czwartek, 10 lipca 2014

Drzewo

Podstawowym błędem przy założeniu że Stwórca nakazał​​ rządzić się ludziom samym jest następnie podawanie się zarówno duchom jak i ludziom za "boskiego posłańca", "anioła", "wybrańca Boga", etc.
Bo ludzie mają rządzić sami.
Bez Stwórcy.
To podstawowe założenie które wystarcza do życia bez kapłanów.
Bo Stwórca sobie nie życzy by go wzywać.
Niepotrzebni są więc kapłani do kontaktów ze Stwórcą.
Niepotrzebni do interpretacji Jego praw bo ich nie ma poza nakazem rządzenia się po swojemu.
Na Ziemi.
Wyraźnie to dał do zrozumienia.
A jeśli Jego decyzje są ostateczne i nieomylne to żaden śmiertelnik (czy duch) nie ma prawa podważać Jego wyroków.
I nie ma i nie było żadnego "ducha" który przychodziłby od Stwórcy, bo tym samym podważałby Jego decyzję, a więc był przeciwny Jego woli.
Bez względu od swojej własnej potęgi.
Można oczywiście założyć, że gdyby wierzyło się każdemu "duchowi" który przemawia i podaje się za bóstwo/anioła/demona to po pewnym czasie byłoby się w stanie wpływać poprzez niego na otoczenie.​
​Tyle, że to nigdy nie byłby ani Bóg, ani posłuszny Stwórcy człowiek, Stwórcy który nakazał rządzić ludziom na ziemi i to bez "drzewa całej wiedzy dobrego i złego". Drzewo bowiem jeśli jest żywe to rośnie.​ I nigdy nie jest całe, bo czasem traci liście, a czasem konary w wyniku zawirowań losów tych, którzy je wykorzystają.
Jeśli założyć że to Stwórca nakazał rządzenie się ludziom, tym samym można przyjąć, że wszelkie "cuda" w dobrym i złym znaczeniu mające w swej konsekwencji utrwalać cudzą władzę nigdy nie były pochodzenia boskiego.
Każde "cuda" uznawane za pochodzące z "boskiego" źródła nieodmiennie stawały się początkami nowych religii (lub nowymi gałęziami istniejących), których słowa przestawały być rozumiane przez tych, którzy uważali się za "kapłanów słów", którzy coraz bardziej odchodzili i odchodzą od wiary i przekazów swoich "cudotwórców".
Podstawą iście biblijną zatem jest niewykorzystywanie nasion ani samych drzew "dobrego i złego" do panowania nad kimkolwiek (Stwórca zakazał, ale wąż władzy chciał skorzystać z braku zrozumienia paradoksu zakazu nieopartego o jego zrozumienie). Paradoks odpowiedzi w którą należy uwierzyć i zrozumieć, znajdującej się w książce na samym jej początku - by nie wierzyć żadnej książce.
Nieważne czy to wiąże się to z regułami kapłanów czy innych zawodów, podstawy często są najtrafniejsze i często paradoksalne w swych założeniach jeśli chodzi o opis rzeczywistości.
A teraz wyobraźmy sobie Jezusa który mając pewne pojecie na temat nasion zaczyna "nawracać" zarówno żydów (których religia ma tę opowieść w książce) jak i rzymian. Czy w efekcie po kilkunastu wiekach nie dostaliśmy przypadkiem Żymian? Trwających nieustępliwie przy swojej książce i perlistych interpretacjach? Nawołujących do zamieszek i mordów, wywołujących religijne wojny w imię tego który tego zakazał robić? A może to są po prostu Rzydzi inaczej, z takim samym nastawieniem kapłanów jak... miałem napisać "kiedyś" ale nieodmiennie jest zawsze. Broniący interesów własnych i nakazujących mordy w imię "nie morduj".
Jadowity wąż owinięty wokół swego drzewa.
Które jest książką.
Identyfikowanej jako źródło "jedynej wiedzy i prawdy" o tym, co jest dobre i złe.
Będące też źródłem "grzechu pierworodnego" czyli kierowaniu się ku "jedynie słusznym tezom i książkom". Typowego błędu raczkujących cywilizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz