wtorek, 22 marca 2011

Punkty scalające

Jakiś czas temu pisałem o "energetyce" człowieka. Przyjąłem, że istnieje "chi" które da się zaprogramować w organizmie człowieka (i nie tylko - ale łączenie się energetyczne ze zwierzakami bywa problematyczne), oraz że można je przesyłać. Wszak skoro wszystko jest umysłem, eterem, to odległości nie stanowią problemu. Zwłaszcza jeśli przyjmie się pewne teorie związane z wirami, czasoprzestrzenią i z działaniem centrów energetycznych - głównych czakr u człowieka (i nie tylko).
Wampiryzm energetyczny to ściąganie od pojedynczych osób "chi" z różnych, często zadufanych powodów. A w rzeczywistości każdy, jeśli się nie odcina od innych, jest częścią sieci - począwszy od rodziców, po przyjaciół, a czasem wrogów - istniejąc w ich świadomości, na pewnym poziomie królestwa, malkuth w którym albo obdarzają nienawiścią, albo miłością (a czasem dzielą się innymi cechami poprzez zaprogramowaną "chi" na drodze sefirot, by może kiedyś zostać dla kogoś "bogiem" w ich świadomości). Odcięcie energetyczne bywa przyczyną problemów jeśli nie ma się innego źródła. Czasem takim źródłem jest punkt scalający sieci. W buddyzmie jest nim np. "niebieski budda" (wcielenie) - świadomy i potrafiący dotrzeć do punktów łączących, w katolicyzmie papież (choć Chrystus mówiąc by w niego wierzyć też był chyba tego świadomy, no chyba że jego demoniszcze wmówiło mu jakąś specjalność, poza pechowością samego kontaktu z demoniszczem co poskutkowało mesjanizmem samego Chrystusa). Czasem, jeśli jest się w otoczeniu naiwniaków wierzących w mity jest on powodem zmian w świadomości i tzw. "maślanych oczu" i "uduchowionych uśmiechów" wśród niektórych kapłanów i ich wiernych, dla których stanowią punkty scalające.
Punkt scalający jest elementem który stale pojawia się w świadomości i nadaje mu się pewne cechy. Np. na tym bazuje Maoizm z rozwieszanymi wszędzie portretami i zbiorem cytatów mających stworzyć utrwalony element w świadomości nieświadomych wierzących. To nie jest skomplikowane choć nie jest raczej powszechnie opisywane, chyba że szczątkowo i w sposób który "poważnych" naukowców kultury europejskiej odrzuca. Tzn w pismach domorosłych "magów", "wampirów energetycznych" i innych tego typu ludzi. A tymczasem było i jest to wykorzystywane zarówno przez kapłanów każdej religii, w tym ateistycznej, mniej lub bardziej świadomie.
Tymczasem w każdym i wszystkim można dojrzeć dzieło Stwórcy. W różnorodności i stałości.
Dzięki regułom i zasadom (w tym fizyki) które obowiązują wszystkich i wszystko. W tym umysły które wyrosły na określonych zasadach. Kwestią moralności jest jak dla mnie dojście do etapu w którym ta różnorodność i stałość mogłyby trwać, a nie dążyć do anihilacji. Czy to w ramach stosunków międzyludzkich czy w stosunku do świata na którym się żyje. I to bez względu na wyznawaną religię.
Czasem, trzeba dojrzeć podstawy tych związków, żeby móc zrozumieć całą resztę. W tym to, czy punkt scalenia musi być żywy w biologicznym sensie, czy wystarczy jego opis w świadomości żywych, w ich królestwach, malkuth, umysłów, połączonych opisem cech i pewną formą. Połączonych żywym słowem.
Czy demoniszcze jest żywe w sensie biologicznym? Bo jeśli jest, to wierzenia scjentologów mają sens. Chyba że to jakaś forma inteligencji z naszej planety. Jeśli nie...
Tak czy inaczej, warto wiedzieć jak się przed tym bronić. Zwłaszcza że ofiary dla demoniszcza nie mają znaczenia byle by utrwalić jakąś wiarę - tak przynajmniej wywnioskowałem z tego kontaktu. Odciągającą od dzieła Stwórcy i Jego reguł istnienia.
Wracając do punktów scalających. Jeśli kochasz ludzi, otwierasz się na nich i łączysz z podobnymi, tworzysz sieć, niekoniecznie z punktem centralnym. A przyjaciele wszak jak już udowodniono przedłużają życie... Przy czym nie wystarczy się połączyć. Trzeba być pozytywnie nastawionym do innych, bo choć połączenie może istnieć i bez tego, to efekty wtórne mogą być problematyczne z osobami które otacza mrok w ich świadomościach. Tylko kto ma go rozświetlić jeśli jest tam tylko mrok? Więc mimo wszystko warto kochać swoich bliźnich bo inaczej mogą nam zgotować wredną niespodziankę, nie tylko uświadamiającą w jakim nocniku kto się obudził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz