poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Woda

Medytacja z kremową bryłką soli kamiennej dała tyle że pył odczuwalny do tej pory zamienił się w nieco bardziej "płynną" warstwę pod skórą. Prawdopodobnie efekt zetknięcia się pola elektromagnetycznego człowieka z solą wywołał wytrącenie się jonów które z kolei po "zetknięciu" z pyłem powoduje wzajemne odpychanie i "płynięcie" w organizmie. U zdrowego człowieka zapewne skutkowałoby to bezproblemowym wyjściem przez pory skóry zawiesiny. Ja, niestety mam je raczej zapchane - jak będę miał okazję muszę kupić kwiat lipy lub czarny bez do zaparzeń. Może to coś pomoże w kwestii wypacania z organizmu. Niejako otwarcie porów i "dotlenienie" skóry odczułem po spożyciu MMS, możliwe że to też korzystnie podziała w kwestii wywalenia z organizmu niechcianych zanieczyszczeń.
Nawiasem mówiąc taki był to paskudnie działa na wolę i decydowanie o sobie. Człowiek po prostu się stacza, a wszelkie sposoby pozbycia się go zaczynają krążyć w obrębie "myślenia magicznego". Eksperymenty z demoniszczami i poznawanie różnych "magicznych" zapachów może skutkować tym co u Aleistera Crowleya. Totalnym upadkiem, w nieświadomości powodu dla którego to się dokonuje - niestety te mniej lub bardziej śmierdzące pyły o których pisał w związku z "demonami" działają wybitnie paraliżująco na tkankę nerwową, powodując stopniową, nieświadomą, bezbolesną degradację do momentu działania podstawowych instynktów i popędów.
Wczoraj medytowałem przy szantach z dwudziestościanem foremnym z kryształu górskiego wyobrażając sobie opływające mnie fale, morze i ocean w różnych sytuacjach. Energetycznie zrobiło mi się bardziej "wilgotno" w obrębie ciała - coś jakby trochę się też rozwodniło. Dwa razy przysnąłem w trakcie medytowania, jak mi się wydaje ze zmęczenia związanego z utrzymywaniem pozytywnego nastawienia połączonego z ciągłym bólem ("uciskami" w rejonie czaszki).
Pozytywnym elementem jest to że coś mi się śniło (w ciemnoszarych brawach ale zawsze) i to pamiętam, gorzej że można by to zaklasyfikować jako koszmar. Tzn, m.in. robaki, dosyć długie wyłażące mi z porów skóry, czy czarne oślizłe przypominające pijawki "cosie" w arteriach które sobie wydłubywałem. W końcówce pojawiło się demoniszcze ze swoim głosikiem, a ja stwierdziłem że wykorzystam swój umysł do przeprowadzenia rytuału Ashkente z użyciem kilku zwęglonych patyczków i kropli krwi szczura (poniekąd swojej) i z przypomnieniem sobie imienia Azrael, Pojawił się smutny szkielet którego chwyciłem za łapkę po czym otoczyło mnie trochę niebieskich elektrycznych wyładowań, a ja wstałem z łózka i podłączyłem końcówkę do klepsydry w drugim pokoju, otoczonej przez kryształy (2 górskie i dymne naprzemiennie, z czubkami do wewnątrz okręgu, oraz przez bryły odpowiadające żywiołom z kryształu górskiego. Demoniszcze na razie siedzi cicho, a co pewien czas przypominają mi się otaczające rozbłyski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz