piątek, 8 czerwca 2012

Miłość raz jeszcze

Jezus zwracając się do wielbiącego go tłumu stwierdził że kto chce za nim podążyć musi znienawidzić rodziny i przyjaciół.
Kazał też kochać swych wrogów.
Dlaczego?
Bo jeśli z premedytacją zakochasz swego wroga w sobie, jesteś w stanie zrobić z nim wszystko. Będzie sam chciał aby tobie samemu się wiodło jak najlepiej. Oczywiście trzeba to zrobić umiejętnie, i to zazwyczaj nie tylko na poziomie powiązania okolic tzw "5 czakry - serca" ze sobą (trzeba umieć dojrzeć miłość i odtworzyć tę częstotliwość z wprowadzeniem powiązanych z nią emocji drugiej osobie - skrótowo).
Jednakowoż sama miłość w rezultacie może dać - albo tłum nierozumnie podporządkowywujący się wykorzystującym miłość "panom", którzy nie tłumaczą powodów i kwestii "obrzezanego serca" tłumom wielbicieli - co prawda nie Sai Baby - ale mającemu z nimi wiele wspólnego, "panom" którzy chronią się iluzją i miłością swoich poddanych, oszukiwanych i uczonych tylko kwestii które przybliżają do poddaństwa, a nie do zrozumienia. Bo kwestia nienawiści jest ważna o tyle, by nie dawać się podporządkować tym którzy nas otaczają i kochają - rodzinie i przyjaciołom. Nie za wszelką cenę i nie z powodów miłości. Trzeba znienawidzić by się uwolnić, ale to nie znaczy że ma się robić komukolwiek krzywdę. Nienawiść to tylko stan umysłu. Miłość także. A Jezus preferował świadome kochanie swoich "wrogów" - tworzenie powiązań tylko z wybranymi, i epatowanie miłością względem otoczenia, które nie było na tyle pojętne by zrozumieć polecenie znienawidzenia i odcięcia się od wpływów ludzi wokół. Od ich woli. Myśli. Przekonań.
To nie kwestia opuszczenia rodziny się liczyła, ile zerwanie z przymusem zależności. Acz miała się dotyczyć tych, którzy zrozumieją, reszta - miała kochać się wzajemnie i wszystkich wokół i nawet kamienia nie podnieść na nikogo innego. Wojny? Jak w świecie gdzie wrogowie pod przymusem nieobrzezanego serca, miłości, świadomi tego ale nadal kochający, zaczynają spełniać wszystkie zachcianki dotychczasowych przeciwników miały by istnieć jakiekolwiek wojny?
Czy myślicie że macie do czynienia z chrześcijaństwem wokół siebie? Czy kochacie Żydów, masonów, pedałów i cyklistów skoro to "wszystko przez nich". Czy kochacie tych których uważacie za wrogów? Czy tylko oddajecie hołd niepokalanej Jezusem dziewicy z miłością na ustach i napletkiem w sercu? Czy oni was kochają i robią to, czego od nich chcecie z miłością tęczowej flagi? A może tylko wy jesteście winni takiego stanu rzeczy? Oraz wasi "panowie" z ambon cytujących wybrane fragmenty z "jedynie słuszną interpretacją", która sama w sobie jest wbrew ewangelicznemu nakazowi interpretacji.
Jak dochodziło do wielotysięcznych samobójstw w różnych sektach? Wszak kochali swoich guru. Guru którzy wykorzystywali miłość swoich wielbicieli. I na których wpływano by się zabili, w momencie gdy zaczynali stanowić zbyt wielką konkurencję - co często pociągało ofiary wśród ich wielbicieli. W ten sam sposób w jaki kochacie swoich "papieży", przy czym oni kiedyś mieli na tyle rozumu by faktycznie trzymać się zasad chrześcijaństwa i karać tych spośród swoich podwładnych, którzy doprowadzali do odejścia od Chrystusa. Ale to było jeszcze na długo przed urzędasami Konstantyna. Gdy umierano za miłość, a nie rozkazywano mordować w imię miłości. Jesteście winni. Wasza wina jest wielka. Gdy wierzono w słowa Jezusa, a nie w wymysły o Jego matce. Wymysły i brednie wyznawców niepokalanej Jezusem dziewicy.
Czy mam was naprawdę zacząć kochać tak bardzo że zrobicie absolutnie wszystko czego sobie zażyczę? Czy może jednak pójść drogą odejścia od potrzeb, w tym potrzebą oddziaływania na was, drogą buddyzmu. I z uśmieszkiem przyglądać się waszym poczynaniom? W tym gwałtom na nieletnich i wykorzystywaniu naiwnych ludzi do swoich celów?
OM
Czyż nie należy skupić się na miłości względem krajów islamskich?
Chiny już zaczęli kochać - kapitaliści - wykorzystujący naiwność i pracowitość przeciętnego chińczyka, który zazwyczaj z aparatem władzy nie chciałby mieć nic wspólnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz