poniedziałek, 30 września 2013

Opcja 0

Wierzący iż Bóg ma jakieś plany, oraz że ich życiem kieruje jakaś siła muszą założyć że wolna wola człowieka to mit. Wszak cokolwiek by nie ustalało dla niego losów czy historii byłoby sprzeczne z samą istotą wolnej woli - i to nie na zasadzie wyłamujących się jednostek z raz ustalonych scenariuszy. Bo scenariusze wcale nie muszą być realizowane przez określonych aktorów - czasem wystarczy marna trupa by rzeczy zaczęły przejawiać określony, często niezbyt korzystny dla ogółu - bieg rzeczy.
Manipulacje ludźmi bywają rozmaite. Czasem mają na celu i w założeniu wywołać całkowite wyniszczenie określonej nacji lub wyznawców określonych religii. Dla niektórych byłby to rzeczywisty koniec świata, jednakowoż dla tych, którzy zazwyczaj przeżywają byłoby to nieszczęście które spada na - innych. A jeśli do tego wierzacych w coś innego byłoby to określone jako "boska kara". Tyle, że z Bogiem nie mająca nic wspólnego.
Co mogłoby w dzisiejszym świecie - albo raczej za kilkadziesiąt lat, gdy islam zwycięży Europę nie militarnie czy z udziałem żywych bomb, a za pomocą prostego przyrostu naturalnego - doprowadzić do "przewidywanego", a raczej wymyślanego na bieżąco pod wpływem innego demoniszcza bawiącego się w scenariusze rpg (bo jeśli Bóg miałby określać plany i tworzyć role dla ludzi to byłby graczem rpg (jako żywy Bóg) względnie mistrzem gry (określający scenariusze cudzych losów), co jak bodajże twierdzi katolicki kler oznacza że jest pod wpływem szatana bo wszak gdyby nie był to byłby za wolną wolą człowieka ;] ) np. wymordowania katolickiego kleru i jego wiernych fanów?
Biblia. A jak? Gdyby na ten przykład udowodniono że fragmenty zostały przekłamane przez kler i to nie tylko pseudochrześcijański. Również przez Żydów i to wiele wiele wiele wieków przed tym niż ktoś pomyślał o Chrystusie. Kler, któremu hojnie płacono za dopasowywanie zasad nauczania, czy pismo uznawane za święte pod potrzeby lokalnych władyków. Udowodniono za pomocą sumy kontrolnej wersów przekazywanych przez "duchy" ludziom. Matematycznego kodu dzięki któremu można by poznać co jest a co nie jest prawdą. Prawdą w ujęciu faktycznego przekazania określonych treści. Niekoniecznie prawdziwych.
Oczywiście zakładając że Islam w tej chwili trzyma się oryginalnej wersji zapewne suma kontrolna wypadałaby o wiele lepiej niż w przypadku pisma w którym pewien król opłacał świątynie 666 talentami złota. Niekoniecznie z rodu Dawida, jednakowoż, kto by się dziś spierał o to z kapłanami. Względnie ileż to talentów złota humorystycznie można by zliczyć gdyby określić sumę którą przekazał niejaki cesarz Konstantyn klerowi niby chrześcijańskiemu za przyjęcie określonych założeń religijnych?
To bynajmniej nie jest nowy pomysł. Kler katolicki miał wiele powodów by palić wszelkie biblie i mordować osoby które umiały je czytać w przeszłości. Oczywiście łamiąc tym samym wszelkie przykazania Jezusowe i trzymając się faryzejskiej nauki pisma. A nie jego ducha. Coś jak litery i ducha prawa biblii, którego każdy protestancki czy katolicki inkwizytor skazujący ludzi na tortury był najwyraźniej całkowicie pozbawiony. Wszak do zrozumienia by być dobrym dla innych nie trzeba stosów i wielu lat studiów teologicznych.
Gdyby istniał kod który potrafiłby bez wątpliwości pokazać fałsz kapłanów określonej religii - bez względu na to, czy faktycznie by wierzyli swoim poprzednikom i jacy by nie byli w rzeczywistości, jakimż objawieniem i tryumfem ich adwersarzy byłoby gdyby okazało się, że od wieków, ba tysiącleci - zwyczajnie łżą. I jaki cudowny, objawiony, boski wręcz powód do mordów "niewiernych".
Czyż fanatyzm nie jest zły? Zważywszy na to że każdą z tych ksiąg, które dotyczyłyby kody weryfikujące dyktował w mniejszym lub większym stopniu - jakiś "duch". Planujący, wymyślający scenariusze wręcz ponadczasowe, realizowane przez jego ofiary. Mordujące się nawzajem i łamiące tym samym podstawowe zasady - w tym "nie morduj".
Oczywiście można by się pokusić o zastosowanie podobnych zasad rozkodowywania pisma jak w przypadku tzw. "enochiańskich tablic" w których po rozkodowaniu można znaleźć nieco imion "standardowych" goeckich demonów, czy bytów uznawanych za bóstwa czy bogów, jednakowoż jak mi się wydaje alfabet łaciński nie zawiera tych wszystkich możliwości wartości liczbowych które pojawiają się w alfabecie hebrajskim. Dlatego tak sobie tylko gdybam...
Jednakowoż gdyby komuś jednak udało się dojść do sumy kontrolnej to powinien pamiętać, że jabłuszko z drzewa poznania i wiara w słowa różnych bytów może spowodować dosyć szybkie wygnanie z dotychczasowego raju na rzecz obszarów objętych morderczą wojną fanatyków, dla których ważniejsze jest słowo ducha niż życie człowieka. Wojny w której różne byty podające się za "anioły" (tylko - tu taki mały kruczek - jakiego boga?) zbierałyby krew zarżniętych ofiar.

sobota, 21 września 2013

Azyl

[roboczy]
W ramach wczorajszego przejmowania lokalnych portali w Ingress, wraz z gronem "zielonych" zawędrowaliśmy na cmentarz, na którym znajduje się kilka lokacji portali. Na cmentarzu, na którym świeciły się gdzieniegdzie znicze było cicho. Pomijając oczywiście przekomarzania naszej ekipy oraz szepty i oddalone ciche głosy rozmów tak jakby nie z tego świata, dosyć smutne i z treści - obserwujące nasze działania. Niektóre smutne, niektóre przestraszone. W pewnym momencie, kącikiem oka dało się dostrzec nieco przygiętą, pochyloną postać przy jednym z grobów, a później łagodny głos szepczący me imię i wrażenie ucisku na ramionach.
Nic specjalnego, jak to zwykle bywa przy takich okazjach.
Lydia z Beetelgeusa zapewne wytłumaczyłaby dlaczego inni tego nie dostrzegają, jednakowoż wytłumaczyłaby to w oparciu o pewien podręcznik survivalu dla żywych po śmierci będący jednym z filmowych rekwizytów.
Dorastanie w mieście, gdzie byle byt włazi do łóżka małym dzieciom, a inny strzela w głowę za wyobrażanie sobie różnych świetlistych pieczęci nad głową z wiadomym imieniem tego który podobno jest z tekstem "giń Żydzie", po którym ma się różne przewiewne energetyczne problemy w okolicach skroniowych - i to póki dwóch znajomych po jakimś roku nie załatało dziury, gdzie przebywają byty bezkarnie przekraczające domowe progi by kaleczyć i odcinać energetyczne części ciała nieświadomym ludziom bywa dosyć problematyczne.
W dawnych czasach istniały miejsca azylu, gdzie tego typu byty prawa wejścia nie miały, bo pilnowano tego z całą sumiennością - i robili to lokalni rezydenci świątyń - różnego typu, by żaden tego typu byt nie przekroczył chronionego miejsca. Oczywiście rezydenci byli wyszkoleni w obronie i niszczeniu wszelkich pasożytów pragnących zaszkodzić im i wchodzącym do chronionych obiektów ludziom i to nie dlatego że na kolanach błagali o pomoc, tylko bez litości niszczyli każdy pasożytniczy byt.
W obecnych czasach - przyjaźnie się z nimi konwersuje, a ich przyjście ich ofiar komentuje słowami "a po co tu przyszedł".
Trudno się dziwić temu smutkowi po cmentarzach, krewnych osób wyniszczanych przez plugawe pasożyty, nie mające wrogów w miejscach które kiedyś były azylami i w których rezydenci nie padali na kolana przed każdym kto łaskawie ulituje się po tym jak zostaną skopani lub oszukani przez "trzymające władzę" rezydujące istoty, lecz aktywnie likwidowali wszelkie zagrożenia.
Oczywiście, gdyby zamiast użalania się można by się zastanowić gdzie w okolicy są jakieś źródła energetycznego wsparcia o odpowiednim drganiu (bo wszak na kształtowanie ich przez budowle o przeznaczeniu azylu w dzisiejszych czasach nie ma co liczyć, zważywszy na głupotę i brak elementarnej wiedzy zarówno architektów jak i tych którzy powinni im towarzyszyć przy projektowaniu "po drugiej stronie". Dziś widać tylko nieco surrealistyczne ruiny cywilizacji duchowej - każde nowomodne gówienko architektury sakralnej jest tego dowodem - która opierała się kiedyś o zasady współpracy z inną egzystencją, zanim została ogłupiona i wyniszczona przez kler. Bo to nie był przypadek że w pewnych miejscach tworzono tzw. świątynie i były one tworzone według określonych zasad - w końcu jak się coś chroni, to skądś trzeba brać na to energię, a placówki bez strategicznego zaplecza, zostają no cóż... przejęte, a energia czerpana z przebywających w nich żywych ludzi.
Oczywiście jakieś dwa czy trzy tysiące lat temu mieliśmy okres, w którym całkiem spora liczba osób przejmowała ciała ludzi, zgodnie z wyuczoną za życia instrukcją z psalmów (cóż przejmowanie pasterzy takich jak Dawid, nie tylko w celach instruktażowych, znane jest w różnych kulturach np. te igraszki z ludźmi w mitologii greckiej), wierząc że ich "pan będzie tarczą" (bo wszak według księgi z której je wzięto to panem na ziemi jest człowiek), jednak w tym okresie działał jeszcze podział plemion i niektórzy mieli całkiem nieźle ulokowane świątynie (o architekturze nawet nie wspominając).

piątek, 20 września 2013

Baal

Jak już kilka razy opisywałem w Polsce od wieków króluje pogaństwo wykorzystujące pismo nazywane "świętym" w którym zmieniono kilka elementów - niby nieznacznych dla tych którzy je zmieniali, zatwierdzali i podpisywali się m.in. podszywając się pod Boga - jedynego ojca świętego w chrześcijaństwie.

Imię Pan, które jest wszak imieniem rogatego arkadyjskiego bożka z ogonkiem i kopytkami, ma też znaczenie kogoś kto włada - tu w znaczeniu ducha, bóstwa władającego człowiekiem wbrew biblijnym podstawom, które wszak dają jasno do zrozumienia że to Adam ma rządzić ziemią, a nie jakieś gadające byty manipulujące jego działaniami. A jak nazwać tego kto włada w tych starożytnych językach? Otóż imię to - Baal, czyli po spolszczeniu jako tytulatura "pan", względnie z angielska - "lord".

Fascynujące że kler w Polsce, zmieniając imiona oryginalnego tekstu, nie zrozumiał tego dosyć istotnego szczegółu, który skutkował tym, że inne duchy nakazywały mordować wszystkich wyznawców Baala (czyli nakazując łamać "nie morduj", no i uważając że mają prawo panować nad poczynaniami człowieka), niszczyć jego świątynie i eufemistycznie - być przykrym w obyciu dla czcicieli Baala - czyli tytularnego pana.

Gdyby obecną wersję Biblii, jednej z najbardziej prosatanistycznych (tzn. zakłamanej, ze zmienionymi fragmentami w tym imionami, fatalnie przetłumaczonej) przetłumaczyć na języki semickie to w całym tekście, zamiast oryginalnych imion-tytułów pojawiłoby się imię Baal.

Moi drodzy czytelnicy zapewne rozumieją, że towarzyszący mi pasożyt podający się m.in. za Elohima gdybym w niego wierzył byłby w stanie zmienić mnie w chętnego do "mordowania zdrajców i niewiernych Bogu" oddających kult Baalowi w świątyniach w których w przeciwieństwie do chrześcijaństwa wiernego duchowi Stwórcy oddające pod panowanie ziemię ludziom, a nie duchom, uważa się za cudowne figurki, obrazy etc. etc.

Jednakowoż według Jezusa to ciało jest świątynią - ciało każdego człowieka, a po moich doświadczeniach zauważam, że pasożyt chętnie widziałby je jako swój cichy domek, z człowiekiem jako swoją tarczą przed niebezpiecznym światem zewnętrznym, człowiekiem (a w zasadzie jego ciałem) który tego drania pasie przez lata swoim własnym kosztem.

Czciciele baala (bo jako że to tytuł, a nie imię, to powinno się go pisać z małej litery według obecnych zasad pisowni) w obecnych świątyniach nie rozumieją nawet tego, jak wielkimi są poganami. Według ich nauczyciela "zły to sługa który ma dwóch baali - panów" - a oni wszak mają swoich suwerenów którym muszą być posłuszni i wygląda na to że bardziej niż nakazom swojego nauczyciela.

Gdy wybierano obecnego papieża akurat w tym czasie na mieście zdobywałem portale w Ingressie, w pewnym momencie coś podłączyło mi się energetycznie do mojego biednego serduszka, co mnie jak zwykle rozeźliło, po czym zaczęli wychodzić ludzie z kamienic zadowoleni bo wybrano nowego pana państwa Watykan. O ile dwóch poprzednich przekląłem za ich w pierwszym wypadku bezpośrednią zdradę Jezusa - za kult Jego matki zamiast Boga, co jest niedopuszczalne na piastowanym przez niego urzędzie, uznawanie się za Boga - świętego ojca, przymykanie oczu na gwałcicieli Jezusa - pedofilów wśród kleru i tuszujących jak niejaki np. Dziwisz ich sprawek (jak swojego dobrego znajomka którego niedawno odwołano z Dominikany), o tyle drugi, członek Hitlerjugend najwyraźniej sam zrozumiał że ze swoją opieszałością w wykonywaniu poleceń Jezusa i tym samym tuszowaniem - nie tylko pedofilii - nie nadaje się na to stanowisko.

Obecny ma jeszcze czas, jednakowoż "śrubkę" polskiemu (i nie tylko) klerowi bez wątpienia trzeba jeszcze przykręcić, za swoje wielowiekowe zdrady i doprowadzić go do wykonywania poleceń Jezusa, a nie swoich kumotrów dalszych lub bliższych w czasie.

Tak czy inaczej, moi drodzy czytelnicy powinni zapamiętać, że Stwórca oddał ziemię człowiekowi, nie panoszącym się tu duchom i ich wielbicielom.

środa, 18 września 2013

Sodomia i gomoria

I przejęci przez pasożyty przyszli mówiąc: daj nam twoich gości, zabawimy się z nimi.

Podstawą dla pasożytów jest niewiara że jakikolwiek bóg, w którego po prostu nie wierzą, jest w stanie cokolwiek im zrobić, przez co nie mają problemu w podawaniu się za bóstwa. Bo nie wierzą w żadne konsekwencje podawania się za bogów, anioły etc etc. Zwierzątka, za które uważają ludzi, oczywiście im wierzą i dają się wykorzystywać, wierząc, że wypełniający lub "dotykający" ich pasożyt, potrafiący wywoływać określone reakcje biochemiczne w organizmie żywiciela to bóstwo, "święty duch" etc.

Czy Sodoma i Gomora w której zniszczono ludzi będące swoistymi gniazdami w którym ludzi wykorzystywano - zwłaszcza mężczyzn za to że ich organizmy dostarczały niemal narkotycznego wrażenia dla pasożytów w trakcie stosunków płciowych, opętując dzieci i niszcząc ich przez lata, poszukując kolejnych żywicieli - im mniej wyniszczonych tym dostarczających większych wrażeń - były jedynymi miejscami w których jawnie działały pasożyty?

Oczywiście - człowiek jeszcze posiadał w tym czasie technologię pozwalającą wyniszczyć zarówno strukturę fizyczną człowieka jak i dotknąć zniszczeniem pasożyty.
Jednakowoż zniszczenie miast i żywicieli lokalnych pasożytów nie dało rezultatów - wszak przetrwały i przez tysiąclecia rękami kapłanów wyniszczały wszelkie możliwości rozwoju, zamieniając rozwój umysłu i technologii człowieka w coraz bardziej popadające w ruinę i zapomnienie wydarzenia, zamieniając je w obrastające legendy i mity historyjki kapłańskich bajek. Kapłanów którzy zapomnieli czym są pasożyty i jak je zniszczyć, a wręcz zaczęli czcić jak poganie - bóstwa.
Bynajmniej nie płomieniem stosu, bo raz że pasożyt ma wówczas zbyt dużo czasu zanim cokolwiek mu się stanie na ucieczkę, która nie jest żadnym problemem. Takim płomieniem który zmieniał strukturę organizmów żywych, wysuszając je w jednej chwili, pozostawiając tylko krystaliczne struktury ciała stałego... swoistą sól. A ludzie którzy mieli bezpośredni kontakt z pasożytem i posiadający informacje na jego temat, zmieniający się czasem w diametralny sposób po tym jak opuścił ich ciało - cóż, płonęli zabierając informacje do grobu.

Równie oczywiście hipotetycznie nie jest powiedziane że ten który wydał rozkaz zniszczenia miast nie miał przy sobie pasożyta, który pragnął dominacji swojego gniazda na tej planecie, zważywszy na wyniszczanie i traktowanie jak zabawki populacji ludzkiej, nieco bardziej sprytny bo pozostający w ukryciu, cieniu, manipulujący bez widocznych negatywnych skutków dla swoich bezpośrednich ofiar - żywicieli.

Obecny kler, jak zresztą od wieków, bardziej interesuje się kiedy pierdnął jakiś człowiek nazywany świętym, rozmawiający z "duchami", względnie czy jakiś niezidentyfikowany byt pomógł jednostce by utrwalić wiarę milionów wyniszczanych przez pasożyty nakłanianych do wiary w "święte duchy" przez kler, każdego autoramentu, niż w to jak w rzeczywisty sposób niszczyć rzeczone pasożyty - tak jak przed tysiącleciami, dzięki współpracy z gośćmi niejakiego Enocha oferującymi broń do walki z lokalnymi duchowymi pasożytami. Oczywiście to kto stał za atakiem na Sodomę i Gomorę, oraz powody dla których zostały zniszczone dla kleru są jasne - to bóg (czy to ten który oddawał ziemię pod panowanie ludzi?) za niegodziwość zniszczył...

Naprawdę, te "enochiańskie zewy" po których zaczyna się słyszeć różne rzeczy z "drugiej strony" naprawdę bywają problematyczne gdy osoba na którą wpływa pasożyt, nie ma żadnych powodów by wierzyć jakiemukolwiek klerowi, a pasożyty wydają się coraz większym problemem jego otoczenia.

No ale Jezus was kocha. Podobno. Tak twierdzi gwałcący dzieci kler.
Moi drodzy czytelnicy.

Jeśli o mnie chodzi, to klerowi nie wybaczam.
Nie wiem jak mój pasożyt podający się za Elohima posiadający mnóstwo uciesznych historyjek o swoim pochodzeniu.

O metafizyce bytów mających dużo wolnego czasu i określających scenariusze wykorzystujące zmanipulowanych ludzi w okolicach Smoleńska to może innym razem.

wtorek, 17 września 2013

Mentalność tchórzy

Gwałcenie dzieci jest tchórzostwem pasożytów, niszczących ludziom życie. Podobnie jak obojętność całej przeklętej zgrai konwersujących z tymi pasożytami bytów nazywanych "opiekunami", nie uznających żadnych praw ustanowionych przez podobno chrześcijan.
Bezprawne naruszanie przestrzeni życiowej ludzi to dla nich norma, a obojętność z którą podchodzą do tego wynika z ich podobnej wszom mentalności, której ofiarą padają zazwyczaj najsłabsi, zazwyczaj bez rozwiniętego systemu obronnego organizmu.

Jezus może i twierdził że "co ustanowicie to będzie obowiązywało", jednak najwyraźniej były to mrzonki wierzącego w sprawiedliwość człowieka. Niestety, rzeczywistość jest pełna patogennych istot wywołujących choroby, mających się często za bóstwa lub "bożych posłanników".
Niestety, w większość to tchórze ukrywający swą obecność i wpisujący strach swoim ofiarom gwałtów i przemocy która jest niewidoczna dla postronnych, a mimo to wywołuje psychozy, co w połączeniu z destruktywną działalnością wszawych pasożytów powoduje coraz większe odchodzenie od rzeczywistości w której można by uzyskać pomoc ludzi względem wyniszczających zdrowie psychiczne i fizyczne, niedostrzegalnych mentalnych gnid.

O ile typowe patogeny daje się dostrzec, choćby przy dużym powiększeniu - co sprawia że wydają się cokolwiek bliższe dziełu stwórcy, o tyle wyniszczające działanie niewidzialnych, współpracujących ze sobą niszczycieli życia jest często brane przez postronnych który potrafią ich dostrzec za korzystne, podczas gdy w rzeczywistości tego typu osoby które potrafiłyby im zaszkodzić są omijane lub manipulowane by, zgodnie z wykładnią kleru, ludzie byli posłuszni duchom. Najbardziej zdradzieckim pasożytom we wszechświecie.
Doprowadzanie do kalectwa jest dla nich codziennością, tchórzliwe, skryte i wyrachowane nie mające nic wspólnego ze znanym, ziemskim ekosystemem. I jako obcy patogen, powinny zostać wyeliminowane.

Niestety patogenty mają swoich wiernych fanów w osobach religijnych wielbicieli duchów, i to nie tylko filmowych Kacperków, ale nazywanych świętymi morderców ludzi - mordujących i gwałcących przez wieki ludzi - mężczyzn, kobiety i dzieci. Nie ma wśród nich świętych. Tak jak nie ma świętych wśród roztoczy, wirusów i bakterii. Dobrych mordują, okłamują religijnymi lub ezoterycznymi mitami lub czynią niewolnikami na początku, by sprawiedliwość nigdy ich nie dosięgła. Małych parszywych tchórzy gwałcących małe dzieci, za wiedzą i przyzwoleniem pasożytów nazywanych "aniołami stróżami".
Oczywiście, że mi nie wierzycie. Nie ufacie. Uważacie za świra.
Moi drodzy czytelnicy.
A może fantastę...

Cóż, jeśli któryś z was się kiedyś przekona, że pisałem prawdę, to już mi go żal. Tak jak siebie, wszystkich straconych lat spowodowanych wpływami niewidzialnych pasożytów. Wpływami religijnych matołów odciągających ludzi od zbadania fizyki istnienia niewidzialnych pasożytów, matołów dla których zrozumienie prostego faktu że Stwórca wg ich świętej księgi nie dał żadnego prawa duchom do ustanawiania jakichkolwiek praw dla ludzi i że nigdy nie będzie powrotu do raju określając miejsce życia dla ludzi jako Ziemię. Stwórca wyroków nie zmienia w swej nieomylności. Każdy byt podający że przychodzi od Stwórcy łamał zasadę wiary w nieomylność wyroków Stwórcy, tym samym będąc kłamcą i jego przeciwnikiem. Każdy. Każdy kler czczący "prawa duchów" jest zatem zdradzieckim, tępym motłochem, oddającym cześć nie Stwórcy, tylko podającym się za niego bytom, służącym nie Bogu czy ludziom a szatanom, w mniejszym lub w większym stopniu.
Można co prawda przyjąć, że jeden z bytów nie podawał się za Elohim (głos "pana") tylko za tego kim był - jestem który jestem, błędnie uznanego za boga dzięki posiadanej przez niego potędze. Jedynym bogiem wszak był i pozostanie Stwórca oddający ziemię pod panowanie człowieka, a nie ducha, kimkolwiek by nie był i jakie nie było jego prawdziwe imię czy potęga jaką by nie dysponował. Czy jednak to byt podawał się za bóstwo, "mściwe" i do tego karzące ludzi a mordujące ludzi niewidzialne byty - nie?
I żaden prorok, podający się za proroka czy nawet "mesjasz" nigdy tego nie zmieni.

I tak wygląda wkopiowanie osobowości małego podłego wszawego demoniszcza, maniaka religijnego w osobowość człowieka. Ani nie głosi tez na ulicach, siedzi w domu i nie rusza się z niego. Nieustanny ból głowy i ustawiczne osłabienie nie pozwalają na robienie czegokolwiek. Eksperymenty jakie wykonuje i dręczenie na ofierze sprawiają że traci ona powoli rozum, na oczach wiernych czytelników którzy mają to głęboko w dupie. A w tle konwersujące z oprawcą byty nazywane opiekunami łaskawie przyzwalają mu na sadystyczne zabawy ze swoją ludzką zabawką, która wszak nie może zagrozić a nie ma nikogo kto by jej był w stanie pomóc, co oznacza że jest niegroźna dla tychże pasożytów.

Ofiara nie ma przyjaciół. Ma znajomych, wirtualnych. Jednakowoż nie może zbliżyć się do nikogo, bo jeśli nawet otworzy się przed kimś to dostaje po głowie, ośmieszana za plecami i obgadywana. Jest zazwyczaj lekceważona, osuwana od życia, traktowana jako źródło pomocy jednakowoż nie jako kompan. I trudno się dziwić, bo ofiara jest psychicznie stara, zdziecinniała i nie potrafi znaleźć się w towarzystwie osób, dla których pasożyty są obce, gdyż nigdy w dzieciństwie ich nic osobiście i bezpośrednio nie dopadło we własnym łóżku. I nie rodzic - pedofil. Tylko niewidzialny pasożyt, bliższy gwałcącym ludzi mitycznym "bóstwom" czy mordującym zarówno brzemienne kobiety jak i dzieci - mieszkańców Sodomy i Gomory. W co nie wierzył i nie wierzy nikt.

Oczywiście są osoby, które kiedyś coś dopadło, i po jakimś czasie doszły do jakiegoś rozwiązania, albo poprzez naśladownictwo swoich oprawców niszczyć pseudoprzyjaźnią nowych znajomych, albo pogodzić się z rzeczywistością, czasem wybaczyć i zacząć zupełnie nowe życie. W przypadku ofiary niewidzialnego pasożyta problem nie mija, nawet po farmaceutykach, ba wtedy ofiara staje się bardziej podatna i bardziej bezbronna. Wszak dręczenie jest codziennością, związaną z fizycznym bólem i brakiem możliwości samoobrony, po oślepieniu w dzieciństwie na możliwość dojrzenia swoich prześladowców.

Czego może oczekiwać ofiara od kleru? Milczenia. Kler z którym się kontaktowałem albo milczał, nie odpowiadając na żaden list, albo lekceważył problem w tym możliwość manipulowania umysłem ofiary. A nawet życzył sobie modlitw do duchów względem wybawienia z opresji. Bytów do których kierują wszak mniej opornych ludzi sadystyczne pasożyty, nakłaniając do wyznawania religii w których duchy pełnią pierwszorzędną rolę. Cóż, któż niszczy opętujące byty? Jezusa jakoś też parę razy spalono za "herezje" na życzenie katolickiego kleru.
Mahomet? Ładnie spisał co mu duch kazał.
I końca świata jakoś nie było.

Moi drodzy czytelnicy zapewne nie rozumieją że to nie jest przypadek medialny. Ludzie wolą w dzisiejszych wiadomościach obejrzeć telewizję i skupić się na tym co powiła jakaś kobieta z rodziny panującej niż dojrzeć nieszczęścia u swoich własnych sąsiadów. Oto dzieło katolickiego kleru w Polsce i ich całującej pierścienie Solidarności, której członkowie byli najaktywniejszymi twórcami donosów i pomówień w zakładach pracy w latach 80 ubiegłego wieku. Kleru któremu od początku zależało tylko na nie-swoich włościach, do których nigdy nie mieli żadnych praw bo własność w chrześcijaństwie jest własnością iście komunistyczną - wspólnotową wszystkich wiernych (jak uczy przypadek Ananiasza i Sefiry, według ducha który został uznany za świętego zdrada tych założeń zasługiwała na śmierć). Ale tego zdrajcy którzy uklękli przed Konstantynem nigdy nie nauczali w swoich katechetycznych salkach, ucząc później, że zlizywanie śmietany z ich kolan to nic złego, i nie mającego nic upodlajającego w swoim źródle. I delikatnie zapominając o tym, że ich ukochany "zamach smoleński" mógł mieć nieco bardziej metafizyczne źródło, którym był on sam - katolicki kler, przeklinający ten kraj jeszcze przed rozbiorami, po którym to przekleństwie następowało coraz więcej klęsk. Belki w swych oczach wszak trudno dostrzec, będąc najbardziej zdradzieckim, skurwiałym, spedalonym, pedofilnym... a może nie najbardziej pedofilnym bo wszak mamy jeszcze muzułmanów gwałcących dziewczynki, na życzenie osób będących pod wpływem duchów... "duchowieństwem" - które to słowo brzmi jak przekleństwo.

Ja nie wybaczam klerowi. Moich drogich czytelników mogę zrozumieć, że są niewierzący, lub mogą się nie znać na opisywanych problemach. Ale klerowi który sobie lekceważy informacje o opętaniach i dręczeniach? I może to mój pasożyt (podający się m.in. za Elohima) mówi przeze mnie, manipulując moimi krokami i działaniami, bo ta mała gnida uwielbia być w centrum zainteresowania, jednak nie po to by ofiara miała się lepiej, co po wprogramowaniu psychozy ofierze bywa dosyć problematyczne do uzyskania innymi środkami niż za pomocą pisma.

Zło faryzeuszy, uczonych w piśmie, którzy trzymają się wielokrotnie fałszowanych przez Watykan pism, trzymają się swoich budowli i fanów swoich założeń nie ma nic wspólnego ani z chrześcijaństwem ani nawet podstawowymi założeniami Biblii. Założeniami w których coś gadającego będzie pełzać po ziemi, i nie jak wąż, ale jak larwa dość rozmownych pasożytów - nie przychodząc z nieba, ale udając w swej "motylej" formie, "anioły miłosierdzia". I pomyśleć że swego czasu było jasne że do domów, w których przestrzega się prawa mojżeszowego "anioły" nie wchodzą, wierne zasadzie że w środku to już tylko łamiący przykazania siedzą związane z kultem obrazów. No ale wszak coś przychodzi gdzieniegdzie, a może wszędzie, tyle że jakby tych wiernych nie ma.


Może kiedyś dokończę.

poniedziałek, 16 września 2013

Przyjście

Czemu żaden Jezus się nie pojawił od wieków?

O ile kiedyś zwyczajnie mordowano go za to co mówił dzięki klerowi uważającemu że ma prawo mordować za czyjeś poglądy które były poglądami chrześcijan a nie zdrajców którzy uklęknęli przed propozycjami bestii - Konstantyna, i to bez względu na to czy rodził się niewolnikiem czy bogaczem, o tyle obecnie wszelkiego rodzaju - demoniszcza - pasożyty ludzi, naganiające wiernych do pseudochrześcijańskich zborów, w których bynajmniej nie są niszczone do cna by nikomu już nie zagrażały, ale "odganiane" by kolejna ofiara miała problemy w życiu i tworzyła problemy innym. W rzeczywistości to "odganianie" jest przez pasożyty traktowane jak zabawa, w której one nie ponoszą szkody a ludzie zaczynają wierzyć w cudowne zdolności sekciarzy, którzy uzyskali od Konstantyna - bestii podległej szatanowi prawa do manipulowania umysłami ludzi, a przez to władze nad królestwami i prawo do stanowienia królów.

Istnienie pasożytów niszczących umysły co zdolniejszych dzieci jest wszak korzystne dla pasożytów zamieszkujących domostwa ludzi, obojętnie patrzących na wyniszczanie ich właścicieli, bezprawnie przebywający w ich siedzibach, dopuszczających się zbrodni na ludzkości.
Gwałcą i otępiają małe dzieci, manipulują nimi i wyniszczają, przy biernym lub czynnym współudziale pozostałych pasożytów. Wyniszczają latam, przy całkowitej obojętności zdrajców nazywającym się klerem chrześcijańskim.
W chrześcijaństwie nie ma, nie było i nie będzie kleru.

Jezusa, póki tego typu byty bezkarnie działają przez lata też nie będzie. Podobnie tak długo jak kler będzie sobie lekceważył problemy ludzi z pasożytami wszelkiej egzystencji. Jednakowoż kler sam stał się pasożytem, więc z tej strony na pomoc nigdy nie będzie można liczyć.

Nie można liczyć ani na lekarzy, ani na przyjaciół - w tym stanie nie ma się przyjaciół, jest się tylko tłem o którym ktoś sobie przypomina gdy chce je wykorzystać, tłem od którego wymaga się pomocy, tłem od którego chce się coś dostać. I o którym zapomina się w momencie gdy uzyska się to czego się chciało.

Na wiernych czytelników pragnących tylko wpatrywać się w pisane teksty przez świra, religijnego maniaka też nie można liczyć.

Na Boga, który wszak stworzył możliwość zaistnienia tego typu pasożytów - też nie, choć kochać można, wszak długotrwałe otwarcie czakry serca poskutkowałoby niezależnym od obiektu miłości polepszeniem stosunków między otaczającymi osobami. Czy można liczyć na naukę by pozbyła się pasożytów? Większość naukowców którzy byliby w stanie coś zdziałać nawet nie wierzy w istnienie tego typu bytów. Nieprzypadkowo.

Pisanie tego jest marnowaniem mojego czasu. Religijnym bzdetem nie zbliżającym mnie ani do pozbycia się pasożyta, ani do przekonania kogokolwiek względem istniejącego problemu. Ponieważ jedynym sensownym rozwiązaniem byłoby pozbycie się pasożyta bez udziału jakiegokolwiek kleru, z wykorzystaniem sposobów naukowych i to nie polegających na umożliwieniu dalszego opanowania resztki świadomości przy udziale środków farmakologicznych otępiających ofiarę a przepisywanych przez idiotów którzy z psychiatrą pożegnali się w momencie gdy zamienili się w inkasujących za wypisanie recepty handlarzy.

Kogo obchodzi codzienne dręczenie jakiegoś blogera, naigrywanie się z niego, udawanie przyjaznego i podstawianie mu osoby które tworzą tylko nowe problemy w życiu względnie nowe rany w psychice. No kogo? Moich drogich czytelników?
Nie ma co się czarować, jestem dla was nikim. Kolejnym świrem.

Tego typu problemy stają się dopiero zrozumiałe dopiero wtedy gdy dotyka was to osobiście. Bezpośrednio lub najbliższych a i wtedy wierzycie najczęściej, że to coś zupełnie innego. Nie jakiś niewidzialny pasożyt, jeden z tych które od wieków towarzyszą ludziom, ukryte w małych miastach, w dzielnicach biedy, tam gdzie szaleństwo wydaje się czymś normalnym. Cóż, pasożyty sobie trenują na kolejnych pokoleniach dzieci, kler każe wierzyć duchom, a Stwórca już dawno dawno pokazał człowiekowi palec na wyjście z raju, po którym miał rządzić na ziemi, nie ulegając żadnym duchom - pasożytom, zwłaszcza tym, które podawały się za bóstwa kuszące jabłkami.

czwartek, 12 września 2013

Mesjanizm

Jeśli po latach dręczenia pojawi się byt który niby rozprawi się z twoim ciemiężycielem spytaj się czy to nie ten sam który cię dręczył tyle, że zmienił formę na inną byś był mu wdzięczny po latach tortur za pomoc.

Zwłaszcza że przez lata absolutnie nic nie zrobiło mu nic, tylko sobie konwersowało z nim na różne tematy.

Czy gdy komuś pomagasz to pomagasz ze względu na tego kogoś czy ze względu na swoją wiarę na temat pomocy czyli ze względu na siebie i swoje samopoczucie względem wiary w słuszność swoich przekonań? Czy jeśli ten ktoś nie spełnia oczekiwań co do własnych przekonań to należy go niszczyć lub skazywać na zniszczenie? Czy chciało się zatem pomóc sobie, własnej iluzji wiary, czy komuś potrzebującemu pomocy? Czy brak pomocy ofierze uderza w ciemiężyciela czy tylko mu pomaga kontynuować to co robi?

PASOŻYTY. Bez wyjątku.

Samarytanin chrześcijaninem nie był by powoływać się na wiarę w coś lub kogoś by pomagać.

Jezus wypędzał duchy nie z chrześcijan, bo ich nie było, tylko z ludzi o różnych wierzeniach i przekonaniach.

Mesjanizm w ujęciu biblii w której Stwórca daje ziemię człowiekowi musi zakończyć się jedynym logicznym wnioskiem że Mesjasz zrobi dokładnie to co Stwórca - pozbędzie się duchów, bez wyjątków, które rządzą ludźmi - twierdząc że przychodzą od Boga, ustalając i wmawiając ludziom takie zasady, by mordowali się między sobą i nienawidzili, pozostawiając w spokoju prawdziwy powód wielu chorób i problemów - niewidzialne pasożyty, pełzające po tym świecie twierdzące co jest dobre i złe i mające całe rzesze wyznawców i swoich kapłanów.

Jezus był na dobrej drodze do zostania mesjaszem wypędzając z ludzi duchy...
Ale najwidoczniej mu nie wyszło.
Ten który wykończy wszystkie duchy będzie niewątpliwie mesjaszem z woli Stwórcy, bo tylko cud boski sprawiłby że udałoby mu się uniknąć wszystkich czyhających na niego duchów. Nie jest powiedziane że w efekcie swoich działań nie doprowadzi że absolutnie wszyscy "staną przed Stwórcą", łącznie z "duchami", ludźmi i wszystkimi istotami które mają coś z ducha w sobie. Naprawdę mało prawdopodobne, choć odpowiednia technologia może już i byłaby możliwa do utworzenia. W końcu... Czy to pierwszy raz?

środa, 11 września 2013

Odpowiedzi

Lady Pank
Siedmioramienna tęcza

Siedmioramienna tęczo prowadź nas
Po krawędzi nieba w nowy świat
Zieleń i róż leczą serca ze wszystkich trosk
Po każdej z burz, gdy rozbłyśnie twój złoty most
Siedmioramienna tęczo świeć nam, świeć
I nadzieję w sercu nową wznieć

Będziemy biec każdą z siedmiu podniebnych dróg
Dopóki się nie dopali twój jasny łuk
Będziemy biec każdą z siedmiu podniebnych dróg
Dopóki się nie dopali twój jasny łuk
Dopóki się nie dopali... Siedmioramienna
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Dopóki się nie dopali twój jasny łuk
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Siedmioramienna
Odpowiedzi nie są odpowiedziami.
Rozwiązania działań zamkniętych określonymi założeniami nie tworzą otwartych odpowiedzi. Odpowiedzią są pytania i sposób w jaki są zadawane. Rozwiązanie zagadki nie tworzy nowej - nauczenie się tworzenia zagadek jest ich opanowaniem. Wygraną z niezadanymi pytaniami.
...bo krainy marzeń umysłu ogarnęła czerń wymuszona przez pasożytniczy byt wymuszając logikę tekstu bez formy, byt wykorzystujący i niszczący złudzeniami swoją ofiarę.

piątek, 6 września 2013

Hierarchia

Jezus odmawiał szatanowi gdy ten mu proponował władzę nad krajami (królestwami), gdyż rozumiał konsekwencje podejmowania decyzji za innych. Nie mówiąc już o tym, że szatan nigdy nie miał prawa czegokolwiek ofiarowywać człowiekowi, ani od niego wymagać, zwłaszcza na planecie otrzymanej od Stwórcy, będącej kolebką ludzi - rodziny Adama.

Zwykły kłamca gdy kogoś oszuka może poprosić o wybaczenie osobę którą okłamał. Kłamca u władzy oszukuje wielu, czasem wszystkich, wykorzystując swoją władzę dla korzyści własnej lub bliskiej mu garstki osób - w porównaniu z wykorzystywaną większością.

Poseł który nie spełnia obietnic wyborczych, nie pracuje by je spełnić i nie działa aktywnie by je spełnić jest kłamcą, oszustem i wymaga odpowiedniego osądu. Jeśli uzyskuje korzyści np. w ramach poparcia w przyszłości na wysokopłatne stanowiska za określone ustawy, lub uniki prawne, względnie zaciąganie długów wśród państw które mają później gwarantować odpowiednie stanowiska takiej osobie, to jest to zdrada narodowa kwalifikująca się nie tylko pod trybunał stanu ale także pozbawienie wszelkich praw obywatelskich do końca życia.

W chrześcijaństwie (nie mylić z katolicyzmem) wybaczyć mogły tylko ofiary swojemu winnemu, po tym jak winny przyszedł do ofiary i poprosił o wybaczenie. Jeśli ofiara była chrześcijaninem, to jak uczył Jezus powinna mu wybaczyć. Ale nie musi.

Poseł będący oszustem, doprowadzający do zwiększania np. deficytu budżetowego elementarnymi brakami względem swojego wychowania obywatelskiego (traktowanie wyborców "z góry" nie oznacza że nie ma się tego samego punktu siedzenia pełzającego robactwa jak większość podających się za bogów duchów, których pełzanie w szlamie polityki porównywane do ruchów węża jest uwłaczające dla tego biednego zwierzęcia) czyli zrozumienia swojej służalczej roli względem wyborców, jak również brakami w liczeniu wywodzącymi się zapewne jeszcze ze szkoły podstawowej gdzie zamiast uczyć się liczyć, dbał głównie o swój zewnętrzny wizerunek i odpowiednie znajomości - nie jest raczej w korzystnej sytuacji z punktu widzenia wszelkich "sądów ostatecznych".

Wyobraźmy sobie, że taki poseł musi przeprosić osobiście każdą ofiarę którą oszukał i uzyskać od niej wybaczenie, względnie zapracować na to by mu wybaczyły (i doprowadzić do tego by ofiara wybaczyła, czyli została albo chrześcijaninem względnie buddystą choć ci ostatni z biegiem czasu względem głoszonych nauk są jeszcze dalej od swego protoplasty niż pedofile podający się za arcybiskupów wśród katolików).

Wybaczyć musiałaby ofiara - nie Bóg, nie Jezus, nawet nie jakiś duch podający się za anioła czy bóstwo, nie jakiś klecha dla którego liczy się głównie to, co dostanie na tacę czy odpowiednie fundusze za poparcie takiego czy innego posła ze swojej mównicy i rzecz jasna uprawiający odpowiednia politykę swojego suwerena któremu musi być bezwarunkowo posłuszny (musząc bezwarunkowo łamać nawet przykazania dawane przez Jezusa swoim uczniom) - ale ten któremu zawinił. Każdemu z osobna.

No i czy Jezus nie postąpił sprytnie nie garnąć się do polityki czy kapłańskiego osądzania ludzi i określania taryfy - tyle za to przewinienie, tyle za tamto? Przecież stwierdził - nie sądźcie to nie będziecie sądzeni, a jak ktoś przyjdzie osobiście, to powinno się mu wybaczyć.

To takie cudowne rozwiązanie dla każdego widzącego świat przez różowe okulary, cieszącego się z towarzystwa duszków - Kacperków, uczciwych polityków i prawa do wolnej wypowiedzi i kończącego na palach, krzyżach, stosach względnie - ciupie i w łańcuchach jeśli nie szafocie w innych czasach lub miejscach.

Oczywiście te różowe okulary to drobna przesada, bo tkwi w tym mały kruczek. Otóż trzeba być takim chrześcijaninem jakim nauczał Jezus, a nie jakim naucza kler. Jezus, który święcie wierzył że lepiej by sobie ktoś odciął to czym grzeszy nim miałby się spotkać z karą po śmierci.


Ach, ileż czasu zajmie takiemu Rostowskiemu szukanie po śmierci wszystkich oszukanych obywateli tego państwa i proszenie ich o wybaczenie za oszustwa jakich dokonuje, za braki w swoim wykształceniu... a może po prostu ma problemy ze wzrokiem? ...któremu umyka wielomiliardowe zwiększanie deficytu wspólnoty, której częścią się nie czuje, bo zrezygnował z niej na rzecz obcych państw i wspólnoty członków ich rządów z którymi czuje się lepiej niż z najbiedniejszymi, uczciwymi płatnikami podatków w Polsce, dla których tacy jak on stanowią prawo?
No i kogóż się wyśle by go pilnował aż nie wybaczy mu każda osoba?
Każda oszukana osoba...

Czy też może wystarczy odpowiednio spreparowany program nadzorczy bazujący na określonych zasadach scalających wszechświat i takie bezduszne "piekiełko" kontroli przez bardzo, bardzo, bardzo długi czas? Oparte o neuronalne siatki i pola energetyczne... No ale pstt... Jakby politycy, wojsko albo kapłani się dorwali do narzędzi władzy absolutnej to znowu trzeba by potopu, a po wiekach jakiś Owidiusz opisywałby jak to tylko naiwnych oszczędzono, którzy nie mieli bladego pojęcia o dokonaniach co poniektórych ludzi.


Niech będą przeklęci za życia posłowie za niedotrzymanie swoich obietnic, wszyscy którzy przysięgali na Boga i złamali tę przysięgę. Niech dopadnie ich to, co mnie. Podające się za Elohima demoniszcze.


Jezus zdecydowanie odradzał przysięgi. Władzy którą mógł uzyskać przez szatańskie manipulacje np. kłamstwa, w tym wyborcze, zdecydowanie się wyrzekał w trakcie kuszenia.


Czy moim drogim czytelnikom podoba się taki wyrok ostateczny?

BTW Czy wiecie jak wygląda klasyfikacja kolejnych stopni "szatańskich kapłanów" widziana z zewnątrz okiem ezoteryków? Dawno, dawno temu znalazłem taką w Internecie, kiedy jeszcze neostrada nie opanowała polskich młodocianych i można było znaleźć faktycznie interesujące artykuły. Choć ludzie tak jakby potem odchodzili a to wyjeżdżali do Izraela, a to zaczynali kolaborować z buddyzmem... Oczywiście, że dręczący mnie pasożyt wywołuje zidiocenie mojego własnego "ja" i wymuszanie konkretnych religijnych tematów, które moje ateistyczne "ja" uważało za bezsensowne do rozważań, bo jak świadczą tysiąclecia zakłamań w religiach świata, każdy kler znajdzie coś żeby wykorzystać wiarę ludzi, a do tego olać ciepłym moczem ciążące na nim obowiązki. I tak coraz mniej we mnie - "mnie".

wtorek, 3 września 2013

Dobry

Czytać ewangelie w obecnych przekładach to jak czytać 1 wydanie bez poprawek "Władcy pierścieni" w tłumaczeniu Łozińskiego. Zmienione imiona, słowa, wykoślawione zdarzenia. I wszystko to na życzenie przeklętego kleru manipulującego tekstami od wieków. Ewangelie w obecnej postaci to często bardziej jest fantasy niż opis prawdziwych wydarzeń.

Jeden jest dobry - ten który pozwala istnieć nawet najgorszym pasożytom na tej planecie, na pewno dobry nie był duch mordujący Ananiasza i Sefirę i nie można go nazywać bogiem, wszak jeden jest święty i nie ma żadnego poza nim - Stwórcą, który jest w pewnym sensie ojcem zarówno tych najlepszych jak i tych najgorszych. Jezus również tak uważał, nie mówiąc że duch który z nim był jest "dobry" ani że jest "bogiem". Ale łżący przy świadkach kler lubował się w dostosowywaniu tekstów do własnego widzimisię. Przeklęty jest kler naganiający duchom wyznawców, duchom, z których żaden nigdy nie był taki jak Bóg. Jezus bynajmniej nie uważał się za "dobrego", ani tym bardziej za Boga. Nie uważał też że za popełnianie grzechów należy kamienować i mordować i dlatego bronił - ludzi.

Jednakowoż katolicki kler uczy nazywać papieży "świętymi ojcami" zdradzając prawdę i samego Jezusa. Gwałci dzieci - czyli Jezusa. I co?
Kogo opętuje i kto cierpi?
Klechy?
Oprawcy?
Dyktatorzy - mordercy?
Nawołujący do mordów?

Gdy się patrzy na niektóre horrory to wydaje się że opętuje się głównie dzieci. Choć niektórzy chcieliby twierdzić że "ludzi o słabej psychice". Nie. Opętuje dzieci, bardzo małe, z niewykształconą psychiką i brakiem reakcji obronnych. Ale na ten temat kler milczy... Bo wygodniej jest mu symbolicznie odprawiać swoje rytuały zamiast jak nakazał Jezus chodzić między ludzi wypędzać duchy z domostw.

Przeklęte duchy morderców uważane za święte przez katolickich zdrajców robią co chcą, na ich życzenie. Czegóż można się jednak spodziewać po szatańskich podnóżkach jak nie tego, by im wybaczano i przy okazji by im żyło się dostatnio na koszt innych.
Ale czegóż można spodziewać się innego po pasożytach jak nie chorób i niszczenia świadomości społecznej przez wymuszanie wiary fałszywej u samych podstaw.

Czy Maria wierzyła w prawo ducha do gwałtu? Jak chłopki do prawa pierwszej nocy którą wykorzystywała zdradzająca Jezusa szlachta? A może wziął ją podstępem? Podając się za boga, będąc tylko zwyczajnym kłamcą czyli krótko mówiąc - szatanem, który z lubością przyglądał się dorastaniu Jezusa?

Jak gdzieś napisano prawdziwi prorocy zazwyczaj albo powtarzali co było wcześniej w pismach, albo tworzyli coś co skądinąd dawało podstawy wypełnienia proroctwa.

Jeśli Mahomet uznawał Jezusa za proroka, to jeśli sam miał być prorokiem ani jedno słowo nie mogło być sprzeczne z wcześniejszymi słowami Jezusa. Ani jedno - bo wtedy albo byłby kłamcą on sam, czyli fałszywym prorokiem, albo Jezus którego uznawał za prawdziwego proroka. Jeśli zaś Jezus byłby fałszywym prorokiem to i Mahomet wierzący w jego prawdziwość byłby fałszywy.

Przy założeniu że Jezus był prawdziwym prorokiem Mahomet nie mógłby złamać ani jednego nakazu danego przez Jezusa, a tym samym jego wyznawcy nie mogli by złamać ani jednego słowa dowolnego prawdziwego proroka przed Mahometem, bo oznaczałoby to niewiarę w słowa Mahometa o prawdziwości Jezusa jako proroka. Śmierć niewiernym słowom proroków - bo te słowa nie mogą być sprzeczne z poprzednikami. Co otwiera całkiem ciekawą opcję do przeklinania każdego taliba domagającego się łamania przykazania "nie morduj" (nie "nie zabijaj" dopuszczalnego w samoobronie, ale celowego namawiania do mordów na innych, dotyczy to też całej rzeszy papieży wzywających do krucjat na terenach na które zakazał chodzić Jezus - np. tereny ówczesnej Samarii).

Według słów proroka - Jezusa - cokolwiek uczyni się dziecku, czyni się jemu samemu. Bez względu na to czy się je okłamie, zgwałci czy zabije. Skoro Mahomet uznał słowa Jezusa za prawdziwe, to żaden z jego wyznawców nie ma prawa do uczynienia krzywdy dzieciom, chyba że w samoobronie. Wszak nikt nie powiedział że niewidzialne pasożyty manipulujące ludźmi nie zaczną od dzieci, tych najbardziej bezbronnych ofiar działań zdradzieckich, kłamliwych i morderczych bytów sprowadzających choroby na człowieka.

Pasożyty o których piszę potrafią mówić. I skłonić ku sobie wyznawców wybierając jednostki które często są im bezrozumnie wierne, otumanione w sposób w jaki owady kontrolują szeregowych, ginących za "królowe" członków roju. I które z zaciekłością będą bronić sekretów istoty swej biofizyki, odciągając od nauki opartej o doświadczenie i poznanie świata stworzonego przez Stwórcę - praw matematyki, chemii, fizyki czy biologi. Od poznania ich organizmów, jakie by one nie były.

Dobry Bóg wszak pozwolił istnieć roztoczom, bakteriom i wirusom jednakowoż dał też możliwości organizmom by się przed pasożytami - broniły czy to w sposób fizyczny czy z wykorzystaniem rozumu. A rozum najpierw powinien móc zidentyfikować zagrożenie, nim zacznie działać, bo inaczej może liczyć tylko na przypadek, będąc oślepiony przez wrogie życiu człowieka pasożyty.

niedziela, 1 września 2013

ιερείς

Jak każdy osobnik, któremu wciskano na siłę "Quo vadis" w szkole w jakiejkolwiek postaci, zapewne nieobca jest ci wiara w cudowną moc egzorcystyczną krzyża, jaką rzymscy urzędnicy stosowali wobec prawdziwych chrześcijan. Owo narzędzie kaźni, tortur i męczenia, wielu duchom błakającym się po ziemi zapadło w pamięć i do dziś obawiają się skutków umieszczenia na krzyżu.

Rzecz jasna najbardziej znienawidzoną i zohydzonym elementem rzeczywistości dla prześladowanych był wszak ten ustawiczny element krajobrazu na którym umierający i ludzkie, gnijące szczątki, zwisały smętnie przytwierdzone zazwyczaj sznurami do różnych wersji krzyży - w tym do podobnych w kształcie X.
Czasem był to też zwyczajny pal i o ile nauka krzyża polegająca na świadomości "zmartwychwstania", możliwości odrodzenia do nowego życia w przypadku wybaczenia za błędy przez np. rabina przyjmującego do nowej wspólnoty była rozumiana dosłownie jako nauka, to nikt w ówczesnych czasach nie myślał o tym by jakikolwiek martwy przedmiot, traktowany jak talizman, cudowny przedmiot łączyć w jakikolwiek sposób z chrześcijaństwem, poza traktowaniem zbitych na krzyż desek i tych którzy go wykorzystywali do katowskich praktyk jako najgorszego wroga chrześcijaństwa, Jezusa i wszystkich jego prawdziwych uczniów.

Oczywiście symbolem rozpoznawczym była alfa (względem tej dosyć znanej alfy i omegi) - a konkretnie symbol byka, ponieważ ten piktogram - ideogram oznaczał właśnie byka (alef w hebrajskim również oznacza byka), który to symbol rysunkowo nieco przypomina rybę (po odwróceniu o 90 stopni), a to znaczenie podawane tym którym nie można było ufać, zostało zatarte w pamięci po wymordowaniu przez jednego z poprzedników Konstantyna wszystkich prawdziwych chrześcijan, rozumiejących znaczenie tego rozpoznawczego znaku, pozostawiając po sobie wszelkie męty "stanu kapłańskiego", którym nikt nigdy nie zaufał względem znaczenia owego "byka".

W czasach Jezusa i jego prawdziwych uczniów nie było "stanu kapłańskiego" w ramach chrześcijaństwa - a tylko równoprawni członkowie wspólnot, do których można było przystąpić dobrowolnie, po przekazaniu całości majątku na ich rzecz. W prywacie pozostawiając tylko to, co zezwolił na posiadanie Jezus swoim uczniom - a co to konkretnie było, to trzeba by zajrzeć do wielokrotnie przeredagowywanych i wybieranych ewangelii (sandały, ubranie). Co nie zmieniło tego, że pojawił się kler który zawsze chciał mieć więcej niż inni, żerujący na niewiedzy ludzi, wydzierający ostatnie pieniądze od poczciwych obywateli cesarstwa rzymskiego, który z przyjemnością uczestniczył w cyrkowych popisach, pogryzając przekąski w trakcie co krwawszych pokazów na piasku areny, z lubością słuchający kazań jarmarcznych pseudokapłanów.

Jarmarcznych, nie mających nic wspólnego z prawdziwym chrześcijaństwem, walczącym zarówno z prywatną własnością (w końcu Ananiasz z Sefirą za pozostawienie sobie prywatnej własności zamiast przekazanie jej wspólnocie padli trupem), lichwą (pożyczanie na procent było domeną żydów, sprzeczną z zasadami chrześcijan - co oznacza że w dzisiejszych czasach nie ma ani jednego chrześcijańskiego banku, z bankiem Watykanu na czele), niewolnictwem - nieważne za kogo uważali cię rzymianie, przez wiarę stanowiłeś rodzinę Adama - człowieka - w którą wierzył Jezus - czyli musiałeś przyjąć że bez względu na stan jesteś równy drugiemu człowiekowi należącemu do tej rodziny przez wiarę, co było szczególnie znienawidzoną tezą dla cesarzy, dla których równość z niewolnikami traktowanymi jak zwierzęta była tezą obcą, nienawistną i grożącą rewolucją wśród poddanych.

Niech będą przeklęci wszyscy którzy uklęknęli przed Konstantynem - bestią przez którą niewolnictwo trwało przez setki lat pod auspicjami chrześcijaństwa, zbierając krwawe żniwa gwałtów, śmierci i morderstw - i jego zaleceniami względem tego co nazywać chrześcijaństwem a co nie. Nie ma wybaczenia dla szatańskich wypierdków podających się za chrześcijańskich kapłanów, kapłanów których nigdy nie było wśród wspólnot chrześcijan, a których "stan" pojawił się dzięki łaskom bestii - który skusił kler władzą; kler który nigdy tej władzy nie odrzucił - w przeciwieństwie do kuszonego przez szatana Jezusa. Kler, który dzięki władzy danej mu przez bestię skazywał każdego powracającego Jezusa na śmierć, za słowa sprzeczne z polityką bestii.

Cudaczne rytuały kleru, który oddał pokłon Konstantynowi, wraz z szatami, nakryciem głowy na cześć Mitry (to jeden z ówczesnych popularnych bogów) obrażają moją wiarę na co dzień. Smutne jest to, że nikogo nie obchodzi najwyraźniej jak wielką obrazą dla Jezusa jest nazywanie katolicyzmu, protestantyzmu i wszelkich wywodzących się z korzenia czcicieli krzyża, a nie jego nauki, wiarą chrześcijańską. Przy czym muszę to dodać, dla mnie jest obrazą większą, bardziej drażliwą i co najważniejsze - kosztowną. Bo z MOICH podatków ta banda darmozjadów, pedofilów - gwałcicieli Jezusa (jak powiedział co uczyni się dziecku, uczyni się Jemu osobiście, co większość tych katolickich pseudobiskupów nie mających żony ma głęboko w dupie), a policja i prokuratura tego państwa nie robi z tym nic, liżąc stopy wybrańców bestii i całując podstawione pierścienie, na palcach które wcześniej zagłębiały się w ministranckie impoderabilia.

Sekta która drąży struktury tego państwa, tak obca chrześcijaństwu, a tak bliska tajnym strukturom Opus dei, daje się jednak rozpoznać. A to pojawiają się indywidua które zabierają swe dzieci z przedszkoli z dziećmi z niepełnych rodzin (Jezus wszak powiedział iż przyjmując do domu osierocone dziecko, Jego się przyjmuje, a nie jakiś bestialski kawałek ciasta z mąki mającego w wyniku magicznego rytuału stać się ciałem człowieka w wyniku czego popełniony zostałby symboliczny kanibalizm) - gdyby choć jeden chrześcijanin w tym rządzie przyjął osierocone dzieci znaczyłoby że jeden przyjął Chrystusa pod swój dach... Niestety, szatańskie podnóżki, sekciarze w rodzaju Terlikowskich Jezusem napchanych mają pełne gęby i wołają, o wołają... Ale w mych oczach już są martwi. Piekielne narzędzia babilońskiej kurwy - dziewicy - nazywanej Maryją, a która z MATKĄ Jezusa nie ma nic wspólnego, więcej wszak w niej z bóstwa WooDoo (Erzulie) czczonego z wykorzystaniem obrazków z Izajaszowego wyobrażenia nierządnicy babilonu. No ale iluż mamy wśród kleru wiernych prorokom którzy niekoniecznie wyznawali to samo co Jezus?

Któż tak potrafi upokorzyć Jezusa jak kler?
Jezusa, który rozbijał posążki w świątyniach i nie był najłagodniejszy słowem wobec trzymających nosy w piśmie faryzeuszy, symbolicznie podchodzących do wiary mojżeszowej.

PS. Testowy tekst który umieściłem na wordpressie - oficjalny nie przyjmuje cssów w wersji darmowej, blog.pl ma zaś taką zadyszkę, że ograniczę się do bloggera.