czwartek, 5 maja 2011

Woda jest mokra!

Bóg jako stwórca reguł fizyki urządził w tym naszym wszechświecie wszystko tak, by każdy miał te same możliwości związane z istniejącymi regułami fizyki, praw przyrody obowiązującymi wszystkich. Zasad które rządzą genomem i jego zróżnicowaniem pozwalającym na przetrwanie w sytuacji gdy jakiś panek, czy inne demoniszcze podające się za udzielnego władcę stwierdzi że należy się go słuchać bo może nieźle komuś dokopać, ma większą wiedzę o świecie lub lepiej oszukuje od innych, sprowadzając swoich wyznawców do roli nieświadomych ludzi, którzy mają się go słuchać i odbębniać nakazane rytuały. Za to od czasu do czasu, jednostki z gromady swoich wiernych, będzie wykorzystywać na różne sposoby, a cała reszta reszta będzie mieć spokój, gdy ich udzielny panek będzie dręczyć wybranych spośród nich, co będzie stanowić najbardziej oczywistą ochronę dla przekonanej do swoich racji reszty, nie mającej problemów.
Bóg jak mi się nie wydaje nie wybierał jakoś szczególnie nikogo do życia w tym wszechświecie, choć reguły istniejące w nim prowadzą właśnie do powstania życia - prędzej lub później. Z człowiekiem - mniej więcej wiemy jak to było, przynajmniej jeśli chodziło o sferę materialną. Co z duchową? Na to z odpowiedziami z wykopalisk bywa gorzej, poza zapisami dotyczącymi różnych form religii i przekonań co do tego co jest po śmierci. Czy przed człowiekiem mogło coś gdzieś wyewoluować i dojść do przekonania że poznając Boga poprzez jego stworzenie można do Niego jakoś dotrzeć? Lub zbadać? Odkrywając tajemnice wszechświata? Co jeśli jeden z takich badaczy postanowił wykorzystać posiadaną wiedzę i określił się mianem Boga?
I poleciał w dół (wykopany przez równych sobie) wypróbowywać swoje zdolności na mniej oświeconych bytach - bo wśród tych nieco bardziej oświeconych nie miał za dużo do gadania. Nie jest powiedziane że było ich nawet więcej - przypadek opisany w księdze Henocha, Metatrona, który coś tam się dowiedział na ich temat, powinien dać zrozumienia, że ówczesne demoniszcza uczyły praktycznych umiejętności. Późniejsze czasy to już czasy dusznego rpg nastawionego na moralitety. W tym przypadku wszelkie ufo to jak dla mnie zbyteczna manifestacja czegoś co potrafi materializować cokolwiek gdziekolwiek - no, ale dla fanów science-fiction latające talerze zawsze pozostaną gratką.
Bo w zasadzie kto powiedział że to jeden poleciał?
Sztraszliwy szmok poszadajączy wielką szmoc...
Jak popatrzeć na te biblijne postacie ludzi żyjące po kilkaset lat w zgodzie z jakimś ówczesnym demoniszczem można sobie odpowiedzieć jak spadały zdolności kolejnych następców pierwotnych demoniszczy. Ot takie lucyferyczne coś, które się do mnie odzywa - leczyć trochę potrafi (głównie z kumplami, bo samo nie daje nerwowo rady ze mną), ale to długotrwałe i wydłużane "czyszczenie" (przerywane wrzeszczeniem na mnie, brudzeniem i doprowadzaniem do chorób, z odwoływaniem się od czasu do czasu do "ojca"), no i tak naprawdę mające przekonać do tego że należy go czcić. A tymczasem na moje oko ezoteryczna technologia którą się posługuje wygląda jakby była opracowana przez kogoś przed nim, a on tak nie do końca ją opanował (co stara się usilnie ukryć w różny sposób). Np. długotrwałe mantrowanie i modlitwy (do jednego z boskich imion uznawanych za imiona aniołów, w ramach "Starej księgi aniołów" Rafaela Or-El) w okolicy pewnego kościoła w Tychach doprowadziły mnie do "oczyszczenia" błyskawicznego niczym pstryknięcie palcami. I równie szybkiego "opętania" polem energetycznym przez demoniszcze po chwili oddziaływania na mój nieco przytępiony, zdziwiony i niemyślący czerep czyli krótko mówiąc - prowokacji.
A obecne demoniszcza? Napadają kupą na biedne religijne dziewczyny (nawet filmy o tym kręcą) i uważają że to zabawne jak się je straszy i wyniszcza. To że mają gdzieś dramat opętanych osób to nic. Ale że jeszcze uważa się je potem za potężne przez stada satanistów? Żałosne. To odpowiedź o typowej sile mitu - trzeba paru duchów podających się za wielkich bossów Ciemnej Strony Mocy żeby zwyciężyć jedną biedną religijną dziewczynkę. No po prostu tylko pogratulować co poniektórym wiary w demony i ich moc. Ale cóż się dziwić - to efekt pokoleń demoniszczy tych nie do końca rozumiejących posiadane technologie i wykorzystujących je częściej do zniszczenia niż ewentualnej współpracy w duchu miłości, pokoju i braterstwa. Czyli w sposób zbliżający do boskiego pojmowania świata, Boga, który kocha wszystkich tak bardzo, że dał absolutnie wszystkim te same możliwości związane z regułami fizycznymi świata w którym żyją, a świadomym istotom zdolności poznawcze dotyczące tego świata i rozumowania pozwalającego na zrozumienie że istnieje możliwość istnienia percepcji której samemu się nie posiada, otwierającej możliwości niepercepcyjnego poznania rzeczywistości.
Oraz możliwości rozwoju, degradacji, życia a także śmierci - wszystkich możliwości nieokreślonych w zamkniętym pudełku z kotem Schrödingera.
Jakby nie było od tysiącleci pojawiały się "duszki Kacperki" podające się za bogów, podające ich imiona, korzystające z okazji do zabawy w "Simów" lub okazyjnej poruchawki, czasem nagrywające zabawy z dziećmi, a czasem mordujące według reguł pewnej gry.
Nie można powiedzieć że wszystkie takie są. Jak w życiu - niektórzy lecą do Afryki czy Tajlandii żeby zabawić się z małolatami, a niektórzy wybierają karierę nieco bardziej duchową z ministrantami w tle. Myślę, że w tej kwestii jest "jak na dole, tak na górze", co oznacza, że na górze jest coraz więcej takich jak na dole. A całkiem spora część świata jest dla "duszków Kacperków" swoistą "Tajlandią" czy "Afryką". Prawa mojżeszowe, jak mi się wydaje, co poniektórych kazały zabijać w niektórych przypadkach właśnie po to, żeby takich za dużo nie było później na tej "górze" zdeprawowanych w stopniu który by wymagał ostatecznego uśmiercenia. Dotyczyło to jednak zamkniętych grup społecznych chronionych przez "tarczę", ducha wystarczająco silnego by nie dopuszczać innych do danej grupy. Im dalej jednak zaczęto odchodzić od przepisów, przy nikłym poparciu do starych praw, tym więcej zaczęło pojawiać się sfrustrowanych "duszków Kacperków" dążących do wykorzystania każdego, który im się nawinie. Efekty? Coraz więcej opętań, coraz bardziej wyśmiewanych przez uważających się za "świadomych"... Ja przynajmniej wiem, że nic nie wiem.
Wybaczający i miłosierny Chrystus dopełniający i nie zmieniający prawa mojżeszowego?
Jaki by nie był za życia, szkoda chłopa gwałconego przez pedofilów ([palec na dziecko]"...co jemu uczynicie, Mnie uczynicie..."), zwłaszcza takich, którzy podają się za Jego uczniów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz