poniedziałek, 21 lutego 2011

Afterlife

Czy "anioł stróż" to faktycznie pokutujący samobójca - coś jak w filmie "Sok z żuka"? A może żeby dostać się do "królestwa niebieskiego" trzeba swoje odrobić przy śmiertelnikach?
W końcu to by było logiczne. Czyściec w tradycyjnym ujęciu katolickim jest mało praktyczny. Tłumaczyłoby to też dlaczego niektórzy mają się pod względem ochronki lepiej, a niektórzy gorzej - w końcu nie wiadomo kogo ma się za "anioła stróża". A nóż/widelec ma się kogoś kogo jeszcze trzeba dodatkowo pilnować, żeby swojemu podopiecznemu czegoś przykrego nie zrobił? W końcu czy "aniołowanie" jest dobrowolne czy przymusowe? A może chodzi tu o robienie kariery? Kto pilnuje pilnujących? Ach, żeby się miało jakieś pewniki...
Czyściec jako miejsce pozbywania się egoistycznych przyzwyczajeń? Żeby się ich pozbyć trzeba mieć czasem szczura doświadczalnego - np. niewierzące dziecko na którym testuje się różne metody ich pozbywania, po wgraniu najpierw programu egoistycznego samoluba. Trzeba mieć na kim ćwiczyć? Albo mieć wzorzec sposobów pozbywania się egoistycznych zachcianek? Nie znalazłem nic na temat tego jak w tym "ogniu czyśćca" pozbywają się duszyczki swego egoizmu. Na rzecz kosmopolitycznego komunizmu. Prawdopodobnie. W końcu jeśli nie jest się egoistą to działa się na rzecz innych, wspólnoty. A to jest wstęp do komunistycznego podejścia do życia. Z ofiarowywaniem innym swoich możliwości i pracy, poświęcaniem komuś swojego czasu i otrzymywaniu możliwości innych, ich pracy i umiejętności, poświęconego czasu. W świecie niefizycznym, gdzie ma się już tylko siebie, a pieniądze które się miało za życia nie znaczą nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz