piątek, 15 marca 2013

Edukacja

Kwestie przyjętego przez zachód modelu edukacji - czyli dostosowywanie programów do najmniej zdolnych, jak wspomniałem ostatnio, powoduje stopniowa degradację średniaków. Co z najzdolniejszymi? Jeśli mają fundusze, możliwości mogą się wybić w pewnym stopniu. Nawet dostać się do władzy. Zdobyć majątek.
A co potem? Czy jego dzieci są równie zdolne czy są zwykle średniakami które przechodzą przez elitarne szkoły w których stawia się na dyscyplinę i ogromne wymagania względem uczniów? Czy im zależy na tym, po uświadomieniu problemu, by zwiększać konkurencję szkół publicznych? Inteligencja średniaków łasych na pieniądze wszak aż się przelewa z niektórych parlamentów. U niektórych to są przynajmniej średniacy po elitarnych szkołach myślący pokoleniowo o swoich dochodach. Nie o wolności swojej czy czyjejś. Tylko o dochodach.
Dobro obywateli? Wyśrubowana, restrykcyjna i wymuszająca naukę szkoła publiczna? Z efektem kształcenia który mógłby wpłynąć na dochody rządzących? Póki od każdego obywatela nie będzie się w szkole wymagać tyle ile od władcy całego kraju, bez względu na inteligencję i nie będzie się go szkolić na władcę, elitę - wszędzie - póty o demokracji można zapomnieć na rzecz oligarchicznych struktur rodzin Kalego. Rządów kolesiów i braku wyboru. Totalitarnego systemu, w której jedni ludzie celowo są doprowadzani do stanu niewiedzy i braku zrozumienia oraz konieczności bezwarunkowego zaufania rządzącym. W systemie demokratycznym nie ma elitarnych szkół. Są szkoły. Takie same dla wszystkich dzieci, uwzględniające ich zdolności i zainteresowania.
Jednak czego trzeba uczyć? Sama dyscyplina i podporządkowanie prowadzi do systemu imperialistycznego z nepotycznymi władcami jaki mamy w tej chwili w Chinach czy Korei Północnej. Wbrew temu co się mówi to nie jest komunizm. To jest monarchia z dziedziczeniem władzy na stanowiskach, kalifaty nazwane inaczej. To nie jest komunizm. Dyscyplina i podporządkowanie doprowadziła tylko do tego że miliony pracują za bezcen bo nauczono ich wierzyć że tego chce od nich państwo działające ku dobru wszystkich. Nie tysięcy, jeśli nie milionów urzędników - kolesiów - kupujących urzędy łapówkami. To nie jest komunizm. To jest kapitalizm bo tu rządzi kapitał w postaci łapówki danej by rządzić. Rządzić tymi setkami milionów zdyscyplinowanych ludzi którzy wierzą. Coraz mniej, ale nie mają wyboru. Jak mieszkańcy krajów w których wprowadzano pseudochrześcijaństwo niszcząc ich własną kulturę czy przez wprowadzanie korporacyjnej totalitarnej demokrację, wymuszającą często zbrojnie, wprowadzanie totalitarnej demokracji na podbijanych terenach. Z demokracją mającą tyle wspólnego co pedofil w sutannie z chrześcijaństwem1).
Przy zachowaniu sieci hierarchicznej poprzez oddziaływania na stojących bezpośrednio przed decyzją wyborców, średnia pragnień [częstotliwości] modlących się [wpływających na określoną osobę] wybrała papieża - Franciszka. Oczywiście średnia to oczekiwania względem papieża, a tu jak na razie widzimy powrót do normalności, a przynajmniej do komunikacji która nie wymaga nadmiarowych wydatków. Nie da się ukryć, że bez internetowych akcji w których można sobie wybrać kardynała do skupienia na nim swej uwagi byłoby to problematyczne. Oraz wychowania, w którym w przeciwieństwie do wielowiekowej tradycji nie uczono na siłę mordów względem innych nacji. A nawet "bez cukierków z nieba od Stalina"2) mających utworzyć podobne "ezoteryczne" związki wynikające z wiary i utrwalenia określonych postaw. W końcu to tylko forma. Obiektywne są tu tylko zasady na jakich to działa, jako element dzieła stworzenia i wbudowanego w żywe organizmy. Jednakowoż wczorajsze wybory wykazują konkretne zastosowania dzięki którym może nastąpić ingres w obszarze katolicyzmu. Przynajmniej na razie. Otoczenie bywa zabójcze dla reformatorów w Watykanie, ciekawe więc kiedy ktoś pomyśli o przeprowadzce. Do lepszego świata.
Tradycyjne wychowanie w Chinach związane było poniekąd z nepotyzmem. Nauczeni dyscypliny i wiary w struktury szeregowi pracownicy struktur nie wdający się zazwyczaj w ezoteryczne działania polityczne, ograniczeni zostali do "cukierków z nieba" najpierw Mao, a następnie nepotyzmowi tej bardziej zamożnej i stojącej wyżej w strukturach mniejszości społecznej korzystającej z nieświadomości większości. To naprawdę nie ma nic wspólnego z komunizmem, choć zapewne uwarunkowanie co poniektórych do reagowania na ten bodziec w gwałtowny sposób daje o sobie znać.
Problemem pozostała również ogólnonarodowa świadomość "chi" oraz "cukierków Mao", zwłaszcza w organizacjach związanych m.in. z uzdrawianiem, gdzie niezbyt chętnie widzą osoby z "zewnątrz". Świadomość, która łączy to co ostatnimi czasy opisywałem w ramach metod kontroli umysłu mających na celu przekonanie klienta do swojego punktu widzenia i wciśnięcie mu każdego chłamu z pomocą określonych "metod wizualizacyjnych" a konkretnie chamskiego naruszenia cudzego pola bioelektrycznego i dostosowywaniu go do swojego ("chi") z istnieniem miejsc w których intensywnie praktykuje się określone mantry (m.in. przekazane przez "demony" naiwniakom wychowanym w zamkniętym środowisku w poczuciu dobroci serduszka każdego człowieka). Świadomość ta rozumie, że gdyby skupiano się konkretnie w tych klasztorach na mantrach np. w chińskim w rodzaju "zabraniam konfliktów zbrojnych" a nie na mantrach "nie dopuszczających do zrozumienia nauk Buddy demonów" to osoby u steru władzy mogłyby być przekonywane do określonych zachowań tak jak klienci do każdego chłamu w przypadku co bardziej zdolnych osób. Świadomość ta woli uniknąć tego typu opcji co wiąże się od czasów Mao i jego "cukierków" z rozpraszaniem małych sieci, społeczności, w celu uniknięcia zagrożenia od strony działających na polu "chi" manipulujących ludźmi.
A w końcu dawno dawno dawno wśród nieco bardziej świadomych i rozumnych osób temu było to dosyć konfliktogennym środkiem między społecznościami i dosyć katastrofalne w skutkach.
Świadomość ta rozpraszająca najpierw określone struktury w obrębie swojego kraju, nakazuje określonym osobom patrzeć i na kolejne zagrożenia w pobliżu. Np. uśmiechniętych dobrotliwych Tybetańczyków którzy powtarzają słowa, mantry, przekazane przez demony i jakoś mało któremu wpada na myśl czy ważniejsze jest własne życie czy oświecenie bez wymuszenia na innych określonych zachowań. Interesujące teologiczne rozważanie na którego imperialistyczna partia Chin nie ma ani chęci, ani czasu bo woli zawczasu uchronić się przed wpływem działających synchronicznie sieci na swoje własne rządy. Dlatego nie ma co liczyć na wyjście Chińczyków z Tybetu, oni tam widzą spore zagrożenie dla siebie, pomimo nieświadomości ogromnej części społeczeństwa co do własnych możliwości.
A przecież można by grupkami wpływać na formę określonych członków Chińskiego rządu, niczym na kardynałów stojących przed wyborem, stosując odpowiednio dobrane "mantry" prowadzące do "pokoju na świecie".
Można?
A jaki stosunek miał Budda do tego typu kwestii?
Bestia mająca najwięcej ofiar na świecie na swoim koncie nadal powoduje klękanie przed nią największych zachodnich korporacji, praktycznie każdy ma jakiś produkt "Made in China" - mający albo swój numer seryjny albo katalogowy, często będącym obiektem fałszywym - podróbką o gorszych parametrach od oryginału doskonale zdaje sobie sprawę z pewnych "ezoterycznych" elementów rzeczywistości - ma do tego wyszkolonych ludzi, żeby rozumieli tego typu kwestie. Patrzący na świat zachodu jako prymitywnych idiotów którzy nie pojmują podstawowych kwestii raczej nie będą im przeszkadzać w zdobywaniu funduszy które prędzej czy później i tak trafią do producentów produktów "Made in China". To takie nieco bardziej globalne spojrzenie na uczenie handlarzy jak wykorzystać klienta za pomocą środków które są w stanie doprowadzić go do cierpienia a przynajmniej do uklęknięcia przed decyzją handlarza. Ot takie małe bestyjki...
  1. BTW. czy ktoś pamięta pedofilię niejakiego satanisty - antychrześcijańskiego Jana XII (937-964) nazywanego papieżem katolików - czy skoro dla różnych Terlikowskich papież jest guru bo jest papieżem i czci tradycję w tym tradycje Jana XII to znaczy że tacy Terlikowscy uczą się praktycznie na ich przykładach? Czyż nie uważacie że tacy różni Nergale czy Osbournowie wyglądają przy Janie XII - pedofilowi, skończonemu łajdakowi, gwałcicielowi i bandycie - jak ufryzowani i upacykowani błaźni? Czy Juliusz III nie wydaje się bardziej diabelski? W porównaniu z pracownikiem IPNu który swoje satanistyczne upodobania udowodnił doprowadzając do oddawania hołdu mordercy i gwałcicielowi przez władze państwowe to naprawdę trzeba być nieskończonym głupcem by nie rozumieć konsekwencji tego typu działań. Zwłaszcza tych związanych z "ezoteryką chrześcijańską". Oraz jakże łatwo być "świętszym od papieża" podając się za satanistę. Ozzy - książę ciemności? Buahahahahahaha... Ile dzieci zgwałcił w porównaniu z katolickim papieżem? Ile ofiar ma na swoim koncie? Czyli - Chrystusa, według Jego słów. Do ilu mordów zachęcił i ile wojen wywołał w porównaniu z papieżem katolickim? No naprawdę, pocieszny ten trefniś, szkoda tylko że tak wielu kocha słowa trefnisiów biorąc je za słowa książąt. Choć wielu książąt się od nich niczym specjalnie nie różniło, łącznie ze światopoglądem i działaniami wzorowanymi często na katolickich papieżach, którzy już nie pamiętają tradycji swoich poczynań lecz jakże często się do niej odwołują.
  2. "Europa, Europa..." reż. A.Holland

D: - wszystko mogę ci dać
A: - żeby dać to trzeba skądś wziąć, trochę to bez sensu. Czy z materializacją jest tak że energię bierze się z "ducha", który traci potencjał energetyczny i hmm spada amplituda jego "duchowości"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz