piątek, 9 listopada 2012

Uczucia

Boli mnie głowa wypełniona jakimiś strukturalnymi paprochami. Moje zachowanie... Cóż. Adekwatne do stanu wieloletniego poniżenia i wywoływania psychozy przez demoniszcze, przy całkowitej obojętności, a czasem nawet współpracy innych bytów. Co głupszych - rozbawianych sytuacją i opowiastkami demoniszcza na mój temat.
Świat duchów? Dla nich poniekąd apokaliptyczna wizja Chrystusa jako całe życie poniżanego "baranka" przez bestie(ę?) to standard. W końcu ile razy przychodził do kleru czy innych pseudochrześcijan którym wmawiano że są chrześcijanami (których co najmniej 17 wieków na tym świecie nie było) przez urzędasów Konstantyna to był albo zamykany jako szaleniec, a to palony na stosie, a to zabijany za głoszenie herezji zgodnej z ewangeliami ale sprzecznymi z naukami kleru czy innych władyków, szlachetków i innych wierzących w strukturę hierarchiczną władzy uważającej że ma "przyrodzone" większe prawa do rządów od innych ludzi. W ostatnim czasie Chrystus może natomiast liczyć co najwyżej na obciąganie (arcy)biskupich i księżowskich fiutów (względnie innych wielbicieli turystyki seksualno-pedofilnej), po czym być zlekceważony przez całą hierarchię kleru a przy uporczywym nagabywaniu na podstawie szatańskich instrukcji Watykanu, oprawca może liczyć w innej parafii na kolejny darmowy dziecięcy tyłek i ryjki oraz równoważniki czasu ich życia poświęcanego na pracę wiernych rozmodlonych o dobrobyt jego i jego mocodawców.
Duchy? Dla nich obozy koncentracyjne stanowiły rozrywkę i pole do doświadczeń. To co tam jeden chory i ośmieszany człowiek. Chrystus? A niby kto miałby uznać najbardziej upodlonego człowieka w swoim otoczeniu za Chrystusa? Przecież nie ma uczniów Chrystusa. Nie ma chrześcijan. Przynajmniej nie wśród tzw. katolicyzmu a gdzie indziej to też w bardzo wąskim gronie. Jest kler który z przyjemnością zabija symbolicznie rybę co roku w czasach świętowania narodzin Mitry, na polecenie swego protoplasty - niewierzącego, ale potrafiącego całkiem nieźle wykorzystać ludzką głupotę i wierzenia ludzi polityka - Konstantyna. Chrześcijanie nie uznawali żadnych świąt poza siódmym dniem - sobotą. Absolutnie żadnych. Nie uznawali żadnej wiary w duchy ludzi. Wiary w cudowne obrazy, posążki czy sraniołki czy sremony mające w rzeczywistości niezłą rozrywkę z poczynań różnych demoniszczy. Wiary w państwowość i symbole związane z narodowością czy przynależnością etniczną.
Po latach przekonałem się że owszem - tego typu byty istnieją, jednakowoż obojętność z jaką podchodzą do ludzi raczej nie świadczy o ich boskości.
Mój kot jest bardziej boski jeśli chodzi o chęć udzielenia pomocy członkowi swojego stada - czyli mnie, na tyle na ile potrafi. Minerały które mam są bardziej boskie bo mają określone właściwości które są w stanie pomóc. Demoniszcza? Darujcie sobie, taka sama banda zboczeńców jak ci którzy z lubością będą stosować się do instrukcji wyciszania pedofilnych spraw wśród kleru. i wiecie co? Mam wrażenie że całkiem spora liczba z nich to właśnie były kler, który ma swój raj - raj zboczeńców którym nikt nie robi krzywdy, a który jest w stanie zaszkodzić żywym ludziom. Dobrzy umierają jako pierwsi na tym świecie, reszta która potrafi się obronić to zazwyczaj mordercza, pasożytnicza banda. Wszak pasożytów - na tym świecie Stwórcy, o owadzich formach, jest najwięcej. Jak na dole, tak na górze. A o zdrowie niektórych pasożytów, w kościołach nakazuje się modlić.
Pasożytów, duchowych, nie należy spożywać. Choć niektóre szkoły magii zalecają zjadanie pochłaniającego bytu. Cóż, jeśli da się komuś robaka który nauczył się wyjść z labiryntu, to może też z niego wyjdzie, ale nie jest powiedziane że nie nabierze innych cech czy formy, czasem nawet ze "skrzydełkami". Owadzimi skrzydełkami. I rozumkiem śpiewających cykad powtarzających wciąż tę samą frazę. Nadmienię, że leczenie metodą Belzebuba czyli czerwiami, larwami astralnymi wyżerającymi chorą psychikę nie jest moją specjalnością, choć zapewne niektórzy mają w tym swoiste sukcesy. Oskarżanie o wykorzystywanie jej przez Jezusa uważam za co najmniej nieporozumienie i brak elementarnego pojęcia na temat metod leczenia przez Belzebuba przez kapłanów Żydowskich dwa tysiące lat temu.
Naprawdę czuję się obrażony. Codziennie obraża się moje uczucia religijne. Uczucia religijne związane z nazywaniem bandy nie potrafiącej ze zrozumieniem czytać ewangelii uczniami Chrystusa. Czytania ze zrozumieniem i poddawaniem się żądaniom Jezusa.
Urzędasy Konstantyna od samego początku nie miały nic wspólnego z chrześcijaństwem, które podstawy życia społecznego zostały zapomniane po wybiciu większości uświadomionych członków wcześniej istniejących wspólnot, przez cesarskich władyków - poprzedników Konstantyna. Codziennie obraża się moje uczucia religijne nazywając arcykapłana niepokalanej Jezusem dziewicy "ojcem świętym".
Jakby nie było jasne że jedyny Ojciec dla chrześcijanina to Bóg, a ktoś kto uważa inaczej jest tylko podającym się za chrześcijanina kultystą innej religii nie mającym bladego pojęcia o tym kto jest, a kto nie jest "świętym ojcem" - ale skoro uczą tego przedstawiciele urzędasów Konstantyna odwołujących się do tradycji a nie do słów Jezusa to czemuż mam się dziwić.
Nie żebym ja uważał się za chrześcijanina - dla mnie ojcem jest mój rodzony ojciec, a Stwórca - Allah - kimś kto pokazał całej rodzinie człowieka palec i stwierdził "wynocha z raju", "rządźcie się sami". No i można uznać że jest jedynym świętym dzięki tej wolnej woli i prawu do rządzenia ziemią dla ludzi, w przeciwieństwie do wielu pseudochrześcijan których niedouczone i wiernopoddańcze klechy nazywały świętymi a byli przeciwni podstawowej zasadzie - wolności, czy prawu do samostanowienia.
Jednakowoż obraża się moje uczucia religijne związane z historyczną prawdą o Jezusie ignorując pedofilów wśród kleru, kleru watykańskiego mającego jako jedyne państwo europejskie zasady sprzyjające pedofilii. Obraża mnie świadomość że z moich pieniędzy - moich podatków - jakiś klecha wydaje rozpustną [hetero/bi/homo]seksualną orgię dla swoich totumfackich, a potem idzie do ludzi i każe im się modlić za jej uczestników. Obraża się moje uczucia. A na dodatek okrada. Ja nie mam zamiaru płacić na organizację tego stada, które, gdyby jej członkowie byli chrześcijanami nigdy nie miałoby prawa posiadać na własność żadnego majątku. Poza dozwolonym ewangelicznie.
No i co?
I nic.
Nie ma piorunów.
No może czasem. Z ładną burzą.
Wymagającej specyficznej irytacji.
A ludzie mimo że są inni to nadal tacy sami - ot taka rzeka, niby kamienie co roku w tym samym miejscu inne ale ogólnie ten odcinek jej biegu się nie zmienił.
Mam głowę pełną paprochów, których nie potrafię z niej wyciągnąć.
Wegetuję, uśmiecham się i trwam.
W pustce psychicznej starości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz