sobota, 13 kwietnia 2013

Gest

Jadąc dziś autobusem na zajęcia zauważyłem ludzi którzy, gdy autobus przejeżdżał obok budowli nazywanej kościołem, czynili pewien charakterystyczny gest.
Według Jezusa ciało jest świątynią. Nie żebym oczekiwał żeby np. na widok mojego ciała ktoś miał czynić podobne gesty. Wszak nie o to chodzi. Chodzi o to by szanować zarówno swoją jak i innych świątynie. Nie walić w nie kamieniami jak popadnie, nie rujnować jej murów nadmiarowymi, tandetnymi, dodatkami no i nie doprowadzać do ruiny jej ołtarza na którym pod wpływem różnych toksyn zamiast normalnego "płomienia" pojawiają się wypalające na zawsze pewne obszary świątyni ogniska zapalne. Oj, wszak wśród chrześcijan to ciało jest świątynią a nie jakaś budowla do której chodzi się obwieszonym złotem niczym jakaś rzymianka czy członek rodziny cesarza obserwować pożeranie na arenie przez dzikie zwierzęta chrześcijan - komunistów.
A'propos dzikich zwierząt - pamiętacie tego gościa ze ST który jak go dzieci ośmieszały i wyzywały przeklął je tak, że z lasu wypadły dzikie zwierzęta i je pożarły? To podobno był jakiś "święty". No ale jak rozumiecie - klątwy i uroki prowadzące do śmierci czy kalectwa nie dyskwalifikowały dla wielu korzystających z nich osób z grona świętych. Wyobrażacie sobie raj z tego typu osobami?
Z mojego punktu widzenia, jak już pisałem kiedyś wcześniej - świętych po prostu nie ma. Co najwyżej są wierzący w pewien model świętości. Najwyraźniej zmieniający się z czasem. W każdym razie przy osobach w rodzaju Piotra - ucznia Jezusa - należy pamiętać by nie latać zbyt wysoko, bo ich klątwa jest w stanie wywołać śmiertelny upadek. Z wysokości. Jak podobno przekonał się o tym niejaki gnostyk - Szymon. A do takich klątw to wszak nie trzeba żadnych spisków, tylko - jak pokazuje Stary Testament - osobista uraza.
Oczywiście w dzisiejszych czasach latających wielbicieli morderców ciężarnych kobiet to w tym naszym kraju jest jakby mniej, no ale niektórzy nadal nie rozumieją czym wg Jezusa jest świątynia a czym budowla - miejsce spotkań. No chyba że ktoś sobie zaanektował cudze wierzenia i nazwał to czymś co nigdy nie było chrześcijańskie, na polecenie pewnego cesarza dla którego wartości chrześcijańskie były obce do samej śmierci.
BTW czy ktoś pamięta te słodkie kupidynki doprowadzające do śmierci populację Sodomy i Gomory? No ileż można oczekiwać po istotach wzywanych tzw. "enochiańskimi przywołaniami"... a wystarczy działać zgodnie z prawdą, a nie jak uczą niektóre sekty podające się a to za satanistyczne, a to za chrześcijańskie
Zresztą... Miało być o linku do artykułu w którym podobno Franciszek zaczyna otwierać drzwi zniesieniu celibatu, który sam w sobie jest antychrześcijańskim pomysłem jeśli jest wprowadzany przymusowo. A w zasadzie o komentarzu do artykułu podnoszącego temat dziedziczenia.
We wspólnocie chrześcijańskiej nie było własności stricte prywatnej wielkiej na tyle, by było co dziedziczyć. Czyli problemu z dziedziczeniem nigdy nie było. Jeśli tyczyło się to chrześcijan a nie łasych na dochody pociotków kolejnego udającego chrześcijanina biskupa.
Ot i tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz