czwartek, 16 lutego 2012

Bałwany

Gdy uświadomisz sobie na ile własne przyzwyczajenia i wiara w prawdy są tylko arymanicznymi iluzjami automatów, gdy idee w które wierzysz okażą się tylko lucyferycznym mirażem utopijnych formuł na życie i zapytasz "kim jest człowiek?" co będziesz mógł odpowiedzieć mój drogi czytelniku?
Czy wyobrażałeś sobie kiedyś kopulujące postacie? Czy byłeś nauczony wierzyć, że to sprawka diabła i przekształcałeś to w formę czegoś zupełnie innego - na przykład rogatej postaci? Czy problem pozostawał a zmieniała się tylko forma wyobrażeń?
Ja mam tylko kamienie. Formy czegoś czym wcześniej nie były, ale zawierające właśnie ten ładunek, który niektórzy nadawali sile sprawczej formy, w której treści kryły się ich własne wyobrażenia na temat tego co widzą. Siła sprawcza bałwanów - jakiej by nie miały formy - wszak oddziałuje, choćby tylko na umysł osoby fałszującej swoje własne "ja". Cóż. Mam tylko kamienie z których kiedyś pewnie budowałbym na rzece konstrukcje dla chomika, który najpewniej najchętniej znalazłby się gdzieś indziej. Obłe kamienie obmywane przez wodę, oczyszczającą w podświadomości to czym były na początku - zanim nadałem im tę formę. Czym są w istocie? Czasem da się tylko wyczuć treść jaką pierwotnie stanowiły.
Małe bałwanki. Jak utrwalone obrazy w świadomości. Jak posążki utrzymujące stan pola. Oddalające od oświecenia i jednocześnie pozwalające zrozumieć, że jednak niektórym są potrzebne. Bałwanki buddy łamiące pierwsze przykazanie - podobnie jak obrazy Maryi i wszelkie krucyfiksy z postacią zadręczonego człowieka na nim.
Mój drogi "Arturze" każde twe wspomnienie, otoczenie, myśl jesteś w stanie przekształcić w swoim królestwie świadomości - Malkuth - w kamień - nadać mu tąką formę. I nie rzucaj nim w kogoś. Nie warto - może okazać że stracisz akurat najbardziej interesujący puzel z całej własnej osobowości. Może wygląda na pierwszy rzut oka nieciekawie - ale czasem wystarczy go obmyć, a czasem transformować w to czym być powinien. Kamieniem konstruktu własnego ego.
Jeśli zamienisz kogoś w swym umyśle w posąg, pamiętaj - staniesz się jedyną żywą osobą którą znasz, a otoczenie wokół - stanie się, cóż... drętwe. Nie dlatego że takie jest - ale dlatego, że dla ciebie będzie zawsze takie jak twoje własne królestwo. I unikaj ciemności, to ci własnie radzę - bo przestaną cię dostrzegać i zostaniesz sam na ruinach siebie okrytymi mrokiem. Z arymanicznymi przyzwyczajeniami i powtarzalnością swoich uczynków i lucyferyczną iluzją, że tego właśnie chcesz. A ty, mój drogi "Arturze"... okażesz się tylko przecinkiem dla większości otaczających cię ludzi, bez treści, bez znaczenia, bez konstruktywnego wpływu na życie swoje i innych. Bez własnego ego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz