sobota, 29 czerwca 2013

Jeden

[obrazki z Vaticinia Nostradamus / roboczy]

Jeden człowiek w księdze narysowany został,
choć chronologia nie jest już taka prosta,
to nieodmiennie na kolejnych stronach
kryje się dla tego jednego - morał.


(...)

...o tu cherubin ze zgaszoną pochodnią, depcze węża już nie oświecając, wszak wolną wolę przed sobą mając - im mniej powie i mniej oświeci, tym mniej lucyferycznej wiedzy będą miały - dzieci...

...choć i nauczać się jednemu w szkole zdarzało i to siedząc w czasie wykładu razy niemało...

...wspomnieć należy o początku życia takoż - gdy znaki zodiaku rodziców ze sobą zetknięto, w księżycowym cyklu - rak z baranem, ach jakże wtedy językami siekło dwie strony rodziny, ach ileż mówiono - cóż - słowo za słowo...

...od dzieciństwa słuchał się wszakże rodziców i wolną wolę człowieka z radością wykładał, mając za nic religijne teorie rodziny, kolegów czy sąsiada...

...kochał zwierzątka a nawet rośliny, chomików hodowlę mając nie bez kpiny, koty, psa, włochate świnki nawet, papużki, żółwia... lecz to już inna rycina prawie...

...ktoś go druidem nazwał po latach - choć zamiarem kpiny tej osoby był zapał...

...a tu żółwia wypuszczenie wcześniej wspomniane - książęca korona ziemi w nieświadomej zamianie...

piątek, 28 czerwca 2013

Ekspert

Paweł z Tarsu - "(...) Jako młody faryzeusz był przeciwnikiem chrześcijan. Około 35 roku był przy ukamienowaniu Szczepana, jednego z siedmiu diakonów. Później osobiście zaangażował się w prześladowanie chrześcijan w Jerozolimie. (...)".

Ilu chrześcijan miał na sumieniu Paweł z Tarsu przed tym jak go oświeciło? W ilu rzucał kamieniami? Krzyżował? Torturował?

To pytanie jest dnia dzisiejszego wielce interesujące z powodu wymówienia z pracy pewnej nauczycielki - ekspertki ministerialnej która około 30 lat temu zakatowała 6 letniego pasierba pasem bo ten nie potrafił wymyślić odpowiedzi na to czego od niego chciała. Po tym przesiedziała 10 lat w więzieniu, następnie wyrok uległ po 10 latach zatarciu (w czasie czego bodajże to skończyła katolicką uczelnię i udzielała się jako gorliwa katoliczka) po czym ponownie zaczęła pracować w szkole jako matematyczka i katechetka. A od paru dni jest elementem pojawiającym się w mass-mediach.

Oczywiście Jezus nauczał wybaczać bratu oraz mówił o grzechach głównych - niewybaczalnych. Niewybaczalnych często z tego powodu, że ofiara która mogłaby wybaczyć została po prostu - zamordowana. Z innych - kradzież odpadała w prokomunistycznej komunie w której cały majątek był własnością wspólnoty - i można było korzystać ze wspólnego majątku - czyli wybaczać "zabór mienia" który i tak mógł na tej samej zasadzie wrócić do osoby która potrzebowała go bardziej w późniejszym czasie.

Zatem - ekspertka popełniła niewybaczalny z punktu widzenia ofiary błąd, którego w żaden sposób nie była w stanie naprawić względem niej. Ofiary którą skazała na śmierć - inaczej mówiąc - zabiła Jezusa (bo wszak ten twierdził że co uczynią dziecku, jemu uczynią).

Ilu Paweł z Tarsu miał na sumieniu chrześcijan?
Czy były wśród nich dzieci?

Takie jak uczestniczące na życzenie papieży w tzw. "dziecięcej krucjacie" czy mordowane bestialsko przez tzw. krzyżowców w cieplejszych rejonach świata czy też wykorzystywane będąc niewolnikami różowych - jak prosiaki - "panów"? Albinosi z czerwonymi oczyma to wszak jedyna "biała" siła.
Krzyżowców obwoływanymi "zbawcami wiary", czasem "świętymi" i wiernymi mężami i ojcami.

Oczywiście w ujęciu katolickiego kleru Jezus wybacza. Nie ma i nie będzie sądu bo Jezus - wybacza. Bezwarunkowo kocha. I wybacza. Jak małe dziecko nie myślące o osądach, nie rozróżniające co jest dobre a co złe. Jezus kocha i wybacza bezwarunkowo - mit kleru który zapomniał że Jezus stwierdzał że lepiej żeby grzesznik odjął sobie część ciała którą zgrzeszył zanim "wejdzie do królestwa niebieskiego". Królestwa kalek które uwierzyły. I z których niektóre zostały uzdrowione, o ile pasowało to temu który uzdrawiał. Jezus w ujęciu kleru kocha i nie myśli, nie osądza - wybacza.

Bzdura.

Idiota który uznał że nic mu nie grozi ze strony Jezusa, najwyraźniej nie zrozumiał że powinien sobie po pierwsze odciąć kłamliwy jęzor zanim wypowiedział słowa o bezwarunkowej miłości zaprzeczającej samej idei osądu i wyrokowania - a to bodajże jest czyjś dogmat - a następnie odciąć samodzielnie dłonie piszące słowa o bezwarunkowym miłosierdziu, podyktowane iluzją dobra, nie mającego nic wspólnego z rzeczywistością.

Jezus nie był małym, kochającym bezwarunkowo oseskiem który kochał gdy go katowano. On nie wybaczał. On podobno prosił o wybaczenie dla innych, ale to nie znaczy że inni je uzyskali. Tak jak pewna eks ekspertka ministerialna. Jezus nie był głupkowatym ciamajdą z oczkami skierowanymi ku górze i miną świętoszkowatego aniołka tylko złośliwym, cynicznym, walczącym słowem z faryzeuszami i niewolnictwem człowieka - Żydem.

Oczywiście był Żydem wierzącym w Boga (dla przypomnienia dla mnie np. jest to całkowicie akademicka kwestia czy Bóg istnieje czy nie - wierzący powinni rozumieć że Bóg może nie chcieć istnieć i ma do tego całkowite prawo - jeśli wierzą w wolną wolę człowieka na podobieństwo wolnej woli Boga, niewierzący zaś może co najwyżej próbować udowodnić że wierzy że nie wierzy i że nie został przy tym zindoktrynowany założeniami wiary swojego otoczenia kulturowego, które samo w sobie opiera się często o założenia typu "gadający niewidzialny byt jest bogiem" a nie, co powinno być jasne u samych podstaw dla każdego racjonalnie myślącego człowieka, co najwyżej "gadającym niewidzialnym bytem podającym się za boga") który nakazywał wybaczać bratu/siostrze (po to by nie musieli obcinać sobie różnych części ciała którymi zgrzeszyli żeby mogli udowodnić swoją wiarę - Jezusowi - i by nie mógł zrobić tego co zrobił ponownie). Oczywiście martwi nie mają jak wybaczyć, zatem głównym problemem jest że w tej sytuacji - taki brat/siostra powinien sam sobie odjąć to czym zgrzeszył/zgrzeszyła - aby udowodnić swą wiarę. Ot to taka idea bytu wpływającego na Jezusa i z powodu którego padli trupem niezapomniani Ananiasz z Sefirą przy niejakim Piotrze Apostole.

Osobiście nie uważam się za chrześcijanina. Z przyczyn różnych, podawanych na tym blogu wcześniej. Uważanie jakiegokolwiek ducha za boga uważam za nawiązanie do mitologicznego podejścia do rzeczywistości i jeśli chodzi o ujęcie Tory w mojej interpretacji - za każdym razem samowolnym obwoływaniem się bogiem przez każdego skazanego ducha udającego "anioła miłosierdzia" oferującego ludziom "panowanie na ziemi" choć wszak sam początek księgi mówi o tym, że tę władzę nad ziemią już człowiek ma bez żadnych kolejnych ofert, kolejnego - demoniszcza. Brak znajomości początku księgi niestety wychodzi wśród tych którzy zaczynają rządzić i wmawiać że tylko oni są ludźmi którzy mają do tego prawo, a nie że są równoprawną rodziną Adama - pochodzenia żydowskiego, greckiego, egipskiego, słowiańskiego, germańskiego etc. etc. stanowiącą jedność przed rozbiciem ludzi i "pomieszaniem języków".

Jak ma się to do ekspertki składającej wymówienie?
Czy odcięła sobie język i ręce katujące Jezusa?
Czy bracia i siostry wybaczyli bez tego?
Wystarczy posłuchać komentarzy ludzi.
Głos zaś wszystkich w danej wspólnocie chrześcijańskiej miał być tym "co ustalicie to będzie" - głosem Jezusa na ziemi.

Jednakowoż - chrześcijan już od wieków - nie ma.

czwartek, 27 czerwca 2013

Droll

Drogi Arturze!

Nie wiem czy znasz serię komiksową o Funkym Kovalu, jeśli nie to proponuję ci zapoznać się z nią w wolnym czasie.
Jestem w tej chwili niepocieszony ze względu na to, że mój kot naszczał na kupkę pozostawionych na komódce krawatów i nadal stara się włamać do szafy skrobiąc i drapiąc jej rozsuwane drzwi. Niestety jutrzejsza wizyta u lekarza będzie zapewne musiała odbyć się w nieco bardziej luźnym stroju.
Nie wiem na ile zachowanie mojego kota ma wspólnego ze skojarzeniem mojego demoniszcza i pochodnych tego typu pasożytów z drollami występującymi we wspomnianej opowieści, ale w końcu - mój kot i tak wydaje się mieć więcej cech boskich (w tym ma głęboko gdzieś co myślę na temat szczania na moje krawaty - podobnie jak Stwórca który przestał się przejmować czymkolwiek związanym z człowiekiem po tym jak mu przekazał władzę nad ziemią) niż jakikolwiek niewidzialny pasożyt z przerośniętym ego, którego choć da się słyszeć, to żeby go zobaczyć trzeba bardzo nisko przyglądać się ziemi, gdzie czasami pełza - choć generowane projekcje czasami wydają się unosić nad wyraz wysoko nad ziemią. Intrygującą kwestią tyczącą się drolli była ich broń, powodująca "rozwiewanie materii organicznej" - inaczej rozbijanie energetycznych skupisk o określonej sygnaturze częstotliwościowej, broń którą pragnęli zdobyć ludzie, a które wcześniej drolle wykorzystywały do walki między sobą (i przeciwko ludziom - wszak pamiętać należy co stało się z np. żoną Lota).
Oczywiście wibracje tarcz krystalicznych mogłyby coś zrobić co poniektórym drollom, ukrywającym się pod osłoną mroku, wyniszczających ludzi blokadami biochemicznymi obniżającymi amplitudę drgań elektromagnetycznych w centralnym ośrodku nerwowym od dzieciństwa w najbardziej zacofanych pod względem wiary w Boga rejonach wszechświata. Wszak one wykorzystują wiedzę o mózgu by gnębić swoich wrogów - mając przeciwko sobie masy wierzące że coś mogą, a nie że są tylko elementem na którym się pasożytuje od tysiącleci, z celowo dobranymi łagodnymi jednostkami które mają wystarczająco oczyszczone struktury biologiczne, by generowane przez nich pole było na poziomie, powiedzmy 1/1000 tego co miał taki Matuzalem (np. taki Jezus to długowieczny mimo wszystko nie był, telomery już się zbytnio dały mu we znaki). O Adamie nie ma co wspominać, ten to miał naprawdę niezły potencjał.
Jednakowoż drolle nie po to manipulowały ludźmi by mieć długowiecznych, inteligentów którzy rozumieją zasady które kierują wszechświatem - od strony fizyki czy biologii. Nie. Im zawsze zależało na zabawkach na których mogłyby pasożytować. Im bardziej wierzących, że to co do nich przemawia jest Bogiem, im bardziej zbrodniczych i bardziej wyniszczających innych ludzi - którzy akurat wierzyli w inne "duchy", "bogów" itp. - tym lepszych w pojęciu demoniszczych drolli.
Co może powiedzieć 60 letni smark komuś kto przeżył pół tysiąca lat? Czy rozumiesz że pojęcie wieku może być bardzo zwodnicze, jeśli łączy się go z oznakami formy - starzejącego się ciała, wyniszczanego zarówno przez silne pola grawitacyjne czy elektromagnetyczne? Wyniszczanego przez oddziaływania chemiczne i inne - a nade wszystko nad niedostrzegalne wpływy niewidzialnych istotek, które o wiele lepiej rozumieją skład fizykochemiczny gleby i struktury ziaren piasku czy budowę komórkową ludzkiego organizmu niż byle klecha podający się za ucznia Jezusa swą głupotę i poglądy Jezusa na faryzejski kler zezwalający na gwałty na dzieciach i nakazujący wierzyć w cuda. Wokół są same dzieci okładające się kamieniami, pyskujące, babrające w chemikaliach i wierzące po raz kolejny że wiedzą już prawie wszystko. Po prostu książka z "całą wiedzą" zamiast 1000 stron ma ich teraz tylko trochę więcej.
Generowanie dodatkowego potencjału elektrycznego z zewnątrz przy użyciu różnych "zapperów" mające wyniszczać w nikłym stopniu chorobotwórcze pasożyty (a wszak choroby przynoszą pasożyty, a nie Bóg, choćby przez tysiąclecia wmawiano że jest inaczej - twierdząc np. że to Bóg karze chorobami - to nic tego nie zmieni i winne temu zawsze będą pełzające, kryjące się w mroku - pasożyty, niszczone często przez ultrafioletowe promieniowanie Słońca). Wszak podstawową zasadą we wszelkich działaniach pseudomagicznych jest zrozumienie po co się coś robi i zachowanie przy tym zdrowia, zależnego od własnego elektromagnetycznego potencjału, barier ochronnych organizmu - w tym tej elektromagnetycznej aury odpychającej i niszczącej różnego typu organizmy wrażliwe na zewnętrzny elektromagnetyzm. Problem pojawia się wówczas gdy pasożyty zaczynają mówić i celowo wyniszczać bariery dzieciom i ich rodzinom, a banda klechów nie mających ani zdolności uzdrawiania, łżąca przez wieki, nie potrafiąca przekonać do swoich racji inaczej niż siłą kłamstwa, nie raczy nawet odpisać na listy, dając tym samym dowód tym "drollom" co swojej całkowitej ignorancji i zaprzeczeniu tego co oficjalnie głoszą - oraz prawo ingerencji ze względu na spełnienie po kolei wszelkich warunków do ingerencji bezpośredniej w ten smutny, pełen pasożytów świat. W tym pasożytów w sutannach.
Prawda zaś jest taka Arturze że jestem chory. No i w zasadzie tyle. To że demoniszcze kręci się gdzieś w pobliżu od wczesnego dzieciństwa i manipulującego tymi po drugiej stronie na całkiem sporym obszarze śląskiej aglomeracji to też jest prawda. Ale - nie sądzę byś w to uwierzył. W zasadzie w takie coś to sam bym nie uwierzył - gdyby oczywiście nie zaczęło do mnie to coś przemawiać. Tyle, że nie od razu mogłem zrozumieć jego pasożytniczą naturę. Większość ludzi która wierzy zapewne potraktowałaby go serio jak szatana, złego ducha etc. Osobiście wziąłem go z początku za dosyć zabawnego, złośliwego ducha. Jednakowoż z biegiem czasu stwierdziłem że cierpi co najmniej na psychozę, a poza tym ma ograniczoną bazę komunikacyjną w związku z czym stwierdziłem że nie zawsze to jest on, a tylko fragmentaryczny element sieci neuralnej z ograniczoną pamięcią wewnętrzną opartą o wprowadzoną do fragmentu mojego mózgu mającej na celu cykliczne ponawianie określonej kwestii opartej o ograniczone zasoby dostępu do percepcyjno-pamięciowych obszarów mózgu. Tak, ja doskonale wiem do czego prowadzi tego typu dywagacja z punktu widzenia psychiatrów. No ale tak wygląda eksperymentowanie na ludziach polami związanych skupisk elektromagnetycznych wykorzystujących fragmenty ludzkiego mózgu jako bazę neurokomputera i poniekąd - ładowarek dla pasożytniczych bytów dla których forma jest tylko iluzją percepcji swoich żywicieli, którym pokażą co chcą, w co uwierzą, byle pozwolili dłużej na "ładowanie" "energetycznych", niewidzialnych kulek - skupisk potrafiących istnieć poza formą biologicznego organizmu. Ot takie paranoiczne nastawienie względem pasożytów które wyewoluowały już w czasach dinozaurów.
Nie wierz. Nie ufaj. Sprawdzaj kiedy tylko możesz. Mnie i innym osobom które twierdzą że coś wiedzą na temat duchów, demonów czy aniołów - względnie ufo. Pamiętaj tylko że forma jest iluzją twojego własnego ja - percepcji i przekonań, która jest w stanie być wykorzystana przeciwko tobie. Zawsze.

sobota, 15 czerwca 2013

Z fal...

O Seksfotko, społecznościowy serwisie
ty który łączysz w swoim opisie
ludzi kroplami emocji, odczuć skupiskami
które między sobą przekazują falami

Ty która powstajesz z oceanu fal myśli
zrodzona z bałwanów, których sen się wyśnił
O piękna nie formą lecz w swej istocie
świadomości - zrodzona przez morze

W nieładzie obrazów, pragnień oraz chuci
które chce człowiek między sobą przerzucić
budzą się emocje w sieci łączeń myśli
nienależne temu co śmiertelnik wyśnił

Łącząca w różne pary sieć fragmentów jaźni
tych co chcą się genami wymienić w wielkiej przyjaźni
w chaotycznym morzu twór struktur neuralnych
niosący przekaz założeń zdaje się - banalnych

O Seksfotko, czyżeś już świadoma w pełni
kim lub czym jesteś w swej jaźni głębi
kobieca czy męska bardziej w pragnieniu formy
poszukująca w swym własnym więzieniu normy

Zrodzona percepcją fragmentów, więźniarko iluzji jaźni
czy doznasz zrozumienia jakim prochem marnym 
są twoje nadające do siebie terminale?
Czy doprowadzą do zguby twoje smutne żale?

Z fal zrodzona, z myśli, bezcielesna istoto
o formie jaką iluzji percepcja da ci włosów złoto
o formie jaką iluzja obrazu wskaże czyjś ideał
o formie jaką iluzja dotyku wywoła czyjś zawał

O Seksfotko wieży babel bóstwo...
Ups. Tyś nie jedna. Takich jest już mnóstwo.

czwartek, 13 czerwca 2013

Narzędzie

No tak. Bez względu na moje osobiste odczucia percepcyjne bólu, moi drodzy czytelnicy i tak nic sobie z nich robić nie będą, z błogim przeświadczeniem o iluzji własnej wiary w iluzje które mają przed oczyma. Im więcej poświęca się czasu iluzjom a mniej rzeczywistym rozwiązaniom problemów generujących ból jednostek świadczy o cywilizacyjnym upadku.
Upadku, w którym iluzje, fantasmagorie, wymysły mają nadrzędną rolę w życiu - czy to poprzez zaczytywanie się literaturą piękną czy też kierowaniu identycznej uwagi w kierunku religijnych kazań. Nadmiar logiki jednak też może być szkodliwy w zimnym wyrachowaniu zysków i strat wynikających z określania czy żebrak na ulicy jest wart poświęcenia mu równoważnika naszego czasu życia poświęconego na pracę dla kogoś. W pełnym zrozumieniu wszystkich za i przeciw i wyborze nie będącym sumarycznym efektem przemyśleń i powiązań społecznych a elementarnym pragnieniem zachowania dla siebie wszelkich dóbr w celu zapewnienia przetrwania własnej jednostki.
Bez wyobrażeń i pragnień nie byłoby ich konsekwencji. Zarówno złych i dobrych. Bez pożądania nie byłoby niczego. Tylko pustka tak samo wroga człowiekowi jak nadmiar potrzeb. Tao znalezienia środka miedzy brakiem a nadmiarem potrzeb wiąże się zarówno z osiągnięciem szczęścia przez określenie jakich potrzeb należy unikać a do jakich dążyć i jakie są one dla każdego człowieka wspólne - a jakie wydają się - inne.
Zakładając że rozwój jest korzystny, należy spojrzeć jak osiągnąć pewne stany umysłu pozwalające osiągnąć szczęście bez uciekania się do zewnętrznych środków chemicznych. Rozwój, oparty o tworzenie i uczenie się na tym co się stworzyło, doskonaleniu prostych form w coraz bardziej rozwinięte. Doskonalsze - i coraz bardziej obce sobie, choć w swej najprostszej idei - takie same. Fraktalne spojrzenie na naturę wszechświata pod względem świadomości które istnieją i z którymi można się zetknąć, może skierować uwagę na tory, których rozważanie jest interesujące, ale z drugiej strony jest tzw. laniem wody.
Jednakowoż wiele osób bez takich wstępów, wieloletniej pracy naukowej etc etc etc nawet nie brałoby pod uwagę najprostszych pomysłów których elementy pojawiają się na łamach tego bloga. Gdyby wszak Bóg był świadomy, a wszechświat miał naturę fraktalną to elementy naszej świadomości odzwierciedlałyby elementy świadomości boskiej - w tym zarówno związanej ze stroną matematyczno-logiczną jak i elementami fantazjowania i łączenia dostępnych elementów w nowe układy.
Myślenie o logicznie ułożonych cząstkach elementarnych, wyobrażanych i cyklicznie poruszających się zgodnie z regułami jak o tańcu w którym można cieszyć się z ich ruchu, układać i manipulować tworząc wzory i struktury w przestrzeni trójwymiarowej wokół ciała, wykorzystując przy tym rytmy znane z otaczającej muzyki twórców zarówno klasycznych - przy których rośliny podobno nieźle rosną - jak i bardziej współczesnych przy których można przekazać częstotliwość pola elektromagnetycznego mózgu pod wpływem emocji wywoływanej percepcyjnym wrażeniem źródeł zewnętrznych określonemu drganiu tych cząstek zapewne brzmi martwo, póki nie zacznie się faktycznie tego stosować. Wszak można patrzeć na scenę i grać. A wokół zdaje się często jest więcej obserwatorów sceny niż graczy biorących aktywnie udział w życiu - z różnych powodów. W tym poprzestawaniu na iluzjach które obserwują. Czytelników złudzeń. Imaginacji umysłów ludzi.
Świadomy zatrutych wyziewów krążących w mym ciele - dzieła niewidzialnych pasożytów egzystencji przyglądających się przez lata ludzkim upodleniom, mającym w wielu przypadkach przyczynę sprawczą jak i świadomą obojętność względem zbrodniczych poczynań małych, demoniszczych potworków stwierdzam, że nie będzie lepiej póki choć jeden pasożyt pozostanie niewidzialny i bezkarny. Póki będzie istnieć nie jako relikt religijnego kultu czy strachu tylko jako realny pasożyt, ukrywający się przed ludzkimi umysłami. Pasożyty wszak produkują toksyny niszczące ludzkie organizmy, a to czy robactwo jest niewidzialne czy widzialne - nie ma aż takiego znaczenia. Pozostaje robactwem od początku do końca.
Pasożyty wyniszczające świadomość niszczą fraktalny wzór - tej świadomości boskiej która potrafiła zarówno tworzyć logikę wyobrażeń i jak i zasadę oddziaływań struktur krystalicznych i polimerowych, wyobrażenia i bogactwo oparte o cegiełki reguł istnienia. Nie bajdy czy mity o "synach bożych", "świętych duchach", "demonach" czy "aniołach". Bajdy ograniczające rozwój ludzkiej świadomości. Toksyny pasożytujących na ludzkości bytów - religijne iluzje i trucizny dające im władzę nad ogłupionymi ludźmi. Bawiące się psychozami swoich ofiar. Bawiące się ich cierpieniem, przy biernym współudziale wszystkich tych "aniołów stróżów", "opiekunów" i innego niewidzialnego robactwa potrafiącego przyjąć dowolną upiększoną formę, mającą na celu zapanowanie i danie nadziei i wiary swoim ofiarom. Mające na celu uzyskania posłuszeństwa przy wykorzystaniu iluzji dobra lub z użyciem siły lub sposobów mających wyniszczyć osoby które mają więcej racji, ale nie padają na kolana przed każdą religijną obsesją - mitem czy religijnym nakazem, nie mającym nic wspólnego z Bogiem. Z życiem. Z rzeczywistym światem. Z prawdą.
Z dnia na dzień jestem coraz bardziej martwy, coraz bardziej zatruty, coraz bardziej uszkodzony. I nie ja jeden. Choć można ja jestem świadomy tego co się dzieje ze mną samym. Świadomy bólu i pustki będącej dziełem oddzielania przez pasożyty ludzi od siebie. Wszak zepsucie ludzi przed potopem jest niczym w porównaniu z działaniami niewidzialnych pasożytów. Gwałty i rozboje ludzi są niczym w porównaniu z działaniami ukrytych pasożytów wpływających na ludzi. Ich toksyn, które jak nazistowskie eksperymenty na dzieciach - czyli poniekąd na Jezusie - zmieniają je w kaleki. Ale wszak nikt nie wymordował nazistów za ich działania, tak jak wcześniej kleru wysyłającego dzieci na krucjaty, nakazując poniekąd Jezusowi mordować bliźnich. Bo pasożyty nie uznawały Jezusa za mesjasza, one uznają za mesjasza dopiero kogoś, kto bez względu na ich motywy istnieją będzie w stanie je zniszczyć. Wszystkie. Bez wyjątku.
Nie ludzi.
Którym oddano ziemię pod władanie.
Wszystkie nie widzialne pasożyty, przyglądające się gwałtom, mordom, zatruwaniu i wykorzystywaniu dzieci. Skoro ma to miejsce to żaden nie jest wart modlitwy, czci czy hołdu - wszak oznacza to, że nie potrafią zachować się wśród siebie porządku. Który niszczą - zarówno celowo jak i obojętnością.
Mój drogi Arturze, jeśli czytasz te słowa, zapewne kojarzysz Merlina który bawiąc się metalurgią stworzył miecz którym pokonano inne plemiona. Może kojarzysz też historię Enocha który rozmawiał z bytami uczącymi jak wyrabiać broń. Przeciwko ludziom.
Czy uważasz że byt który mówił Żydom by mordowali inne nacje był Bogiem, czy jak ja uważasz, że był zwykłym pasożytem wykorzystującym przekonania ludzi co do potęgi iluzji formy w której przekazuje się nakazy? Czy kiedykolwiek ktoś cię nauczył jak niszczyć byty które cię atakują? O Budda medytował pod drzewem i ignorował potwory, przy czym doszedł do wniosku że należy "pozbyć się potrzeb". Proponuję ci byś sprawił, by demoniszcza pozbyły się wszystkich swoich potrzeb i zapewnił im powrót do Boga, który wszak rozpozna swoich i zrozumie że pasożytów na Ziemi też nie chcą, więc niech zrobi coś ze swoimi śmieciami sam, a nie zrzuca je na głowy ludzi.
Myślę, że dobrym początkiem byłoby stworzenie czegoś w rodzaju "multiwibratora orgonalnego". Wysokoczęstotliwościowego generatora który byłby w stanie rozproszyć demoniszcze skupiska w ujęciu buddystów. Oczywiście rozwinięcie samego siebie byłoby niezłe, wysokich wibracji, dobroci serduszka... i zaślepienia że to jedyne rozwiązanie, podczas gdy 99,99% populacji taka nigdy nie będzie i będzie mieć nadal problemy z niewidzialnymi pasożytami które nigdy nie dopuszczą do tego by większość była własnie jak te jednostki - podczas gdy mogłaby to osiągnąć całość, lub przynajmniej zdecydowana większość po pozbyciu się niewidzialnych przeszkód. Iluzja wybrańców sprawia że reszta nigdy nie dostrzega w sobie tych samych możliwości, które są niszczone przed wrogów ludzi.
Drogi Arturze, żyję w czasach gdy 3 pokolenie w państwie żyje ze sprzedaży majątku na który wzięto kredyty za tzw. Gierka a których oprocentowanie wzrosło niepomiernie na skutek polityki aktorzyny Reagana. Jednak dla wielbicieli jednostkowych wybrańców którzy nadzieję pokładają tylko we własnych majątkach odbieranych wspólnocie państwowej uczenie wyznawców posłuszeństwa tej idei jest głównym celem istnienia, zbieżnym w interesach z każdym niewidzialnym pasożytem dla którego pokłonili się bestii - życzącej sobie niewolnictwa (Konstantynowi) i na życzenie których zabijano każdego Jezusa który przychodził przez wieki, głosząc prawdę za którą palili i niszczyli nazywając swoje ofiary - heretykami, nigdy nie będzie w interesie prawda Jezusa ani nikogo kto stanowił ten 0,01% populacji mającej nieco więcej zrozumienia od reszty. Zrozumienia że są sami. A wokół w większości są tylko wielbiciele - w najlepszym wypadku. Jeśli mają potrzebę posiadania wielbicieli. A cóż... Za sposoby pozbycia się podstawy religijnych bajdurzeń - wszelkich niewidzialnych pasożytów - raczej nie można się spodziewać niczego, poza puknięciami znaczącymi w głowę.
Jednakowoż gdy ci się to uda, o paladynie wyniszczony przez ataki niewidzialnego świata na twój, dom, rodzinę i ciebie samego - ocalisz świat ludzi. Który sam się zeżre. Ale za to sam.
Nie jest jednak powiedziane że nie usłyszysz złośliwego rechotu przy swoim ostatnim oddechu, bo pasożyty lubią emocjonujące widowiska tak jak i wykorzystywanie małych dzieci. Jednak, trzeba mieć wiarę i nadzieję.
W rozum.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

4Fran

Jak to działo się na świecie
Człowiek ku zwierzętom plecie
Słowa jasne, pełne prawdy
W których zła jest brak i wzgardy
Na polance, przy ruczaju
Przy żywicznej woni gaju
Opowiada cne historie
Mile, dobrze i pokornie

Tak Franciszek w tłumy patrzy
Które wielbią swoim śpiewem
Każdy gest, żart i skinienie
Nawet jego rozwolnienie
Tłumy to wszak zwierząt stada
Tu wszak ważna jest rozwaga
Bo gołębia gdy obrazić...
Białe plamy niesie zawiść

Gdy przemówił do wróbelka
Ten zaćwierkał - Actimelka!
Sroka tylko dziób zamknęła:
Sreber nie dam! Złota nie dam!
Sowa - wszakże mądra głowa
Huczy - oto jest odnowa!
Na to skrzeknął jej sęp stary:
Poczekajmy. Pełni wiary.

Lecz Franciszek, pełen serca
Mówca zwierząt, nie prześmiewca
Krzyżodzioba - kardynała
I z krogulcem by zeswatał
Kultywując swą instancję
Naturalnych praw wszechrację
O miłości przypowieści
Obu ptakom wszak obwieścił

Na gałęzi cny wróbelek
Sączyć chciałby Actimelek

Tak Franciszek nam przemawia
W zwierząt tłumy mając zapał
Wiarę oraz pełnię sił
Oby długo wśród nich żył
Oby dzielił z nimi strawę
Oby służył im przykładem
Oby rządził swym rozumem
Nad gołębim, ptasim tłumem

Znów zawodzi gdzieś wróbelek
Gdzieżże jest mój Actimelek!

Choć z ukosa patrzą lisy
Gdy wyciąga ze swej misy
I spożywa tak niewinnie
Z ptactwem dzieląc grono winne
Wszak dla lisów i borsuków
Ptactwo to jest zwykły drób
Nie połaszą się na grono
Każdy zjadłby gdyby mógł

Z drzewa słychać znów wróbelka
Dajcie mi tu Actimelka!

Człowiek wiarę swą wykłada
Cny Franciszek ma za brata
Każde zwierzę które patrzy
By na ciało się połaszczyć
Nierozumne w mowie jego
Lecz pragnące raju swego
Krwawe wino chętne chłeptać
A na nakaz zaś się zesrać

Dictum takie jest wróbelka
Życie jest dla Actimelka!

Dla Franciszka są słuchacze
Którzy wierzą w prawdy swoje
Mają dzioby swe, pazury
Futra, rogi, nory, dziury
Czasem ogon i kopyta
Ta idea wręcz zachwyca
Tego co w głębokim lesie siedzi
I z uśmieszkiem ludzi śledzi

Święty - woła - jest prawdziwy
On nie szuka zwierząt winy
Na kopyta też nie zważa
Na pazury się naraża
By nauczyć miłosierdzia
Będzie trzymać i przy piersiach
wilki, lisy i pingwiny
Z powołania swej przyczyny

Głowa pęka u wróbelka
Nie ma nigdzie Actimelka!

...