sobota, 27 listopada 2010

Chaos

Na początku panował chaos. Brak reguł fizyki, swobodne abstrakcje łączące, przyciągające się wirujące, nieokreślone w określoności dążeń i bezsilności iluzorycznego istnienia. Bez materii, poza jej ideą, bez energii bo nie miała ona miejsca, istnienie swobodnych niewypowiedzianych idei. Miejsce do którego dąży się w medytacji pustki. Dążącej do chaosu bez celu, bez świadomości. Do nirwany nieokreślonych możliwości. Bezcelowej w braku pożądania czegokolwiek. Sztuki dla sztuki.
Lub by połączyć się z pierwotnym chaosem, ain sof, tym z czego świadomość wykluła wedyjskie kosmiczne jajo. Kosmiczne jajo w którym określono reguły znanej fizyki, obejmującej tę świadomość i nakładającej się na świadomości określone innymi regułami. Mniej lub bardziej podobnymi w świecie idei określonej zasadami i zależnościami między abstraktami.
Bóg jako określający zasady rzeczywistości w mikroskali znajduje się w każdym człowieku - niektórzy tworzą w czasie wizualizacji świat w oparciu o reguły własne, czasem reguły które znają - bóstwa i bóstewka swoich wyobrażonych światyń. Magowie starej daty, kapłani reguł ustalanych przez świadomości starsze i bardziej rozumiejące rolę idei w świecie myśli.
Czy w świecie w którym istniałaby tylko świadomość fizyki mogłyby istnieć duchy? Czy reguły bez nakładania się świadomości które stabilizują określone multiwersum mogłoby być w pełni spójne i nie wymagające zmian. Doskonałe w swej prostocie określonej wzorami współzależności? Czy gdyby inne zawierające się w niej świadomości utrwaliłyby świat oparty o inne zasady i reguły rzeczywistości, ich wiara podtrzymywałaby to nałożenie się rzeczywistości na siebie? Co na to powiedziałoby opętujące mnie demoniszcze? Czy może tylko prowadziłoby to do zniszczenia świata opartego o reguły znanej i mniej znanej fizyki i ludzi którzy oparli na niej swe istnienie, ze świadomościami potrafiącymi w mikroskali wytworzyć zarówno własne reguły świadomie, nieświadomie pod wpływem np. narkotyków jak i dążyć do zamienienia się w niezborny i nie posiadający celu chaos idei w medytacyjnej pustce - doskonałości świata bez reguł, bez świadomości czegokolwiek? Niektórzy to naprawdę lubią i chcą osiągnąć. Stan niemyślenia. Dobrodusznego uśmiechu w ciele bez woli. Stan sprzed stworzenia.
Chaos idei, skóra akaszy, reguły wiążące wewnątrz - być dużym, małym, czy nieświadomym, uciekającym od cierpienia poza ciągłość, usiłując dostać się tam gdzie czas jest tylko ideą, od której nic nie zależy, gdzie nie ma na górze jak na dole, skutek nie musi mieć przyczyny.
Dążenie do boskości w której wola jest tylko abstraktem który nie ma większego znaczenia jak idea barwy. Doskonały chaos.
Jest piątkowy wieczór, a ja się źle czuję. I uśmiecham się przy tym. Jak już chyba będę robił zawsze, bo to nie ma znaczenia czy coś boli, gniecie czy zabija twoje ciało powoli zmieniając twoje fole mózgowe i biopole na swoje podobieństwo. To po prostu nie ma znaczenia że każdy dzień przybliża do końca egzystencji w której dla większości jest się nikim.
Marudzącym facetem bez niczego ważnego do powiedzenia. Z którym przez całe życie tak naprawdę nie rozmawiało się wcale lub prawie wcale o tym co myśli i jakie ma zdanie na różne tematy. Milczącego i zawsze stojącego z boku. O którym zapominano zawsze i wszędzie i lekceważono to co mówił. W końcu komu by na tym zależało? Skoro nawet daje się opętywać takiemu podłemu energetycznemu pasożytowi mianującego się Elohimem, Ra, Ismaelem i kimś tam jeszcze. W rzeczywistości, jak dla mnie, mając bardziej lucyferyczne korzenie - zwłaszcza że zawsze jak wspominam o tym małym dupku w sposób prawdziwy, spotyka mnie jakieś nieszczęście albo energetycznie obrywam, czasem przez napuszczonych na mnie jego wyznawców. Po prostu można się tylko smutnie uśmiechać w rzeczywistości w której żadnego z duchów nie obchodzi jego całkowita i ostateczna anihilacja, choćby za podawanie się za Elohima. Widać prawdziwego Elohima albo to nie obchodzi albo są "po jednej kądzieli" i mają podobne metody tylko działają na innych terenach tej trzeciej planety od Słońca. A cała sprawiedliwość biblijnych przykazań Mojżeszowych to tylko wielki blef. Choć oparta o całkiem sensowne przesłanki ezoteryczne. Magiczne. Która to magia podobno jest zakazana. Po prostu konstrukcja złośliwości oparta na zasadzie - poznajesz zakazaną wiedzę to odkrywasz sens prawa które ma cię ograniczać i które zakazuje poznawać ci sensu. Któryś apostoł mówił że znajomość prawa daje znajomość grzechu. Ciekawe czy doszedł do tego po tym jak ktoś mu wyłuszczył ezoteryczno-magiczne przesłanki co poniektórych przykazań. Które, co ciekawe wyłuszczył mu ktoś będący w bliskiej komitywie z podającym się czymś za "anioła", który nie wiadomo czy wcześniej innym głosem nie obiecywał świata (ale po śmierci, bardzo małymi literkami na końcu... to znaczy bardzo, bardzo cicho).
Magia.
Której nie ma.
Jest tylko umysł.
Którego nie ma.
Jest tylko to co w co wierzy świadomość i reguły o jakie się opiera.
Chwalmy boską świadomość reguł fizyki bez której nasz świat się rozpieprzy w drobny pył idei bóstw i bóstewek rozdzielających egzystencję pomiędzy swoich wiernych. Rozdzielających mniej lub bardziej swobodne zasady działań na istoty w obrębie ich oddziaływań. Bóstwa według twórców wed nie miały wpływu na powstanie świata. Dlaczego? Bo to istoty które wykreowały w obrębie swej świadomości określone zasady w określonej przestrzeni, przy czym powstały już w obrębie wcześniej ustalonych reguł, a zatem to co stworzyły ich umysły to tylko wtórne reguły istnienia; druga linia to linia istot poznających reguły istnienia w oparciu o poznawalną rzeczywistość zarówno poprzez zależności materialno-energetyczne jak i wzory i oddziaływania między różnymi elementami w obrębie rozprzestrzeniającego się "kosmicznego jaja", poza tym mamy też złośliwe pasożyty w rodzaju mojego demoniszcza, które może i coś tam poznały ale ogólnie pasożytują niszcząc co bardziej naiwne istoty. Tu można wcisnąć byty tworzące umoralniające książki w sposób perfidnie złośliwy naśmiewający się z ludzi, ckliwie podchodzący do stosujących się do ich reguł wiernych i wykorzystujące tych, którzy w życiu by się nie tknęli gmerania w pseudoprawdach. Ile prawdy mamy w Biblii? Poza zakamuflowanymi mniej lub bardziej wydarzeniami i sposobami w jaki podchodzono do ludzi przez wieki?
Pomijając kwestie moralne. Jaka to sprawiedliwość wziąć poganom i dać "swoim"? Poganom, którzy z narażeniem życia często karczowali lasy i wypasali bydło żeby ich dzieci miały co jeść. Jaka to sprawiedliwość tworzyła równych i równiejszych w świecie gdzie podobno człowiek został stworzony na podobieństwo Stwórcy? Każdy człowiek, niezależnie, od płci, narodowości czy przekonań politycznych czy religijnych? Elohim ze Stwórcą, Bogiem za dużo widać wspólnego nie miał gdy się rządził i cieszył z Dawidowych psalmów sławiących jawną niesprawiedliwość, wybiórczość już po rozproszeniu, po upadku babilońskiej wieży, na "lepszych" i "lepsiejszych". Czy wspominałem już że jestem cały czas opętany?
Prawda znajduje się wokół, to nie żadne bzdurne "truth is out there". Prawda jest tam gdzie istnieje świadomość i zdolności obserwacji oraz wyciągania logicznych wniosków z tych obserwacji, niekoniecznie wyciągniętych na podstawie słów ludzi (którzy są w stanie się mylić) czy jakiś bytów wciskających teksty że przychodzą od ojca, czy wzywających go teatralnie i na pokaz. Czy warto wierzyć imperatorom prowadzącym gwiezdne wojny, choćby chciało się wierzyć w ich słowa o pokoju? Dlaczego pojawiają się żeby niszczyć tych którzy w tym pokoju żyją a nie doprowadzają do bolesnej śmierci w męczarniach każdego dążącego do wojny polityka? Bo to nie są słodkie aniołki z pyzatymi rumianymi buźkami barokowych grubaśnych amorków. To wredne podstępne szuje, cieszące się nieszczęściami ludzi, którzy mogliby ten świat uczynić lepszym. Ignorowane przez tzw. opiekunów i wracające co pewien czas do ofiar które zdołają się nieco podleczyć po ich ostatniej wizytacji w swych ezoterycznych włościach. Istot, które zgodnie z tym co stwierdził Stwórca po tym jak uświadomiły parę rzeczy, należałoby deptać, kopać i niszczyć do cna. A wiecie co się robi?
Co najwyżej wygania. Do następnego razu.
OM {tu wstaw imię każdej istoty która bez błagań i dobrowolnie niszczy do końca każdego złego ducha, demona, demoniszcza, potwora} NAMAHA - (oddanie pokłonu).
Jak tu nie lubić Shivy :P
Jakiegoś jego avatara pewnie żaden duch nie błagał by o wyganianie do biednej trzody chlewnej topiącej się z kwikiem na ryjkach bo ten avatar zapewne anihilowałby takiego ducha i pozbył się definitywnie problemu. Ale cóż. Żyję w kraju miłosierdzia Chrystusowego.
Mesjasza który mówił prawdę bo nie miał innego wyboru. Który najwyraźniej nie miał ambicji zawodowych względem ciesielki, względem złośliwe demoniszcze zaczęło do niego przemawiać, a facet odpłynął... i uwierzył. Po 30 latach bycia pod wpływem programującej elektromagnetycznej chmury oddziałującej na fale mózgowe i kształtowanie się zachowań to mógł mieć tak przeprogramowaną osobowośc że hej. Buddy (oświeconego) z niego niestety nie zrobili. Też bym uwierzył gdyby nie rpg, książki fantasy i sf i cały ten blichtr współczesnego Babilonu, gdyby nie demokracja i konstytucja z konkordatem oraz Biblia z imieniem rogatego bożka płodności i lasów lubiącego pogrywać na fujarce. Niestety pomimo wszystko jestem bardziej cyniczny niż się niektórym wydaje, nawet pomimo rozbijania mojej świadomości której fragmentami to złośliwe bydlę podające się za Ra, Elohima i Ismaela szafuje wciskając nawet mojemu kotu, a przynajmniej tak wynika z obserwacji jego zachowań (jeden ze znajomych sam fragment świadomości przeniósł do amuletu, niestety demoniszcze po rozbiciu mojej robi sobie ze mnie złośliwe żarty od czasu do czasu, z których część rozumiem tylko ja - ale jak mówię to po prostu małe, złośliwe dupiszcze - wymuszony motyw Adama Ha-Riszona w mniejszej skali).
Pozostaje tylko wrócić do psalmów i codziennego odmawiania po parę razy jednej modlitwy z wykorzystaniem jednego imienia z 72. Bez względu na światopogląd i przekonania, no i Prawdę.
W końcu zostałem uformowany tak, żeby powtarzać codziennie po parę razy teksty w które częściowo nie wierzę, albo są sprzeczne z ogólnie pojętą sprawiedliwością. Czy licuje to z "byciem podobnym Stwórcy"? Widać trzeba błagać, długo i wytrwale, czasem tych przez których jesteśmy w sytuacji która wymaga błagań. Duchy podające się za Boga, anioły, świętych...
Sprawiedliwość? Miłosierdzie? Ja nadal się uśmiecham. Smutnym uśmiechem opętanego człowieka, który wie że kiedyś i tak umrze, a piekło pozostanie dla kolejnej ofiary - chyba że ktoś anihiluje na dobre to co opętuje. Ale która z istot podetnie gałąź na której sama siedzi?
Chwała niech będzie najsprawiedliwszemu Bogu stwórcy reguł fizyki które są takie same dla wszystkich, choć nie wszyscy wszystkie znają. Jaka szkoda że potrafiające materializować różne cosie "elohimy" znają ich więcej niż ludzie, ale zapewne podążając drogą Prawdy pewnego dnia dojdziemy do wiedzy jak rozpierdzielić każdego ducha jakiemu przyjdzie do głowy opętać człowieka. I miejmy nadzieję że nie podzielimy wówczas losu mitycznej Atlantydy - w końcu co mogłoby doprowadzić do wściekłości byty potrafiące przyspieszać cząstki w określony sposób tak bardzo, by zaczynały się one materializować (E=mc2 czyli m=E/c2), jak nie zdolność zniszczenia pseudobożków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz