasem pragnie miłości. Bardzo. I wtedy płaszczy się i udaje jamnika wręcz na kocich kolanach. Byle zaznać odrobiny miłości. W takich momentach trzeba pamiętać że kot to zawsze kot i myśli instynktownie, bez przewidywań na przyszłość "co będzie później".
I o ile można powiedzieć kotu "tak, tak, zaraz cię nakarmię" o tyle klęczącej, udającej czarnego, niskiego psa, Petycji pragnącej zaspokoić swą potrzebę miłości należy zdecydowanie powiedzieć "nie, nie - weź mi ten tyłek sprzed nosa", albo liczyć się z konsekwencjami związanymi z zaspokojeniem przedłożonej petycji. Zazwyczaj trzeba zadbać o to, co się urodzi. Wszak ileż można komuś wciskać efektów niezbyt udanych decyzji związanych z pełnymi fałszywej miłości petycjami w których tak naprawdę chodzi o zaspokojenie własnych, zwierzęcych potrzeb? Nie, trzeba wiedzieć kiedy odmówić. Kotu.
Trzeba wiedzieć co będzie później z małymi Petycjami, żeby nie wylądowały na śmietniku czy na dnie stawu, względnie by w drastycznych przypadkach nie zostały spalone przez domorosłego satanistę narażającego się poważnie (i to bardzo) pewnemu bytowi przedstawianemu zazwyczaj z głową kota. No bo kto adoptuje małe Petycje?
Ja już swoją mam, dostałem ją jako urodzinowy prezent. Dlaczego miałaby ona dostawać racje głodowe wraz z małymi Petycjami w wyniku szerzenia zgody na fizyczną, zwierzęcą, instynktowną, bezrozumną i kopulatywną miłość bez ograniczeń reproduktywnych? Zwierzę wszak nie potrafi się zabezpieczać przed skutkami instynktownego zewu natury, zgłaszanego donośnym miauczeniem swojemu ulubionemu członkowi stada - z punktu widzenia iście kociego.
Zwierzę które nie myśli kopuluje i nie myśli co będzie potem. Zdaje się na czyjś rozum. I przyrodę. Pełną śmietników. Miłość pani natury. Na łonie której silniejszy zagryza i zjada słabszego. Naprawdę trzeba uważać na Petycje, bo w obecnych czasach wypuszczenie jej na dwór może skończyć się dla niej postrzałem z wiatrówki. Przez kogoś z obcego stada, wyznającego zasady efektów niepohamowanej miłości cielesnej. Przed którymi broni ją jej ulubieniec. Ograniczając i więżąc na małym obszarze własnego mieszkania.
Być może byłaby szczęśliwsza i bardziej pokiereszowana na terenach na których nie ma kogoś takiego. Być może zdechłaby, rozjechana przez nieuważnego kierowcę lub zaraziłaby się jakąś poważną chorobą. Może miałaby więcej szczęścia - nie wiem.
Śpi teraz w moim mieszkaniu. Ma okres śpiewów nocnych więc pewnie śpi.
Z Petycjami trzeba uważać.

czwartek, 20 grudnia 2012

Hokus pokus

[roboczy]

Puk puk
Pukam do pieczęci bram
Otworzy mi je ktoś
Czy otworzę je sam?

Ostatnimi czasy obecny arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy udzielił szatańskiego błogosławieństwa osobie, która obiecała karę śmierci jako świąteczny prezent.
Nie błogosławieństwo dla ofiar pedofilii swoich podwładnych, nie dla osób które w sposób rzeczywisty działają na rzecz pokoju. Dla tych, którzy chcą zmienić prawo tak, by móc zabijać, pomimo jawnego przeciwstawiania się tym "nie morduj" z 10 przykazań. Obecny arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy wskazuje zatem komu tak naprawdę służy. I za co został przeklęty kolejny urzędas hierarchii postkonstantynowej. Bynajmniej nie za trzymanie pod swoją opieką domu schadzek jak niejaki Cyryl za wschodnią granicą.
Przeklęty... Co to znaczy?
Np. jak wprowadzenie do podświadomości "klątwy" czyli swoistego "czegoś nałożonego", "oddzielającego", "bariery" ma wpływ na żywy organizm oraz na otoczenie w którym się bezpośrednio znajduje. Jak "bariera" znajdująca się w świadomości organizmu generującego pole biolelektromagnetyczne wpływa na jego zachowanie? Np. funkcje związane z wymianą tlenu i jonami względem skóry objętego "klątwą" organizmu.
Załóżmy że ta bariera powstaje. Skóra przestaje normalnie funkcjonować, "oddychać". Nie w 100% ale wystarczająco silnie by zatrzymywać w mięśniach, tkankach toksyny. Wraz z postępującym zatruciem pojawiałyby się wszak problemy związane z psychiką. Czasem większe, czasem mniejsze, zależne od pracy nerek, sposobu odżywiania, warunków życia itd. Skóra już nie usuwa tego co normalnie, pojawiają się miejscowe "zgrubienia", reakcje alergiczne jako efekt nieusuniętego "czegoś", trądzik, etc. Organizm staje się zatruty, pojawiają się depresje, czasem halucynacje (i to nie koniecznie takie jak u posła M. który w czasach studenckich popalał marihuanę a po latach tropi ruskie pochodzenie każdej brzozy - co jest najlepszym dowodem na to, że lepiej jednak nie popalać bo nigdy nie wiadomo jakie efekty będzie się miało na starość).
Bariera jonowa generowana przez własny mózg, do którego ktoś coś wprowadził za pomocą sieci bioelektromagnetycznej żywych organizmów. Bariera której nie stwierdzi lekarz standardowymi badaniami np. morfologii krwi. I której nie pozbędzie się organizm jeśli dostarczy mu się leków psychotropowych.

Skóra gadów jest sucha, szorstka lub delikatna, wytwarzająca rogowe tarcze (żółwie i krokodyle) lub tarczki i łuski (jaszczurki, węże), nieprzepuszczalna dla gazów, nie mogą więc oddychać przez skórę. (źr. Wikipedia)

Ograniczona wymiana gazowa u ssaków zatem zamienia skórę ofiary w skórę gada, przynajmniej w pewnym zakresie.
Czy komuś coś świta w związku z pewną opowieścią?

Czy ktoś pamięta przerzucających się wzajemnymi klątwami średniowiecznych i późniejszych tzw. duchownych? Rzucających klątwy na ludzi którzy przez powiązania energetyczne i fałszywe nauki oddawali im hołd, wzmacniając działania osób które przez samo rzucenie choćby jednej klątwy stawali się niczym innym jak zwykłymi czarownikami, dla których miejsce było na stosie w ówczesnych czasach? Według ówczesnych zasad.

Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?
Królowa siedzi na tronie i piękniejsze od siebie skazuje na śmierć. W białym lukrowanym pałacu z balkonem z którego macha do poddanych i w którym zjada się ciało człowieka. Przez całe wieki. Piękniejsze - bo bardziej naturalne i nie wychowane wśród iluzji bogactwa, wyklęte przez macochę. Ach jakże przeklina inne które mogłyby zagrozić jej pozycji. Królowa - wiedźma - wykańczająca męża - dziewica - bo przecież nie matka.
Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?

Po przerywniku (z okazji 200 lecia baśni Grimmów) wróćmy do jednej z podstawowych "klątw". A w zasadzie oddziaływania psychiczno-psychologiczno-fizycznemu z utrwaleniem efektu za pomocą środków wewnętrznych i/lub z pomocą zewnętrznych ustabilizowanych generatorów drgań, przygotowanych w celu zrobienia komuś poważnej krzywdy. Wszak to tylko kwestia spojrzenia na "magiczne" przyrządy jak na elementy składowe, efekty przez nie generowane i powiązanie ze zjawiskami fizycznymi oraz założeniu że nie posiadamy w tej chwili wszystkich możliwych narzędzi badawczych i nie wiemy wszystkiego, aczkolwiek jeśli coś działa, to znaczy że istnieją elementy które generują odpowiednie zmiany w ramach fizyki wszechświata lub są generowane w sposób celowy - tu mamy do czynienia ze skutkami wtórnych działań "obcych" świadomości a te działania mogą opierać się o sztuczne zasady swoistych "systemów rpg". Aby poznać pierwotne zasady trzeba by się uniezależnić od efektów tych systemów. Poznać wszechświat taki jaki stworzył go Stwórca, a nie taki jaki ktoś chce nam pokazać że jest. Opisany na bazie wymysłów lub błędnie zinterpretowanych wizji rozmaitych form. Opisany i zbadany w nikłej cząstce.
Do tego nie można być wierzącym w Boga czy wierzącym w ateizm. Do tego trzeba być sceptykiem względem wszystkiego. Łącznie z tym, w co się wierzy i uznaje za pewnik. Całej otaczającej rzeczywistości. Jak to stwierdził Budda - sprawdzać, wszystko sprawdzać.
Zwłaszcza te wszystkie kolorowe reklamy i polityków... Ale to tak na marginesie.
Miało być o klątwie.











wtorek, 18 grudnia 2012

Kozioł ofiarny

Anielskie skrzydła i skóra węża
A w tle gdzieś czai się symbol
- tęcza
Gmina chrześcijańska opierała się o wspólną pracę wszystkich jej członków dla jej dobra. Wspólna praca przy minimalistycznym traktowaniu własnej własności, zgodnie z przykazaniami Jezusa zgodnie z którymi - para sandałów i szata to wszystko co posiadał uczeń Chrystusa w ramach własności osobistej. I nie dotyczyło to tylko tzw. apostołów. To dotyczyło każdego, kto przyjmował Jezusa za swego nauczyciela, co wiązało się z przyjęciem stanowiska ucznia, posłusznego nakazom Chrystusa. Robotnik wart jest swej strawy? Dotyczyło to każdego. We wspólnocie natomiast wypracowany majątek był własnością komuny dzielącej się wyprodukowanym zyskiem w zależności od potrzeb. komuny w której byli tylko bracia i siostry, gdzie nie było ani różnic narodowościowych ani w ramach statusu społecznego, nie było niewolnictwa i podległości związanej z całowaniem cudzej błyskotki na palcu.
Jakkolwiek niektórym się wydaje że są "sługami bożymi" to zapominają o bardzo podstawowej kwestii. Jezus nie służył Bogu jako takiemu. On służył ludziom - pomocą, leczeniem, egzorcyzmami i to niezależnie od wyznania chorych. Nie zmuszał do podążania za nim. Nie stawiał warunków przy udzielaniu pomocy. Przychodził jako sługa nie "pan papież", "pan biskup" czy "pan ksiądz" względnie "pani stara panna zakonna". Sługa to ktoś kto służy ziemi na której żyje. Służy nawet cesarzowi, choćby miał inne poglądy niż te które ma się samemu.
Zabawne że trzymanie za mordę kleru przez tzw. komunę pozwalało na rozwój wspólnot i zachowań prochrześcijańskich. W socjaliźmie, bo komunizmu to tu nigdy nie było. Na pewno nie dzięki panom biskupom dybiącym na majątki, nie dzięki cinkciarzom i dorobkiewiczom wykorzystującym koneksje polityczne byle tylko nakraść i wykorzystać sytuację ile tylko się da.
Sług wśród nich nie było. Ale klękających wielbicieli Jezusa - miliony. Złośliwego, cynicznego, czasem naiwnego, walczącego z faryzeuszami Jezusa zapatrzonego w pewna wizję świata. Naprawdę ciężko to zrozumieć. Jak głupi potrafią być ludzie. Niektórzy nie rozumieją że pewne restrykcje zawsze są konieczne bo inaczej ludzie zaczynają głupieć przy tendencji do ciągłej zabawy. I wykorzystywania naiwnych ludzi.
Kler jest podły. Poza wybitnymi jednostkami, większość zazwyczaj jest głupia albo podła. Głupia, bo pomimo umiejętności czytania ewangelii nie stosują się do przykazań bezpośrednio przekazanych przez Jezusa cedując sposób postępowania na siedzących na tronach panków dających pod nos do całowania symbole zdrady zasad chrześcijańskich. Poniżania jednych ludzi przed innymi. Zgodnie z bestialskim planem Konstantyna. Podła, bo wykorzystuje wiarę innych ludzi w celu bogacenia się lub zabawy choćby w zlizywanie z ich kolan śmietany.
To nie są w żadnym wypadku chrześcijanie.
Tylko żerujące na ludziach pasożyty.
Głupie czasem są w stanie jeszcze czasem czegoś się nauczyć, podłe można zaliczyć, co mogę przyznać, do wielbicieli Jezusa, wykorzystujących cudzą wiarę do własnych celów. Jezus nie pytał się jakiej wiary jest człowiek któremu pomagał. Ochrzczonych - może raczej ojanowionych - na świecie prawie nie było. Ludzie byli dla niego ludźmi. Nie niewolnikami, świadkami Jehowy, muzułmanami, ewangelikami, kalwinistami czy żydami. Nie Grekami, Francuzami, Samarytaninami, Egipcjanami czy Polakami. Byli ludźmi. Niezależnie od wiary i światopoglądu.
Zabawne, że dzięki trzymania za mordę kleru nie było w tym kraju wykorzystywania dzieci na taka skalę, jak w krajach które były tolerancyjne i demokratyczne. A czasem ultrakatolickie w których jedni podający się za chrześcijan rzucają kamieniami w drugich, i to w tej optymistycznej wersji. Tak to bywa gdy nikt nie trzyma za mordę sługusów hierarchii ustanowionej przez niewierzącego w Jezusa Konstantyna, przed którego zaleceniami klęknął kler tzw. katolicki i których tradycyjnie się trzyma od wieków. Wywołując wojny religijne, paląc naukowców i innowierców, rzucając kamienie, pisząc księgi służące wzywaniu duchów, paktując z Lucyferem i niepokalaną Jezusem dziewicą babilonu. Siedząc i pozycji tronu podstawiając pierścienie do całowania klękającym ludziom. Na pewno nie służąc. Wielbiciele sług. Wielbiciele służenia im. Wielbiciele wiernych, bezmyślnych niewolników. Nie świadomie interpretujących pismo ludzi. Rozumiejących to co czytają, co widzą, co ich otacza. Wielbiciele tradycji w której mają prawo decydować za innych. Iluzoryczne prawo nie mające nic wspólnego z chrześcijaństwem. Chrześcijaństwem gmin, w których każdy pracował dla dobra wspólnoty, a nie tylko czerpał z nich korzyści. Wspólnoty, którą opuszczano by nauczać mając nie setki bagaży ze sobą i stada ochroniarzy tylko parę sandałów i szatę na sobie oraz wiarę. Wiarę której nie miał żaden noszący się w lektykach biskup czy papież, wielbiący tradycyjne poddaństwo innych wobec siebie.
Sługa nie jest noszony.
Sługa nosi.
Żaden z ludzi którzy wykorzystywali innych w sprawach wiary nigdy nie miał nic wspólnego z chrześcijaństwem. Uczeń Jezusa załatwia sprawy chodząc na piechotę lub korzystając ze wspólnych środków dostarczanych i wypracowanych przez wspólnotę dostępnych najbiedniejszemu jej członkowi za darmo, zwłaszcza religijne. Bo najbiedniejszy członek wspólnoty chrześcijańskiej ma dokładnie tyle samo co najbogatszy.
Tylko - chrześcijan nie ma.
Jednemu cesarzowi udało się zlikwidować wszystkie teksty i ludzi związanych ze zrozumieniem zasad życia we wspólnotach chrześcijańskich i powiązań ewangelicznych z tym zyciem oraz konsekwencjami określonego sposobu życia, wymagającego pracy dla dobra wspólnoty i rozumu od każdego jej członka.
A inny wykorzystał mit i tęsknotę za leczącymi i uzdrawiającymi uczniami Jezusa.
Ludzie często wykorzystują naiwność. Fałszywie rozumianą dobroć. Naiwni wierzą, że jak wszystko komuś dadzą to jest to słuszne. Nakarmić głodnego - tak. Dać mu na alkohol - nie. Doprowadzić do lekarza i wyleczyć - tak. Dawać wszystko co chce - nie.
Ta mowa to tak, tak ,nie, nie. Rozum potrafiący zarówno się zgodzić jak i odmówić. Rozum potrafiący zdecydować i osądzić co jest słuszne.
Sądźcie. Bo was każdy ocenia. Lepiej lub gorzej. Często z uśmiechem wbijając nóż w plecy.
Jadowicie, złośliwie komentując za plecami i udając przyjaciół tuż przy was.
Tworząc imaginacje rzeczywistości. Złudzenia książek dla dzieci w których dobro zwycięża zawsze a świat jest pełen przyjaznych ludzi, a nawet jeśli pojawi się ktoś mniej przyjazny to ten ktoś na pewno przegra. Tylko... Że świat składa się z ludzi którzy wielbią politykę Kalego, którzy "kocą" dzieci i podstawiają im do lizania kolana - jeśli nie coś innego. Dla których świat składa się ze sług i panów. Żaden z panów nie jest chrześcijaninem. A słudzy... Nie wszyscy rozumieją podstawowe zasady. Łącznie z tymi że w oczach panów są sługami, niezaleznie od narodowości czy pochodzenia. W oczach panów są zawsze niewolnikami którzy mają spełniać ich życzenia. Bezmyślną tłuszczą, którą trzeba trzymać z dala od nauki, zrozumienia i pisma. Trzymać z dala od poglądów które są w stanie zagrozić panom. Wielbiącym sługi za ich głupotę, dzięki której mają to czego tylko zapragną.
Sługi które czasem stają się panami stosującymi politykę Kalego.
Bycie sługą nie jest jednoznaczne z byciem chrześcijaninem.
O nie.
...i nie każdy mógł być członkiem wspólnoty. Świadome decyzje powodowały o tym czy ktoś oddawał cały majątek wspólnocie, godząc się na zasady Jezusa czy pozostawał jej wielbicielem. Wspólnocie pracującej na swoje utrzymanie, nie żerującej na osobach "z zewnątrz". Nie wykorzystującej innych jako sługi i mających się za panów właścicieli miasteczek i wsi, panów ludzi i niewolników nie mających prawa do własnego zdania. Torturowanych bezlitośnie gdy mieli inny pogląd na gwałcenie ich żony przez lokalnego panka.
Żaden z nich nigdy nie był i nie będzie chrześcijaninem, choćby twierdził że wielbi Jezusa. Stając się czyimś panem i każąc sobie usługiwać, kogokolwiek poniżać, okazywaliby tylko swoją totalną ignorancję w sprawach zasad życia chrześcijan i poglądów Jezusa. Który przychodził jako Sługa. Nie jako Pan.
Stając się czyimś panem, każącym przed sobą klękać, przestaje się być chrześcijaninem.
Ja wam nie wybaczam.
Niczego.
W chrześcijaństwie wybacza osoba której się zawiniło. Wśród chrześcijan z których każdy jest uczniem i każdy stosuje się do zasad nakazanych przez Jezusa, których uczniowie mieli strzec, nie zmieniać i nie wymyślać nowych.
Wśród chrześcijan z których każdy posiada parę sandałów i szatę a cała reszta jest wspólnym majątkiem wspólnoty. Wśród których każdy ma tyle samo co inny i każdy się dzieli ze sobą tym co ma na pamiątkę Jezusa, a jeśli chce przyjąć Jezusa do siebie to adoptuje osierocone dziecko (nawet będąc dziewicą można mieć Jezusa za dziecko ];P ). Nie ma rytuałów i świąt innych niż siódmy dzień - sobota. Chyba że cała wspólnota uznaje że stać ją na wspólne świętowanie w inny dzień. Ale wspólne. Nie wybiórcze.
Czy wiecie jaką Inkowie rzucili klątwę za parszywą zdradę działającego za zgodą papieża mordercy?
Czy wiecie jak poskutkowała klątwa rzucona przez papieża na Polskę?
Od której skutecznie odwoływał się polski król i która pomimo wygranej w sądzie nigdy nie została zdjęta przez żadnego zdrajcę sprawiedliwości na papieskim stolcu? Łącznie z kremówkowym wielbicielem Jezusa oddającym się w całości jego matce?
Jak poskutkowała klątwa rzucona na wszystkich - brzemienne matki, embriony, niemowlęta, dzieci, kobiety i mężczyzn w tym kraju?
Rzeczpospolitą sprzed wieków?
Kremówkowy zdrajca Polski nawet nie pomyślał o tym by ściągać klątwy szatańskiej sekty paktującej z Lucyferem która rozsiadła się na Watykańskim tronie, prawdaż?
Jak poskutkowały te wszystkie wzajemnie rzucane klątwy między różnymi odłamami pseudochrześcijaństwa? Klatwy, za rzucenie których, każdy, niezależnie od pozycji i piastowanego urzędu rzucający powinien trafić na stos, zgodnie z zasadami którymi się kierowano. Łącznie z papieżami i biskupami - zarówno katolickimi jak i luteranami.
Klątwy wywołujące waszą wzajemną głupotę. Głupotę związaną z całkowitym brakiem zrozumienia działania klątw. Psychologiczno-fizjologicznymi powiązaniami organizmów i własnym umiejscowieniem biologiczno-fizycznym świecie Stwórcy. Głupotę skazująca na śmierć wszystkich, którzy śmieli dowiadywać się więcej niż grono starych hipokrytów mających kochanki i sadowiących swoich bękartów na kardynalskich stołkach.
Nie wybaczam.
Niczego.
Konkordatu z Hitlerem.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam w imieniu wszystkich objętych papieskimi klątwami dzieci.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam w imieniu wszystkich oczernianych, przeklętych przez papieża, prawdziwych komunistów i ich dzieci.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam tortur i wojen religijnych.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam i za każdą przeklętą w tym kraju brzemienną przeklinam kolejnego papieża.
Nie wybaczam.
Ja który piszę w obecności ducha podającego się m.in. za Elohima.
Ogłupiony klątwami ochrzczonych i bierzmowanych satanistów figurujących w kościelnych księgach jako katolicy i tak opisywani przez lubujących się w 98% statystykach biskupów.

...byle do piątku.
Polak, Niemiec i Rusek, spotykają diabła. Diabeł mówi:
- To są wyścigi do nieba, kto ma najmniej grzechów, dostanie lepszy transport.
Rusek dostał samochód, bo miał 0 grzechów, Niemiec dostał skuter, bo miał 15 grzechów, a Polak miał 100 grzechów i dostał rower.
Rusek do nieba dotarł pierwszy, Niemiec drugi.
Czekają, czekają i Polaka nie ma, w końcu postanowili poszukać go.
W połowie drogi zobaczyli zepsuty rower i obok krzaki, a w krzakach podrapanego i śmiejącego się Polaka. Pytają:
- Czemu się śmiejesz?
A Polak odpowiada:
- Bo widziałem papieża na rolkach.

środa, 12 grudnia 2012

Powtórka

Najgorszą herezją dla kłamców zawsze będzie prawda.
Jezus twierdził że przyszedł służyć i z punktu widzenia ducha podającego się za Boga takie twierdzenie było mu na rękę. Z jego punktu widzenia wszak służenie to to czego oczekiwał od ludzi. Z tego punktu widzenia Jezus niewątpliwie był Mesjaszem dla ludzi oczekujących służenia Stwórcy, który już jasno dał do zrozumienia co myśli o całej sprawie.
Jednakowoż z punktu widzenia Stwórcy wyganiającego Adama, człowieka, z raju by rządził na ziemi to lekko dziwne podejście. Oferowanie przez tzw. szatana Jezusowi ziemskich królestw, w ten sam sposób w jaki ujęto to w jednym z psalmów Dawidowych przez hmm Elohim, wszak kolidowało z postanowieniem Stwórcy. Wszak Stwórca miał nie wpływać na ludzi, człowiek miał rządzić na ziemi danej nie duchom by miały prawo "oferować królestwa", tylko żywym ludziom. A to co sobie ubzdurały duchy wpływające na ludzkość, pragnące sług i grające między sobą swoimi ofiarami, okłamywanymi przez swoje sługi, niezależnie od wyznawanej religii.
Idea prawa do rządzenia ziemią człowiekowi, symbolicznemu Adamowi, odnosi się do równości wszystkich ludzi do rządzenia, takich samych praw przy ujęciu człowieka jako Adama i całego jego potomstwa. Czyli wszyscy mieli mieć takie same prawa. Bez lepsiejszych cesarzy, monarchów czy kleru. Ba, Stwórca pokazując wymowny palec na wyjście z raju Adamowi nie mówi nic na temat religii.
Czyli również nic na temat kleru. Wszyscy mają mieć te same prawa.
Jak w pierwszych chrześcijańskich gminach.
Gdzie nie było podziału na narodowość ich członków, gdzie nie było kleru - wszyscy wyznawcy nauk Jezusa stosowali się do jego bezpośrednich nakazów, w tym odnoszących się do posiadanego majątku, nadwyżki uważając za majątek wspólnoty o którym decydowali wszyscy jej członkowie wspólnie, na równych prawach. Niezależnie czy z punktu widzenia Rzymu byli niewolnikami czy ówczesną szlachtą.
Ktoś kto się nie stosował do wszystkich nakazów Jezusa - nie był chrześcijaniem. Co najwyżej marnym naśladowcą.
Ludzie którzy z pokorą przyjeli życzenia Konstantyna, dostosowując się do jego wyznania w imię określonych korzyści cesarskich urzędników, stracili prawo do nazywania się chrześcijanami w tym samym momencie, gdy pokłonili się nowemu panu i przestali stosować się do przykazań Jezusa, łącznie z tym do zachowania jego przykazań czyli nie wprowadzania swoich własnych, a raczej przykazań nowego pana. Ktoś naprawdę myśli że katechizm katolicki ze zmienionymi 10 przykazaniami czy uznaniem pierwszego dnia za siódmy ma cokolwiek wspólnego z przykazaniami Jezusa?
Ja wiem, że demoniszcze ciągle manipuluje moją biedną głową, pozostawiając niedopowiedziany problem co zrobić takimi jak on bytami przez całe życie wpływającymi na ludzi, ich decyzje, a czasem - otępienie. Nie "potępienie" tylko "otępienie". Wywołane oddziaływaniami związanymi z zapaskudzaniem układu oczyszczającego układ nerwowy, wywoływaniem psychoz, odcinaniem od ludzi.
Sprawiające ból fizyczny i psychiczny i mający destruktywny wpływ na ofiary.
Stwarzające pozory pomocy w celu uznania go za "świętego", pozory wartości przebywania w jego otoczeniu.
Nie.
Stwórca oddał ziemię człowiekowi. Nic poza nim nie ma prawa decydować o jego losach na tej planecie. Wpływać na niego czy to chytrością, manipulacją innymi ludźmi, z poziomu siły czy olśnienia swoją potęgą i wiedzą.
Nakazywać mu by zabijał i niszczył innych ludzi. Choćby w niezwykle poetycki sposób.
I nie znaczy to by się okłamywać czy mordować, mieć setki bóstw czy wyznawanych duchów obok Stwórcy. Tylko zrozumieć, że ta ziemia jest dla ludzi którzy wszyscy mają te same prawa, ich i ich wszystkich dzieci. Z których żadne nie jest ważniejsze od innego. Trzeba nauczyć się rozumieć pewne zasady, pozwalające na współistnienie różnych ludzi oraz sposób na pozbywanie się wszelkich duchów ze swego otoczenia. Które jak nie kijem to marchewka chcą skłaniać do swoich poglądów swoje ofiary, jakże często mające smutny żywot, który poświęcają na konwersacje z duchami zamiast życiu na tej ziemi.
A ludzie? Oszukiwani domieszkami trucizn powodujących ślepotę i jednocześnie wzmacniających smak i zapach przetwarzanej żywności, pewnego dnia wymrą. No chyba, że producenci przestaną okłamywać ludzi nazywając substytuty żywności - żywnością. Chyba że handlarze przestaną sprzedawać iluzję jedzenia.
Chyba... No bo przecież religie uczą tylko pierdół o raju który Stwórca zamknął przed handlarzami fałszu i obłudy, przed mordercami, w tym z powodów religijnych.
No żal Jana Pawła I, który mógł być całkiem niezłym pismakiem z żelazną rózgą chłoszczącą wszelkich oszustów. Począwszy od tych mających czelność nazywać się chrześcijanami.
Przypominam że ja się za takiego nie uważam, zważywszy na pewne kwestie związane z poddawaniem się duchom które potrafią tworzyć niezłe efekty dźwiękowe 3D, a i wizualnie też pewnie umieją oszukać zmysły.
A tak btw mam pytanie na maturę z religii :)
Czy "straszliwy sędzia" będzie:
  1. miłosierny,
  2. cierpliwy,
  3. wybaczający,
  4. straszliwy.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Pryszcz

Według instrukcji watykańskich pedofilia to mały pryszcz przy homoseksualiźmie. Traktowanemu jako choroba - wyleczalna, czasem jako efekt działania szatana a najczęściej efekt braku ojca.
O braku ojca najwyraźniej świadczy homoseksualizm wśród kleru, np. poznańskie orgietki duchowieństwa i im podobne cytowane w prasie konwersacje SMSowe z 18 latkami - ani chybi brak opieki ze strony ojca. Którego podobno katolicy mają tylko jednego. Brak wiary? Czy też choroba psychiczna, dość popularna w pewnych kręgach kleru zdającego się tylko na opiekę matki - wszak o ojcu zapominają zbyt często tworząc w sobie kompleksy Edypa.
Choroba psychiczna?
Któż zatem zezwala na to, by chorzy psychicznie nauczali ewangelii? Inni wariaci? A może to opętanie? Szatańskie opętanie zarówno tych którzy podsuwają pedofilom kolejne tereny gdy tym się omsknie nóżka, jak i zmieniających tereny szaleńców. Psychicznie chorych wielbicieli roszczących sobie prawa do nauczania. Nauczania ewangelii z punktu widzenia tradycji katolickiej - zdrajców Chrystusa. Którym zawsze pasowało nauczanie przez psychicznie chorych, zakompleksionych miłośników mamuś i nie potrafiących się bronić przed nienormalnymi zachowaniami i działaniami kleru - dzieciaczków.
Czy papież jest chory psychicznie? Opętany? Czy jest tylko głupim figurantem spiskujących purpuratów?
Jak głupim trzeba być by zezwalać na pedofilię wśród nauczycieli ewangelii? Czy wystarczy nazwać to psychiczną chorobą? A może już opętaniem? Opętaniem babilońską dziewicą? Niepokalaną Jezusem? Dziewicą nie mającą nic wspólnego z macierzyństwem? Dziewicą nie przekazującą ani jednej nauki w chrześcijaństwie, które nazywa się chrześcijaństwem ze względu na Jezusa a nie jego rodziców.
Czy tego typu głupota/choroba/opętanie nie koliduje z piastowanym urzędem? I to nie tylko papieskim. Kardynalskim. Arcybiskupim. Biskupim etc. etc.?
Fani małoletniego Jezusa lubią go zapewne za to, że jako niemowlę nie wygłaszał poglądów i nauk które stanowią podstawę chrześcijaństwa. Że nie pyskował z faryzejskim klerem tylko ciumkał cycka jak każde małe dziecko? Fani, którzy przestaliby by być fanami gdyby przyszło im w rzeczywistości z nim dyskutować z pozycji wykładowców Pisma a nie przyglądania się z satysfakcją wiszącemu na krzyżu upokorzonemu bezrozumną siłą człowiekowi.
Lud zawsze wielbił widowiska, a wypowiedzi Jezusa przyciągały uwagę. W tym również widowiska kończące się śmiercią głównego bohatera, nawet jeśli wcześniej był ich ulubieńcem. Oto mentalność Kalego - jak my pyskujemy to dobrze, jak nam pyskują to się zamyka i morduje. Lub pozbawia pracy dzięki swoim wpływom jak niejaki Michalik policjanta który śmiał wlepić mu mandat, ten sam Michalik który psychicznie chorym na mocy watykańskich instrukcji i mocy zysków ze strzyżonych owiec pozwala nauczać i wykorzystywać kolejne ofiary. Katolicki kler pod tym względem ma wielowiekową tradycję, do której tak chętnie odwoływał się poprzedni arcykapłan niepokalanej Jezusem dziewicy, mający niczym Stalin już za życia swe pomniki. I podobne, encykliczne, podejście do prawa do dyskusji z głoszonymi przez się tezami.
Cóż, z chorymi psychicznie względnie opętanymi czy też głupcami nie ma co dyskutować. I tak wiedzą lepiej. Gołąb wszak w swoim rozumieniu wygrywa na szachownicy na którą nasra i poprzewraca figury.
Wydaje im się że wiedzą. Zwłaszcza jeśli opierają się o tradycje, o których czasem zapomnieli celowo, bo nie chcą pamiętać, jak również koliduje to z ich oficjalnym wizerunkiem medialnym, kolidującym z możliwością zysków. Zwłaszcza, gdy opierają się o tradycje klątw na narody, których nie raczą ściągnąć pomimo wygranych procesów jak chociażby Polska z Watykanem swego czasu. Gdy opierają się o tradycję rzezi i wojen religijnych, nepotyzmu i nominacji małoletnich wypierdków do godności kardynalskich. Niektórzy pamiętają tych dupczących co podleci padalców, wykorzystujących koneksje z tatusiem na papieskim tronie.
Jakże psychicznie chorym trzeba być by odwoływać się do katolickiej tradycji? A może opętanym? Czy też bezkreśnie głupim dobrodusznym figurantem kliki trzymającej w rękach fundusze watykańskiego banku, mającym pozory władzy i swój balkonik do machania do uśmiechniętych tłumów. W których nie widać zbyt wiele uśmiechniętych ofiar papieskich instrukcji dotyczących m.in. pedofilii. I nie tylko pedofilii. Mającego pozory wpływów na politykę i reprezentowaną przez siebie religię. Żyjącego w swoim własnym iluzorycznym świecie. W świecie gdzie nie ma ofiar swoich decyzji. W którym wszystko jest piękne, białe i najlepiej finansowane przez inne kraje, do których zamiast piechotą, jak wymagał Chrystus, wybiera się samolotami, kuloodpornymi autkami i gdzie radosne tłumy spijają kremówkowe opowiastki z uwielbieniem i uniżonością. Poddaństwem i tradycyjnym padaniem na kolana przed łaskawą ręką z wyciągniętym pierścieniem - przynajmniej nie kolanem ze śmietaną. Przed dobrotliwym uśmiechniętym staruszkiem który odpowiada jako udzielny władca za wszystkie czyny swoich podwładnych.
W tym kilkadziesiąt tysięcy sprawców pedofilii w takiej np. Holandii czy Irlandii.
Odpowiedzialny za miliony tradycyjnych kłamstw i zdrad na całym świecie.
Uśmiechnięty dobrotliwy staruszek.
Nie wygląda na takiego złego...
Stara panna Teresa też nie wyglądała na jędzę pastwiącą się nad pensjonariuszkami w swojej instytucji.
Kiedy ostatni raz w Rzymie był potępiający kler za faktyczne przewiny i niezgodność działań z przykazaniami Jezusa uczeń Jezusa? Czyżby czasach tzw. apostołów? Przecież nie od czasów poddaństwa wymogom Konstantyna względem religii. A public relations opanowano bez wątpienia już wieki temu. Służ albo giń - prawdziwa dewiza Watykanu. Wszak nie każdy chce wykazać się odwagą jak Jan Paweł I w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej wśród swoich wyborców. Niektórym wystarcza pisanie, wspominki o kremówkach, machanie z balkonu i grzebanie się we wszystkim, tylko nie w pomyjach i purpurowym szambie własnych terenów.

sobota, 8 grudnia 2012

Sen

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdy ma siostrę i każdy ma brata
Gdzie nie ma władców i nie ma poddanych
I każdy w rodzinie jest wespół kochany

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdą sierotę przyjmują jak pana
Gdzie nie ma królów i nie ma narodów
I nie ma między ludźmi wrogów

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdy ma prawo do własnego zdania
Gdzie nie ma kapłanów i nie ma rytuałów
I każdy używa mądrości - nie czarów

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie każdy te same prawa posiada
Gdzie nie ma szlachty i nie ma też wojska
I wszędzie rządzi prawda i to całkiem prosta

Moje królestwo jest nie z tego świata
Gdzie nikt nie klęka i nie używa bata
Gdzie każdy na pamiątkę z głodnym się dzieli
Jadłem i napojem nie tylko przy niedzieli

Moje królestwo jest nie z tego świata
...
Ot taki sen
...
Wariata

środa, 5 grudnia 2012

Tik tak, tik tak...

Czy w buddyźmie figuruje coś pod podobnego do "modlitw o uwolnienie". Choć zapewne niektórzy wskażą mantry do tzw. "wielkiej matki" ew. może jakiś dewów (które to duchy bodajże na bliskim wschodzie uważane są za złe czyli "szatany") to należy pamiętać, opierając się historię jego życia, że Budda medytował opierając się wszelkim duchom. Kuszeniu przez "władcę demonów", "jego córek", wszelkiej potrzebie nawiązania z nimi rozmowy. Kłamliwej i oszukańczej u samej jej podstawy, mającej wpłynąć na wolę człowieka pod każdym możliwym względem. Ile z tego opierania się było u jednego z Karmapów który utworzył, na podstawie konwersacji z duchami, księgi mające "związywać duchy" i bronić przed "demonami".
Zagwozdka - w którym wieku zaczęto stosować mantry które zaczęły odwoływać się do duchów które mają pomagać w uwolnieniu się od duchów? Dlatego z mojego punktu widzenia mantry tego typu nie mają nic wspólnego z buddyzmem Buddy.
A skuteczność?
Skoro celem ducha jest wprowadzenie opętanego człowieka w błąd to przekonanie go do skuteczności którejś z metod pozbywania się duchów za pomocą innych duchów, za które wszak są w stanie się podać w przyszłości. Np. jako różne "matki boskie" proszące naiwne dzieci o pozwolenie na opętanie. Przekonanie człowieka ma tu główne znaczenie - zaczyna wierzyć w nadrzędną rolę duchów w swoim życiu. Bez względu na to czy jest to tzw. "demon" czy "anioł".
Stwórca wyraźnie pokazał palec Adamowi każąc wynieść się z raju, a to co za nim popełzło na tę ziemię zawsze chciało być uważane za ważniejsze od jej żywych mieszkańców. Skutecznie przekonany, padający przed duchem na kolana człowiek oddaje pokłon bestii. I o ile Budda najwyraźniej rozumiał ten problem, o tyle cała masa jego wielbicieli najwyraźniej tego nie zrozumiała.
A strażnicy nauk? Wolą by nauki buddy nie wychodziły poza kolorowe warstwy kłamstw i są w stanie dać największą moc tym, którzy będą się trzymać ich systemów rpg.
Ich filozofii.
Ich zasad.
Ich hierarchii.
Czy Budda korzystał z amuletów? W czasie medytacji? Ze "świętych obrazków", "posążków" etc. etc.? Czy miał taką potrzebę?
Jak bardzo są w stanie niszczyć ludzi "duchy"? Doprowadzać do ich upodlenia? I jaki wpływ na "duchy" mają masy oszukanych wyznawców nienawidzących często ludzi, których nie znają osobiście, a z racji poglądów o których sednie nie mają żadnego pojęcia, są totalnymi ignorantami opierającymi się o zdania "tych co wiedzą lepiej" lub oceniających idee na podstawie wypierdków idei którzy nigdy nie wykorzystywali ich w praktyce inaczej niż po to by uzyskać własne korzyści manipulując innymi. Kler, politycy, mafia.
A demokracja ateńska to taka piękna idea w której każdy ma pojęcie o polityce i ma prawo decydować o każdej sprawie. Fakt że tyczyła się mężczyzn. Ale za to wszystkich obywateli państwa-miasta. Nie wybiórczej, partyjnej bandy swojaków, oligarchów, wielbicieli nepotyzmu - niezależnie od reprezentowanej strony.
O wspólnotach chrześcijańskich zapomniano już kilkanaście wieków temu, na rzecz hierarchicznych struktur wielbicieli Mitry podobnych niejakiemu Konstantynowi, przed którym upadli na twarz tzw. biskupowie chrześcijańscy, uznając wyższość swojego nowego pana i jego poglądy i wierzenia nad zasady chrześcijańskie.
Świąt tzw. Bożego Narodzenia 25-26.XII w tym roku nie będzie i nie było. Chyba że ktoś wyznaje Mitrę, jak Konstantyn, nie dający się ochrzcić do śmierci. Wśród chrześcijan tego święta nie było.
Tradycja kleru katolickiego (i nie tylko) od wieków odwołuje się do padania na twarz przed nowymi panami, dostosowując swoje zasady pod cudze wyznania, tworząc setki nowych "świąt". I typki w białych szatach odwołujący się do tej tradycji zamiast do podstawowych zasad i nakazów Jezusa, jak próbował zamordowany Jan Paweł I (którego zastąpił aktor - btw od którego wieku zaczęto zezwalać na aktorstwo polegające na zawodowym łganiu wśród tzw. chrześcijan? - wyznający Sami-Wiecie-Kogo), nie mają z chrześcijaństwem absolutnie nic wspólnego. Poza wykorzystywaniem go do własnych celów.
Podobnie jak wszyscy głosujący za wojną z Irakiem w USA, za uderzanie kamieniami w imię ropy i dochodów z przemysłu zbrojeniowego. Bez względu na to na ilu mszach by nie uczestniczyli, jak bardzo by nie wzywali Jezusa i jak bardzo nie pokazywali się jako wzory moralistów, każdy głos jak kamień rzucony przeciwko narodom, ludziom, odbiera im prawo do nazywania się chrześcijanami. Tak jak odbierało to prawo każdemu papieżowi wzywającymi do wojen i mordów w imię Chrystusa.
A. I nie uważam się za moralnego. Byłbym pod tym względem zbyt wielkim hipokrytą, choć patrząc czasem w to zakłamane pudło z ruchomymi obrazkami zauważam, że hipokryzja wielu nie przeszkadza. Zwłaszcza jeśli nie pokazuje się tej hipokryzji, na mocy cichych umów właścicieli mediów które podobno są tak "oszczercze" a tak naprawdę nie pokazują prawie nic, co najwyżej 5-cio rzędne sprawy 6 rzędnych księży, pozostawiając w błogim spokoju pedofilno-mafijne wierchuszki kleru, budząc przy tym agresję klękających przed narzuconymi przez Konstantyna zasadami propagowanymi przez kler.
Agresję, rzucanie kamieniami i rozwalanie kamer godne wyznawców Bestii, a nie kogoś nadstawiającego drugiego policzka.
Nie uważam się przy tym za chrześcijanina, choć z drugiej strony pozew zamiast kamieni byłby całkiem ciekawą opcją. Uczniowie Chrystusa też siedzieli w więzieniach - w tym za głoszenie poglądów godzących w ówczesne rządy - i jakoś nie rzucali się z łańcuchami czy kamieniami na ówczesnych stróżów porządku podległych ówczesnym monarchicznym systemom władzy. W przeciwieństwie do całkiej sporej liczby strajkujących swego czasu robotników, podburzanych przez kler dyszący chęcią odebrania majątku państwu, stanowiącego podobnoż wspólnotę 98% katolików.
Za oszukiwanie wspólnoty chrześcijańskiej Ananiasz z żoną padli trupem.
Czekamy na powtórkę z rozrywki?
Pełne miłości teksty Piotra i rzeczywistość trupów oszustów?
Ach boska sprawiedliwość...
Owoce przemian... Cóż każdy chciał swego czasu przecież kolorowych parad homoseksualistów, seksu i wróżek w telewizji, 16 godzin dziennie pracować żeby wyżywić rodzinę i oddawać sowity haracz oligarchom i watykańskim monarchistom oferującym co pewien czas jak wiernym, służalczym pieskom tresowanym kolorowym marketingiem i reklamami, kiełbaskę wyborczą w której, dzięki owocom przemian, mamy zamiast mięsa iluzję, o smaku polityki oddzielanej mechanicznie od kości zwierząt, równie fałszywym i sztucznym, jak ci którzy dopuścili do stosowania fałszujących żywność maszyn.
Czyż nie warto podziękować za to kolejnym pomnikiem kremówkowemu arcykapłanowi niepokalanej Jezusem dziewicy i wszystkim tajnym służbom obcych państw oczekującym zysków z kraju religijnych naiwniaków, które usadowiły go na tronie, po jakże prędkiej i niespodziewanej śmierci poprzednika? W końcu - czy mówił coś o byciu posłusznym władzy pochodzącej z ludu i nadstawianiu drugiego policzka, czy też miał nieco inne podejście - takie nieco buntowniczo-wyzwoleńcze? Miłośnie lucyferyczno-pedofilskie zważywszy na brak ostrych zmian w pewnych kwestiach i instrukcjach, znacznie bliższymi poglądom i metodom Jezusa, jakie sugerował jakże niespodziewanie szybko zmarły poprzednik? Umowa o czyśćcu z Lucyferem tym "lśniąco-oślepiającym" i "najbardziej kochanym" oddającym część swego splendoru posłusznym - obowiązuje?
No ale niektórym nie podoba się kolejna wspólnota która nie daje się tak łatwo oszukiwać "na cele religijne" toteż, pomimo pomocy udzielanej w różnych obszarach żywym ludziom, będzie nadal na celowniku wszelkich oddających pokłon cesarskim tradycjom umiłowania władzy Konstantyna i antychrześcijańskiemu poglądowi na wszelkie wspólnoty, w których każdy ich członek miał takie samo prawo głosu i decydowania o wspólnym majątku. Agent Lolek wzorowo wypełnił swoje zadanie na polu wzywania tradycji na świadka.
- Ostrzegamy cię, ostrzegamy - odezwał się głosik demoniszcza z otoczeniem w trakcie oddziaływań na mą biedną głowę. Przed czym? Spierdalać niczym Rincewind czy nie spierdalać niczym Jezus? Najpierw podpuszcza, steruje, wykorzystuje pół życia, a potem - "ostrzegamy". No i oczywiście kto obrywa? Człowiek. Z rechoczącym gdzieś w tle demoniszczem.
Nie należy ufać duchom.
A niektóre kwestie podejmować - imaginacyjnie w celu uzyskiwania pewnych procesów myślowych u istot do tego nieprzyzwyczajonych w przeciwieństwie do bezkrytycznego zlizywania podstawionej słodkiej śmietany i opowiastek o kremówkach. W takim otoczeniu brakuje wszak tylko piernikowej chatki - bo reprezentantów jej głównego lokatora, wabiących słodyczą zamkniętych w ciasnych, szarych i ponurych komórkach, jest aż nadto.