poniedziałek, 14 lutego 2011

Oko beholdera

Czasem trzeba uważać na to kto patrzy. Słucha. A czasem gdzie się pojawia i komu zdaje relacje. Trzeba uważać na swoich "aniołów stróży", zważywszy na to, że nigdy nie wiadomo z której strony się oberwie za to co się powie lub zrobi. Albo czego się nie zrobi, lub nie powie. Tak naprawdę to i tak nie ma znaczenia. W końcu... Co mi zależy.
Dawno, dawno temu w tej galaktyce i znanym układzie planetarnym, wierzono w magię o wiele bardziej niż teraz, a nawet praktykowano ją i wszelkie jej zabójcze aspekty. Zabijano magią, niszczono innym życie, wywoływano choroby... Jak? To nie jest ważne w tej chwili, ważne że działało. I nadal działa, bo to jest wbudowane w naszą rzeczywistość. Przy czym praktykujących negatywne aspekty pojawia się coraz więcej, po wcześniejszych pogromach które niszczyły wiedzę "jak", a z tym powraca znajomość sposobów mordowania bez śladu. Doprowadzania do kalectwa. Niszczenia życia. A w takich warunkach życiowych, około dwóch tysięcy lat temu pojawił się Jezus. Pominąwszy opowiastkę o gwiazdach, królach czy mędrcach i niepokalanej Jezusem dziewicy, swoimi naukami zrobił wrażenie na kilku facetach, którzy zaczęli gromadzić wokół siebie wyznawców.
Jakie mieli zadanie? Leczyli. Oczyszczali. Nauczali. To nie było pierdzenie w obecny stołek biskupi i mówienie tego czego się nauczyło o Chrystusie czy cytowanie faryzejskich pism. To było życie wśród wiernych, m.in. z żoną. Oni zajmowali się ochroną przed działaniami magów z rodzaju Szymona Maga. Jaka była za to cena? Pozbycie się całego majątku i oddanie go na rzecz komuny do której się przystępowało. Zamkniętej grupy dla innych osób. Chrześcijańskiej komuny. Zbiorem chrześcijańskich komun, które apostołowie nazywali razem kościołem.
W tych komunach, jej członkowie mieli tyle samo i wspólnie pracowali dla jej dobra.
Biskup w tych czasach leczył, oczyszczał i nauczał. Chronił wiernych przed chorobami, atakami duchów, "mrocznych sił" i tym podobnych. Naprawdę warto było być chrześcijaninem w świecie bez antybiotyków, tabletek itp. gdzie nakładaniem rąk naprawdę leczono z trądu.
Dlaczego Pio i inni stygmatycy krwawili/krwawią? Bo katolicy, protestanci i inni w pierwszym rzędzie skazali Chrystusa na krzyż. Wiara świętych jest tak wielka, że oddziałujący na nich egregor, wiara tego egregora wywołuje rany. Co by było gdyby Jezusa czczono jako buddyjskiego Zwycięzcę? Gdyby symbolem chrześcijan nadal była tylko i wyłącznie ryba? Budda coś mówił o prawdzie. Czasem trzeba zrozumieć podstawy wiary, żeby zrozumieć błędy swoje i innych. Wiarę w nauki egalitarnych potomków władających komunami, którzy nie chcieli wypuścić władzy z rąk, potomków szlachty w różnych wiekach, która nie chciała oddawać władzy i być równiejsza wśród równych w chrześcijańskich komunach, w których oddawano cały majątek na potrzeby wszystkich. Czy też może egregor wilczycy, matki Rzymu, wziął górę nad niektórymi parweniuszami? I zdominował życie ich i ich ofiar? Odbierając zdolności leczenia, zdolności języków, nauczania...
W końcu kogo w takiej sytuacji obchodziła prawda, skoro papieskie i biskupie bękarty zajmowały przygotowane synekury i nauczały podbijane narody męczeńskim krzyżem? Bo o rybie nie myślano.
"Dzieci i ryby głosu nie mają"?
Może Internet coś zmieni.
W każdym razie dziś demoniszcze prawie nie dało znaku istnienia, dzień należy zatem zaliczyć do udanych. I tak wiem że ktoś Patrzy. Okiem niekoniecznie polakierowanego beholdera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz