wtorek, 9 września 2014

Sfera

Chrześcijanin, uczeń Jezusa, za mistrza uważa tylko Jego i Jego słowa. Chrześcijaninem nie jest zatem żaden z katolików którzy z samej definicji są posłuszni papieżowi, uzurpatorowi prawa do ustanawiania dogmatów - tym samym, uważającego się za lepszego od Jezusa, również w prawie do zmian tekstu samego Dekalogu.
Nie jest też chrześcijaninem nikt, kto wybiórczo podchodzi do nakazów Jezusa, wybierając sobie co mu pasuje do własnych przekonań.
I nie piszę to jako chrześcijanin, tylko ktoś, kto osądza z boku kto nim był, jest i będzie.
Chrześcijanami nigdy nie byli gwałciciele Jezusa w rodzaju Wesołowskiego, ani ci którzy bronią gwałtów na Jezusie i dopuszczają do nich podszywając się pod chrześcijańskich biskupów. Nie są chrześcijankami tzw. zakonnice i zakonnicy którzy zamiast własnych rodzin wybierają posłuszeństwo zbrodniczym przełożonym, a czasem milczenie. Milczenie które przynależy się zwierzętom, bo człowiek nie po to ma dar mowy by z niego rezygnować w imię zasad jakiejkolwiek z przeklętych religii.
Świat w którym żyjemy z mojego punktu widzenia jest miejscem które otacza sfera w której istnieją, bytują świadomości które potrafią w mniejszym lub większym stopniu ingerować w fizyczną istotę życia większości organizmów tej planety.
Większość z tych bytów uwielbia podawać się za bóstwa lub demony by wzbudzić lęk i posłuszeństwo ludzi, z którymi tak naprawdę nie mają nic wspólnego, poza tym, że stanowią dla nich formę rozrywki i pożywienia, które należy skłócać ze sobą by uzyskiwać jak największe jego ilości. Żaden z nich nie jest bogiem czy bóstwem - po prostu jest nieco sprytniejszym organizmem od większości wierzących ludzi, którym od czasu do czasu dyktuje "święte nakazy religijne", czasem "nieświęte", ważne by kapłan, w tym ateizmu, skupiał wokół siebie uwagę i wszelkie wątpliwości niszczył w zarodku - by nie rozwijał się intelekt, ale by były czczone poglądy kapłana, choćby różniły si e całkowicie od pierwotnych słów i propagowanych, charyzmatycznych tekstów.
Organizmy te, potrafią zapanować nad świadomością swych ofiar, wywołując różnego typu omamy i halucynacje, przejmować kontrolę nad układem nerwowym co u ofiar wywołuje zarówno wizje piekielne jak i niebiańskie. Każdy z tych oszustów jest największym obrzydlistwem w mych oczach, gorszym od niejakiego Wesołowskiego czy głupoty papieża katolickiego. Jest obrzydlistwem najgorszego rodzaju, podającym się m.in. za "matki boskie" by opętywać, a w zasadzie żerować na dziewczynkach i chłopcach lub by przekonywać tłumy co do prawdziwości własnych planów i manipulacji mających zawsze wywołać jakąś wojnę, by nakarmić kolejne pokolenie tych niewidzialnych pasożytów, przy okazji niszcząc najbardziej rozwinięte jednostki wśród społeczeństw.
Są one obrzydlistwem gorszym od wywoływanego przez nie homoseksualizmu, mającego za zadanie z jednej strony skłócenie osób ulegającym ich wpływom i odciągnięcie ich od sedna problemu - którym są pasożyty, które działają tak, by nie dopuścić człowieka do odkrycia instrumentów badawczych mogących zbadać ich fizjologię, a z drugiej usunięcia z puli genetycznej ludzi posiadających określone cechy, np. silniejsze własne pole bioelektromagnetyczne pozwalające po wykształceniu na pozbywanie się w dorosłym życiu pasożytów z organizmów chorych ludzi. Dlatego należy uważać na każde dziecko. I nie pomogą tu żadne modły, bo modły kierowane do czegoś są tylko im pomocne - wszak łatwiej udać kogoś innego niż stać się kimś innym.
Zmiany w pomocnego duszka czy bóstwo są jednak tylko krótkofalowym omamieniem kolejnej ofiary, która zostaje przekonana do kolejnej opcji, opcji której kapłani dostają kolejne "objawione teksty" i szerzą swoją iluzję, dostarczającą dochodów i pożywienia kolejnym pokoleniom pasożytów. Czasem jest to religia ateizmu która nie dopuszcza możliwości istnienia czegoś co jeszcze nie zostało odkryte, a przecież w bakterie kiedyś też nie wierzono, ani nie wiedziano o ich istnieniu, do czasu zbudowania mikroskopu.
O ile zrozumiałem to co chciał przekazać Budda, to życie polega na dążeniu do uwolnienia od wzmiankowanej sfery egzystencji obrzydliwych pasożytów, zarówno za życia, jak i po śmierci, choćby miało się zostać zniewoloną częścią większego organizmu. Pasożytów podających się za bóstwa, duchy, świętych, anioły czy demony. Uwolnienia się od potrzeb, które sprawiają że łatwo przychodzi zgoda na manipulacje ofiarami przez te niewidzialne pasożyty. Uwolnienia, czasem przez ignorowanie w trakcie medytacji zmiennokształtnych wizji tworzonych przez pasożyty. Uwolnienia w sposób nonteistyczny, bo jedyne co słucha próśb i modłów to pasożyt, który w zależności od nastroju i stopnia znużenia potrafi zmienić swą postać, głos i charakter, by omamić człowieka złudzeniem boskiego miłosierdzia, przynoszoną iluzją sprawiedliwości ukazywanej w wyobraźni ofiary lub w zależności od nastroju i preferencji dręczyć demonicznymi wizjami. Ot takie sprytne, obrzydlistwa od tysiącleci udające bóstwa, posiadające całkiem niezłą znajomość ludzkiej anatomii z możliwością manipulacji żywą tkanką.
Niezależnie od Boga.
Bo tylko wtedy człowiek będzie wolny gdy nie będzie na nim żerował żaden pasożyt, w dowolny sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz