sobota, 30 marca 2013

1000

Otwieram pieczęć starych proroków
Otwieram pieczęć tysiąca oczu
Kto spojrzy ten ułamek zmieni
Tysiąc otworzy i tak się przemieni

Otwieram pieczęć starych proroków
Otwieram pieczęć tysiąca oczu
Ślepiec otwiera oczy widzące
Pełnią Księżyca patrzącą na Słońce

Otwieram pieczęć starych proroków
Otwieram pieczęć tysiąca oczu
To co związane fałszywym słowem
Niech się rozwiąże i stanie się nowe

Otwieram pieczęć starych proroków
Otwieram pieczęć tysiąca oczu
Każdy otwiera swój fragment części
Każdy otwiera symbol pieczęci

Otwieram pieczęć starych proroków
Otwieram pieczęć tysiąca oczu
Sieć wzorów zmysłów starego przymierza
Niech się utworzy i niechaj zmienia

30 marca

Z okazji Dnia Polskiego Ateizmu
życzę wszystkim dużo radości z życia
nawet tym o odmiennym podejściu do wiary
i bez względu na wyznawane demoniszcza.
PS. Mordowanie kogokolwiek IMO to nie powód to świętowania.

środa, 27 marca 2013

Ogooglebar

"Darmo dostaliście, darmo dawajcie".
"Robotnik wart jest swej strawy".
W kwestii "praw autorskich" w ujęciu chrześcijańskim to za wygenerowanie autorskiego tekstu związanego z mniej lub bardziej kościelnymi kazaniami dotyczącymi tego tematu należałoby co poniektórym dać w ramach honorarium autorskiego "Snickersa żeby przestali gwiazdorzyć" (mogą być też "Princessy" albo "Marsy"... czy inne baleroniki - mnie tam w zasadzie wszystko jedno - coś jeść trzeba - byle bez sztucznych dodatków i różnych rakotwórczych składników :P ).
Jako że cały majątek wspólnoty chrześcijańskiej był związany z pozbawieniem własności prywatnej w jej ramach (dla przypomnienia aby stać się częścią wspólnoty trzeba było pozbyć się całego majątku na jej rzecz - co wiązało się m.in. z brakiem niewolnictwa wśród rzeczywistych chrześcijan, a nie z tym co później pasowało cesarzom i klerowi który kultywował i kultywuje własność prywatną wbrew ideałom za które niektórzy umierali męczeńską śmiercią w ramach nauk przeciwko prawom własności obywateli rzymskich - inne sekty nie były w tym aspekcie tak drażliwe dla cesarza jak chrześcijanie).
W ramach wspólnoty nie działała też wymiana inna niż wzajemna pomoc w ramach istniejących potrzeb, darmowe ofiarowywanie innym swoich zdolności, pracy w zamian za darmową pomoc innych członków wspólnoty.
Ot taki realny komunizm. Idea dosyć wyklęta wśród fanów ekskomunikujących komunistów papieży. Przeklętych.
W ramach wspólnoty wytworzone produkty były przeznaczane albo dla członka wspólnoty albo na handel ze społecznością spoza wyznawców Jezusa. Nie istniała bankowość i lichwa związana z własnością prywatną. I nie istniało tzw. prawo autorskie.
W ramach zasad chrześcijańskich twórca gry, programu, filmu czy muzyki powinien otrzymać strawę za swą prace i cieszyć się, jeśli jeszcze od kogoś coś dostanie w zamian za nią, natomiast wytworzone dobro w ramach wspólnoty chrześcijańskiej jako pozbawione znamion prywatnej własności materialnej byłoby swobodnie kopiowane i rozpowszechniane. Talentów, uzdolnień wszak nie kupuje się od Boga tylko dostaje darmo więc i użyczanie ich takie być powinno. W ramach idei chrześcijańskich nauka była również przekazywana darmowo innym członkom społeczności, zarówno więc umiejętności nabyte jak i wrodzone - wykorzystywane były do generowania treści i dóbr materialnych przekazywanych następnie darmowo reszcie społeczności. Całkiem i zupełnie za darmo - wśród chrześcijan - realnych komuchów którzy ginęli męczeńską śmiercią na krzyżach z woli kapitalistycznie nastawionych do świata cesarzy rzymskich.
Zważywszy na to, że uczniowie Jezusa otrzymywali tylko strawę za głoszone poglądy godzące w ekonomię cesarstwa, za co bywali zamykani w więzieniach (pod względem religii to się jakoś szczególnie nie wybijali względem innych sekt jeśli chodzi o uczucia religijne władców).
Idealne pod względem idei. Wykonanie w praktyce - jak zawsze.
Jedni wierzą inni chcą wykorzystać tę cudzą wiarę.
Kreowanie marzeń, idei za którą ciągną inni ma w sobie niebezpieczeństwo tego, że inni pozbawieni zostaną swoich własnych marzeń, a ktoś wykorzysta ich w ramach wiary w cudze przekonania - do własnych celów, nie mających nic wspólnego z początkową ideą.
Z religiami bywa podobnie jak z systemami politycznymi. Większość ludzi zazwyczaj jest oportunistami względem swoich najbliższych czyli zachowuje się jak oni, nawet jeśli dokładnie nie wie o co chodzi - "idzie za stadem". No a Jezus co mówił? Żeby za nim podążyć trzeba było znienawidzić otoczenie i przestać być oportunistą. Godzącą się na wszystko bezmyślną owcą czy baranem.
Jeśli za głoszone nauki i powinności uczniów Jezusa ktoś każe sobie płacić to jest on zwyczajnym diabłem. Chrześcijanin wart jest swej strawy a całą resztę ma w ramach wspólnoty - wspólnej własności wszystkich jej członków.
Czy czujecie się, moi drodzy czytelnicy, jakbyście znaleźli się w piekle w takim towarzystwie? Nie żebym promował komunizm [marksistowski?] - wszak jeszcze by mnie wsadzili do więzienia w tym podobno świeckim kraju opanowanym przez kultystów niepokalanej Jezusem dziewicy - no skądże. Wystarczy wszak mówić o chrześcijańskich wartościach i komuniście - Jezusie Chrystusie wraz z uczniami, z których jeden wybrał drogę własności prywatnej - z 40 srebrnikami, a reszta w większości skończyła jako męczennicy.
"LAUS AUDACIBUS CONTUMACIBUS - FIAT VERITAS ET IUSTITIA"

czwartek, 21 marca 2013

Lokacje grafu #1

Kether
Koronę osiągasz gdy stajesz się niczym Bóg - oddajesz prawo do wolnej woli innym, rozumiesz że osiągnąłeś coś i nabyłeś pewne umiejętności związane z poszczególnymi sefirotami którymi jesteś w stanie się posługiwać by wpływać na rzeczywistość. Jesteś także świadom że jest to tylko pewna iluzja i symboliczny sposób pojęcia pewnych reguł istniejących w świecie. Etap zrozumienia - siebie, innych i świata. Uwalniasz się od grafu.
Daath
Posiadłeś umiejętności które pozwalają ci wpływać na rzeczywistość i ludzi wokół ciebie. Poszukujesz i pożądasz od swojego otoczenia czegoś czego nie pojmujesz. Świadomości i podporządkowania jej sobie. Zmieniając i podporządkowując innych sobie tracisz to czego pożądasz, zaczynasz tworzyć wokół siebie pustkę zrozumienia, pozostaje tylko cudze podporządkowanie. Pochłania cię otchłań złudzenia oiągnięcia celu.

środa, 20 marca 2013

Diabeł

Pewien student umarł i poszedł do piekła. Diabeł przywitał go i spytał jakie piekło wybiera: normalne czy studenckie? Ten wybrał normalne.
Gdy się tam znalazł okazało się, że trwają tam imprezy do rana, są panienki i leje się alkohol, ale rano przybywa diabeł i wbija każdemu gwóźdź w tyłek - i tak codziennie.
Wobec tego student zdecydował się wkrótce na przeniesienie do piekła studenckiego. Tam również imprezy itd., ale rano nie pojawia się już diabeł.
Za to po kilku miesiącach przychodzi diabeł z koszem gwoździ i mówi: "Sesja"!
Jezus nazwał Judasza diabłem. Nie dlatego że śmierdział siarką, miał ogon, kopytka i różki. Diabeł to człowiek który znając zasady których nauczał Jezus i twierdząc że ich przestrzega i w nie wierzy tak naprawdę robił zupełnie coś innego. A jakich to zasad diabeł Judasz nie uznał za słuszne żeby w nie uwierzyć?
Zakładając że Jezus nauczał Piotra tak, że ten zakładał wspólnotę chrześcijańską, do której aby przystąpić należało pozbyć się całego swojego majątku prywatnego i oddać ją na rzecz wspólnoty, należy zauważyć że Judasz nie sprzedał Jezusa za pieniądze dla wspólnoty a dla siebie samego. Własność prywatna wzięła u niego górę nad naukami które doprowadziły do powstawania wspólnot w których własność prywatna - w tym niewolnicy - nie istniała. Oczywiście, tych którzy stanowili podobne zagrożenie - jak Ananiasz z żoną którzy nie rozumieli podstaw nauk, potraktowano jak Judasza, w obawie przed kolejną zdradą - przed rzymskimi urzędnikami, dla których chociażby niewolnictwo było podstawą istnienia imperium. Diabeł zatem to osoba dla której prywatna własność wygrywa z dobrem bliźniego, dobrem wspólnoty do której należy.
Diabeł w tym ujęciu to każdy papież który uznawał niewolnictwo i wszyscy jego sługusi, każdy przedstawiciel kleru, szlachcic i magnat, a nawet chłop który cenił bardziej swą własność od dobra swoich poddanych.
Uznawanie wartości materialnych nad dobrem bliźniego to wszak pierwszy krok ku niewolnictwu w różnych formach. Sprzedaży Jezusa. W tym ujęciu piekło pełne diabelskich istot istnieje po dziś dzień. Na Ziemi.
Kwestia złych duchów - szatanów to nie kwestia diabłów. Duchów wszak zazwyczaj nie widać, a Judasz był jak najbardziej - materialny.
Kler katolicki utworzył swoją hierarchiczną strukturę uważając za wspólnotę tylko jej członków, całą resztę mając za niewolnicze bydło które ma prawo pasać i wyzyskiwać na mocy praw uzyskanych od cesarza - nie jak równoprawnych bliźnich lecz jako niewolników kreowanego przez nich światopoglądu w którym należy klękać i płacić. Tyle, że to nie miało i nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Jezus nie miał prawa nazywać ludzi owcami i baranami, trzódką pasterską bo ludzie nigdy nie byli zwierzętami. To, że w pierwszej kolejności nakazywał udawać się do Żydów swoim uczniom wynikało z prostych uprzedzeń kulturowych, pomimo nauk które wszak mówiły o tym że narodowość wśród jego wyznawców nie jest ważna ("nie ma już Żydów i Greków") - czasem trudno pozbyć się naleciałości, choć wiąże się to z przekonaniami w których wierzy się, że inni nie są w stanie od razu zrozumieć założeń Tory.
Bóg Tory nie oddawał ziemi zwierzętom - naiwnym owieczkom i barankom - tylko rodzinie Adama. Utrzymywanie w przekonaniu że ktoś jest barankiem, owieczką, wilkiem, psem, osłem, krową czy kozą nie świadczy o tym że ktoś inny ma go za bliźniego. Nie. Dlatego każdy wyzywający policję od psów nie ma nic wspólnego ze zrozumieniem tego drobnego chrześcijańskiego elementu światopoglądu. Chrześcijaninem jest żadnym. To, że psom pasterskim zaczęło się wydawać że są wilkami najwyraźniej odmieniło też ich ludzką mentalność w stronę zwierzęcego chomikowania dóbr i odbierania ich innym choćby miały zgnić w ich spichrzach.
Nie, żebym ja nie potrafił też czasem mądrze patrzeć. Niestety, moimi bliźnimi zdają się obecnie niemal same diabły nastawione na własną prywatę, co nie pozostało bez wpływu na moje własne życie.
Czy powinienem nazywać kler, wszelkiego autoramentu, nazywać psami pasterskimi? Nie. Oczywiście że nie. Znacznie bliżej im do diabłów. W ujęciu Sai Baby - do wielbicieli, nie do uczniów. Wielbicieli [mądrze?] wpatrzonych w swojego guru, walecznych i wiernych mu niczym Lancelot, kochających go niczym Guinevere. Za bliźnich mających sobie podobnych, a całą resztę za nierozumne bydło.
Chyba powinienem pisać satyry ];] choć rzeczywistość wokół staje się coraz bardziej smutna, pomimo, a może właśnie dlatego, że upstrzona kolorowymi śmieciowymi reklamami.
Popijam sobie soczek słodzony aspartamem dodawanego do napoi w celu wyniszczenia zdolności umysłowych ludzi których nie stać na to co ludzi wymyślających tego typu substancje, w celu ułatwienia sobie zadania rządzenia nimi. Jak tępym bydłem. Cieszącym się gdy obniżone standardy edukacyjne pozwalają na przejście do następnego etapu farsy zwanej edukacją z ocenami powyżej średniej, średniej obniżającej się i względem której dostosowuje się pytania - coraz łatwiejsze i dające z roku na rok podobne wyniki i coraz łatwiejszą w sterowaniu tłuszczę. Świadomy tego, że przetworzone produkty które na co dzień spożywam są albo pełne chemikaliów, antybiotyków aby zwierzątka mogły przeżyć do uboju, względnie imaginacją wędlin w których 20% stanowią niesprzedane, zepsute, zwrócone wędliny powtórnie przerobione przez zakłady mięsne z papką mechanicznie przetworzonych odpadów w żelatynowej masie i z zestawem substancji konserwujących i zapachowych - ot taki produkt od oszustów nazywanych biznesmenami - producentami.
Czy ktoś naprawdę uważa ich za chrześcijan poza klerem? Ja nie wybaczam żadnego oszustwa, łącznie z zanieczyszczoną solą przeznaczoną do posypywania dróg trafiającą do produktów spożywczych - absolutnie nikt nie prosił o wybaczenie w tej sprawie.
Nikt.
Żaden nie jest chrześcijaninem.
Zrozumiano?
Żaden nie prosi o wybaczenie swoich zatruwanych ofiar.
Ja nie wybaczam.
A wy moi drodzy czytelnicy? Słuchacie się kleru i wybaczacie wszystko jak leci, zapominając dzięki wydatnej pomocy mediów i środków w waszym pożywieniu o jakiej stawce jest mowa?
Ja nie wybaczam.
Dziś na G+ pojawiło się zdjęcie billboardu z cytatem "Jakie to szczęście dla rządzących, że ludzie nie myślą" z A.Hitlera.
Tyle, że ludzie myślą.
To w ogólności odróżnia ludzi od zwierząt.
Kim byli zatem wyborcy Adolfa Hitlera?
Homo sapiens czy homo erectus - dumnymi, wyprostowanymi homo erectus? Jakże łatwo wszak wyprostować ludzi każąc im robić coś co myślenia nie wymaga wmawiając im że są lepsi niż inni, w przeciwieństwie do nauki rozumienia tego, co się robi i rozumienia konsekwencji swoich działań oraz tego że jest się różnym od innych ale nadal w tym samym ludzkim zbiorze bliźnich. Jednak obniżanie standardów edukacyjnych to właśnie zgoda na powrót homo erectus i niszczenie homo sapiens sapiens. Czy to planowe działania?
Umiecie podać jakieś za i przeciw poza wzruszeniem ramion, moi drodzy czytelnicy?
Czy potraficie podać sposoby żeby było lepiej czy zdajecie się na innych w każdej sytuacji wymagającej wyborów?
Czy potraficie rozpalić ogień w świątyni ciała?
Bo ja mam z tym problemy.
Wracam do soczku słodzonego aspartamem, może pooglądam jakiegoś pornosa i pójdę spać, a jutro od rana znowu pojadę do pracy, wrócę, zjem imaginację wędliny nazywanej parówką, napiję się soczku słodzonego aspartamem i... Byle do wyborów i uśmiechniętych polityków machających jak misie z okienka, częstującymi lepszej klasy kiełbaską, a po ich zakończeniu proszący by ich pocałować w dupę względnie robiący show dla pijących słodzone aspartamem napoje, w tle obniżając przez kolejny rok kolejne standardy. Czyż to nie idealna imaginacja według zwolenników tezy szczęścia dla rządzących?
I pamiętajcie o baranki i owieczki by się kochać i mieć dużo dzieci. I płacić podatki.

wtorek, 19 marca 2013

poniedziałek, 18 marca 2013

Dialektyka

bash.org.pl
#4849186  
ona: ale kurde 
ona: nie będziemy na randce o C++ gadać jak jakieś nerdy 
ona: po prostu na randce wole rozmiawiać na luźniejsze tematy 
on: ok 
on: moga byc luzniejsze 
on: pogadamy o jezykach ktore nie sa silnie typowane
Najgorszym błędem jeśli chce się kogoś do czegoś przekonać jest używanie języka którego druga osoba nie rozumie. Konieczność nauki, często zamkniętego i hermetycznego języka sprowadza się zazwyczaj w najlepszym wypadku do odłożenia w czasie zrozumienia przekazywanych treści, a w najgorszym całkowitego braku zrozumienia języka którym się ktoś posługuje.
Przekonanie które nie idzie w parze ze zrozumieniem prowadzi do abnegacji rozumu, co jest szkodliwe zarówno dla przekonywanego, jak i w dłuższym okresie czasu - dla przekonywującego.
Najbardziej znanym zapewne przykładem jest stosowanie tzw. dialektyki marksistowskiej do opisywania pewnych zjawisk społeczno-ekonomicznych, które dla sporej części społeczeństwa było sztuczne, obce i niezrozumiałe. A przymuszanie do nauki rodziło niechęć wobec tych którzy mieli większe zdolności językowe. To dosyć typowe i mogłoby się odnieść również do grup społecznych uważających obce języki za nadrzędne względem własnego - zarówno naturalne jak i sztuczne - czy to w mniej czy też bardziej odległej przeszłości w różnych warstwach np. przez tzw. szlachtę, mieszczan, chłopów etc. Dialektyka symboli, skojarzeń jest rozumiana gdy ktoś ma odpowiedni zasób wiedzy na dany temat, gdy jest ona wspólna dla danej grupy wierzących w znaczenie danego symbolu.
Jednak w swoim pierwotnej postaci jest tylko czymś czemu ktoś nadaje pewne znaczenie. Czasami zupełnie sprzeczne ze znaczeniem które nadaje mu ktoś inny. Reprezentacja symbolu - zbiór liter czy rysunek - pozostaje zaś tylko zbiorem liter lub rysunkiem do czasu aż czyjeś wyobrażenie, imaginacja, nada mu określone znaczenie.
Wydaje się to oczywiste, jednak nie dla każdego. Nie każdy odróżnia co jest interpretacją a co obiektem interpretacji.
Co jest nauką krzyża a co krzyżem - takim ważnym elementem rzeczywistości dla co poniektórych obecnym w życiu politycznym. Nauka krzyża, czyli interpretacja ewangeliczna dotycząca zmartwychwstania, dla niektórych nie jest tak ważna jak obiekt interpretacji, który oryginalnie był narzędziem katów i oprawców. Problem w zrozumieniu tej nauki widoczny jest na co dzień, tak samo jak widoczny był ze zrozumieniem dialektyki marksistowskiej. Różnica między zapamiętaniem czyichś słów a zrozumieniem czego one dotyczą umyka wielu. Czy któryś z uczniów Jezusa bronił krzyża, narzędzia oprawców, czy mówił że krzyż niesie ze sobą naukę? Niematerialną i związaną ze zrozumieniem, nie kultem obiektu interpretacji. Czy zatem należałoby uczyć zrozumienia czy czci względem martwych obiektów? Uczyć komunizmu osoby, którym jak matka niejakiego M.Piróga pomagało się w stanie wojennym, by usłyszeć po latach że jest Żydowską szmatą, ze względu na uwarunkowania wydaje się niemożliwe, zwłaszcza że w przeciwieństwie do pomagającym bliźnim matek homoseksualistów, nie mają bladego zrozumienia podstaw chrześcijaństwa, a to dzięki warunkowaniu przez nie mający pojęcia o rzeczywistości chrześcijańskich wspólnot - kler i otoczenie tego typu osób. Wydaje się niemożliwe, przy braku zrozumienia podstaw, nie wyuczonego uwarunkowania słowami, których treść jest obca tego typu osobom, dla których interpretacja słowa "Żyd" związana jest automatycznie z nienawiścią, a nie neutralnością światopoglądową zmienianą w zależności od tego co dana osoba robi i mówi.
W przeciwieństwie do rzeczonej osoby, matka M.Piróga wykazała się postawą chrześcijańską zaś obrażająca ją stara, niewdzięczna raszpla - nie. Nikt nie każe kochać kogoś za narodowość czy przynależność religijną ale odrobina przyzwoitości co poniektórym by się przydała.
Dialektyka daje czasem do zrozumienia, za kogo ma się kogo używając określonych zwrotów, co wykorzystuje się często w dyplomacji. W której raczej nieczęsto stosuje się określenia z języka potocznego wykorzystująca wulgarne nazewnictwo oddające nastawienie dyplomaty względem określonego obiektu interpretacji określonych zachowań.
Przykładowa dialektyka języka przepowiedni mówiąca o przedłużaniu lat życia wiernych Bogu to na dzisiejszy język nauki - utrzymanie określonego stanu telomerów pozwalający na przedłużanie życia dzięki dzieleniu się komórek bez niszczenia łańcucha DNA - czyli pozbawienie starzenia. Jednakowoż to czy demoniszcze podające się za Elohima, nawet jeśli posiada umiejętność lub technologię pozwalającą na przedłużanie niemal w nieskończoność podziału komórkowego jest Bogiem jest wielce wątpliwe. Co nie znaczy że nie pojawiłby się ktoś kto by wiernie służył demoniszczowi który podałby się za Elohima z wiarą że to Bóg a ten z wdzięczności przedłużał by mu życie. Ot taki język przepowiedni. Jednakowoż Bóg to nie Elohim czyli podający się głos boga. Bóg wszak odpoczywa i nie ma zamiaru wtrącać się w życie rodziny Adama w przeciwieństwie do co poniektórych bytów. No i najlepiej jest mu się przysłużyć, nie przerywając mu tego odpoczynku samemu zajmując się władaniem Ziemią.
Zatem wszelkie modły związane z własnymi potrzebami trzeba by skierować w inną stronę. Potrzebami które wszak często doprowadzają do cierpienia, zwłaszcza jeśli od kogoś trzeba wziąć żeby dać komuś innemu.
A jak na sprawę potrzeb zapatrywał się Jezus? Jego uczniowie wręcz byli wsadzani do więzień za nauczanie na tematy, które skutkowały powstawaniem wspólnot w których nie istniała własność prywatna (pamiętacie Ananiasza z żoną?). Cóż, zapewne mieli więcej do powiedzenia na tematy komunizmu niż ja, no i obecnie wszak podobne treści są fatalnie widziane, zwłaszcza przez zdradziecki kler, który nie uznawał za słuszne dotrzymywać wszystkich Jezusowych przykazań, co było im nakazane.
Pozbawienie własności prywatnej dotyczyło każdego członka społeczności - i nie było to związane z tym że wszyscy byli biedni. Nie. Wszyscy mieli wspólny, bratnio-siostrzany majątek, wykorzystywany w zależności od potrzeb wspólnoty, na której dobro pracowali wszyscy jej członkowie. Rozpoznający się znakiem ryby. Nie krzyża.
Jednakowoż dialektyka bywa przeszkodą w rozumieniu że to co jest nazwane w jednym tekście inaczej niż w innym, jest w rzeczywistości tym samym. Nawet jeśli ze starszego tekstu diabelski kler kultywujący dogmatyczność tradycji pedofilskich papieży - gwałcicieli Chrystusa - na potrzeby cesarza wyciął fragmenty traktujące o równości niewolników i wolnych niezależnie od koloru skóry, bez względu na nację ("nie ma już Żydów i Greków") - braci i sióstr - które to nauki przetrwały w urywkach pozostałych tekstów, które przetrwały w obecnych w ewangeliach.
To że zrozumienie tego, że często lepiej mieć za sąsiada Żydówkę czy homoseksualistę który w potrzebie pomoże bliźniemu niż starą raszplę obrzucającą kamieniami brzemienne panny przygarniane przez inteligentniejszych i bardziej ludzkich od kapłanów wdowców wychowujących dzieci jak własne z efektem wtórnym określonych poglądów co do adopcji, najwyraźniej nie jest dane co poniektórym osobom, nie rozumiejącym, że przed ok 20 wiekami nie mogłyby liczyć na pomoc od każdego sąsiada czy sąsiadki. To że było to możliwe w tzw. socjalizmie, kiedy każdy miał niewiele, a własność wspólną stanowiły zakłady pracy, ośrodki sportowe, ośrodki wypoczynkowe itd. to nie zasługa kleru (no może tym sympatyzującym z masonami w trakcie Sejmu Czteroletniego) który przez wieki uczył posłuszeństwa szlachcie i łamał wszystkie przykazania Jezusa, upokarzając wszystko czego nauczał. Jednakowoż tylko wtedy gdy ktoś własność wspólną uważał za należącą m.in. do niego samego tak samo jak do innych i o nią dbał, a nie uważał że jest to "niczyje" miało to jakiś sens. Cóż, niektórzy nigdy nie pojmą wartości chrześcijańskich wspólnot.
Podobnie różnicy między nauką krzyża a krzyżem. I czego warto bronić, a z czym dać sobie spokój na wieczność.

niedziela, 17 marca 2013

Flaszka

Kwestia nazewnictwa tytułów co poniektórzy biorą sobie z powietrza i z iluzji wiary w to że ktoś ma prawo nazywać go określonym tytułem. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego moczymordy typu niejakiego Głódzia nazywać arcybiskupem, skoro wykazuje iście szatańskie zamiłowania do pijaństwa. To że udaje że się modli i że wierzy w Jezusa, nie przeszkadza mu przy tym być jawnym czcicielem Bachusa. No chyba że biednego człeka tylko opętał jakiś duch w młodości i teraz każde wyzywać i poniżać podległych mu księży. To takie przykre gdy robi to zwierzchnia władza...
Bez względu jakby to zinterpretować - czy to ta pociągająca bachiczna natura czciciela Pana z kopytkami i różkami czy generalizując chrześcijańskie źródła wiary, jednakowoż Głódź nie nadaje się na arcybiskupa.
Z punktu widzenia oddającego cześć Bachusowi pijaka i moczymordy poniekąd może i wykazuje się cechami należnymi zwyczajnemu diabłowi w ujęciu Jezusa wraz ze swoimi totumfackimi współbiesiadnikami. Jednakowoż za słabo kłamie. Nie potrafi ukrywać swego oddania pijackim przyjemnościom. A żeby awansować to trzeba by popatrzeć na Watykan. Głódź niestety jest diabłem, fałszywym biskupem i marnym oszustem. Jednakowoż nie należy mu ujmować ujmować podłości i wprowadzaniu w błąd mas ludzkich. Jedno czym na pewno nie jest to chrześcijaninem.
Od zwykłego pijaka różni się pozycją oraz chętką do podawania się za nauczyciela ewangelicznych nauk Jezusa, których nie przestrzega zarówno on jak i cała jemu podobna banda żyjąca z podawania bryku z choćby ze sfałszowanymi przykazaniami do głów ludzi, nie dostrzegających różnic między wyznaniami oraz tego co tak naprawdę opętało ten naród. Naród który w swoim piśmie oryginalne imiona zamienił na imię greckiego bożka z kopytkami, różkami, opiekującego się pasterzami i do tego mającego bliskie konotacje rodzinne z Bachusem. No i jak tu nie wierzyć statystykom w których Polacy wychodzą i na pierwszych liście ilości stosunków seksualnych jak i w kwestiach bachicznego pijaństwa nie są ułomkami. No ale Głódź takich rzeczy najwyraźniej - nie rozumie w swoim zapijaczonym pojmowaniu rzeczywistości w której to on ma władze i wszyscy muszą się go słuchać.
To naprawdę smutne, że ja zauważam tego typu drobne niuanse problemów natury religijnej, wraz ze skutkami ezoterycznymi i wpływami globalnymi, a podobno powołane do tego osoby - żerują na wierze innych w to że te są do czegoś powołane. Najwyraźniej do ochlejstwa i błogosławienia tym którzy ingerują zbrojnie w politykę innych państw czyli rzucanie kamieniami w bliźnich. Ekskomunika wykonana przez Watykan dla diablątka Głódzia to przecież nie wchodzi w rachubę. Swój zna swego. Jednakowoż biskupem chrześcijańskim nigdy nie był, nie jest i nie będzie.

piątek, 15 marca 2013

Edukacja

Kwestie przyjętego przez zachód modelu edukacji - czyli dostosowywanie programów do najmniej zdolnych, jak wspomniałem ostatnio, powoduje stopniowa degradację średniaków. Co z najzdolniejszymi? Jeśli mają fundusze, możliwości mogą się wybić w pewnym stopniu. Nawet dostać się do władzy. Zdobyć majątek.
A co potem? Czy jego dzieci są równie zdolne czy są zwykle średniakami które przechodzą przez elitarne szkoły w których stawia się na dyscyplinę i ogromne wymagania względem uczniów? Czy im zależy na tym, po uświadomieniu problemu, by zwiększać konkurencję szkół publicznych? Inteligencja średniaków łasych na pieniądze wszak aż się przelewa z niektórych parlamentów. U niektórych to są przynajmniej średniacy po elitarnych szkołach myślący pokoleniowo o swoich dochodach. Nie o wolności swojej czy czyjejś. Tylko o dochodach.
Dobro obywateli? Wyśrubowana, restrykcyjna i wymuszająca naukę szkoła publiczna? Z efektem kształcenia który mógłby wpłynąć na dochody rządzących? Póki od każdego obywatela nie będzie się w szkole wymagać tyle ile od władcy całego kraju, bez względu na inteligencję i nie będzie się go szkolić na władcę, elitę - wszędzie - póty o demokracji można zapomnieć na rzecz oligarchicznych struktur rodzin Kalego. Rządów kolesiów i braku wyboru. Totalitarnego systemu, w której jedni ludzie celowo są doprowadzani do stanu niewiedzy i braku zrozumienia oraz konieczności bezwarunkowego zaufania rządzącym. W systemie demokratycznym nie ma elitarnych szkół. Są szkoły. Takie same dla wszystkich dzieci, uwzględniające ich zdolności i zainteresowania.
Jednak czego trzeba uczyć? Sama dyscyplina i podporządkowanie prowadzi do systemu imperialistycznego z nepotycznymi władcami jaki mamy w tej chwili w Chinach czy Korei Północnej. Wbrew temu co się mówi to nie jest komunizm. To jest monarchia z dziedziczeniem władzy na stanowiskach, kalifaty nazwane inaczej. To nie jest komunizm. Dyscyplina i podporządkowanie doprowadziła tylko do tego że miliony pracują za bezcen bo nauczono ich wierzyć że tego chce od nich państwo działające ku dobru wszystkich. Nie tysięcy, jeśli nie milionów urzędników - kolesiów - kupujących urzędy łapówkami. To nie jest komunizm. To jest kapitalizm bo tu rządzi kapitał w postaci łapówki danej by rządzić. Rządzić tymi setkami milionów zdyscyplinowanych ludzi którzy wierzą. Coraz mniej, ale nie mają wyboru. Jak mieszkańcy krajów w których wprowadzano pseudochrześcijaństwo niszcząc ich własną kulturę czy przez wprowadzanie korporacyjnej totalitarnej demokrację, wymuszającą często zbrojnie, wprowadzanie totalitarnej demokracji na podbijanych terenach. Z demokracją mającą tyle wspólnego co pedofil w sutannie z chrześcijaństwem1).
Przy zachowaniu sieci hierarchicznej poprzez oddziaływania na stojących bezpośrednio przed decyzją wyborców, średnia pragnień [częstotliwości] modlących się [wpływających na określoną osobę] wybrała papieża - Franciszka. Oczywiście średnia to oczekiwania względem papieża, a tu jak na razie widzimy powrót do normalności, a przynajmniej do komunikacji która nie wymaga nadmiarowych wydatków. Nie da się ukryć, że bez internetowych akcji w których można sobie wybrać kardynała do skupienia na nim swej uwagi byłoby to problematyczne. Oraz wychowania, w którym w przeciwieństwie do wielowiekowej tradycji nie uczono na siłę mordów względem innych nacji. A nawet "bez cukierków z nieba od Stalina"2) mających utworzyć podobne "ezoteryczne" związki wynikające z wiary i utrwalenia określonych postaw. W końcu to tylko forma. Obiektywne są tu tylko zasady na jakich to działa, jako element dzieła stworzenia i wbudowanego w żywe organizmy. Jednakowoż wczorajsze wybory wykazują konkretne zastosowania dzięki którym może nastąpić ingres w obszarze katolicyzmu. Przynajmniej na razie. Otoczenie bywa zabójcze dla reformatorów w Watykanie, ciekawe więc kiedy ktoś pomyśli o przeprowadzce. Do lepszego świata.
Tradycyjne wychowanie w Chinach związane było poniekąd z nepotyzmem. Nauczeni dyscypliny i wiary w struktury szeregowi pracownicy struktur nie wdający się zazwyczaj w ezoteryczne działania polityczne, ograniczeni zostali do "cukierków z nieba" najpierw Mao, a następnie nepotyzmowi tej bardziej zamożnej i stojącej wyżej w strukturach mniejszości społecznej korzystającej z nieświadomości większości. To naprawdę nie ma nic wspólnego z komunizmem, choć zapewne uwarunkowanie co poniektórych do reagowania na ten bodziec w gwałtowny sposób daje o sobie znać.
Problemem pozostała również ogólnonarodowa świadomość "chi" oraz "cukierków Mao", zwłaszcza w organizacjach związanych m.in. z uzdrawianiem, gdzie niezbyt chętnie widzą osoby z "zewnątrz". Świadomość, która łączy to co ostatnimi czasy opisywałem w ramach metod kontroli umysłu mających na celu przekonanie klienta do swojego punktu widzenia i wciśnięcie mu każdego chłamu z pomocą określonych "metod wizualizacyjnych" a konkretnie chamskiego naruszenia cudzego pola bioelektrycznego i dostosowywaniu go do swojego ("chi") z istnieniem miejsc w których intensywnie praktykuje się określone mantry (m.in. przekazane przez "demony" naiwniakom wychowanym w zamkniętym środowisku w poczuciu dobroci serduszka każdego człowieka). Świadomość ta rozumie, że gdyby skupiano się konkretnie w tych klasztorach na mantrach np. w chińskim w rodzaju "zabraniam konfliktów zbrojnych" a nie na mantrach "nie dopuszczających do zrozumienia nauk Buddy demonów" to osoby u steru władzy mogłyby być przekonywane do określonych zachowań tak jak klienci do każdego chłamu w przypadku co bardziej zdolnych osób. Świadomość ta woli uniknąć tego typu opcji co wiąże się od czasów Mao i jego "cukierków" z rozpraszaniem małych sieci, społeczności, w celu uniknięcia zagrożenia od strony działających na polu "chi" manipulujących ludźmi.
A w końcu dawno dawno dawno wśród nieco bardziej świadomych i rozumnych osób temu było to dosyć konfliktogennym środkiem między społecznościami i dosyć katastrofalne w skutkach.
Świadomość ta rozpraszająca najpierw określone struktury w obrębie swojego kraju, nakazuje określonym osobom patrzeć i na kolejne zagrożenia w pobliżu. Np. uśmiechniętych dobrotliwych Tybetańczyków którzy powtarzają słowa, mantry, przekazane przez demony i jakoś mało któremu wpada na myśl czy ważniejsze jest własne życie czy oświecenie bez wymuszenia na innych określonych zachowań. Interesujące teologiczne rozważanie na którego imperialistyczna partia Chin nie ma ani chęci, ani czasu bo woli zawczasu uchronić się przed wpływem działających synchronicznie sieci na swoje własne rządy. Dlatego nie ma co liczyć na wyjście Chińczyków z Tybetu, oni tam widzą spore zagrożenie dla siebie, pomimo nieświadomości ogromnej części społeczeństwa co do własnych możliwości.
A przecież można by grupkami wpływać na formę określonych członków Chińskiego rządu, niczym na kardynałów stojących przed wyborem, stosując odpowiednio dobrane "mantry" prowadzące do "pokoju na świecie".
Można?
A jaki stosunek miał Budda do tego typu kwestii?
Bestia mająca najwięcej ofiar na świecie na swoim koncie nadal powoduje klękanie przed nią największych zachodnich korporacji, praktycznie każdy ma jakiś produkt "Made in China" - mający albo swój numer seryjny albo katalogowy, często będącym obiektem fałszywym - podróbką o gorszych parametrach od oryginału doskonale zdaje sobie sprawę z pewnych "ezoterycznych" elementów rzeczywistości - ma do tego wyszkolonych ludzi, żeby rozumieli tego typu kwestie. Patrzący na świat zachodu jako prymitywnych idiotów którzy nie pojmują podstawowych kwestii raczej nie będą im przeszkadzać w zdobywaniu funduszy które prędzej czy później i tak trafią do producentów produktów "Made in China". To takie nieco bardziej globalne spojrzenie na uczenie handlarzy jak wykorzystać klienta za pomocą środków które są w stanie doprowadzić go do cierpienia a przynajmniej do uklęknięcia przed decyzją handlarza. Ot takie małe bestyjki...
  1. BTW. czy ktoś pamięta pedofilię niejakiego satanisty - antychrześcijańskiego Jana XII (937-964) nazywanego papieżem katolików - czy skoro dla różnych Terlikowskich papież jest guru bo jest papieżem i czci tradycję w tym tradycje Jana XII to znaczy że tacy Terlikowscy uczą się praktycznie na ich przykładach? Czyż nie uważacie że tacy różni Nergale czy Osbournowie wyglądają przy Janie XII - pedofilowi, skończonemu łajdakowi, gwałcicielowi i bandycie - jak ufryzowani i upacykowani błaźni? Czy Juliusz III nie wydaje się bardziej diabelski? W porównaniu z pracownikiem IPNu który swoje satanistyczne upodobania udowodnił doprowadzając do oddawania hołdu mordercy i gwałcicielowi przez władze państwowe to naprawdę trzeba być nieskończonym głupcem by nie rozumieć konsekwencji tego typu działań. Zwłaszcza tych związanych z "ezoteryką chrześcijańską". Oraz jakże łatwo być "świętszym od papieża" podając się za satanistę. Ozzy - książę ciemności? Buahahahahahaha... Ile dzieci zgwałcił w porównaniu z katolickim papieżem? Ile ofiar ma na swoim koncie? Czyli - Chrystusa, według Jego słów. Do ilu mordów zachęcił i ile wojen wywołał w porównaniu z papieżem katolickim? No naprawdę, pocieszny ten trefniś, szkoda tylko że tak wielu kocha słowa trefnisiów biorąc je za słowa książąt. Choć wielu książąt się od nich niczym specjalnie nie różniło, łącznie ze światopoglądem i działaniami wzorowanymi często na katolickich papieżach, którzy już nie pamiętają tradycji swoich poczynań lecz jakże często się do niej odwołują.
  2. "Europa, Europa..." reż. A.Holland

D: - wszystko mogę ci dać
A: - żeby dać to trzeba skądś wziąć, trochę to bez sensu. Czy z materializacją jest tak że energię bierze się z "ducha", który traci potencjał energetyczny i hmm spada amplituda jego "duchowości"?

środa, 13 marca 2013

Pitu, pitu

Dlaczego student jest podobny do psa?
Bo jak mu zadać jakieś pytanie, to tak mądrze patrzy...
Człowiek od zwierząt różni się tym, że potrafi artykułować i przekazywać informacje w sposób świadomy operując na pojęciach abstrakcyjnych. Nie jest to ścisłe, jednak pozbawiając się możliwości choćby mówienia, człowiek ogranicza swoje własne zdolności umysłowe stając się dobrowolnym kaleką. To, że nie wszyscy wiedzą co i kiedy powiedzieć wszak bardzo wielu głupcom nie przeszkadza w szerzeniu swoich przyswojonych poglądów i zdobywaniu swych wielbicieli powtarzających bezmyślnie szerzone głośno treści.
Kto zatem ślubuje milczenie?
Mędrzec? W oczekiwaniu na zalew głupców? Czy cudze wpojone przekonania działają jak odruchy Pawłowicz.. Pawłowa tyle że nie w efekcie reakcją szczekania na bodziec np. słowo "homoseksualista" czy "komunista" a uwarunkowanym milczeniem? Bezproduktywność samotnych osób polega na tym, że nie mają potomstwa według niektórych, co prowadzi do zaniku z biegiem czasu określonych genów [w zasadzie chodzi o kombinacje takich różnych związków ale tak dla uproszczenia - genów] w populacji. Jakie geny zniknęły dzięki wiekom celibatu księży i zakonnic? Tych naprawdę wierzących a nie wykorzystujących tylko swoje możliwości do sadowienia bękartów na kościelnych synekurach?
Tymoteusz pisał że biskup powinien mieć żonę. Co dla niektórych było później straszliwą herezją Mikołaja i jej wyznawców - nikolaitów. A wszak uczniowie Jezusa mieli żony.
Czyżby posiadanie żony uwłacza biskupowi, czy też jak stara panna Pawłowicz nie potrafi znaleźć nikogo, kto potrafiłby wystarczająco długo wytrzymać werbalne uwarunkowania z którymi musiał[a]by się stykać partner[ka] rzeczonych na co dzień? Wszak umiejętność ślubowania milczenia, tak właściwa względem przeznaczenia osób im podobnych i widzących właściwym milczenie tylko u swoich oponentów, jest im zazwyczaj całkiem obca. Któż wytrzymałby z kimś, kto przez lata funkcjonował jako osoba samotna, niezamężna, bez dzieci, teoretyk uwarunkowania określonej opcji społecznej, kto nigdy nie zdobyłby praktycznej profesury przez brak znajomości tematu, będąc co najwyżej oderwaną od rzeczywistości osobą znającą macierzyństwo z obrazków i ze słów innych osób, nie znającej uroków wbicia widelca w oko przez wymachującego nim małolata, czy wiezienia na pogotowie swojej radosnej pociechy po wbiciu się jej okruszka szkła do oka. Ot taka babilońska dziewica widząca tylko kurestwo wokół siebie, sama pozostająca czysta i niewinna, niepokalana czyimś nasieniem i myślą że to z nią jest coś nie tak, natomiast mająca mnóstwo do powiedzenia na tematy związane z macierzyństwem, tak jak stada starych proszalnych dziadów z tacami o proweniencji eunuchów Izis.
Dysfunkcje związane z życiem społecznym i rodzinnym istnieją wszędzie, czego stara panna Pawłowicz - nie funkcjonująca na zasadzie "starej ciotki wychowującej bratanicę" czy "opiekującej się bratem" etc. najwyraźniej nie rozumie. Funkcja starej panny czy wdowy była określona w społeczeństwie i jest tak nadal, choć raczej obecnie rzadko kiedy kojarzona jest od razu z funkcją opiekowania się drugą osobą z którą zamieszkuje. To czasem jest partnerstwo dwóch kobiet, czasem mężczyzn i to nie mające nic wspólnego z seksem, ale tego uwarunkowana Pawłowicz najwyraźniej nie potrafi zrozumieć - zatem w tym temacie profesura nie wchodzi w rachubę bo to elementarna znajomość społeczeństw i związków między ich członkami. Fiksacja Pawłowicz na temat seksu jest widoczna, zwłaszcza jeśli chodzi o przywoływanie hedonizmu jako jedynego powodu niektórych związków, co wskazuje na jej niezaspokojone podświadome pragnienia. I nie wypowiadam się tu jako jej lekarz. Tylko jako świadomy jej problemów ze sobą szyderca.
A może tylko chcę byś tak myślał mój drogi czytelniku?
Zaufanie do narratora bywa często problemem, zwłaszcza gdy zaczyna się wierzyć we wszechwiedzącą narrację pisarza, który czasem nie ma bladego pojęcia o tym o czym pisze. To, że czasem ma tytuł profesorski nie oznacza że jest profesorem z tematu na który się wypowiada. Dlatego tytulatura albo powinna być np. pełna "profesor prawa śródlądzia sprzed 12tys. lat" albo pomijana zupełnie w przypadku wypowiadania się nie ze swojej dziedziny, aby maluczkie rozumki nie dodawały ważności wypowiedziom które bywają na tym samym poziomie co ich własne - przez fałszywe rozumienie tytulatury. BTW "biskup Rzymu i okolic" to nie tytuł "pan świata i wszystkich jego mieszkańców". Non possumus w kwestiach dodawania niezasłużonej tytulatury.
Najgorsze zdarza się wówczas, gdy samotne osoby - w tym z kotami (np. ja) - nie mające własnego życia rodzinnego, zaczynają zajmować się polityką. Ich oderwanie od rzeczywistości bywa wielkie. A jak jeszcze zaczynają używać mediów elektronicznych czy jakiś iCosiów to należy wiedzieć, ze coś się dzieje. Oderwanie od rzeczywistości bezproduktywnych osób które nie muszą pracować na rodzinę bywa zaiste wielkie, zwłaszcza gdy nie widzą, że więcej wyprowadzają z budżetu do własnej kieszeni niż do niego wprowadzają swoimi podatkami. A niektórzy, zgroza, mają tylko swojego kota za rodzinę. Choć kazań im nie prawią jak niejaki Franciszek - no bo co by nie powiedzieć pies jak do niego mówić to przynajmniej mądrze patrzy a kot ma w wielkim poważaniu tylko swoją miskę i póki się go głaszcze, póty słucha - a i to nie zawsze. Ciekawe czy właściciele zwierząt nabierają z czasem cech swoich pupilków, zwłaszcza jeśli nie mają kontaktów z własną rodziną? Nie rodziną kuzynki, brata czy siostry. Własną.
Samotność powoduje dysfunkcje, przy czym jeśli ktoś je rozumie to milczy, a jeśli nie rozumie to wypowiada się na tematy o których nie ma pojęcia. To takie oczywiste że czasem można tylko mądrze patrzeć jak student. Uczeń. Nie profesor.
Ktoś taki jak ja widzi dysfunkcje, problemy, niemodelowe wzorce absolutnie we wszystkim. To znaczy że taki jest świat jeśli ktoś nie przykręca śruby i nie wymusza określonych zachowań, względem przede wszystkim siebie. Nie innych. Względem siebie. Czy tę śrubę należy przykręcać? Hitler skazujący na śmierć obywateli własnego państwa, w tym bezproduktywnych kalek i chorych psychicznie nie miał problemu z posiadaniem kochanki, nazywania siebie socjalistą przy promowaniu niewolniczej pracy jednych nad drugimi i fobii związanej z Żydami. Czy wzorzec któremu oddaje hołd prezydent państwa i całkiem sporo osób na Wiejskiej działając na uwarunkowaniu antychrześcijańskimi wzorcami promowanymi przez kler pseudochrześcijański powinien być gwałcicielem i mordercą brzemiennych na życzenie mieniącego się katolickim księdzem i profesorem pracownika IPNu? A może to tylko seks i hedonizm nie wychodzi starym pannom z głowy i nie słuchają niczego poza uwarunkowanymi źródłami informacji? Zwłaszcza że nie słuchają bezpośrednich świadków wydarzeń? Czy uwarunkowana homofobia czy "żydofobia" czy "ateizmofobia" to przypadkiem nie choroba psychiczna dyskwalifikująca daną osobę z możliwości bycia posłem? Homo znaczy człowiek. A to czy sapiens czy erectus zależy od tego jakie skojarzenia siedzą w głowie.
W niedzielę w ramach gry w Ingress odwiedziłem w Katowicach m.in. pomnik poświęcony harcerzom. Postawiony w czasach tej tzw. złej, niedobrej, niszczącej polskość "komuny". Podobnie ja pomnik-monument powstań śląskich i wiele innych które jako lokacje portali umieszczane są w grze. Jeszcze nigdy w życiu, łącznie z czasami szkolnymi, w tak krótkim czasie nie odwiedziłem tylu pomników co obecnie dzięki jednej grze. To smutne, ile ludzi umarło walcząc z ludźmi o poglądach w których tzw. bezproduktywność jednych nad innymi zaprowadziła do krematoryjnych pieców miliony. Dla uwarunkowanych jak Pawłowicz, każdy homoseksualista jest bezproduktywnym hedonistą. Zapewne jak Leonardo da Vinci. Bezproduktywną kaleką jak S.Hawking. Bo przecież niemożliwe żeby profesor nie był na tyle obyty by nie znał pewnych faktów z historii dawnej i współczesnej. Chyba że to tylko uwarunkowanie Pawłowicz, tak bardzo widoczne po Wiejskiej stronie rzeczywistości, w której głowie kołata się tylko seks, seks, seks. A czasem ciupcianie i owies. Gdy ktoś mówi o partnerstwie.
Ileż ta tzw. zła, walcząca z polskością i stawiająca szkoły i pomniki "komuna" - i to nie tylko tym którym powinna - ileż ona się różni od obecnej władzy.
Jak tak sobie patrzyłem na ten pomnik (po podwyższeniu poziomu rezonatorów) to zrobiło mi się żal tych walczących harcerzy. OTAKE Polske walczyli - parafrazując pewnego noblistę, chcącego drugiej Japonii. Walczących o drugą Irlandię. Walczących najpierw o wojska rosyjskie a potem amerykańskie stacjonujące na polskich ziemiach. No żal po prostu. Oni myśleli że walczą o Polskę. Z okupantem zmieniającym ich język. Niektórzy wcześniej walczyli z łaciną, a obecnie wszędy angielszczyzna po wcześniejszym przypochlebianiu się francuskiemu czy rosyjskiemu. OTAKE Polske walczyli. OTAKE. Z kryptoreklamą i lokowaniem produktów wbijającym się do głowy i zmuszającym do zakupów. Ze szkoleniami uczącymi jak wpłynąć na ofiary niechcianych umów. OTAKE. Niektórzy się na tym dorobili, czy zainkasowali milion dolarów, za destabilizację państwa na kilka lat, zwłaszcza że dla wioskowych oportunistów idących z falą zasada "dziel i rządź" najwyraźniej nie była znana i pojmowana, a dla niektórych stanowiła od lat podstawę dla zbijania kapitału na przemyśle zbrojeniowym i planowanym przejmowaniu rynków zbytu dla własnych korporacji, ale już bez dzielenia się nowymi technologiami i patentami na różne tranzystory - bo jeszcze ktoś by je umiał wykorzystać lepiej niż oni. Patenty, ACTA i inne takie. Zaiste seks seks seks. A czasem ciupcianie. Uwarunkowanie Pawłowicz które wyżej pasa nie pozwala podnosić wzroku, daje o sobie znać*. OTAKE Polske walczyli. Bunga-bunga.
Ot takie sprawy drugorzędne dla posłów na Sejm. Dzielących na prawdziwych Polaków dla których mają być określone prawa i całą resztę mających zarabiać i płacić podatki dla władców wiejskiej menażerii która może być przez nich publicznie opluwana i wyzywana, resztę, której odbiera się prawa do egzystencji i atakuje. Nie, to wcale nie przypomina polityki nazistów, ależ skąd, to tylko imaginacje samotnych ludzi z kotami. Przy czym... nie ufajcie mi. Rozpalcie od czasu do czasu płomień w swojej definiowanej przez Jezusa świątyni ciała czyli zacznijcie myśleć** czym oddacie większy hołd Bogu niż klęcząc przed dowolną upierścienioną bestią na tronie czy przed dowolnym martwym mzimu. Oczywiście nie musicie przy tym wierzyć w Boga. Bóg się ateistów nie boi.
Żal mi. Swojego smutku też - emocji. Smutnego uśmiechu odchodzących prawdziwych uczuć, zastępowanych fikcją efektownych wstawek i iluzją aktorstwa serialowych oszustów pokazujących świat z perspektywy widzenia scenarzysty, reżysera. Naśladownictwa udawanych emocji zapamiętywanych i odtwarzanych przez odbiorców przed ekranami. Udawanych dobrotliwych księży rozwiązujących wymyślone zagadki, mających na celu przekonanie odbiorców że księża też myślą i lepiej radzą sobie od policji z przestępcami wykorzystując przy tym metody Sherloka Holmesa - o których pisał i których wielbicielem był pewien mason. Żal mi. Swojej moralności. Poniekąd jej braku. Efektu demoniszczych działań. Żal mi. Narysowanych przez Szarlote Pawel komiksów z Kleksem i akcją "niewidzialnej ręki" - zwłaszcza gdy przechodzę na Rynek z placu 750-lecia gdyż w przejściu są widoczne odciśnięte kolorowe dłonie. Żal mi tych harcerzy z pomnika. Żyjących w świecie iluzji sprzed wielu lat, świecie o wiele bardziej uporządkowanym i przyśrubowanym. Obecna iluzja dostosowywania wymagań do najsłabszych studentów zamiast wywalania ich ze studiów żeby zdobyli gdzie indziej jakiś zawód skoro ich zdolności umysłowe są niewystarczające jakoś mi się mniej podoba, jednakowoż niektórzy profesorowie nie mają z tym problemu. Ministerstwo kontroli głupich tłumów jednak potrzebuje takiej oświaty która kształtuje według określonych programów do wychowania w rodzinie i głosowania na wybrańców jedynie słusznej opcji religijnej lub kapitału. Każda inna opcja jest zła. Do tego nie jest potrzebna matematyka i umiejętności rozumienia statystyki bo to niewygodne dla totalitarnych demokracji w których rządzą tylko kolesie jednej lub drugiej partii politycznej.
Otóż oświata i wychowanie nie polega na tym że najsłabsi uczniowie dopasowują ją do siebie, tylko na tym by oświecić i wychować dzieci do określonych założeń, a przy ich nie spełnianiu skierować daną osobę na inny tor nauki, by potrafiła sobie poradzić w życiu robiąc to, czego się nauczy, względem czego ma zdolności i nie będzie musiała korzystać tylko z pomocy innych - bez negatywnego wpływu na losy reszty świata. Dopasowanie do najgłupszych powoduje to, że głupieją ci trochę bardziej inteligentni - średniacy. Cała reszta i tak robi wszystko po swojemu i nie przejmuje się żadnym programem nauczania. Elementarne? Nie dla ministerstwa ogłupiania narodowego, dla którego celem jest poziom inteligencji głąba nie potrafiącego na podstawie statystyki, zwyczajnych liczb, zrozumieć że w danym okresie było lepiej lub gorzej i który ma się opierać na opiniach "ekspertów" rządowych lub opozycji. I głosować albo na jednych albo na drugich. Kontrola społeczeństw? Masoni? NWO? Przecież dla rządu (kuratorium oświaty) to nie problem że ktoś jest uczony na kolanach zlizywać śmietanę z kolan. Dla opozycji też nie jest to problemem - wszak tym razem wylizywano kolano księdzu. Ważne że klęczy i liże co mu dadzą i cieszy się jeszcze z tego. To jest wasz NWO moi drodzy czytelnicy. Nowy Porządek Świata. Stary od wieków, tylko w formie totalitarnej demokracji w której głosuje się albo na jednych albo drugich kolesiów - wcześniej jeszcze w Polsce nie praktykowany. Większą praktykę mają w tym choćby USA w których to absolwenci szkół średnich mają problemami z równaniami 2+x=4. Warte to miliona dolarów dla tego co OTAKE Polske walczył? I uśmiechów Arcykapłana Niepokalanej Jezusem Dziewicy tak bardzo kochającego swą ojczyznę że spiskował przeciwko jej władzy? Warte to było śmierci jego poprzednika? Dla właścicieli korporacji niewątpliwe warte było by i dwóch milionów choćby za darmowa reklamę OTAKE, ale niektórzy są po prostu tani i nie myślą o przyszłości, tylko o swojej wolności i interesie bez patrzenia na to, co się działo za tą kurtyną po zachodniej stronie świata. Te wszystkie komisje i wsadzanie do więzień... Wtedy jeszcze nie na terenach Polski. Ale przecież najważniejszy jest seks seks seks. A czasem ciupcianie. Względnie bara-bara. Uwarunkowanie Pawłowicz.
Naprawdę żal mi tych harcerzy z pomnika. Żal mi ich iluzji w którą wierzyli. Żal mi iluzji wiary w prace dla wspólnego dobra - choćby w ramach tzw. prac społecznych, wyszydzanych przez tych, których prywata była zawsze ważniejsza od narodu, społeczności na którego rzecz były te prace wykonywane. Żal mi tych wszystkich ludzi którzy wierzyli w tę iluzję wspólnoty. No ale gdyby nie kultyści dla których bohaterami godnymi pomników byli gwałciciele i mordercy brzemiennych kobiet liczący zyski z planowania ograbienia państwa z terenów do których nigdy nie mieli prawa, zgodnie z zaleceniami Jezusa co do stanu posiadania uczniów głoszących jego nauki, to zapewne w tym kraju nie byłoby tak pstro od reklam, pochodów homoseksualistów, żebraków nie rozliczających się z cegiełek zbieranych na pewną stocznię, książek na które nie stać sporą część społeczeństwa i wybielonego, pachnącego papieru toaletowego. Żal mi harcerzy z pomnika. Nie żal mi matki Madzi nad którą litują się filmowcy by mieć kolejne zyski z kolejnej szmiry. I naprawdę nie żal mi kleru propagującego pedofilię bo ma ten sam współczynnik współczucia i zrozumienia dla ofiar co matka Madzi.
Mnie rzadko kiedy ktoś o coś pyta, w związku z tym niezbyt często mam okazję mądrze patrzeć. Smutnym, zmęczonym wzrokiem, na kolejnego człowieka z problemami widocznymi na twarzy, w mimice, spojrzeniu, czasem głosie i sposobie poruszania się. Tikach. Gestach. Nie żebym był na tyle dobry żebym wiedział o co chodzi, po prostu imaginuję sobie różnicę wynikającą z normatywu psychofizycznego człowieka, mojej imaginacji normatywu, i poprzez różnicowanie wiem że coś się dzieje. I daję się oszukiwać. Złudzeniu lub pragnieniu wiary że ktoś jednak jest szczery. Dlatego nie oglądam na co dzień rzeczywistości Wiejskiej ze szklanego ekranu, jednych czy drugich kolesiów doprowadzających do wygaszenia ognia w świątyniach ciała obywateli tego państwa. Do tej pory żadna z osób, czy partii na którą głosowałem nie spełniła wyborczych obietnic - nawet gdy mogła - nie próbowała. Jedyne czego chcą to podatków, określonych poglądów religijnych i wiary że oni są jedyną możliwą opcją. Niewolnictwa totalitarnej demokracji.
Stara maruda ze mnie, no nie? A ja bym mógł tak dłużej... Tylko po co, skoro nie mam gotowych rozwiązań? Dlatego przydaje się mądre patrzenie. Bo zamiast tego lepiej coś faktycznie zrobić niż w nieskończoność powtarzać jak jest źle - ci którzy zrozumieli tego nie potrzebują, ci którzy nie zrozumieli i nadal potrzebują słownej masturbacji uwarunkowaniami Pawłowicz zapewne z tej własnej pętli szybko nie zrezygnują. Wszak jak to niejaki Jaskier powiedział w pewnej książce - niektóre rzeczy rozumie się albo od razu albo nigdy się nie zrozumie.
*) W kwestii wyjaśnienia - gdyby nie ogłoszenie na tablicy przy przystanku o spotkaniu organizowanym przez PiS z niejaką Pawłowicz, to pewnie pewnych fraz bym nie użył i do pewnych kwestii nie wracał. Podobnie jak o myśli o ofiarowaniu banana zaproszonemu na wspomnienie o organizowanym lokalnie spotkaniu z agentem służb specjalnych - Tomkiem - przyhołubionym przez Sami-Wiecie-Kogo.
**) Gwiazdy w których wnętrzach dokonują się dosyć ekstremalne ogniste reakcje generują spory zakres częstotliwości fal elektromagnetycznych, w myśleniu jest podobnie - twój organizm w jego trakcie generuje określone fale elektromagnetyczne. Niektórzy twierdzą że "każdy człowiek jest gwiazdą". Jednakowoż gdyby tak było, to procesy zachodzące w ich układach nerwowych byłyby wybitnie niekontrolowane i destruktywne dla najbliższego otoczenia... ale niektórzy dążą do pozycji hmm celebrytów, w tym politycznych. Osobiście czuję się jak pozostałość po jakiejś gwieździe.

poniedziałek, 11 marca 2013

List do A.

Drogi Arturze.

Wybacz jeśli nie masz na imię Artur, ale to bardziej odpowiada efektowi dramatycznemu, a mnie już chyba nic innego nie zostało - poza iluzjami, efektownymi dla mnie samego.
Kiedy przeczytasz me słowa, jeśli przeczytasz, będę już najprawdopodobniej martwy. Potraktuj więc je jak słowa martwego człowieka. Może ducha, piszącego do Ciebie zza grobu.
Możliwe że Cię nie ma. Że nigdy się nie urodziłeś, że nigdy do Ciebie nie dotrze nic co napisałem. Poniekąd nie istniejesz w chwili kiedy to piszę, bo nie masz jeszcze mojej koncepcji Artura do którego piszę.
Jesteś sam. Bez względu na to, co ktoś ci powie. Bez względu na to, ilu wydaje ci się że masz przyjaciół. Bez względu na to w co wierzysz. Ze sobą jesteś sam.
Nie licz na wiernych Lancelotów i kochające Guinevery. Zaufanie do jakichkolwiek przekazywanych treści i wiara w nie jest złudna, zbyt często zależna od interpretacji i wąskiego pasma spojrzenia przekazującego informację. Zaufanie względem wiernych Lancelotów może okazać się katastrofalne - i to nie tylko dla Ciebie samego.
Jeśli ufasz tym słowom, przestań. To też tylko wąski zakres spojrzenia na rzeczywistość w której może zdarzyć się zbyt wiele by określać wszystko jako niepodważalne w każdym okresie czasu i z każdego punktu widzenia. Jedyne co w takim rozumieniu się nie zmienia to otaczające cię zasady zawarte w świecie fizycznym, bo nawet reakcje na bodźce żywych istot są w stanie być kontrolowane, udawane a nawet celowo uwarunkowane - by wprowadzać w błąd. Zaufanie w tym rozumieniu możesz pokładać tylko w stwórcy tych zasad, na podstawie których istnieje świat - bo obiektywne są dla wszystkich, chyba że ktoś bardzo się stara udowodnić że jest inaczej. A do tego wystarczą iluzje i wystarczająca wiedza na temat wprowadzania określonych informacji do twego umysłu. Wiara w percepcję poznania i uwierzenia w coś absolutnie nielogicznego, w świecie w którym istnieje logika następstw, lecz w którym nie wszyscy mają wiedzę na wszystkie tematy, związane z tym jak przekonać kogoś do czegoś by wymusić określone postępowanie. To akurat z Bogiem który dał wolność człowiekowi - nie ma nic wspólnego.
Mój drogi Arturze. Jesteś sam. Masz tyle wiedzy ile sam zdobędziesz i tyle władzy ile oddadzą ci inni nad sobą. Wiedzę będziesz jednak mógł wykorzystać jeśli będziesz mieć zdrowe ciało i umysł, a władza nad wiernymi Lancelotami i kochającymi Guineverami bywa złudna, podobnie jak umiejętności i wiedza tych, którym sam oddajesz władzę nad sobą. Wiedza, jej zasób, zmienia się w czasie, więc jeśli wiesz niewiele, wiedz tyle ile wynika z obserwacji świata rzeczywistego i weryfikuj tę wiedzę jeśli dowiesz się czegoś nowego. Jesteś sam, nie ma potrzeby okłamywać siebie czy otoczenia, które jest dla Ciebie tylko interpretacją twej własnej świadomości. Nieważne czy wierzysz, że obok Ciebie jest ktoś świadomy czy nie. Jesteś sam ze swoją interpretacją rzeczywistości. Wprowadzanie kłamstw, błędów - wprowadza kłamstwa przede wszystkim do twojego własnego świata, twojej pamięci, twojej rzeczywistości. W której jesteś sam na ziemi. Najpiękniejsze iluzje, mity i baśnie, książki, komiksy, zamknięte gry i filmy o wymyślonych bohaterach nie rozwiążą twoich własnych problemów, a co najwyżej stanowiły i stanowią ucieczkę do fikcji od codzienności w której jesteś sam z nierozwiązanymi problemami. Przyczynami i powodami chorób. Z którymi jesteś sam. I próbujesz uciec korzystając z oszukańczych słów serwowanych niczym leki przeciwbólowe i objawowe przez oszustów mieniących się lekarzami. Lekarz usuwa przyczyny i chorobę a nie objawy choroby która wciąż trwa. Dlatego naucz się odróżniać chorobę od jej objawów, bo jesteś sam i nikt ci w tym nie pomoże, a złudzenia tworzą oszustwa rzeczywistości ukrywające prawdę, często bolesną, lecz pomagającą w zrozumieniu przyczyn i sposobu leczenia. Jesteś sam, więc uważaj czemu ufasz.
Jesteś sam. Nie ma komu ufać.
Społeczeństwa i cywilizacje przemijają, kultury się zmieniają więc nie ufaj żadnej. To tylko konwenanse przyjętych normatywów otaczającej cię fikcji.
Etnicznych dostosowań i wierzeń. Form lokalnie uznanych za właściwe i odpowiednie. Lokalnie. Jesteś sam drogi Arturze. Pamiętaj o tym. Nawet jeśli ktoś dokładnie wie co myślisz i wpływa na twe postępowanie. Jesteś wówczas samotną ofiarą czyjegoś lokalnego oddziaływania, etnicznego poglądu na prawo o decydowaniu za Ciebie. Peryferyjnego, zaściankowego a jednak czasem jedynego poglądu twego otoczenia. Jesteś sam, więc pamiętaj o tym że masy się przyciągają (przy określonych założeniach) niezależnie od etnicznych, lokalnych poglądów mieszkańców wszechświata, temu możesz wszak możesz zaufać i zweryfikować to zaufanie jeśli dowiesz się czegoś nowego.
Jesteś sam. Nie ufaj mi.
Jestem już martwy dla ciebie. Nie ufaj martwym i żywym. Samotnym interpretatorom swojego otoczenia. Gdy świat klęka przed tobą to jest to powód do płaczu. Dla Ciebie - wszak tylu wiernych Lancelotów i kochających Guinever nie ujrzysz nigdzie więcej. A świat jest duży, każdego elementu nie zdołasz kontrolować.
Zastanów się więc, zanim wyciągniesz miecz z kamienia, źródła ferrytu, po odpowiedniej obróbce której mógłbyś zostać nauczony, czy to ty tego chcesz i twoja świadomość czy też jakiś czarownik własnie nie wręcza ci sposobu na usunięcie swojej konkurencji i zaskarbienie wdzięczności władcy. Władcy dobrego i przewidującego losy Lancelotów i Guinever.
Jesteś sam mój drogi Arturze, sam też musisz nauczyć się myśleć.
Chyba że wystarczy ci wiara.

Pozdrawiam
A.L.K.

niedziela, 10 marca 2013

Rysik

Niech się łączą atomy
W mej zatrutej głowie
W rysik co czarny
Zawartym w nim ołowiem
Rysik arsenu i rtęci
Kadmu też w nim trochę
Na bazie żelaza
Którą krew ma w sobie
Niech tworzy się stal
Z węglem w ogniu myśli
Hartowany wirem fal
Niech tworzy się rysik
Stalowy pręcik
Do zapisków wyroków
Saturnianej czerni
Rózga
Losu

O drogi Arturze
Narzędzia się tworzy
Hefajstosa modą
Czasem myślą
Sobą

środa, 6 marca 2013

"Ogień"

"W ramach przeglądania strumienia na G+, wpadł mi w oko link do artykułu tyczącego się niejakiego Józefa Kurasia, występującego pod pseudonimem "Ogień".
Mordercy, bandyty, gwałciciela i zdrajcy - niewątpliwego bohatera dla takich osób jak podający się za historyka, księdza, doktora habilitowanego czegoś, podobnoż pracownika IPN, Józefa Mareckiego.
Dla osób z rodzaju Mareckiego gwałty i mordy nie liczą się jeśli przy okazji morduje się jeszcze ludzi preferujących opcję polityczną która nie lubiła tych którzy mordowali i gwałcili. Ba uważają się za sędziów, których wyrokami z parszywych morderców mogą czynić bohaterów wartych pomników i czci. Ktoś przysiągł by o tych czynach na sądzie ostatecznym się dowiedziano. Do mnie dotarły.
Naprawdę nie rozumiem co taki Marecki robi wśród zdrowych psychicznie ludzi i czemu nie dostał jeszcze zwolnienia z pracy, a przynajmniej nie dostał nagany za całkowite lekceważenie faktów historycznych i sprawozdań świadków. Czemu takiego Mareckiego jeszcze ktoś nazywa księdzem skoro wykazuje się kultem mordów i gwałtów. Zaiste szatan towarzyszy mu od lat. A Marecki chyba nie zrozumiał że chrześcijaninem to on nigdy nie był. Podobnie jak cała banda kultywujących mordy i gwałty, czasem nazywanych świętymi gdy odpowiadało to klerowi. Nie. Żaden mordujący innych człowiek, bez względu z czyim imieniem na ustach to czynił, nigdy nie był, nie jest i nie będzie żadnym świętym, a co najwyżej zakłamanym i okłamanym przez kler różnego imbliszmentu i do tego przy świadkach - człowiekiem, choć samoobrona wszak mordem nie jest.
Jednakowoż pomnik już stoi. W formie krzyża. To może warto by powiesić na nim duszyczkę nieświętej pamięci Józefa Kurasia? By sobie wisiał i się męczył do czasu aż ktoś nie stwierdzi, że jednak ten pomnik powinien istnieć tylko w chorych fantazjach wielbicieli morderców i gwałcicieli? Myślicie że to by zadowoliło wszystkie ofiary? W tym te poczęte i nie mające szansy się urodzić w wyniku mordu na brzemiennej, co najwyraźniej dla niejakiego Mareckiego było właściwą formą aborcji. Czy może to tylko jego głupota dała o sobie znać?
Cóż. Ale ileż można słuchać tych samych wrzasków i jęków, błagań o litość takich żałosnych wszy, gnid, krwiopijców toczących gatunek ludzki. Przypalać ten metal na którym się przysmaża ukrzyżowany Kuraś. Jezus nie widział dla takich miejsca wśród żywych - po "śmierci", podobnie względem różnych faryzejskich Mareckich i chyba na tym poprzestańmy. Któż chciałby mieć raj z wariatem uważającym za bohatera mordercę. Z dowolnej opcji "politycznej".

Przegląd 9/2012, Leszek Konarski:"Ogień" był bandytą
(...)
Do najbardziej potwornych i ohydnych zbrodni popełnionych przez „Ognia” i jego ludzi należą:
• powieszenie w Ostrowsku 10 XII 1945 r. na słupie telegraficznym ciężarnej Katarzyny Kościelnej, z d. Remiasz za to, że wobec sąsiadki nazwała „Ognia” bandytą
• zgwałcenie Czubiakowej, wezwanej z Waksmundu, matki dwojga dzieci. Odprowadzający „ogniowiec” również ją zgwałcił, po czym zastrzelił.
U „Ognia” istniał patologiczny, odbiegający od normy, popęd płciowy. Wzywał imiennie do siebie w Gorce przez gońców kobiety, zmuszał je do uległości, a broniące się gwałcił.

poniedziałek, 4 marca 2013

+Mzimu+

...Dlaczego budynki w których odbywają się msze nazywać "kościołami"?
Otwarte od-do, zamknięte przestrzenie do których dostęp mają tylko klucznicy, poza wyznaczonymi porami urzędowania.
Nie do pomyślenia we wspólnotach chrześcijańskich. Bliższych życiu na parafiach, spotkaniach, koncertach, rozmowach niż odbębnianiu niedzielnej mszy i pokazywaniu się na niej jako wielki chrześcijanin. Jednakowoż agitacje i wykorzystywanie naiwności ludzi i mówienie w trakcie tych spotkań o czymś innym niż ewangeliach i naukach Jezusa wydaje się nadużyciem, agitacją często "przeciwko cesarzowi" czyli standardowo władzy świeckiej. O czym zapomina spore grono, bezżennych, mimo zaleceń Tymoteusza, podających się za biskupów osób.
Nie ma ziemi świętej. Nie ma ziemi przeklętej. Co najwyżej skażona lub o dobroczynnych właściwościach zawartych w otoczeniu "programów". Jednakowoż "programy" które nie są związane z samą istotą stworzenia zdają się tylko przekłamującymi iluzyjnymi abstraktami wpływającymi negatywnie na osoby przebywające w ich pobliżu. Czasem na osoby których określone wewnętrzne struktury odczuwają fizyczny fałsz w przekazywanych treściach, choć nie rozumieją tego co się dzieje świadomie. Dlatego warto zmieniać otoczenie w przypadku różnych budowli i głoszących w nich rozmaitych tez osób. Różnorodność - tego wszak oczekiwano po pomieszaniu języków. Różnorodności, nie jednego narodu, języka i kultury. Co doskonale rozumiał Jezus, a czego nigdy nie zrozumieli nacjonaliści żadnego z typów ugrupowań, tym samym nie rozumiejąc chrześcijaństwa, ani nauk poprzedzających Jezusa. Dla którego uczniów "nie było Żydów i Greków" bo i nie było nacji jako takich - tylko ich różnorodność w obrębie ludzi wierzących w słowa Jezusa.
Kościół, jako ogół wiernych, nie działa od-do. Działa nawet w trakcie snu jego członków. Działa, jednakowoż dlaczego budynki mające być, w swoich założeniach, miejscem zgromadzeń, niezależnie od czasu bywają zamknięte? Czyżby zamyka je obawa?
Przed czym? Kradzieżą? W założeniach miejsca spotkań były placami na których nie było żadnych symboli religijnych, domostwami w których nikt nie czcił obrazów czy rzeźb natomiast ważne było słowo. Żywe słowo, często sprzeczne z tezami oficjalnej władzy, jednakowoż "oddające cesarzowi co cesarskie". O ile to prawdziwe słowa Jezusa. I o ile poddawanie się sądom i poddawanie się wyrokom przez uczniów Jezusa są prawdą. W prawdziwym miejscu zebrań chrześcijan nie ma obawy o kradzież. Nie można zbezcześcić symbolu, bo się go nie czci. Przestrzeń jest tylko przestrzenią.
Jezus za swą wiarę zapłacił - jak ma się to do wiary Mahometa? Uczenie mordowania niewiernych bardziej mu się opłaciło? Stawanie przeciwko przykazaniu "nie morduj"? Uleganie słowom ducha? Cóż, zapewne tego samego typu ducha, który życzył sobie mordów na narodach, mężczyznach, kobietach i dzieciach. Czy aby nie sprzeczne było to z "nie morduj"? Czy któryś z kapłanów sprzeciwił się swojemu "panu"? Jezus wszak nie chciał królestw... do czasu. Manipulacja umysłami bywa czasem planowana długoterminowo.
Czy gdyby Mahomet odrzucił propozycje ducha i rozumiał w jakiej sprzeczności stoi z poprzednim słowem stałby się "powracającym Jezusem"?
I jaka kara by go za to spotkała?
Czy naprawdę wierzycie moi drodzy czytelnicy, w takiego wyidealizowanego Jezusa, w białej szacie, uśmiechniętego memłatym grymasem i oczami pogrążonymi w zaślepieniu miłością, leczącego i rozdającego błogosławieństwa na prawo i lewo? BTW uczniowie za swoim mistrzem, jadącym na osiołku szli pieszo czy też korzystali ze środków transportu?
Człowiek oddający cześć duchowi? Rozumiem Stwórcy na wakacjach, który przeszedł na swego rodzaju emeryturę oddając władzę człowiekowi nad ziemią. Ale - duchowi? Jakiemukolwiek? Podającemu się raz za takie bóstwo, raz za inne. A czasem nawet za "anioła światłości". Ten koncept wielu religii, poza oryginalnym buddyzmem w którym nie ma odwołania do bytów które ignorował Budda siedząc pod drzewem - co nie znaczy,że zanim nie zrozumiał do duchów się nie odwoływał korzystając z nauk poprzedników, jest jakoś tak w sprzeczności z rozumieniem tego kto na tej ziemi ma właściwie władać.
Skoro Stwórca jest nieomylny to decyzja o przekazaniu ziemi człowiekowi była nieomylna. A każdy duch podający się jako przychodzący od Boga łże, bo skoro Bóg jest nieomylny i podaje nieomylną decyzję o przekazaniu ziemi pod panowanie człowieka, to każda zmiana tej decyzji świadczyłaby o omylności Boga który posługiwałby się bytami żeby wtrącić się w losy człowieka, odbierając mu prawo do samostanowienia na tej planecie. Ergo - tego typy byty nie przychodzą od nieomylnego. Zatem - nie od Boga (a jak od niego to jeśli wpływają na decyzje ludzi to tym samym sprzeciwiają się Jego woli - swoją drogą ciekawe kogo znowu wywalą z tego ichniego "raju" i będzie wciskał ten numer naiwniakom na własnym wygnaniu, oczywiście zasadę "dziel ludzi i rządź tworząc wybrańców" pewnie też będzie znał). To że tej oczywistej oczywistości w naukach Tory nie zauważają będący pod wpływem duchów, bytów, egregorów i innych takich - wydaje się oczywiste.
Jednakowoż wszystko to przy założeniu że podstawy Biblii są prawdziwe. A parę religii uważa za fundamentalne kwestie związane ze stworzeniem świata w siedem dni. Choć nie wszystkie.

Ok. Jednak co to wszystko znaczy dla mnie?
Że miałem pecha urodzić się w smutnym kraju w którym wierzono że kler ma coś wspólnego z chrześcijaństwem, komunizm to rządy kolesiów, a demokrację zawdzięczamy hierarchii katolickiej. Smutnym kraju w którym niszczały ostatnie przeżytki wiary w to, że ludzie własność wspólnoty, obywateli, będą traktować jako dobro wspólne i tak traktować, a nie jak dobro niczyje, którego nikt nie uważał za słuszne cenić. Smutnego kraju w którym polityka Regana - aktora - a nadmienić należy że aktorów swego czasu nie dopuszczano do chrześcijan jako jawnych oszustów - doprowadziła do gwałtownego zwiększenia długu publicznego - tzw. kredytów gierkowskich za które żyje obecnie 3 pokolenie polaków, w przeciwieństwie do kredytów wydawanych na odprawy które z kolei były zaciągane przez rządy postsolidarnościowe. Smutnego kraju, w którym technologia była nieco zacofana i czasem kradziona ze względów na ograniczenia polityki zdradzających Polskę krajów sojuszu jałtańskiego. Wszystkich stron. Smutnego kraju, w którym zdrajcy Jezusa w rodzaju różnych Michalików podających się za biskupów podkładają pedofilów na cudze parafie.
Smutnego kraju w którym obecni posłowie, pobierający pensję z podatków wszystkich, wybierają kto jest a kto nie jest Polakiem, a do tego określają, że produktywność ma cokolwiek wspólnego z preferencjami seksualnymi - tym samym traktując jak niewolników tych, od których pobierają pensje, nie traktując ich za wartych istnienia. Smutnym kraju w którym pojęcie dobra wspólnego zamieniono na zasady Kalego. Bez względu na stronę polityczną. Smutnego kraju w którym czci się i oddaje hołd martwemu mzimu w postaci drewnianych symboli, które niczym latawce o określonym szkielecie zawitały do tego kraju przed wiekami, co jakże odpowiada wiosce z "W pustyni i w puszczy" H.Sienkiewicza oraz jej polityce i religii, wyuczonej przez Kalego, a związanej z bydłem, których to echa nauk są widoczne w każdej miesięcznicy co poniektórych wielbicieli kotów (doprowadzających do upadku parę lat temu różne "telegrafy"). Urodziłem się w okresie wyżu demograficznego, kredytów dla młodych małżeństw, cenzury nie dopuszczającej publikowania niecenzuralnych świństw, akademii szkolnych z piosenkami patriotycznymi, okresu w którym rodzice budowali klerowi salki katechetyczne w których kto chciał to uczył się religii... Urodziłem się. W smutnym kraju. Dofinansowywanych obiektów kulturalno-oświatowych. Tysiąca szkół na tysiąclecie. Budowanych ośrodków zdrowia. Z ograniczeniami technologicznymi nakładanymi przez politykę państw zdradzających Polskę ponad 60 lat temu. I ludźmi nie rozumiejących marketingu i reklamy chłamu zachodnich produktów, kolorowych i kuszących - śmiertelnie groźnych śmieci. W kraju szklanych opakowań i szarego papieru toaletowego, którego zazdrościli ekolodzy na całym świecie. W smutnym szarym kraju ośrodków wczasowych należących do przedsiębiorstw państwowych, wspólnego dobra pracowniczego, w których wczasy dofinansowane były z funduszy socjalnych. Smutnym kraju w którym zrozumienie słowa "komunizm" i jego konotacji z "wspólnota chrześcijańska" upadła wraz z powrotem kultu mamony, własności prywatnej, kultów kolejnych mzimu zastępujących procesy myślowe i poznawcze, zrozumienie co do treści zapisanych w ewangeliach i dziejach "apostolskich".
Zostałem wychowany na ateistę. Poniekąd chorego. Poniekąd zniszczonego kłamstwami. W tym kleru, który o chrześcijaństwie wie tyle ile z bryków i ściąg swoich poprzedników, którzy zamiast lektur źródłowych zalecili skróty w swoim niedoścignionym prymitywizmie wiary. Cedującym wszystko na modły zamiast na zarządzanie ziemią w taki sposób, by kolejne pokolenia miały gdzie żyć i czym oddychać. Bóg oddał ziemię człowiekowi nie po to by musiał ruszać się sam i by ktoś poza człowiekiem miał się tu rządzić. A człowiek to różnorodność. Bogactwo kulturowe. Nie jeden wybrany bryk. Ściąga. Cytowana bez zrozumienia. Katechizm zmieniający teksty źródłowe pisany przez nieuków dla nieuków.
Ktoś, kto pluje na krzyż, łamie go i nie dopuszcza do postawienia nowych, jest w stanie być lepszym chrześcijaninem niż cała banda podających się biskupów (nie uznaję w nich chrześcijan) kultystów, dla których mzimu w formie krzyża jest ważniejsze od nauki o zmartwychwstaniu, które to jedyne przesłanie było związane z tym podłym narzędziem katów. Jakim chorym sadystą trzeba być żeby nazywać ten przedmiot - symbol - symbolem miłości? A może to już podpada pod demoniczne opętanie i oślepienie iluzją miłości dziewicy babilońskiej? Bo ona właśnie tak działa... Tyle - że gdzie tu obrzezanie w sercu i trzeźwe spojrzenie na sprawy uczuć u tych mieniących się kapłanami Jezusa? Banda ignorantów.
Ja nie wybaczam. Nie muszę. Nie chcę.
Nie muszę być "prawdziwym Polakiem". O mogę nawet wyemigrować i zostać fałszywym prorokiem. Bo podobno prorokiem to tylko można być u innych. U siebie to okoliczni zawsze będą cię traktować jako "żyda", "cyklistę", "pedała", "bękarta", "komucha", "innowiercę" etc. [do wyboru można wstawić sobie wszelką pogardliwą nazwę mniejszości] i to niezależnie od tego czy płacisz składki na ZUS i podatki na swoje sługi - posłów i posłanki, urzędasów, lekarzy którzy przepisują piguły bez właściwej diagnozy, oświatę klęczącą przed klerem podającym jej do wylizania śmietanę i nie widzącym w tym żadnego problemu. O nie muszę być "prawdziwym Polakiem". Mogę nawet mieć babkę urodzoną w regionie Transylwanii o imieniu Adela która ruchem rzęs podnosiła swego czasu co niektórym niekoniecznie zwodzone mosty. Szlachtę w rodzinie też mogę mieć - czemu nie, świadomie nie popierającą Piłsudskiego swego czasu, której braci przybijano do ziemi na krzyż - na Ukrainie - która Polaków wyganiała z drewnianych chałup które po latach niektórzy uznali za "szlacheckie dworki" warte więcej niż murowane pałace. Robotników - a jakże też. Czemu nie. I dziadka w Wehrmachcie, którego brat służył w Wojsku Polskim. Prababkę ze Szwabii? Oczywiście że mam. A do tego demoniszcze podające się za Elohima - na co dzień.
Nie musicie mi wierzyć. Ja nie zmuszam do chodzenia na religię i zgadzanie się ze mną.
Jednakowoż. Póki z moich pieniędzy, podatków, finansowane są działania partii politycznych, kleru, oświata etc. etc. to nie życzę sobie by jakakolwiek z osób pobierająca pieniądze ode mnie w jakikolwiek sposób mnie dyskryminowała ze względu na jakikolwiek element osobowości, czy też bruzdę na czole wymacaną przez domorosłego frenologa walczącego ze złem niczym wielebny Thrower z "Ucznia Alvina" Orsona Scotta Carda. Nie podoba się? To życzę sobie zwrotu każdego grosza przeznaczonego na pensje dla tych wszystkich osób, które uważają że mogą sobie rzucać słowne kamyki do cudzych ogródków, gdy w swoich nie mają już nic poza kamieniami. Proponuję by zaczęły od skruszenia na miał swoich skamieniałych poglądów - bo bez tego nie wyrośnie u nich nic nowego. Wszak preferują kapitalizm, a tu za przeróbkę cudzych kamieni i śmieci rzucanych na cudze posesje się płaci. Trzeba było trzymać się zasad wspólnot chrześcijańskich i rozumieć istotę "dobra wspólnego" a nie hołdować prymitywizmowi szatańskiego wyznania jedynowładztwa preferowanego przez kler katolicki, jak sępy wydzierający polskie ziemie na rzecz bezproduktywnych żebraków - moralistów.
Do dzisiejszego dnia nie usłyszałem przeprosin. Od żadnego zdradzieckiego elementu poselskiego za wyrażone słowa przeciwko obywatelom Narodu Polskiego. Więc nie wybaczam. Ot tak - po prostu. Skoro nie uważaliście, ze jestem waszym bratem i że macie prawo wyzywać tych, którzy wam płacą i płacą za wasze niedojdowate poczynania polityczne i religijne, nie wybaczam wam. Nie uważam was za chrześcijan. Przyznawanie nagród w obrębie władz przy 800 tys. niedożywionych dzieci w tym kraju to szczyt chamstwa i obłudy. Nie wybaczam wam. To już powinniście wiedzieć z moich poprzednich postów, jednakowoż powtórzę - nie uważam was za chrześcijan, bez względu, a może zwłaszcza na to ile razy klękaliście przed przenoszącą pedofilii z jednej parafii do drugiej - bestią, przyjmując od niej mzimu - w formie opłatka i całując pierścień na jej ręku.
Jestem zmęczony efektami wtórnymi wszelkich działań i kłamstw na różne tematy. Zatruciem mojego organizmu i oddziaływaniami tych wszystkich bytów wokół mnie. Emigracja wydaje się w takim wypadku kusząca - ale gdzie? I czy ja w moim stanie w ogóle mogę się gdzieś przenieść? Pozostają też kwestie rodzinne. Pozostanie więc pewnie życie z kanapową czarną lwicą i mrzonki o rzeczywistości w której i tak jest się tylko tłem, wykorzystywanym do własnych celów przez innych. Istniejącym dla cudzego życia na pierwszym planie.
Emigracja? USA - raczej nikła szansa na zieloną kartę od "wielkiego przyjaciela Polski" dymającego ją od lat, zresztą kto by chciał mieszkać w państwie w którym władza osiąga swoje cele przez szkolenie terrorystów, doprowadzanie do paranoicznych zachowań i w efekcie zgody na ograniczenie swobód obywatelskich, czy trucie różnymi "gazami łupkowymi" w imię brzęcząco-szeleszczącego kapitału.
Niemcy? Języka nie znam. Trywialne a jakże prawdziwe, lingwistą niestety nie jestem, tu trzeba by liczyć na cud albo inaczej uczenie w stanie nieświadomości przez co poniektóre hmm byty. Ostatnio popularna wydaje się Rosja, ale ja tak wyszkolony w udawaniu jak popularni aktorzy nie jestem, by za swój artyzm dostać mieszkanie w ciekawym punkcie Moskwy. Da... Może coś w GB? Rodzina sobie chwali. Znajomy też, przy czym stwierdził że tam nie ma z kim rozmawiać po polsku. Po prostu nie ten poziom.
Myślałem nawet kiedyś o azylu w Chinach ze względu na prześladowania w Polsce za przekonania prokomunistyczne, ale Imperialistyczna Partia Chin podająca się za komunistyczną, nie wydaje mi się właściwą do rządzenia krajem - a nóż trafiłbym na linię produkcyjną za pół miski ryżu na dzień w rozumieniu ideę słuszną dla żyjących z łapówek notabli w tej innej wiosce rodziny Kalego. A ja niestety - bez bułki i serka topionego na samo śniadanie nie daję rady...
A może zielona Irlandia, gdzie polki rodzą 2,5 razy częściej niż w kraju "prawdziwych Polaków", w końcu u nas dominują samotni wielbiciele kotów i wieloletnie niezamężne kobiety w polityce. Podobno nawet jesteśmy eksporterem dożywotnich singli, więc cóż się dziwić że "tutaj jest jak jest" skoro mamy nadprodukcję osób przyuczonych do zbierania na tacę, zamiast do reprodukcji i normalnej pracy zarobkowej - 6 dni w tygodniu.
Mógłbym dalej kontynuować, mając przed oczyma pamięci programy o powiedzmy szwedzkich komunach czy domach wspólnot w Holandii. Mógłbym. Ale jestem zbyt wielkim marudą dla niektórych, więc zmilczę.
Dobre białe mzimu jak na razie się nie pojawia. Za to latawców wszędzie mamy dostatek, zwłaszcza w budowlach zamykanych od-do.
Co bywa przykre, gdy okazuje się że rezonator portalu znajdującego się w kościele [Ingress] jest na zamkniętym terenie poza zasięgiem dla zwykłego śmiertelnika - który nie ma zwyczaju być bezczelną mniejszością skaczących przez płoty oportunistów w grze nieco politycznej.

piątek, 1 marca 2013

Do posłów i kleru

sługo 
tak cię zwę
bo służysz
wszystkim dzieciom
ojców i matek
tego kraju

sługo
tak cię zwę
bo płacę
ze swych podatków
na twe
utrzymanie

sługo
złym sługą
jesteś

jeśli otrzymujesz
zapłaty więcej
niż dowolny
z twych panów
dzieci
tego kraju

sługo
złym sługą
jesteś

jeśli klękasz
przed swymi
wybranymi
mając za nic
dzieci
co są innymi

naród
wszystkie dzieci
twoi panowie
ci którzy płacą
za błędy twoje

nie ci co mają więcej
nie ci co nie mają nic

służysz narodowi
twym panem jestem ja
jak każdy kto daje
na twe utrzymanie
wielkość twej kiełbasy
jak i rozmiar interesu
nie obchodzi mnie wcale
jesteś mym sługą
nie moim panem

sługo
złożyłeś przysięgę
dzieciom
czasem bogu
złym sługą
jesteś
jeśli nie zrozumiałeś
wyboru

ten
  kto cię rozlicza
    nie jest już dzieckiem
sługo
  wykląłeś go poza nawias
    narodu więc dorósł

dziecko zmienione
w pana niewolnika
obrażanego
opluwanego
oszukiwanego
zastraszanego
wykorzystywanego
pracującego
na płace
zdrajców
dzieci
narodu

bezproduktywny zdrajco
czerpiący zyski
z mej niewolniczej
pracy
złodzieju
oszuście
krzywoprzysięgający
sługo mamony
wybiórczych bestii
czczących puste symbole
nie pamięć nauk
ludzi

mój były
sługo
jesteś oszustem
krzywoprzysiężcą
zdrajcą
czerpiącym zyski
z mej pracy
kłamcą
przed świadkami

pan cię rozlicza
jesteś martwy w mych oczach
pusty
próżny
i głupi

pan cię rozlicza
za rządzę władzy
sługo
zły
aż do przesady

pan cię rozlicza
nie widzi
wśród
żywych

sługo
nie jesteś
dla mnie
prawdziwy

jesteś iluzją
służby
fałszem tego słowa

wykląłeś
mnie z narodu
martwa jest twa mowa

cieniu
prawdy
złudzeniu
ofiarności
czczącym
swe martwe mzimu
w oparach doniosłości

sługo
  tak ciebie zwałem
zanim stałeś się
bestią
panującą 
nad krajem

klękać przed tobą
nie mam zamiaru
wyklinających dzieci
nie mam w poważaniu

a to
co
myślisz
o tym
co
robię
sobie
zostaw
dla siebie
w swoim własnym
        grobie