niedziela, 31 października 2010

Porównanie

Księga Psalmów BT wyd.5
Psalm 2
Dlaczego narody się buntują,
czemu ludy knują daremne zamysły?
Królowie ziemi powstają
i władcy spiskują wraz z nimi
przeciw Panu i przeciw Jego Pomazańcowi:
"Stargajmy Ich więzy
i odrzućmy od siebie Ich pęta!"
Śmieje się Ten, który mieszka w niebie,
Pan się z nich naigrawa,
a wtedy mówi do nich w swoim gniewie
i swą zapalczywością ich trwoży:
"Przecież Ja ustanowiłem sobie króla
na Syjonie, świętej górze mojej".
Ogłoszę postanowienie Pana.
Powiedział do mnie:
"Tyś Synem moim,
Ja Ciebie dziś zrodziłem1."
Żądaj ode Mnie, a dam Ci narody w dziedzictwo
i w Twoje posiadanie krańce ziemi2,
Żelazną rózgą będziesz nimi rządzić
i jak naczynie garncarza ich pokruszysz"3.
A teraz, królowie, zrozumcie,
nauczcie się, sędziowie ziemi!
Służcie Panu z bojaźnią4
i Jego stopy z drżeniem całujcie,
bo zapłonie gniewem i poginiecie w drodze,
gdyż gniew Jego prędko wybucha5.
Szczęśliwi wszyscy, co w Nim szukają ucieczki.
A teraz dla porównania Ewangelia wg św. Łukasza 4:5
Wówczas powiódł go [diabeł] w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł do Niego diabeł: "Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu zechcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje". Lecz Jezus mu odrzekł: "Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz".
Tak więc w kwesti imion jasnym się zdaje że najbardziej niewłaściwym w tym tekście jest imię "Pan". Wnioskując na podstawie zachowań swojego "demoniszcza" podającego się za Elohima, Ismaela i Ra (oraz paru innych) zakładam, że w Psalmie 2 chodziło o Elohima który miał (ma?) moc oddawania królestw pod władanie, którego następnie Jezus wziął za złego ducha (i wcale się Mu nie dziwię) - tłumaczonego jako "szatan". Diabeł jako imię ducha w tym wypadku zupełnie nie pasuje (diabłem został m.in. nazwany jeden z uczniów Jezusa). Jezus za Boga brał zatem najprawdopodobniej IHVH (ja osobiście się trzymam wersji HVIH), z tym, że Elohim zapewne po zmianie głosu, zaczął wciskać że jest aniołem który przyszedł "od ojca" (miałem to samo, ale nie ze mną ten sam "numer"), co miało znaczący wpływ na przyszłą modlitwę pańską i określenia Jezusa względem Boga. Pojawia się tu jednak pytanie czy Jezus znał na pamięć Psalm 2... lub czy miał świadomość że Elohim (liczba mnoga, najsilniejszy głos, "osobowość" z wielu, czasem pojawiają się inne, "aniołowie") to niekoniecznie Ha-Elohim, choć jestem w stanie zrozumieć że taki to potrafi podawać się nawet za Jahwe. Trzeba jednak pamiętać że słowo "ojciec" jest w stanie być interpretowane na kilka sposobów, co czasem sprawia, że nie wiadomo o co chodziło osobie która zapisywała czyjeś słowa, bez konkretnej interpretacji osoby której słowa są zapisywane.
Mam wrażenie że Jezus zrozumiał (a może nie?), że przejęcie tych królestw będzie się wiązało z siedzeniem w jednym miejscu przez całe życie u boku rodziny i że będzie się miało do gadania przy nich tyle samo co przed tym, zanim ją opuścił. A Elohim i tak będzie narzucał swe towarzystwo w ten czy inny sposób - może z innymi głosami i osobowościami, ale zawsze. Może się mylę, ale ja sobie jeszcze pomieszkam w tym moim mieszkanku i od czasu do czasu coś popiszę. Budda swoje przesiedział, Jezus wolał chyba jednak podróże po królestwie z Elohimem na karku (tym razem z osobowościami służących "aniołów").
1) Czy to Pan (Elohim? HVIH jako Istnienie chyba bardziej tu pasuje) "zrodził" Chrystusa czy śmiertelna kobieta?
2) Szkoda że nie ziemię po jej krańce... Ciekawe jak to jest w oryginale.
3) Czyli wskazuje to na wędrującego Chrystusa rozbijającego istniejące struktury a nie "zlepiających w jedno naczynie" pseudochrześcijańskich papieży-katolików.
4) Tu jak mniemam chodzi o ADNI (Adonaj).
5) To jak z tym miłosierdziem w końcu było?

Przeziębienie

Długi weekend w domu na antybiotykach. To tyle jeśli chodzi o imprezy związane z przebieraniem się za "mhrocznych i zuych" - się chce, a się nie może iść. Wzdech. Nawet nie chce mi się nic dodawać.
Może jedno. Parę dni temu znowu ściągnąłem zewy enochiańskie w wersji pierwotnej i zacząłem je mantrować. W tę noc sporo paprochów które odczuwałem w głowie moje "demoniszcze" (lub jego towarzystwo) zniknęło natomiast pojawił mi się na głowie straszny łupież. Trzeba znowu zainwestować w szampon. Wzdech. Zważywszy na te wszystkie "komnaty" o których się w nich pisze wyznacznikiem przyjąłem ewangeliczne "ciało to świątynia" z komnatami, w tym taką w której kryje się sprawiedliwość. Wschód z dziewicami w 7 ma się wg mnie do odniesień ze źródłem życia na wschodzie z Księgi Rodzaju. La Vey cóż... dodał dopisek do oryginału, który tylko rozwściecza "demoniszcza" które znajdują się w pobliżu biednych, niedouczonych czytelników jego książeczki.
1-7 z niesamowicie subiektywnych odczuć ładują od czakry korony do podstawy, 8 genitalia, 9 genitalia + sercowa, 10 przeczyściła mi kanał w okolicy bolącego prawego ucha wyciągając wszystkie chropowate, kłujące kawałki z jego okolic - ucho wkrótce przestało boleć (info dla reikowców - to nie "spalanie karmy", to tylko wywalanie własnych brudów na zewnątrz powoduje co poniektóre odczucia "czyszczenia", niestety czasem przekazywane są one nieszczęsnym pacjentom). Nie pamiętam teraz co dokładnie robiły kolejne, ale 18 intensywnie "strumieniowo" oddziaływał na okolice pod "3 okiem" - 2 zew w porównaniu z 18 raczej "napełnia". A. I oczywiście w trakcie recytowania wyrzucamy z siebie "chi", by zapewnić odpowiednią cyrkulację i oczyszczanie kanałów energetycznych. Nie należy przesadzać z gromadzeniem - powoduje bezsenność.

sobota, 30 października 2010

Stróże

Na temat tzw "aniołów stróży" napisało się już dużo. Jak to wygląda z mojej strony? Ich ilość jakoś chyba nie przekłada się w jakość skoro nadal tyle dzieci jest molestowanych, mordowanych i wykorzystywanych na całym świecie. Dzieci małych i dużych, dorosłych też. Jakoś też nie zauważyłem by jakoś odwodziły od opętań inne duchy. Dlaczego więc traktuje się je z taką atencją?
Niektórzy wierzą że istnieje coś takiego jak "siła wyższa" i kierują się tylko nią. Robiąc z siebie kukiełki sterowane przez innych. Laleczki w łapach "małych dziewczynek" bawiących się w nieco bardziej realną "Cywilizację" lub "Simsy" w zależności od hierarchii i "poziomu". Niektórzy lubią być marionetkami, a niektórzy nie mają wyboru, po tym jak niszczy im się świadomość przez całe życie.
Myślicie że każdy "anioł stróż" jest taki sam? I nie jest upadły? A może tylko kieruje się założeniami kościelnego kleru, nie mając wyboru. Z tego co stwierdził jeden z moich znajomych mam ich podobno trzech, ale jakoś mi to szczególnie w życiu nie pomogło. Jakoś żaden z nich nie przytrzymał mojego "demoniszcza" żeby pozostałe dwa mogły mu przywalić za gwałt na nieletnim. Cóż, mam wrażenie że niektórzy nadają się tylko do oglądania takich scen z pukanymi ziarnami1 w tle. Bo widzicie miłość duchowa jest miłością specyficzną i nie każdy ksiądz ma pojęcie co to znaczy.
Kler katolicki do "królestwa Jezusa" od wieków wpuścił już tylu morderców, zboczeńców, hitlerowskich "lekarzy" z obozów koncentracyjnych że słuchając czasem urywków wypowiedzi docierających z "tamtej" strony typu zwracającego się do mojego "demoniszcza" żeńskiego głosu "...sparzyłeś go z..." zrozumiałem że jestem traktowany jak zwierzątko przez potwory z rodzaju tych których nie wykluczono z katolickiego kościoła. Hodowane, wykorzystywane, którego życiem zabawiają się właśnie "aniołki" których treści od czasu do czasu przekazuję. Choć może nie wszystko to czego by oczekiwały. Jakże fantastyczny potrafi być obiektywizm relatywnych faktów. Mam nadzieję że po śmierci po prostu przestanę istnieć. Królestwo "Jezusowe" katolików może się okazać zbyt mafijnym interesem. Zniknę w pustce Dharmaty i już.
Czujesz się otępiały mimo że nie pijesz alkoholu, nie narkotyzujesz się i nie palisz? Czujesz że masz problemy z myśleniem i masz depresję? Cóż może masz energetyczny "korek" w sobie. Warstwę częściowo blokującą dopływ natlenionej krwi do mózgu - od strony tzw. "korony" czy "trzeciego oka". Korek, który poniekąd jest gęstą "energetyczną" chmurą, która "opętuje" ofiary - zazwyczaj w dzieciństwie i to osoby których nikt nie uczy się bronić w żaden sposób przed nią. Pasożyt polujący na swoje ofiary na dworze, placach zabaw. W jednej chwili czujesz się dobrze a zaraz potem w całej objętości ciała "brudny", "napchany", nieszczęśliwy, smutny, zdołowany. I piszę nie tylko o swoim przypadku. Pasożyt przed którym nie chroni cię żaden "anioł stróż", nawet jeśli jest ich trzech. Cóż, może to tylko "świadkowie" których interesuje tylko obserwacja (z pukanymi ziarnami w tle). Ale przecież wokół tyle jest miłości...
Jak na dole, tak na górze, aż chciałoby się dodać.
1) prażona kukurydza w cyklu "Świat dysku" T. Pratchetta

czwartek, 28 października 2010

Gral

Jednym z największych kłamstw chrześcijaństwa jest mit tzw. świętego grala. Mit prowadzący do bałwochwalstwa w którym bałwanem jest martwy przedmiot. Podobnie jak całun turyński czy każdy martwy przedmiot uznawany za święty. Pogańskie metody bożków przeniesiono po prostu na inną stylistykę.
Wracając do grala - kielich do którego wg mitów zebrano krew Chrystusa. Mający podobno cudowną moc. Cudowną moc doprowadzania do obłędu, krucjat, mordów i pożądania niemożliwego. Mitu. Legendy powtarzanej wciąż i wciąż. Cudowną moc skłócania narodów i odrywania rycerzy od ich własnych rodzin.
Jeden z najbardziej przeklętych przedmiotów w historii mitów, do którego wg legendy zebrano krew zabitego. Jeśli po tylu wiekach ktoś jeszcze wierzy w jego cudowną moc, to znaczy że odrywa się od cudownej mocy Boga. Zaczyna wierzyć w moc martwego przedmiotu. Zaczarowanego magią śmierci. Krwią zamordowanego człowieka.
Dlatego, mój czytelniku, jeśli masz gdzieś jakiś wizerunek tego lub innego przeklętego przez krew przedmiotu, bałwana, zniszcz go, wybacz legendzie króla Artura wprowadzającej w błąd marzycieli i zrozum że symbolicznie kielich miał więcej wspólnego z kobietą niż z jakimkolwiek martwym przedmiotem. Artur nie miał szczęścia do kobiet odnawiających życie po prostu...
Nie jesteś bałwochwalcą? To rozwal tzw. "świętego grala" w swojej wyobraźni, jeśli gdzieś tam w twym królestwie umysłu pojawił się po wprowadzeniu do świadomości starego mitu. I zamiast tego zajmij się czymś bardziej sensownym. Podrywaniem. Szukaniem swojego "kielicha".

środa, 27 października 2010

Duchy

Cokolwiek by nie sądzić o słowach wypowiadanych przez Jezusa to kwestia "kto nie jest przeciw nam, jest z nami" może dotyczyć tylko żywych. Co do do duchów to każdy duch który nie jest przeciwko opętującym bytom i tego typu demoniszczom jest przeciw życiu i istnieniu każdego człowieka i wymaga całkowitej anihilacji, chyba że zmądrzeje po zamknięciu w miedzianym nocniku i odśpiewaniu i odgwizdaniu określonej przeze mnie wzorem na zamknięcie liczby "gumisiowych" piosenek i melodii z "Przygód Koziołka Matołka".
Czuję w głowie i ciele obce, zagęszone coś, które przewala się po mojej czaszce i mózgu i wpija swoimi fragmentami w ciało, zmieniając moje fale mózgowe, ocierając się, drapiąc, kłując, przylegając do mózgu, ruszając się i drgając. Od czasu d oczasu przemawia z sensem czasem tylko powtarza stare kwestie z programem zniszczenia i poniżenia. Makro. Demoniszcze. Paskudztwo "opętujące" ciało i myśli, sprawiające że wysiłek fizyczny staje się problemem. Myślenie zanika i staje się coraz bardziej zależne, schematyczne, powtarzalne, traci się siebie. Swoją osobowość, dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie. Do tego to coś poza swoją strukturą, wprowadza do ciała zanieczyszczenia paralizujące tkankę nerwową. Pasożyt o mentalności płazińca. Przedstawiające się jako Ra, Elohim, Ismael. Lutrowi pewnie podawał się za Chrystusa gdy czuł ataki z zewnątrz i gdy później, z tego co czytałem, twierdził że to Chrystus go bronił przed ingerencją duchów. A to po prostu zwykły pasożyt, który znalazł sposób by za pomocą religii sterować umysłem swej ofiary, odwodząc od biologiczno-fizycznych założeń swojego istnienia w nieco innej sferze egzystencji niż znana przeciętnemu człowiekowi. Tworząc maniaków religijnych i innych, ludzi którzy tracąc siebie szukają rozwiązań w istniejących zasadach, wyniszczeni i nie potrafiący samodzielnie coś wymyślić czy zaistnieć.
Inną kwestia jest zachowanie innych "bytów" w moim wypadku - jakoś nie zauważyłem by z wielkim trudem i poświęceniem ratowały mnie w dzieciństwie, młodości czy obecnie. Jeśli to ma być Chrystusowe królestwo w którym one przebywają, to stwierdzam że ja do niego nie chcę wchodzić. Do królestwa duchów które biernie przyglądają się opętaniom, przyglądają się cierpiącym dzieciom. Przyglądają się i nic nie robią. Sądy w takim królestwie opierają się bowiem o prawa które nie mają nic wspólnego z człowieczeństwem, a tylko z określonym podejściem do określonej kultury. Tu nie ma założeń trekowców. Tu jest sobiepaństwo. Zasady które są, jak na ziemi - kształowane przez księży lekceważących pedofilów, morderców, kłamców i to często we własnych szeregach. Nie odcinające się od nich, tylko trwające w pewności że jak się jest na górze hierarchii to się nigdy nie będzie na dole. I tak właśnie jest w królestwie duchów Chrystusa. Niektórzy żebrają u władzy łaski i je dostają, niektórzy sa oszukiwani, a niektórzy, coraz bardziej zakłamani i cierpiący. Gwałceni przez potwory przywoływane przez satanistów którzy przychodza później na msze i dostają sakramenty bo się od nich nikt nie odcina. Królestwo duchów. Potwory które nie mają nic wspólnego z Bogiem.
Nie liczę na to że ktoś zrozumie to co piszę, czy uwierzy. W świecie w którym można pisać co się chce i uśmiechać by mieć za co żyć, uśmiecham się uśmiechem aktora grającego rolę której nie chciał. Rolę w której jest wyniszczany od środka, latami wśród spojrzeń politowania milczących pseudochrześcijan.

piątek, 22 października 2010

Sekta

Niekiedy rzeczywistość bywa bardzo nieskomplikowana, a tylko ludzkie fantazje komplikują to co leży u podstaw. Tworząc grupy skupione wokół tych, którzy przekazują informacje. Grupy uczone od dzieciństwa i bazujące na określonych informacjach i przekazach. Tworzących społeczności oparte o określone języki (gwary), kultury i wszystko co się z tym wiąże. Odrębności łączone określonymi motywami. Motywami i treściami które mają nie tylko na celu zachowanie istniejących kultur, ale także obronę ich przed zewnętrznymi wpływami. Zawierającymi poza zamkniętymi "rytuałami" dla "wtajemniczonych" czyli ezoteryczną wiedzą (ludowymi tańcami, wzorami, sposobami haftowania, zdobienia itp.) także zachowania społecznościowe - od otwartych do zamkniętych reagujących agresją na możliwość ingerencji w daną strukturę społeczno-kulturową.
Grupy wymieniające informacje i bazujące na podstawie - stosunkach rodzinnych.
W stosunki w które zawsze starał się ktoś ingerować przekazując wiedzę, i panować za jej pomocą nad innymi. Zarabiać słowami na swoje zycie. Wiedzą. Przekazami. Czasem prawdziwymi a czasem fantazjami. Grupując wokół siebie grono fanów a czasem wyznawców. Tworząc sekty a czasem firmy prosperujące przy charyzmatycznych przywódcach i podupadające w czasie gdy ci znikają z firmamentu. Rozpadające się w czasie wieków...
W przypadku sekt w zależności od jakości i ilości własnych informacji posiadanych oraz od umiejętności ich wykorzystania czasami zmieniają się one w kościoły, wyznania, które z biegiem czasu przestają przekazywać naukę o tym jak tworzyć społeczności w sposób kontrolowany, a przekazują ogólniki, które pozwalają zachować władzę i panowanie przy najmniejszej dozie wysiłku. Wiedzy, która czasem jest bardzo prosta, choć niesformułowana. Choć na podstawie Prawa mojżeszowego można określić jakimi wyznacznikami należy się kierować i choć jeden z uczniów Chrystusa twierdził że znajomość Prawa daje znajomość grzechu, myślę, że czasem warto przypomnieć, że te zasady powstały z określonych powodów. Powodów które nie są nauczane przez katolicki kler ze względów zabezpieczenia przed powstawaniem konkurencyjnych sekt. Powodów którymi było zabezpieczenie kultury i społeczności żyjącej w określonych warunkach i mającej przetrwać.
Powodów o których nie myślą przeciętni, pragnący doczesnej władzy, seksu, pieniędzy kacykowie tworzący np. prymitywny kościół diabła (nie mylić z szatanem). Czy też kończące się masowymi samobójstwami sekty.
Jak stworzyć sektę?
Bierzemy człowieka, zdolnego, potrafiącego się skoncentrować na dłuższą chwilę. Potrafiącego zgromadzić w jednym miejscu ludzi w oparciu o pewną ideę. Osobnik taki powinen mieć sporą charyzmę, czyli "gadane" i zdolności ekspresji. Oraz pamięć którą potrafiłby objąć wszystkich swoich początkowych wyznawców. Nauczyciela jakichkolwiek poglądów czy idei. Naprawdę nie jest ważne nawet to czy dany osobnik wierzy w to co mówi, po prostu potrafi ściągnąć uwagę i zostać zapamiętanym. W dowolny sposób. Ważne żeby zostać zapamiętanym jako ktoś ważny i przekazujący wiedzę. Ktoś kto wie lepiej niż inni. Nieważne czy kłamie czy nie. Chodzi o to żeby mu wierzyć. Odsłonić się na niego i być przy nim.
Co się wtedy dzieje?
W przypadku buddyzmu mamy do czynienia z osobą którą wskazują "gwiazdy". Uważam że to trochę smutne dla tego dziecka że zostaje skazane na niewolnictwo władzy i musi być "buddą", bo wybiera je buddyjski kler i szkoli "specjalnie", a nie jak resztę dzieci. Aczkolwiek mamy tu do czynienia z wiekami tradycji i perfekcjonizmu. Myślę, że to dziecko powinno mieć wybór po skończeniu nauk czy być "buddą" czy nie. Bez względu na ilość przekazów energetycznych i działań "duchowych" wokół niego. Tworzą one wszystkie z kompletem nauk osobę, która potrafi rozróżnić łączących się z nią energetycznie, za pomocą określonej wizualizacji osoby i nawiązać łączność w drugą stronę w sposób w pełni świadomy. Niektórzy bardzo dużo by dali za dobranie się do tej wiedzy, która jednak wymaga nieco więcej niż prostego przekazu. Poza tym działania odbywają się raczej na poziomie górnych czakr niż, w przeciwieństwie do wszelkich kultów fallicznych wiążących energetycznie z kapłanem na poziomie czakry seksualnej. Pomijając już pole energetyczne "bóstwa", ładowanego określoną informacją, "programem zachowań" względem "chi", czasami w trakcie wielu wieków przez wiele osób. W przypadku chrześcijaństwa poszczególnymi religijnymi kacykami stają się pomniejsi kapłani, którzy w ramach kariery zdobywają coraz wyższe pozycje i coraz więcej powiązań energetycznych (kojarzycie formułę "módlmy się" za księdza, biskupa, papieża wprowadzające określone osoby do świadomości wiernych? Jakby sami nie potrafili...) i stają się zoraz bardziej letni, jako że wiążą się z nimi zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Kojarzycie słowa Chrystusa gdzie wrzucić "letnie" osoby? Prawdziwy chrześcijanin jest bardzo indywidualny i rodzinny. I jest "gwiazdą". Ale to nie Chrystus tworzył kościół, tylko jego uczniowie, na podstawie wiedzy którą im przekazał. Podobnie społeczności stają się coraz bardziej ujednorodnione "temperaturowo" - metro- czy uni-seksualnie. I tu nawet nie chodzi o obrzydliwy homoseksualizm. Tylko zmiany w zachowaniach i świadomości społeczeństw które pod wpływem działań sekt zmieniły katolickie duchowieństwo w ciapciaków modlących się do kobiety, nekromantów wzywających duchy świętych do pomocy i nie myślących często o rzeczywistości ludzi których podobno mieli nauczać. Zawsze to jednak lepiej od sekciarzy którzy działają "słodką" miłosną energią czakry serca na ludzi wiążąc osoby mało cyniczne i niedoświadczone ze sobą, i którzy później nie potrafiąc sobie z tym poradzić stwierdzają że czas na śmierć i wywołują masowe zgony. Czy jednak to samo zdanie miałyby ofiary księży-pedofilów którym po gwałcie nakazywano by wybaczać - raczej wątpię. Aczkolwiek z mojej strony, uważam że zgodnie z naukami Chrystusa komuś takiemu należałoby odciąć to, czym grzeszy.
Muzułmanie, jak na razie, choć jednak też coraz bardziej ulegają, trzymają podział na gorące i zimne grupy energetycznie męskie i damskie, trzymając się religijnych nakazów. I karania zgodnie z prawem winnych, bez wybaczania w nieskonczoność za coś, co ustami tej samej osoby wcześniej zostało określone karą za daną przewinę. Prawo mojżeszowe odnosiło się właśnie w wielu przypadkach do zachowania tego co Chrystus określił gorącem i chłodem. Do kwestii związanych z przenoszeniem informacji za pomocą "chi" między ludźmi o treściach związanych z przetrwaniem gatunkowym i zachowaniu podziału między tym co "męskie" i "kobiece". Jakie np. treści świadomościowe przekazuje energetycznie kapłan-pedofil? Czy kapłan - homoseksualista, mający powiązania z wieloma osobami i za którego nieświadomi wierni się modlą? Stąd właśnie te wszystkie nakazy związane z zabijaniem osób o innych preferencjach. Chrystus ograniczył się tu do woli Boga względem tego typu osób i klątwy spadającej na krew i trzymaniu się przykazania o nie mordowaniu ludzi. Jeśli chciałeś być chrześciajninem - miałeś sobie odciąć to czym grzeszysz i o tym Chrystus mówił - czego przymusowo trzymano się przez wieki, bo tak chcieli uczniowie uczniów Chrystusa. Co do Niego samego to mówił by trzymać się zbłąkanych owiec z domu Izraela i omijać kraj Samarytan, a nie przymusowo podbijać wszystko jak leci i zmuszać do pewnej wiary społeczności które stworzył Bóg mieszając języki, kultury i narodowości. Pozwalając istnieć różnorodności a nie unifikacji, która sama nie potrafi pozbyć się odwiecznych problemów. Chrystus odcinał się od osób które mogły zaszkodzić. I nie groził tylko to robił. Nikt nie zmuszał do bycia uczniem Chrystusa, po prostu przekonywał się do Niego dzięki zdolnościom i przymiotom Chrystusa. Lub Jego wadom jak niektórzy wolą.
Ciekawe jednak że tylko św. Jan - kabalista - umarł śmiercią naturalną. Myślę że pod tym względem traktowanie wszystkiego co się przedstawia jako m.in. Elohim "z buta" i "deptać" jako złego ducha zamiast się modlić do tego i uznać że istnieje Bóg - Stwórca (w tym reguł fizyki) jest bardziej korzystne niż czczenie czegoś co niewątpliwie dawało wielką moc, ostrzegało, ale jednak nie ustrzegło przed przykrym finałem. Czy ktoś twierdził że Mesjasz(e) jest(są) szczęśliwym(i) człowiekiem(ludźmi)?
Czy "sekty" mają tylko podłoże religijne? Otóż nie. Czasem tworzone są po prostu wokół osoby posiadającej właśnie ekspresywność energetyczną, posiadającą zdolności ściągania do siebie ludzi. Zachowywaniu ich obrazu w swym umyśle, pamiętania o nich i wydzielania z tłumu. Czasem u maniaków seksualnych myślących o swoich podbojach i przyciągających do siebie swoją energetyką i wpływem na zbiorową "nieświadomość". Korzystający z tego co zostało już opisane w książce pt. "Sekret". Tylko, że w ramach oddziaływania na innych, żywych ludzi.

środa, 20 października 2010

33

Zjazd Cintryjski, Malbork 17-19.11.2000r.
Z okazji ukończenia 33 roku życia
Życzę Ci byś był szczęśliwy, zdrowy i radosny
Życzę Ci życia bez zmartwień i problemów
Życzę Ci by nie gnębiło Cię nic złego
Życzę Ci powodzenia w życiu osobistym i w pracy
Życzę Ci ciągłego rozwoju i podwyżek płacy
Życzę Ci wiecznej młodości i życia w pokoju
Życzę Ci przyjaciół i wiary w siebie
Życzę Ci byś nie był samotnym człowiekiem
Życzę Ci miłości co nie jest iluzją
Życzę Ci byś był świadomym buddą
Życzę Ci woli, pragnień i chęci
Życzę Ci dobrej pamięci
Życzę Ci wspomnień co tylko miłe
Życzę Ci spełnionego seksu chwile
Życzę Ci snów i marzeń w kolorach
Życzę Ci wierności słowa
Taką czarną różdżkę z obsydianu swego czasu rozwaliłem - jako jej pan.
Oraz wielkiego torta.

wtorek, 19 października 2010

Cześć

Pewna istotka ideę miała
Że tylko by coś od siebie dawała
Prezentow moc w sobie miała
Więc w wyobraźni dary składała
I zdrowy obraz ludzi w swym wnęrzu
Co dzień, co wieczór dokładnie stwarzała
Rodziców swych światłem rozjaśniała
Ojca - gorącym niczym Słońce
Matkę - zimnym blaskiem Księżyca
I to już żadna tajmemnica
By być gorącym czy lodowatym
Byle nie letnim, smutnym, chłopakiem
Co w zimnej pustce nieświadomości
Szuka płomienia i wzajemności
W świecie w którym przestaje istnieć
Będąc wspomnieniem w czyjejś przeszłości
Wśród dawnych znajomych w ich podświadomości
W sieci iluzji fałszywej wiedzy
bo
w świecie abstrakcji
nazwa materii
daje operatywność
energii
Czy światło spala mrok?
Co wiesz o innych w swym otoczeniu?
Czy przyjaciół faktycznie masz wielu?
Czy w swym umyśle trzymasz znajomych?
Jak myślisz o ludziach i przyjaciołach?
Czy wiesz jak kreować swą rzeczywistość?
Świadomość celu i oczywistość?
Czy potrzebujesz wiernych?
Czy może dzieci?
Co zachowają Cię w swej pamięci?
Czy będą Cię czcić jak ojca i matkę?
Czy utrzymają Cię w swej świadomości
Realnego świata wiadomości
Jako tego kto przynosi wiedzę, osłonę i ocalenie?
Dlaczego chcesz być czczony jak oni?
Czy wiesz jak kreować świadomośc swych dzieci?
By nie czciły aktorów z horrorów?
By świat wokół nie był treścią kłamstw książek?
By kłamstwem nie nazwało się prawdy, a z prawdy nie uczyniło kłamstwo?
Czy wiesz dlaczego katolicki kler ma hierarchiczną strukturę i jak to się zaczęło pod względem wiedzy ezoterycznej, dla wtajemniczonych? Czcij swego ojca i matkę to takie proste i tak podle wykorzystane przez każdy kler, który się pod nich podszywa, chcąc być bardziej widoczny niż twoi właśni rodzice. Efekty są widoczne po latach. Nie nazywaj żadnego kapłana swym ojcem, chyba że faktycznie jest twym biologicznym ojcem lub Cię adoptował w imię przyjęcia do siebie Chrystusa i wychował jak własne dziecko, bo inaczej zwyczajnie kłamiesz. A jeśli jakiś kapłan zmusza cię do kłamstwa to nie jest kapłanem Boga który zakazał kłamać, tylko prawdziwym wyznawcą Ojca Kłamstw, choćby nieświadomym. Jak zwracano się do Chrystusa? Jak zwracano się do jego uczniów?
Czy potrafisz wnioskować na podstawie minimalnej porcji informacji i dopasowywać fakty do opowieści i mitów?
Czego Cię nauczono w domu, szkole i w kościele? Czego się nauczyłeś z radia, książek, filmów, telewizji? Potrafisz o siebie zadbać dzięki czemu? Dzięki komu?
Jaki wzorzec przekazać innym? Za pomocą słów które potrafią przetrwać wieki i zazwyczaj są przeinaczane przez tych którym się wydaje że wiedzą lepiej od innych co autor miał na myśli...
Co do ekskomuniki biskupiej w sprawie metody zapłodnienia "in vitro", to myślę że należy się ona każdemu biskupowi który będzie się upierał żeby ekskomunikować kogoś, kto jest za tym, żeby ktoś inny miał własne dziecko z wykorzystaniem tej metody, zważywszy na to że sami biskupi w sposób sztuczny i do tego kłamliwy zostali nazwani swego czasu "ojcami". Kwestią natomiast bezdyskusyjną jest, że tworzenie tą metodą sztucznych tworów wykorzystujących żywe komórki wymaga nie tylko ekskomuniki, ale także pozbawienia możliwości dalszego ingerowania w jakikolwiek sposób i w cokolwiek, co ma wspólnego z rozmnażaniem. Podobnie ekskomuniki wymagają osoby przeprowadzające wiwisekcje i wszelkie tortury niszczące świadomość i przynoszące cierpienie. Z wszystkimi hitlerowskimi (i nie tylko) pseudolekarzami z obozów zagłady na czele. I ponieważ nie robi tego nikt inny, ja, będący pod wpływem bytu podającego się m.in. za Elohima, obejmuję ekskomuniką i możliwością wpływu ich umysłów na życie i umysły chrześcijan. Wykluczam ich ze społeczności umysłów i z życia chrześcijan. Wykluczam do czasu ich śmierci lub aż nie zrozumieją że się mylili i po poniesieniu wszelkich konsekwencji swoich wyborów. A do tego zakazuję wykorzystywania sklonowanych tkanek nerwowych do tworzenia swoistych biokomputerów lub ich części i wszelkich twórów mogących posiadać zaczątki świadomości.
Kim jestem? Kimś kto napisał to co powyżej, byś mógł to przeczytać i w swym umyśle to powiedzieć. Byś uległ mojej manipulacji. I zauważył że nadal jesteś częścią społeczności która może coś zrobić. Choćby samodzielnie coś zakazać. Nie jako papież, kardynał, biskup czy ksiądz, kapłan jakiejkolwiek religii. Po prostu jako człowiek. Człowiek myślący. Działający swym umysłem na świat. Bo możesz. Bo możesz odciąć się od wpływów zakazując coś, choćby czytając takie teksty jak ten powyżej. Określające jasno Twoje poglądy. Bo możesz wyłączyć telewizor i zamiast nierzeczywistego serialu obyczajowego, pójść na kawę np. do sąsiadki i zastanowić się co ty tak naprawdę wiesz o świecie wokół siebie. Pokazać się, byś mógł zostać zapamiętany w czyimś królestwie umysłu. Bez obgadywania i plot o znajomych, aktorach czy politykach. Bez dyskusji o swoich lub czyichś chorobach - to tylko utrwala w pamięci te choroby, a za świadomością podąża ciało, zazwyczaj najbardziej osłabionego i poszkodowanego. Zbiorowa świadomość Younga, świadomość uroków, klątw, programów, nakazów i zakazów... Pole na które działasz póki istnieje twoja świadomość. Świadomość istniejąca w fizycznym ciele.
Co ty wiesz o świecie wokół siebie? Czy możesz mu pomóc? Czy wymaga pomocy?
Czy ten świat to czasem nie twoja własna rodzina? Czy czujesz się w niej ignorowany? Czy wiesz dlaczego? Dowiedz się tego. Pomóż sobie i innym. Naucz się tego, a potem naucz innych byś nie musiał całe życie pomagać tym samym osobom w ten sam sposób, naucz się rozwiązywać problemy a nie tuszować ich efekty. Na miarę swoich możliwości.
I jeśli jesteś szczęśliwym człowiekiem... Po co czytasz tego bloga?
Cudowne rozwiązania bywają zbyt krótkotrwałe by nazywać je cudownymi.
Niektóre wymagają zakamuflowanych wskazówek w postaci "czcij ojca i matkę swoją".Niestety, niektórzy mają inne obiekty czci i uwagi na pierwszym miejscu w swych królestwach umysłu.
Cóż, konstrukcja 10 przykazań w wersji oryginalnej jest bardzo interesująca pod względem ezoterycznej wiedzy. W przekładzie nieco traci... Połowa znaków alfabetu - 11 - mistrzowskie "nie morduj" czy 13 - "miłosne" "nie zabijaj". Tajemnica alfabetów i cywilizacji, zmiany w zbiorowej świadomości przy przekładach świętych tekstów. Budda w tym wypadku preferowałby chyba 26 znakowy alfabet, z drugiej strony ktoś ten tekst przekazał i to w określonym języku.
Jestem na przedurodzinowym piwie w "Trąbce". Sam. I może dlatego ten tekst wygląda jak wygląda.

piątek, 15 października 2010

Baran

Stwórca oddał ziemię człowiekowi. Czy Adam był kapłanem? Czy zbliżenie do Boga wymaga oddania majątku, w tym posiadanej ziemi zwykłym ludziom, którzy nie poszukują Stwórcy, a oczekują że przyjdzie do nich Pan? To przecież takie proste. Tak przecież nauczał swych uczniów Chrystus. Nie siedzieć w miejscu tylko działać w ruchu, nie obarczać się zbytnimi tobołami, tylko w sandałach i sukmanie iść i nauczać. "Lisy mają nory, a ptaki podniebne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć" (Ew. wg św. Mateusza 8:20). Zaufać Bogu. Stwórcy. Zaufać Chrystusowi?
Chrystus nie miał zamiaru tworzyć kleru. Tylko poszukujących Stwórcy.
Co zatem sądzić o zasiedziałym w swoich mająteczkach i posiadłościach ziemskich klerze? Czy to ich zbliża do Stwórcy, czy wręcz przeciwnie. Czy jestem ofiarą tego zasiedzenia? Może się dostosowałem do tego samego... Tylko czy to jest słuszne i zbliża mnie do Stwórcy, czy raczej wręcz przeciwnie - oddala mnie od niego coraz bardziej. Oddala od żywych ludzi, na rzecz komputera i obcych ludzi szukających sensu w powierzchownych znajomościach i w banalnych, niekonstruktywnych rozmowach?
Widzicie, "Lucyfer" nie ruszy tyłka z domu, czy pałacu. Bo zawsze ma wątpliwości i woli rządzić tłumami, narodami, mieć władzę, zachować władzę, trwać w skostniałych systemach. Dla "dobra" swych poddanych... Dla swego "dobra".
Czy wiecie jacy byli ludzie dawno temu? Bez wachania przyjmowali wędrowców do własnego domu. Obcych ludzi. W tym uczniów Chrystusa. Którzy chodząc pieszo poznawali innych ludzi. Poznawali i nauczali. Rozmawiali z nimi. Czy Lenin rozmawiał z ludźmi o ich problemach?
"Lucyfer" zaś siedzi na swoim tronie i rozporządza innymi. Odbiera wolną wolę, decydując i osądzając co jest słuszne, a co nie, tworząc nowe dokumenty zamiast uczyć siebie i innych jak odczytywać stare. Sądzi innych zamiast siebie, nie widząc "belek" w swych oczach. "Lucyfer" trzyma się tylko tego, czego go nauczono, w co nauczono wierzyć, trzyma się systemu swej władzy. "Lucyfer" w "ojcach dyrektorach" jest silny. I uczy nienawiści do ludzi. Zamiast do do tego co jest złe. Nienawiści do pedofilii, morderstw, zakłamania. Ludzie popełniają błędy. Abstrakcje są wieczne, a ocena zależy od wyborów, które z tych abstrakcji człowiek uzna za przewodnie w swoim życiu. "Lucyfer" obwinia ludzi, zamiast abstrakcji które stają się rzeczywiste bo "Lucyfer" siedzący w umysłach ludzi karze tych, którzy są skutkiem a nie to, co jest przyczyną problemów. A przyczyna - belką w oczach "Lucyfera".
Czy Chrystus coś w życiu napisał? Czy tylko przemawiał, nie tworząc nowych pism, stawiając na Torę, jako źródło mądrości. Czego uczą kolejne encykliki... Dla kogo one są? Czy papier jest cierpliwy? Czego uczą opowieści uczniów Jezusa o Chrystusie? Czego uczą o uczniach Chrystusa "dzieje apostolskie"?
Dzięki komu, mój czytelniku, masz 40 godzinny tydzień pracy i (jeszcze) publiczne szkoły, zamiast np. 112 godzinnego jak bywało w przeszłości? Czy myślisz o polityce w oderwaniu od zaleceń kleru? O polityce bez Boga? Co myślisz o działających w czasach oświecenia Lożach Masońskich?
Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, co będzie po Tobie?
Czy myślisz o świecie Twoich dzieci?
Czy segregujesz odpady?
Czy "ojcowie dyrektorowie" poza potępieniem pedofilii, w tym wśród kleru, potrafiliby znaleźć rozwiązania by jej nie było? Czy to czas by wyjść na ulicę, oddać swój "złocony wóz ciagnięty przez barany" na cele charytatywne i porozmawiać z ludźmi, bez pośrednictwa kamer, by znaleźć rozwiązania starych problemów?
Ja chyba potrafię tylko czekać aż ktoś się do mnie odezwie.
Lub brak mi tej odwagi ucznia Chrystusa do życia wśród ludzi.
I nauczania.
Choć...
Może powinienem się tylko uczyć i... milczeć.
Beczeć.
Jak zwierzę.
Rogaty baran.
Spętany łańcuchami wiary.

Cytat

Mao Tse Tung
Quotations from Mao Tse Tung
Communists must be ready at all times to stand up for the truth, because truth is in the interests of the people; Communists must be ready at all times to correct their mistakes, because mistakes are against the interests of the people.
"On Coalition Government" (April 24, 1945), Selected Works, Vol. III, p. 315.

Afirmacja

Czy szatan w siódmej klasie miał przyjaciela - wesołego diabła? To pytanie, które w innym blogu już padało i zahaczało o Piotra S. (Elohim jest Mściwy i Pamiętliwy), jest o tyle według mnie zabawne, że stawiam je ponownie. Choć wymaga przynajmniej szczątkowej znajomości dawnej literatury dla dzieci i młodzieży, a o tej młodzież preferująca obecnie dopalacze, marihuanę czy jakieś poppersy, bez dozoru rodziców czy kapłanów, ma raczej nikłe pojęcie. Co do mnie byłem i pozostanę na stanowisku przeciwnika narkotyków, co do "nieuleczalnych" cierpiących przypadków to kiedyś po prostu definitywnie skracano ich męki lub szukano sposobów uleczenia, zamiast szukać nowych sposobów oszukiwania bólu.
Idąc dziś do pracy doszedłem do wniosku, że La Vey dla satanizmu był tym, czym Jan Paweł II dla chrześcijaństwa. Próbą wiary w prawdę. I że z różnych powodów wcale się tak bardzo nie różnili.
Jeden rozwalał satanizm tworząc kościół diabła pod auspicjami szatana, drugi rozwalał chrześcijaństwo kochając wszystkich, wierząc w to, w co go nauczono wierzyć, oddając się w całości Marii, Żydówce, matce Jezusa z okresu gdy była niepokalaną Chrystusem dziewicą - pomijając Boga i Chrystusa, jeśli chodzi o wdzięczność za swoje życie po postrzale.
La Vey (mam wrażenie że mam coś z niego w sobie, gdy myślę o tym że ciągle mam jakiś katar, i ciężko mi się oddycha przy byle wysiłku fizycznym, oraz wykorzystaniu mojej osoby w dzieciństwie - a zważywszy na to, że zmarł on na zapalenie płuc, mogę mieć pewne podejrzenia kto we mnie siedzi w ramach odczuwalnej przeze mnie "chmury" - "Elohima" przemawiającego wieloma głosami Szeolu) stworzył coś, co nazwał "Biblią Szatana". Niestety. La Vey był kłamcą. Odwiódł tylko prawdziwych satanistów od rozwalania systemu katolickiego od środka. Jak to robiły pomniejsze pseudo chrześcijańskie sekty wieki temu, ale i obecnie. Ale. Zawsze są też inni, myśliciele, planujący z wyprzedzeniem na lata, członkowie magicznych zakonów (nie mylić z masonerią), jakich przedstawicielem jest autor książek o magii J.Kolesow. Otóż w jednej z nich wzmiankował w ramach pisania do magów o ich "Pani". Kim jest ta tajemnicza osoba? Kobieta. Czy to Dziewica? Babilonu? Która kocha każdego i na wszystko pozwala bo nie ma świadomości zła? Nie ma świadomości Prawa? Nie zna konsekwencji łamania Prawa? Osobiście wolę Marię jako matkę dorosłego Jezusa, cynicznie odnoszącą się do Żydowskich tradycji. Nie Prawa, tylko tradycji. Jako dziewica, jak to kobieta, raczej nie wiedziała ani kim będzie jej syn, ani jakie będzie mieć poglądy, ani co powie. Kobieta śmiertelna. Która zmarła przed wiekami. Niech odpoczywa w pokoju.
Czy myślicie że Marię można było wyznawać jako Panią o trzech twarzach? Dziewicy, matki i "tej trzeciej"? Czy przypadkiem pewne zakony nie wykorzystują naiwnej wiary oszukanych chrześcijan do wzmacniania potęgi swojego wykreowanego bóstwa? Czy Jan Paweł II zrobił porządek z wyznawcami duchów zmarłych? Wyznawcami VooDoo? La Veyem? Nie. Czy Jezus modlił się do duchów ludzi? Nawet tych, których by uznał za świętych? Czy przypadkiem "Lolek" nie przyczynił się do wzmocnienia tego, co sekty i stronnictwa niszczące chrześcijaństwo od wewnątrz, robiły od wieków?
Czyż to nie zwycięstwo szatana umieścić człowieka na krzyżu i wydać na mękę i śmierć? I wmawiać komuś że to symbol miłości. A prawda... Prawda czasem przemawia z logiką algebry Boole'a.
Czy, moi czytelnicy, myślicie że duchy patrząc na krzyż bały się miłości? Ciamajdowatego małego "Jezuska" z wielkimi oczami mówiącego o miłości? Jezusa - koleżki - jak na figurce z "Dogmy"? BTW Czy znacie mądrości Księgi? A może bały się wiszącego na krzyżu cierpiącego człowieka? A może się bały że same poczują to znowu? Czy myślicie że na krzyżach umierali tylko chrześcijańscy męczennicy? Czy przypadkiem nie było też tam mnóstwa pospolitych zbrodniarzy?
Cóż. Na razie nagrałem sobie poniższą afirmację i puszczam ją sobie z różnymi szumami SBagena i Bachem w tle. I wydaje mi się, że działa.
przepraszam cię
proszę wybacz mi
dziękuję
kocham cię
kocham się
kochaj mnie
dziękuję
uzdrawiam cię
uzdrawiam się
uzdrawiaj mnie
dziękuję

środa, 13 października 2010

Legion


Carman
God's Got an Army
God’s got an army
not afraid to fight
soldier of the cross
and children of the light
warrior of righteous with healing in their hands
god’s got an army marching through the lands
Let me hear you war cry haaaaa
Let me hear you war cry haaaaa
We’re a people
with ears to hear and hearts to respond
to spiritual needs of the nation
we’re a showcase of what he’ll do when we are strong
in Jesus to a whole generation
The world won’t be the same tomorrow
because we’re here today
the kingdom of hell is gonna feel sorrow
because our war cry is worship and praise
God’s got an army
not afraid to fight
soldier of the cross
and children of the light
warrior of righteous with healing in their hands
god’s got an army marching through the lands
Let me hear you war cry haaaaa
Let me hear you war cry haaaaa
The apostle and profits are speaking forth
flames of revival they are burning
like old Joshua went marching out to possess
there’s no way our minds will be turning
There joy in the battle so we commence
to change this nation course
the kingdom of god suffering violence
and the violent take it by force (take it by force)
God’s got an army
not afraid to fight soldier of the cross
and children of the light
warrior of righteous with healing in their hands
God’s got an army marching through the lands
Let me hear
Let me hear
This means war man
I’m a soldier (in the army of the Lord)
I’m a soldier (in the army of the Lord)
I’m a soldier (in the army of the Lord)
I’m a soldier (in the army of the Lord)
We’re not afraid to stand and fight
(We’re not afraid to stand and fight)
We cast out demons left and right
(We cast out demons left and right)
We’re strong in battle strong in prayer
(We’re strong in battle strong in prayer)
We tell Satan get out of here
(We tell Satan get out of here)
Sound off (Jesus)
Sound off (is Lord)
Sound off (Jesus is Lord Jesus is Lord)
Czy jest ci źle? Czy jesteś smutny bez jakiś konkretnych powodów? Czy po zamknięciu oczu widzisz mnóstwo migających kropeczek? Czy coś ci się czasem nakłada na widziany obraz? Czy wydaje ci się że czasem widzisz "kątem oka" animacje nakładane na obraz widzianego świata? No to masz pecha. Jesteś częścią Legionu.
Nie dlatego żebyś był czemuś winny, był zły od urodzenia lub ciążyły na Tobie winy przodków. Po prostu albo ktoś Cię znienawidził, albo za bardzo czegoś od ciebie chciał i wyszło na to, że masz wprowadzone do swojego umysłu mnóstwo rzeczy których czasem nie jesteś nawet świadomy. Mrugające obrazy z ogromną prędkością programujące świadomość to wszak m.in. domena tzw. magii chaosu, przy czym ma to podłoże o wiele bardziej organiczne niż się wydaje tzw. magom, chaotom. Niektórzy z nich, jak np. Phil Hine piszą potem książki w rodzaju "Pseudonomiconu" w którym już są raczej tak zapchani swoimi (i nie tylko) wciąż funkcjonującymi w umysłach programami, że pozostaje im tylko świadomośc niewolnika potworów, często wykreowanych przez własny umysł.
Powtarzanie sobie że "nikt cię nie kocha", "nie lubi" itd. to też programowanie i czasem efekt czegoś, co jakiś satanista-mag-idiota, lub niektórzy z tzw. uczniów Chrystusa, wprowadzali za pomocą tzw. "uroku", czy "klątwy" - czasem morderczej siłą umysłu lub umysłów zatrzymującego własne, lub cudze serce - do tego co Young nazwał zbiorową podświadomością, a co zaczyna działać właśnie na ciebie lub kogoś innego. Bo jak ktoś to ujął "nie ma żadnej magii - wszystko jest magią". A to co kreuje świadomość wpływa na nią i na otoczenie. Pytanie - "jak". Jeśli jeszcze nie wiesz, wróć do początku tego tekstu.
Czasem do tego jesteś opętany "chmurą" która cię niszczy. Konglomeratem czyichś wierzeń, skondensowaną "chi". Konglomeratem programów które cię zmieniają od wewnątrz. Konglomeratem zasad, które często są ci obce. "Chmurą" która potrafi zarówno cię oczyścić mając dane o tym jak pracuje twój mózg i umysł, jak działa twoje ciało (wiedzą po wielu, wielu eksperymentach na innych), jak i sprowadzić na ciebie chorobę. "Diabeł" z laską Ningiszzidy. "Chmurą", która sama przejawia czasem skłonności do posiadania potrzeb, co oddziałuje na ciebie. Opętanie. Nawiedzenie. Zmakrowanie.
Proces wprowadzania do umysłów określonych treści opracowano już tysiąclecia temu, cóż wśród papieży chrześcijańskich jakby urwała się linia przekazu co do pewnych metod i to już przed wiekami. Buddyści poradzili sobie z tym nieco lepiej. Niebieski budda - Karmapa. Cóż. Przynajmniej ma wiedzę jak pomagać, wychowany i zaprogramowany przez otoczenie od dzieciństwa na pewne treści. Naśladownictwo, w postaci Jezusa z którego serca wyprowadzane są kolorowe promienie, to tylko naśladownictwo wizualizacji buddystów, w którym źródłem jest Niebieski Budda, żyjący Karmapa. Która raczej tworzy zwolenników buddyzmu w chrześcijaństwie, niż chrześcijaństwa wśród buddystów. Choć... Ciekawe który z obecnych Karmapów XVII jest bardziej tym Jezusem z wizualizacji, a który bardziej Buddą - jak wspominałem, łączność jest dwukierunkowa. Choć poniekąd wszyscy są buddami, więc zarówno Jezus, jak i wszyscy chrześcijańscy święci też nimi byli, choć w różnym stopniu oświecenia. Tak przynajmniej wynika z nauk Diamentowej Drogi. Tylko czy jest ona słuszną drogą?
Cóż. Budda demonom nie ulegał i nie wierzył im. Zatem wszelkie mantry pochodzące od nich zapewne by po prostu zignorował i nie przekazywał dalej, jako pochodzące od istot, które kłamią i lubią złośliwe żarciki.
Czy wierzysz że Bóg osłania cię we wszystkim, czy też bierzesz na siebie swój "krzyż" i jesteś swoją własną osłoną? Czy bierzesz na siebe całą odpowiedzialność za swoje myśli (czasem będące efektem programów) i czyny, czy to ktoś inny ma osłaniać Cię swoim umysłem za to co robisz? Czy to zobowiązanie osłony sprawia, że tworzysz Bogu piekło i cierpienia, czasem nieświadomie, a czasem z premedytacją? I że świadomy Bóg ma na Ciebie wpływ taki, jaki chce? Czy to Bóg, czy bóg, a może budda? Człowiek - ofiara, która może mieć na swych oprawców większy wpływ niż im się kiedykolwiek wydawało?
Dawno temu uważano że jak się wykończy Żydów to pozbędzie się problemu. Wcześniej dotyczyło to magów. Jeszcze wcześniej uważano że zniszczenie Sodomy i Gomory będzie rozwiązaniem ([spekulacje] oczywiście najpierw wysłało się dwóch ludzi w imieniu ówczesnego kleru, który został oświecony przez innego gadającego z ówczesnym "Elohimem", po czym zbombardowało się miasta uznane za niereformowalne, a potem zapomniano o co naprawdę chodziło - to już fantastyka... ale jak przeciętnemu człowiekowi wytłumaczyć zmiany w materii nieorganicznej i organicznej na poziomie kwantowym..., wcześniej "bóg" rozproszył cywilizację którą oświeciło że niszczy się sama i programuje ze względu na wspólnotę pojęciową wieży Babel i która nie potrafi się samodzielnie od tego uwolnić, a przynajmniej umiejętnie ktoś to wmówił, prawdopodobnie ktoś kto sam nie potrafił się tego pozbyć). I co? Ludzie się jakoś nie zmienili, no nie? Faceci nadal się dupczą ze sobą a kler... robił to po kryjomu (a i to nie zawsze jak uczy historia). Choć od tego czasu budda pomógł zrozumieć że problemy są natury wewnętrznej. A ludzie i tak jakoś ciągle chcą się mordować i oczekują końca swiata, zamiast samodzielnie coś robić żeby go nie było, żeby się ratować przed popadnięciem w kolejną katastrofę. I to niekoniecznie ciągle się modląc macając kolejne paciorki które templariusze zapożyczyli sobie z buddyzmu (tybetańskie male) i przywieźli do Europy. Aż chciałoby się teraz powiedzieć że odmawiając różaniec dotyka się za każdym razem czegoś, co sprowadzili przeklęci przez Kościół rycerze chrześcijańscy. Zaiste szatańskie to dzieło.
Człowieku, chrześcijaninie, czy nienawidzisz już już tych wszystkich którzy Ci wciskają swoje programy i wykorzystują twój umysł? Ha. Czas zatem aby zacząć ich KOCHAĆ.
Otóż, łączność którą posiadasz jest dwukierunkowa. I jak na ciebie coś wpływa, tak i ty możesz wpływać na kogoś, przy czym destrukcja w tym punkcie wzmaga tylko niszczenie Ciebie samego, zazwyczaj z prozaicznego powodu że ty jesteś jeden a ich jest o wiele więcej i oni też mają na ciebie wpływ. Zazwyczaj. Co zatem zrobić? Hawajska metoda oczyszczania ho'oponopono z obcych myśli jest tu częściowym rozwiązaniem.
Otóż powtarzasz sobie afirmację, nakładając na przekaz od i do ciebie "kocham cię", "przepraszam cię", "wybacz mi", "dziękuję".
Czy wyobrażasz sobie swoich wrogów którzy zaczynają cię kochać, wybaczać, przepraszać i dziękować? Czyż zemsta nie jest słodka? Tylko bądź szczery.
Względem kastracji pedofilów zdania nie zmienię - brak pewnych części ciała, sprawia że o pewnych rzeczach po prostu... przestają myśleć (spowodowany też przez brak testosteronu), a co do dzieci, to powinno się je uczyć jak chronić umysł przed obcymi programami, a nie mordować osoby w rodzaju patologicznych "wampirów energetycznych" bo to i tak nic nie daje na dłuższą metę. Jak uczy historia.
[teraz chwila dla Mao]
- To może kontrola umysłu?
- To jest wbrew wolnej woli, więc...
- :> ...niesamowite, zrozumiał... :>
- Może oświecić biedne i nieuświadomione wampiry...?
- Znaczy ten twój pomysł z przekazywaniem mikrobów drogą psionicznej manipulacji?
- Wiesz że są prostsze sposoby...
[po chwili dla Mao]
Więc. Kochajcie swych wrogów. Komunistów też, zamiast obkładać ich ekskomunikami. Zamiast walczyć o krzyże na których umierali ludzie. Kochajcie, zamiast nienawidzieć za to że kościół, nie będący klerem, kiedyś doprowadził do nacjonalizacji ziemi, która i tak należała do Boga, a nie do kleru.
Osobiście obkładam ekskomuniką martwych którzy obłożyli i zgodzili się na ekskomunikę takich jak ja. Zwłaszcza że nie stosowali się do zaleceń Chrystusa, tylko do pogańskich, partykularnych wierzeń swych przodków. Szlachty w przypadku Piusa XII, nienawidzącej słusznej zemsty za wykorzystywanie przez wieki swoich "przywilejów", po ograniczeniu przez takich "uprzywilejowanych" prostej wiedzy dla każdego człowieka, nie wymagającej ingerowania w Pismo. Ciekawe jak wyglądały komuny (społeczności) chrześcijańskie w czasach św. Piotra...
Czy warto nienawidzić systemy polityczne? Martwe poznawalne abstrakcje? Stańcie się żywymi politykami, wyznawcami tych idei które zostały np. nazwane realnym komunizmem (nie wyznawcami Maoizmu czy Stalinizmu), stańcie się jedną z frakcji, jeśli jej nie ma - utwórzcie ją i rozwalcie system od środka przez swoje trzymanie się własnego ego i nie liczenie się z innymi i ich przyszłością. Ktoś inny pewnie później zniszczy wasz nazwisko-izm i prywatny pogląd na idee, ileś lat po lub nawet przed waszą śmiercią. A idee którymi się posługujecie narosną warstwami kłamstw. Po prostu nie mieszajcie się do wierzeń, które mieli już przed wiekami prawdziwi niewolnicy Rzymu. Nie zakłamujcie swymi nazwiskami idei tak, by zaczęto je kojarzyć tylko z waszymi najgorszymi wynaturzeniami, nie mającymi nic wspólnego z pierwotnymi ideami. By nie kojarzono wydzielin chorych mięczaków z tkwiącymi wewnątrz ich "pereł" krystalicznymi okruchami. Bo perły tak naprawdę nadają się bez problemu do rzucania przed i do deptania przez świnie, które podziwiają ich blask i są nieświadome tego, czym są one w rzeczywistości. Które nie potrafią swą zwierzęcą świadomością przedrzeć się przez połyskującą wydzielinę chorych mięczaków i dotrzeć do ich prawdziwego wnętrza. Które, w przeciwieństwie do gładkiej wydzieliny, mogłoby poranić ich raciczki.
Który z tych obecnych rozmodlonych "chrześcijan", "chrześcijaństwa" które błyszczy się niby perła wierzeniami pogan, potrafiłby być wierzącym Żydem - jak Jezus i apostołowie mający nieco odmienne podejście do religii niż rabini wieki temu? Cóż. Stare dzieje? A kto z moich czytelników wie co to jest prawdziwy komunizm?
Czy można być człowiekiem wierzącym w Boga, stosującym nauki buddów, wierzącym w mesjanizm Chrystusa i politykę realnego komunizmu? Myślę że można.
Rozmawiać z czymś co się podaje sa Ra, Ismaela i Elohima też można.
PS. Czy to, że gdzieniegdzie używam jeszcze ksywy Kilin - pokrytej rybimi łuskami istoty, życiowej ofiary dla znajomego Dragona, mogło jakoś wpłynąć na państwo środka, niekoniecznie Europy? Rewolucja seksualna... Cóż... :P Ciekawe co na to MaHaKamowska Ala ;) Nie ma to jak słowne gierki z buddyzmem w tle.
Wiecie w co ja właściwie teraz wierzę? Że umrę i to będzie mój koniec. Bo moją świadomość zniszczono, pokawałkowano, bawiono się nią i została nędzna resztka którą steruje kłamliwa chmura która ma wiedzę jak manipulować moim umysłem. Wierzę, że świadomość może istnieć poza ciałem, ale również w to, że ja osobiście po prostu umrę i zniknę. Wierzę że ludzie tworzą piekło innym, pedofile dzieciom, mordercy, sadyści zwykłym ludziom. A kler stwarza reguły które w określonych warunkach takim potworom jak moja chmura pozwalają na ingerowanie i niszczenie zwykłych ludzi. Zabawy ludźmi. Bo jestem swoistym simem, z ograniczoną możliwością życia, po którym pozostaną tylko opisy dłubania w "perłach" - dziury i małe warstewki nowych wynurzeń. A prawda jest taka że wokół istnieją ludzie, którzy bywają potworami, a zazwyczaj tylko obojętnymi istotami, wgapionymi w programujące ich umysły opinie telewizyjnych spikerów.

poniedziałek, 11 października 2010

Diamentowa droga

Dharani Bodhisattwy Vipulagarbhy
(tyb. Khorła Tongtruk – Wstrząsający Samarą – aspekt Czenrezi)
Kalu Rinpocze (1905-1989)
NAMA SARVA TATHAGATANAM
OM VIPULAGRABHE MANI PRABHE
TATHAGATA NIRDEŚANI
MANI MANI SUTRABE
BIMALE SAGARA GAMBIRE
HUNG HUNG
DZOLA DZOLA BUDDA BILOKITE
GUHE ADIKTRITE
GARBE SOHA
PEMA DARA A MOGA DZAJATE
TSURU TSURU SOHA
OM MANI BEZIR HUNG
OM MANI DARI HUNG PHE
OM MANI PEME HUNG ARAPATSAMITA HRIDAJA SOHA
lub
Namaḥ sarva tathāgatanāṃ
oṃ vipulagarbha maṇi prabhe
tathāgata nidarśane
maṇi maṇi suprabhe
vimale sāgara gambhīre
hūṃ hūṃ
jvala jvala buddhā vilokite
guhyādhiṣṭhita
garbhe svāhā
Recytacja tej dharani całkowicie uspokoi 13 przeszkód – ogień, wodę, przepaście, grzmoty, wiatry, naturalne i przygotowane trucizny, wrogów, choroby, śmierć w wypadku i ukaranie przez króla. Zależnie od właściwości ciało będzie piękne a mowa przyjemna. Osiągnie się samadhi, a życie będzie długie i wypełnione pracą dla dobra innych. Wejdzie się w posiadanie pięknych przyjaciół, majątku i wielkiej inteligencji. Wszystkie nadzieje spełnią się i przyniesie się ofiary dla Sugatów.
Staniemy się synami Zwycięzców i osiągniemy 13 poziom Bodhisattwy, tzn. Stan Buddy (Wadżradhara). Kiedy recytujemy tę dharani, ci którzy nas słyszą, widzą, odczuwają nasza obecność lub są z nami związani osiągną wyzwolenie. Jeśli w momencie śmierci jakiejś istoty recytuje się tę Dharani 7 razy do ucha lub szepce ją nad zwłokami lub kośćmi, to te istoty będą wyzwolone z niższych stanów i wejdą do wyższych. Opuszczając ciało odrodzą się w stanach wielkiej szczęśliwości. Jeśli tak nie jest, to znaczy że oszukuję wszystkie istoty. Są to słowa samego Zwycięzcy, Wielkiego Rishi (Wielkiego Mędrca), tego który mówi tylko Prawdę.

Pink

Lucyfer

...i tak właśnie przemiawiają duchy opętujące mnie, potworne, złe i nadające się tylko do zamknięcia w miedzianym nocniku i śpiewania gumisiowej piosenki i gwizdania melodii z przygód koziołka matołka (na moją pamiątkę) zgodnie z opracowanym przeze mnie wzorem. A ja nadal jestem pod ich wpływem i jak zauważyłem wg wszystkich którzy to czytają mam sobie radzić sam, bo jak do tej pory nikt się nie odezwał ani żeby mi jakoś pomóc ani nie wyraził głosu sprzeciwu przeciwko prezentowanym treściom. Zatem przyjmuję milczącą zgodę pseudochrześcijańskich, katolickich tłumów - skoro przyjmuje się, że w tym kraju jest tylu katolików, to proporcje te odniosę do ilości odwiedzających tę stronę osób i założę że zgadzają się na to co tu piszę.
Skoro jesteścia tak obojętni, was też tak potraktuję. Z obojętnością na wasze problemy. Radźcie sobie sami.
I wiecie co?
Ja, na tyle ile mogę, odbieram wszelką władzę nad duchami papieżom i ich kapłanom (do czasu aż kolejnym papieżem nie zostanie faktycznie chrześcijanin, może tym razem na podstawie powszechnych wyborów całego kościoła, a nie wyborów skorumpowanych, powiązanych w mafijne i polityczne układy kardynałów).
Bo przez ich poczynania i wpływ ich klątw i oddziaływania na świat duchowy jestem tym, kim jestem. Bo pogańskie święta nazwano inaczej i nadal je się obchodzi tylko pod innymi nazwami. Bo nikt nie ekskomunikuje już satanistów i magów, którym się zbyt często wybacza. Bo nikt już nie oślepia współczesnych Szymonów - magów i nic nie robi z Bar-Jezusami.
Bo mogę.
Bo Chrystus to nie miłująca wszystkich ofiara na krzyżu którą powoli zżerają pseudowierne sępy.
Bo kult ducha matki Jezusa Chrystusa nie ma z chrześcijaństwem nic wspólnego.
Maria - dziewica przed poczęciem, nie miała z Jezusem nic do czynienia, zatem jej kult jako dziewicy z założenia jest błędny i pozbawiony jakichkolwiek religijnych podstaw. Chyba że jest to tylko kult boginii o trzech twarzach. Dziewicy - matki - staruchy (nazwanej w krajach słowiańskich Śmiercią. Na zachodzie jest On mężczyzną). Bez wzgledu na to, nie ma ten kult nic wspólnego z chrześcijaństwem. A Jan Paweł II miał z chrześcijaństwem mniej wspólnego niż ja. Bo nie sztuką jest być świętym na eksponowanym stanowisku, sztuką jest poradzić sobie z obojętnością tłumów będąc na końcu kolejki. Jeśli o świętości mają świadczyć uzdrowienia, to JP II w porównaniu z przeciętnym lekarzem wcale nie wypada najlepiej, a wiara bardziej w Marię niż w Boga, niż w słowa Chrystusa i twierdzenie że jej cokolwiek zawdzięcza świadczy o świętości arcykapłana innej religii niż chrześcijańska. Ale cóż, pewnie z jakieś 40 lat będziecie sobie wiwatować na cześć antychrysta, wyznawcy ducha Marii któremu się oddał w całości - niepokalanej Chrystusem dziewicy. Pewnie do czasu aż faktycznie zaczną się lodowce roztapiać i zatapiać lądy z powodu nieprzestrzegania drugiego przykazania.
...bo nadal coś mnie wykorzystuje do pisania tego, a ja... Chrystusem nie jestem, świętym też nie, choć w czasie medytacji zmaterializowało mi się coś zielonego w przestrzeniach międzykrystalicznych w kuli zrobionej z kryształu kwarcu górskiego. Czyżby marny dowód kreacjonizmu? Cóż, może mi przyszło tylko opiekować się tą kulką do śmierci, pilnując żeby moja kocia nie zrzucała jej z parapetu na podłogę zbyt często. Choć może powinienem ten kryształ wyrzucić...?
Nie nauczajcie tego co tu piszę, bo jako że mieszkam w Mikołowie, ktoś jeszcze to weźmie za naukę nikolaitów, słuszną wg mnie pod względem podejścia do celibatu i przez to doprowadzę do tzw. apokalipsy. Ale kto tu ufa Bogu na tyle, by wierzyć że jednak coś z tym zrobi... ...żeby znów parę dni nie harować i odpoczywać siódmego dnia, w sobotę. A tak wogóle to nie mordujcie, tylko Boga się bójcie.
Może i jestem infantylnym głupcem. Ale infantylnością starego, marudzącego, zdradzanego, oszukiwanego, nieszczęśliwego dziecka, które zbyt często rozpaczało z powodów których nikt nie brał na poważnie. Chorego z powodów które nikt nie brał na poważnie. Okłamywanego "dla jego dobra" dziecka. Kłamiącego "dla dobra innych". Wykorzystanego i zgwałconego przez duchy dziecka. Infantylnością tzw. "Lucyfera" który zna piekło papieskich klątw, zna efekt eksperymentujących na nim satanistów podchodzących i do komunii i bierzmowania, którym się wybacza w imię ofiary na krzyżu.
Dla mnie ta "ofiara" oślepiała magów, a jego uczniowie zabijali potęgą słowa oszustów. Co jest w tych drobnych, biblijnych fragmentach których jeszcze ktoś nie wyciął. Miłosierdzie? Nie dla celników i pogan. Którymi się stał kler katolickiego kościoła, którego błędy pociągają zwykłych ludzi w stronę nieszczęść o jakich nie ma pojęcia żartujący z holokaustu biskup.
Informacja dla satanistów - "Lucyfer", nawet jako upadły "anioł", będzie się słuchać Boga, a nie ciągnących druta idiotów którzy dali się nabrać na numer La Veya. Jak dla mnie powinniście zostać zniszczeni do cna przez wyznawców Islamu.
Księga Nahuma 1:2
Zazdrosnym i mszczącym Bogiem jest Pan;
mścicielem jest Pan i Władcą [pełnym] gniewu;
Pan mści się na swych wrogach i długo się gniewa na swych nieprzyjaciół.
Pan jest cierpliwy, ale i wielki potęgą;
a z pewnością nikogo nie zostawia bez kary.
Wśród burzy i wichru Jego droga,
a chmury - pyłem nóg Jego.

sobota, 9 października 2010

Jeremiasz

Księga Jeremiasza 17:14
Uzdrów mnie, Panie, bym się stał zdrowy;
ratuj mnie, bym doznał ratunku.
Ty bowiem jesteś moją chlubą.
Oto oni, którzy mi mówią:
"Gdzie jest słowo Boże?
Niechże się wypełni!"
Ale ja nie wołałem
do ciebie o nieszczęście
ani nie pragnąłem dnia zagłady.
Ty wiesz; to co wyszło z moich ust,
jest zupełnie jawne przed Tobą.
Nie bądź dla mnie postrachem,
Ty, moja ucieczko w dniu nieszczęścia!
...nawet żyrafę ze stołka gdy bieda
i tylko jeża przelecieć się nie da.
Moi prześladowcy niech zostaną zawstydzeni,
lecz mnie niech nie spotka hańba!
Niech ich lęk ogarnie,
lecz nie mnie!
Ześlij na nich dzień nieszczęsny,
zgładź ich, zgładź po dwakroć!

אנא בכח

Ekskomunika

Dziś dotarło do mnie dlaczego przez całe me życie tworzono mi piekło. Ponieważ Pius XII obłożył ekskomuniką komunistów. Co otworzyło drogę do opętań i prześladowań dla wszystkich ich dzieci. Za sympatie polityczne rodziców. Za to że cesarzowi oddawali co cesarskie zniszczono im możliwość oddawania Bogu co boskie. Czy to było słuszne? Czy ten palant z którego kolejny palant chciał stworzyć świętego ekskomunikował morderców milionów? Nie. Czy tę klątwę ktoś ściągnął? Nie.
Uważam zatem że prześladowania Kościoła (a dokładniej kleru) przez "komunizm" (nazwiskoizm to nie komunizm) były słuszne. Jako dziecko komunistów, nieświadomych oddziaływań duchów na życie ich dziecka. Któremu nawet egzorcyzmy na Jasnej Górze nie pomogły. Dziecko komunistów, którzy, przez całe życie starali się pomagać ludziom, a nie piekielnemu Kościołowi katolickiemu żrącemu się o krzyże i wydzierającemu polskiemu państwu ziemie które mu się nie należą. Złodziejom i kłamcom kościelnej hierarchii. I to od czasu przymusowej chrystianizacji.
Być pod wpływem ekskomuniki i być prawdziwym chrześcijaninem a nie pierdzącym w stołek ze strachu biskupem, kardynałem czy papieżem przed hitlerowcami wiecie czym to skutkuje? Kimś kto wierzy w zemstę. W Boga Zemsty za miliony ofiar. Za Żydów, za pedałów, za Woltera, który wierzył w Prawdę, za każde dziecko które padło ofiarą nowotworu który powstał z tworu Piotra, ucznia Chrystusa.
I wiecie co? Ja tę klątwę ściągam. Bo dzięki niej szatan jest wśród was. Prawdziwy.
Wiecie jak to jest, gdy obłożony ekskomuniką, wierzący że chrześcijanin może być komunistą, opętany człowiek, pozbawiony poza chrztem wszystkich sakramentów, wzywa szatana? Po prostu opętanie staje się bardziej komunikatywne.
Czy uważacie że Elohim może się wściec? Po tych biblijnych starotestamentowych tekstach? Być Złym Duchem? Tłumaczonym jako "szatan" bo to dokładnie znaczy to słowo. Czy jest też duchem świętym? Którego papież - polak - wykorzystujący ducha zmarłej kobiety i oddający się jej cały (totus tuum), uważający że ocalenie zawdzięcza tylko jej - wzywa ducha świętego by odmienił oblicze tej ziemi? No to co, zmieniło się coś?
Wariaci bronią krzyża. Martwego przedmiotu zamiast żywych ludzi. Wariaci pragną kaźni. W szkołach dzieci ściągają izolacje z przewodów by nauczycieli poraził prąd. Ludzie w pracy podpisują listy że zarabiają więcej niż dostają. W gimnazjalnych gazetkach popularyzują wampiryzm energetyczny.
Czy komuś z tych pedofilów na biskupich stanowiskach kiedyś przyszło do głowy że komunizm, ten ideowy komunizm, polityczny system, realny komunizm, nie różni się od chrześcijaństwa w jego pierwotnych założeniach stosunków między ludzkich? Czy Kościół rozróżnia sprawy duchowe od polityki? "Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie"? Czy wierzący w Boga chrześcijanin może być komunistą który nie walczy z Bogiem tylko z pedofilami, homoseksualistami, sobiepankami, posiadaczami ziemskimi wykorzystującymi wiarę w Boga biedoty i chłopów - w kościelnej hierarchii? Z czym walczyli komuniści swego czasu. Otóż od czasu Piusa XII taki chrześcijanin jest objęty ekskomuniką. Od czasu Piusa XII który święty nie był. Ja go przeklinam za tchórzostwo i obejmuję pośmiertną ekskomuniką, niech wszystkie jego słowa staną się popiołem na wieczność. I każdego kto uzna go za świętego. Z zemsty. Za Żydów. Za każdego oszukanego człowieka. Za otwarcie drogi do wpisania imienia bożka do tekstu przekładanej Tory. Za kłamstwo o wniebowstąpieniu matki Jezusa otwierający drogę podszywaniu się Izis, demonów, pod Marię, matkę Jezusa. Czego ofiarą była m.in. Anna Elżbieta Michel.
Bo mogę.
Jako ochrzczone, ekskomunikowane przed I komunią, opętane dziecko Boga, wierzące w miłość, pokój i braterstwo, czyli w to, co moi byli partyjni rodzice.
"Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest istota Prawa i Proroków".
"Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą."
(BT wyd.5 Ew. wg św. Mateusza - 7:12 i 7:2)
Zaiste, szatańskie to dzieło ekskomunikować chrześcijan, którzy jeszcze wierzyli że można zmienić coś wśród hierarchów. Ekskomunikować tę część kościoła która walczyła z partykularnym interesem kleru. Który sam stanowi drobny ułamek w Kościele. Chrześcijan, mających inne podejście do polityki, niż papież, Pius XII.

piątek, 8 października 2010

Studnia

Impia tortorum longos his turba furores,
Sanguinis innocui non satiata, aluit.
Sospite nunc patria, fracto nunc juneris antro,
Mors ubi dira fuit vita solusque patent.
Zatruta studnia
Rysunki z książki Zbigniewa Nienackiego
pt. "Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic".
Mróz tak siarczysty że palce zagina
Lecz tam gdzie studnię pod lodowce wbito
Ciałami zmarłych przetrawiona glina
Cieczą zdrój jasny syci jadowitą
Milczy szafarka i nad wiadrem czeka
Aż wiatr kolejnych tułaczy przygoni
Nie drgnie pod czapką jakucką powieka
Gdy będą pili z jej wystygłych dłoni
Kto się tej wody chociaż raz napije
Tego oplotą jadowite żmije
Nie zazna serca normalnego bicia
Ni chwili myśli spokojnej za życia
Będzie w szaleństwie szarpał własne ciało
Rył pazurami pod lodową skałą
I póki życia każdą chwilę strawi
Żeby zatrute źródło bólu zdławić
Lecz są i tacy którym łyk napoju
Nad studnią jadu szepnie o spokoju
Ci na bezdrożnych północnych przestrzeniach
Zapomną domu swego i imienia
U studni mądrości
znajdziesz klejnot nieoceniony.
Im czas oszczędzi pośpiesznej siwizny
W zdumieniu będą własne macać blizny
W barłóg zawszony jak w weneckie łoże
Sny wniosą które nie czują odmrożeń
Pan sam chodził, a rycerze...
Trafili na warsztat.
Ty który słuchasz jak się słucha baśni
Albo wyblakły odczytuje napis
Nie wierzysz, uśmiech twoją twarz rozjaśnił
Bo tyś się dawno już z tej studni napił!

czwartek, 7 października 2010

Trąbka

Wieczorne wyjście do pubu "Trąbka".

Piwo ciemne    - 2 x  5.50
Zapiekanka     - 1 x  6.00
--------------------------
Razem          -     17.00

Starzy znajomi - 3 x bezcenne

środa, 6 października 2010

Mafia

Jako że do tej pory nie odważył się na to ani papież, ani kardynał, ani arcybiskup, ani biskup, a co poniektórzy kapłani co najwyżej zamknęli przed nosem kościół członkom mafijnych organizacji przestępczych, a przeciętni członkowie kościoła raczej o tym nie myśleli do tej pory, ja, wyklinam z grona chrześcijan każdego członka każdej organizacji przestępczej. Wyklinam z grona chrześcijan każdego z premedytacją planującego jakąkolwiek zbrodnię. Ja, szeregowy, ochrzczony człowiek, wyklinam z szeregów chrześcijan każdego zbrodniarza wojennego, każdego hitlerowca, każdego nazistę który z premedytacją łamał, lub łamie którekolwiek z przykazań Dekalogu. Osobiście obkładam ich anatemą.
Czy Ty, mój czytelniku, też się pod tym podpisujesz?
Kościół wszak to nie tylko hierarchowie, choć niektórzy chyba raczyli już o tym zapomnieć. Czy też mają swoje stada za rzeczywiste owce i barany?
Tyle tytułem wstępu. Co zatem po tym może się z nimi stać? Niektórzy naprawdę nie rozumieją tej religijnej łamigłówki "karmicznej". Otóż jest z mojego punktu widzenia bardzo prosta. Jeżeli komuś robisz coś złego trafiasz, po śmierci, a czasem za życia, w rejony w których ktoś robi coś podobnego tobie, a to co wybierzesz później - jak ci już ktoś coś zrobi, będzie punktować na przyszłość. Ani niebo ani piekło nie bywają wieczne, ich poziomy także nie. A podejście wielopłaszczyznowego piekła i nieba, na ziemi, czasem jednocześnie działającego na określoną jednostkę trzeba by określić kilkoma współczynnikami żeby zrozumieć jak to działa. Np. to że syta, wyglądająca na zdrową osoba, co dla osób cierpiących w obecnych czasach głód, mogłoby świadczyć o przebywaniu w raju, może mieć np. neuralgię, migreny i cierpieć będąc w swoistym czyśccu, ze względu na to, że metodami medytacyjnymi czy religijnymi może sobie pomóc, a zamiast tego wybiera kłamstwa - leków znieczulających, które nie usuwają przyczyn bólu, a tylko odciągają od ich poznania i eliminacji. Ale tu trzeba sobie samemu popracować trochę nad sobą i poszukać rozwiązań. Czasem bardzo prostych jak np. modlitwa. Do Boga. Bez stosowania nekromancji, czyli odwoływania się do duchów zmarłych ludzi, co wiąże się z ich wykorzystywaniem po śmierci. Myślę że powinni już sobie odpocząć, a jak się ktoś modli przez kogoś, a nie we własnym imieniu, to może powinien zająć jego miejsce i np. kilkaset lub kilka tysięcy lat być na posyłki jakiegoś innego, stosującego nekromanckie metody wykorzystywania duchów człowieka. W końcu ludziom wmówiono że tak się robi i że nie ma w tym nic złego. Robota świadków może być naprawdę nudna, albo bardzo wykańczająca przy wypraszaniu u kogoś innego jakiejś pomocy.
W jakim to wszystko celu? Ależ to bardzo proste. Skoro piekło dla innych jest tworzone przez ludzi czy to przez działanie własne, czy to przez zaniechanie wynikające z możliwości jakie się posiada a nie pomagania innym, to dlaczego później nie mieliby zakosztować właśnie tego w swej przyszłości. Czy gdyby wszyscy byli syci i mieli pitną wodę oraz gdzie spać to można by wyeliminować najgorsze piekło? A co z ofiarami pedofilów? Zwłaszcza w warunkach Afryki, gdzie robale włążą pod skórę i żerują na ludziach? I to nie tylko tam?
Może tam trafiają niedobrzy hitlerowcy, naziści, objęci anatemą mafiozi... i do czasu aż inni zaczną się faktycznie litować nad ludźmi i poprawiać warunki życia w ujęciu globalnym nic w tym względzie się nie zmieni? Wszak każdy kształtuje swój los. Ale musi też pamiętać, że często wpływa na innych, a to jak wpływa, może mu dodawać lub ujmować punktów.
Czy to jest sprawiedliwe? Potop naprawdę niczego nie rozwiązał, wiec naprawdę nie wiem o co chodzi niektórym z tą zagładą świata. Niektórym się wydaje że można się naharować nad ziemią, a potem szast-prast z powodu idiotów ją zniszczyć. No weźcie... Więc. Jak sobie wyobrażacie to w innym wypadku? Ja osobiście wolałbym nieistnienie po śmierci.
Wracając do założeń - niech jednak nikt nie uważa, że to w porządku, że niczego nie zrobi żeby nie gwałcono dzieci bo mu się wydaje że tak miało być. Kto wie, czy później go to nie spotka "bo tak miało być". Choć idea starych pseudo-wiernych gwałcących małe dziewczynki, które biorą za żony, których później spotyka to samo wydaje się kusząca.
Tak więc. "Nie sądźcie, albowiem będziecie sądzeni." No i bądźcie dobrzy dla swoich bliźnich, moi czytelnicy.
Oczywiście wszystko to w ujęciu bezingerencyjnym. A przecież w tym wszystkim, poza tym ujęciem modelowym, mieszają dodatkowo "inni" i dlatego czasem jest się ciężko połapać w zasadach. Jednak ujęcie statystyczne podpowiada że ekstrema nie są wyznacznikiem tworzenia zasad modelu rzeczywistości quasi-fantasy. Ale jednak o czymś też świadczą.

wtorek, 5 października 2010

Fanatyk

Ten blog jest w zasadzie czwartym który prowadzę. Pierwsze dwa były o moim życiu które było zbyt mało interesujące by ktoś chciał o tym czytać. Pominąwszy wszelkie kwestie związane z formą, wszystkie były i są prawdziwe. Zarówno fanatyczne teksty odwołujące się do demoniszcza jak i przeszła żałość nad butelką nie nadającego się do wypicia wina. Fanatyzm poglądów które przedstawiam doczekała się do tej pory, po miesiącu w sieci, na chwilę kiedy to piszę, 506 odwiedzin przy 1762 odsłonach. Czy to dużo? Cóż. Na tyle osób - jeden komentarz na blogu. Może dlatego że nie są one anonimowe nie ma ich więcej, choć z drugiej strony wczoraj zerknąłem na wykop.pl (po tym jak mi się pojawił w Google Analytics), na który ktoś wrzucił 10 tez. I co odkryłem? Otóż to, że komentarze są, choć nie tam gdzie powinny się znaleźć. Jeśli ktoś tworzy opinie na temat czyjejś wypowiedzi, lub chce wyprowadzić taką osobę z błędu jeśli uważa że się ona myli, to taki ktoś powinien pisać tam gdzie może się z nią porozumieć. W celu choćby zetknięcia się sprzecznych poglądów i dojścia do pewnego consensusu. Chyba że naprawdę tego nie chce i tworzy opinie dla innych, nie zwracając uwagi na głównego zainteresowanego. Chcąc mieć zawsze ukochanego wroga bez którego nie miałby możliwości tworzenia własnych komentarzy.
Po latach opowiadania o burzach po wezwaniach enochiańskich (w wersji przekazanej przez J.Dee i E.Kelleya), piorunie w bezchmurny wieczór po 94 z kolei zewie, który spalił mi kartę sieciową i spowodował dziwne efekty w otoczeniu, po latach życia "obok", stwierdziłem że w zasadzie cokolwiek zrobię i tak w pewien sposób zostanie zignorowane. Choć dokładnie po napisaniu jednego z tekstu z poprzedniego bloga zrobiło się prawie tak ciemno jak w nocy i rozpętała się gwałtowna burza. Ale... Może działo się to tylko w moim umyśle. Bo kwestie tworzenia iluzji, co poniektóre byty, świadomości czy makra-serwitory opanowały mistrzowsko. Potrafiąc je tworzyć na dużą skalę i w umysłach wielu - taki imperatyw nałożony na sieć między żywymi organizmami. Umysły ludzi. Przekaz.
Mnie w zasadzie swego czasu bardziej interesowało jak takie coś działa niż co jest przekazane. Bo wiedząc jak, można się odnieść do tego co jest przekazane z o wiele większym spokojem i rozsądkiem. Choć nie zawsze. W końcu to jest pewien opis "opętania", a nie dobrowolnego życia i pisania w taki sposób, bez względu na to czy ktoś w to wierzy, czy nie. Zabawa człowiekiem którego oddano na pastwę piekielnych iluzji. Którymi pragnie się podzielić ze swoimi czytelnikami.
Choć w zasadzie po co? Czy tylko po to by wykreować postać bezdusznego fanatyka? Którego w zasadzie w życiu bardziej interesował pod względem wyznaniowym buddyzm niż przekazy ze strony jego demoniszcza? Demoniszcza, które jak do tej pory miało destruktywny wpływ na moje (i nie tylko) życie, zatem bez względu na to jak się przedstawiał, co mówił i co przekazywał, nie uznaję go za nic poza "złym duchem", zwyczajnym podłym makrem kogoś o mentalności socjolożki pierwszego roku studiów licencjackich, zazdrosnej o penisa.
Destruktywnym z wielu powodów, na wielu płaszczyznach. Tworzacym samotność i odciągającego od życia.
Czy może jest jakiś ukryty cel w tym wzystkim? Sprawdzenie jak poglądy ludzi wpływają na jedną osobę. Ich przekonania, energia, wola, na życie kogoś istniejącego w sieci, który pozbywa się swoistego firewalla przekonań, chroniącego i odgradzającą własną integralność programowanego "chi" od napływającego z zewnątrz sieciowego bełkotu, normowanego przekazywanymi treściami.

poniedziałek, 4 października 2010

Język chaosu

Tekst z mojego skasowanego bloga. W zasadzie niepotrzebnie, w końcu i tak nikt tego nie komentował, a pisanie tylko dla siebie... Jest trochę bezcelowe. Coś jak tworzenie dzienników magicznych z których nic się nie pamięta po ich zniszczeniu.
Język chaosu się zmienia wraz ze zmianą znaczeń słów - i jest bardziej językiem skojarzeń niż językiem jednego kraju czy kultury. To nie język jednoznacznych "urańsko"-barbarzyńskich tekstów tylko język wieloznaczności który może wpłynąć w różny sposób na osobę która z niego korzysta lub jest pod jego wpływem. Jednoznaczność interpretacyjna istniejących tzw. enochiańskich kluczy podanych przez Dee i Kelleya sprawia że większość ludzi opiera się tylko o oczywistą (?) cudzą interpretację. Coś jak tłumaczona Biblia - tylko że nie wszyscy rozumieją co daje możliwośc interpretacyjna wielopoziomowych tekstów Tory którą rozumieją rabini i kabaliści. Cóż, żyję wśród pogan i barbarzyńców, hebrajskiego nie znam i mam do czynienia z jednoznacznościami interpretacji większości tekstów. Oraz zakazem interpretacji coponiektórych. Bo wielkim człowiekiem (pisarzem) był ten co tak, a nie inaczej interpretował. A kwestia samego tekstu przed interpretacją schodzi na plan dalszy. Cóż, niektórzy uważają się za nieomylnych, a robią coś wbrew poleceniom swych własnych mistrzów - poprzedników, którzy często wiedzieli od nich lepiej dlaczego mówią co mówią i dlaczego nie należy zmieniać ani jednego słowa z ich przekazów. Ale niektórzy chcieli być najwyraźniej przeklęci przez św. Pawła.
Cóż czy Biblia w której jest imię "Pan" (zinterpretowane i rozpoznane jako imię rogatego i ogoniastego bożka płodności) jest święta? Czy jest sens przysięgać na taką Biblię?
Czy jednak lepiej nie przysięgać...?
Wracając do języka - gdy A.O.Spare tworzył sigille zapewne orientował się (zważywszy na stosowane w jego tekstach znaczki i obrazeczki) że tworzenie pieczęci z liter może być niebezpieczne. Po utworzeniu takiej i wprawieniu jej w działanie, twórca nie myśli zapewne o tym, że to co stworzył może zawierać słowa i zdania które robią poza tym co napisał, coś zupełnie innego - wpływając na świat. Czasem w zupełnie innym języku. Jeśli ktoś mi będzie wmawiać że w takich sytuacjach liczy się tylko intencja tworzącego, to ja się zapytam po co w takim razie tworzyć pieczęć literową? Która w nieświadomości, z której umysł korzysta w czasie jej działania, z różnych skojarzeń - tworzy rzeczywistość, w zależności od posiadanej wiedzy i jest w stanie działać zupełnie inaczej niż oczekuje tego korzystający z "magii chaosu" człowiek. Zwłaszcza jeśli nie rozumie podstawowych zasad związanych z ich działaniem. A programować się na np. "Lubię dupę" z pierścienia służącego podobnoż do wzywania bytów w "magii enochiańskiej" chyba nie wszyscy chcą. Afirmacje wydają się nieco bardziej bezpieczne, choć warto się zastanowić czy ich wyobrażanie w formie kolorowych, będących w ruchu napisów, z pozytywnym podejściem nie miałby większego sensu niż bezmyślne powtarzanie tego samego tekstu bez zrozumienia tego co się dzieje.
Niektórzy wykorzystywali specjalnie inne alfabety, czy symbole, żeby przypadkiem ich talizmany, pieczęcie i amulety (przedmioty służące do odegnania czarów i nieszczęść) działały jak chcą i ukryć znaczenie napisów. Zapominając jednak czasem że ich kreujący rzeczywistość umysł już te powiązania z innymi alfabetami zna i że choć ogólny cel może zostać osiągnięty, to poza nim może się zdarzyć wiele nieoczekiwanych, wprogramowanych w świadomość rzeczy, związanych właśnie z wykorzystywanym amuletem. Czasem bardzo szkodliwych dla posiadacza tandetnego, nieprzemyślanego tworu.
Czy tworzony amulet powinien posiadać w sobie prawdę? Prawdę która jest powszechnie znana i uznana. Niezmieniona w świadomości kulturowej, która korzysta z określonej symboliki, znaczeń i pojęć. Dawno, dawno temu zanim ktoś w Kościele katolickim nie połasił się na mamonę i własność promowanego przez niego wcześniej zakonu templariuszy, w świadomości ludzi wiedzy pentagram funkcjonował na zasadzie symbolu pitagorejczyków, symbolu cnót rycerskich itd. I tę prawdę wykorzystywano w amuletach. Zależności między kątami w tej figurze i powiązaniami proporcji między nimi a istniejącymi w przyrodzie zależnościami matematycznymi w minerałach, roślinach i zwierzętach. Czy ktoś kojarzy kiedy pojawiło się w kulturze coś takiego jak "odwrócony pentagram"? A dlaczego nie odwrócony o 10 czy 15 stopni w jedną czy drugą stronę? Czy kłamstwo na temat figury w której odwzorowano struktury istniejące w dziele Stworzenia, wypowiedziane przez tych, którzy podobno mieli strzec "nie kłam" w 10 przykazaniach wpłynęło jakoś na rzeczywistość? Na to co stało się z umysłami ludzi którzy wierzyli w coś zupełnie innego, a którym podano do wiadomości inną interpretację? Co się stało z amuletami wykorzystującymi tę prawdę w umysłach ludzi? Prawdę odczytaną w naturze, pochodzącą od Stwórcy (w tym reguł fizyki)?
Co się stało z amuletami służącymi do odegnania czarów i nieszczęść?
W średniowiecznej Europie.
Czy krzyż jest formą amuletu? Czy hostia jest formą amuletu? Czy odwrócony to złośliwa "szatańska" kontra za pentagram - symbol cnót, wiedzy zawartej w Stworzeniu etc. - czy też tylko naśladownictwo? Kiedy pojawił się ten symbol w kulturze? Krzyż - na którym torturowano i zabijano ludzi? Czy Chrystus w świątyni modlił się do krzyża? Figurek? Czy stosował jakieś amulety lub talizmany? Czy też miał w świątyni 10 przykazań na tablicach i wiarę?
Czy warto wierzyć w magię? Czy warto przestrzegać 10 przykazań?
Co do talizmanów skupiska energetyczne w przedmiotach mające przynosić szczęście czy spełniać określone zadanie to przecież nie wszystko - nawet "kamyki szczęścia" są programowane, bez symboli, ale z przypisywaniem określonych częstotliwości i drgań oddziałujących później wtórnie na organizm ludzki, jego pole elektromagnetyczne i  w końcu umysł i (nie)świadomość.
Czy amulety i talizmany są bezpieczne? Nie. Nigdy nie były, a obecnie przy całkowicie wymieszanych pojęciach i po zmianie znaczeń mało kto jeszcze może odczuć ich prawdziwe działanie. Bo one działają. Tylko że zgodnie z założeniami na osoby które nie mają chaosu pojęć związanego z elementami i tekstami na amulecie i często na osoby które nie do końca wiedzą co jest na przedmiocie, ale kierują się w życiu prawdą i wiedzą. Jeśli np. człowiek widzi pentagram i jego umysł odtwarza nieświadomie z otoczenia istniejące proporcje roślin (związki gematryczne ze światem i w świecie wokół, proporcjach istniejących w umysłach ludzi dostrzegających przyrodę wokół nich), to myśli, ok to jest dobre, korzystne, stworzone na zasadach Boga, z drugiej strony ma przekazaną naukę to jest "złe", szatańskie. I co się dzieje z takim człowiekiem? Czy natura i jego prawa nie stają się przez to bardziej "szatańskie" dla ludzi? Czy nie tworzy się przez to strach przed zdobywaniem wiedzy o rzeczywistości? Jak człowiek zaczyna patrzeć na świat? Czy katolik uważający za diabelski symbol pentagram myśli o ochronie środowiska czy tylko o walce z "szatanem"? Czy jedno kłamstwo może pociągnąć za sobą katastrofę dla wielu? I pomyśleć jaki wpływ miało chęć zdobycia pieniędzy od wierzących w cnoty rycerskie templariuszy (którzy m.in. dzięki wpajanej dyscyplinie, jak Chińczycy, mieli coraz większe obszary ziemi i kontrolę w Europie) na społeczeństwa. To się nazywa podobno "kult mamony", którego skutkiem było m.in. powolne pieczenie na ogniu Wielkiego Mistrza Chrześcijańskiego Zakonu Templariuszy (nie został on spalony tylko powoli upieczony - takie 9 godzin pieczenia, z polecenia "wierzących w dobrego i miłosiernego Chrystusa", prawdaż?
To ładnie że przedostatni papież przeprosił, ten który się oddawał całe życie miłującej wszystko i wszystkich Dziewicy Babilońskiej (jak dla mnie) Czy ktoś powiedział że jej poprzednik w "odległej" przeszłości był "zły"? Może po prostu był bezdennie głupi - kochający wszystko i wszystkich - czy to złe czy dobre? Nieświadomy "jabłuszka" z drzewa wiedzy i poznania? Czy ktoś ją kiedyś uświadomił czy pozostała dziewicą na wieczność? Czy matki potrafią karać dzieci? Maryja (jak dla mnie) wcale taka idealna jak ją się starano opisywać kilka stuleci po jej śmierci, tworząc jej mitologię - nie była (i specjalnie kapłaństwa nie lubiła zważywszy na lekceważenie ówczesnych reguł w Kanie Galilejskiej), była człowiekiem. To ładnie że papież przeprosił za spalenie jednego człowieka w przeszłości. Szkoda że nie przeprosił za miliony ofiar które zginęły z polecenia lub za zgodą poprzedników oraz za tworzenie świętych z przymykających oczy na łamiących "nie zabijaj". Czy też za dzieci będące ofiarami kapłanów - pedofilów czy kastrowanych swego czasu dla ładnego głosu w kościelnych chórkach chłopców, czy też np. ofiar "dziecięcej krucjaty".
Czyż Chrystus nie powiedział że to co uczyni się dziecku uczyni się jemu?
Ale zapewne (to jest ironia) "Dziewica Babilonu" wybaczy. Tylko dlaczego z Chrystusa zrobiło się wybaczającą wszystko Dziewicę... cierpiącą na krzyżu, tego to ja już naprawdę nie rozumiem. Zwłaszcza po ślubie w Kanie Galilejskiej.
Czy Kościół uznał że lepiej mieć martwą "dziewicę" na tronie niż żywego Mesjasza
Który może być dzieckiem?
Gdzieś, na świecie...
To ja już wolę klasztory buddystów, tam przynajmniej uczą dzieci jak się bronić w życiu.
I pomyśleć że Grecy potrafili wkomponować w świątynie prawdy o Boskim Stworzeniu, proporcje istniejące w roślinach i wokół nich, a teraz jak się rozejrzeć to powstają tylko jakieś cudactwa, nie zawierające tej wiedzy o pięknie proporcji i prawdy o Stworzeniu w budowlach, którą posiadali starożytni. Świątynia Boga który stworzył świat w którym istnieją całki to jak dla mnie powinno być coś naprawdę interesującego - zawierającego dużo prawd o świecie. W wersji minimalistycznej jako miejsce z konkretnym tekstem np. na tablicach.
Posążki w świątyni rozbijał Chrystus, mnie by za to pewnie zamknęli, nie mówiąc o tym że uznano by to za profanację, za którą jeszcze by mnie później ktoś wykończył. Krzyży w końcu w Polsce jest całkiem sporo, choć wykorzystuje się je obecnie tylko do krzyżowania figurki jednego faceta - Mesjasza.
Czy ktoś się zastanawiał dlaczego świątynie budowane przez zakon templariuszy mają do dziś takie niezwykłe właściwości? Czy wolnomularze potrafią jeszcze tak budować? Czy człowiek żyjący w świecie budowli, które są oderwane od natury czuje się szczęśliwy? Zamknięty w sztucznych proporcjach wierzących że pentagram to szatańskie dzieło. Jak zapewne dla co poniektórych matematyka, fizyka, chemia i inne dziedziny nauki które bazują na otaczającym świecie. Tyle że "magia" jak dla mnie to właśnie wiedza o tym jak działają umysły pod wpływem informacji docierających od nich ze świata, ich zachowaniu, programowaniu i tym jak się zachowują w sztucznych warunkach które sobie same tworzą. Czy programowanie umysłu to tylko amulet, afirmacja, powtarzany tekst, sigill w podświadomości? Czy też zbiór danych ze świata w którym się żyje i z którego wyciąga się dane o rzeczywistości, proporcjach, regułach, o statystycznym występowaniu różnych zjawisk.
Wiedza o tej sferze rzeczywistości która sprawia że istnieją "demony", "kosmici", "oobe" - fizyce innych stanów rzeczywistości... a może świadomości i snów.
Sam A.O.Spare, twórca (a może powtórny odkrywca zapomnianej wiedzy?) wykorzystywał np. obrazki zwierząt w celu uzyskania jakiejś cechy. Czy był szczęśliwy? I czy się przez to nie zezwierzęcił... ? Dlaczego magia jest u Żydów całkowicie zakazana?
Język chaosu ma to do siebie że jest składową wszystkiego co się wie, rozumie, kojarzy, zbiorem przekazanych treści, interpretacji, swojej pamięci. Tekst który jest w nim zapisany jest wieloznaczny, żeby oddziaływał na większość - statystyka ilości prawd w nim zapisanych na różnych poziomach musi być jak największa. Najprostszym sposobem stworzenia takiego tekstu w języku potocznym jest zadawanie pytań które mają za zadanie wywoływać skojarzenia w umysłach odbiorców. Choć i przy zadawaniu pytań trzeba uważać, zważywszy na to, że niektórzy widząc "czy to prawda" pomijają "czy" - odnosi się to też do tekstów "czy to nie prawda że..." programują się na "to nie prawda że...". A ja piszę sobie o tym żeby niektórzy przed pytaniami mieli świadomość tego, że choć niektóre z pytań zaczynają się od "czy" powinny mieć "czy to nie".
Czy filozofia polega na tworzeniu i podawaniu odpowiedzi dla wszystkich czy zadawaniu wszystkim pytań by znaleźli swoje odpowiedzi? Czy jest sens podawania wzorów z przeszłości i dopasowywania się do pojęć typu "cynik", "stoik", "epikurejczyk" itp., czy tworzenia siebie w oparciu o odpowiedzi na zadawane pytania? Czy ktoś uczy sztuki zadawania pytań?
Myślę, że człowiek powinien umieć zadawać krytyczne pytania.
Co powstaje w wyniku stałej, identycznej reguły dla wszystkich, podporządkowanej dyscyplinie? Kto na tym zyskuje? Czy wszyscy, rządzący, jednostki... a może nikt z którego robi się coś, co niekoniecznie by nim było gdyby nie otaczające go programujące otoczenie? Czy wszystko kończy się na seksie, rozmnażaniu i kolejnych pokoleniach poddawanych regułom przodków? Czy pojawia się czasem coś nowego czy też tylko okazuje się że na nowo odkrywa się stare prawdy, zmienione, nadinterpretowane, przekłamane, zapomniane lub zniszczone dla korzyści jednostek lub ograniczonych grupek "władzy".
Jakie ja mam możliwości? Jakie potrzeby ma świat? Ten który widzę w telewizji czy w Internecie?
Chyba powinienem zacząć na serio sortować śmieci przed wyrzuceniem.
Cokolwiek to oznacza.
Tak na marginesie... Jeśli pieczęć templariuszy miała być dowodem na ich homoseksualizm to powinna była zostać złamana i zmieniona, żeby nikt inny na coś takiego nie wpadł, a ci którzy byli w szeregach oskarżycieli podających takie "dowody" ponieść konsekwencje swojej głupoty i/lub złej woli. Bo jeśli jest to kłamstwo, nierozliczone przez Kościół (cały), nadinterpretacja, z powodu której zginęło mnóstwo wierzących i wiernych Bogu i Chrystusowi, to mogłoby się okazać (a nie powinno) że nikt nie potępia interpretacji obrazów i tekstów i nie wyprowadza z błędu wykorzystujących te interpretacje ludzi, które prowadzą do złamania "nie zabijaj" i innych przykazań, nie mówiąc o świadomym przeciwstawianiu się temu. A myślę że powinno się myśleć o skutkach błędnych interpretacji, zwłaszcza jeśli chodzi o treści przekazywane przez Biblię.
To dosyć proste założenie - jeśli interpretacja prowadzi w efekcie do złamania dekalogu to jest błędna. Jeśli istnieje możliwość popełnienia błędu przez kogoś innego (i nie jest to treść pisma uznanego za święte) to się zmienia to, co jest interpretowane - dokonuje poprawek. Zmiany w Piśmie Świętym, były i są niedopuszczalne. To, że niektórym biskupom wydawało się w przeszłości że dopisanie czegoś, albo poprawienie w tekstach ewangelii jest słuszne, to jak dla mnie było i jest błędem, wymagającym powrotu do źródeł. Albo się wierzy że Pismo jest Święte i nie poprawia, w żadnym wypadku, albo nie wierzy. Proste? A obecna Biblia Tysiąclecia, z powodu zastosowanych imion, lub ich braku, w odpowiednich miejscach, oraz ze względu na dopisy i zmiany w ewangeliach, święta (jak dla mnie) - nie jest. Wprowadza mniej lub bardziej w błąd. Dzieci.
Imion własnych się nie powinno zmieniać. Tekst Tory interpretuje się na wiele sposobów. Tłumaczenia nie oddają wszystkich możliwości interpretacyjnych, o czym powinni pamiętać zwłaszcza kapłani, w tym zwolennicy "Dziewicy Babilonu". A oryginał jest w hebrajskim, o czym powinni pamiętać wszyscy antysemici, podający się za chrześcijan. Słuchacze Radia Maryja też.
Niektórzy naprawdę nadają się tylko do pasania owiec i grania na fujarkach, a nie do czytania i nauczania z książek, z których wybierają tylko to, co komuś (nawet nie im samym) pasuje.
Język chaosu pozwala na nieskończone odszukiwanie ukrytych znaczeń.
Chaos, który był na początku, poddaje się regułom. Poznawalnymi przez wszystkich, a kluczem do tego jest prawda - choć mam wrażenie że obecnie przez niektórych mógłby zostać on zinterpretowany jako wytrych.