czwartek, 26 stycznia 2012

Transakcje

O transakcjach w ezoteryce napomknąłem ostatnim razem. Transakcjach w religiach opierających się o karmę, pokutę, ofiary. O ekwiwalent czasu lub czas jaki trzeba poświęcić na uzyskanie "wybaczenia" czynów, które często działy się z powodu innych, pod ich wpływem, i ze świadomością innych - obserwujących całe zajście. Transakcjach związanych z elementami życia, które są obserwowane i oceniane na bieżąco w celu prostym - albo pomoc zostaje udzielona albo nie. I to niekoniecznie taka "bezpośrednia" - czasem jest to po prostu naprowadzenie świadomości na określone tory, po których ma wybór podążać dalej - lub zrezygnować. Ale to tylko w przypadku wpływów stricte niedemoniszczych inne zazwyczaj doprowadzają do uzależnień, otępienia i zamknięcia w się w świecie wiary w iluzje - własnej wiary w określoną, niezmienną i dosyć ponurą wizję świata.
Komu potrzebne są transakcje? Co poza zabawą ludźmi mają duchy z "magii"? Bóg? Bóg który potrafi tylko dawać miłość miałby kupczyć zbawieniem? Transakcje to domena handlarzy zbawieniem.
Handlarzy dla których zrozumienie jest obce, ale którzy często mają spore wpływy i to nie ze względu na swoje racje, a na stan posiadania czy "pozycja". A przecież dla Boga wszyscy są tacy sami. Chrześcijaństwo zniknęło kilkaset lat temu z powierzchni ziemi, dzięki handlarzom zbawieniem, jako winnego tego wskazując faceta na krzyżu, który, tak się składa że zarówno darmo leczył, oczyszczał, jak i wypędzał duchy, będąc w drodze jak buddyjski neofita. Cóż może budda rozumiał że ludzie preferują majątek nad oświecenie i dopuszczał kłamstwa jeśli miały być dla dobra - wszak nie uczył wszystkiego co wiedział, a tylko to co uważał za słuszne. Nieprzypadkowo buddyzm kojarzony jest z Księżycem. W przeciwieństwie do niego "solarność" Chrystusa raczej nakazywała mówić prawdę i trzymać się założeń - w których świat należy do Boga, a ludzie są tylko szafarzami Jego dóbr. Co oznacza że nie posiadają żadnego dobra materialnego na własność, a jedyne co pozostaje z nimi to własna świadomość i umiejętności. Choć tu pewnie należałoby dodać - pod warunkiem że jakieś demoniszcze nie rozbije w drobny mak tego, na co kto wie ile się pracowało tylko dlatego, że zostanie się oszukanym i zostanie wykorzystana dziecięca naiwność.
Co się dzieje jeśli nie istnieje własność prywatna? Czy jeśli bogacz sprzeda wszystko i rozda to będzie żyć z Bogiem? Czy też na łasce ludzi których spotka po sprzedaży majątku, prowadzony może przez coś co nie pozwoli mu zginąć? Tylko w jakim świecie? W świecie gdzie Drukpa Kunley musiał złożyć daninę w złocie żeby zobaczyć Lamę i dostać od niego pamiętny sznureczek? A może w świecie gdzie za postawienie idiotycznego symbolu - choinki - na placu Piotra w Rzymie - Watykan płaci 550 tys. €? W świecie gdzie "co łaska" jest dokładnie wyliczone i oszacowane?
Handlarze zbawieniem, pozoranci uważający się za wyznawców Jezusa Chrystusa - jedynego prawdziwego rozumiejącego komunizm. Niestety Żydzi trzymający w łapach swego czasu zbawienie (te przebłagalne ofiary z gołębi, zwierząt itp. - u "satanistów" to niby ofiarami stały się koty - pewnie ten sam duch który wcześniej wolał innego mięska stwierdził że zrobi na złość Bastet) i fundusze od wiernych, idei komunizmu w którym Bóg jest właścicielem, a ludzie tylko i wyłącznie szafarzami Jego dóbr. Niestety takich Żydów obecnie jest nadal całkiem sporo, zwłaszcza w sutannach i manifestujących swą wiernopoddańczą postawę wierności niepokalanej Jezusem dziewicy pod krzyżami, które nie miały nic wspólnego z naukami apostołów - a były narzędziem zbyt często stosowanym przez przeciwników chrześcijan. Żyjących w komunistycznych wspólnotach.
Jezus Chrystus nie oczekiwał ofiar. Za dobrze rozumiał to, jak rozmaite demoniszcza mogą wpłynąć na życie ludzi wymuszając określone zachowania, rozumiał jak zanieczyszczenia wprowadzane do organizmów przez byty domagające się "czystości" w celu podporządkowania się im i uzyskania u nich "przebaczenia" i "wyleczenia" mogą destruktywnie wpłynąć na postawy i świadomość ludzi, wypędzał duchy które doprowadzały do szaleństwa i chorób. Jezus oczekiwał wiary. Wiary w Boga.
Nie transakcji wiązanej - popełnisz grzech musisz się wykupić. Wybaczać mieli uczniowie, którzy rozumieli kwestię handlarzy odkupienia. Uczniowie, którzy rozumieli że żadne dobro materialne nie jest własnością człowieka. Że za złoto nie ma odkupienia. Bo żaden handlarz odkupieniem nie jest i nie był nigdy prawdziwym chrześcijaninem. Grzech zgodnie ze Starym Testamentem można było wyznać przed zgromadzeniem - wspólnotą i ona wszak mogła wybaczyć. I braciom Chrystus nakazywał wybaczać. Problem w tym, że jeśli to szatan był powodem popełnienia grzechu to jaki jest sens pokuty i np. adorowania niepokalanej Jezusem dziewicy? Kto zyskuje na tej transakcji w której zło już zostało popełnione? Czy nie tworzy się tylko nowa transakcja w której wycenia się ile wart jest grzech i zło oraz tak przy okazji - dobro? Czy Chrystus domagał się kary dla tych którym mieli wybaczać Jego uczniowie?
Utopia? A załóżmy że po śmierci zamiast do obszarów "Chrystusowych" trafi się do rejonów "handlarzy odkupienia" rozliczających co do paciorka z każdego popełnionego czynu. Mających się za sędziów, którzy potrafią wycenić ile wart jest grzech. Potrafiących określić cenę grzechu w postaci ekwiwalentu czasu jaki ktoś ma spędzić na powtarzaniu określonej formułki.
Nie, nie uważam tego za słuszne, dlaczego więc to robię jeśli chodzi o mantry? Może do określenia stałej częstotliwości fal mózgowych które harmonizują z określonymi rejonami ciała - wszak każdy dźwięk jest mantrą i wywołuje określone wibracje pod warunkiem utrzymania stałej sekwencji. I tylko taka interpretacja ma sens. Inne - określone ilością koniecznych powtórzeń w celu uzyskania jakiegoś efektu to już transakcja. Obserwujących handlarzy, którzy istnieją we wszystkich rejonach świata.
Jednak prawdziwy chrześcijanin powinien pamiętać, że transakcje to nie domena Boga, który ofiarowuje wszystko innym. I że każdy popełnia błędy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz