środa, 22 lutego 2012

Idole

Krokodyl
...i pomyśleć że Fran - pozdrawiam ;-* - nazwała mnie Krokodylem - a to wszak swego czasu było święte zwierzę (w Egipcie) - choć gad.
Teza: idole, jako obiekt kultu mogą jawić się na płaszczyźnie fizycznej lub mentalnej z formą lub bez, ożywioną lub stałą. Istnieją dzięki regułom które istnieją w świecie Stwórcy oraz oddziałują na swoich "wyznawców" na zasadzie wzajemności. Bóg, jawi się tu jako istota która nadała reguły wszystkiemu, natomiast istoty podające się za bogów kreują reguły tylko w obrębie swoich własnych wyobrażeń, względnie tych którzy nie rozumieją ogólnych zasad i działają tylko w oparciu o jednostkowe źródła. Często omylne i wierzące w swoją wizję na temat Boga lub rzeczywistości, co bywa problematyczne, jeśli ich błędy są później powielane, zwłaszcza przez istoty będące pod ich wpływem.
Idol, na płaszczyźnie mentalnej (w moim rozumieniu - wyobraźni) nazywany bywa myślokształtem, a czasem serwitorem. Do jego utworzenia potrzebny jest punkt koncentracji (ku temu mają służyć wszelkie magiczne treningi koncentracji i skupienia). Takim "punktem", w najprostszym przypadku jest obraz - pomijając czy jest to obraz 2, 3, 4 - czy więcej wymiarowy (tworząc bardziej skomplikowane idole (zwane w tym wypadku często serwitorami) można sobie czasem napytać biedy, zwłaszcza, jeśli nie rozumie się podstawowych zasad na jakich funkcjonują), któremu przez jakiś czas nadaje się określone cechy, które są utrwalane w pamięci osoby "wyznającej" określonego idola wraz z określonym ładunkiem energetycznym, a więc masą w obszarze świadomości "wyznawcy", który zazwyczaj znajduje się również w obrębie sieci powiązań między organizmami żywymi (o której to wspominałem jakiś czas temu), co pozwala w ogólnych warunkach na wymianę między organizmami rzeczonych "idoli", lub ich wpływu (odtwarzanego przez siebie zarejestrowanego i utrwalonego czynnika). Nadawanie cech odbywa się tu poprzez zapamiętanie wzorca określonego układu czynników (pola elektromagnetycznego - utrwalenie poprzez koncentrację na myśli lub zbiorze myśli, nadającym idolowi określoną sekwencję częstotliwości fal mózgowych a zarazem znaczeń utrwalanej formie). Wyznawca nie musi być świadomy tego co robi, ba, zazwyczaj nie jest, tworząc nawyki, przyzwyczajenia, schematy.
Formą idola w rzymiaństwie i pokrewnych jest np. postać Chrystusa, czy krucyfiks, utrwalony schemat na temat jego historii uwiązany z określoną formą. Przy czym tak naprawdę szczerymi wyznawcami tej formy idola w obecnych czasach jest niezbyt wiele osób. Ojciec Pio np. szczerze wierzył w to, czego się nauczył o Chrystusie i stworzył w swym umyśle idola - Chrystusa, cierpiącego, stygmatyka, kochającego i uzdrawiającego. Gdybyż więcej osób wśród kapłanów tyle energii włożyło w pełną wersję swoich własnych przekazów określających AEmeth swojego wyznania, co On, byłoby prawdopodobnie zarówno więcej stygmatyków jak i uzdrowicieli. Przy czym - tu nie wystarczy wierzyć i oczekiwać tego typu skutków - tu trzeba wierzyć w to co samemu uznało się za świętą prawdę. Sporo osób wierzy w idola Chrystusa - kochającą figurkę, poznać ich można po szczególnych uśmiechach i często totalnym niezrozumieniu reguł świata Boga w którym istnieją. Dla nich - Jezus ich kocha i osłania, co w zasadzie robi za nich ich idol. Idolem w lamaiźmie jest Budda. Konkretnie - wyobrażona forma Buddy, której poświęca się czas w trakcie mantrowań i "programowania" idola określonymi założeniami - powtarzająca się sekwencją, mającą później oddziaływać na osobę, która w swym umyśle utworzyła, lub podłączyła się do cudzego idola, poprzez sieć między królestwami świadomości. Budda jako idol nie doprowadza do oświecenia, ale pełni często funkcje podobne idolowi Jezusa.
A gdzie tu jest Bóg? Założenia AEmeth biblii są proste - nie oddawać hołdu idolom. Poniekąd idolom materialnym - posążkom itp. (które również da się "zaprogramować" na określone sekwencje - oraz przeprogramować, czasem na coś wręcz przeciwnego, dlatego lepiej trzymać się tego, co samemu ma się w głowie i umieć nad tym panować, zanim zacznie się myśleć o kulcie posągów czy obrazów z dzieciątkami). Dosyć proste wydają się reguły dotyczące np. czarownic oddających w swych umysłach hołd idolom którym nadano cechy zdecydowanie negatywne, a które mają wszak współpracować z daną wiedźmą. Problemem jest jeśli takie "idole" istnieją w sieci wszystkich osób, bo pomijając już pseudoświadome x-wymiarowe idole które rozumieją czasem więcej niż biedne dzieciaki uważające się za wielkich magów, dosyć proste wydają się reguły tyczące się np. homoseksualistów z ich idolami przyzwyczajeń i nawyków. Oczywiście to wszystko w ramach szczególnego przypadku zestawu przyjętych reguł, od których poznania odciągają wszelkie byty przekazujące nakazy i zakazy, czasem specyficzne i sprzeczne z 10 przekazaniami, w różnych religiach, mając zapewne zrozumienie, że każda istota każdą technologię i zasadę jest w stanie wykorzystać do zabawy. Czasem zabawy życiem innych istot, co zwykle prowadzi do opłakanych skutków. Podobnie jest z idolami i tymi wszystkimi "złotymi" i "srebrnymi" erami Metamorfoz.
Bóg, poznawalny jako HVIH (chawajach - istnienie) - jest wszak poznawalny poprzez reguły dotyczące wszystkich i wszystkiego. To nie szczególne przypadki idoli Chrystusa, Buddy, Śiwy czy choćby rogatego "diabła". Bóg to Allach ale Allach to nie własność Dżibrila i jego poglądów na religię. Allach to nie własność Chrystusa. Allach to nie własność IHVH czy Elohimów itp. bytów i ich poglądów na religię i tego co powinien wiedzieć a czego nie powinien człowiek (oj, aż się jak rajski wąż poczułem ];) ). Bo podejście tego typu bytów to najlepiej by człowiek nie wiedział nic i tylko sobie dupczył, a przy okazji można było się bawić jego życiem i jego nieświadomością - coś jak demoniszcze (któremu czasem tekst nie pasował do sytuacji, w przypadku gdy sytuacja nie była wcześniej przygotowana, a tylko była wynikiem rzeczywistej improwizacji).
Moi drodzy czytelnicy - przebudźcie się. To nie jest strażnica czy ostatni bastion wiary. To po prostu opis tego, co się robi i wykorzystuje na co dzień, tylko z mniej "magicznymi" opisami.
I z góry uprzedzam - to nie wystarczy chodzić do budowli sakralnych, czy "wierzyć", bo to tylko suche stwierdzanie faktów. Tu trzeba umieć skoncentrować swoją wizję dobra i swojego idola w swoim własnym umyśle by miał określone cechy i poświęcić mu wystarczająco dużo uwagi by faktycznie zaczął oddziaływać, zwłaszcza jeśli nie korzysta się często z jakże zakłamanych cudzych tworów. To czy będzie to "żywa" forma (4+x wymiarowa forma - czyli zmienna w czasie z x wymiarami własnej świadomości w tym nawykami programami i przyzwyczajeniami), która będzie w stanie w sposób (pseudo)świadomy odkształcić się w żywym ciele i pojawić na świecie to już inna kwestia - podobnie jak wyobrażenia - idole matki i ojca, których ma się czcić (przy czym reguł dotyczących różnych osób jest w księgach mądrościowych całkiem sporo, więc z tym kopiowaniem istniejących rodzicieli na przyszłość i w cudzą świadomość to trzeba uważać i nie kopiować wszystkiego jak leci, tylko znając warunki oraz wszystko co wiąże się z podejmowaniem decyzji przez sieci neuronowe - wszak czczenie kogoś kto potrafi się tylko kopiować może okazać się wielce problematyczne na dłuższą metę).
Ale - od czegoś trzeba zacząć. A w końcu demoniszcza i inne takie czasem się odzywają do ludzi, więc od czegoś trzeba zacząć. Np. od koncentracji na punkcie. By przejść do tego, że jeśli Bóg ma wpływ na wszystkie reguły to formy są złudne, a poza tym istnieją tylko idee którym te formy się nadaje... Co niekoniecznie nie jest obarczone błędem. ;)
Tworzenie idola wydaje się proste - koncentracja, nadanie znaczenia, zapamiętanie, utrwalenie.
Czy jednak należy oczekiwać czegoś od wyobrażanego lub programowanego materialnego "idola"? Choćby od "kamyczka szczęścia" noszonego przy sobie? Nie. Z prostego powodu - oczekiwanie zaczyna oddziaływać na osobę która go tworzy, zaczyna się oczekiwać od osób które go utworzyły tego samego - i w zależności od swoich zdolności lub świadomości robi się to samo co tworzony idol. Dlatego jedyne sensowne metody to takie jak ta o której kiedyś usłyszałem w telewizji - kamyk szczęścia, do którego przywiązywano podziękowanie za każdą szczęśliwą chwilę. Wygląda na to że metoda okazała się skuteczna jeśli chodzi o przyniesienie szczęścia pomysłodawcy, który działał ideą bez oczekiwania, wdzięcznością za szczęście bez wyrachowania.
Idole które są ideami też się zdarzają, ale wtedy określone struktury nie tworzą się w części mózgu związanej z obrazem - tylko z pojęciami. A niektórzy doświadczają powiązania jednego i drugiego (do odczuwania na sobie i przez siebie siły "żywego idola" włącznie). Tak czy inaczej - idole pozostają idolami. A Bóg - tym który te wszystkie reguły, na podstawie których te wszystkie oddziaływania działają - stworzył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz