wtorek, 31 stycznia 2012

Komunizm

Obecnie wiele osób uważa Stalina za komunistę. Błędnie.
Stalin był kapitalistą posługującym się kapitałem ludzkim. Traktującym ludzi jak przedmioty, które można gromadzić, wykorzystywać, produkować i zwiększać swój poziom posiadania kapitału. Ludzkiego. Przy czym człowiek przez zwolenników Stalina nie był traktowany jak człowiek - potencjalny i realny komunista, tylko jak przedmiot mający spełniać swoje określone zadanie bez względu na rzeczywiste poglądy. Niestety tacy ludzie chętnie wykorzystują naiwność jednostek by pod płazczykiem szczytnych ideałów zwiększać tylko swój własny stan posiadania, nie uznając praw innych do odmiennego zdania i do traktowania ich jak istot ludzkich.
Niestety każde gromadzenie władzy w jednym ręku jest w stanie doprowadzić do uprzedmiotowienia człowieka, dlatego opcje typu "jeden rząd światowy" uważam za błędny nie dlatego, że byłby nieskuteczny - Stalin i Mao byli wszak skuteczni - ale dlatego, że dysponowałby zbyt wielkimi możliwościami kapitałowymi (czy to ludzkimi czy to materialnymi) jak na psychikę człowieka, która miałby mieć identyczne prawa jak ostatni w szeregu człowiek który miałby temu rządowi podlegać. Identyczne, bo w momencie gdy zaczyna się różnicowanie praw, zaczynają się problemy z osądem i sprawiedliwością podziału i przydziału.
Zgodnie z naukami ewangelicznymi nie miało być "Żydów i Greków" - czyli chrześcijanie mieli staniowić wspólnotę ponadnarodową, ale w oparciu o istniejące prawo - a przynajmniej do czasu gdy nie zaczęli sami go stanowić. "Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie" jest tu dosyć zabawną kwestią, ponieważ skoro do Boga według chrześcijan należało wszystko to co należało się cesarzowi? Kwestia do rozważenia i podjęcia decyzji i osądu dla osoby której postawiono pod nos decyzję czy wykaże się wiernością w tezy głoszone przez Chrystusa czy jednak podejdzie do tego nieco bardziej pragmatycznie i uzna tyle cesarskiej władzy ile uważa że ten jej faktycznie ma.
Do Boga należy wszystko - a człowiek jest tylko szafarzem jego dóbr. Co oznacza że nie ma własności prywatnej i w gminach chrześcijańskich praktykowano oddawanie na jej rzecz całego własnego i tylko własnego majątku, uznając prawo innych do posiadania innego zdania w oczekiwaniu na dzień kiedy takich osób będzie wiecej niż "właścicieli niewolników" traktujących ludzi jak kapitał z którym mogą robić co im się żywnie podoba. W obrębie danej wspólnoty majątek był własnością wspólną o którą należało dbać jak o dobro Boga. I tak odnosić się do tej własności, samemu opierając się o zasadę minimalizmu - korzystania z niego tak, by zaspokajać tylko niezbędne potrzeby (co mogli posiadać uczniowie Chrystusa to w ewangeliach też jest - nie chodziło tu tylko o apostołów, ale o wszelkich uczniów Jego nauk) oraz przeznaczać nadwyżki na pomoc współwyznawcom - np. na wykup niewolników czyli ludzi, myślących istot działających pod jażmem zwolenników posiadaczy kapiatału. Niezbędnymi potrzebami nigdy nie były zdobione rydwany, a człowiek ma po to nogi żeby chodzić jeśli naprawdę wierzy że choć jedno istnienie, świadomość - w ciele - świątyni Boga, da się ocalić z pomocą kwoty którą wydał na tenże rydwan. Ku pamięci dyrektorom którzy nigdy nie byli ojcami, a "chrześcijanami" tylko i wyłącznie w cudzysłowach.
Popularne swego czasu stwierdzenie, że jak "coś jest wszystkich to jest nikogo", najwyraźniej zawsze dotyczyło osób, które nigdy nie myślą o Bogu i nigdy nie rozumiały na czym polega chrześcijaństwo i nauki Chrystusa, w wersji nieokrojonej przez zwolenników władzy i trzymania majątków w swoich łapach przez setki lat. Ateiści - komuniści - przynajmniej wierzyli że o własność wspólną należy dbać w przeciwieństwie do bumelantów, którzy zamiast cokolwiek zrobić i udać się na czyn społeczny który miał poprawić czyjś los lub uporządkować tereny na których mieszkają lub bedą mieszkać inni ludzie. Jedynym problemem był ten, że malkontenci którzy nie chcieli nic robić dla innych ludzi pod presją ogółu, zamiast wpatrywać się z uwielbieniem w krzyż, byli zmuszani do chrześcijańskiej postawy pomocy innym, wbrew ich własnym potrzebom. Czy jednak presję wywierali komuniści? I na jakim poziomie?
Który z tych co nakazywał wierzył w konieczność pomocy, a kto w wykorzystanie ludzkiego kapitału w celu zagospodarowania nieużytków? Kto tu był komunistą, a kto kapitalista lub nawet odpowiednikiem XIX-sto wiecznego fabrykanta stojącego nad pracującym około 16 godzin dzieckiem z groźbą wyrzucenia każdego dnia na bruk?
Krzyczący "precz z komuną" - który z nich ma choćby nikłe pojęcie o historii która była przyczyną rodzenia się ruchów robotniczzych? Którzy krzyczą "precz z komuną" mając na myśli dyktaturę Lenina, odbierającego swoimi ukazami innym więcej niż mieli - bo pomimo jego wiary w rewolucję, wiara że jest się nieomylnym zazwyczaj jest początkiem własnego końca, oraz stawania się wzorcem dla nieco bardziej cynicznych osób w rodzaju Dżugaszwilego, dla których przestają się liczyć jednostki - a zaczyna być ważny kapitał który stanowią wspólnie.
Kapitał, który stanowią czasem np. moi drodzy czytelnicy, z którymi nigdy nie miałem przyjemności porozmawiać osobiście na osobności na podobne tematy. Bo kwestią człowieczeństwa jest uznanie innej jednostki ludzkiej za człowieka, podczas gdy tłum bywa zbiorowiskiem którego tak naprawdę się nie zna, a jego reakcje bywają czassami bestialskie.
Komunizm w ujęciu chrzescijańskim dawał jak najwięcej z siebie po jak najmniejszych kosztach innym ludziom. Tak jak np. obecnie idea open source, wolne licencje, rezygnacja z opłat za kopie zarejestrowanego obrazu świata - a tak btw tworzenie obrazów zostało zakazane w dekalogu czyli jest przestepstwem w rozumieniu przekazu biblijnego. Jakoś nie widzę nic praworządnego w domaganiu się opłat za przestępstwo. Względnie domaganiu się opłat za kłamstwa w postaci rozmaitych filmów, książek itp. treści. No ale niechrześcijanie czają się wszędzie i tylko czatują na Chrystusa z krzyżem. Kolejnym.
Chwilowo z napisem "ACTA".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz