sobota, 27 listopada 2010

Chaos

Na początku panował chaos. Brak reguł fizyki, swobodne abstrakcje łączące, przyciągające się wirujące, nieokreślone w określoności dążeń i bezsilności iluzorycznego istnienia. Bez materii, poza jej ideą, bez energii bo nie miała ona miejsca, istnienie swobodnych niewypowiedzianych idei. Miejsce do którego dąży się w medytacji pustki. Dążącej do chaosu bez celu, bez świadomości. Do nirwany nieokreślonych możliwości. Bezcelowej w braku pożądania czegokolwiek. Sztuki dla sztuki.
Lub by połączyć się z pierwotnym chaosem, ain sof, tym z czego świadomość wykluła wedyjskie kosmiczne jajo. Kosmiczne jajo w którym określono reguły znanej fizyki, obejmującej tę świadomość i nakładającej się na świadomości określone innymi regułami. Mniej lub bardziej podobnymi w świecie idei określonej zasadami i zależnościami między abstraktami.
Bóg jako określający zasady rzeczywistości w mikroskali znajduje się w każdym człowieku - niektórzy tworzą w czasie wizualizacji świat w oparciu o reguły własne, czasem reguły które znają - bóstwa i bóstewka swoich wyobrażonych światyń. Magowie starej daty, kapłani reguł ustalanych przez świadomości starsze i bardziej rozumiejące rolę idei w świecie myśli.
Czy w świecie w którym istniałaby tylko świadomość fizyki mogłyby istnieć duchy? Czy reguły bez nakładania się świadomości które stabilizują określone multiwersum mogłoby być w pełni spójne i nie wymagające zmian. Doskonałe w swej prostocie określonej wzorami współzależności? Czy gdyby inne zawierające się w niej świadomości utrwaliłyby świat oparty o inne zasady i reguły rzeczywistości, ich wiara podtrzymywałaby to nałożenie się rzeczywistości na siebie? Co na to powiedziałoby opętujące mnie demoniszcze? Czy może tylko prowadziłoby to do zniszczenia świata opartego o reguły znanej i mniej znanej fizyki i ludzi którzy oparli na niej swe istnienie, ze świadomościami potrafiącymi w mikroskali wytworzyć zarówno własne reguły świadomie, nieświadomie pod wpływem np. narkotyków jak i dążyć do zamienienia się w niezborny i nie posiadający celu chaos idei w medytacyjnej pustce - doskonałości świata bez reguł, bez świadomości czegokolwiek? Niektórzy to naprawdę lubią i chcą osiągnąć. Stan niemyślenia. Dobrodusznego uśmiechu w ciele bez woli. Stan sprzed stworzenia.
Chaos idei, skóra akaszy, reguły wiążące wewnątrz - być dużym, małym, czy nieświadomym, uciekającym od cierpienia poza ciągłość, usiłując dostać się tam gdzie czas jest tylko ideą, od której nic nie zależy, gdzie nie ma na górze jak na dole, skutek nie musi mieć przyczyny.
Dążenie do boskości w której wola jest tylko abstraktem który nie ma większego znaczenia jak idea barwy. Doskonały chaos.
Jest piątkowy wieczór, a ja się źle czuję. I uśmiecham się przy tym. Jak już chyba będę robił zawsze, bo to nie ma znaczenia czy coś boli, gniecie czy zabija twoje ciało powoli zmieniając twoje fole mózgowe i biopole na swoje podobieństwo. To po prostu nie ma znaczenia że każdy dzień przybliża do końca egzystencji w której dla większości jest się nikim.
Marudzącym facetem bez niczego ważnego do powiedzenia. Z którym przez całe życie tak naprawdę nie rozmawiało się wcale lub prawie wcale o tym co myśli i jakie ma zdanie na różne tematy. Milczącego i zawsze stojącego z boku. O którym zapominano zawsze i wszędzie i lekceważono to co mówił. W końcu komu by na tym zależało? Skoro nawet daje się opętywać takiemu podłemu energetycznemu pasożytowi mianującego się Elohimem, Ra, Ismaelem i kimś tam jeszcze. W rzeczywistości, jak dla mnie, mając bardziej lucyferyczne korzenie - zwłaszcza że zawsze jak wspominam o tym małym dupku w sposób prawdziwy, spotyka mnie jakieś nieszczęście albo energetycznie obrywam, czasem przez napuszczonych na mnie jego wyznawców. Po prostu można się tylko smutnie uśmiechać w rzeczywistości w której żadnego z duchów nie obchodzi jego całkowita i ostateczna anihilacja, choćby za podawanie się za Elohima. Widać prawdziwego Elohima albo to nie obchodzi albo są "po jednej kądzieli" i mają podobne metody tylko działają na innych terenach tej trzeciej planety od Słońca. A cała sprawiedliwość biblijnych przykazań Mojżeszowych to tylko wielki blef. Choć oparta o całkiem sensowne przesłanki ezoteryczne. Magiczne. Która to magia podobno jest zakazana. Po prostu konstrukcja złośliwości oparta na zasadzie - poznajesz zakazaną wiedzę to odkrywasz sens prawa które ma cię ograniczać i które zakazuje poznawać ci sensu. Któryś apostoł mówił że znajomość prawa daje znajomość grzechu. Ciekawe czy doszedł do tego po tym jak ktoś mu wyłuszczył ezoteryczno-magiczne przesłanki co poniektórych przykazań. Które, co ciekawe wyłuszczył mu ktoś będący w bliskiej komitywie z podającym się czymś za "anioła", który nie wiadomo czy wcześniej innym głosem nie obiecywał świata (ale po śmierci, bardzo małymi literkami na końcu... to znaczy bardzo, bardzo cicho).
Magia.
Której nie ma.
Jest tylko umysł.
Którego nie ma.
Jest tylko to co w co wierzy świadomość i reguły o jakie się opiera.
Chwalmy boską świadomość reguł fizyki bez której nasz świat się rozpieprzy w drobny pył idei bóstw i bóstewek rozdzielających egzystencję pomiędzy swoich wiernych. Rozdzielających mniej lub bardziej swobodne zasady działań na istoty w obrębie ich oddziaływań. Bóstwa według twórców wed nie miały wpływu na powstanie świata. Dlaczego? Bo to istoty które wykreowały w obrębie swej świadomości określone zasady w określonej przestrzeni, przy czym powstały już w obrębie wcześniej ustalonych reguł, a zatem to co stworzyły ich umysły to tylko wtórne reguły istnienia; druga linia to linia istot poznających reguły istnienia w oparciu o poznawalną rzeczywistość zarówno poprzez zależności materialno-energetyczne jak i wzory i oddziaływania między różnymi elementami w obrębie rozprzestrzeniającego się "kosmicznego jaja", poza tym mamy też złośliwe pasożyty w rodzaju mojego demoniszcza, które może i coś tam poznały ale ogólnie pasożytują niszcząc co bardziej naiwne istoty. Tu można wcisnąć byty tworzące umoralniające książki w sposób perfidnie złośliwy naśmiewający się z ludzi, ckliwie podchodzący do stosujących się do ich reguł wiernych i wykorzystujące tych, którzy w życiu by się nie tknęli gmerania w pseudoprawdach. Ile prawdy mamy w Biblii? Poza zakamuflowanymi mniej lub bardziej wydarzeniami i sposobami w jaki podchodzono do ludzi przez wieki?
Pomijając kwestie moralne. Jaka to sprawiedliwość wziąć poganom i dać "swoim"? Poganom, którzy z narażeniem życia często karczowali lasy i wypasali bydło żeby ich dzieci miały co jeść. Jaka to sprawiedliwość tworzyła równych i równiejszych w świecie gdzie podobno człowiek został stworzony na podobieństwo Stwórcy? Każdy człowiek, niezależnie, od płci, narodowości czy przekonań politycznych czy religijnych? Elohim ze Stwórcą, Bogiem za dużo widać wspólnego nie miał gdy się rządził i cieszył z Dawidowych psalmów sławiących jawną niesprawiedliwość, wybiórczość już po rozproszeniu, po upadku babilońskiej wieży, na "lepszych" i "lepsiejszych". Czy wspominałem już że jestem cały czas opętany?
Prawda znajduje się wokół, to nie żadne bzdurne "truth is out there". Prawda jest tam gdzie istnieje świadomość i zdolności obserwacji oraz wyciągania logicznych wniosków z tych obserwacji, niekoniecznie wyciągniętych na podstawie słów ludzi (którzy są w stanie się mylić) czy jakiś bytów wciskających teksty że przychodzą od ojca, czy wzywających go teatralnie i na pokaz. Czy warto wierzyć imperatorom prowadzącym gwiezdne wojny, choćby chciało się wierzyć w ich słowa o pokoju? Dlaczego pojawiają się żeby niszczyć tych którzy w tym pokoju żyją a nie doprowadzają do bolesnej śmierci w męczarniach każdego dążącego do wojny polityka? Bo to nie są słodkie aniołki z pyzatymi rumianymi buźkami barokowych grubaśnych amorków. To wredne podstępne szuje, cieszące się nieszczęściami ludzi, którzy mogliby ten świat uczynić lepszym. Ignorowane przez tzw. opiekunów i wracające co pewien czas do ofiar które zdołają się nieco podleczyć po ich ostatniej wizytacji w swych ezoterycznych włościach. Istot, które zgodnie z tym co stwierdził Stwórca po tym jak uświadomiły parę rzeczy, należałoby deptać, kopać i niszczyć do cna. A wiecie co się robi?
Co najwyżej wygania. Do następnego razu.
OM {tu wstaw imię każdej istoty która bez błagań i dobrowolnie niszczy do końca każdego złego ducha, demona, demoniszcza, potwora} NAMAHA - (oddanie pokłonu).
Jak tu nie lubić Shivy :P
Jakiegoś jego avatara pewnie żaden duch nie błagał by o wyganianie do biednej trzody chlewnej topiącej się z kwikiem na ryjkach bo ten avatar zapewne anihilowałby takiego ducha i pozbył się definitywnie problemu. Ale cóż. Żyję w kraju miłosierdzia Chrystusowego.
Mesjasza który mówił prawdę bo nie miał innego wyboru. Który najwyraźniej nie miał ambicji zawodowych względem ciesielki, względem złośliwe demoniszcze zaczęło do niego przemawiać, a facet odpłynął... i uwierzył. Po 30 latach bycia pod wpływem programującej elektromagnetycznej chmury oddziałującej na fale mózgowe i kształtowanie się zachowań to mógł mieć tak przeprogramowaną osobowośc że hej. Buddy (oświeconego) z niego niestety nie zrobili. Też bym uwierzył gdyby nie rpg, książki fantasy i sf i cały ten blichtr współczesnego Babilonu, gdyby nie demokracja i konstytucja z konkordatem oraz Biblia z imieniem rogatego bożka płodności i lasów lubiącego pogrywać na fujarce. Niestety pomimo wszystko jestem bardziej cyniczny niż się niektórym wydaje, nawet pomimo rozbijania mojej świadomości której fragmentami to złośliwe bydlę podające się za Ra, Elohima i Ismaela szafuje wciskając nawet mojemu kotu, a przynajmniej tak wynika z obserwacji jego zachowań (jeden ze znajomych sam fragment świadomości przeniósł do amuletu, niestety demoniszcze po rozbiciu mojej robi sobie ze mnie złośliwe żarty od czasu do czasu, z których część rozumiem tylko ja - ale jak mówię to po prostu małe, złośliwe dupiszcze - wymuszony motyw Adama Ha-Riszona w mniejszej skali).
Pozostaje tylko wrócić do psalmów i codziennego odmawiania po parę razy jednej modlitwy z wykorzystaniem jednego imienia z 72. Bez względu na światopogląd i przekonania, no i Prawdę.
W końcu zostałem uformowany tak, żeby powtarzać codziennie po parę razy teksty w które częściowo nie wierzę, albo są sprzeczne z ogólnie pojętą sprawiedliwością. Czy licuje to z "byciem podobnym Stwórcy"? Widać trzeba błagać, długo i wytrwale, czasem tych przez których jesteśmy w sytuacji która wymaga błagań. Duchy podające się za Boga, anioły, świętych...
Sprawiedliwość? Miłosierdzie? Ja nadal się uśmiecham. Smutnym uśmiechem opętanego człowieka, który wie że kiedyś i tak umrze, a piekło pozostanie dla kolejnej ofiary - chyba że ktoś anihiluje na dobre to co opętuje. Ale która z istot podetnie gałąź na której sama siedzi?
Chwała niech będzie najsprawiedliwszemu Bogu stwórcy reguł fizyki które są takie same dla wszystkich, choć nie wszyscy wszystkie znają. Jaka szkoda że potrafiające materializować różne cosie "elohimy" znają ich więcej niż ludzie, ale zapewne podążając drogą Prawdy pewnego dnia dojdziemy do wiedzy jak rozpierdzielić każdego ducha jakiemu przyjdzie do głowy opętać człowieka. I miejmy nadzieję że nie podzielimy wówczas losu mitycznej Atlantydy - w końcu co mogłoby doprowadzić do wściekłości byty potrafiące przyspieszać cząstki w określony sposób tak bardzo, by zaczynały się one materializować (E=mc2 czyli m=E/c2), jak nie zdolność zniszczenia pseudobożków.

wtorek, 9 listopada 2010

Etiuda

...Ach, jakże to higieniczny sposób pozbycia się odpadków po wyniszczeniu całego dzieciństwa i młodości - wpakować w religijną obsesję i sztuczne uśmiechy nawrócenia. Jakże to higieniczny sposób na odpadki które powstały w wyniku traktowania jak zwierzęta i pasożytowania na ludziach przez podłe istoty, moralne płazińce istnienia.
Jakże to higieniczny sposób pozbywania się problemów, po wywołaniu chorób, po urządzaniu sobie chorych pedofilnych zabaw w ciałach dzieci opętanych pasożytującymi strukturami kaleczących "chmurek".
Kogóż obchodzą obłąkańcy, schizofrenicy, ofiary pasożytów w które nie wierzy nikt. Niektórzy.
Pasożytów przypatrujących się i żerujących na wschodzie, gdzie drogę strzeże anioł z obosiecznym mieczem. Który zna drzewo. I być może jest spod chińskiego znaku węża. Pasożytów poszukujących ambrozji energii radości i życia noworodków, dzieci, zabawiających się z nimi i okłamywującymi ich otoczenie. Niszczącymi ich mózgi i wspomnienia o poczynaniach potworów.
Czy jakakolwiek religia to zmieniła? Czy to tylko sposób na to by udręczone istoty mogły w coś uwierzyć, że istnieje jakaś lepsza, broniąca je siła? A tak naprawdę, pozostałości, stają się tylko osłoną kolejnych pokoleń pasożytów.
Wiara. Nadzieja. Miłość. Poletek hodowlanych i wykorzystywanych od czasu do czasu o określonych cechach związanych z dziecięcą naiwnością i wiarą. Wiarą w ocalenie przed pustka i cierpieniem. Opętaniem wyniszczającym ciało i umysł.
Ach, jakże wielki jest Bóg. Jakże sprawiedliwy. Jakże potrafi natchnąć.
Graj muzo, graj - do cierpienia już przywykłaś. Jakże słodka, spokojna i cicha jest końcowa podróż do żołądka potwora niszczącego ostatnie resztki świadomości.
A potem narodziny. I od dzieciństwa powtórnie to samo, może trochę inaczej, ale jednak.
Czyż piekło nie jest na ziemi?
Graj muzo, graj.
Na Olimpie jadano ambrozję i pito nektar. Czy myślicie że byty podające się wówczas za bogów zrezygnowały z posiłków? Czy po prostu określiły że jeśli ktoś będzie spełniał zasady (które co jakiś czas dla zabawy się zmieniają) to pewnych młodych ruszać się nie będzie. Chyba że będzie naprawdę rarytasem dla oka głodnego rozkoszy ducha - bóstewka. Czy gdyby pasożytów nie było zbyt wiele to nie przydałby się czasem jakiś potop? Dla ukrycia sprawek co poniektórych... Czy czasem nie potrzeba pozbyć się tych którzy je widzą i potrafią im zaszkodzić...? Czy naprawdę warto wiedzieć czym jest pokarm "bogów"?
Graj muzo, graj.
Ogrzej się przy ogniu palonych potworów które doszły do tej wiedzy. Palonych zanim z niej skorzystały. Palonych wampirów i czarowników. W nowym cyklu i nowym eonie.
Graj muzo, graj...

Deus Rex Dominator

Wczoraj znalazłem stronkę "The angels of God" na której po wpisaniu daty urodzenia pojawiają się dwie strony z opisami "aniołów stróży". Na 20 października 1977 przypadły: וָוָלָיָה i הֵיֹיֹאֵל przynajmniej jeśli założymy że skrypt poprawnie wszystko oblicza. Z ich opisów wynika że wpływ na mnie mają do tej pory chyba głównie negatywne aspekty obu.
Stwierdziłem zatem że w ramach polepszania stosunków przynajmniej z jednym z nich poczytam sobie psalm 88 w następujcej wersji:
Księga Psalmów 88:2-19 BT wyd.5
וָוָלָיָה, Boże mego zbawienia,
za dnia wołam
i nocą przed Tobą.
Niech dojdzie do Ciebie moja modlitwa,
nakłoń swego ucha na moje wołanie!
Bo dusza moja jest przesycona nieszczęściami,
a życie moje zbliża się do Szeolu.
Zaliczają mnie do tych, co schodzą do grobu,
stałem się podobny do męża bezsilnego.
Moje posłanie jest między zmarłymi,
tak jak zabitych, którzy leżą w grobie,
o których już nie pamiętasz,
którzy wypadli z Twojej ręki.
Umieściłeś mnie w dole głębokim,
w ciemnościach, w przepaści.
Ciąży nade mną Twoje oburzenie.
Sprawiłeś, że wszystkie Twe fale mnie dosięgły.
Oddaliłeś ode mnie moich znajomych,
uczyniłeś mnie dla nich ohydnym,
pozostaję w zamknięciu, bez wyjścia.
Moje oko słabnie od nieszczęścia,
codziennie wołam do Ciebie, וָוָלָיָה,
do Ciebie ręce wyciągam.
Czy dla cieniów czynisz cuda?
Czy zmarli wstaną i będą Cię sławić?
Czy to w grobie się opowiada o Twojej łasce,
a w Szeolu o Twojej wierności?
Czy Twoje cuda ukazują się w ciemnościach,
a sprawiedliwość Twoja w ziemi zapomnienia?
Ja zaś, o וָוָלָיָה, wołam do Ciebie
i rano modlitwa moja niech do Ciebie dotrze.
Czemu odrzucasz mnie, וָוָלָיָה,
ukrywasz oblicze swoje przede mną?
Ja jestem biedny i od dzieciństwa na progu śmierci,
dźwigałem grozę Twoją i mdlałem.
Nade mną przeszły Twe gniewy
i zgubiły mnie Twoje groźby.
Otaczają mnie nieustannie jak woda;
okrążają mnie wszystkie naraz.
Odsunąłeś ode mnie przyjaciół i towarzyszy;
domownikami moimi stały się ciemności.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Mały egzorcyzm

Przez Imię Boga w Trójcy Jedynego HVIH, przez imię ducha Elohim-IHVH, przez imię ADNI-Χρυστοσ uchodźcie duchy złe, abyście nie widziały, nie słyszały, nie ujawniały, nie niszczyły, nie prześladowały, nie wprowadzały zamieszania do mojej pracy i planów.
Mój Bóg jest waszym Bogiem i rozkazuję wam, 'APAGE satanas' idźcie precz i nie wracajcie. Amen.
Mocą Boga, mocą Najwyższego, ADNI uczyń mnie niewidzialnym dla moich wrogów. Amen.
Zwycięstwo nad złym duchem
osiągnie ten kto alchemika
ruchem przemieni złego
w dobrego i osiągnie cel
bez narzędzi i przyrządów
z wiarą we własnym sądzie
Czy pokonany zły duch stał się "Michaelem"?
Wygrana bez przemiany jest przegraną powiększającą lub przedłużającą piekło.

Deszcz

Za oknem pada. Dziś pierwszy dzień po tygodniowym zwolnieniu lekarskim. Przeziębieniu. Bólu gardła. Bólu ucha. Stonowanych przez oddziaływania energetyczne 10 "zewu enochiańskiego", mantrowanie i antybiotyki.
Nadal kicham od czasu do czasu. Widać na to nie ma cudownych środków.
Choć może czasem... Kto wie.
Przejrzałem sobie dziś krótką prasówkę - spłonęły cysterny, znajomy ksiądz nawraca prostytutki, żywność drożeje... A ja nadal siedzę smutny z odczuwalnie brudną chmurą w swoim ciele. Siedzę otępiały i bez pomysłu na to co zrobić żeby jej nie było. Może za mało się staram. Może za bardzo.
Za oknem deszcz.

czwartek, 4 listopada 2010

Coś innego

Po cóż te złudy
W szaleństwie się trudzić
Myśleć - niecnoto na co ci złoto
Ilość przeważa nad kroplą rosy
Burzą się wody
Rosną zapadki
Myśl, myśl, myśl...
Co ci zostało
Boleje głowa
Ciało
Puste spojrzenie
Głosu zaś szkoda
Co to za zapis
To tylko moda
Patrzę na rysy demonów zaklętych w górach na zdjęciu mojej tapety pulpitu. Nieruchomy błękit przytłacza, pomimo swej pochmurnej nieczystości. Złote szlaki odbitego Słońca staczają się wśród czerwieni skał. Dołem płynie rzeka wśród ciemnej zieleni drzew. Zdjęcie jest ładne, ale coś mi w nim nie pasuje. Drażni mnie, bo nie wiem dlaczego mi się nie podoba. Czy to już czas do łóżka?
W tle słychać głosy - OM MANI PADME HUM w rytmicznym tonie męskich niskich mnisich głosów. Zmieniło się zdjęcie. Z ekranu płynie do mnie morski żółw z zaciętością wpatrując się we wszystko co stoi mu na przeszkodzie podróży. Swędzi mnie tyłek. Ale jakoś nie chce mi się nawet podrapać.
Pozostawiam żółwia jego losowi.
Drap, drap.
Łyku, łyk - czarnej kawy smak na języku.
Ból głowy i zmęczenie. Senność.
Psychodeliczny nastrój.
Ale...
Jeszcze nie szepcę w samotności do Księżyca. Nie ma pełni. Pozostaje czekać i uśmiechać się kącikami ust i drobną zmarszczką przy prawym oku. Twarz mima bieleje artyzmem, moja - fuszerką starań. Pyszczek żółwia na ekranie zaś determinacją.
Ach, jakiż artysta umiera.
Trzeba chronić morza i oceany przed zanieczyszczeniem. Zdecydowanie. Biedne żółwie. Chrońmy ich jaja. Zanim ktoś bielejące pokryje z artyzmem siateczką zmarszczek i przemieni w zakrapiane pisanki.
Szkoda gadów.

środa, 3 listopada 2010

Przemijanie

BT 1 Krl 10:14
Waga złota, które co rok dostarczano Salomonowi, wynosiła sześćset sześćdziesiąt sześć talentów złota
Pioruny sprawiedliwości
W komnacie świadomości
Rozpalcie płomienie mądrości
Krzeszącym kamieniem formy
Złota waga odmierza
Równoważniki czasu
Piaski życia świątyni
Mandala wzorem atlasu
Srebrzą się znowu zwierciadła
Grzmoty słychać z daleka
Wietrzyk przez sale przemyka
Pył zbiera w szelest strumyka
Budowla wciąż się odnawia
W świetle Księżyca i Słońca
Między niebem i ziemią
Dla chłodu i dla gorąca

poniedziałek, 1 listopada 2010

*==|

Wieczne odpoczywanie racz już dać Boże
matce Jezusa i Jego ojcu,
wszystkim od dawna zmarłym świętym
i wszystkim co byli nienajświętsi
daj już ja proszę Ciebie Boże
odpocząć tym co wciąż wzywani
sprawami żywych ciągle nękani

Wieczne odpoczywanie racz już dać Boże
zmarłym tragicznie i przypadkowo
zmarłym w chorobie i ze starości
zmarłym gwałtownie i tym co w cierpieniu
zmarłym i w klątwie i w błogosławieniu
zmarłym niedawno i tym przed wiekami
zmarłym co byli przeciw i tym co z nami
zmarłym wrogom i przyjaciołom
zmarłym w rodzinie i nieznanym osobom

Niechaj wieczny spoczynek dla nich nastanie
Niechaj spoczywają w wiecznym śnie szczęśliwi
Niechaj nie nęka już nic ni zmarłych ni żywych

I po mym życiu proszę daj odpocząć Boże
W śnie bez koszmarów
W śnie w kolorach tęczy
By nikt w nim nikogo nigdy nie dręczył
W śnie bez cierpienia
W śnie bez bólu
W śnie bez chorób
W śnie bez głodu
W śnie gdzie jest się wiecznie młodym
W śnie radosnym i pełnym spokoju
W śnie z którego nie zbudzi nikt
Kimkolwiek by nie był i kiedykolwiek by był
Lub spraw bym już na zawsze znikł