piątek, 26 września 2014

Ogryzek

Bajka – według Słownika terminów literackich jest to wierszowana, alegoryczna opowieść o zwierzętach (potrafiących mówić jak np. węże), ludziach lub przedmiotach, której celem jest wypowiedzenie moralnej nauki o ogólnym charakterze. Prawda ta wypowiadana jest bezpośrednio, zazwyczaj jako puenta umieszczona na końcu utworu, rzadziej na początku. Czasami jest tylko sugerowana czytelnikom.
Biblia, czyli Książka, jest zbiorem zebranych słów, tez, zapisów i interpretacji wydarzeń uznanych za prawdziwe. Przez jednych przyjmowane na wiarę bez zastrzeżeń. Przez innych uważanych za zupełną bzdurę, częstoi posiadających alternatywne książki w które bezwarunkowo wierzą, będąc często uczeni od dziecka określonego spojrzenia na świat.
Biblia to książka o krytyce.
Adama i Ewy.
Krytyce czynów polegających na traktowaniu wiary w gadające węże na tyle poważnie, by w imię wiary w zapisy w książce opowiadającej o gadających wężach kogoś zamordować.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Biblia to Książka czyli zbiór słów w której Wszechmocny i Wszechwiedzący Narrator decyduje o Prawdzie opisywanych wydarzeń.
Im więcej książek ktoś przeczyta, tym bardziej utrwala się w nim spojrzenie Narratora na otaczający świat, jako zbieranina wszelkich opinii, opisów, działań przekazywanych przez Narratora przyjmowanego jako własne Wszechwiedzące, Wszechmocne i Wszechobecne Ja poprzez kopiowanie określonego spojrzenia napisanych Słów.
Narratora decydującego o Prawdzie, takiej za jaką ją uważa i chce by ona była.
Narrator, nie Bóg.
Książka w tradycyjnym ujęciu to słowa zapisane na papierowych kartach. Kartach dla których surowcem jest celuloza z przemielonego i poddanego obróbce drewna.
Kartach będących drewnem, może w nieco innej postaci niż kiedyś, gdy słowa ryto na drewnianych tabliczkach, ale nadal będących drewnem. Drewnem z drzewa. Drewnem na którym znajdują się słowa, do których słuchania i uznawania za słowa Prawdy i jedynych informacji o tym co dobre i złe, jedynych możliwych wyborach i osądach - nakłaniają ci, którzy żyją dzięki temu nakłanianiu.
Słowa które bez względu czy traktowałyby o miłości i sprawiedliwości, w imię zachowania władzy i wpływów tych którzy kuszą w imię zapisanych słów zawsze prowadzą po jakimś czasie do nienawiści i mordów. Dzięki wężom które żyją w liściach i konarach drzew z których zrobione są książki, słowa o miłości i sprawiedliwości, stają się przyczynkiem śmierci.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Czasem na podstawie jednej książki powstają kolejne. Jeśli są dalszym ciągiem lub rozwinięciem wątków drzewo rośnie w górę lub wszerz, dając możliwość do życia w tym ekosystemie wielu wężom. Czasem na kanwie książki powstają kolejne, zupełnie inne, lecz posiadające w swym wnętrzu jakiś fragment, czasem tylko alfabet lub pojedyncze słowa, tworząc ogród. Czasem zadbany, pielęgnowany by można było obserwować zwierzęta w ich konarach, czasem dziki, tajemniczy i zamknięty na klucz. Czasem jest to las.
Jest wiele drzew, ale ślęczenie pod tym które obrał sobie za siedzibę wąż twierdzący że to jedno na którym siedzi jest właśnie tym, które jest źródłem wiedzy o wszystkim co dobre i złe i jest ono jedynym Prawdziwym prowadzi zwykle do śmierci. Zwłaszcza gdy wąż ma z tego korzyść.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Biblia innymi słowy to Drzewo, które wyrosło z nasiona którym była opowieść o Drzewie opisywanego przez kogoś kto miał się za Wszechmocnego i Wszechwiedzącego Narratora - węża który wymyślił bajkę o gadającym wężu.
Biblia to opowieść o krytyce tych, którzy okrywają się liśćmi z Drzewa - słowami i cytatami wyrwanymi z kontekstu, dotyczących innych czasów, miejsc i ludzi. Słowami za które są gotowi zabić, nawet wbrew słowom księgi.
Na to wskazuje przytoczona na samym początku Puenta.
Opowieści która przyciąga od tysiącleci nowe pokolenia, którym daje się zakosztować owocu. Owocu, dzięki któremu okrywają się cudzymi słowami, dzięki któremu okrywają własne myśli cudzymi słowami, zabijając w sobie własne Ja na korzyść Narratora który wymyślił i opowiada bajkę o Drzewie i gadającym wężu. Owocu słodkiego i lepkiego od słów o miłości i miłosierdziu, która przyciąga nieświadome dzieci Stwórcy. Kończącej się śmiercią własnego ja i odrzuceniu innych drzew z ogrodu w którym kryje się Drzewo Życia. Według opowieści Narratora.
Narratora który sam jest opowiadającym wężem - mającym się za wszechwiedzącego i wszechmocnego oraz do tego obiektywnego, który za pomocą myślowej sztuczki tworzy raj z którego wypędza człowieka Stwórca - wszak to nie Stwórca snuje opowieść o Stwórcy na kartach Księgi Drzewa.
Lekarstwa bywają cierpkie i niesmaczne, czasem są gorzkie i powodują skrzywienie zażywających je osób.
Zrozumiały katolickie głąby, czy należy jeszcze powtórzyć parę razy? Wasz kler to węże. Kler islamu to węże bazujące książce która jest takim samym drzewem jak wasza Biblia. I tam są takie same głąby jak wy, choć nie starają się tak bardzo by pokazać jak bardzo są wierni arkadyjskiemu bożkowi w przeciwieństwie do lokalnych klechów. Cywilizacyjnie praktycznie nie różnicie się od tych mordujących i gwałcących kobiety i dzieci podnóżków katolickich papieży nazywanych "krzyżowcami". Tfu. Popaprańcy.
I żeby było jasne, nie życzę sobie aby choć jeden grosz szedł na utrzymanie klechów z których ani jeden nie jest chrześcijaninem. Chrześcijanie tacy jak uczniowie Jezusa nazywani apostołami pracowali na siebie, ogłupione miłością słów katolickie niedojdy z których każde na życzenie waszych bestialskich biskupów z miłością zarżnęlibyście swoich adwersarzy miłujących Allaha.
Ach. To że ten antychryst Wojtyła został ocalony to nie dlatego że interweniowała jakaś "matkaboska" tylko ja. Bo konsekwencje geopolitycznego mordu i wojny nuklearnej na bliskim wschodzie wydawały się gorsze niż ocalenie tego nadętego dupka udającego chrześcijanina, popierającego mordujących ludzi dyktatorów, będących na ty ze znanymi w katolickich kręgach pedofilami w sutannach. Nie wylezie stamtąd gdzie trafił. To wam obiecuję.
...no i tak wygląda irytacja demoniszcza podającego się za Elohim i Ismaela (nadal uważam go za byt co najmniej lucyferyczny) przebywającego ze mną czyli eksdyskordiańskim papieżem który mógł ale nie musiał przyjąć imię Piotra.
Dobranoc.
Dziateczki.
I nie żreć mi niedojrzałych jabłek bo was brzuchy rozbolą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz