czwartek, 16 grudnia 2010

Idea

Świat nieruchomych idei - doskonałych, abstrakcyjnych, nieruchomych i stałych w świecie bez czasu - płomienia. Świat Ahura Mazdy, Pana Mądrego. Czy w tym świecie odpowiednikami innych żywiołów byłaby energia (masa) - ziemia, czy przestrzeń n-wymiarowa jako powietrze? A może to raczej nieaktywna woda, zależna od aktywnego powietrza - oddziaływania, zależności, normy kształtowanej poprzez świadomość, wolę - eter w którym znajdują się wszystkie idee?
Świat nieruchomych idei, utrwalonych, zapisanych niczym w książkach, w swoistej bibliotecznej L-przestrzeni odkształcających rzeczywistości i znajdujących się we wszystkich światach świadomych istot. Czym byłyby bez czasu który pozwala im się zbliżać, oddalać, łączyć, zmieniać? Płomienia egzystencjalnego bytów który rozpala się i gaśnie. Czyż nie powinien płonąć wiecznie? A może to tylko idea wieczności.
Jak opisać algorytm świadomości zbudowany w oparciu o idee? O skończony czas życia? Ścieżkę i drogę wyborów między ideami? Jako wzór przestrzennego fraktalu ograniczonego sferą, której promień zależy o płomienia czasu życia rozświetlającą go od wnętrza niczym gwiazdę? Jak przestawić interpretującą świadomość by z pomocą form zdolnych do wyobrażeń przedstawić otaczające istnienia nie jako formy materialne a modele ich świadomości? Czy warto? Czy warto doznać zniszczenia świadomości by zrozumieć że nie warto, lub być oszukanym i zostać biologicznie czynnym algorytmem demona nie mającego nic wspólnego z prawdziwym życiem?
Istniejącym, wyobcowanym, być niezrozumianą ofiarą która jest w stanie uważać że posiada jakieś specjalne moce i być pozbawiona większości tego, co ma przeciętny człowiek? Niszczona przez istniejące algorytmy dopasowujące i niszczące świadomości według ich własnych założeń. Algorytmy - demoniszcza - pozbawiające świadomych wyborów, przeszłości, przyszłości, życia, wolności...
Wiecie co jest smutne? Świadomość przyszłości, powtarzającego się modelu w którym "duchy" robiących co chcą magów będą robić sobie co chcą w świecie w którym będzie się tylko kochać i wybaczać. Długofalowe skutki ezoterycznej ignorancji i niezrozumienia. Porażki racjonalizmu w którym wygrał nie rozum, ale mamona jak np. w przypadku farmaceutycznych koncernów. Racjonalizm ginie wraz z każdą reklamą niepotrzebnych środków niszczących wątrobę i inne organy a reklamowane jako bezpieczne pozbawiacze bólu. Racjonalizmu uśmiercanego przez marketingowych głupców dążących do zdobycia wyznawców promowanych przez nich produktów. Religia konsumpcjonizmu ogarnia świat, a w tle małe dziewczynki chwalą się na forach internetowych że spowodowały że starsze kobiety łamią biodra i nie tylko nie są tępione, ale opowiada się jak komuś zaszkodzić, zniszczyć, okaleczyć. Jeśli to świat miłości to skąd coraz większa popularność mszy egzorcystycznych i zapotrzebowania na egzorcyzmy? Racjonalizm umiera, przed wyjaśnieniem czym jest magia. Przyszłość raczej widzi mi się zatem w religijnych barwach, choć wyznania kapitalistycznego egregora mamony flirtującego z internetowymi handlarzami miłością podających się za magów potrafiących stworzyć z niej tarczę. Kurwiącymi się pod płaszczykiem oświecenia. Babiloński świat heretyków wierzących w miłość każdego i sprawiedliwość obcych. A prawda jest tu. Wokół. W zrozumieniu świata. W zrozumieniu mitów. W pojęciu symboli i prawdziwych znaczeń przekazanych słów. W zrozumieniu własnego ja i własnej świadomości, czasem zniszczonej przez innych i sprowadzonej do roli biologicznie czynnego algorytmu działań, działającemu pod wpływem czegoś i nieświadomym tego wpływu. Nie będącym pewnym tego czy to co pisze i co robi to robi on jako ja, jako wprogramowany schemat postępowania czy jako chwilowy kaprys czegoś "poza". Bo tym się różni "świadomy", dążący do przejścia klifot satanista, któremu się wydaje że wie czego się może spodziewać, od ofiary paskudnego, małego, złośliwego, lucyferycznego bytu, rozbawionej spotkaniem ateisty z podającym się za Ra, Ismaela, Elohima i paru innych - "duchem". Która rozwaliła mu jego własne ja ot tak. Bez przygotowań. Rozumiejący ze smutkiem że niektórzy chcą stać się algorytmami, nudnymi, niszczącymi, kopiującymi swoje błędy w późniejszych ofiarach - zazwyczaj małych dzieciach, których rodzice nie wybijają im z głowy batem bawienie się w złych magów, tworzących wciąż i wciąż nowe ofiary. Biologicznie czynne algorytmy istniejące w swoistych pułapkach rzeczywistości, piekłach egzystencji niezrozumienia ich problemów. Rodziców, wyznawców religii marketingu która z racjonalizmem nigdy nie miała nic wspólnego, pod żadną postacią - czy to chrześcijańską, buddyzmu czy ateizmu. Marketing zawsze był domeną mamony. Złotego cielca. Który pojawia się to tu to tam w różnej postaci, czy to przysłowiowego samochodu ojca dyrektora Rydzyka, czy to w postaci modnego serka Danone. Firmy która dostała wyrok za przekonywanie że ich produkt Activia ma większy wpływ niż ma. I wiecie co, i tak nikogo to nie będzie obchodzić do czasu aż będzie tak źle aż pojawi się ktoś kto będzie religijnym fanatykiem który zwróci uwagę siłą swego przekonywania na skalę większą niż lokalna. A przynajmniej tak mi się wydaje... Ja raczej tego nie dożyję.
"Cyt - iskierka zgasła."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz