wtorek, 15 maja 2012

Beczka

Komu potrzebni są fanatycy, święcie wierzący w słuszność swoich racji, wyznanie, politykę, rasę, religię? Czy to Żydzi zgodnie z biblią mordujący na polecenie czegoś co podawało się za boga swoich przeciwników (łącznie z kobietami i dziećmi), czy to wyznawcy tez niejakiego "Dżibrila" podającego je z wykorzystaniem niejakiego Muhammad-a ibn Abd Allah-a ibn Abd al-Muttalib-a. Czy też święcie przekonani o swojej wyższości "aryjczycy" lub "sikhowie"? Lub papieże nie mający żadnych skrupułów względem wysyłania na rzeź dzieci w pamiętnej "dziecięcej krucjacie"?
Komu?
Załóżmy że po śmierci istniejemy dalej, z podobnymi przekonaniami jak za życia. Zważywszy na ogół populacji, zakładając, że Chrystus ściąga do siebie tylko tych "świętych", to mamy parę miliardów osób które się do niego nie dostaną1). Mamy? Czy aby na pewno?
Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, w związku z tym każdy przedstawiciel gatunku homo sapiens, niezależnie od koloru skóry, pochodzenia etnicznego itd. formalnie jeśli chodzi o swoją konstrukcję i umieszczenie w rzeczywistości spełnia identyczne założenia, choć ponieważ Bóg umiłował sobie różnorodność, ma odmienną pulę genetyczną, wygląd i cechy. Jednak poprzez swoje podobieństwo zachowuje możliwość istnienia w świecie reguł fizyki i dotyczy to każdego, niezależnie od wyznawanych poglądów czy polityki jaką się kieruje. Bóg wszak jest sprawiedliwy - każdy podlega tym samym prawom naturalnym.
Problem pojawia się w momencie wymysłów na temat prawa stanowionego.
Jeśli przeżywamy po śmierci, to pytanie brzmi - jak długo? Czy wszyscy? Czy ci co przeżywają potrafią przeżyć w nowym środowisku? Czym kierują się ci, którzy przeżywają? Czy jeśli przeżywają np. fanatyczni hitlerowcy to czyje mają poparcie? Czy może kierują się duchem tego samego bytu, który kierował Żydów wg Starego Testamentu w stronę mordów i łamania co najmniej jednego przykazania dotyczącego zabijania? Z tym, że rzeczony raz kieruje uwagę w stronę to jednego "wybranego" narodu, to ku "rasie panów", to ku "prawdziwie wiernym" "Dżibrilowi" i napuszcza na siebie ludzi, kreując rzeczywistość wojen i terroru, pod płaszczykiem niewinnych "anielskich" przekazów.
Czy przeżywają wszyscy, czy tylko ci, którzy za życia byli pilnie wyłuskiwani z grona "wierzących" i "wiernych" by dołączyć, a z czasem zastąpić trwające rzesze, trwające często w iluzji własnych wiar i przekonań, nauczone swoistym praniem mózgów - niczym księża katoliccy w nowicjacie, by być posłusznym tylko i wyłącznie przekazanym treściom oderwanym często od prawdy i wiary tych, którzy przekazywali kolejnym pokoleniom swoje przekonania. Czy protestant tępiący katolika ma więcej racji od katolika niszczącego Świadka Jehowy? Czy Żyd zabijający chrześcijanina ma więcej racji niż islamista wysadzający w powietrze najeżdżającego jego kraj wyznawcę Mamona?
OM Shirdi Sai Baba Namaha - pokłon za twe zrozumienie, że Bóg nie różni religii. Różnice tworzą poglądy na jego temat. Poglądy na to czego chce Bóg. A czego znacznie częściej chcą byty napuszczające jednych na drugich, tworzące swoich popleczników i armie swoich wyznawców wyniszczających ludzi, którzy mogliby im zagrozić.
Bóg? Bóg daje prawo i możliwości do życia wszystkim.
Poglądy na temat wyższości jednych nad drugimi to sedno jabłuszek z drzewa poznania wiadomości dobrego i złego.
Kto ma rację i kto zeżarł większy kawałek "poznania"?
Może ty, może ja, może jednak on.
Jednak, mój drogi czytelniku, nie jesteś ani gorszy od papieża, ani lepszy od menela spod budki z piwem. Charaktery te postacie często mają lepsze i bardziej chrześcijańskie patrząc od bezkonfliktowych pijaczków (niektórzy filozofowie nie mordujący i nie nawołujący do mordów mieszkali podobno w beczkach) w górę która okazuje się często bagnem bez dna. Niestety gdy komuś zaczyna się wydawać się, że ma więcej racji, a ktoś inny ma być taki jak mu się wydaje to w najlepszym razie pojawiają się sińce, w najgorszym krzyżowani, paleni i torturowani męczennicy, na których z pogardą lub z błyskiem "ile można na tym zarobić" patrzą "wielebni".
Sednem satanizmu jest odbieranie innym możliwości bycia sobą (i nie chodzi tu o proces wychowawczy rodziców którzy czegoś zabronią, co w ich rozumieniu zaszkodzi dziecku, względnie przepisy regulujące niemożność szkodzenia innym - wszak poprzednią tezę niektórzy są w stanie traktować że aby móc być "sobą" to trzeba mordować, lub wysadzać różne wierze) i szkodzenie innym. Sednem satanizmu jest odbieranie prawa i możliwości do życia wszystkim. Sednem satanizmu jest niewolnictwo i niszczenie świadomości żywych istot. Sednem satanizmu jest niszczenie możliwości na rzecz kamiennej, martwej, stałości.
Jak zatem wygląda to na przykładzie bytów które od czasu napisania ostatnich postów mnie obserwują, poniekąd zmniejszając aktywność demoniszcza, które zadowala się najwyraźniej wpływaniem na różnych ludzi w celu niszczenia ich kontaktów ze mną (kłótni, blokad itp.)? Jak to wygląda na przykładzie rezydentów lokalnych budowli sakralnych?
Vanitas vanitatum et omnia vanitas?
A zresztą... Głowa mnie boli.
Cóż, jestem niewolnikiem przez wszystkie "duchowe" wpływy przyjaciół i znajomych demoniszcza.
A wy, moi drodzy czytelnicy, czy jesteście wolni?
1) Bo np. wielu, pomimo składania krwawych ofiar bóstwom i życiu bez świadomości że gdzieś tam jakiś Jezus w ogóle istniał, po śmierci miast do ichniego raju za bogobojność, ani chybi trafili do piekła, co zasądzili poniektórzy wielbiciele Chrystusa o czym poinformowali potomków rzeczonych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz