poniedziałek, 31 marca 2014

Daniny

Założenie iż kto wykorzystuje innych ma być na szarym końcu jest o tyle ciekawe iż częściowo łączy się z daninami na władców (liczba 666 talentów złota dla Salomona w 1Kr) wszelkiego rodzaju (w tym religijnych). Dlaczego? Wszak skoro "robotnik wart jest swej strawy" to nawet król który pracuje na rzecz poddanych jest tylko robotnikiem który pracuje. I wart jest tylko i wyłącznie swej strawy.
Podobnie ksiądz. Biskup. Papież. Poseł. Prezydent. Cesarz. Król. Szlachcic. Szejk. Prezes korporacji. Bankier. Etc.
Oczywiście jeśli uznaje "wartości chrześcijańskie", a nie innowiercze kulty i sekty uczące iż prawo własności jest najważniejsze, że można mieć niewolników dla swej zabawy i zysków.
Jeśli ktoś czerpie zysk z pracy brata i wykorzystuje go by uzyskać jakieś korzyści ponad to czymże jest jak nie bestią, która wymaga danin - czy to w postaci podatków jak Salomon do "własnego skarbca" - nie do kasy państwowej czyli w pewnym sensie wspólnotowej (ten mały fragment ktoś był łaskaw usunąć za drobną opłatą ze ST), czy to w postaci niewolniczej pracy.
Członkowie wspólnot chrześcijan nie uznawali względem siebie wyższości ("ten kto się wywyższa będzie poniżony" - zatem wszyscy wobec siebie traktowani byli jednakowo) w żaden sposób, a za pracę w obrębie wspólnoty właśnie na pamiątkę Chrystusa - pobierano opłatę w postaci wspólnych posiłków. Majątek wspólny, powstały ze sprzedaży prywatnego, był wykorzystywany na wykupywania współbraci - niewolników - z rąk rzymian. Jezus nie uznawał niewolnictwa, w przeciwieństwie do bestii - cesarza Konstantyna - który nie uważał być równym swoim niewolnikom i który swoimi życzeniami pisanymi piórem w kształcie grota włóczni, zabił chrześcijaństwo na kilkanaście wieków (przy okazji określił że to w niedzielę należy odpoczywać).
Od tego czasu stopniowo niszczono chrześcijan, a każdego przychodzącego Jezusa, który twierdził coś innego niż siedzący na swoich tronach biskupi, zwyczajnie mordowano, czasem palono na stosie - jako heretyka. Mordowano wbrew "nie morduj".
Kult szatana w złoconych szatkach udających "anioły miłosierdzia" zwolenników pedofilii, złodziejstwa i danin w każdej liczbie - nie tylko 666 talentów złota mamy od lat.
Robotnik w rozumieniu Jezusa jest tym, który pracuje 6 dni w tygodniu a w jeden odpoczywa - co oznacza że każdy, który nie pracuje na swoją strawę, nie tylko nie jest chrześcijaninem, ale jest łamiącym jedno z 10 przykazań niewiernym. Bestie zaś wykorzystują tę pracę nie po to, by wszystkim było lepiej, a żeby niczym u Salomona - było ich stać na zachcianki swoich żon, a czasem własnej rodziny - bo cudzej nigdy nie uznają za swoich rodzonych braci i siostry. Co oznacza negację wiary iż jest się częścią rodziny Adama.

poniedziałek, 24 marca 2014

Głupotki

Czego m.in. można nauczyć się od Jezusa:
- podważania pism biblijnych (czyli należy "dopełniać", a nie negować)
- właściwej konwersacji z klerem
- zachowań w świątyniach obejmujących rozwalanie posążków i innych zobrazowań
- lekceważenia faryzeuszy pod względem poświęcania się cudzym interpretacjom wydarzeń przeszłości na rzecz działania w teraźniejszości

...

Czym jest "Kościół"?
- jest żywy? nie
- jest martwy? nie
- ma ciało? podobno tak
- czy ma duszę? jako niebędący człowiekiem - duszy nie posiada. Ale podobno ma ją dzięki jego członkom - czyli jest Złodziejem Dusz by istnieć.
Czym zatem jest? Bezduszną bestią wyniszczającą stada hodowlanych owiec.
Jaki Kościół? Każdy.

Jeśli piszesz o kościele, oddajesz mu swój czas życia, a zatem ten Kościół kradnie twoją duszę.

...

Bądź Kim Jestem? To nie imię, to zalecenie które skrywano przed poddanymi kapłanów. Znaczenie IHVH - polegające na byciu sobą, a nie poddaną jednostką jakiejkolwiek innej - czy to faraonom, czy rzymskim panom niewolników. Nie kapłanom i nikomu kto żąda danin za własne nieróbstwo. 666 talentów złota składano za co? Za bycie? Za iluzję słów? Niewolnictwo osobowości która tak samo popełniała błędy jak inni? Za nieróbstwo przez 7 dni w tygodniu? Bestiom korzystającym z pracy innych.
Bądź taki jak ja? Bądź podobny. Miej podobne cechy, choćby 72 "imiona".



Ostatnio przesłuchując co się pojawiło w moim strumieniu trafiłem na temat z "Dziecka Rosmary" i od razu sobie przypomniałem ciocię, która przekonała niejakiego D.Zimonia (obecnie chyba jakiś arcycośtam) do dania kościelnego ślubu wyklętej przez papieża komunistce i osobie poniekąd partyjnej, którzy weszli w stan małżeński wbrew obu częściom rodziny wybitnie wyzywających się nawzajem, przynajmniej do moich narodzin.
A. Tatuś jest spod znaku barana a mama spod znaku raka. To jakby kogoś ze współczesnych interesowało.

wtorek, 18 marca 2014

Others


[z FB]
@JW
ty lepiej filozofuj bo się nigdy nie dorobisz ;] kamień filozoficzny mam opisany na obrazku w "magic" - ogólnie im więcej mądrze będziesz wymyślać i wciskać innym o symbolach tym więcej będziesz mieć złota
a. i oczywiscie jest to paradoks ktory poprzez filozofowanie o symbolach odciaga od materialnej istoty symbolu - kamienia czyli pozbawia życie sensu na rzecz iluzji. Jednakowoż niektórzy się na tym dorobili patrząc na kler ;] Po prostu trzeba rozumieć założenia kamienia filozoficznego by nie dać się mu uwieść.

Zapominając czym jest kamień i nadając nowe znaczenia jego symbolowi tworzy się iluzje.
Niektórzy korzystają z ich rozpowszechniania.
Kamień pozostaje jednak kamieniem.
I nie jest on kamieniem alchemicznym, tylko filozoficznym.
O czym wielu zapomniało.
Z którego zyski czerpią filozofowie, o ile są w stanie zrozumieć jego istotę.
Jeśli zarabiają na swych iluzjach i przekonują do nich innych, odchodząc od podstawowych znaczeń, stają się narzędziami głupoty.
Wiecznej dziewicy.
Którą tylko niektórzy potrafią zdeflorować u innych.
Nawet gwałtem.
Głupoty, której mądrzejsi od nich nie chcą słuchać.
Dlatego czasem trzeba walić filozoficznymi kamieniami.
W wyznawców symboli.
Którzy odeszli od zrozumienia filozofii zysków która nakazywała w nie wierzyć.
Filozofii wykorzystującej niematerialne słowa do tworzenia złotych zysków.
Iluzji pracy, po której jednym zdaje się, że są mądrzejsi, a inni są za te przedstawienie ułudy nagradzani.
Filozofowie zmieniający się aktorów, powtarzających przygotowane, oklaskiwane i opłacane kwestie.
Kapłanów symboli.
Nie kamieni i zrozumienia ich istoty.
Zysku.

niedziela, 16 marca 2014

Manifa

Doznałem iluminacji przy obiedzie.

Ujrzałem manifę, tłum który zamiast bliskim amerykanom pochodów zombie jest proeuropejskim pochodem satyrów i nimf.
Ludzi przystrojonych we włochate spodnie, ogonki i różki, w miarę możliwości szpiczaste uszy i brody. W rękach trzymających transparenty - "Pan jest naszym pasterzem", "JP2 - papież który łączył nas winem", "Fujarka dla każdego pasterza", "Chrońcie łąki, lasy i pastwiska", "Nasz papież wzywał Pana", "Czy owieczka czy baranek z nimi radośniejszy ranek", "Więcej siana dla pasterzy!" etc. etc.
Pochód przechodzący pod katedrami i kościołami i w końcu zatrzymujący się - na ulicy Wiejskiej...

czwartek, 6 marca 2014

Pieśni oazowe

O tym, co czci obecny kler katolicki najlepiej świadczą pieśni zaszczepiane dzieciom i młodzieży, które jakże często są inspirowane przez pasożytujące na tej rzeczywistości byty. Upadłe, choć zdające się być jaśniejące prawdą i miłosierdziem.
Prawdziwe znaczenie słów pojawia się bowiem po tym, jak usuniemy złudne otoczenie - pieśni tworzonych przez różnych autorów i mających rozmaite przekonania, zawierające imiona tych, do których odnoszą się bezpośrednio.
Przypominam przy tym, że osobiście uważam iż Jezus nie był Panem tylko Nauczycielem, nakazującym wiarę w Boga - Ojca Adama, nie w swoją matkę, nie w duchy, tylko w Boga.
109. OFIARUJĘ TOBIE

1. Ofiaruję Tobie Panie mój Całe życie me cały jestem Twój aż na wieki, Oto moje serce przecież wiesz Tyś miłością mą jedyną jest! 2. Przed ołtarzem świętym niosę Ci całą duszę mą, Ty zamieniasz je w krew i ciało Oto moje serce przecież wiesz Tyś miłością mą jedyną jest! 3. Ofiaruję Tobie Panie mój Wszystkie myśli me Tobie ufam, wiesz bardzo mocno Bo to moje serce przecież wiesz Tyś miłością mą, jedyną jest!

101. OTO JA POŚLIJ MNIE

Ref. Oto ja poślij mnie, dotknij ogniem moich warg /2x
     Powiedz Panie czego chcesz,                                 
     a moją rozkoszą będzie być posłusznym.  

1.
Daj mi Twego Ducha abym mógł stać się chlebem      
Abym stał się winem, abym gasił Twe pragnienie.

2.
Nie chcę Ci już mówić o moich potrzebach
Panie, Ty wiesz wszystko objaw mi Twe pragnienia.

141. WYKRZYKUJCIE NA CZEŚĆ PANA
 
Ref: Wykrzykujcie na cześć Pana wszystkie ziemie,     
wśród okrzyków i radości wysławiajmy Go
 
1. Wiedzcie, że Pan jest Bogiem, On sam stworzył nas.  
Jesteśmy Jego ludem, jesteśmy Jego własnością.
 
2. W Jego bramy wstępujcie z dziękczynieniem,
wśród hymnów w Jego przedsionki.
Błogosławcie imię Jego, chwalcie Pana dziś
 
3. Albowiem dobry jest Pan, łaskawość Jego na wieki,
Albowiem dobry jest Pan, Jego wierność przez pokolenia.

Etc. etc... Gdzie tu imię Jezus, jeśli ktoś wierzy że był panem, a nie nauczycielem? Dlaczego muza autora pieśni stwierdziła, iż Pan jest Bogiem a nie Bóg jest panem? - czyżby miała greckie pochodzenie? Cóż kopulowanie bez ślubu z różnymi i twierdzenie iż są pasterzami owiec weszło w krew klerowi Pana. Tylko czy oni mają cokolwiek wspólnego z Jezusem poza podawaniem się za jego wyznawców?

niedziela, 2 marca 2014

Ksenobiologia

Parę lat temu usłyszałem historię z pierwszej ręki o tym, że pewna osoba uważająca się za czarownicę, w trakcie tzw. podróży astralnej trafiła do świata który subiektywnie odczuwany był jako stary. Dosyć jednolity krajobraz przecinała płynąca rzeka, z której rzeczona osoba postanowiła zaczerpnąć wody i napić się płynącej cieczy.
Natychmiast dostała okresu.
Po tym zdarzeniu, w trakcie rozmów, zaczęła przejawiać objawy swoistej manii prześladowczej... powoli urwał się z nią kontakt.
Generalnie uważam bawienie się w ziemskich rzeczkach i strumyczkach górskich za bezpieczne, pomimo wielokrotnego dostrzegania odpływów do nich z kanalizacji domków letniskowych położonych na ich brzegach. Jeśli są w nich jakieś bakterie czy żyjątka to zazwyczaj o ziemskim pochodzeniu, co wiąże się też z tym, że ma się na nie wyrobioną pewną odporność w swoim organizmie.
Niestety nie wiem co może przynieść zawartość rzek innych światów, nawet tych, do których podróże odbywa się tylko świadomością. Nie wiadomo jakie ciecze płyną w górskich korytach i czy przypadkiem nie postanowił w nich zakończyć żywota jakiś "Architekt" z filmu R.Scotta, łącznie z zawartością swoich próbówek. Czy te rzeki to przypadkiem nie pozostałości i ścieki martwych światów, w którym czają się obce wirusy, lub ich wzorce, przynoszone przez naiwnych podróżników, nie rozumiejących co może kryć się w wodzie ich własnej toalety, a co dopiero wody innych planet. I mam nieodparte wrażenie, że picie wody z własnej toalety bywa bezpieczniejsze niż picie tego, co może kryć się w korytach obcych planet. Nawet, jeśli są to niezbadane rzeki podróżujących w tzw. astralu.
Dlatego jeśli ktoś zamierza się wybrać w podróż odkrywczą, powinien albo zacząć od przeczytania paru podręczników survivalu, w ostateczności jakichś XVIII-XIX wiecznych poradników przygotowujących do podróży w niezbadane ostępy. Oraz uzbroić się, jeśli nawet nie w urządzenia pozwalające na przetrwanie, to wiedzę jak je zrobić w tym np. filtry cieczy które zamierza się spożywać niczym Alicja w krainie czarów, z naiwnością małych dziewczynek które zjedzą i wypiją wszystko bo tak ktoś napisał na karteczce obok, a następnie przeżyją historie niekoniecznie ze szczęśliwym zakończeniem.
Kiedyś niektóre Alicje płonęły za takie eksperymenty w trakcie swych podróży, przynoszące ze sobą po powrocie elementy i wzorce które oddziaływały na ten świat. W końcu na tym polega ewolucja - na zetknięciu różnych elementów i czekaniu które przetrwa. Czasem z manią prześladowczą wywołaną obcym wzorcem, a czasem obcy wzorzec musi ulec, po wyekstrapolowaniu go z całości swych doświadczeń astralno-podróżniczych.
Kwestie przetrwania "gdzie indziej" czasem polegają na nauce ograniczania sobie wody i pożywienia by nie ulegać pokusie w "innych światach", czasem na nauce przetrwania w obcym środowisku i walki z pasożytami obcych światów, którymi mogłaby się zająć - ksenobiologia. Czasem na zrozumieniu, że jak w grze Endera - ambrozja i nektar leżące przed olbrzymem i będące jego pokarmem, niosą ze sobą śmierć człowieka i aby przejść dalej należy z nich zrezygnować ucząc się jak pokonywać gigantów. Bezlitośnie i ze zrozumieniem zagrożeń niepoznanego.

sobota, 1 marca 2014

Religia

W religiach judeochrześcijańskich (jak je nazwano... he, he, he) jedną z podstaw jest wiara iż człowiek został stworzony na podobieństwo Boga. Bóg został zaś opisany w Księdze Wyjścia za pomocą 72 imion - które niektórzy przyznali "aniołom" (anioł to funkcja posłańca, jeśli któryś nie działa jako posłaniec, tylko zaczyna kombinować z przekazami oznacza to że co jak co - ale anioł to nie jest, a raczej jakieś demoniszcze) - tzn. tak nazwali je ci którzy nigdy nie mieli styczności choćby ze śladami zrozumienia oryginału. Oczywiście żadne z bytów którym przypisano te imiona nie oponowały - bo niby czemu, skoro ci którzy w to wierzyli, do Boga najwyraźniej nie byli podobni, choćby w ramach świadomości podobieństwa tego w co wierzą, a zwierzętami nakazano władać, a nie być im posłusznymi.
Religia, która wywodzi się z nauk Tory, ma zatem za zadanie tworzyć człowieka podobnego Bogu, którego mają tworzyć osoby wykształcone, rozumujące i rozumiejące znaczenie imion a nie byle despota, dyktator, czy klecha który dopasuje sobie znaczenie do własnych "nieomylnych nauk" czyli imiona typu "Pan Władca Wszechświata" jako "Człowiek Rządzący Wszystkim Co Nauczył Się Psuć" względnie "Nadludź, Pan Podludzi". Wszak człowiek wszechświat poznaje dostępną percepcją i tworzy go w swej świadomości, co oznacza iż człowiek "podobny Bogu" jest w stanie panować nad całą swą świadomością i tylko wtedy to imię można mu przyznać jako "podobnemu" jeśli jest w stanie to zrobić. Celem religii w tym rozumieniu, jest kształcenie świadomości ludzi by potrafili panować nad wszechświatem swego własnego umysłu - ot buddyzm jednego imienia, ale nie ten tybetański w którym roi się niby u katolików od duchów, bóstewek, dew i innych, tylko buddyzm w którym uczy się panować nad świadomością bez manipulujących wpływów naleciałości religii, od których uwalniał się Budda przez całą swoją naukę u wszelkich "mistrzów" (OM MANI PADME HUM - perła jest w kwiecie lotosu - perłę tworzą mięczaki wokół kawałków ostrych kamyków, bolesnych prawd, w swoim ciele - u ludzi w umyśle - średniowieczne rozpuszczanie perły w zabiegach leczniczych miało symbolizować odejście od wszelkich blokad, kłamstw itp. przeszkadzających w uleczeniu człowieka - jeśli powtarza się coś, czego się nie rozumie, utrzymuje się swoją własną ignorancję, największego wroga buddyzmu Buddy, nie tych religii które niczym pseudochrześcijaństwo opanowały świadomość ludzi dzięki różnym "pomocnym bytom" czy "władcom demonów" - które to mantry nieświadomie mogą powtarzać nawet osoby które są bardzo dobre, ale nauczone myśleć tak, jak im kazali wcześniej myśleć kapłani lub ludzie którzy im uwierzyli, a ludzie wszak są bezwarunkowo omylni gdyż są "podobni" a nie tożsami z "Bogiem").
Imion wszakże jest więcej - i niech mi ktoś z moich drogich czytelników powie, czy którykolwiek z tych wszystkich klechów poddanych biskupom którzy chronią swoich pupilków - podobnych sobie zwykłych podwładnych hierarchii - pedofilów, powiedział wam kiedyś na czym polega to podobieństwo człowieka do Boga? Czy ktoś uznał że człowiek ma być tylko dobry, miłosierny i być poddanym innych ludzi? Czy Bóg jest zatem komuś poddanym? Może jakiemuś "nieomylnemu" papieżowi? Może klęka i zlizuje z kolan takiego np. Rydzyka śmietanę? I nadstawia drugi policzek uśmiechając się błogo?
Niech będzie przeklęty każdy katolicki klecha który uznaje nad sobą władzę pedofilów, alkoholików i zwyczajnych oszustów podających się za biskupów. Otóż jeśli człowiek ma być podobny Bogu to nie może klęczeć przed klechami, tylko mieć ich pod "swoim butem", bo tak właśnie wybrali. Uznali się za sługi Boga. Nie za Panów. W dzisiejszych czasach nie zmusza się do tego pod karą śmierci.
Niestety - obecnie większość klechów uważających się za chrześcijan, nie ma bladego pojęcia o źródłach swojej wiary. Moi drodzy czytelnicy rozumieją oczywiście, że ja ich za chrześcijan nie uznaję. W przypadku katolickich klechów - ani jednego, który wierzy choćby w jednego świętego - dla Jezusa jedynym świętym był Bóg (w jednej osobie) - ojciec Adama i całej jego rodziny. Każdy, kto twierdzi inaczej jest z punktu widzenia chrześcijaństwa zwyczajnym heretykiem, nie pojmującym że Jezus (Syn Ojca - Bar Abbasz - oszustw w ewangeliach trudno zliczyć, zaprawdę, tak jak i fałszerstw i kłamstw wypowiadanych przy świadkach przez pseudouczniów Jezusa - osobiście wolę Buddę ;] ) całkiem nieźle na krzyżu opisywał gdzie ma tych wszystkich pseudowierzących uczniów i co by z nimi zrobił.
Mogę tylko powiedzieć - czekam z niecierpliwością, bo piekło już mnie pochłonęło skoro diabły uczą religii w szkołach fałszywych ewangelii, a ktoś, jak legenda głosi, podobnoż miał zejść do piekieł by ratować grzeszników.
W powyższym linku mamy po angielsku mniej więcej znaczenia oryginalnych imion, czyli tego, jakim trzeba być by być podobnym Bogu. I jeśli jest się duchownym opierającym się o Biblię, ma się wskazówkę jak należy kształtować umysły osób by chciały takie być. By były jak Bóg, potrafiły być niezależne od innych, potrafiły pracować na siebie choćby i przez 6 dni w tygodniu, z jednym na myślenie o sprawach boskich - myślenie że jak ktoś robi coś niby boskiego przez 7 dni i nie pracuje tak, by móc faktycznie być niezależnym od cudzych darów nie jest grzechem, to najwyraźniej nie zrozumiał że apostołowie szyli namioty, naprawiali sieci etc. żeby nie być w sprzeczności z pewnym przykazaniem, no ale diabłów jest wszędzie pełno i zaprawdę piszę, żaden tego nie interpretuje w ten sposób co oznacza że każdy niepracujący klecha katolicki grzeszy).
Jeśli dajmy na to ktoś dąży do zła w rodzaju mordowania jakiejś nacji, to niestety pozbywa się pewnego imienia, podobieństwa Bogu i dąży ku własnemu zezwierzęceniu jak można pokazać na przykładzie pseudoświętych katolickich nawołujących do mordów "niewiernych" (czyli takich jak oni skoro nakazywali łamać "nie morduj") w ramach rozmaitych krucjat, nazistów, "bratnich pomagierów" atakujących i okupujących inne kraje ze względu na posiadane bogactwa naturalne względnie korzystne ukształtowanie terenu lub położenie geograficzne. Jezus nauczał że gdy ktoś taki przyjdzie do chrześcijanina któremu zawinił, to ten powinien wybaczyć, jeśli druga strona o to wybaczenie poprosi. I tylko wtedy gdy poprosi, będąc świadoma swojej winy, pragnąc zerwać z popełnionymi czynami. Nie do wyznaczonej osoby, która za bilon, zestaw formułek modlitewnych do jakiejś kobiety która nawet kijem nie ruszyła by rozstąpiło się morze aby ratować syna (co nie znaczy że nie próbowała, ale widocznie nie miała takich wpływów jak np. Mojżesz, do którego najwyraźniej nikt określonych formułek mimo swego uznania własnej nieomylności nie stworzył... a może jednak? :>,) miałaby wybaczyć w imieniu ofiary którą traktuje jako podrzędne, nierozumne zwierzę ze swego stada (i nawet nie próbuje zmieniać stanu jego świadomości by jednak było podobne Bogu a nie niczym owca, baran, pies czy wilk) - tylko właśnie osoba której zawiniono.
Czy katolicki kler jednak o tym nigdy nie wiedział czy też uznał tylko, iż wiedzę tę należy zachować tylko względem ścisłego grona osób zaufanych, natomiast zwykli ludzie i podrzędny kler powinni być nazywani co najwyżej np. tylko 7.. a może 4.. 3? imionami w ramach uznawania imion związanych z Bogiem.
Na dzień mojego urodzenia przypadają dwa imiona wg dosyć dziwnego liczenia i przyporządkowania, o którym już kiedyś wspominałem na tym blogu - Deus Rex Dominator (וָוָלָיָה - [Veuahiah] - niszczyciel wrogów, wybawiający z opresji - wg. powyższego filmiku "o umyśle zwyciężającym materię") oraz Deus Dominus universorum (הֵיֹיֹאֵל - Bóg Pan Wszechświata lub "oczyszczający duchowo przeszłość i teraźniejszość" ). Czy oddziałują jakoś szczególnie w ramach informacyjnego pola kultury w której się znajduję, swoistego egregora bazującego na sprzecznościach znaczeniowych religii opartych na żywym słowie? Nie odtwarzanym w nieskończoność, czasem z błędami, ale z nowymi informacjami? A może z umysłem kogoś kto posiada cały zbiór sprzeczności i oceniającym siecią połączonych neuronów swojego układu nerwowego otaczającą rzeczywistość przez pryzmat sprowadzania do określonych kwestii logicznych i oceny co jest prawdą lub co fałszem na podstawie posiadanych informacji? Sprowadzającym wszystko do ciągu danych analogowego, przestrzennego słowa quasikryształów - połączonych komórek nerwowych... Ot imaginacja, kogoś kto ma panować nad wyobrażeniami swojego własnego wszechświata imaginacji i podającego informacje innym w taki sposób by nie były sprzeczne z posiadanym zasobem danych budującymi wewnętrzny wszechświat wyobrażeń teraźniejszości i przeszłości? Jakże często opartego o jawne oszustwa, podtrzymywane z uporem przez wpływający na świadomość ludzi, połączonych "siecią aniołów" jak podobnoż brzmi jedno z imion w umysł egregora działającego podświadomie na ludzi będących jego częścią. Wyobrażeń, fantazji i marzeń. Wizji przyszłości. Świadomości przeszłości.
I egzystujących w tej sieci świadomościach, lub pseudoświadomościach - fragmentarycznych, oderwanych fragmentach cudzych pól.