wtorek, 18 października 2011

Atak

Życie wieczne w którym złośliwe demoniszcza niszczą dzień po dniu wszystkie możliwości i wybory ludziom? To tylko ciągły koszmar a nie życie. Dlatego należy uwierzyć Chrystusowi i jak stwierdził spalać złośliwe potworki. Wtedy można myśleć o wiecznym życiu a nie bać się że coś podstępnie wejdzie do domu i wywoła chorobę, zabawi się z dzieckiem, czy będzie dręczyć latami pozostawając niezauważonym dla postronnych. Tylko przez słowa Chrystusa zbawienie żywych od złośliwych demoniszczy - pod warunkiem że ci będą się słuchać i spalać "duchowe" pasożyty zamiast je miłować bez pamięci. Zbawienie dla żywych.
A pasożytów wszak coraz więcej wraz z efektami eksperymentów magów (np. pozostawione samym sobie serwitory), "astralnych larw" (a skąd to się bierze? hmm?) czy lekceważenia problemu i słów Chrystusa przez podających się za jego uczniów...
Zresztą to co piszę to efekt religijnej manii jaką wpada się pod wpływem demoniszczy. Które tak naprawdę odciągają od istoty problemu czyli tego jak się ich pozbyć na rzecz rozważań o czymś co było, odciągają od normalnego życia i ludzi, rodziny, przyjaciół.
Patrząc na takiego św. Franciszka z Asyżu - zostawił żonę i syna dla kazań dla zwierząt. Dobry naiwny człowiek, którego wykorzystano bo jakiemuś demoniszczowi się nudziło. Czy zwierzęta odpowiadały dobrotliwie uśmiechającemu się Franciszkowi? Kto wie co on słyszał, demoniszcza wszak świetnie udają potrafią ukierunkować złudzenie głosu dochodzącego z dowolnej lokacji. To akurat wiem po własnych doświadczeniach. Czy zatem powinienem zacząć mówić o miłości i dobroci, albo robić za świętego żeby potem ktoś przyprawił mi aureolkę? Nie. Naiwni dobrzy ludzie są często zbyt oszukani a głupcy nie dostrzegają kwestii powodów dla jakich niektórzy stają się świętymi pomimo że zwykle są oni po prostu zbyt naiwni i zakładają że inni są o wiele lepsi niż oni sami. Czy wpływające na życie byty mają prawo to robić? Nie. I słowami Chrystusa - należy wrzucać je w ogień. Pozbywać się raz na zawsze tego typu pasożytów. Z lekcją dla innych które by tego próbowały. Ale. Kto ma to robić? Naiwni, dobrzy ludzie którzy nigdy w życiu by nikogo świadomie nie skrzywdzili? A może zasiedziałe w budowlach sakralnych byty, dla których ważniejsza jest hierarchia niż słowa Chrystusa? Dla nich wszak to bez różnicy - albo dręczony zaczyna słuchać zakłamanego kleru i niszczy prawdę która ma w sobie na rzecz nauk które mają się nijak do rzeczywistości, albo zaczyna głosić kazania, które mają się nijak do jego własnych zainteresowań i zdolności - będąc pod wpływem zewnętrznym, albo nawraca na coś w co sam wierzy, albo w co wydaje mu się że wierzy, podczas gdy jego własna świątynia ciała - upada.
Świadomość tego że tego typu prawdy są nie na rękę nikomu, kto lubi się zabawić kosztem innych - czy to jeśli chodzi o "duchy" czy "pasterzy" naiwnych owiec, polityków czy wszelkich sił które mają za nic własne życie innych, a które jest im potrzebne tylko na tyle by samemu utrzymać się na powierzchni. Wykorzystać, by po trupach dostać się gdzieś wyżej. Ciekawe czy moje demoniszcze awansuje gdzieś w hierarchii za to dręczenie, poza satysfakcją zabawy laleczką - dzieckiem ateizujących komunistów? Najwyraźniej nie sprawia to problemu zasiedziałym rezydentom budowli sakralnych, dla których najważniejsze jest trzymanie w posłuchu i kłamstwie naiwnych owiec, którym największe kłamstwa wskazuje się od dzieciństwa jako objawione prawdy.
Osobiście przeklinam w imię Jezusa Chrystusa każdy byt który podając się za chrześcijański nie spalił do tej pory dręczącego mnie i innych pasożyta. Pasożyta który ma czelność podawać się za Elohima, Ra, Ismaela, bogów, czy twierdzić że przychodzi od ojca. Będąc jedynie kłamcą, oprawcą i pasożytem, który przejawia sadystyczne skłonności do dręczenia ofiar. I najwyraźniej nie przeszkadza on rezydentom budowli sakralnych w których nauczają ci którzy jawnie postępują wbrew słowom Chrystusa, których nauczono tak postępować w sposób bezmyślny i służący tylko kłamcom wykorzystującym ludzi. Po czynach ich poznacie. Ktoś, kto nie oczyszcza ludzi w sposób rzeczywisty a nie symboliczny, nie ma nic wspólnego z uczniem Chrystusa. Wiara w symbole to wszak domena szatana odciągającego od wiary w życie.
Tak samo jak kłamanie pod jego dyktando, mordowanie pod jego dyktando itd itp. Nie jest ważne jak przedstawia się "duch" - ważne jakie efekty ma jego działanie, oraz skutki jego wpływu. Jeśli coś przedstawia się słodkim głosem jako Maryja i chce by ktoś zgodził się na opętanie to jest to pasożyt którego należy spalić, nie wyganiać tylko spalić i to nie z ciałem opętanego czy dręczonego, bo pasożyt potrafi bardzo szybko uciekać. Dlatego palenie czarownic i czarowników nie miało żadnego sensu - co najwyżej dostarczało uciechy gawiedzi lubującej się w okrucieństwie i mściwości podżeganej słowami kleru i bytom które najpierw doprowadzały do upadku, a potem bawiły się cierpieniem swoich ofiar, pozostając nienaruszone przez ówczesnych rezydentów budowli sakralnych, przyzwyczajonych do żebrania u nich o pomoc i nie pragnących zmieniać tego systemu w którym podobno to ludziom Stwórca oddał ziemię pod panowanie.
Jednym z iluzorycznych symboli jest krzyż. Krzyż który podobnie jak gilotyna czy powróz był/jest narzędziem zabijania. Czcić symbol zabijania? Nazywać go symbolem miłości? Rozumiem jeszcze formę runy gebo, ale klasyczny krzyż na którym umierały tysiące osób? Walczyć o obronę symbolu śmierci, zagłady i męczeństwa zamiast kierować się ku życiu? Zamiast przypominać słowa żywego Chrystusa? Zamiast przypominania słów chociażby dekalogu?
Krzyż jest niczym fetysz dla niektórych. Bez niego nie wyobrażają sobie świata - podobnie jak bez gilotyny czy powrozu mających podobne znaczenie symboliczne. Ich prawo. Ale to znaczy że część siebie oddają nie Bogu tylko symbolom. Wierze w symbole - amulety. Bez nich czują się słabi. Słabi i bezbronni jeśli nie mają na sobie symbolu śmierci. Poddaństwa szatanowi, który takich jak oni, naiwnych głupców, pozostawia w spokoju, dręcząc tych którzy mogą dojść do prawdy. Bo noszony krzyż tylko świadczy o bezwzględnej wierze w czyjeś słowa i to nie słowa Chrystusa, który co do obrazków czy posążków oraz wiary w Boga, miał dosyć zasadnicze podejście. Noszony krzyż świadczy o tym, że się uwierzyło - ale nie Chrystusowi tylko komuś innemu. A to już wystarcza by zostawić naiwniaka w większości przypadków w spokoju - wszak z takim nie będzie później problemu, uwierzy każdemu. Takiego nie trzeba niszczyć, wystarczy nim manipulować. Gorsi są ci którzy rozumieją znaczenie krzyża na przestrzeni wieków. Nie tłum który działa tylko na zasadzie "anty", "bo nie" itd. O wiele gorsi są ci którzy rozumieją że to bezsensowne by czcić coś, co jest reprezentacją sposobu zabijania, a jedyna miłość przy tym to chyba litościwa śmierć po pobycie na świecie pełnym oprawców po obydwu stronach egzystencji. O wiele gorsi są ci którzy czują obrzydzenie na myśl o całowaniu figurki udręczonego faceta na krzyżu w ramach przeprowadzenia "egzorcyzmów" np. na Jasnej Górze - ale to wszak tylko test dla sprawdzających duchów czy osoba faktycznie dała się już przerobić na podległego systemowi barana, który w kłamstwach ma widzieć jedyne prawdy, a bałwochwalstwo uznawać za słuszne w chrześcijaństwie. Cóż, kiedyś kobiety kopulowały z posągami aby być płodne, czemu zatem nie całować wykończonego, krwawiącego faceta, przywiązanego do krzyża Judaszowym pocałunkiem? To że nie ma to nic wspólnego z prawdziwym chrześcijaństwem wszak mało obchodzi kler i rezydentów budowli z "cudownymi" obrazkami. Czczenie krzyża, jak dla mnie, odrzuca od wiary w żywego boga na rzecz ukrzyżowanego i mordowanego. Żywy zaś - przemawia, ukrzyżowany - milczy.
A co do palenia - zamknięcie bytu w izolatce informacyjnej miedzianego nocnika na czas odpowiadający odpowiednim przestępstwom uznawanym przez sądy bazującym na kodeksach ustalanych przez chrześcijan w obecnych czasach wydaje mi się bardziej idące w stronę podejścia Stwórcy do problemu niż zwyczajne pozbywanie się na zawsze rzeczonego problemu w duchu Chrystusowym. Ale to chyba kwestia wiary i posłuszeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz