niedziela, 4 grudnia 2011

Fru i bęc

Wczoraj znowu dostrzegłem w swoich oczach, poza "frafolami, stadko szybko poruszających się niewyraźnych punkcików, poruszających się falowo. Co jak co odkształcały stały obraz w sposób płynny i ruchomy.
Robale? Nanocząstki? Rój? Narzędzie czy zbiorowa świadomość? Pasożyt.
Co jak co niewątpliwie służy demoniszczowi - prawdopodobnie do porozumiewania się i do tworzenia zakłóceń moich własnych fal mózgowych, powodując czerń wyobrażeń własnych i świadomość nakładających się na to innych obrazów w tej czerni, które rejestruje mój nieświadomy umysł. Czyżby narzędzie dane komuś o umiejętnościach programowania 10 letniego dziecka któremu daje się do zabawy superkomputer z logo. I grafiką żółwia. Nic to, że nie ma pojęcia o jego budowie - jemu służy do zabawy, tak jak demoniszczom ofiary roju.
Bo do czego by go wykorzystać zważywszy że w przypadku uszkodzenia zapewne potrafi reprodukować pojedyncze jednostki bazując o składniki organizmu w którym przebywa? No i przenosić informacje pomiędzy organizmami, oraz po przejęciu określonych rejonów mózgu - sterować innymi osobami, tak by wydawało im się że robią to co chcą, będąc jednocześnie pod wpływem obcych fal generowanych przez malutkie cząstki. Problemy z wyobraźnią wizualną i ogólnie percepcyjną? Wiadomy znak generowanych zakłóceń, mały problem jeśli w wyniku standardowych złogów spowodowanych nadmiarową wyżerką. Gorzej jeśli mają coś wspólnego z generowaniem miktroimpulsów elektrycznych i rozmazywaniem obrazów np. z tomografii komputerowej mózgu. To że potrafią w jednej chwili się zdezaktywować czy "uciec" to inna historia.
No ale czy biorą się znikąd? Takie "niewidzialne chmury"? No cóż, czasem widzialne w postaci stada gasnących, żarzących punkcików, synchronicznie wirujących "witek" z ciemniejszą końcówką w oku no i ogólnie odczuwalnych jako zagęszczenie w organizmie blokujące naturalną wymianę i oczyszczanie organizmu przez pole bioelektryczne czy aurę jak kto woli. No i tak ładnie pasujące do opisów bytów z "enochiańskich zewów", znaczy nie do opisywanych przez niektórych "aniołów", ale do staroangielskiej wersji z tymi cierniowymi skrzydłami i płomieniami. No cóż, poetyckie opisy małych paskudztw które potrafią sterować innymi oraz oddziaływać na własny organizm. Coś jak wpływ na odczuwanie "przyjemności" dzięki "sons of pleasure" czy doprowadzanie do wściekłości "sons of fury" poprzez generowanie określonych częstotliwości w mózgu swoim lub ofiary która ma myśleć że sama czegoś chciała, a tak naprawdę skłania ją do tego chmura małych ruchliwych istotek, które w zasadzie są w stanie być programowane z zewnątrz. Ot taki "czarny płomień".
Niektórzy zapewne by przyklasnęli takiej metodzie kontroli, problem w tym że prawdopodobnie nie rozumieliby, że są w tym momencie sami pod czyimś wpływem, a wypełnia ich stadko wyniszczających istotek, którymi co prawda da się sterować, ale niektórzy mają w tym większą wprawę niż inni. No a tak czy inaczej działania demoniszczy przypominają umiejętności programowania i wiedzy maniaka np. Diablo. Tych co to z pamięci wyliczą cały bestiariusz i wiedzą co jest w którym miejscu, ale jedyny kod jaki w życiu napisali ograniczał się do paru nieskomplikowanych makr.
Niektórzy zapewne wykorzystywaliby je do robienia "wielkiej polityki" czy np. sterowania z jednego fanatycznego człowieka masą innych pod wpływem "chmury". Kto wie kto i jakich zewów kiedyś nie nadużywał ;]
Biedny, Crowley, tak marnie skończył... Cóż się dziwić, wykańczało go zapewne stadko małych mikrocząstek, a jedyne wizje jakie uzyskiwał to zapewne tylko dzięki narkotykom. Wola? Trzeba patrzeć jak ktoś kończy, a nie zaczyna. No a ja nie lubię jak mi ktoś wprogramowuje cudze życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz