niedziela, 22 maja 2011

Psychika ofiary 2

Ostatnio skończyłem na punkcie "Inne". Pod ten punkt wchodzą wszystkie możliwe metody wymagające udziału w nich innej osoby. Dlaczego? Ponieważ pomimo szczegółowych opisów swojego stanu psychofizycznego, odczuć, znajomości wśród ezoteryków i podobnoż ich wielkiej wiedzy na tematy związane z "energetyką", w praktyce na dłuższą metę zostaje się z niczym, albo trzeba płacić jakiemuś "obcemu" bioenergoterapeucie. Nie mówię że zawsze. Wszak zarówno Kozak z Alfikiem swego czasu mnie łatali gratisowo po tym jak przez około półtora roku chodziłem z przewiewną "dziurą" w ciele eterycznym w głowie. Dziurą którą miałem od czasu gdy pewnego razu leżąc sobie w łóżku zacząłem nad sobą wizualizować heksagram z różnymi imionami, kolumnami światła nad sobą i okolicznymi blokami. No i co się stało? Pojawiło się jakieś demoniszcze, które z tekstem "giń Żydzie" walnęło mi czymś w głowę, w odczuciu to jakby ktoś mi z pistoletu strzelił prosto w czaszkę, a mnie że tak ujmę zrobiło się deczko słabo, przez parę minut ciężko się było z łóżka ruszyć - no ale wyżyłem. Prawdaż? Nic tylko się cieszyć. Tylko dziura została z którą sobie chodziłem jakieś półtora roku z różnymi efektami specjalnymi demoniszczowymi w swoim otoczeniu.
Nie żebym przed skorzystaniem z pomocy ezoteryków nie zwrócił się do żadnego księdza - a jakże - byłem. Znajomy z którym wówczas pracowałem w szkole, bardzo porządny ksiądz, a który w tej chwili już księdzem nie jest (został prawdziwym ojcem co osobiście popieram - przymusowy celibat duchowieństwa najwyraźniej spowodował powstanie wtórnych uśmiechających się specyficznie i specyficznych "eunuchów Izis", których można spotkać np. na Jasnej Górze - pierwowzory były kastrowane z powodów bezpieczeństwa różnego typu) i pracuje w domu dziecka, po rozmowie ze mną skontaktował mnie ze znajomym przygotowującym do egzorcyzmów. Pojechałem do niego z ówczesnym księdzem Romanem A. oraz z zestawem materiałów z których wcześniej korzystałem w tym m.in. wydrukowaną księgą z "zewami enochiańskimi" i fragmentami "Większego klucza Salomona". Ksiądz, ekspert od sekt w Polsce, wydający wraz z innymi współautorami serię książeczek o zagrożeniach z ich strony, zrobił mi psychologiczny tekst wyboru (znaczy jakbym miał go obecnie wypełnić z premedytacją żeby skontaktować się z egzorcystą to wypełniłbym go według dosyć prostego klucza, a nie zgodnie z prawdą), wziął na wspólny obiad z innymi duchownymi i wróciłem z księdzem Romanem A. do domu. Na temat przyniesionych materiałów nie usłyszałem ani słowa - rzecz jasna nikt też ich nie wziął ani nie wspomniał żebym się ich pozbył. Po paru tygodniach dostałem wykres z którego wynikało "rozchwianie emocjonalne" i na tym sprawa się skończyła, a kontakt urwał. Demoniszcze zostało, ze sporadycznymi piorunami z bezchmurnego nieba, widowiskowymi burzami, wywalającymi korkami w domu w czasie rozmów o demoniszczu na gg, czy humorystycznymi, złośliwymi opowiastkami samego demoniszcza ze świętymi i trój-parzysto-skrzydłowymi bohaterami w tle. Rozchwianie emocjonalne faktycznie po jakimś czasie mija, niestety dziura w "ciele eterycznym" oraz demoniszcze pozostały.
Tak jak brak odpowiedzi z Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego Archidiecezji Katowickiej do dnia dzisiejszego, na każdy z wysłanych do nich listów z pytaniami o egzorcystę i innymi, co niestety zmusza mnie do stwierdzenia że tam uczniów Chrystusa nie ma. I prędzej spotka się przygodnego maga-ezoteryka, "Samarytanina", który z kolei sam był lepszym chrześcijaninem którego nie trzeba było uczyć podstaw - w przeciwieństwie do apostołów - niż uzyska jakąś pomoc od Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego Archidiecezji Katowickiej w sprawach związanych z demoniszczami. Najwidoczniej się na tym nie znają, więc pomocy tam szukać nie ma po co, bo się jej nie dostanie. C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz