wtorek, 17 września 2013

Mentalność tchórzy

Gwałcenie dzieci jest tchórzostwem pasożytów, niszczących ludziom życie. Podobnie jak obojętność całej przeklętej zgrai konwersujących z tymi pasożytami bytów nazywanych "opiekunami", nie uznających żadnych praw ustanowionych przez podobno chrześcijan.
Bezprawne naruszanie przestrzeni życiowej ludzi to dla nich norma, a obojętność z którą podchodzą do tego wynika z ich podobnej wszom mentalności, której ofiarą padają zazwyczaj najsłabsi, zazwyczaj bez rozwiniętego systemu obronnego organizmu.

Jezus może i twierdził że "co ustanowicie to będzie obowiązywało", jednak najwyraźniej były to mrzonki wierzącego w sprawiedliwość człowieka. Niestety, rzeczywistość jest pełna patogennych istot wywołujących choroby, mających się często za bóstwa lub "bożych posłanników".
Niestety, w większość to tchórze ukrywający swą obecność i wpisujący strach swoim ofiarom gwałtów i przemocy która jest niewidoczna dla postronnych, a mimo to wywołuje psychozy, co w połączeniu z destruktywną działalnością wszawych pasożytów powoduje coraz większe odchodzenie od rzeczywistości w której można by uzyskać pomoc ludzi względem wyniszczających zdrowie psychiczne i fizyczne, niedostrzegalnych mentalnych gnid.

O ile typowe patogeny daje się dostrzec, choćby przy dużym powiększeniu - co sprawia że wydają się cokolwiek bliższe dziełu stwórcy, o tyle wyniszczające działanie niewidzialnych, współpracujących ze sobą niszczycieli życia jest często brane przez postronnych który potrafią ich dostrzec za korzystne, podczas gdy w rzeczywistości tego typu osoby które potrafiłyby im zaszkodzić są omijane lub manipulowane by, zgodnie z wykładnią kleru, ludzie byli posłuszni duchom. Najbardziej zdradzieckim pasożytom we wszechświecie.
Doprowadzanie do kalectwa jest dla nich codziennością, tchórzliwe, skryte i wyrachowane nie mające nic wspólnego ze znanym, ziemskim ekosystemem. I jako obcy patogen, powinny zostać wyeliminowane.

Niestety patogenty mają swoich wiernych fanów w osobach religijnych wielbicieli duchów, i to nie tylko filmowych Kacperków, ale nazywanych świętymi morderców ludzi - mordujących i gwałcących przez wieki ludzi - mężczyzn, kobiety i dzieci. Nie ma wśród nich świętych. Tak jak nie ma świętych wśród roztoczy, wirusów i bakterii. Dobrych mordują, okłamują religijnymi lub ezoterycznymi mitami lub czynią niewolnikami na początku, by sprawiedliwość nigdy ich nie dosięgła. Małych parszywych tchórzy gwałcących małe dzieci, za wiedzą i przyzwoleniem pasożytów nazywanych "aniołami stróżami".
Oczywiście, że mi nie wierzycie. Nie ufacie. Uważacie za świra.
Moi drodzy czytelnicy.
A może fantastę...

Cóż, jeśli któryś z was się kiedyś przekona, że pisałem prawdę, to już mi go żal. Tak jak siebie, wszystkich straconych lat spowodowanych wpływami niewidzialnych pasożytów. Wpływami religijnych matołów odciągających ludzi od zbadania fizyki istnienia niewidzialnych pasożytów, matołów dla których zrozumienie prostego faktu że Stwórca wg ich świętej księgi nie dał żadnego prawa duchom do ustanawiania jakichkolwiek praw dla ludzi i że nigdy nie będzie powrotu do raju określając miejsce życia dla ludzi jako Ziemię. Stwórca wyroków nie zmienia w swej nieomylności. Każdy byt podający że przychodzi od Stwórcy łamał zasadę wiary w nieomylność wyroków Stwórcy, tym samym będąc kłamcą i jego przeciwnikiem. Każdy. Każdy kler czczący "prawa duchów" jest zatem zdradzieckim, tępym motłochem, oddającym cześć nie Stwórcy, tylko podającym się za niego bytom, służącym nie Bogu czy ludziom a szatanom, w mniejszym lub w większym stopniu.
Można co prawda przyjąć, że jeden z bytów nie podawał się za Elohim (głos "pana") tylko za tego kim był - jestem który jestem, błędnie uznanego za boga dzięki posiadanej przez niego potędze. Jedynym bogiem wszak był i pozostanie Stwórca oddający ziemię pod panowanie człowieka, a nie ducha, kimkolwiek by nie był i jakie nie było jego prawdziwe imię czy potęga jaką by nie dysponował. Czy jednak to byt podawał się za bóstwo, "mściwe" i do tego karzące ludzi a mordujące ludzi niewidzialne byty - nie?
I żaden prorok, podający się za proroka czy nawet "mesjasz" nigdy tego nie zmieni.

I tak wygląda wkopiowanie osobowości małego podłego wszawego demoniszcza, maniaka religijnego w osobowość człowieka. Ani nie głosi tez na ulicach, siedzi w domu i nie rusza się z niego. Nieustanny ból głowy i ustawiczne osłabienie nie pozwalają na robienie czegokolwiek. Eksperymenty jakie wykonuje i dręczenie na ofierze sprawiają że traci ona powoli rozum, na oczach wiernych czytelników którzy mają to głęboko w dupie. A w tle konwersujące z oprawcą byty nazywane opiekunami łaskawie przyzwalają mu na sadystyczne zabawy ze swoją ludzką zabawką, która wszak nie może zagrozić a nie ma nikogo kto by jej był w stanie pomóc, co oznacza że jest niegroźna dla tychże pasożytów.

Ofiara nie ma przyjaciół. Ma znajomych, wirtualnych. Jednakowoż nie może zbliżyć się do nikogo, bo jeśli nawet otworzy się przed kimś to dostaje po głowie, ośmieszana za plecami i obgadywana. Jest zazwyczaj lekceważona, osuwana od życia, traktowana jako źródło pomocy jednakowoż nie jako kompan. I trudno się dziwić, bo ofiara jest psychicznie stara, zdziecinniała i nie potrafi znaleźć się w towarzystwie osób, dla których pasożyty są obce, gdyż nigdy w dzieciństwie ich nic osobiście i bezpośrednio nie dopadło we własnym łóżku. I nie rodzic - pedofil. Tylko niewidzialny pasożyt, bliższy gwałcącym ludzi mitycznym "bóstwom" czy mordującym zarówno brzemienne kobiety jak i dzieci - mieszkańców Sodomy i Gomory. W co nie wierzył i nie wierzy nikt.

Oczywiście są osoby, które kiedyś coś dopadło, i po jakimś czasie doszły do jakiegoś rozwiązania, albo poprzez naśladownictwo swoich oprawców niszczyć pseudoprzyjaźnią nowych znajomych, albo pogodzić się z rzeczywistością, czasem wybaczyć i zacząć zupełnie nowe życie. W przypadku ofiary niewidzialnego pasożyta problem nie mija, nawet po farmaceutykach, ba wtedy ofiara staje się bardziej podatna i bardziej bezbronna. Wszak dręczenie jest codziennością, związaną z fizycznym bólem i brakiem możliwości samoobrony, po oślepieniu w dzieciństwie na możliwość dojrzenia swoich prześladowców.

Czego może oczekiwać ofiara od kleru? Milczenia. Kler z którym się kontaktowałem albo milczał, nie odpowiadając na żaden list, albo lekceważył problem w tym możliwość manipulowania umysłem ofiary. A nawet życzył sobie modlitw do duchów względem wybawienia z opresji. Bytów do których kierują wszak mniej opornych ludzi sadystyczne pasożyty, nakłaniając do wyznawania religii w których duchy pełnią pierwszorzędną rolę. Cóż, któż niszczy opętujące byty? Jezusa jakoś też parę razy spalono za "herezje" na życzenie katolickiego kleru.
Mahomet? Ładnie spisał co mu duch kazał.
I końca świata jakoś nie było.

Moi drodzy czytelnicy zapewne nie rozumieją że to nie jest przypadek medialny. Ludzie wolą w dzisiejszych wiadomościach obejrzeć telewizję i skupić się na tym co powiła jakaś kobieta z rodziny panującej niż dojrzeć nieszczęścia u swoich własnych sąsiadów. Oto dzieło katolickiego kleru w Polsce i ich całującej pierścienie Solidarności, której członkowie byli najaktywniejszymi twórcami donosów i pomówień w zakładach pracy w latach 80 ubiegłego wieku. Kleru któremu od początku zależało tylko na nie-swoich włościach, do których nigdy nie mieli żadnych praw bo własność w chrześcijaństwie jest własnością iście komunistyczną - wspólnotową wszystkich wiernych (jak uczy przypadek Ananiasza i Sefiry, według ducha który został uznany za świętego zdrada tych założeń zasługiwała na śmierć). Ale tego zdrajcy którzy uklękli przed Konstantynem nigdy nie nauczali w swoich katechetycznych salkach, ucząc później, że zlizywanie śmietany z ich kolan to nic złego, i nie mającego nic upodlajającego w swoim źródle. I delikatnie zapominając o tym, że ich ukochany "zamach smoleński" mógł mieć nieco bardziej metafizyczne źródło, którym był on sam - katolicki kler, przeklinający ten kraj jeszcze przed rozbiorami, po którym to przekleństwie następowało coraz więcej klęsk. Belki w swych oczach wszak trudno dostrzec, będąc najbardziej zdradzieckim, skurwiałym, spedalonym, pedofilnym... a może nie najbardziej pedofilnym bo wszak mamy jeszcze muzułmanów gwałcących dziewczynki, na życzenie osób będących pod wpływem duchów... "duchowieństwem" - które to słowo brzmi jak przekleństwo.

Ja nie wybaczam klerowi. Moich drogich czytelników mogę zrozumieć, że są niewierzący, lub mogą się nie znać na opisywanych problemach. Ale klerowi który sobie lekceważy informacje o opętaniach i dręczeniach? I może to mój pasożyt (podający się m.in. za Elohima) mówi przeze mnie, manipulując moimi krokami i działaniami, bo ta mała gnida uwielbia być w centrum zainteresowania, jednak nie po to by ofiara miała się lepiej, co po wprogramowaniu psychozy ofierze bywa dosyć problematyczne do uzyskania innymi środkami niż za pomocą pisma.

Zło faryzeuszy, uczonych w piśmie, którzy trzymają się wielokrotnie fałszowanych przez Watykan pism, trzymają się swoich budowli i fanów swoich założeń nie ma nic wspólnego ani z chrześcijaństwem ani nawet podstawowymi założeniami Biblii. Założeniami w których coś gadającego będzie pełzać po ziemi, i nie jak wąż, ale jak larwa dość rozmownych pasożytów - nie przychodząc z nieba, ale udając w swej "motylej" formie, "anioły miłosierdzia". I pomyśleć że swego czasu było jasne że do domów, w których przestrzega się prawa mojżeszowego "anioły" nie wchodzą, wierne zasadzie że w środku to już tylko łamiący przykazania siedzą związane z kultem obrazów. No ale wszak coś przychodzi gdzieniegdzie, a może wszędzie, tyle że jakby tych wiernych nie ma.


Może kiedyś dokończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz