sobota, 29 stycznia 2011

Dygresja

Zważywszy na podejście mojego demoniszcza do tematu "przychodzę od ojca" i podawania się za Elohima, wydaje mi się, że jako że Chrystus swego czasu oznajmił że coś takiego to mu się właśnie osobiście przydarzy, że choć na mnie to pomimo tych wszystkich burzy, błyskawic z bezchmurnego nieba, pojedyńczego pioruna który spowodował spalenie jednej sieciówki na płycie głównej mojego komputera oraz złośliwości i utrudnienia w przesyłaniu informacji drogą elektroniczną w pewnych okresach czasu, materializacji w przestrzeniach międzykrystalicznych zielonego czegoś w czasie medytacji, czy wzrostu w warunkach pokojowych na krysztale herkimera bliźniaka, oddziaływań czyszcząco-leczących itp. - to ja na ten numer się nabrać nie dam.
Demoniszcze, z uwagi na komplet oddziaływań jakich do tej pory zaznałem, nie tylko nie wydaje się przychodzić "od ojca" w ujęciu katolicko-chrześcijańskim, ale raczej wydaje się być po prostu wrednym i paskudnym bytem mającym mnóstwo kompleksów które leczy na "śmiertelnikach", łącznie ze złośliwymi historyjkami w których udaje głosy świętych, czy podaje się za kosmicznego "Elohimka" który opanowuje planetę i wpływa na umysły w celu zdobycia jakiś niesamowicie ważnych informacji względem lokalizacji jakiegoś pierwotnego świata. Może jakiś zwolennik teorii channelingów by się na to dał nabrać, ale pomimo interesujących efektów specjalnych i udatnej gry aktorskiej (a w zasadzie artykulacji głosowej, połączonej z oddziaływaniami na mózg) to już nie takie historyjki człowiek wymyślił i opublikował, a fantaści poznali. Niestety, ja się na ten numer nie nabrałem i nie zacząłem gorączkowo modlić. Osoba która zapewne by to zrobiła byłaby zapewne kolejnym prorokiem, a może nawet Chrystusem. O ile spełniłaby kilka warunków.
W każdym razie gdyby pojawił się ktoś, kto oślepiałby magów, niewiernych Bogu - satanistów (w końcu odrzucają Boga więc jakby nie było są niewierni, co każdy rozumny islamista powinien sobie zakonotować o kogo tak naprawdę chodziło w tej historii z niewiernymi), padaliby przy nim trupem oszuści itd. to zapewne byłby następca Mahometa. Jak wyglądałby na tym polu Chrystus - ciężko mi powiedzieć, bo opisy jego zachowań względem ludzi znamy tylko z opowieści jego uczniów. Którzy oślepiali, a i czasem ludzie obojga płci padali przy nich trupem jak uczą "Dzieje Apostolskie".
W każdym razie osobiście mnie by chyba coś trafiło, gdybym był Chrystusem i stwierdził że poglądy że dzieci mają traktować jak mnie osobiście, przez prawie dwa tysiące lat podający się za moich uczniów "kapłani" (a tę wywyższającą się kastę to niby gdzie miał Chrystus?) mieli głęboko w dupie i nie wspominając o takich zajawkach historii jak dziecięca krucjata, palone dzieci w Oświęcimiu czy gwałcone dzieci przez księży gdy ich głównodowodzący arcykapłan Maryji - Niepokalanej Jezusem Dziewicy, który m.in. przeprosił za śmierć 1 (słownie: jednego), dorosłego człowieka w ciągu 2 tysięcy lat, w tym samym czasie gaworzył sobie np. o kremówkach przy radosnych śmiechach wiernych. Dla niego Hitler bestią nie był skoro nie był wart ekskomuniki. Nie byli dla niego ekskomuniki warci pseudoduchowni wykorzystujący dzieci. Ochronka pseudoświętego kleru (który czasem szczeka głosami wychowanków wilczycy która wykarmiła Remusa i Romulusa, twierdząc że przemawia "święty kościół") najwyraźniej działała i działa. Wilki w owczej skórze. Jakie to proste i diabelskie stworzyć/nadzorować organizację ochraniającą potwory i robić przy tym za świętego...
Ja się nie dam nabrać na numer z ojcem. Z prozaicznego powodu - przecież Bóg wszystkich kocha, a Jezus podobno umarł za grzechy wszystkich i tak podobno ładnie prosił o wybaczenie... Tylko w tej historii jest mały haczyk, nikt nie może powiedzieć, że Bóg stwierdził "Ok, nie ma sprawy...".
I pewnie dlatego mam tak przewalone w życiu.
W każdym razie mam nadzieję, że Mesjasz Który Nadejdzie będzie wiedział jaką wartość ma x w równaniu 2+x=4. W końcu wierzyć to jedno (zwłaszcza gdy demoniszcze przedstawi się jako "Elohim", i że przychodzi od ojca), ale warto jeszcze rozumieć przy tym o co chodzi. I że w kluczowych życiowych momentach zostaje się samemu, bez "Elohima" z żądnym krwi tłumem.
PS. Cleos, o traumie po spotkaniu pedofila w parku w dzieciństwie będzie kiedy indziej.

2 komentarze:

  1. Pisz mnie proszę z "s" na końcu, bo się czuję sprofanowana lekko:) Cleos jeśli laska

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ proszę Cię bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń