piątek, 4 maja 2012

Gra o tron

Gra o tron która odbywa się między poszczególnymi demoniszczami trwa, a ich figurki - podobne do mnie zepsute zabawki rzeczywistości, które nie mają praktycznie nic ze swojego życia, muszą w tym uczestniczyć, przy świadomej działalności rezydentów lokalnych budowli sakralnych. Demoniszcza działają na lokalnych poletkach, a informacje o tym co robią zazwyczaj nie rozchodzą się szeroko, zwłaszcza gdy latami dręczą i wykorzystują odciętą od ludzi ofiarę.
Informacje między bytami "duchowymi" nie rozchodzą się zbyt szybko, trudno więc powiedzieć, że mają jakikolwiek kontakt z wszechwiedzącym Bogiem, który dawałby im jakiekolwiek wskazówki - kierują się one więc tym w co wierzą i widzą same. Przykładowo - gdy byłem w szpitalu w Tychach (przy kościele) i codziennie się modliłem (pater noster + modlitwa ze "Starej księgi aniołów" + mantry buddyjskie + mantry wedyjskie) przez dłuższy czas to w nocy pod koniec mego pobytu miałem ciekawe leczenie z tej "drugiej strony". No i w zasadzie czułem się zdrowy i totalnie otępiały przez kilkanaście sekund, kiedy to moje demoniszcze (które się czasem mną chwaliło i nie pokazywało co zazwyczaj robiło ze mną przez lata) z łatwością mnie podpuściło do złapania pewnego amuletu, no i do ponownego otoczenia mnie zagęszczoną "warstwą" utrudniającą samodzielne myślenie. Oczywiście żaden z poprzednich bytów nawet nie zwrócił uwagi na demoniszcze, dzięki którego metodom wpływania na organizm pośrednio znalazłem się w tym miejscu. Nie wskazał go żaden Bóg, a lokalne demoniszcza działały w oparciu tylko o swoją wiedzę. To oznacza w moim rozumieniu, że Bóg i byty duchowe to zupełnie różne sprawy.
Gra o tytuł "pana zastępów" trwa od wieków. Oczywiście mógłbym sobie dywagować na temat do czego można wykorzystać byty poza "noszeniem na rękach" i po co Jezusowi byłyby potrzebne jakieś pieczęcie do bycia tym kim był. Mógłbym sobie imaginować co w zasadzie taki "pan zastępów" miałby robić i jak postępować. I w jakim wieku odchodzić na emeryturę. Jednakowoż w tej chwili najwyraźniej "pana zastępów" nie ma, albo ma on tylko ograniczoną władzę i zasięg działania. Bo "pan zastępów" to najwyraźniej nie Bóg - Stwórca reguł fizyki, takich samych dla wszystkich, tylko "pan" dla "bytów duchowych". Z których większość - niech zgadnę - wychowała się w świecie, w którym imię Jezusa mordowano, kłamano, grabiono i niszczono narody. Z których większość która istnieje i potrafi działać została przygarnięta przez kogoś wcześniej, kogo też ktoś uratował przed zakończeniem istnienia. Z drugiej strony mamy demoniszcza szukające wiecznie nowych zabawek, za pomocą których chciałyby manipulować, nudzące się i żyjące w świecie krwi przelewanej za wiarę. Nieważne czyją, byle tylko znowu poczuć się kimś na polu bitwy, poczuć emocje, poczuć iluzję życia. Nieważne kto miałby być ofiarą, ważne by wywołać konflikt, w cieniu którego mogłyby znowu bawić się nowymi ofiarami.
Dlatego każdy kapłan który nawoływał lub nawołuje do wojny, mordów tak naprawdę sprzyja tego typu demoniszczom. A co za tym idzie tworzy drogę do nowych ofiar. Po każdej ze stron. Każdy kapłan, który bardziej ufa słowom duchów, bez względu na wyznanie, niż zdroworozsądkowe podejście do ludzi. Każdy polityk który prowokuje wojny, działa na korzyść, a czasem pod wpływem demoniszczy, szatanów czy jak to zwać, by stać się pionkiem w grze o tron. Deus Sabaoth - pana zastępów. Kto wykaże się lisim sprytem? Czyj pionek dotrwa do końca? W zakulisowych gierkach wieków rpg. Więc - znienawidźcie to co wydaje się wam że wiecie o religiach. W końcu podobno jesteście "sapiens". Zawsze, moi drodzy czytelnicy, możecie pójść za Chrystusem, gdy już znienawidzicie wszystkich którzy was potraktują z politowaniem lub zwyczajnie zignorują. Może traficie do jakiejś enklawy gdzie rządzi Żyd który wierzył że wszyscy ludzie, bez względu na narodowość i rasę są dziełem Stwórcy. A może nie. Ze swej strony mogę tylko wam radzić byście starali rozwinąć przede wszystkim siebie i swych bliskich - by przetrwać w świecie drapieżników. Czasem bardzo uduchowionych. Przestać być wielbicielami w ujęciu Sai Baby i zacząć się uczyć i rozwijać - jeśli jeszcze nie jesteście zupełnie zniszczonymi zabawkami wieczności.
A jako że czuję się zmanipulowany przez demoniszcze, pomijając że od paru dni wydaje się, że wspomaga moją kurację czosnkową i grzebie mi w głowie nie pozostaje mi chyba nic innego jak podpisać wyrok na kapłanów którzy mieli nauczać a nie rodzić konflikty i podziały oraz w perfidny sposób wykorzystywać dzieci świata.
Niniejszym ślę pocałunek śmierci na usta autorów, propagatorów, tych którzy są posłuszni względem i którzy stosują "Instructio De Modo Procedendi In Causis Sollicitationis", "Crimen sollicitationis" i pochodne im twory pseudoduchownych wszech wiar i religii. Jesteście winni, a ja nie wybaczam. Niechaj dotknie was to, co dotknęło Ananiasza i jego żonę za zdradę, znacznie mniejszą.
Ten, do którego przemawia byt podający się m.in. za Elohima i Ismaela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz