czwartek, 9 lutego 2012

~Kriss

Jaką "karmę" miały ofiary 11 września? Jaką "karmę" mają zabijane przez rodziców niemowlęta? Czy transakcje "robisz dobry uczynek - polepsza ci się karma" mają jakikolwiek sens jeśli w pobliżu nie ma nikogo kto by "zaliczył" twoje zadanie, albo wyrecytowanie określonej liczby mantr?
Gdzie są ci których obchodzi rozwój duchowy? Ostatnio zagadał taki jeden do mnie na czacie onetu, miły sympatyczny, reklamujący pogadanki w grupie znajomych. Uważa, że jest bogiem - całkiem jak spora ilość uważających się za "rozwiniętych duchowo". Było miło i sympatycznie w czasie pierwszej nieco bardziej zbiorczej rozmowy gdy jasno dałem do zrozumienia że z ichnią tezą iż ofiary są same sobie winne uważam za nie do przyjęcia. Do tego momentu było miło.
Jak z tym jest? Czy winą dziecka jest katowanie go przez rodziców? Czyżby miało złą "karmę"? Czy wmawianie sobie że jest się kimś niekochanym i niepotrzebnym jest winą osoby która sobie to wmawia? Gdzie w tym momencie jest otoczenie? Czy jeśli jakiś byt zacznie wpływać na świadomość osoby to wina tej osoby jeśli się poddaje jeśli nikt wokół nie dostrzega problemu? Czy to też wina "karmy"?
Osobiście idąc drogą zaleceń Gautamy Buddy dotyczącej wszelkich świętych tekstów stwierdzam, że po tych paru tysiącach lat sprawdzania czy karma istnieje czy nie - nie ma czegoś takiego. Jest tylko ocena lokalnych bytów które robią sobie "wybrańców" z ludzi, czasem niszcząc osobowość ludzi, którzy byliby rozumniejsi niż bohateerowie serwisów typu "Pudelek", jeśli akurt nie pasują im do określonego wzorca, lub wręcz przeciwnie jeśli do czegoś pasują to właśnie robi się z nich coś kim nigdy by nie byli gdyby nie wpływ wszelkiej maści "duszków Kacperków".
Karma jako element chrześcijaństwa - nigdy nie istniała bo nie istniała transakcja, coś za coś. Jedyną nagrodą było zmartwychwstanie - i to nie pod postacią reinkarnacji wpychającej cudzą świadomość do ciała zarodka - jedyną karą - śmierć. Karma to element manipulacji, jak każda transakcja w której wybacza się za wielbienie duchów, w której się awansuje lub opada, ale tylko wtedy gdy obserwuje cię jakiś duch i liczy te wszystkie "mantry". A wszak Chrystus coś wspominał by nie chlubić się dobrymi uczynkami oraz wybaczać - bratu. Tysiąc razy. I tylko tyle. W przeciwnym wypadku - żegnaj bo w gminie chrześcijańskiej nie ma dla ciebie miejsca. Są inni na tym świecie którzy za transakcje w rodzaju przebłagalnych modlitw czy ofiar składanych na ręce kapłanów przyjmą cię do siebie. Np. wróć do Żydów, Greków czy innych nacji. W gminie chrześcijańskiej nie ważna była twa narodowość. Ważna byla wiara w Boga i współwierni - równi wobec siebie... przynajmniej w teorii. Wierzący, że wszyscy ludzie są dziećmi pochodzącymi od Adama i Ewy - i są rodziną, bliższą lub dalszą.
Ale, żyjemy w czasach gdy "uduchowieni" mają się bogów, a ofiary gwałtów uważają za winne samym sobie, w czasach gdy pseudochrześcijańscy kapłani wykorzystują seksualnie dzieci i pseudochrześcijanie którzy ich nadzorują pozostawiają ich na tych samych stanowiskach. Informuję że nie uważam za brata żadnego z nich i choćbym miał zostać sam, nie uważam za brata czy siostrę żadnego bytu który spokojnie przygląda się opętanym ludziom, łącznie z wszelkiego typu "aniołkami". Które aniołami czyli posłańcami sensu stricte nie są.
Chrześcijanie? Może Amisze pod pewnymi względami ich przypominają, może małe komuny w których nie wymienia się partnerami seksualnymi ani nie ćpa i nie pije, ale ani obecny kler katolicki, grekokatolicki ani protestancki chrześcijan w sporej części - nawet nie przypomina. Może po prostu błędem jest wiara że jak się komuś przekazuje władzę to ten ktoś będzie na tyle mądry by nie zaprzepaścić szansy jaką się posiada, a może wierzy się że inni będą lepiej wiedzieć niż my co zrobić gdy zmienią się czasy i stan wiedzy. Wiedzy o świecie stworzonym regułami Stwórcy.
Niestety, gdyby tak się przyjrzeć światu to niektórzy woleliby by bobry były rybami, żeby bobrowe pluski bez problemu spożywać w piątki. Które jak rozumiem miały być bezmięsne? Jeśli ktoś jeszcze wierzy, że katolicki kler jest nieomylny, to infomuję, że żaden z papieży uważających się za nieomylnych nie zdementował tego iż bobry bynajmniej rybami nie są. Bo nie są. Oczywiście niektórzy wierzą, że są. Nieomylni w swej wierze, lecz w wiedzy o wierze i o świecie Stwórcy najwyraźniej nie będącymi nieomylnymi. Wiara pozwala czasem na wiarę w smoki. Wiedza zaprzecza możliwości istnienia ziejących ogniem gadów. Czy to znaczy że uważający się za nieomylnych są głupi, czy tylko zamykają oczy na prawdę o tym co ich otacza?
Czy może świadomie, zamiast zająć się malwersacjami w swoim pobliżu wolą machać radośnie z okienka i błogosławić wpatrzone tłumy? Ha, ci którzy faktycznie chcieli coś zrobić dla prawdy i walki dla Chrystusa, wkrótce schodzili z tego świata. Nieomylni w wierze w świętość prawdy. A na ich miejsce stawiano agentów - "Lolków", czy swego czasu członków hitlerjugend, a wcześniej rodziny szlachty i arystokratów noszonych na plecach swej rodziny - wyznawców Boga i mesjanizmu Jezusa Chrystusa którzy uśmiechali się do tłumów, machali do nich, modlili się, a czasem opowiadali dowcipy i nie zrobili nic by ukrócić malwersacje, pedofilię i te śmierdzące siarką i smołą bajoro którym jest Watykan... (A. Może mi się tylko wydaje albo czas teraźniejszy pomylił z przeszłym lub przyszłym.) ...zmienić w coś co nieco bardziej przypomina chrześcijaństwo. Przypomina, bo nie ma co liczyć na to, że struktury mafijne zmienią się z dnia na dzień w pobożnych chrześcijan. Nie mylić tego z pogaństwem praktykowanym przez ludzi Watykanu.
No tak. To ten demoniszczy wpływ. Znowu.
I uważający się za bogów, czasem jeszcze "nieomylni".
Cóż, mogę w końcu pobłogosławić Jana Pawła I, który jako jeden z naprawdę nielicznych wolał rower od lektyki. I faktycznie starał się stosować do nakazu Chystusa.
[o przed chwilą mrygnęło mi coś mrocznego, jakby światło przygasło]
Ludzie nie lubią tych którzy kategorycznie nie zgadzają się z tym, co oni uważają za stałą i niezmienną prawdę. Gdyby prawo karmy było prawem Stwórcy - po cóż byłoby tylu "strażników prawa karmy" jak o niektórych bytach pisze się w książkach o "aniołach". Strażnicy są potrzebni wtedy gdy prawo jest prawem stanowionym a nie istniejącym poza regułami realnego świata fizyki. Prawem wiary w prawo "karmy". W zasady i reguły transakcji. I pomyśleć że jedynie Jezus mówił by wybaczać. A nie tworzyć transakcje przebłagalne. Ale nie każdemu, tylko bratu - rozumiejącego wszelkie podstawy założeń, które odbierały klerowi prawo do zbierania danin, ofiar, uważania że świątynią jest coś innego niż ciało człowieka - brata (lub siostrze) w wierze i przeznaczaniu na nie majątku wspólnoty.
[...Ciekawe kiedyż to usłyszę zgrzytanie zębów bo "biada" to właśnie z "tej drugiej strony" usłyszałem.]
Czy strażnicy "karmy" są potrzebni bo pojawiają się "po drugiej stronie", uważające się za bogów istoty które mają gdzieś prawa człowieka i ich życie, mając na celu tylko wykorzystywanie innych, a o swoich ofiarach myślą, że same są sobie winne?
Osobiście mogę uważać że człowiek stworzony jest na podobieństwo Boga - w swojej wyobraźni mogę stworzyć takie reguły fizyki jakie mi się podobają - ale nie zmieni to faktu że istnieję w świecie w którym pewne reguły istnieją i na nich opiera się całe stworzenie, choćby były to reguły których jeszcze nie znam. Nigdy nie zrobi to ze mnie Boga tworzącego reguły dla całego wszechświata. To każdy ateista by zrozumiał bo opiera się o logikę, a nie o wierzenia.
I jeśli ktoś mi chce udowodnić że jest "bogiem" robiąc mi "kuku" albo atakując w jakikolwiek sposób to uprzedzam że np. ciota mająca wszystkie kody startowe rakiet balistycznych z głowicami jądrowymi bywa potężniejsza od gromady wyszczekanych satanistów udających duchowość w obrębie swojej własnej sekty.
[Ech... Czemóż nie doczytałem końca "Człowieka z Wysokiego Zamku" P.K.Dicka]
Gość z którym początkowo miło się rozmawiało skasował namiar na skejpa. Drugi z grupy też. Czasem mam wrażenie że sekty i katolicki kler szczególnie od siebie się nie różnią, a wschodnich mędrców można poznać tylko przez lekturę.
Poniżej dwie mantry z www.prophet666.com które ostatnio sobie powtarzam, żeby pozbyć się mojego demoniszczego towarzystwa.
Pierwsza - określana jako potężna mantra ochronna, używana w praktykach tantrycznych w celu egzorcyzmowania i zniszczenia, potężnych i złych żeńskich form energii, Dajkiń które opętują ludzkie ciało. Jest ona także nazywana Dajkini Uchatan Mantra lub mantrą zniszczenia Dajkini. Aby ją praktykować na opętanym, praktykujący powinien ją wyrecytować 108 razy w czasie gdy porusza pękiem pawich piór ponad ciałem opętanego człowieka. [BTW. Ma ktoś na zbyciu pawie pióra? :)] Proces recytacji mantry w czasie poruszania piórami jest nazywany Utara lub egzorcyzmem.
Mantra
Om hreem shreem kleem masaan |
Om tam leem shreem hreem Om shatru Om tam leem tam leem raja vashya |
Om hreem hreem Om lakshmaya |
Om shreem shreem shreem Om putra he tau |
Om hreem shreem tam leem |
मंत्र
ॐ ह्रीं श्रीं क्लीं मसान |
ॐ टं लीं श्रीं ह्रीं ॐ शत्रु ॐ टं लीं टं लीं राजा वश्य: |
ॐ ह्रीं ह्रीं ॐ लक्ष्म्यै |
ॐ श्रीं श्रीं श्रीं ॐ पुत्र: हे तौ |
ॐ ह्रीं श्रीं टं लीं |
Drugą służy do egzorcyzmowania złych duchów z ciała opętanej osoby. Takiej osobie daje się do powąchania liście "Dhuni Neem" (cokolwiek to jest) Następnie recytuje się mantrę w czaseie gdy obraca się rękoma dookoła ciała opętanej osoby.
Mantra
Om kleem kankaal kapalini kutumbari aadambari bhakar dha dha |
मंत्र
ॐ क्लीं कंकाल कपालिनी कूटम्बरी आड़म्बरी भकार ध: ध: |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz