sobota, 13 sierpnia 2011

Zagłada

"Ich losem - zagłada, ich bogiem - brzuch, a chwała - w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne." vs "Nie sądźcie albowiem będziecie sądzeni", "Błogosławieni cisi..." czyli nie pyskujący i wymądrzający się apostołowie osądzający często i skwapliwie względem spraw o których wypowiadał się Chrystus, który jak należy przypomnieć, żadnych pism i osądów na piśmie nie pozostawił, nakazując być miłosiernym, gdyż wiedział, że człowiek bywa omylny, a słowa osądów źle zinterpretowane mogą prowadzić wśród fanatyków do pogwałcenia podstaw 10 przykazań. Do tego na piśmie mogą przetrwać wieki.
Czy być obrzezanym w sercu to nie podporządkowywać uczuciom własnego rozumu?
Ty, który uczysz drugich, sam siebie nie uczysz. Głosisz, że nie wolno kraść, a kradniesz. Mówiąc, że nie wolno cudzołożyć, cudzołożysz? Który brzydzisz się bożkami, okradasz świątynie? Ty, który chlubisz się Prawem, przez przekraczanie Prawa znieważasz Boga. Z waszej to bowiem przyczyny - zgodnie z tym, jest napisane - poganie bluźnią imieniu Boga.
Osądy na piśmie podlegają interpretacjom, osądom interpretacyjnym, zmianom znaczeń w przypadku pomyłek. Ale pytania pozostają pytaniami. Czasem bez odpowiedzi, czasem bez oczekiwania na odpowiedź retorycznymi figurami, których znaczenie zna tylko je stawiający. Czasem trzeba być rabinem by umieć odpowiedzieć pytaniem na pytanie, bez stwierdzeń i osądów.
Jeśli ktoś przyjmuje 10 przykazań za prawo to czy nawołując do zabijania i skazując kogokolwiek na los który jest wbrew 10 przykazaniom przypadkiem nie bluźni imieniu Boga? Papieże i nie tylko nawołujący do krucjat w tym ujęciu byli bluźniercami. Jeśli ktoś mi tu wypomni że Chrystus nakazał miłować swych nieprzyjaciół, czy bliźniego swego i uznał to za jedyne prawo to czy nie bluźni i nie bluźnił ktoś Jego imieniu mordując zamiast nawracać słowem?
Mnie czeka zagłada bo myślę o swoim brzuchu, bo gdy pomyślę o tych niektórych "świętych" i że miałbym całą wieczność być w ich towarzystwie to stwierdzam że życie doczesne jako jedyne ma trochę sensu. Życie które nie powinno pozostawić po sobie nadmiaru pism, które pisane przez omylnego człowieka, mogłyby spowodować zbyt wiele problemów. Pism, które w nadmiarze wymysłów fantastów gubią to, co najważniejsze, w oceanie liter skrywając naparstek czystej wody. Interpretacje pisma uznanego za święte wcale nie są tu lepsze. Doprowadzając niektórych do szaleństwa i fanatyzmu, błędów przekonań...
A ja myślę że spalenie Biblii i innych tekstów wcale nie byłoby takim złym pomysłem, i pozostawienie sobie przykazania o miłości bliźniego. Wszak pisma tworzyli uczniowie a nie ich mistrz. Mistrz działał i uczył. A duchy... Duchy jeśli istnieją, wcale nie muszą okazywać się tak bardzo prawdomówne, zwłaszcza gdy potrafią podszyć się pod świętość. Udając prawdziwe życie, niczym aktorzy psychodramy, gracze rpg dla których niezależni bohaterowie - ludzie - są tylko tłem do własnych przygód. Duchy z samej nazwy dotyczą martwej sfery egzystencji.
"Przeto nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia." Zatem skąd ta zagłada? Czy piszący te słowa był Bogiem? A może Chrystusem? A może Mesjaszem? Czy wiecie jaki złośliwy ubaw potrafią mieć "duchy" które jednocześnie w piśmie pisanym pod ich wpływem w którym zakazują sądzić, osądzają i robią to wbrew słowom Tego, który nic nie zostawił na piśmie?
Paraklet działałby zgodnie z logiką czyż nie?
Czy zatem czeka mnie zagłada?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz