czwartek, 4 kwietnia 2013

Fallout

...i przyjdzie jak złodziej.
Za nic mając prawo cudzej własności.
Oddając się pod czyjąś opiekę np. w czasie modlitwy, oddawanie hołdu konkretnemu bytowi, duchowi, wiąże się z pewną kwestią poddaństwa. Otóż ten kto oddaje swoją wolę danemu bytowi staje się nieświadomym narzędziem, wierzącym że jest się wolnym. Narzędziem, który kierunkuje określone postawy, podsuwa ludzi którzy mają być spotkani, a czasem nawet wtrąca się świadomie przy nieświadomości tego osoby która jest pod wpływem - danego bytu. Zmieniających formę. W istocie swej nie zmieniających się od wieków.
Jeśli ktoś w nie nie wierzy staje się dręczonym człowiekiem przez istniejące w obrębie obszaru w którym działa dany byt sprzeczności wiary, potrzeb, nienawiści i miłości działające na jednostki które oddają mu hołd lub z jakiegoś powodu są przeciwne - nieważne co robią, ważne że punktem wokół którego krążą myśli jest własnie określony byt.
Charakterystyczne w osobach będących pod wpływem danego bytu, "bóstwa", czy "egregora" względnie "babilońskiej niepokalanej Jezusem dziewicy" jest to, że więcej czasu poświęcają Stwórcy - czyli elementom stricte naukowego podejścia do dzieła stworzenia i zasad jakimi się kieruje [to co się wie i co można sprawdzić], a bardziej nastawiają się na mity związane z określonymi czczonymi formami i efektami wtórnymi związków w obrębie obejmowanych przez działania "bytu" małych sieci międzyludzkich.
Wyparcie się bytu nie oznacza że byt wypiera się nas i możliwe że najpierw łagodnie, a z czasem coraz silniej pragnie byśmy pozostali w obszarze jego egzystencji - obszarze nazwijmy to szeolu w którym istnieją inne powiązane świadomości żywych oraz zapamiętane istnienia zmarłych osób. Ucieczka z obszaru wpływu czasem może się wydawać pozorna, a czasem w efekcie może dać tylko rzeczywistą śmierć, uwolnienie się od możliwych cyklów śmierci i nibynarodzin, gdy byt lub uwiązane w ramach szeolu pseudobyty programują nowe, żywe jednostki - dzieci, komplikując co najwyżej pewne obszary świadomości. To jak podchodzi dany obszar do kar i nagród wtórnie wpływa na życie istot pod jego wpływem. Czasem i do 7 pokolenia - i później - jeśli nie zostanie się uwolnionym spod określonego wpływu szeolu.
Pozbawione formy świadomości, potrafiące ją kształtować lub tworzyć iluzję formy w cudzych świadomościach same są swoistymi więźniami szeolu - obszaru oddziaływań określonego bytu, "egregora", "bóstwa". Obszary te nakładają się na siebie i stąd dla każdego można by wyróżnić zbiory Szeol' [prim] jako pochodne każdego podobnego istnienia związanego z kultem określonych jednostek. Ot taka matematyka w ezoteryce.
Na ile Budda wykreował swój szeol, na ile zrobił to Jezus lub Sai-Baba? Na ile wykreowali je ich poprzednicy? Cóż - ci którzy twierdzą "uwierzcie w moje królestwo" zazwyczaj mają na myśli drobny fragmencik rzeczywistości. Rzeczywistości świata Boga i stworzenia w którym istnieje też tylko element wspólny wszystkich tych metod. Rozróżnienie zatem co jest tu boskie a co cesarskie, lub inaczej mówiąc królewskie w każdej pochodnej szeolu raczej prowadzi do zrozumienia na czym polega błąd i jednocześnie efekt wtórny przywiązania się do swojej wizji percepcji i formy wyznawanego świata rzeczywistości.
Zapewne nie zrozumiecie moi drodzy czytelnicy o co mi chodzi. Zdecydowana większość z was ma wszak przy sobie świadomości które działają w obrębie wyznawanych przez was bytów. Niezależnie czy są to wyznawane byty stricte osobowe czy też są to określone idee [choć idee przynajmniej nie są obrazem które ktoś czci] to tworzą obszary które oddziałują wtórnie właśnie na was. W każdej chwili waszego istnienia. Jeśli nie są osobowe to macie szczęście, osobowe świadomości czasem bywają aż nadto pasożytnicze. Choć jak twierdzą niektórzy - póki istnieje ich obraz póty "żyją", w końcu dla niektórych pozostanie tylko wyobrażenie na ich temat co wszak wtórnie jest w stanie wpłynąć na nie same.
Czy budda uciekł od swojego pałacu i wrócił jako świadomość w cudzym ciele, a przez to wciąż i wciąż był zmieniany przez to co zmieniał? Jak był zmieniany przez świadomości cudzego Szeolu? Jak zmieniało się królestwo Buddy w tym czasie? A może powinienem napisać - Jezusa - ucznia? Czasem naprawdę żeby się uwolnić trzeba umrzeć. Choć - im bardziej jest się pamiętanym tym mniejsze są na to szanse. I od kary wymierzanej w pamięci Szeolu. Karze mitów, wciąż i wciąż wtaczanego kamienia na szczyt, karze odrastającej wątroby po przybiciu do skały. A czasem do krzyża.
Ot taka demoniszcza złośliwość robienia ze swoich ofiar jeszcze większych ofiar - no jeśli uwierzą. Dlatego Jezusa należy ściągać z krzyża kiedy się da. I niszczyć to na czym umieścił go kler swoimi wyrokami. Należy pamiętać że to nie był malusieńki Jezus czy Jezus mordowany na oczach tłumu który podobno go wielbił do następnej atrakcji i sztuczki jaką miał pokazać, a to, że Jezus naprawdę nie znosił uczonego w piśmie kleru i walczył z nim słowem. I takiego właśnie dorosłego, niesamowicie wkurwiającego kler, należy go zapamiętać. Jeśli w tym smutnym Szeolu wykreowanym przez kler który ukląkł przed zaleceniami Konstantyna nie ma być co roku mordowany a potem umieszczany na krzyżu i cierpieć w swej smutnej świadomości uwięzionego bytu, który był uczniem i nie do końca zrozumiał o co w tym wszystkim chodzi.
Nie żebym ja to zrozumiał - to w końcu tylko imaginacyjna hipoteza - poza tym że właściwie większość z moich drogich czytelników ma głęboko w dupie czy to co piszę to prawda czy nie. Tyle to już zrozumiałem lata temu. A wy?
Ile czasu dajecie Sai-Babie aż się stoczy w swej iluzji prawa do przejmowania ciał i inkarnacji a wraz z nią prawdy nauk które przekazywał? Zmieniania się w pasożyta małych dziecięcych świadomości, który czasem jest tak przekarmiony że rozpada się na kilka części? A z drugiej strony - kto ma nauczać? Uwolnić się i dać spokój swojej iluzji pałacu czy trwać w uśmiechu i tracić świadomość swoich własnych nauk wraz z kolejnymi pokoleniami wyznawców i mitów na własny temat? Mitów... Nie prawdy.
Okruch skały jest twardy, mały i sprawia ból, ale jest znacznie prawdziwszy dla małża niż kolorowa wydzielina chorego mięczaka wokół niej. I czasem pozostaje właśnie ta bolesna świadomość świata, w której szuka się usprawiedliwienia dlaczego tak jest jak jest - czy to za pomocą mitów, czasem kłamstw by uwierzyć że jest lepiej niż jest.
A jest smrodliwie.
Ilość świątyń nie zmienia fałszu wykładanych w nich nauk.
Ilość głosów oddanych na polityków nie świadczy o ich uczciwości.
Ilość...
"Prowadź nas mistrzu Rahlu.
Nauczaj nas mistrzu Rahlu.
Chroń nas, mistrzu Rahlu.
Rozkwitamy w Twojej chwale.
Osłania nas Twoje miłosierdzie.
Twoja mądrość przerasta nasze zrozumienie.
Żyjemy tylko po to, by Ci służyć.
Nasze życie należy do Ciebie."

T.Goodkind - "Miecz Prawdy"
Niektórzy wierzą w mistrzów - skończonych, którzy już wiedzą wszystko co najmniej z danej dziedziny. A i tak kończy się na tym że okazują się albo uczniami albo wielbicielami swoich tytułów i wiary w to, że są określani prawdziwie przez innych - albo uczniów albo wielbicieli. Tao w tym jak rozpoznać w czym można zaufać drugiej osobie.
Jak służyć "mistrzowi Rahlowi"? Zadając podchwytliwe pytania. Kierując się prawdą prowadzić go ku zrozumieniu. Ot jak Jezus faryzeuszy. Choć ich zrozumienie doprowadziło do jego śmierci.
Jakie zrozumienie widzicie moi drodzy czytelnicy wśród współczesnego sobie kleru wszech możliwych panujących u was religii? Nie tych na drugim końcu świata, ale tuż obok was.
No i co sądzicie?
A może...
No i co [przecinek] sądzicie?
Wypowiedzi zapisanej przeszłości.
Aha. Imperialistom na czele Korei Północnej mówię stanowcze nie - podobnie jak względem ich adwersarzy. Nepotyzm to nie jest cecha komunizmu.
Dyktatorzy nigdy nie byli i nie będą komunistami. W imię idei komunizmu zawsze go niszczą przez brak zrozumienia, że jeśli kogoś usiłuje się zmusić do bycia kim nie jest - siłą lub podstępem - zazwyczaj nie tworzy nowego komunisty z takiej osoby a tylko kogoś uprzedzonego do osoby która te metody stosuje i jej wyobrażenia na temat komunizmu. Albo innego systemu politycznego który reprezentuje. Systemy z dynastiami władców z komunizmem nigdy nie miały nic wspólnego. I choć chciwi i chytrzy zawsze będą z oddaniem patrzeć w stronę zachodu, a osoby myślące o duchowości (nie piszę że dobrze myślące :]) na wschód to nie zmieni tego że problemy które nie są rozwiązywane natychmiast z czasem narastają do postaci milionów ton plastiku w oceanach. Gór śmieci i odpadów. Kloak cywilizacji.
Naprawdę nie rozumiem wielbicieli Fallouta i wielbicieli innych postapokaliptycznych wizji światów. Czy naprawdę tak lubią zimę postnuklearną?
Za oknami jakby zamarzało piekło, a niektórzy nadal by uważali że fallouty są super - gdy taka zima może ciągnąć się latami. Niektórzy zaś drażniliby dyktatorów myśląc że ekonomia powstrzyma ich przed czymkolwiek. Jakby nie rozumieli że dla dyktatora nie liczy się nic poza osobistymi urazami do świata i taki jest w stanie wykorzystać cały naród by okazać swą imaginacyjną wyższość nad przeciwnikiem. Choć, póki zasięg dotyczy bliższych niż dalszych okolic, wtedy drażni się takiego by mieć gdzie wykorzystać potencjał swojego własnego lobby zbrojeniowego. Prymitywny umysł dynastycznego dyktatora to nie umysł filozofa - komunisty. O nie. Taki to gdy wskaże się błędy będzie skazywać na stosy, czasem nuklearne, najmniej winnych całej sytuacji - tylko po to by komuś dopiec. Prymitywniejsze są tylko umysły ekonomistów - lobbystów - wierzących w to, że można wygrać w przypadku nuklearnego skażenia i stuletniej zimy gdy ktoś wykorzysta te kilkadziesiąt tysięcy wirówek do wzbogacania uranu w celach innych niż "pokojowe".
A właśnie, 3 sezon "Gry o tron" się zaczął.
Obszar w którym funkcjonują demoniszcza podające się za Elohim pełne są głosików sędziów oceniających za wypowiadane słowa (i nie tylko). Istnieją wierne swej wierze i wraz z czasem przez niektóre obszary Szeolu zastępowane nowymi. Z czasem przekształcające się w inną formę. Czasem odwołujące się do określonego wzorca zachowanego w kamieniu. Metamorfoz kształtujących świadomość zamkniętych wzorem określonych struktur.
Ciekawe co by na tę obecną sytuację geopolityczną powiedzieli Starkowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz