sobota, 24 marca 2012

Ekran

Pojawiający się czasem w świadomości, przy zamkniętych oczach - ekranik z na którym wyświetlane są informacje. Kiedyś czytałem o przypadku niewidomej, która twierdziła, że "widzi" właśnie dzięki czemuś takiemu. Możliwości wykorzystania zatem takiej technologii są spore, zważywszy chociażby na nauczanie w szybkim tempie zarówno choćby języków, jak i wykształcanie bezpośrednio przez mózg szybkich zmian jego fal. A szybkie drgania wszak są wykorzystywane do pozbywania się "alergii" - o w moim rozumienia oznacza się szkodliwych, "zasiedziałych" cząstek z organizmu, powodujących podrażnienia, pokrzywki itp. Technologia tego typu dawałaby wzrok ślepcom, a skoro byłby obraz, to dlaczego nie miałoby być dźwięku u głuchych? Z technologią tego typu trzeba jednak uważać, bo jeśli wpada w ręce, lub może raczej macki, demoniszczopodobnych pasożytów, to wykorzystywanie ich w celach zabawowych na człowieku kończy się omamami słuchowymi, przygotowanymi halucynacjami itp.
A pomyśleć jak łatwo uczyli się języków apostołowie, i jak łatwo oczyszczali z różnych chorób ludzi.
Kto zatem w rękach, a może raczej mackach, ma tego typu technologię? Czy może stwierdzono, że człowiek powinien sam do niej dojść, a po drodze będzie się go obserwowało i bawiło się w swoje specyficzne erpegi jego losami? Nakierunkowując go w ramach określonych religii za pomocą od czasu do czasu demonstracyjnego "cudziku" - uleczenia, nałożenia na świadomość, choćby tłumu, "cudownego obrazka", przemówienia "aniołka" do wiernego itp.?
Z drugiej strony - co by było gdyby każdy człowiek miał wpojony określony, ściśle przygotowany program, nie przygotowany pod określony genotyp, możliwości i zainteresowania danego człowieka, tylko szkolącego w ramach określonych ram, założeń, celów - kogoś innego. Np. demoniszcza. Albo jakiegoś Mao, którego "rewolucja kulturalna" spowodowała np. to, że dzieci oderwane od rodziców i wychowane zgodnie z założeniami, po ślubie, nie wiedziały przez większość życia co ze sobą zrobić w łóżku. A może technologia miałaby być w ręku jakiegoś papieża, który nie widział problemu w tym że np. siostry zakonne brały ślub z Chrystusem bardzo dosłownie i bardzo intensywnie sobie sobie wyobrażały w wiekach średnich, co on z nimi robił. To, że przyjęcie formy Chrystusa, dla wszelkich maści szatanów, nie stanowiło i nie stanowi problemów, zwłaszcza, gdy udają pełnych miłości (polecam opowieści P.Hinea na temat "astralnych" spotkań i kopulacji pod postacią zwierząt - to tyle na temat możliwości przyjmowania dowolnej formy) - a co za tym idzie, kopulacji zakonnic z diabłem, co było na porządku dziennym (a co na to "Malleus maleficarum"?). Ale czegóż można się spodziewać po bestii na której siedzi niepokalana Jezusem dziewica Babilonu? Czy technologia która pozwalałaby zarówno dawać wzrok ślepcom jak i uzdrawiać miałaby być w rękach wojujących ze sobą klechów, dla których wyniszczanie Azteków i Inków było niczym? Dla których ludzie nie liczyli się bardziej niż dochody które z nich uzyskiwali?
Jezusa, który pojawiłby się np. w średniowieczu utyskującego na figurki i bożków - "świętych" - zapewne by spalono żywcem. Za sprzeciw przeciwko działaniom bestii zwanej klerem. Leczącego tłumy Jezusa zapewne wysłano by na wojnę w ubiegłym stuleciu. Bo kto powiedział że już nie przychodził, tyle - że mu nikt nie otworzył?
Prokurator ma swoje sposoby żeby dostać się do środka, w przeciwieństwie do poczciwych, miłujących, czasem małoletnich Jezusków, którzy nie potrafią obejść się bez swojej mamusi.
Technologia "ekranu" w świadomości to wszak też nie najlepsze rozwiązanie dla prokuratorów, którzy potrafiliby dostrzec wszystkie grzeszki w cudzych umysłach i wykorzystać je. Do własnych celów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz