sobota, 10 listopada 2012

Klocek

Loża w "The Muppet Show" ;]
Wczoraj w TV pochwalono się wojskami amerykańskimi które zaczynają pobyt w naszym kraju oraz przeszczęśliwym, twitującym po polsku, nowym ambasadorem USA popijającym polskie piwo. Taki swojski obrazek jak z okresu przyjaźni polsko-radzieckiej i stacjonowania wojsk radzieckich w Polsce, przy czym nie wspominano nic o poczynaniach jednostek wojsk amerykańskich w innych krajach, oraz o działaniach ichniej prokuratury wojskowej w ramach efektów po poczynaniach. Nic nowego. Kwiatki i bankiety jak zawsze.
Jutro z okazji Narodowego Święta Niepodległości będą zapewne zadymy między obywatelami tego kraju zamiast kwiatków "w lufach karabinów". No jak tu się nie cieszyć z objęcia urzędu w takim państwie.
Narodowość i przynależność narodowa to coś co z chrześcijaństwem nie ma nic wspólnego. Społeczności chrześcijan nie uznawały państwowości, co wiązało się z ryzykiem dla władców którzy tępili podobne pomysły. Niektórzy nawet chwalili się, że wytępili doszczętnie, łącznie z wszystkimi którzy je głosili. Po nich przyszły urzędasy Konstantyna, ale oni już nie rozumieli podstaw chrześcijaństwa związanymi z naukami o równości wszystkich członków wspólnoty. Łącznie z tymi do interpretowania i czytania ewangelii. Nauczaniem czytania i pisania członków wspólnoty by byli w stanie rozumieć przekazywane słowa Jezusa. Tworzenia zbiorów pism jak te znad Morza Martwego by przetrwały prześladowców.
Urzędasy poddane nieposłusznemu nakazom Jezusa nieświętemu Konstantynowi nie miały już pojęcia o podstawach związanymi z brakiem własności stricte prywatnej i ograniczonej do ewangelicznego nakazu cytowanego wcześniej fragmentu z ewangelii wg. Mateusza - cała reszta majątku była wspólną własnością komuny chrześcijańskiej.
Wszystkich jej członków.
Nie było kleru.
Własnością komuny, do której można było przystąpić po sprzedaży całego własnego majątku i przekazaniu go na rzecz wspólnoty na rzecz której pracowało się 6 dni w tygodniu, ze świąteczną sobotą.
Aczkolwiek nie należało sobie nic zostawiać (poza ewangelicznie dozwolonymi przedmiotami) - nic, bo w przeciwnym wypadku można było się spotkać z negatywnym ustosunkowaniem ducha względem oszustwa i oszustów - czego doświadczył przytaczany już parokrotnie Ananiasz z żoną. To były czasy uczniów Jezusa i działającego ducha wśród duchów wpływających na wyznawców krzyży i śmierci dla potrafiących czytać, uczących i rozpowszechniających różne treści, mających niezbyt ciekawe jak dla władców podejście względem narodowości czy pochodzenia etnicznego względnie statusu społecznego, pyskujących jak Paweł na rynkach, chrześcijan.
Nepotyczne urzędasy Konstantyna nie miały o niczym pojęcia.
Prawdaż?
Ciekawe tylko czemu Watykan (lub raczej "ludzie dobrze poinformowani w Watykanie") drży gdy tylko odnajduje się jakieś teksty związane z chrześcijaństwem? I pomyśleć że niektórych sekrecików strzegą technologie pod okiem robiących czasem różne numery anonimowych hakierów, a wokół pełno jest strażników z kraju do którego swego czasu zbiegli zdradzeni templariusze. Hi hi hi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz