wtorek, 18 grudnia 2012

Kozioł ofiarny

Anielskie skrzydła i skóra węża
A w tle gdzieś czai się symbol
- tęcza
Gmina chrześcijańska opierała się o wspólną pracę wszystkich jej członków dla jej dobra. Wspólna praca przy minimalistycznym traktowaniu własnej własności, zgodnie z przykazaniami Jezusa zgodnie z którymi - para sandałów i szata to wszystko co posiadał uczeń Chrystusa w ramach własności osobistej. I nie dotyczyło to tylko tzw. apostołów. To dotyczyło każdego, kto przyjmował Jezusa za swego nauczyciela, co wiązało się z przyjęciem stanowiska ucznia, posłusznego nakazom Chrystusa. Robotnik wart jest swej strawy? Dotyczyło to każdego. We wspólnocie natomiast wypracowany majątek był własnością komuny dzielącej się wyprodukowanym zyskiem w zależności od potrzeb. komuny w której byli tylko bracia i siostry, gdzie nie było ani różnic narodowościowych ani w ramach statusu społecznego, nie było niewolnictwa i podległości związanej z całowaniem cudzej błyskotki na palcu.
Jakkolwiek niektórym się wydaje że są "sługami bożymi" to zapominają o bardzo podstawowej kwestii. Jezus nie służył Bogu jako takiemu. On służył ludziom - pomocą, leczeniem, egzorcyzmami i to niezależnie od wyznania chorych. Nie zmuszał do podążania za nim. Nie stawiał warunków przy udzielaniu pomocy. Przychodził jako sługa nie "pan papież", "pan biskup" czy "pan ksiądz" względnie "pani stara panna zakonna". Sługa to ktoś kto służy ziemi na której żyje. Służy nawet cesarzowi, choćby miał inne poglądy niż te które ma się samemu.
Zabawne że trzymanie za mordę kleru przez tzw. komunę pozwalało na rozwój wspólnot i zachowań prochrześcijańskich. W socjaliźmie, bo komunizmu to tu nigdy nie było. Na pewno nie dzięki panom biskupom dybiącym na majątki, nie dzięki cinkciarzom i dorobkiewiczom wykorzystującym koneksje polityczne byle tylko nakraść i wykorzystać sytuację ile tylko się da.
Sług wśród nich nie było. Ale klękających wielbicieli Jezusa - miliony. Złośliwego, cynicznego, czasem naiwnego, walczącego z faryzeuszami Jezusa zapatrzonego w pewna wizję świata. Naprawdę ciężko to zrozumieć. Jak głupi potrafią być ludzie. Niektórzy nie rozumieją że pewne restrykcje zawsze są konieczne bo inaczej ludzie zaczynają głupieć przy tendencji do ciągłej zabawy. I wykorzystywania naiwnych ludzi.
Kler jest podły. Poza wybitnymi jednostkami, większość zazwyczaj jest głupia albo podła. Głupia, bo pomimo umiejętności czytania ewangelii nie stosują się do przykazań bezpośrednio przekazanych przez Jezusa cedując sposób postępowania na siedzących na tronach panków dających pod nos do całowania symbole zdrady zasad chrześcijańskich. Poniżania jednych ludzi przed innymi. Zgodnie z bestialskim planem Konstantyna. Podła, bo wykorzystuje wiarę innych ludzi w celu bogacenia się lub zabawy choćby w zlizywanie z ich kolan śmietany.
To nie są w żadnym wypadku chrześcijanie.
Tylko żerujące na ludziach pasożyty.
Głupie czasem są w stanie jeszcze czasem czegoś się nauczyć, podłe można zaliczyć, co mogę przyznać, do wielbicieli Jezusa, wykorzystujących cudzą wiarę do własnych celów. Jezus nie pytał się jakiej wiary jest człowiek któremu pomagał. Ochrzczonych - może raczej ojanowionych - na świecie prawie nie było. Ludzie byli dla niego ludźmi. Nie niewolnikami, świadkami Jehowy, muzułmanami, ewangelikami, kalwinistami czy żydami. Nie Grekami, Francuzami, Samarytaninami, Egipcjanami czy Polakami. Byli ludźmi. Niezależnie od wiary i światopoglądu.
Zabawne, że dzięki trzymania za mordę kleru nie było w tym kraju wykorzystywania dzieci na taka skalę, jak w krajach które były tolerancyjne i demokratyczne. A czasem ultrakatolickie w których jedni podający się za chrześcijan rzucają kamieniami w drugich, i to w tej optymistycznej wersji. Tak to bywa gdy nikt nie trzyma za mordę sługusów hierarchii ustanowionej przez niewierzącego w Jezusa Konstantyna, przed którego zaleceniami klęknął kler tzw. katolicki i których tradycyjnie się trzyma od wieków. Wywołując wojny religijne, paląc naukowców i innowierców, rzucając kamienie, pisząc księgi służące wzywaniu duchów, paktując z Lucyferem i niepokalaną Jezusem dziewicą babilonu. Siedząc i pozycji tronu podstawiając pierścienie do całowania klękającym ludziom. Na pewno nie służąc. Wielbiciele sług. Wielbiciele służenia im. Wielbiciele wiernych, bezmyślnych niewolników. Nie świadomie interpretujących pismo ludzi. Rozumiejących to co czytają, co widzą, co ich otacza. Wielbiciele tradycji w której mają prawo decydować za innych. Iluzoryczne prawo nie mające nic wspólnego z chrześcijaństwem. Chrześcijaństwem gmin, w których każdy pracował dla dobra wspólnoty, a nie tylko czerpał z nich korzyści. Wspólnoty, którą opuszczano by nauczać mając nie setki bagaży ze sobą i stada ochroniarzy tylko parę sandałów i szatę na sobie oraz wiarę. Wiarę której nie miał żaden noszący się w lektykach biskup czy papież, wielbiący tradycyjne poddaństwo innych wobec siebie.
Sługa nie jest noszony.
Sługa nosi.
Żaden z ludzi którzy wykorzystywali innych w sprawach wiary nigdy nie miał nic wspólnego z chrześcijaństwem. Uczeń Jezusa załatwia sprawy chodząc na piechotę lub korzystając ze wspólnych środków dostarczanych i wypracowanych przez wspólnotę dostępnych najbiedniejszemu jej członkowi za darmo, zwłaszcza religijne. Bo najbiedniejszy członek wspólnoty chrześcijańskiej ma dokładnie tyle samo co najbogatszy.
Tylko - chrześcijan nie ma.
Jednemu cesarzowi udało się zlikwidować wszystkie teksty i ludzi związanych ze zrozumieniem zasad życia we wspólnotach chrześcijańskich i powiązań ewangelicznych z tym zyciem oraz konsekwencjami określonego sposobu życia, wymagającego pracy dla dobra wspólnoty i rozumu od każdego jej członka.
A inny wykorzystał mit i tęsknotę za leczącymi i uzdrawiającymi uczniami Jezusa.
Ludzie często wykorzystują naiwność. Fałszywie rozumianą dobroć. Naiwni wierzą, że jak wszystko komuś dadzą to jest to słuszne. Nakarmić głodnego - tak. Dać mu na alkohol - nie. Doprowadzić do lekarza i wyleczyć - tak. Dawać wszystko co chce - nie.
Ta mowa to tak, tak ,nie, nie. Rozum potrafiący zarówno się zgodzić jak i odmówić. Rozum potrafiący zdecydować i osądzić co jest słuszne.
Sądźcie. Bo was każdy ocenia. Lepiej lub gorzej. Często z uśmiechem wbijając nóż w plecy.
Jadowicie, złośliwie komentując za plecami i udając przyjaciół tuż przy was.
Tworząc imaginacje rzeczywistości. Złudzenia książek dla dzieci w których dobro zwycięża zawsze a świat jest pełen przyjaznych ludzi, a nawet jeśli pojawi się ktoś mniej przyjazny to ten ktoś na pewno przegra. Tylko... Że świat składa się z ludzi którzy wielbią politykę Kalego, którzy "kocą" dzieci i podstawiają im do lizania kolana - jeśli nie coś innego. Dla których świat składa się ze sług i panów. Żaden z panów nie jest chrześcijaninem. A słudzy... Nie wszyscy rozumieją podstawowe zasady. Łącznie z tymi że w oczach panów są sługami, niezaleznie od narodowości czy pochodzenia. W oczach panów są zawsze niewolnikami którzy mają spełniać ich życzenia. Bezmyślną tłuszczą, którą trzeba trzymać z dala od nauki, zrozumienia i pisma. Trzymać z dala od poglądów które są w stanie zagrozić panom. Wielbiącym sługi za ich głupotę, dzięki której mają to czego tylko zapragną.
Sługi które czasem stają się panami stosującymi politykę Kalego.
Bycie sługą nie jest jednoznaczne z byciem chrześcijaninem.
O nie.
...i nie każdy mógł być członkiem wspólnoty. Świadome decyzje powodowały o tym czy ktoś oddawał cały majątek wspólnocie, godząc się na zasady Jezusa czy pozostawał jej wielbicielem. Wspólnocie pracującej na swoje utrzymanie, nie żerującej na osobach "z zewnątrz". Nie wykorzystującej innych jako sługi i mających się za panów właścicieli miasteczek i wsi, panów ludzi i niewolników nie mających prawa do własnego zdania. Torturowanych bezlitośnie gdy mieli inny pogląd na gwałcenie ich żony przez lokalnego panka.
Żaden z nich nigdy nie był i nie będzie chrześcijaninem, choćby twierdził że wielbi Jezusa. Stając się czyimś panem i każąc sobie usługiwać, kogokolwiek poniżać, okazywaliby tylko swoją totalną ignorancję w sprawach zasad życia chrześcijan i poglądów Jezusa. Który przychodził jako Sługa. Nie jako Pan.
Stając się czyimś panem, każącym przed sobą klękać, przestaje się być chrześcijaninem.
Ja wam nie wybaczam.
Niczego.
W chrześcijaństwie wybacza osoba której się zawiniło. Wśród chrześcijan z których każdy jest uczniem i każdy stosuje się do zasad nakazanych przez Jezusa, których uczniowie mieli strzec, nie zmieniać i nie wymyślać nowych.
Wśród chrześcijan z których każdy posiada parę sandałów i szatę a cała reszta jest wspólnym majątkiem wspólnoty. Wśród których każdy ma tyle samo co inny i każdy się dzieli ze sobą tym co ma na pamiątkę Jezusa, a jeśli chce przyjąć Jezusa do siebie to adoptuje osierocone dziecko (nawet będąc dziewicą można mieć Jezusa za dziecko ];P ). Nie ma rytuałów i świąt innych niż siódmy dzień - sobota. Chyba że cała wspólnota uznaje że stać ją na wspólne świętowanie w inny dzień. Ale wspólne. Nie wybiórcze.
Czy wiecie jaką Inkowie rzucili klątwę za parszywą zdradę działającego za zgodą papieża mordercy?
Czy wiecie jak poskutkowała klątwa rzucona przez papieża na Polskę?
Od której skutecznie odwoływał się polski król i która pomimo wygranej w sądzie nigdy nie została zdjęta przez żadnego zdrajcę sprawiedliwości na papieskim stolcu? Łącznie z kremówkowym wielbicielem Jezusa oddającym się w całości jego matce?
Jak poskutkowała klątwa rzucona na wszystkich - brzemienne matki, embriony, niemowlęta, dzieci, kobiety i mężczyzn w tym kraju?
Rzeczpospolitą sprzed wieków?
Kremówkowy zdrajca Polski nawet nie pomyślał o tym by ściągać klątwy szatańskiej sekty paktującej z Lucyferem która rozsiadła się na Watykańskim tronie, prawdaż?
Jak poskutkowały te wszystkie wzajemnie rzucane klątwy między różnymi odłamami pseudochrześcijaństwa? Klatwy, za rzucenie których, każdy, niezależnie od pozycji i piastowanego urzędu rzucający powinien trafić na stos, zgodnie z zasadami którymi się kierowano. Łącznie z papieżami i biskupami - zarówno katolickimi jak i luteranami.
Klątwy wywołujące waszą wzajemną głupotę. Głupotę związaną z całkowitym brakiem zrozumienia działania klątw. Psychologiczno-fizjologicznymi powiązaniami organizmów i własnym umiejscowieniem biologiczno-fizycznym świecie Stwórcy. Głupotę skazująca na śmierć wszystkich, którzy śmieli dowiadywać się więcej niż grono starych hipokrytów mających kochanki i sadowiących swoich bękartów na kardynalskich stołkach.
Nie wybaczam.
Niczego.
Konkordatu z Hitlerem.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam w imieniu wszystkich objętych papieskimi klątwami dzieci.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam w imieniu wszystkich oczernianych, przeklętych przez papieża, prawdziwych komunistów i ich dzieci.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam tortur i wojen religijnych.
Nie wybaczam.
Nie wybaczam i za każdą przeklętą w tym kraju brzemienną przeklinam kolejnego papieża.
Nie wybaczam.
Ja który piszę w obecności ducha podającego się m.in. za Elohima.
Ogłupiony klątwami ochrzczonych i bierzmowanych satanistów figurujących w kościelnych księgach jako katolicy i tak opisywani przez lubujących się w 98% statystykach biskupów.

...byle do piątku.
Polak, Niemiec i Rusek, spotykają diabła. Diabeł mówi:
- To są wyścigi do nieba, kto ma najmniej grzechów, dostanie lepszy transport.
Rusek dostał samochód, bo miał 0 grzechów, Niemiec dostał skuter, bo miał 15 grzechów, a Polak miał 100 grzechów i dostał rower.
Rusek do nieba dotarł pierwszy, Niemiec drugi.
Czekają, czekają i Polaka nie ma, w końcu postanowili poszukać go.
W połowie drogi zobaczyli zepsuty rower i obok krzaki, a w krzakach podrapanego i śmiejącego się Polaka. Pytają:
- Czemu się śmiejesz?
A Polak odpowiada:
- Bo widziałem papieża na rolkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz