piątek, 20 maja 2011

Psychika ofiary

Na początek wspomnę tylko że wszystko tu omawiam jedynie hipotetycznie, zważywszy że relacji ofiar opisujących swój stan z punktu widzenia medycyny jest zazwyczaj niewiele, gdyż choć ataki zdarzają się dosyć często opisujące je osoby uważają sięzazwyczaj za oświecone i traktujące to jako atak na ich "aurę", atak "energetyczny" etc. pomijając skutki i efekty biologiczne. Pominąwszy jedną osobę poznaną na jednym z "ezoterycznych" czatów onetu, która z relacji oberwała w podobny sposób jak ja i po wielu testach medycznych po których właściwie nic nie stwierdzono, po około 7 latach po ataku, czuje się w miarę dobrze (aczkolwiek nie należy to traktować że czuje się bardzo dobrze czy doskonale).
To o czym piszę zapewne bardziej znane jest wszelkiej maści "wampirom psi" czy "magom" walczącym na tym świecie o to który jest głupszy. Przepraszam... potężniejszy. Potężniejszy mocą muchy przenoszącej śmiertelną zarazę, potężni mocą wytresowanych zadżumionych szczurów, potężni siłą wytrenowanych komórek kształtujących określone pola i wiry. Ale czy rozumniejsi? Czy któryś z nich zdaje sobie sprawę co tak naprawdę robi pod względem fizyki, biologii czy biochemii? Jak to się dzieje bez otoczki typu posiadania X ciał (eterycznych astralnych emocjonalnych etc.) w organizmie że są w stanie zrobić komuś krzywdę skupiając się na tym? O ja wiem, że mi jest w stanie zrobić krzywdę praktycznie każdy idiota mający się za "złego". Naiwne dzieciaczki.
Zło ezoterycznych "nakoksowanych dresiarzy" wszak jest tak powszechne, że rozmawiając z 16 letnią panienką na czacie wampirycznym stwierdziłem że dla dzieci wampiry są "super" bo kompletnie nie rozumieją one ani genezy ich powstania (pomijając filmy generujące opinie że są "dobre" i "złe" wampiry), ani pasożytnictwa swojej egzystencji. Pasożytnictwa realnych wampirów, będących ofiarami demoniszczy, doroślejących dzieciaków wierzących w zło które jawi się jako żadne krwi i seksu. Naiwne dzieciaczki. Hodowla ma się bardzo dobrze bez was, a w porównaniu z niektórymi osobami wyniszczającymi pokolenia jesteście ledwo raczkującymi, nic nie znaczącymi drobinkami w świecie ustawicznej walki o prymat. Czy naprawdę sądzicie że silniejsze drapieżniki dadzą wam kiedyś spokój i że nie ma silniejszych od was? A może to tylko mit...
Kult zła... I pomyśleć że najbardziej odczuwalny atak, po którym nie mogę się od paru lat pozbierać, to efekt przesłania mi w celu "pokazania co ja tam mam" czyli "brudnej chmury wywołującej mdłości" przez ćwiczącego telekinezę przez parę lat dzieciaka, który chciał czegoś się ode mnie dowiedzieć na temat "magii enochiańskiej" w celu ratowania swego umierającego na raka ojca. Otóż fakt, oberwałem parę razy od naiwnych, nabuzowanych dzieciaków, co skutkowało np. biegunką, wymiotami, lub póżniejszym "energetycznym" czyszczeniem w czasie którego trzymany w ręce kryształ różowego kwarcu b. silnie wibrował, a po pewnym czasie w przestrzeniach międzykrystalicznych pojawił się brudny, rdzawy pył, a sam kryształ zmienił barwę na brudniejszą. Ale... W porównaniu z tym dzieciakiem, po którym mam problemy ze zdrowiem do dziś, każdy z nich był krótkotrwałym i przelotnym dyskomfortem. Jeśli czujesz w tej chwili agresję, mój czytelniku, i chęć "pokazania mi" to czytaj dalej.
Opisuję to ponownie ponieważ wiele osób nie czytało poprzednich relacji, a i nie wzruszały nikogo specjalnie, nie mówiąc o sensownym znalezieniu rozwiązania. Rozwiązania, które niestety może i jest proste ale niestety tylko w warunkach gdy w okolicy nie ma żadnego demoniszcza, gdyż oddziaływanie zewnętrzne niszczy cały proces badawczy i leczniczy (taka syzyfowa praca - szukam rozwiązania jak się wyleczyć i jak już znajduję sposób i już wtaczam na górę "kamień", pojawia się coś co sprawia że kamień stacza się na sam dół). Jednakowoż może komuś się przyda ten opis.
"Atak", ten którego skutki czuję do dziś, odbył się w dosyć specyficznych warunkach - otóż parę dni usilnie pracowałem z Brainwavem (programem do generacji określonych fal mózgowych na drodze działania dźwiękiem) w celu otwarcia wszystkich czakr i powiem tyle - wtedy czułem się dobrze. Po paru godzinach ze słuchawkami na uszach nie przypuszczałem że wieczorne krótkie ćwiczenie z kolesiem na drugim końcu Polski może być tak opłakane w skutkach dla mnie. Otóż koleś, prawdopodobnie "podłączył się" do mnie poprzez istniejące w świadomości wirujące energetyczne główne punkty wymiany, tzw. czakry i zaczął czuć zawroty głowy i mdłości (a ja przyjemny chłodek w głowie). Jako że dla niego było bezproblemowe skupienie tego w kulę i "pokazanie mi" przez wrzucenie do mojego "3 oka", nie omieszkał tego uczynić. W pierwszej chwili nic nie czułem - krążyło to pod moją kopułą, ale jak zaczęło opadać... Wżerający się kwas w mózg, drobinki szkła wbijające się w każdy nerw wewnątrz głowy, rozchodzące się po całym ciele (35Hz równoważąca czakry pośrednie jako częstotliwość składowa)... Niezapomniane przeżycie w efekcie którego gdyby koleś mieszkał bliżej mnie zapewne dziś już byłby trupem. Otóż agresja wywołana sztucznie bólem i wpływem zanieczyszczonego organizmu była tak silna, że nawet paromiesięczne wcześniejsze mantrowania i medytacje nie miały ku temu znaczenia. Z tym że to nie była wściekłość świadoma, to była agresja wywoływana chemicznie i fizycznie na skutek oddziaływania drobin wewnątrz ciała.
Telekineza zapewne maniakom filmów s.f. czy niektórych horrorów zawsze kojarzyła się z obiektami o sporej masie, a tymczasem wiąże się ona z bardzo, bardzo małymi drobinkami. Tu mogę przypuszczać, że łatwiej poruszyć drobinki tlenków żelaza niż dielektryków a to ze względu na to że człowiek generuje pole elektromagnetyczne (i wiry wokół "energetycznych dziur") co zapewne wiąże się z materiałami na które wpływa lepiej lub gorzej. Czy jednak są to tylko magnetyki śmiałbym wątpić. Choć jeśli przy tomografii komputerowej zdjęcie wyjdzie ci dosyć niewyraźne możesz się zacząć zastanawiać dlaczego tak się dzieje. Koleś który mnie uświadomił jak bardzo może boleć zetknięcie z rzeczywistością miał chorego na raka ojca, którego próbował ratować. Czy oddziaływał na niego energetycznie? Czy ta chmura byłaby w stanie wywołać wtórnie zmiany rakowe w komórkach? Czy może oboje zostali narażeni na jakieś zanieczyszczenie środowiska? Brudny, widoczny gołym okiem, pył osadzający się w przestrzeniach międzykrystalicznych drgających w dłoni kryształów?
Zanieczyszczenia mogą być różnego rodzaju. Osobiście spotkałem się z ich różnymi rodzajami. O specyficznych zapachach, np. piżma można poczytać np. w "Liber 777" - akurat ten zapach powiązany jest tam z Panem, które po dostaniu się do wnętrza ciała działają paraliżująco na układ nerwowy. Tzn traci się czucie i władzę w kończynie przez którą akurat "przepływa" - początkowo odczuwalny jako punkciki chłodu, w efekcie powoduje paraliż i niedowład - przy czym działają raczej z poziomu układu krwionośnego niż wyimaginowanych ciał astralnych. Jeśli chodzi o mózg to działają znieczulająco, otępiająco, depresyjnie, wywołują poczucie beznadziejności i letarg, a "piżmowatość" na dodatek obsesje seksualne które nie mogą zostać spełnione ze względu na paraliż innych ośrodków mózgu (chyba nazwę to "efektem Crowleya" zważywszy że z opisów zachowań pod koniec życia, tegoż twórcy "thelemy - magii woli" :> , przejawia dokładnie te same objawy). Coś jak drobiny które od czasu do czasu "dostaję" przy kontakcie "energetycznym" ze znajomym nałogowym palaczem. Papierosy, z obserwacji, poza początkowym pobudzeniem nikotyną, pozostawiają po sobie pyłek, gromadzący się, zapychający naczynia, stopniowo paraliżujący (czyli jeśli gdzieś miałoby coś boleć, a miało być objawem np. rozwijającego się raka to jest znieczulane i ignorowane przez chorego... do czasu), a mózg pragnie przełamać paraliż i... chce nikotyny).
Innym typem efektów są alergie. Kiedyś hipnotyzowałem znajomego, który miał długotrwałą pokrzywkę na rękach - w ramach wywołania efektu leczącego miał sobie wyobrażać jak przepływa przez niego światło, przez ręce, i go oczyszcza. Na jakiś czas pomogło, przy czym na łóżku znajomy zostawił mi odczuwalne "kłujące" drobinki.
Czasem zanieczyszczeń nie musi być dużo by zamiast śnić kolorowo, lub mieć bezproblemowe kolorowe wyobrażenia mieć tylko czerń lub szarości w swojej głowie - to już kolejny znajomy którego hipnotyzowałem i który po tym czuł się radośniejszy. Też na jakiś czas, ale zawsze. W każdym razie jeśli masz jakiś tego typu objaw, sprawdź czy przypadkiem nie mieszkasz w bloku z azbestu, w pobliżu ktoś nie zanieczyszcza powietrza lub wody, żywisz się żywnością bez dodatków specjalnych a na niebie nie ma jakiś chemicznych smug. Lub nie masz psi-osiłka, gówniarza który nawet za świniopasa by się nie nadawał (mięsko mogło by się popsuć w jego pobliżu), rzucającego gównem - za sąsiada lub w swojej klasie (otoczeniu), bawiącego się brudem, wpychającemu gówno specjalnie do głowy i w ciała innych - w postaci "ataków energetycznych" - i czującym się po tym wspaniale. Jak to większość osób w toalecie po wydaleniu z siebie produktów przemiany materii. Niestety gówniarze ładują toksyny w innych w ramach zabawy, a czasem kontraktów. Choć bynajmniej dla ich zdrowia to też nie jest obojętne - po prostu myślą że stają się mocni wraz z coraz bardziej słabnącym człowieczeństwem (niektóre rejony mózgu są pobudzane, inne ulegają degradacji) na rzecz stopniowego zezwierzęcenia względnie nihilizmowi.
Czasem są to ofiary lokalnych demoniszczy, które tak skutecznie zapychają naczynia krwionośne, pajęczynówkę, że wywołują "efekt skorupy" - niektórzy zapewne uznali by to za "niewykształconą" lub "brak" "czakry korony" (jak pewien młodociany wampir z jednego for internetowych twierdzącego że musi być wampirem bo mu ktoś powiedział że nie ma czakry korony). Taką skorupę miałem swego czasu sam i efekt jej rozbicia skutkował tym że odczuwalne "kawałki" przepływały przez organizm i np. na brzuchu pojawiały się pojedyncze mega swędzące, zaczerwienione plamy, które znikały wraz z odczuciem "ulatującego kawałka". Rozbicie miałem po iluś tam recytacjach tekstów uważanych za "zewy enochiańskie" (jak dla mnie to one energetyzują tylko różne rejony organizmu, a nie mają nic wspólnego z tym co uważam za pieczęcie - ogólnie wg mnie w założeniach demoniszcza który to przekazał J.Dee/E.Kelleyowi miało energetyzować tych którzy potem podtrzymywaliby pieczęć-klątwę, nieświadomych z czego korzystają - zapewne zdziwiliby się czytając w niej i o księdzu na kolędzie i glanach - a tekst podobno z XVI wieku - można znaleźć - jak już to pisałem, dużo złośliwości) - ale to tak na marginesie. Skorupa taka powoduje efekty niedotlenienia mózgu - spadek aktywności ruchowej, zmęczenie, smutek, depresje etc. Zapewne gdyby w tym momencie jakiś konował podał prozac, pacjent byłby w stanie "wyjść przez zamknięte drzwi" ze względu na dwa sprzeczne sygnały, oraz same zanieczyszczenia "pyłem" powodujące różne objawy w zależności od rejonu mózgu do którego by dotarły. Neuroleptyki również nie okazałyby się skuteczne w przypadku paru objawów lokalnych zatruć (pewnych rejonów mózgu).
No a Chrystus przecież mówił żeby chodzić i oczyszczać... I co? Alchemicy mają swoje koncerny zarabiające na znieczulaniu powodów chorób, a ministranci muszą uważać na podających się za uczniów Chrystusa. No a demoniszcza czują się bezpiecznie, bo jakoś nikt im nic nie robi za zapylanie ludzkich organizmów, ba ludzie lubią walki "wampirów", "magów" i innych - lubią obrzucanie gównem i wywoływanie cierpień przez tych, którzy się w nim babrają opryskując nim często postronnych gapiów i przypadkowych przechodniów. No ale czego można się spodziewać po świecie na którym Żydzi stosują metody nazistów, zapominając o słowach swoich kabalistów i Bogu w którego podobno wierzą. Jakby nie mogli po prostu zrozumieć idei komunizmu. Wzdech.
Wracając do tematu - głównym problemem jak tu się okazuje są zatem toksyny wewnątrz ciała. Toksyny, które często powodują stan beznadziei i depresje - nie należy więc się naśmiewać z osób które są nieświadome, a czasem nawet niezdolne do zrozumienia tego, co się z nimi dzieje (paraliż komórek nerwowych). Toksyny, które czasem dostają się z mięsem jedzących byle co zwierzątek (np. świnki, czy zdecydowana większość kurczaków hodowanych na ubój szprycowanych antybiotykami - i jak to ujął znajomy, pracujący w jednej z ubojni drobiu - i to bez książeczki sanepidowskiej przez parę miesięcy - po wyciągnięciu z kurnika już nie nadających się do powrotu do niego, bo cały kurnik telepiących się z boku na bok kur mógłby paść). Toksyny, których trzeba się pozbyć.
Najpopularniejsze metody to:
  1. Post. Ograniczenie dopływających z zewnątrz z posiłkiem możliwych elementów powodujących problemy ma sens w momencie kiedy wokół środowisko daje możliwość oczyszczenia się zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz - raczej nic nie da jeśli w mieszkaniu będzie grzyb, a post zastosuje się w ramach niekonwencjonalnej terapii antyrakowej.
  2. Zrezygnowanie z nadmiarowych antyoksydantów na rzecz czystej wody, względnie naparów ziołowych. Zapewne większość osób słyszała jakimi cudownymi składnikami są antyoksydanty w kawie czy herbacie. Jakie cudowne właściwości ma kwas askorbinowy (antyoksydant) czyli witamina C którą konserwuje się prawie wszystko, a często to gdzie pisze "bez konserwantów". Krótko mówiąc przejście na owoce, warzywa, jagody itd. na zasadzie diety makrobiotycznej. Pomimo zakonserwowania się antyoksydantami i przedłużeniu sobie tym życia (jak twierdzi sporo lekarzy), w przypadku zasiedzenia i niedotlenienia organizmu, toksyny nie ulegają spaleniu, a tylko gromadzą w ciele np. w odkładającym tłuszczu (dlatego proces wychodzenia z dołka może być problematyczny dla osób z nadwagą - bo co spalą trochę tłuszczu to im się uwalniają do organizmu dodatkowe substancje). Tlen w tym wypadku trzeba dostarczyć albo poprzez ćwiczenia oddechowe, albo spacerki na świeżym powietrzu lub ćwiczenia "a la chińscy komunistyczni emeryci" czyli tai chi - które, tak jak zieloną herbatę należy umieć docenić i stosować łącznie.
  3. Terapie tlenowe. NaClO2 czyli MMS z mojego punktu widzenia choć może i skuteczny (w medycynie stosuje się go np. w połączeniu z kwasem masłowym dodaje się go do pobieranej od dawców krwi, w celu zniszczenia ewentualnych wirusów - HIV i innych) to jednak zbiera mnie na wymioty jak sobie przypomnę ten chlorowy zapach. O smaku nie wspomnę... Są zwolennicy i przeciwnicy - jak zawsze. Osobiście wolę jednak 3% roztwór H2O2 czyli wody utlenionej dostępnej w każdej aptece. Terapia opisana m.in. w książeczce Krystyny Alagor "Tajemnica oczyszczenia organizmu" (str. 26-28) wygląda następująco:
    Pierwszą porcję 3% wody utlenionej rozcieńczonej w jednej łyżce wody przyjmujemy na czczo, na 30 do 40 minut przed jedzeniem. Następną dawkę przyjmujemy również na 30 do 40 minut przed zasadniczym posiłkiem, albo na 2 lub 3 godziny po posiłku, jednak nie wcześniej niż po 2 godzinach.

    ETAP I
    1 dzień - 3 razy po 1 kropli w 1 łyżce wody
    2 dzień - 3 razy po 1 kropli w 2 łyżce wody
    3 dzień - 3 razy po 1 kropli w 3 łyżce wody
    4 dzień - 3 razy po 1 kropli w 4 łyżce wody
    5 dzień - 3 razy po 1 kropli w 5 łyżce wody
    6 dzień - 3 razy po 1 kropli w 6 łyżce wody
    7 dzień - 3 razy po 1 kropli w 7 łyżce wody
    8 dzień - 3 razy po 1 kropli w 8 łyżce wody
    9 dzień - 3 razy po 1 kropli w 9 łyżce wody
    10 dzień - 3 razy po 1 kropli w 10 łyżce wody
    Po pierwszym etapie stosujemy przerwę 3 do 5 dni.

    ETAP II
    W drugim etapie, kiedy przyzwyczailiśmy organizm, przyjmujemy 3 razy dziennie po 10 kropli.

    Maksymalna dawka, to 30 kropli dziennie, której nie wolno nam przekraczać. Wodę utlenioną możemy przyjmować codziennie przez długi czas, lub sporadycznie, albo w kilkudniowych kuracjach. Obserwujmy organizm - jest jak wielka mądra księga.
    Trzeba jednakowoż uważać, bo choć odczucia w tkankach są niczym chłodek przemykające przez nie to pamiętać należy że mamy do czynienia ze spalaniem. I gdy się przesadzi można na zimno stworzyć sobie lodowate piekło w którym się pali ludzkie ciało.
  4. Magnesy - opaski itp. - przyciąganie drobin do siebie, podobnie niektóre minerały (litoterapia) będące poprzednio oczyszczone i aktywne (drgające) - po pewnym czasie tracą aktywność ("brudzą się") - wsadzenie do wody z solą nie zawsze daje spodziewane rezultaty, niektóre są już po prostu po dłuższym używaniu do niczego, magnesy wydaje się, że działają dłużej.
  5. Zapper - zwiększanie potencjału elektrycznego, poza mordowaniem małych żyjątek (długość fali porównywalna do wielkości ciała pasożyta dają efekt zwiększenia drgań i wzrostu temperatury mikroba - w efekcie jego zniszczenie) - pasożytów wewnętrznych z obserwacji daje też krótkotrwałe odczucia oczyszczenia w rejonach centralnego ośrodka nerwowego.
  6. Inne. :)
Osobiście stosuję obecnie metodę oczyszczania wodą utlenioną i zapperowanie - co będzie dalej to się jeszcze okaże... (c.d.n.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz