środa, 20 marca 2013

Diabeł

Pewien student umarł i poszedł do piekła. Diabeł przywitał go i spytał jakie piekło wybiera: normalne czy studenckie? Ten wybrał normalne.
Gdy się tam znalazł okazało się, że trwają tam imprezy do rana, są panienki i leje się alkohol, ale rano przybywa diabeł i wbija każdemu gwóźdź w tyłek - i tak codziennie.
Wobec tego student zdecydował się wkrótce na przeniesienie do piekła studenckiego. Tam również imprezy itd., ale rano nie pojawia się już diabeł.
Za to po kilku miesiącach przychodzi diabeł z koszem gwoździ i mówi: "Sesja"!
Jezus nazwał Judasza diabłem. Nie dlatego że śmierdział siarką, miał ogon, kopytka i różki. Diabeł to człowiek który znając zasady których nauczał Jezus i twierdząc że ich przestrzega i w nie wierzy tak naprawdę robił zupełnie coś innego. A jakich to zasad diabeł Judasz nie uznał za słuszne żeby w nie uwierzyć?
Zakładając że Jezus nauczał Piotra tak, że ten zakładał wspólnotę chrześcijańską, do której aby przystąpić należało pozbyć się całego swojego majątku prywatnego i oddać ją na rzecz wspólnoty, należy zauważyć że Judasz nie sprzedał Jezusa za pieniądze dla wspólnoty a dla siebie samego. Własność prywatna wzięła u niego górę nad naukami które doprowadziły do powstawania wspólnot w których własność prywatna - w tym niewolnicy - nie istniała. Oczywiście, tych którzy stanowili podobne zagrożenie - jak Ananiasz z żoną którzy nie rozumieli podstaw nauk, potraktowano jak Judasza, w obawie przed kolejną zdradą - przed rzymskimi urzędnikami, dla których chociażby niewolnictwo było podstawą istnienia imperium. Diabeł zatem to osoba dla której prywatna własność wygrywa z dobrem bliźniego, dobrem wspólnoty do której należy.
Diabeł w tym ujęciu to każdy papież który uznawał niewolnictwo i wszyscy jego sługusi, każdy przedstawiciel kleru, szlachcic i magnat, a nawet chłop który cenił bardziej swą własność od dobra swoich poddanych.
Uznawanie wartości materialnych nad dobrem bliźniego to wszak pierwszy krok ku niewolnictwu w różnych formach. Sprzedaży Jezusa. W tym ujęciu piekło pełne diabelskich istot istnieje po dziś dzień. Na Ziemi.
Kwestia złych duchów - szatanów to nie kwestia diabłów. Duchów wszak zazwyczaj nie widać, a Judasz był jak najbardziej - materialny.
Kler katolicki utworzył swoją hierarchiczną strukturę uważając za wspólnotę tylko jej członków, całą resztę mając za niewolnicze bydło które ma prawo pasać i wyzyskiwać na mocy praw uzyskanych od cesarza - nie jak równoprawnych bliźnich lecz jako niewolników kreowanego przez nich światopoglądu w którym należy klękać i płacić. Tyle, że to nie miało i nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Jezus nie miał prawa nazywać ludzi owcami i baranami, trzódką pasterską bo ludzie nigdy nie byli zwierzętami. To, że w pierwszej kolejności nakazywał udawać się do Żydów swoim uczniom wynikało z prostych uprzedzeń kulturowych, pomimo nauk które wszak mówiły o tym że narodowość wśród jego wyznawców nie jest ważna ("nie ma już Żydów i Greków") - czasem trudno pozbyć się naleciałości, choć wiąże się to z przekonaniami w których wierzy się, że inni nie są w stanie od razu zrozumieć założeń Tory.
Bóg Tory nie oddawał ziemi zwierzętom - naiwnym owieczkom i barankom - tylko rodzinie Adama. Utrzymywanie w przekonaniu że ktoś jest barankiem, owieczką, wilkiem, psem, osłem, krową czy kozą nie świadczy o tym że ktoś inny ma go za bliźniego. Nie. Dlatego każdy wyzywający policję od psów nie ma nic wspólnego ze zrozumieniem tego drobnego chrześcijańskiego elementu światopoglądu. Chrześcijaninem jest żadnym. To, że psom pasterskim zaczęło się wydawać że są wilkami najwyraźniej odmieniło też ich ludzką mentalność w stronę zwierzęcego chomikowania dóbr i odbierania ich innym choćby miały zgnić w ich spichrzach.
Nie, żebym ja nie potrafił też czasem mądrze patrzeć. Niestety, moimi bliźnimi zdają się obecnie niemal same diabły nastawione na własną prywatę, co nie pozostało bez wpływu na moje własne życie.
Czy powinienem nazywać kler, wszelkiego autoramentu, nazywać psami pasterskimi? Nie. Oczywiście że nie. Znacznie bliżej im do diabłów. W ujęciu Sai Baby - do wielbicieli, nie do uczniów. Wielbicieli [mądrze?] wpatrzonych w swojego guru, walecznych i wiernych mu niczym Lancelot, kochających go niczym Guinevere. Za bliźnich mających sobie podobnych, a całą resztę za nierozumne bydło.
Chyba powinienem pisać satyry ];] choć rzeczywistość wokół staje się coraz bardziej smutna, pomimo, a może właśnie dlatego, że upstrzona kolorowymi śmieciowymi reklamami.
Popijam sobie soczek słodzony aspartamem dodawanego do napoi w celu wyniszczenia zdolności umysłowych ludzi których nie stać na to co ludzi wymyślających tego typu substancje, w celu ułatwienia sobie zadania rządzenia nimi. Jak tępym bydłem. Cieszącym się gdy obniżone standardy edukacyjne pozwalają na przejście do następnego etapu farsy zwanej edukacją z ocenami powyżej średniej, średniej obniżającej się i względem której dostosowuje się pytania - coraz łatwiejsze i dające z roku na rok podobne wyniki i coraz łatwiejszą w sterowaniu tłuszczę. Świadomy tego, że przetworzone produkty które na co dzień spożywam są albo pełne chemikaliów, antybiotyków aby zwierzątka mogły przeżyć do uboju, względnie imaginacją wędlin w których 20% stanowią niesprzedane, zepsute, zwrócone wędliny powtórnie przerobione przez zakłady mięsne z papką mechanicznie przetworzonych odpadów w żelatynowej masie i z zestawem substancji konserwujących i zapachowych - ot taki produkt od oszustów nazywanych biznesmenami - producentami.
Czy ktoś naprawdę uważa ich za chrześcijan poza klerem? Ja nie wybaczam żadnego oszustwa, łącznie z zanieczyszczoną solą przeznaczoną do posypywania dróg trafiającą do produktów spożywczych - absolutnie nikt nie prosił o wybaczenie w tej sprawie.
Nikt.
Żaden nie jest chrześcijaninem.
Zrozumiano?
Żaden nie prosi o wybaczenie swoich zatruwanych ofiar.
Ja nie wybaczam.
A wy moi drodzy czytelnicy? Słuchacie się kleru i wybaczacie wszystko jak leci, zapominając dzięki wydatnej pomocy mediów i środków w waszym pożywieniu o jakiej stawce jest mowa?
Ja nie wybaczam.
Dziś na G+ pojawiło się zdjęcie billboardu z cytatem "Jakie to szczęście dla rządzących, że ludzie nie myślą" z A.Hitlera.
Tyle, że ludzie myślą.
To w ogólności odróżnia ludzi od zwierząt.
Kim byli zatem wyborcy Adolfa Hitlera?
Homo sapiens czy homo erectus - dumnymi, wyprostowanymi homo erectus? Jakże łatwo wszak wyprostować ludzi każąc im robić coś co myślenia nie wymaga wmawiając im że są lepsi niż inni, w przeciwieństwie do nauki rozumienia tego, co się robi i rozumienia konsekwencji swoich działań oraz tego że jest się różnym od innych ale nadal w tym samym ludzkim zbiorze bliźnich. Jednak obniżanie standardów edukacyjnych to właśnie zgoda na powrót homo erectus i niszczenie homo sapiens sapiens. Czy to planowe działania?
Umiecie podać jakieś za i przeciw poza wzruszeniem ramion, moi drodzy czytelnicy?
Czy potraficie podać sposoby żeby było lepiej czy zdajecie się na innych w każdej sytuacji wymagającej wyborów?
Czy potraficie rozpalić ogień w świątyni ciała?
Bo ja mam z tym problemy.
Wracam do soczku słodzonego aspartamem, może pooglądam jakiegoś pornosa i pójdę spać, a jutro od rana znowu pojadę do pracy, wrócę, zjem imaginację wędliny nazywanej parówką, napiję się soczku słodzonego aspartamem i... Byle do wyborów i uśmiechniętych polityków machających jak misie z okienka, częstującymi lepszej klasy kiełbaską, a po ich zakończeniu proszący by ich pocałować w dupę względnie robiący show dla pijących słodzone aspartamem napoje, w tle obniżając przez kolejny rok kolejne standardy. Czyż to nie idealna imaginacja według zwolenników tezy szczęścia dla rządzących?
I pamiętajcie o baranki i owieczki by się kochać i mieć dużo dzieci. I płacić podatki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz