środa, 2 lutego 2011

Dzień świstaka

"Oświecenie" które jest osiągane drogą bezpośredniego przekazu nie jest oświeceniem. To tylko tworzenie odtwórczego umysłu, wyniku bez znajomości równań, który nie rozumie procesu do którego dochodzi w umyśle oświecającego. Proces oświecania powinien zatem zawierać w sobie pytania które potrafiłyby wywołać określone skojarzenia bez podania gotowej wiedzy na dany temat.
Różnica między oświecającym prawdziwie oświeconym a będącym pod wpływem bytu ujmijmy to "oświecającego" jest taka, że w pierwszym wypadku przekazywane jest to, co chce oświecony człowiek, w drugim, to co chce byt. Zwłaszcza że człowiek może być wówczas już tak zniszczony, że nie jest w stanie mu się oprzeć. Temu właśnie służą tzw. "klifotyczne przemiany", które w ostateczności dają wrak człowieka przez którego przemawia to, co nie jest nim i czego tak naprawdę nie chciał, który nie ma wtedy świadomości tego co napisze, albo dlaczego to pisze.
Jednym z wielkich klamstw idiotów podających się za magów, okłamanych przez przekazy ukrywających wiedzę (zarówno z czystej złośliwości, jak i w ramach ochrony dostępu maluczkich rozumków do wiedzy, która wynikać winna ze zrozumienia, a nie z przekazu - który, bez krytycznego myślenia i rozumowania jest w stanie zafałszować prawdę przekazywanych informacji) jest to, że istnieje coś takiego jak "odwrócone drzewo życia". Efekt uzyskany dzięki temu co jest tak nazywane, to życie w biologicznej formie z martwym umysłem bez celu, programowanego przez zdarzenia implikowane zewnętrznym bytem.
Takie twory niekoniecznie powstają na własne życzenie przez oszukanych "satanistów". Takie twory czasem tworzą się w trakcie opętań samotnych, opuszczonych ludzi, do których nie przychodzi nikt, poza złośliwymi, lucyferycznymi, oświecającymi bytami, które najpierw niszczą człowieczeństwo, a potem robią za "anioły" i bawią się stosując zasady starotestamentowe względem dręczonych ludzi. Których umysły tkwią w pustce bez formy. W mroku, na wygnaniu, wśród energetycznych blokad i złośliwie założonych "osłon" działających jak blokujące wszelkie światło bariery, w społeczeństwie, które podobno tak bardzo kocha innych ludzi.
"Ścieżka prawej ręki"? Żałosne kłamstwo dotyczące przejmowania przez "bóstwo" ciała człowieka i dawania mu "mocy" jeśli jest mu wierny. Zwłaszcza gdy "bóstwem" okazuje się złośliwe bydliszcze o lucyferycznej proweniencji. Bo z przejmowaniem i tą mocą jest tak, że nie jest się wtedy sobą i nie robi się tego co się chce, i zazwyczaj nie jest się tego świadomym choć ofierze wydaje się, że właśnie tego chce. Tu niestety obowiązuje informatyka pól elektromagnetycznych nakładanych na pole człowieka, czasem będącymi silniejszymi od jego standardowych częstotliwości. A skupione, programowane latami, egregorialne pola chi mają swoją siłę. W każdym razie masz moc tylko i tak musisz robić, niby dobrowolnie, co chce "bóstwo", lub "reguła", czasem wymyślona samodzielnie. Franz Bardon to przykład maga którego najpotężniejsze zaklęcia i osobista znajomość "aniołów" nie uchroniła przed NKWD.
"Ścieżka lewej ręki"? W następstwie wyniszczających psychikę i własną osobowość działań nakierunkowujacych na jeden typ światopoglądu pseudomagicznego, ofiara staje się podatnym "demonem" działającym zgodnie z tym, co mu się wydaje ze powinien robić "demon". Leworękowiec myśli że coś osiąga bo ma wpływ na innych i mu się udaje ich niszczyć, lub wykorzystywać dla swoich celów. Co niestety jest żałośnie śmieszne i nieporadne dla bytu który wymyślił tę całą historię dwóch rąk. Dla którego wywołanie psychozy prześladowczo-maniakalnej staje się tym łatwiejsze, im więcej "stopni wtajemniczeń" zdobywa. Kether w tym układzie jest mądrością opętującego bytu który sobie drwi z maga i go oświeca, po czym pozostawia na żer słabeuszy którzy nigdy nie przeżyli koszmaru "osiągnięć", choć do tej pory go chroni. Zwłaszcza przed rozsądnym, samodzielnym myśleniem (bariery etc.). Z bardziej znanych ofiar tego typu myślenia jest A.Crowley, który pod koniec życia był praktycznie wyrzutkiem, podatnym na wpływy najbardziej prymitywnych seksualnych popędów z mitem o "magii woli".
Jak by na to nie patrzeć, to w pierwszym i drugim wypadku zostaje się zniewolonym poglądami, że coś trzeba poświęcić żeby to uzyskać. A Bóg przecież kocha wszystkich i wystarczy bardzo chcieć i myśleć o tym co się chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz