czwartek, 27 czerwca 2013

Droll

Drogi Arturze!

Nie wiem czy znasz serię komiksową o Funkym Kovalu, jeśli nie to proponuję ci zapoznać się z nią w wolnym czasie.
Jestem w tej chwili niepocieszony ze względu na to, że mój kot naszczał na kupkę pozostawionych na komódce krawatów i nadal stara się włamać do szafy skrobiąc i drapiąc jej rozsuwane drzwi. Niestety jutrzejsza wizyta u lekarza będzie zapewne musiała odbyć się w nieco bardziej luźnym stroju.
Nie wiem na ile zachowanie mojego kota ma wspólnego ze skojarzeniem mojego demoniszcza i pochodnych tego typu pasożytów z drollami występującymi we wspomnianej opowieści, ale w końcu - mój kot i tak wydaje się mieć więcej cech boskich (w tym ma głęboko gdzieś co myślę na temat szczania na moje krawaty - podobnie jak Stwórca który przestał się przejmować czymkolwiek związanym z człowiekiem po tym jak mu przekazał władzę nad ziemią) niż jakikolwiek niewidzialny pasożyt z przerośniętym ego, którego choć da się słyszeć, to żeby go zobaczyć trzeba bardzo nisko przyglądać się ziemi, gdzie czasami pełza - choć generowane projekcje czasami wydają się unosić nad wyraz wysoko nad ziemią. Intrygującą kwestią tyczącą się drolli była ich broń, powodująca "rozwiewanie materii organicznej" - inaczej rozbijanie energetycznych skupisk o określonej sygnaturze częstotliwościowej, broń którą pragnęli zdobyć ludzie, a które wcześniej drolle wykorzystywały do walki między sobą (i przeciwko ludziom - wszak pamiętać należy co stało się z np. żoną Lota).
Oczywiście wibracje tarcz krystalicznych mogłyby coś zrobić co poniektórym drollom, ukrywającym się pod osłoną mroku, wyniszczających ludzi blokadami biochemicznymi obniżającymi amplitudę drgań elektromagnetycznych w centralnym ośrodku nerwowym od dzieciństwa w najbardziej zacofanych pod względem wiary w Boga rejonach wszechświata. Wszak one wykorzystują wiedzę o mózgu by gnębić swoich wrogów - mając przeciwko sobie masy wierzące że coś mogą, a nie że są tylko elementem na którym się pasożytuje od tysiącleci, z celowo dobranymi łagodnymi jednostkami które mają wystarczająco oczyszczone struktury biologiczne, by generowane przez nich pole było na poziomie, powiedzmy 1/1000 tego co miał taki Matuzalem (np. taki Jezus to długowieczny mimo wszystko nie był, telomery już się zbytnio dały mu we znaki). O Adamie nie ma co wspominać, ten to miał naprawdę niezły potencjał.
Jednakowoż drolle nie po to manipulowały ludźmi by mieć długowiecznych, inteligentów którzy rozumieją zasady które kierują wszechświatem - od strony fizyki czy biologii. Nie. Im zawsze zależało na zabawkach na których mogłyby pasożytować. Im bardziej wierzących, że to co do nich przemawia jest Bogiem, im bardziej zbrodniczych i bardziej wyniszczających innych ludzi - którzy akurat wierzyli w inne "duchy", "bogów" itp. - tym lepszych w pojęciu demoniszczych drolli.
Co może powiedzieć 60 letni smark komuś kto przeżył pół tysiąca lat? Czy rozumiesz że pojęcie wieku może być bardzo zwodnicze, jeśli łączy się go z oznakami formy - starzejącego się ciała, wyniszczanego zarówno przez silne pola grawitacyjne czy elektromagnetyczne? Wyniszczanego przez oddziaływania chemiczne i inne - a nade wszystko nad niedostrzegalne wpływy niewidzialnych istotek, które o wiele lepiej rozumieją skład fizykochemiczny gleby i struktury ziaren piasku czy budowę komórkową ludzkiego organizmu niż byle klecha podający się za ucznia Jezusa swą głupotę i poglądy Jezusa na faryzejski kler zezwalający na gwałty na dzieciach i nakazujący wierzyć w cuda. Wokół są same dzieci okładające się kamieniami, pyskujące, babrające w chemikaliach i wierzące po raz kolejny że wiedzą już prawie wszystko. Po prostu książka z "całą wiedzą" zamiast 1000 stron ma ich teraz tylko trochę więcej.
Generowanie dodatkowego potencjału elektrycznego z zewnątrz przy użyciu różnych "zapperów" mające wyniszczać w nikłym stopniu chorobotwórcze pasożyty (a wszak choroby przynoszą pasożyty, a nie Bóg, choćby przez tysiąclecia wmawiano że jest inaczej - twierdząc np. że to Bóg karze chorobami - to nic tego nie zmieni i winne temu zawsze będą pełzające, kryjące się w mroku - pasożyty, niszczone często przez ultrafioletowe promieniowanie Słońca). Wszak podstawową zasadą we wszelkich działaniach pseudomagicznych jest zrozumienie po co się coś robi i zachowanie przy tym zdrowia, zależnego od własnego elektromagnetycznego potencjału, barier ochronnych organizmu - w tym tej elektromagnetycznej aury odpychającej i niszczącej różnego typu organizmy wrażliwe na zewnętrzny elektromagnetyzm. Problem pojawia się wówczas gdy pasożyty zaczynają mówić i celowo wyniszczać bariery dzieciom i ich rodzinom, a banda klechów nie mających ani zdolności uzdrawiania, łżąca przez wieki, nie potrafiąca przekonać do swoich racji inaczej niż siłą kłamstwa, nie raczy nawet odpisać na listy, dając tym samym dowód tym "drollom" co swojej całkowitej ignorancji i zaprzeczeniu tego co oficjalnie głoszą - oraz prawo ingerencji ze względu na spełnienie po kolei wszelkich warunków do ingerencji bezpośredniej w ten smutny, pełen pasożytów świat. W tym pasożytów w sutannach.
Prawda zaś jest taka Arturze że jestem chory. No i w zasadzie tyle. To że demoniszcze kręci się gdzieś w pobliżu od wczesnego dzieciństwa i manipulującego tymi po drugiej stronie na całkiem sporym obszarze śląskiej aglomeracji to też jest prawda. Ale - nie sądzę byś w to uwierzył. W zasadzie w takie coś to sam bym nie uwierzył - gdyby oczywiście nie zaczęło do mnie to coś przemawiać. Tyle, że nie od razu mogłem zrozumieć jego pasożytniczą naturę. Większość ludzi która wierzy zapewne potraktowałaby go serio jak szatana, złego ducha etc. Osobiście wziąłem go z początku za dosyć zabawnego, złośliwego ducha. Jednakowoż z biegiem czasu stwierdziłem że cierpi co najmniej na psychozę, a poza tym ma ograniczoną bazę komunikacyjną w związku z czym stwierdziłem że nie zawsze to jest on, a tylko fragmentaryczny element sieci neuralnej z ograniczoną pamięcią wewnętrzną opartą o wprowadzoną do fragmentu mojego mózgu mającej na celu cykliczne ponawianie określonej kwestii opartej o ograniczone zasoby dostępu do percepcyjno-pamięciowych obszarów mózgu. Tak, ja doskonale wiem do czego prowadzi tego typu dywagacja z punktu widzenia psychiatrów. No ale tak wygląda eksperymentowanie na ludziach polami związanych skupisk elektromagnetycznych wykorzystujących fragmenty ludzkiego mózgu jako bazę neurokomputera i poniekąd - ładowarek dla pasożytniczych bytów dla których forma jest tylko iluzją percepcji swoich żywicieli, którym pokażą co chcą, w co uwierzą, byle pozwolili dłużej na "ładowanie" "energetycznych", niewidzialnych kulek - skupisk potrafiących istnieć poza formą biologicznego organizmu. Ot takie paranoiczne nastawienie względem pasożytów które wyewoluowały już w czasach dinozaurów.
Nie wierz. Nie ufaj. Sprawdzaj kiedy tylko możesz. Mnie i innym osobom które twierdzą że coś wiedzą na temat duchów, demonów czy aniołów - względnie ufo. Pamiętaj tylko że forma jest iluzją twojego własnego ja - percepcji i przekonań, która jest w stanie być wykorzystana przeciwko tobie. Zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz